Wielka Sobota jest dniem święconego. Rankiem tego dnia jest święcenie ognia a zapalanie i święcenie ognia oznaczało rozpoczynanie nowego czasu. Po poświęceniu ognia odbywało się święcenie wody. Po poświęceniu ognia i wody po odśpiewaniu przez kapłana „Gloria” rozwiązuje się dzwony, które dzwonią po raz pierwszy po kilkudniowym milczeniu.
Rano święcono ogień i wodę, a przez cały dzień pokarmy.
Według staropolskiego zwyczaju tak zwane „święcone” stawiano na wielkim stole w jadalni. Składały się na nie szynki, kiełbasy, salcesony, ryby w galarecie, prosię pieczone w całości oraz wielkanocne ciasta: mazurki, torty, przekładańce oraz staropolskie „baby”. Nie zapominano także o nalewkach, wódkach, miodach pitnych, piwie i winie. Na stole nad wszystkimi potrawami górował Baranek zrobiony kunsztownie z masła lub cukru. Cały stół kuszący kolorami, smakami, zapachami, ozdabiano zielonym barwinkiem i kolorowymi pisankami. Święcone zależało od możliwości finansowych domu, było bardzo bogate, ale też i bardzo skromne.
Na szczególną uwagę w staropolskiej kuchni zasługiwało pieczenie bab i mazurków, które są specjałami rdzennie polskimi. Pieczenie bab wielkanocnych odbywało się zgodnie wielowiekową tradycją, można powiedzieć zgodnie z pewnym „misterium”. Mężczyznom do kuchni w tym czasie wstęp był wzbroniony. Kucharka wybierała najbielszą mąkę, rozpuszczano szafran w wódce, nie tylko użyczał pięknego koloru, ale również dawał korzenny aromat, ucierano setki żółtek z cukrem, mielono migdały, przebierano rodzynki, tłuczono w moździerzach wanilię, robiono zaczyn z drożdży. Nałożone do form babowych ciasto nakrywano lnianymi obrusami, aby się nie przeziębiło i odpowiednio wyrosło, po czym wyrośnięte baby wsadzano ostrożnie do pieca. Po wyjęciu łopatą z pieca kładziono je na puchowych pierzynach, by stygnąc nie zgniotły się. „Usiadła” baba była kompromitacją gospodyni. Najsłynniejsze były baby muślinowe i puchowe. Pochodzenie mazurków do dziś nie jest jasne. Podejrzewa się, że są to przysmaki kuchni tureckiej. Mazurki wykonywano na kruchym, cieniutkim spodzie, pokryte warstwą masy orzechowej, migdałowej, kajmakowej, bakaliowej, przepięknie zdobione bakaliami, migdałami i konfiturą.
W różnych książkach kucharskich prezentujących staropolskie obyczaje możemy przeczytać opisy święconego na magnackich czy szlacheckich lub mieszczańskich dworach, które było raczej luksusem kulinarnym ponad stan, który mogło doprowadzić gospodarzy do ruiny kieszeni, ale też i zdrowia, i z roztropnością finansową nie miało nic wspólnego. Powiedzmy sobie szczerze, że i dzisiaj, gdy przygotowujemy święcone, niewiele to ma wspólnego z naszym głosem rozsądku. Tradycja „zastaw się a postaw się” jest do dzisiaj w nas głęboko zakorzeniona.
Wielką Sobotę kończyła rezurekcja- nabożeństwo biorące swoja nazwę od łacińskiego resurrectio- zmartwychwstanie.” Jest to obrzęd radosny, w krajach słowiańskich powszechny, polegający na wyniesieniu Najświętszego Sakramentu z grobu i trzykrotnej uroczystej procesji wokoło kościoła wśród pieśni wielkanocnych. Obchód ten powstał z misteriów średniowiecznych, a na jego rozszerzenie wpłynęli bożogrobcy” Gdy rozlegały się dzwony na rezurekcję wszyscy śpieszyli do kościoła, ( bo kto przespał rezurekcję, nie miał prawa jeść święconego), wierzono też, że kto nie pójdzie, będzie ciągle chorował. W czasie procesji trzykrotnie okrążającej kościół śpiewano pieśń zmartwychwstania „Wesoły nam dzień dziś nastał”, jedną z najstarszych religijnych pieśni, śpiewanej od setek lat. Wiele lat temu rezurekcyjne dzwonu zwoływały ludzi na rezurekcję o 12.00 w nocy. Jednak od czasów stanisławowskich przesunięto rezurekcję na wczesne godziny poranne, aby oszczędzić ludziom nie zawsze bezpiecznego powrotu do domu w godzinach nocnych. Stąd msza rezurekcyjna i uroczystości Zmartwychwstania w niedzielny wczesny poranek, gdzie dzwonom wtórowały wystrzały z kalichlorku, kluczów, czy dubeltówek, a kiedyś wtórowały wybuchy z armat, moździerzy, strzelb, pistoletów.
Nadchodziła WIELKA NIEDZIELA
Po prymarii, pierwszej mszy po Zmartwychwstaniu Pana, wszyscy śpieszyli do domów, a na drogach odbywały się wyścigi furmanek, bo kto pierwszy do domu dojedzie temu zboże nadzwyczaj się uda. Ja zaś uważam, że miało to też inny podtekst, ludzie byli wyposzczeni i śpieszno im było do domów na Wielkie Śniadanie.
Ucztę wielkanocną rozpoczynano dzieleniem się poświęconym jajkiem ugotowanym na twardo, połączone to było ze składaniem sobie życzeń. Po złożonych życzeniach ruszano do stołu – można powiedzieć według naszego nazewnictwa – był to raczej zimny bufet. Jak już napisałam największą atrakcją tego świętowania było wielkie obżarstwo. Wielkanoc zawsze była w Polsce świętem rodzinnym poświęconym jedzeniu. Ciekawe są recepty na uchronienie się od zgagi po wielodniowym poście. Według najstarszych porad (wyczytanych u Haliny Szymanderskiej w książce” Polskie Tradycje Świąteczne) przed śniadaniem należało zjeść święconego chrzanu i chuchnąć trzy razy do komina, albo zjeść przed śniadaniem usmażone na maśle pokrzywy, i tak przygotowani mogliśmy usiąść do uczty, o której rozmiarach możemy wyczytać w opisach staropolskich obyczajów jedzenia święconego.
Muszę przyznać, że przygotowując ten wpis przeczytałam kilka książek, dotyczących staropolskiej tradycji święconego i we wszystkich znalazłam to samo, stoły przygotowane do śniadania Wielkanocnego uginające się pod ciężarem wszelkiego dobra, dań i frykasów przygotowywanych przez dworskich kuchmistrzów. Jednak muszę też stwierdzić, że czytając o rozmiarach tych uczt porównywałam je z obecnymi przyjęciami wydawanymi z okazji śniadania wielkanocnego nie tylko w mieście, ale też i na wsi. I jedno powiem, gdziekolwiek byłam, gdziekolwiek zapraszano nas na śniadanie trudno było uznać przygotowany stół za ubogi. Zawsze czy tow mieście czy na wsi starano się, aby stół określał zamożność gospodarzy.
Pierwszy dzień świąt Wielka Niedziela upływa nam na spędzaniu czasu w ścisłym gronie rodzinnym. Dopiero Poniedziałek Wielkanocny jest dniem składania wizyt sąsiadom i znajomym. Był to również dzień harców i swawoli i oblewania się wodą. Czasami to oblewanie dawało się we znaki, szczególnie młodym pannom, które niejednokrotnie lądowały w rzece lub stawie. Dziewczęta się nie bardzo broniły, gdyż nie oblanie świadczyło o braku powodzenia u chłopców. Było śmiechu, co niemiara, gdy chłopcy wykrzykiwali głośno słyszane przez całą wieś wierszyki „przywoływkami” zwane, wymieniali też w ten sposób wady i zalety panien jak również ile wiader wody dla nich przeznaczają. Wierszyki nie zawsze były miłe, wykrzykiwano je z wysokiego drzewa lub siedząc na dachu, aby cała wieś słyszała dokładnie. Oto jedna z nich:
W pierwszej chałupie ode dworu
Jest tam dziewka piękna, młoda
Na imię jej Jagna, ·Do Boga i ludzi podobna,
A niech się nie boi,
Bo tam za nią Marcin stoi,
I dla jej urody
Pięć kubełków wody.
Albo: Panna Jadwiga, bogobojna,
Ale chłopa pragnąca,
Krowy nie wydoi, bo się ogona boi,
Izby nie wymiecie, po kolana śmiecie
Jest taka gruba, że potrzebuje,
Dwie fury pyrzu,
Dla wyłożenia w łyżu
Jak chleb się upiecze,
To się szczur pod skórką
Przewlecze,
Za karę dostanie sześć wiader wody.
Nie było formułki „niech się nie boi”, znaczy panna Jadwiga nie miała swojego kawalera. Ale było i tak:
Jest tam dziewczyna, ładno, urodno,
Do świni podobno,
Z nosa do psa,
Z brzucha do woło-dupa,
Z oka do źryboka,
Do jej manyżu
Fure pyrzu.
Bywało i gorzej, więc przywoływanie rozpoczynano od słów:
„… Niech się trzęsą wszystkie dziewki, zaczynamy przywoływki”.
Niestety ten stary zwyczaj znika i dzisiaj jest znany tylko w Szymborzu koło Inowrocławia. W rodzinnej wsi Kasprowicza pielęgnuje ten zwyczaj Stowarzyszenie Klubu Kawalerów.
Poranne dyngowanie kończyło się popołudniowym oblewaniem dziewcząt. Dyngowanie – zbieranie datków. Jednak powinniśmy wiedzieć, że zwyczaje wielkanocne i wielkoponiedziałkowe różniły się między sobą w zależności od regionu i od wsi. W tym miejscu chciałabym zwrócić uwagę na stary krakowski obyczaj Emausem zwany – urządzanym na pamiątkę objawienia się Chrystusa uczniom w drodze do miasta Emaus. Krakowski Emaus był to wielki, uroczysty spacer mieszczan po całym dniu siedzenia za stołem. Na Zwierzyńcu ustawiano kramy ze słodyczami, zabawkami, koralami. Młodzi chłopcy zaczepiali dziewczyny uderzając je baziami. A dla wszystkich spacerujących atrakcję stanowiły procesje bractw do zwierzynieckich kościołów – niesiono święte obrazy w towarzystwie licznych kapel. Trzeba też wiedzieć, że kiedyś Wielkanoc to trzy dni świąt, a wtorek trzeciego dnia nazywano Rękawka, jako, że ludność Krakowa rano po mszy w kościele Św. Benedykta właśnie na Rękawce hucznie się bawiła. Wielkanoc to święta radosne. W poniedziałek domy stały otworem dla gości, biesiadowano, żartowano, śmiano się i cieszono ze Zmartwychwstania Pana.
Kochani Czytelnicy, i ja Wam życzę Wspaniałych Świąt Zmartwychwstania Pana, Wesołego Alleluja!
Wasza Jadwiga
6 kwietnia 2012 - 8:25
Wesołych Świąt dla Ciebie Jadziu i i Rodziny!
6 kwietnia 2012 - 9:49
Beato,
Wesołych i Zdrowych Świąt
Wesołego Alleluja!
j
6 kwietnia 2012 - 12:00
Przyśpiewki super!:-))))))Ja z tego wszystkiego dobra wybrałbym piwo,które uwielbiam.Wesołego Alleluja!Jakub
6 kwietnia 2012 - 12:58
Jakubie,
no to ja Tobie wysyłam email, zajrzyj, a ona niech nie zapomni piwa!!!!
j
6 kwietnia 2012 - 13:57
Panno Jadwigo Bogobojna!
NAJLEPSZEGO! Ze zdrowiem w roli głównej, bo „reszcie” świetnie dajesz radę. Andrzejowi, Tacie i „tym z piętra”- też. Niech się dowiedzą, że im życzę! Pozdrawiam.
6 kwietnia 2012 - 13:59
Niech ten piękny czas Świąt Wielkiej Nocy, będzie dla Ciebie Jadwigo oraz dla Twojej Rodziny, czasem zadumy, wyciszenia ale też prawdziwej radości. Łączę życzenia świąteczne dla wszystkich Czytelników Twojego bloga!
6 kwietnia 2012 - 15:07
Andrzeju,
przekaże wszystkim mieszkańcom naszego domu zyczenia Wesołych Świat płynące od Ciebie, pozdrawiam a za zdrówko dziękuję i zyczę zdrówka na tony , bo to najważniejsze
j
6 kwietnia 2012 - 15:08
Morelo,
serdeczne podziękowania za piekne zyczenia, i Tobie składam Wesołęgo Alleluja i smacznego jajka
j
6 kwietnia 2012 - 22:18
Dobrych świąt!
6 kwietnia 2012 - 23:06
Zośka
Wesołych, rodzinnych, wspaniałych
może jeszcze aby były ciepłe wiosenne
j
7 kwietnia 2012 - 8:12
Jadziu, Dobrych, radosnych Świąt. Wesołego Alleluja:)
7 kwietnia 2012 - 8:44
Ewo777,
również Tobie życzę Wesołego Alleluja!
j
7 kwietnia 2012 - 15:35
Serdeczne życzenia Wesołego Alleluja !
Niech radość Wielkanocy napełni nasze serca nadzieją i obfitością łask od Chrystusa Zmartwychwstałego .
dla Ciebie Jadwigo i Twojej Rodziny -przesyła Yrsa
7 kwietnia 2012 - 15:51
Zdrowych, pogodnych Świąt Jadwigo. Również Twoim bliskim przesyłam świąteczne życzenia:)
7 kwietnia 2012 - 19:32
Radosnych świąt!
7 kwietnia 2012 - 22:37
Yrso,
życze miłości w nadchodzacych świetach, jedności i Wesołego Alleluja
j
7 kwietnia 2012 - 22:37
Rodorek,
pełnych zadumy i miłości bliźniego Wesołego Alleluja!
j
7 kwietnia 2012 - 22:38
Margo,
Pięknych pełnych refleksji Swiąt Zmartwychwstania Pana
j
8 kwietnia 2012 - 8:53
Witam wielkanocnie. Dobrze, że opisujesz dawne tradycje. Dziś spędza się inaczej te trzy dni, trochę skrótowo (?). Ja też opowiadam wnukom o dawnych okresach przedświątecznych i świątecznych. Pozdrawiam serdecznie życząc miłych Świąt.
8 kwietnia 2012 - 17:25
Pierwszy dzień za nami, to może i drugi jakoś przeżyjemy:) Najlepszego, Jadwiniu.
8 kwietnia 2012 - 17:40
Heleno,
my u cóki przy stole, zdjęć mam trochę zrobionych, ale spokojnie, obżarstwa uniknęłam, ale i tak jadłam oczami, było co, ale dużo nie mogłam, jutro zaś spokojnie będzie
j
8 kwietnia 2012 - 17:41
Majka47
wydaje mi sie, że trzeba pisać o starych obyczajach, bo bez przeszłości nie ma przyszłości
pozdrawiam światecznie
j
9 kwietnia 2012 - 12:17
Wszystkiego dobrego:)
9 kwietnia 2012 - 16:26
Ja bardzo lubię te nasze polskie zwyczaje. O niektórych nawet nie mam pojęcia, że są i tylko tak przy okazji np. czytajac twój blog dowiaduję się o nich. Jest w nich jakieś piękno i jest w nich jakieś pragnienie innego przeżycia tych Wielkich dni.
Na resztę świętowania wesołego Alleluja życzę, a na resztę dni wiele radości.
9 kwietnia 2012 - 19:02
Hurghado35
dziękuje i zyczę dobrej końcówki swiat
j
9 kwietnia 2012 - 19:05
wieniumorski,
cieszę się, że odkrywam nieznane stare zwyczaje, historią owiane, które mają moc, bo są związane z nami a przez to przeżywanie świąt jest magiczne
pozdrawiam i życzę udanego wieczoru a także w nadchodzących dniach wiele radości
j
10 kwietnia 2012 - 6:11
Witaj Jadziu! Pierzyny znam z dzieciństwa.Pod takimi się spało.Baby były pieczone, ale na pierzynach nie były stawiane. Szkoda, bo byłby to piękny i niepowtarzalny widok bab na puchowych pierzynach. Bardzo mi się to podoba.Pozdrawiam Jadziu poświątecznie.
10 kwietnia 2012 - 8:02
Tereso,
baby na pierzynach, u nas u babci w domu kładło się ciasta na pierzynach na białych prześcieradłach, widok był piękny ale nie było aparatu fotograficznego do zrobienia zdjęć, pozdrawiam poświątecznie
j
11 kwietnia 2012 - 6:20
Witaj Jadziu! Właśnie bardzo szkoda, ileż to piękna mogłybyśmy sobie nawzajem pokazać. Jadziu, ale nasza wyobraźnia działa….Pozdrawiam w środowy słoneczny ciechanowski poranek.
11 kwietnia 2012 - 7:47
Tereso,
wielka szkoda, a ja nawet nie dysponowałam sławetną zorką aparatem fotograficznym bo to był rarytas i nie myślało się w taki sposób, a poza tym byłam dzieckiem więc nie myślałam, że takie fotografie utrwala cos co nie wróci, przecież dla mnie babcia miała być wieczna, wiecznie miało trwać tak jak było bez zmian, bo babcia byłą najważniejsza, ale życie jednak jest inne od dziecięcej wyobraźni świata,
j
11 kwietnia 2012 - 12:51
I po świętach, zostały tylko kolejne wspomnienia. 🙂
Pozdrawiam poświątecznie i z utęsknieniem czekam na tę ciepła wiosnę ! 😆 Pa!
11 kwietnia 2012 - 19:07
Jula :D,
a kto nie czeka na cieplejsze dni, słoneczko? no pytam się kto, ja czekam i tęsknię bo wtedy radośniej sie żyje
pozdrawiam poświatecznie
j
12 kwietnia 2012 - 20:04
Wiesz, ja ten wpis Twój świąteczny raz już czytałam, tzn.zajrzałam w biegu, przeczytałam połowę i wnuki z hukiem wpadły.A, że z daleka przyjeżdżają, to ja o całym świecie zapominam. I przyznaję ze skruchą, bo wstyd mi okropnie, że życzeń Ci nie złożyłam. Oj, nieładnie to z mojej strony – bardzo Cię przepraszam.Teraz to już przysłowiowa musztarda po obiedzie, ale mam nadzieję, że Święta upłynęły Ci zdrowo i rodzinnie.
Teraz poczytałam sobie dokładnie i bardzo Ci dziękuję za to, że przybliżyłaś mi staropolskie zwyczaje.
Ja też nie byłam przekonana do kota do momentu aż syn przyniósł go do domu. Tamtego już nie ma – żył 13 lat. Ten, którego teraz mamy w lipcu będzie miał 2 lata – to jeszcze kociak mały. Źle napisałam, bo akurat taki mały to on już nie jest.On jest młodym kociakiem i rozrabia niesamowicie. Kochamy jednak tego wariata i tyle.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
12 kwietnia 2012 - 20:25
Jolanto,
oczywiście, ze rozumiem, wnuki ponad wszystko sama mam pięcioro, więc zdaję sobie sprawę , że są bardzo wazne, życzenia, awsze się przydaja, ale nie martw się poświąteczne sa też dobre, a koty? chodzą swoimi drogami i wychowują sobie włąścicieli tak jak same tego chcą, a nie my je wychowujemy, co to to nie, pozdrawiam serdecznie
j