Po książkę Pauliny Wilk „Znaki szczególne” sięgnęłam zupełnie przypadkowo. Nie znałam autorki, nie wiedziałam nawet, że napisała świetną książkę „Lalki w ogniu. Opowieść z Indii”, za którą otrzymała Nagrodę Bursztynowego Motyla. Wyróżnienie, przyznawane dla najlepszej polskiej książki o tematyce podróżniczej, z piękną uroczystością wręczenia nagrody w Puszczykowie w Muzeum Arkadego Fiedlera. „Lalki w ogniu” były również nominowane do Nagrody Nike oraz Nagrody im. Beaty Pawlak.
Kim jest Paulina Wilk?
Urodzona we wrześniu 1980 r. dziecko przełomu, jak sama siebie nazywa, wychowywała się w małym miasteczku- satelickim Warszawy. Studiowała w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, od 2000 roku pracowała w dziale kulturalnym „Super Expressu”. W latach 2003-2011 była dziennikarką „Rzeczpospolitej”, obecnie współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, miesięcznikiem „Kontynenty” i TVP Kultura.
Tak pokrótce wygląda życiorys, młodej, zdolnej, wrażliwej osoby reprezentującej pokolenie demokratycznych przemian w Polsce. „Znaki szczególne” to książka autobiograficzna, historia trzydziestolatki, która opowiada nam o czasach przemian, obserwowanych wraz z rówieśnikami zachwycającymi się oraz przeżywającymi rozczarowania nową rzeczywistością. Znaki szczególne to znaki jakimi dzieci transformacji były naznaczane. Nie wszystkie tymi samymi, bowiem zachwyt nad zmieniającą się rzeczywistością przynosił również wiele rozczarowań. Urodzona w 1980 roku ukazuje nam rzeczywistość tamtego okresu, zabawy w kapsle, pożyczanie rakiet do tenisa, gum do skakania, pływania w zielonej wodzie niechlorowanego basenu , współżycia z rówieśnikami, kiedy każdy dysponował tym samym, gdy koleżanki były ubrane prawie jednakowo, a wszyscy nosili te same buty, i nikt nikomu nic nie zazdrościł.
Pokazuje nam czasy młodości pokolenia, które jest przecięte na pół bowiem jego wczesne dzieciństwo i młodość należy do czasów Peerelu zaś dorastanie nastolatków powiązane jest z kroczeniem do kapitalizmu.
Ta dwoistość powoduje, że nowe pokolenie jest i młode i stare zarazem. Od pomysłowych zabaw na dywanie w blokach sorealizmu jednakowych dla wszystkich do schematycznych zadań w koncernach i korporacjach, od słodkiej – baśniowej wizji demokracji do realnej polityki.
„Znaki szczególne” są zapisem dorastania młodego nowego pokolenia lat osiemdziesiątych, ostatniego pokolenia Peerelu, pierwszych obywateli wolnej Polski, generacji szczególnej, któremu życie postawiło zaskakujące wyzwania.
Pokolenie to dorastało w atmosferze fantastycznych szans, ale też ogromnej rywalizacji. Młodzi ludzie, początkową część życia dorastali w poczuciu braku wszystkiego, w czasach gdy ich rodzice „zdobywali” każdy mebel niezbędny w domu płacąc za towar dziś, odbierając go za rok. Cieszyli się każdym nowo nabytym sprzętem, który od momentu wniesienia do domu stawał się przyjacielem, nabierał cech „domowników” na wiele długich lat.
Paulina Wilk jest jedną z wielu osób, którą przemiany transformacyjne porywają. Jej pokolenie musi szybko dorosnąć, szybko zrozumieć zasady przemian z państwa socrealizmu w państwo, gdzie kapitalizm ustala nowe prawa. Opisując zdarzenia z życia patrzy z perspektywy na własne dzieciństwo, dorastanie i dorosłość. Odnotowuje historie rodziny, sąsiadów, analizuje, stara się zrozumieć zmiany jakie zachodzą w Polsce. Jako inteligentna młoda osoba o umyśle analitycznym ukazuje fragmenty edukacji szkolnej w zderzeniu z tym co się dzieje na świecie i tym co pokazuje telewizja. Zderzenia dwóch nieprzystających do siebie światów.
A przecież dzieli je tylko trzydzieści lat. Trzydzieści naznaczonych lat mojego i jej świata.
Zatrzymuje się i porównuje co zrobiliśmy pomiędzy rokiem 1980 a 2014?
Jesteśmy bogatsi, posiadamy wiele, nie jesteśmy głodni, podróżujemy po świecie, umiemy korzystać z autostrad i przyklejonych do nich nowoczesnych toalet.
Jesteśmy Europejczykami.
Wykonaliśmy ogromną pracę, jedna z bohaterek przyjeżdżających z USA mówi „zrobiliście sukces”.
To wszystko prawda. Jednak Paulina Wilk pokazuje nam, że po drodze do niewątpliwego sukcesu zagubiliśmy wiele, bowiem budując bogactwo, komfort osobisty, nadrabiając deficyty, zapomnieliśmy o dobru wspólnym, o więzach rodzinnych. Jesteśmy zamknięci na naszych osiedlach za kratami pilnie strzeżonymi przez różne ochronne korporacje, zawęziliśmy swoje zainteresowania do dwóch trzech najbliższych w sąsiedztwie osób. Cieszymy się bogactwem, nowymi płaskimi telewizorami, wieloma gadżetami, nowymi iPadami, smartphonami , komputerami, lap topami i tysiącem rzeczy, które musimy mieć, gdyż inaczej nie wypada. To jest element naszej rywalizacji z każdym o wszystko. Posiadanie określa nasz status społeczny! Im więcej tym wyższy!
Zatraciliśmy się w świecie korporacyjno-finansowym, pracujemy po kilkanaście godzin, a czasu wolnego nie starcza nam na kultywowanie życia rodzinnego oraz wspólnotowego. Bo kogo to obchodzi?
Przecież my musimy biec, dalej i dalej, musimy zmieniać samochody co dwa trzy lata, mieć nowe gadżety bo to jest wyznacznik naszego sukcesu. Nasze dzieci muszą chodzić do najlepszych prywatnych przedszkoli, najlepiej z dwoma językami obcymi, do których zapisujemy je, gdy mama jest w ciąży, a później, staramy się aby kształcili się w najlepszych szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach, bowiem tylko takie zapewniają odpowiednie ilości punktów w gonitwie za wykształceniem, europejskością i globalizacją. Marzymy, jeżeli nie my, to nasze dzieci na pewno zdobędą najwyższe stanowiska w tych korporacjach w których my codziennie spędzamy wiele godzin, zastanawiając się dokąd to wszystko zmierza?
Paulina Wilk w swojej książce „Znaki szczególne” zauważa, że obrany „Kurs na Zachód” był dla nas najlepszą z możliwości. Jednak zamieniliśmy system na system i to jest najważniejsze jej stwierdzenie. Poprzedni system mocno nas kontrolował, dzisiaj zastąpiły go wielkie korporacje, które są silne i dążą do kontroli a obecne społeczeństwo jest mocno osadzone w korporacyjnym życiu.
Czy trzydziestolatkowie znaleźli się w łatwiejszej sytuacji niż ich rodzice?
Myśmy czekali cierpliwie na naszą kolejkę w przydziale samochodu, telefonu, działki. Dzisiaj nie ma na to czasu.
Dzisiaj żyjąc w biegu, w ciągłej rywalizacji, pędząc przez życie niczym pociąg Intercity musimy mieć w ciągu kilku lat nowy samochód, nowe mieszkanie, nową zmywarkę, lodówkę, telewizory cienkie z najcieńszych a wszystkie te zakupy- na kredyt.
I to są największe pułapki obecnych czasów.
Gdy dzisiejsi młodzi ludzie będą mieli szczęście, wiele szczęścia, gdy nie stracą posady z byle powodu, choćby dlatego, że na ich miejsce czekają już młodsi, wykształceni za granicą , znający więcej języków, mniej wymagający, to dzisiejsi trzydziestolatkowie w wieku sześćdziesięciu lat stwierdzą w końcu z ulgą, że właśnie zapłacili ratę ostatniego kredytu zaciągniętego trzydzieści lat wcześniej.
I tutaj mogą ze zdziwieniem stwierdzić, że ich rodzice nie popadali w takie pułapki, nawet raty orsowskie płacili o wiele krócej.
My starsi mierzyliśmy siły na zamiary, dzisiaj nie ma czasu na czekanie.
Dla pokolenia trzydziestolatków wyzwaniem jest utrzymywanie bliskich relacji z ludźmi. W jednym z wywiadów Pauliny Wilk wyczytałam:
„ młodzi zostali uwikłani w wyścig szczurów, uczestniczą w grze, której reguł nie stworzyli. Mówi, że w PRL ludzie byli równi, nieskażeni chciwością, grali razem, wymieniali się dobrami, chętnie pożyczali, samolubni tracili, obowiązywała uczciwość i sprawiedliwość. „Potrzebowaliśmy siebie – pisze. – Nie przeszkadzało nam, że jesteśmy tak samo ubrane – że wszystkie nosimy identyczne sukienki, z jednego sklepu i jednej dostawy”…
Możecie powiedzieć, że spostrzeżenia Pauliny Wilk są nieco naiwne. Nie, nie są. Widzi ona świat poprzez swoje doświadczenia, życie rodzinne w Peerelu, dorastanie, studia i pracę, którą na końcu traci w nowej rzeczywistości. Nie jest to lukrowana papka dla mas.
Wysuwa wiele trafnych wniosków, jednym z nich jest fakt, że kiedyś nie pieniądze i nie rywalizacja określały relacje społeczne. Dzisiaj można za pieniądze spełniać swoje oczekiwania i nie potrzebuje się innych.
Marzenia czasów Peerelu wynikały z nas samych, dzisiaj wynikają z agresywnego marketingu.
Mogłabym jeszcze bardziej was zachęcać do sięgnięcia po tę pozycję. Jednak trzeba zachować umiar chwaląc, patrzeć ostro i z dystansem, tym niemniej książka zrobiła na mnie duże wrażenie, ponieważ to co we mnie kiełkowało od wielu lat, zostało powiedziane na głos przez młodą bezkompromisową osobę, o połowę młodszą.
„Znaki szczególne” to opowieść o młodych ambitnych i odważnych ludziach , którzy próbują podołać ogromnym wyzwaniom oraz o cenie jaką muszą za to płacić.
Polecam!
Paulina Wilk ‘Znaki szczególne” Wydawnictwo Literackie marzec 2014
ps. W dniu 28.05.2014 znalazłam artykuł, który jest ciekawy i w kontekście do powyższego tekstu zachęcam do przeczytania
http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20140527/michnik-dzieci-krula
6 maja 2014 - 21:13
Nie czytałam ksiązki, ale na podstawie twojej relacji wyrobiłam sobie jakie takie zdanie. I od razu pozwole sobie nie zgodzić z tezą, zę „młodzi dzisiaj muszą…” otóz wcale nie muszą. Znam doskonale parę rówiesników pani Wilk, którzy nie idą z nowomodny trendem, aby musieć cokolwiek a zwłaszcza kupowac co roku nowy samochód, kilka razy w roku zmieniać telefon, smartfon i laptop, brać dozywotnie kredyty itp. I nie sa to ani ludzie z bardzo zamożnych rodzin ani ze szczytów korporacyjnych hierarchii, nie są to też wieczni bezrobotni nieumiejący się znaleźć w nowym systemie. ot, zwyczajni, choć świetnie wykształceni Polacy, znający kilka języków obcych, śwoetnie znający realia życia w Polsce i na zachodzie. Po prostu klasa średnia. Nie dali się ejdnak wciągnąc w kapitalistyczną presję wyścigu szczurów. Ludzie z roku 1980, `81. Jej rówieśnicy. Pochodzący z małego miasteczka w Polsce B. Naprawdę, nie bardzo wierzę w ten przymus rywalizacji na gadżety (bo rywalizacja o pracę to już zupełnie co innego), gdy widze, że jednak są ludzie umiejący żyć według innych wartości.
6 maja 2014 - 21:22
Noti
mieszkam tutaj i na co dzień obserwuję co się dzieje z ludźmi w wielkich aglomeracjach miejskich. Dlatego pozwoliłam sobie napisać o tej książce gdyż wiele w niej trafnych obserwacji widzianych oczami utalentowanej trzydziestolatki z warszawskiego podwórka
j
6 maja 2014 - 21:24
Kiedy proza
jestem poza.
6 maja 2014 - 21:44
Ależ ja nie twierdzę, że źle zrobiłaś, pisząc o książce. Mam tylko wrażenie, że obraz pokolenia w niej zawarty jest zbyt uproszczony i jednostronny.
6 maja 2014 - 21:55
Noti
nie, nie jest, polecam, przeczytaj to nie jest tak jak się wydaje, być może nie oddałam atmosfery książki w należyty sposób, ale wiele w niej nostalgii ale też i dużo ostrych sformułowań na temat gonitwy za wszystkim – nie zawsze potrzebnej, bo jest ona kreowana zamiast!
j
6 maja 2014 - 21:55
JanToni
no trudno,
j
6 maja 2014 - 22:07
Rozumiem, jakikolwiek opis nigdy nie odda całej zawartości książki, wiadomo, dużo pozostanie do odkrywania samodzielnego. W porządku. Ale w takim razie jest to książka trzydziestolatki dla trzydziestolatków raczej z propozycją dla nich: weź pod rozwagę… Jestem już nieco starsza 😉 Ja wiem, Ty wiesz, że za pewnymi rzeczami nie warto gonić, nie warto zabijać się w rywalizacji o wartości przemijające, bo co innego jest naprawdę ważne. Być może nie wiedzą tego, na pewno nie wiedzą ci z młodego pokolenia, którzy ulegają nierozumnemu pędowi za czymś, co na dłuższą metę nie przyniesie im szczęścia. Więc oni chyba powinni tę książkę przeczytać. Mam to szczęście, że znam ludzi, którzy potrafią z rezerwą podchodzić do owczego pędu współczesności. Ale znam też innych, zagubionych, pędzących na ślepo. Ci drudzy są właściwymi adresatami, jak sądzę, książki pani Wilk. Oby po nią sięgnęli.
7 maja 2014 - 7:18
Noti
wydaje mi się, ze to byłoby zawężenie odbiorców książki, dla jednych będzie to wspomnienie czasów w których przyszło nam żyć (to ja i mnie podobni a także ludzie znacznie młodsi, nasze dzieci), tylko my ludzie starsi mamy wyrobione własne zdanie na temat minionych ówczesnych lat, natomiast tutaj oglądam mój świat młodymi oczami myślącej kobiety, która zostaje wplątana w tryb machiny przemian i reguł innych nowych czasów, z marzeniami o zagranicy o europejskich karierach, indywidualizmem, wnikliwie patrzącej na życie i konstatującej oraz oceniającej tamte czasy, porównującej je do teraźniejszości i oceniającej. Wnioski wypływające z jej obserwacji powinny trafić do ludzi nie tylko do trzydziestolatków, ale też i starszych. Książka zmusza do myślenia, pokazuje jak zmieniła się Polska i jak my się w niej zmieniamy, wszyscy bez wyjątku, bowiem każdy z nas ja, ty, moi rodzice, dziadkowie, nosimy swoje inne znaki szczególne. Książka porusza i stawia wiele pytań, zmusza do zastanowienia co tak na prawdę jest w życiu naszym, naszych bliskich i dalszych w naszej społeczności, ważne,
j
7 maja 2014 - 7:58
Jadziu, jestem przekonana, że książka jest bardzo ciekawa i na pewno warto jest do niej sięgnąć. Podobnie jak Notarię zaciekawiło mnie Pauliny spojrzenie na wyścig szczurów współczesnych młodych ludzi. Tak naprawdę, to niewiele się zmieniło – przed latami 80-tymi nasze relacje społeczne i standard życiowy zależały od przynależności do partii, kto chciał mieć, należał. Obecnie, zależą one od pracy i kariery. Pracujesz, masz. Jeżeli ktoś MUSI mieć nowy telewizor co rok a samochód co dwa, to niestety gdzieś w rodzinie zabrakło przekazania wartości moralnych lub też te wartości zostały świadomie odrzucone w dorosłym życiu. Wolny wybór, takie proste.
7 maja 2014 - 9:18
Beato
pęd do posiadania nowego i nowych rzeczy bierze się również z chęci „szpanowania” blichtru, którego nie było w domu rodzinnym, nie było tego telewizora, który miała koleżanka/kolega bo dom był biedniejszy. Wtedy „mieć” jest imperatywem naszego działania, a ponadto popatrz na reklamy w których dominuje hasło musisz to mieć” must have”, a ludzie czy młodzi czy starsi są wrażliwi na reklamy o czym wiedzą wielkie korporacje i agencje reklamowe zatrudniające tysiące młodych ludzi
j
7 maja 2014 - 13:55
Paradoksalnie nadal wszystko ma swoje dobre i złe strony. Głupiejemy przez GPS i notebooki, ale jednocześnie zyskujemy masę czasu przez to że wszystko możemy znaleźć w parę sekund, a nie dni. Kryzys też nie jest samym złem, bo właśnie wyhamuje tę rozpędzoną do absurdu konsumpcję itp. Mój syn jest w tym samym wieku i też tęskni za prawdziwymi więziami. Nie chodzi już do klubów, bo tam nie ma z kim gadać, ani co robić. Wszystko się zmienia.
7 maja 2014 - 14:23
Helen
pewnie, nie wszystko jest czarne i nie wszystko jest białe są i dobre i złe strony, ale musimy je umieć zauważyć. Masz rację oszczędzamy wiele czasu, ale tez wiele czasu zabiera nam praca, praca ponad normatywna, która nie ma ani początku ani końca, a my w tej maszynie jesteśmy tylko jednym z trybików.
O więziach nie ma mowy …
j
7 maja 2014 - 21:01
Myślę,że pracodawcy jeszcze tymi gadżetami zwabiają pracowników.
Moi bratankowie maja z firmy samochody , i te inne gadżety. No mieszkania oczywiście na kredyt na 40 lat w Krakowie i w Warszawie , na razie młodzi i wydajni a co będzie po 40-tce, kiedy nowi , młodzi przyjdą.
Jest tu poruszony problem. Kryzys łączy się tez z utrata pracy, korporacje zwłaszcza te zachodnie mogą się przenieść, do innego państwa. A po 50-tce ?..
A przecież maja pracować do 67 lat!..
Im bardziej w gorę, ta piramida się zawęża. Polska po tych transformacjach , prawie zupełnie zrezygnowała z własnego przemysłu, staliśmy się państwem nastawionym wyłącznie na usługi. No i to poczucie alienacji. Najlepszy byłby złoty środek z tych dwóch systemów, jak ktoś powiedział . Tylko niech jeszcze powie – JAK ?.. 🙂
Ps.Też podobnie to odczuwam i widzę.
8 maja 2014 - 6:46
Zapisalam, poszukam w bibliotece. A donoszę, że aktualnie czytam „Cukiernię pod Amorem”. Pozdrawiam 🙂
8 maja 2014 - 7:48
An-Ula
cieszę się, że skorzystałaś z moich podpowiedzi. Daj znać jak ci się podobała, bo „Znaki Szczególne” też są do przeczytania choć dopiero wyszła w marcu, ale tyle tutaj zdrowego oglądu naszych czasów, że trzeba przeczytać
j
8 maja 2014 - 7:49
Jula
wszystko jest dobrze, jak jest dobrze dobra praca płaca, gorzej gdy trzeba się znaleźć w nowej rzeczywistości gdy dotyka nas zwolnienie, i wtedy się zaczyna…
j
8 maja 2014 - 9:26
– „Głupiejemy przez notebooki, GPS i inne cuda niewidy, zyskujemy czas (?) … ”
– „Po prostu klasa średnia”..
Odniosę się do tych zdań. Moim zdaniem świat zmierza do konfrontacji dwóch biegunów , klasa posiadających i klasa „współczesnych niewolników” (własnie zniewolonych od tych dóbr i pracy. 😀
Ciekawe,że przy tak zastraszającej inwigilacji , do tej pory nie udało się ustalić losu tego zaginionego samolotu z ludźmi?…
Ps. Dzieje się dużo już poza kontrolą maluczkich , bo np. dziennikarze muszą pisać co im korporacja nakazuje . 🙂
Tu link –> http://www.globalresearch.ca/us-eu-transatlantic-free-trade-agreement-more-secrecy-and-more-duplicity-revealed/5369272
8 maja 2014 - 10:10
Skoro od razu zaczyna sie dyskusja, czyli lektura niemal obowiązkowa, by wiedziec o czym mówimy.
Ja mam problem taki oto, rocznik 1980, czyli dorastanie rozpoczyna sie gdzieś około 1995, bo poniżej 15 lat to dzieciństwo, i samodzielne decyzje raczej niemożliwe. Wydaje mi się,że pokoleniem przełomu są urodzeni w latach 70., którzy świadomie wchodzili w transformację.
Młodsi często przejmowali poglądy rodziców, nauczycieli mediów, potępiając w czmbuł wszystko wczesniejsze, bez możliwości osobistego doświadczenia.
może niezbyt jasno napisałam.
Jedno wiem na pewno, młodzi mają mozliwość poznawania świata i wiedzą, że warto uczyć się języków. Modną bluzeczkę kupuje sę w butiku, a nie samodzienie dzierga szydełkiem:))
8 maja 2014 - 10:13
acha,zastanawiam się jak to było możliwe, że napisałam pracę magisterską bez komputera, kalkulatora i internetu:)))!
8 maja 2014 - 10:36
Czesiu
ja nie wiem, mnie nie pytaj, bo ja też nie miałam komputera, tv, Internetu, za to chodziłam do biblioteki, czytałam książki, uczyłam się z książek i własnych notatek., a badania niezbędne do pracy magisterskiej zrobiłam ręcznie, pewnie podobnie jak TY
pozdrawiam
j
8 maja 2014 - 22:16
Duży postęp, łatwiejsze życie,półki w sklepach zapełnione, zmywarki wykonują za nas pracę, ale.Ale kiedyś byliśmy młodzi, pełni nadziei, radości.Nie było problemu z pracą.Nikt nie traktował nawet sprzątaczki jak przedmiot zużyty.Wszystko ma dobre i złe strony.Pozdrawiam.Ula
9 maja 2014 - 7:53
Ula
właśnie trafiłaś w sedno autorka pokazuje nam i te dobre strony obydwu systemów nie zapominając o złych
j
9 maja 2014 - 8:01
Czesiu
Paulina Wilk pokazuje, że rocznik lat osiemdziesiątych musiał przyspieszyć i mówi jak obserwowali to co się dziej i jak szybko musieli zrozumieć, że ten świat jest inny od świata ich rodziców, że rządzi się innymi prawami i co innego jest ważne, że teraz staramy się być bezimienni wtopić w otoczenie, że w autobusie wszyscy są niewidzialni, ze mieszkamy w blokowiskach wielo lub kilku piętrowych i zamykamy się przed innymi coraz grubszymi drzwiami, nie chcemy nawiązywać przypadkowych znajomości nawet osób zamieszkujących ten sam blok. cytuję:” Wykształciliśmy potężne branże dotyczące komunikacji i wymiany informacji. Jesteśmy specjalistami reklamy, public relations, mediów, marketingu, zarzadzania zasobami ludzkimi, ale gdy wracamy do naszych kamienic i bloków, zachowujemy się jak społeczni analfabeci…” a jeszcze mówi tak:” Zdumiewa mnie dziś, jak wiele sobie dawaliśmy, gdy mieliśmy niewiele. Jak naturalne było, że się prosi, dostaje, dziękuje i odwzajemnia. I jeszcze” Większa była moc słów. Pewnie dlatego, ze nie mieliśmy okazji rzucać ich na wiatr. Ani urządzeń, które sprawiają, że szybkość kontaktu staje się ważniejsza niż jego treść…”Tak postrzega nasz świat Paulina Wilk, czy prawdziwie? myślę, że tak
j
9 maja 2014 - 8:07
Julo
firmy dają nam w użytkowanie wiele gadżetów chcąc nas przyciągnąć do społeczności korporacyjnej, związać, aby pokazać , że bycie jej członkiem to wyróżnienie, zarobki i wiele „niezbędnych” narzędzi w pracy. Dlatego ty pracuj jak najlepiej, poświęcaj swój wolny czas, bo u nas masz wszystko o czym mógłbyś tylko marzyć, warto z nami być, warto dla nas pracować, może właśnie dlatego tak wielu mamy singlistów (zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn). Oczywiście jest to wolny wybór, ale w ten sposób wybieramy pracę jako towarzysza naszego marszu przez życie a kontakty interpersonalne ograniczamy do niewielu osób
j
9 maja 2014 - 21:46
Jadwigo. Od wczoraj myślę, co napisać. Mogłabym dużo, bo sporo jest „za” i sporo „przeciw” książce. Mam swoje przemyślenia, ale nie zmieściłyby się w Twoich komentarzach. Dlatego napiszę tylko. że kupię książkę i podaruję Młodszemu. Ku przestrodze. Serdeczności. Aromatka.
10 maja 2014 - 8:41
Aromatku
bo ta książka też przestrzega, abyśmy swojego życia nie zamienili w gonitwę komercyjną, która może się skończyć źle
j