Chodzimy ze ślubnym na rehabilitację. Nadszedł w końcu czas, aby zadbać o siebie, bo jeżeli my nie zadbamy to, kto? Od dłuższego czasu walczę z karkiem a właściwie szyją, a tak najwłaściwiej to może z głową z pięknym kręgiem o wdzięcznej nazwie atlas, i jego bratem nierozłącznym kręgiem obrotowym? Kto to wie? Ja wiem, że nowe poduszki w ilości dwóch sztuk są przeze mnie używane na zmianę, a i terapia manualna, czyli metoda osteopatii jest niezwykle przydatna. Nie wiecie, co to osteopatia? Proszę bardzo tutaj znajdziecie więcej informacji na ten temat http://osteopatia.pl/top/pdf/Miejsce_Terapii_czaszkowo_ostatni.pdf Chodzę do pana Piotra, który ręce ma złote i nie tylko mnie postawił z głowy na nogi, to wcale nie przenośnia, tylko najprawdziwsza prawda.
Kiedyś bardzo dawno temu spadłam z drzewa, tak, tak łaziłam po drzewach, byłam dzieckiem niesfornym i mało, kto mógł ze mną wytrzymać, no tak moja Babcia Katarzyna wytrzymywała. No, więc ( nie zaczynaj zdania, od więc, tak wiem psze pani, ale tu nie mogło być inaczej) spadłam z tego drzewa czereśniowego na sam czubek głowy, walnęłam o ziemię, tak mocno, że nie tylko gwiazdy zobaczyłam, widziałam całe konstelacje, jak też i zobaczyłam drogę mleczną i nagły zryw kuli ziemskie j, która zaczęła się kręcić chyba w odwrotną stroną, widziałam w tym wszystkich również wózek inwalidzki to już było mniej optymistyczne. Kręgosłup mnie bolał przeraźliwie. Ledwie doszłam do domu. Po dwóch tygodniach od wydarzenia nie mogłam wstać z łóżka ( z wyobraźni przeszłam na „reality show „) i trzeba było jechać w trybie nagłym na ostry dyżur ortopedii. Nie będę opisywała, co tam ze mną wyczyniali, ale zdjęć było dużo i z przodu i z tyłu i z profilu i przez jamę gębową. Pewnie szukali rozumu, ale nie było szans, był wstrząśnięty, no niezamieszany. Nic nie znaleźli, nic kompletnie, pustka jakaś, tylko ja łbem nie mogłam ani ani. W żadną stronę. Kości niby całe atlas z obrotowym też jakby na swoim miejscu, zdecydowano się na kołnierz. Taaa…. Na kołnierz w roku 1984. Złudzenia jednak szybko przeszły w stan osłupienia, bo kołnierz wykonano z całą precyzją z bandaży ustawiając je w palisadę obronną zamku w Biskupinie. Tę palisadę owinięto mi bandażami elastycznymi i tak miałam nosić mój kołnierz trzy miesiące. Dobrze, cóż było robić medycy uczeni ludzie przecież wiedzieli, co robią. No niestety po dwóch a może trzech tygodniach palisada z bandaży dała znać o sobie, ponieważ obtarła mi cały dekolt, na którym się opierała. Rana koło rany. Był lipiec upały, więc nie było to żadne specjalne osiągnięcie. Wróciłam z powrotem do szpitala, pokazałam, co i jak no i wtedy zapadła wiekopomna decyzja pacjentka musi mieć kołnierz prawdziwy ortopedyczny. Hurrra! Pojechałam zrobiono, założono i od razu lżej mi się zrobiło. Tylko leczenie ran trochę trwało. Jednym słowem skończyło się nieźle. Po trzech miesiącach głowa się ruszała, mogłam chodzić bóle przeszły a i nieruchomość głowy była jakby w normie. Trwało to trochę lat, bo wtedy miałam czarowne 39 ( tak, wtedy właśnie wlazłam na czereśnię. Na moje wytłumaczenie jest jedno moja ukochana córcia chciała czeresienek, ale tylko tych z czubka, no to mamusia poszła. Jednego nie przewidziałam, że jedna z gałęzi jest popsuta i się złamie, lot był kiepski a lądowanie fatalne). Po iluś latach nagle okazało się, że moja szyja wraz z głową nie chcą się ruszać i mam „skręć karku”, lub jakkolwiek chcecie to nazwać. Od lipca ubiegłego roku staram się wyjść na prostą, jestem coraz bliżej a pan Piotr w tym pomaga. Zresztą nie tylko pan Piotr, ale też i inni uczeni ludzie mi powiedzieli, co się zrobi w młodości odezwie się w starości, to mi chyba przypomina powiedzenie:, czym cebulka itp.…
Pojechaliśmy do jego gabinetu, ponieważ było trochę czasu wstąpiliśmy do Trattorii na przegryzkę. Na koniec pani zaproponowała herbatę. I o niej właśnie miał być wpis. Herbata zimowa. Pyszna rozgrzewająca, jak dla mnie rewelacja. Zresztą piły ją niektóre moje znajome, nawet jedna blogerka co ma Helen na imię i też im smakowała zimowa herbata.
Podaję przepis:
W czajniczku parzymy herbatę, jaką kto lubi, lub jaką kto ma. Pomarańczę sparzamy wrzątkiem, wycieramy i kroimy w cienkie plastry. Dodajemy obrany i pokrojony cieniutko świeży imbir, kilka plasterków cytryny nakłuwamy goździkami, całość polewamy sokiem malinowym zakupionym w Aptece ( w supermarketach są wyroby sokopodobne, sprawdźcie ich skład!!! Wiem, co piszę).
I taką pyszną herbatkę pijemy na rozgrzewkę lub dla przyjemności, polecam! Przed nami koniec karnawału, a może po szalonym wieczorze lub tańcach taka herbatka pomoże nam przetrwać do białego rana. Przecież karnawał już się kończy, za tydzień tłusty czwartek!
Pozdrawiam
Wasza Jadwiga
31 stycznia 2013 - 14:40
Herbatka pyszna musi być!
Chyba wypróbuję.
Nie zastanawiałam się nad tymi sokami w marketach, skoro jednak tak piszesz to muszę sprawdzić.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
31 stycznia 2013 - 14:44
Jolanto,
kupuje w aptece soki Herbapolu bo sa sprawdzone i pochodzą z pewnego źródła, a to co w supermarketach poczytaj ale tez i weź lupę, takie maleńkie litery
j
31 stycznia 2013 - 17:37
Jadziu już ze składników „czuć”, że herbatka jest pyszna.O sok zapytam w „swojej” aptece. Miałam swój, ale wydałam wnuczkom.
31 stycznia 2013 - 18:28
Tereso
tak mi mówi rozum, ze soku malinowego nigdy dość w naszych zapasach, musimy robic go wiecej, pozdrawiam
j
31 stycznia 2013 - 20:03
Pracujcie nad sobą, pracujcie… Ja mam w tej dziedzinie zaległości, więc nawet na systemie nerwowym się to źle odbija… A te Herbapole, to jednak też inne niż drzewiej… Niestety/ Pozdrawiam.
31 stycznia 2013 - 20:45
Andrzej
drzewiej wszystko było inne jakby młodsze
j
1 lutego 2013 - 2:15
Oj, Hedwiżko… ja spadłam z gruszki (w dziecięctwie, rzecz jasna(, o tyle szczęśliwie, że wylądowałam w krzaku agrestu, więc i obrażenia były nieporównywalne. Później parę razy spadałam, ale raczej duchowo, a nie cieleśnie. Niemniej przez lata nabawiłam sie skoliozy, jtóra też mi dokucza (czasem bardzo). I tak właśnie myślę, żeby wreszcie jakąś rehabilitację przedsięwziąć albo cóś? A herbatka… oj, aż tu poczułam jej aromat. Uściski z wietrznego Zagłębia 🙂
1 lutego 2013 - 10:09
Jadziu, mam nadzieję, że nareszcie zmądrzałaś i trzymasz się z daleka od drzew! Na drzewa trzeba patrzeć, drzewa należy podziwiać, siedzieć w ich cieniu, dotykać ich pięknej szorstkiej kory, medytować nad zmianą koloru liści no i oczywiście fotografować!!! Ale nie włazić! Więc już lepiej pij tą herbatkę! Natomiast dobry osteopata wyciągnie Cię z wielu problemów kręgsłupowych; mnie szalenie pomaga.
1 lutego 2013 - 14:19
Beato
nikt nie mógł sobie poradzić z moim karkiem i szyją, od listopada trwa moja rehabilitacja u pana Piotra osteopaty i wiesz, głowa choć może nie dookoła ale jednak sie rusza i coraz mnie bólu odczuwam, wiec ufam że nie będzie źle, a herbatka, spróbuj, właśnie ja piję, bo w Warszawie szaro buro wiatr i deszcz +8
pozdrawiam serdecznie
j
1 lutego 2013 - 14:27
Gosiu,
gruszka czy czeresnia wszystko jedno ważne że był upadek a skutki mamy teraz, i dlatego musimy pić herbatke rozgrzewajacą nie dość że rozgrzewa to smaczna jest i pić się chce ja w większych ilościach pozdrawiam
j
1 lutego 2013 - 14:28
Pani Jadwigo,
niech te ręce złote rehabilitanta slużą Pani jak najlepiej. A herbatka? Ten imbir mnie przekonał. Aczkolwiek za często nie mogę go stosować, bo spektakularnie zwiększa mój apetyt.
Pozdrawiam serdecznie
T.Majewski
1 lutego 2013 - 14:47
Panie Tomku
ale świetnie działa na przeziębienia, bakteria i wirusy ubja na śmierć no i rozgrzeeeewa
pozdrawiam
j
1 lutego 2013 - 16:54
Trzymam kciuki za Pana Piotra i za Was…;o)
1 lutego 2013 - 16:58
Potwierdzam, rewelka! Ale u Jadwigi wszystko jakoś inaczej smakuje, zwłaszcza w towarzystwie kotów, psa i gospodarzy.
A z tym spadaniem z drzewa to tylko potwierdziłaś teorię, że dzieci to zakała ludzkości i do grobu nas wpędzą…:)
Pozdrówka
1 lutego 2013 - 18:58
Helen
masz rację zanim wyrosną wymagaja szczególnej troski, nieustannego „oka” i ciąglłego gderania na nie, później maja frustracje a my z nimi, a jeszcze poźniej martwimy się o nie i my mamy ból głowy, ale cóż za życie byłoby bez nich?
j
1 lutego 2013 - 18:58
Gordyjko,
dziekuję bardzo, super do usłyszenia
j
1 lutego 2013 - 21:36
Dziecięciem będąc spadałam z różnych drzew, ale żeby tak w wieku 39 lat? Jadwigo! 🙂
Czasami robię podobną herbatkę, tyle, że bez goździków. Jakoś nie wpadłam na to, żeby dodać goździków:) Czas ulepszyć recepturę.
Pozdrawiam:)
1 lutego 2013 - 22:05
już sobie wyobraziłam smak i zapach herbatki – mniam!:)
a skoro na starość odzywają się szczenięce lata, to ja siebie widzę jako staruszkę z problemami nadgarstków i kolan (połamane 3-krotnie ręce, no i wiecznie poobijane kolana)… ech… za to jakie wspomnienia z dzieciństwa!;)))
Na problemy z kośćcem polecam masaż japoński (albo inaczej Zen). Coś w stylu kręgarstwa, tyle że bez bólu. Mięśnie są tak rozluźnione wstępnie, że ustawianie kręgów i stawów zachodzi bez jakichkolwiek dodatkowych dolegliwości. Jak mi kumpel kiedyś ustawił kręgosłup, to do dziś nie mam z nim problemów (minęło jakieś 10 lat).
1 lutego 2013 - 23:30
Znam ból, do zawrotow glowy i dretwienia konczyn.Zatem do Herbatki. Zrobie na pewno, Tyle smakow kusi. Na koniec karnawału z kilkoma kropelkami malinowki:)) Pozdrawiam
1 lutego 2013 - 23:31
Oj Krysiu,
przecież wiesz, że różne rzeczy przychodzą do głowy bez względu na wiek, więc dlaczego w wieku 39 nie? i dla córci? a ze skończyło się fatalnie, no tak no bo jak sie mogło skończyć?
spróbuj z goździkami jest pyszna, i konieczny ten sok malinowy i wcale niemało
j
1 lutego 2013 - 23:33
Madzialeno,
ja napisałam o tym aby wszyscy pamiętali, że młodość trwa krótko a starośc dłuuuuugo i wtedy odzywaja się wszystkie nasze popełnione wcześniej grzechy i wtedy boli, bo jak ma nie boleć?
pozdrawiam
j
1 lutego 2013 - 23:36
Czesiu,
ta malinówka brzmi jak niebiańskie dzwoneczki, pewnie, że tak, koniecznie, i ja myślę, że może trochę więcej niż trochę? A kogo to nie boli, mnie boli, i kręgi szyjne i kolana poturbowane (wiele operacji) i długo można wyliczać, ale po co? lepiej do tej herbatki wrócić, z malinówką, ach jak pięknie pachnie, a do tego pyszny serniczek , właśnie upiekłam , nowy przepis wymyśliłam, i robiłam zdjęcia, pokażę! pozdrawiam serdecznie Czesiu, najlepszego zdrowia życzę
j
2 lutego 2013 - 15:23
Miłej niedzieli życzę!
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
2 lutego 2013 - 15:39
Jolanto
dziekuje i nawzajem
pozdrawiam
j
3 lutego 2013 - 12:32
Korzystamm dwa razy w roku z rehabilitacji, niestety, w pewnym wieku głównie kręgosłup pewnie każdemu dokucza. Herbatę robię z imbirem, cytryną i własnym sokiem malinowym /teraz został winogronowy/, jest naprawdę pyszna, ale chętnie wzbogacę ją o pomarańcze z goździkami. Pozdrawiam 😉
3 lutego 2013 - 14:33
No własnie błędy młodości wyłażą na starość. 😉
Soczki, malinowy i inne mam domowej roboty. Mama moja takie potrafi robić. 🙂
Pod choinkę, dostałyśmy od bratanka takie gotowe różne herbatki , także i rozgrzewające z różnych owoców w tym i leśnych !..
Wracając do grzechów z dzieciństwa to pamiętam, jak mamie zależało,żeby po każdym moi upadku guz wychodził na zewnątrz, potem przyłożenie zimnym nożem i spoko . 😆
Odwrotna sytuacja mogłaby groźnie zaowocować (trzyma tematu z owocami) czasami tragicznie. Bo te wylewy , to również i te krwiaki z dzieciństwa (guzy do wewnątrz czaszki) o których się zapomina , czy nie wie, a one sobie siedzą , jak ta bomba cykająca. 🙁
No cóż , takie życie. Miłego , radosnego karnawału i proszę się nie przejeść w tłusty czwartek! 😆 😉 😛
3 lutego 2013 - 18:54
Jula 😀
a skąd kto ma siłę przejeść się w tłusty czwartek, już dawno odłozyliśmy do lamusa napychanie sie pączkami i słodkościami, teraz kazdy dba o linię, może zjem jednego paczka dla zasady ale chyba nie wiecej ja nie jestem taka słodkościowa.
A z tymi guzami i innymi urazami Julio masz rację, bo przeciez pracujemy na swój wyglad na wszystko co się z nami dzieje przez całę zycie. A soku malinowego zazdroszczę, bo własny jest pycha!
j
3 lutego 2013 - 18:55
An-Ula 😀
pewnie, że trzeba się rehabilitować, wtedy jakoś żwawiej chodzimy i lepiej nam sie zyje. A malinowe sokie włąsnej produkcji sa na wagę złota!
j