Ostatnio zaproszono mnie do udziału w spotkaniu dotyczącym Warszawy i jej historii, ale… „Opowiem Wam o mojej Warszawie” to temat bardzo trudny, bo każda „moja Warszawa” to inny temat dla każdego z nas. Opowiadamy wtedy historię swoją na tle historii miasta i państwa. Zawsze jednak jest to nasza historia, która naszą pozostanie do końca. Na moje spotkanie przyszło wiele osób, w tym kilka osób mi bliskich. Do tematu podeszłam starannie, segregując zdjęcia, jakie znalazłam we wszystkich albumach rodzinnych. Wybrałam tych zdjęć około 100 i na ich tle osnułam moją historię. Nie, proszę się nie martwić, nie będę nikogo zanudzać moimi opowieściami, ponieważ inaczej odbiera się opowieść na żywo, a inaczej napisaną, choćby i nie wiem jak najlepiej. Dlatego postaram się opisać kilka miejsc w Warszawie, które związane były z moim życiem, ale stanowią istotną część historii Warszawy. Na początek opowiem o Woli i o ulicy Młynarskiej. Czy wiecie, że na początku XX wieku w okolicy Młynarskiej znajdowały się wiatraki i młyny? Stąd też wywodzi się nazwa ulicy. W 1903 uruchomiono remizę tramwajową „Wola”. Ale wróćmy do wcześniejszych lat:
W latach 1845 i 1862 wybudowano w Warszawie pierwsze dworce kolejowe i uruchomiono najpierw Kolej Warszawsko – Wiedeńską, a następnie Warszawsko – Petersburską. Imperium Rosyjskie uzyskało kolejne połączenia z Europą Zachodnią. Biegnące przez Warszawę trasy rozdzielała Wisła. W roku 1859 rozpoczęto budowę stałego mostu łączącego oba brzegi miasta. 22 Listopada 1864 roku prace zakończono. Nowo wybudowaną przeprawę nazwano Mostem Aleksandrowskim, ale wśród warszawiaków przyjęło się mówić o moście Kierbedzia, zwanym tak od nazwiska konstruktora, Stefana Kierbedzia. Aby ułatwić pasażerom komunikację pomiędzy Dworcem Petersburskim i Warszawsko – Wiedeńskim, wybudowano pierwszą linię konnego tramwaju. Pojedynczy tor z mijankami miał długość 6.2 km i prowadził ulicą Targową, Aleksandrowską, Mostem Kierbedzia, Nowym Zjazdem, Krakowskim Przedmieściem, Królewską i Marszałkowską. Linię oddano do użytku 11 grudnia 1866 roku. Pierwsza linia elektryczna pojawiła się w mieście 42 lata później! Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku, magistrat Warszawy przejął zarządzanie tramwajami.
Zajezdnia przy ul. Młynarskiej
Na początku wieku, jeszcze dla potrzeb tramwajów konnych, przy ulicy Młynarskiej wybudowano remizę, którą w 1907 roku adaptowano dla potrzeb komunikacji elektrycznej. Po zachodniej stronie ulicy Młynarskiej powstała buda mieszcząca 56 wozów. Po przeciwnej stronie zbudowano Warsztaty Główne, które zajęły powierzchnię 3 tys. m2. We wrześniu 1939 roku bombardowania i ostrzał artyleryjski spowodowały zniszczenie osiemdziesięciu procent sieci, które po ustaniu walk naprawiono i tramwaje służyły Warszawie, także podczas okupacji. W dniu 1 sierpnia 1944 przeprowadzono mostami na Pragę dużą liczbę pociągów tramwajowych. Dzięki temu udało się uratować część taboru. Zajezdnia przy ulicy Młynarskiej bardzo szybko znalazła się w rękach powstańców. Pierwszego września wieczorem oddziały AK wraz z plutonem AL. porucznika „Stacha” Zbigniewa Pankowskiego, zajęły remizę tramwajową. Ulica Wolska już od 2 sierpnia była pod ostrzałem czołgów. Pomimo ostrzału żołnierze Parasola wraz z tramwajarzami przystąpili do budowy barykady. Wyprowadzono z zajezdni tramwaje wykolejono je i poprzewracano blokując całkowicie przejazd w kierunku wschód – zachód. Do budowy barykady użyto także szyn tramwajowych i płyt betonowych. Przed barykadą wybudowano rów przeciwczołgowy. Przez cały drugi dzień sierpnia, pomimo skomasowanych ataków wojska i czołgów, barykady nie udało się zdobyć. Następnego dnia Niemcy zaatakowali barykadę czołgami, przed którymi prowadzono ludność cywilną. Powstańcom udało się zaatakować czołgi butelkami z benzyną i korzystając z chwili popłochu odbić część zakładników.
Barykada przy Młynarskiej była raz w rękach Niemców, aby następnie przejść w ręce Powstańców. Kolejne odbicie barykady i znów wzmocniono barykadę tramwajami, a jednocześnie pogłębiono zasypany bombami rów przeciwczołgowy. Prace prowadzono nocą w świetle płonących domów przy ul. Wolskiej. Od czwartego sierpnia rano rozpoczęło się kolejne natarcie poprzedzone nalotem niemieckich samolotów. Przez cały dzień udało się utrzymać placówkę, a wieczorem w pobliskim młynie Michlera powstała słynna piosenka „Pałacyk Michla, Żytnia, Wola, bronią jej chłopcy spod Parasola…”
Niemcy ściągnęli posiłki i ciężkie czołgi, które piątego rano zaatakowały polskie stanowiska wypierając obrońców. Teren zajezdni został utracony. Tego samego dnia na placu zgromadzono ludność wypędzoną z okolicznych budynków. Stracono ponad tysiąc osób, a zwłoki spalono na tyłach remizy. Dzień 6 sierpnia przeszedł do historii, jako krwawa sobota. Tego dnia na terenach zdobytych Niemcy rozpoczęli masowo mordować ludność cywilną. W ciągu kilku dni w bestialski sposób zgładzono prawie 40 000 mieszkańców Woli. Budynki zajezdni zostały zniszczone i spalone. Zniszczono także tabor. Powstańcy przez kilka dni bronili ostatnich placówek na Woli. W walkach tych zasłynęły oddziały Parasola i Zośki.
Zapytacie mnie, dlaczego ta właśnie Zajezdnia Tramwajowa jest dla mnie taka ważna? Ano, dlatego, że na jej terenie po wojnie znajdowało się Przedszkole dla dzieci pracowników MZK i ja do tego właśnie przedszkola chodziłam. Przechodziliśmy z mamą cały teren Zajezdni, który w owych latach nie był otoczony żadnym płotem, a miły pan z wartowni witał nas uśmiechem i serdecznym: „Dzień dobry miłym paniom”… hm… paniom! Zajezdnia Tramwajowa mieściła się (i do tej pory mieści się w tym samym miejscu) na skrzyżowaniu ulic Młynarskiej i Wolskiej, gdzie pod numerem 42 mieszkaliśmy z Rodzicami. Po naszym domu zostało tylko moje wspomnienie, ponieważ został on wyburzony, a w miejscu tym umieszczono wielki kamień z napisem: „W tym miejscu w dniu 6 sierpnia trwały walki Bataliony Parasol o Pałacyk Michlera”. Ulica Wolska była niezbyt szeroką ulicą, pośrodku ułożono tory tramwajowe, obie ulice i ta w stronę Kościoła Św. Wojciecha i ta w stronę Śródmieścia były bardzo wąskie, a pojazdy, które po nich jeździły też nie były za duże (auta transportowe i wozy konne), a wokół kwartału ulic obejmujących ulice Wolską, Młynarską, Leszno i Staszica znajdowała się pętla tramwajowa dla niektórych tras tramwajowych ( Jedynki i Dwójki). Naprzeciwko naszego domu przy ul. Wolskiej 42 stał dom „Fabryka Franaszka”. Zygmunt Broniarek opisuje w swoich wspomnieniach, że w okresie międzywojennym (1918-1939), w Zakładach Obić Papierowych „u Franaszka” pracował jego ojciec, Wacław Broniarek. „Obicia papierowe” to była nazwa branżowa tapet, bardzo modnych wówczas. A ojciec pana Zygmunta był drukarzem obiciowym. Innymi słowy drukował tylko tapety. Ale za to, jak bajecznie kolorowe! Wyszukując materiały do przywołanych wspomnień, znalazłam też wspomnienia naszego wieloletniego pierwszego Ambasadora przy Watykanie pana Jerzego Kuberskiego, którego znałam osobiście, gdyż był Prezesem klubu AZS AWF Warszawa, a następnie Prezesem ZG AZS oraz Ministrem Oświaty. Będąc Ambasadorem przy Watykanie otrzymał On z Warszawy polecenie udekorowania Wielkim Krzyżem Powstania ojca zakonu jezuitów Józefa Warszawskiego, urzędującego na stałe w Watykanie. Ceremonia odbyła się w Kurii Generalnej Watykanu. „Z opowiadań współpracowników ojca Józefa – mówił Kuberski Błaszczykowi – wynikało, że był on człowiekiem niezmiernie zasłużonym, kapelanem jednego z oddziałów powstańczych. Kiedy Powstanie upadło, Niemcy wyprowadzali powstańców grupami z Warszawy ulicą Wolską do Pruszkowa. Na wysokości dawnej Fabryki Franaszka dokonywali selekcji. SS-mani wybierali część z nich i rozstrzeliwali na podwórku Zakładów Franaszka, a zwłoki palono. Kiedy zatrzymano grupę, w której był ks. Warszawski, oficer SS rozpoczął selekcję. Ojciec Józef pełnym głosem, po niemiecku, odezwał się do niego: – Co ty robisz, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jak zrobisz to, co zamierzasz, to twoja matka do końca życia nie będzie mogła spać? Ty chcesz tych niewinnych ludzi rozstrzelać?! Wtedy SS-man zapytał: – Kto to mówi? Kim jesteś? Skąd tak dobrze znasz niemiecki? – Jestem kapłanem katolickim – odpowiedział ojciec Warszawski – Ja w twoim kraju przez pewną część mojego życia się wychowałem, gdyż mój ojciec był górnikiem w Westfalii. Ja tam chodziłem do szkoły, znam bardzo wielu Niemców, dobrych ludzi, a ty jesteś straszny. Ty nie jesteś człowiekiem. Wtedy SS-man wydał polecenie żołnierzom, by pozwolili wyselekcjonowanym ludziom wrócić do ich poprzedniej kolumny i odstąpił od ich rozstrzelania. W ten sposób, o. Warszawski uratował grupę ludzi ( ponad tysiąc osób) przed rozstrzelaniem”.
Po wojnie Fabryka Franaszka – to Fabryka Fotochemiczna ul. Wolska 43/45. W Fabryce produkowano materiały światłoczułe na podłożu giętkim między innymi taśmy filmowe, fotograficzne, błony rentgenowskie. Obecnie Fabryka Franaszka to ALMAMER – Wyższa Szkoła Ekonomiczna przy ulicy Wolskiej 43 w Warszawie.
Życzę Wszystkim udanego tygodnia, dobrej pogody i do usłyszenia
Wasza Jadwiga
http://projekt.malibracia.org.pl/galeria-zdjec/5624358031523777569
3 lipca 2011 - 11:03
Warszawo ma, patrz w oku mym łza… Tak trzymać, Jadziu; to nie tylko Andrzejowe podwórko… Pozdrawiam.
3 lipca 2011 - 11:25
Andrzeju,
to nasza Warszawa, tu na Woli urodził sie mój ojciec , mieszkał na ul. Młynarskiej 1 (teraz w tym miejscu jest Wojewódzki Urząd Pracy) tu było kino WZ, nie ma już tylko drzewa rosna, nie ma pętli na Młynarskiej, i nie ma juz wielu rzeczy, które wtedy dawały nam radość, zmieniło się wiele…
pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 11:38
Jadwigo, podałaś nam jak na dłoni tyle ciekawych informacji, o których być może nigdy byśmy się nie dowiedzieli. A już ta o ks. Warszawskim- niezwykła…Ciekawi mnie bardzo wszystko co związane jest z Warszawą- to dla mnie miasto mityczne, i poprzez swoją historię i przez ludzi, którzy ją tworzyli, czyli również przez Ciebie! Dziękuję i pozdrawiam…
3 lipca 2011 - 12:01
Faktycznie Warszawa się zmienia, czasami wielkie błędy popełniane są w planowaniu, czasem przywracany jest dawny blask kamienic a czasem nowe zagospodarowania terenu są trafne. Jedno moje marzenie, żeby Warszawa zbliżyła się do Wisły zaczyna się spełniać. Pierwszy krok, nowa fontanna zaczyna przyciągać ludzi. Oby dalsze kroki szybko nadeszły. A pamięć o starej Warszawie pozostaje dzięki obrazom, fotografiom i opowieściom, między innymi Twoich, Jadziu.
3 lipca 2011 - 12:19
Morelo,
jest to opowiadanie oparte na bazie moich wspomnień pt: ” Opowiem Wam o mojej Warszawie”, tyle, że dla potrzeb blogu opracowane w inny sposób, cieszę się, że znalazłas trochę innych wiadomości, pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 12:20
Beato,
wiele lat trwało zanim Warszawa zaczęła otwierać się i zbliżać do Wisły, ale skoro zrobiono pierwszy krok poprzez piękna fontannę, może dalsze nie będą tak długo trwały, pozdrawiam serdecznie
j
3 lipca 2011 - 12:29
w 1963 wyprowadziliśmy się ( to znaczy rodzice i ja maleńki szkrab) z ulicy Wolskiej na dolny Mokotów.W warszawie nie mieszkam prawie 20 lat i cieszy mnie fakt , ze są miejsca które nijak nie ulegną zmianie architektonicznej .Sa tez miejsca które wywołuja moje zamyslenie i zastanowienie : jakie zmiany zaszły?
3 lipca 2011 - 12:30
błędy nie celowe i przepraszam , ale czcionka czasami płata mi figle
3 lipca 2011 - 12:57
Warszawę pamiętam jak przez mgłę…Dawno nie byłam i dlatego dziękuję za piękny opis:)
3 lipca 2011 - 13:54
No i co ja mogę napisać,Pani Jadwigo,skoro Londyn znam lepiej od Warszawy.Mam w Stolicy wielu znajomych,i ciotkę na Ochocie-siostrę rodzoną mojego ojca.Pozostaje mi lektura,którą Pani pięknie podaje,ot co.Pozdrawiam Bardzo Serdecznie.Jakub
3 lipca 2011 - 14:16
piękne opowieści ,a zdjęcie przedszkolaków?- miód malina:)
3 lipca 2011 - 15:38
Pragnę pozdrowić,Panią Beatę.Jakub
3 lipca 2011 - 16:23
zośko,
a czwarte kucnięte dziecko z prawej to ja, we własnej osobie? hłe, hłe, hłe!
j
3 lipca 2011 - 16:24
Panie Jakubie,
pani Beata dzisiaj ma party wiec pewnie nas odwiedzi jutro,
j
3 lipca 2011 - 16:25
Panie Jakubie,
Lodnyn też znam nie najgorzej, a Warszawę? tutaj żyję, mieszkam więc chyba dobrze,
pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 16:26
sunnivo,
choć w ten sposób możesz troche poznać stolicę,
pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 16:30
Dośko,
W 1963 roku Warszawa i Wolska wygladały inaczej niż teraz wtedy ta ulica była wąska, teraz jest szeroka, na rogu Wolskiej i Młynarskiej koło Zajezdni Tramwajowej jest Szpital, pozostałe budynki bez zmian, pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 16:32
Dośko,
nie szkodzi, czcionka może szaleć a mnie jest miło, że nas odwiedziłaś, zapraszam serdecznie
pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 18:38
Ciekawa lektura , a wspomnienia z powstania wstrząsające , nie do pojęcia .
Koniec opowieści o Warszawie nieznanej ,historia ks. Warszawskiego zapadła mi w serce .
Pozdrawiam Yrsa
3 lipca 2011 - 18:45
Yrso,
moje wspomnienia dotyczyć bedą kilku dzielnic Warszawy, pochodzą one z mojego spotkania tematycznego pt:” Opowiem Wam o mojej Warszawie”, z konieczności tutaj sa znacznie skrócone i jest mniej zdjęć, pozdrawiam
j
3 lipca 2011 - 21:57
Oj, Hedwiżko, to materiał na niezwykle interesującą książkę. A może by tak…? Pomyśl, pomyśl, Moja Miła 🙂
4 lipca 2011 - 6:27
Jadziu nie słyszałam o ks.Warszawskim. To piękna historia. Może jak by było więcej takich postaw, to i więcej ludzi by uratowano. Urocza ta fotka czarnobiała. Czy Ty Jadziu gdzies tam jesteś? Pozdrawiam
4 lipca 2011 - 7:01
Gosiu,
też tak myślałam, dopóki któraś z pań na spotkaniu przedstawiła się jako dziennikarka powiedziała, że dopóki mówiłam o historii była zachwycona, ale gdy zaczęłam mówić o historii związanej ze mna i moim zawodem moim sportem i zobaczyła jednego z Prezydentów(Kwaśniewskiego) napluła na mnie ina moja historię, wiesz jak się poczułam, jakby moje życie całe zostało oplute!
I teraz sie zastanawiam?
pozdrawiam
j
4 lipca 2011 - 7:03
Tereso,
na fotografii przedszkolaków jestem w rzędzie kucniętych czwarta z prawej w kapelutku i takim samym płaszczyku w białych butach, a historia o jezuity Warszawskiego bardzo mało znana.
pozdrawiam
j
4 lipca 2011 - 8:29
Panie Jakubie, bardzo dziękuję za pozdrowienia, wzajemnie zasyłam moc serdeczności. Moje życie toczy się w Anglii z wyboru a nie musu i być może dlatego Londyn oraz całą Anglię uwielbiam, ale Warszawa jest miejscem mojego urodzenia i pozostanie do śmierci bardzo ważnym miastem; dlatego tak interesuje się wszelkimi zmianami, emocjonuję nowymi perełkami i irytuję durnymi pomysłami architektonicznymi.
4 lipca 2011 - 8:33
Jadziu, niech ta pani co miała muchy w nosie idzie sobie naszczekać gdzie indziej. To miała być Warszawa Twoim okiem a nie wykład przewodnika. Omijaj pania dziennikarkę szerokim kołem i rób dalej to w czym jesteś taka dobra. Głowa do góry.
4 lipca 2011 - 9:15
Jadwigo, ja miałam przyjemność być na spotkaniu z Tobą i byłam wzruszona słuchając Twoich wspomnień. Bardzo dziękuję :-).
4 lipca 2011 - 9:58
miło poczytać.
4 lipca 2011 - 10:03
Pani Beato,ja mieszkam od Warszawy 160 kilometrów i byłem tam
tysiąc razy,albo jeszcze więcej.I wcale nie jestem aż taki
lewy,jeśli chodzi o miasto,ale przewodnikiem nie zostanę na
pewno.A to,że jest Pani z Warszawy,to świetnie.I świetnie jest,że nie zatraciła Pani tożsamości,o co nigdy zresztą bym Pani nie posądził.Pozdrawiam z wielkim uśmiechem.Jakub
A teraz do Pani Jadwigi.Proszę sie nie przejmować jakimś podłym pismakiem.W pełni popieram zdanie Pani Beaty.Pozdrawiam serdecznie.Ten sam Jakub.
4 lipca 2011 - 11:42
Dziekuję za relację. Na Woli zostali rozstrzelani ojciec i barat mojej teściowej. Babcia mojego teścia wczasie egzekucji zemdlała i w nocy wydostsła się ze stosu ciał. Straszne to były czasy. Pozdrawiam
4 lipca 2011 - 13:45
Panie Jakubie, przewodnikiem to i ja też bym nie została, bo ja jestem jak to dziecko na urodzinach wybierające czeresienki z tortu – mam swoje ulubione miejsca, ulice i parki. Wbrew tym co niektórzy mówią że Warszawa jest brzydka, ja odpowiadam, że wcale nie, tylko trzeba wiedzieć gdzie pójść. Warszawa jest jednym z najbardziej parkowych miast, ciągi zieleni są idealnie połączone dla pieszych wędrówek. Tyle jest też piękna w starych budynkach, wystarczy tylko głowę zadrzeć do góry i patrzeć a i niektóre super nowoczesne budynki też są szalenie ciekawe, choć nie zawsze dobrze wkomponowane. No ale to temat woda, może kiedyś Jadzia moje spojrzenie na Warszawę załączy.
4 lipca 2011 - 13:55
Beato,
serdeczne dzieki, znasz mnie i dlatego za to czapka z głowy, tak zrobię, pozdrawiam
j
4 lipca 2011 - 13:56
Moniko,
dziekuję serdecznie, jakoś po tym miałam niesmak, ale widzę, ze niepotrzebnie,
j
4 lipca 2011 - 13:57
Lusiu,
tak niestety było, moja babcia i dziadek zostali wywleczeni z kamienicy na Młynarskiej i byli gnani do Pruszkowa do obozu, stamtąd uciekli, na szczęście
ps. nie mogę wejść do Ciebie na blog?
j
4 lipca 2011 - 13:59
Beata, Jakub,
Moja Warszawa jest piękna, choć była brzydka, kiedyś tak myślałam, ale zmieniłam zdanie po ostatnich wojażach po Warszawie i po zrobieniu setek zdjęć, a kropką nad i, był objazd Warszawy z moim Tatą, który ze łzami w oczach powiedział, no zobacz córciu jaka ta Warszawa jest piękna…
j
4 lipca 2011 - 15:26
Warszawa,to jedno z bardzo tragicznych miast na świecie.Może przez to magiczna,obleczona duszami wielu ludzi,którzy poświęcili życie za to miasto.Ktoś kiedyś powiedział,że to martwa przestrzeń.Ale Wisława szymborska w wierszu „Yeti” napisała,że będziemy nadal żyć,budować i kłaść cegłę na cegłę,a dzieci się narodzą.W odróżnieniu od Różewicza twierdzacego,że wszystko skończyło się na Oświęcimiu.W tym kierunku szedł również Herbert.I chociaż nasza Noblistka pisała bardzo ogólnie,to myślę,że o Stolicy myślała również.Nawet jestem pewny.
Mam więcej przemyśleń na ten temat,ale nie tutaj i nie teraz o tym.Tylko pomyślałem,że takie swoiste oddanie wiary w swoje przywiązanie,zachowanie tożsamości i argument pewnej sentencji filozofii wiary,że spiritus flat ubi vult,jest zasadne.
Moje zdanie nie liczy się,ale książka byłaby piękna.Pozdrawiam.Jakub
4 lipca 2011 - 17:56
Jadwigo:) Dziękuję za ten spacer po Warszawie i za to, że mogłam w pewnym oczywiście sensie, zobaczyć Warszawę Twoimi oczami. Pięknie:)
Pozdrawiam serdecznie:)
4 lipca 2011 - 18:52
Panie Jakubie,
Pana zdanie liczy się!
pozdrawiam
j
4 lipca 2011 - 18:53
rodorek, Krysiu,
Mam kilka jeszcze fragmentów z wystąpienia dotyczącego mojej Warszawy i pokażę ją moimi oczami, dziekuję serdecznie
pozdrawiam
j
4 lipca 2011 - 18:59
randdalu,
dziekuję serdecznie, miło Ciebie usłyszeć,
pozdrawiam
j
5 lipca 2011 - 5:34
Nie ma sprawy, Hedwiżko! Ty pisz, a o stronie plastycznej pomyślimy. W końcu jestem przecież Warszawianką, więc damy radę 🙂 Serdeczności z życzeniami słonecznego dnia. Może wreszcie się przejaśni 🙂
5 lipca 2011 - 5:42
Dzieki Jadziu.
5 lipca 2011 - 7:55
a ja jeszcze w kwestii Wychowywania – to właściwie temat na dobry artykuł. W prawie 100% zgoadzało się, jedynie u nas nie wszywscy wracali po pływaniu w Pilicy, ale prezentacja genialna.
5 lipca 2011 - 7:56
Gosiu,
dziekuję bardzo za dobre słowa,
słonecznego dnia
j
5 lipca 2011 - 7:57
Tereso,
pozdrawiam i dziękuję także,
j
5 lipca 2011 - 8:07
randdalu,
Ty potrafisz utrzymać człowieka w pionie!!!
j
5 lipca 2011 - 9:01
A nie mówiłem Ci- TAK TRZYMAĆ?!!!! Komentarze tylko potwierdzają słuszność takiego punktu widzenia. Pozdrawiam.
5 lipca 2011 - 9:04
Andrzeju,
masz rację, nie ma to jak eksperta oko i wiedza, serdecznie dziekuję!!!
pozdrawiam
j
5 lipca 2011 - 11:32
Miłego Dnia,Pani Jadwigo.Jakub
5 lipca 2011 - 12:35
Pani Jadwigo,
z rosnącym zachwytem czytałem Pani opowieść. Ten zachwyt wciąż rośnie i utrudnia mi napisanie czegokolwiek w komentarzu, co nie było zbanalizowaniem Pani słów.
Pozdrawiam bardzo serdecznie
T.M.