Wakacje, wakacje, wakacje, znowu są wakacje (piosenka Big Cyca), u nas wakacje trwają, jeździmy w najróżniejsze rejony świata, i zwiedzamy. U mnie też trwa sezon wakacyjny, więc skorzystam znowu z listu, tym razem Beaty, która wyjechała na kilka dni szukać natchnienia, pięknych miejsc, wschodów i zachodów słońca i tego wszystkiego, co na wakacjach znajdujemy, atmosfery, pocztówkowych widoków i miejsc, gdzie możemy pomarzyć i nasza wyobraźnia pracuje na pełnych obrotach. Ja takie magiczne miejsca znajdowałam w Szkocji np. wzgórze i punkt widokowy Waltera Scotta, zachodnie wybrzeże czy piękne jeziora szkockie, w których przeglądają się chmury i są one okolone z rzadka urokliwymi domami. Beata napisała do nas z Canterbury, a ja jak zwykle zamieszczam wakacyjną korespondencję:
Canterbury w hrabstwie Kent zawsze kojarzyło mi się raczej negatywnie, bo ze śmiercią Tomasza Becketa. Jako że wyobraźni mi nie brak, to oczyma duszy widziałam ociekający krwią miecz uniesiony przez siepaczy Henryka II nad głową arcybiskupa konającego w mękach przy ołtarzu katedry. Zadarł on z angielskim królem, podobnie jak nasz nieszczęsny biskup Stanisław niecałe sto lat wcześniej z Bolesławem II. Królom, jak i biskupom, nie wyszło takie posunięcie na zdrowie; Stanisław i Tomasz zostali natychmiast ogłoszeni męczennikami i świętymi oraz z przepychem pochowani w katedrach. Henryk II musiał się ukajać i wysłać 200 rycerzy na wojnę świętą. Bolesławowi II nie udało się wykręcić sianem i musiał chyżo zmykać z kraju i spędzić resztę życia w klasztorze w Ossiach na terenie obecnej Austrii, bodajże. Dywaguję jednakże od głównego tematu, to jest uroku Canterbury. Już z oddali widać piękną wieżę katedry zbudowaną w okresie późnego gotyku w stylu perpendykularnym. Dla mniej obeznanych z architekturą, styl perpendykularny charakteryzuje się wielkimi oknami, bogatymi podziałami ścian i spektakularnymi wachlarzowymi sklepieniami. Katedra została wpisana na listę światowego dziedzictwa kulturalnego UNESCO, podobnie jak najstarszy zachowany w Anglii kościół parafialny św. Marcina, założony przez Świętego Augustyna, który przybył do Anglii w roku 597. Trzecim dziedzictwem kultury UNESCO w tym mieście są ruiny wczesnośredniowiecznego opactwa, zbudowanego również przez Augustyna; zostało ono zniszczone w okresie reformacji, ale nie przeszkadzało to w masowym odwiedzaniu tego miejsca przez pielgrzymów w poprzednich stuleciach, a współcześnie przez turystów. Na uwagę zasługują również ruiny zamku, co prawda zostały z okazałej budowli właściwie tylko ściany i parę korytarzy, ale w słoneczny dzień zamek osadzony przy starych murach miasta kusi i co wytrwalsi wdrapują się na drugie piętro, żeby popatrzeć z wysokości na podwórzec. Średniowieczne ulice miasta słyną z uroczo pochylonych ze starości domów, jak chociażby ten z 1180 roku – szpital dla biednych księży, z 1190 dla biednych pielgrzymów czy też trochę późniejszy z 1500 roku, The Weavers, w którym obecnie mieści się sympatyczna restauracja. Całe stare miasto otaczają mury, a obok nich romantycznie wije się rzeka Stour, po której można się za parę groszy przejechać większą lub mniejszą łódeczką. Przy jednej z miejskich wież, West Gate Tower, roztaczają się śliczne ogrody pełne kolorowych kwiatów, z fascynującym, ponad 200-letnim platanem o przeogromnym pniu. W jego cieniu można usiąść, odpocząć, popatrzeć na płaskodenne łódeczki z turystami przepływające w pobliżu czy tez nakarmić kaczki niecierpliwie czekające na otwarcie torebki z chlebem. W czasie moich bliższych i dalszych podróży zawsze staram się wypatrzeć polskie akcenty: tutaj takowe też były. Wielkim wydarzeniem był w tym roku festiwal muzyki współczesnej z utworami polskich kompozytorów. Katedra była wspaniałym tłem dla „Pasji Św. Łukasza” Krzysztofa Pendereckiego pod jego batutą i dusza rosła, jak po zakończeniu owacje trwały przez 10 minut! Na zakończenie mojej opowiastki, zagadka: w „Opowieściach z Canterbury” Chaucera, tych pięknych wierszowanych historyjkach, którymi pielgrzymi umilali sobie drogę z Londynu do Canterbury, jaka jest odpowiedź na pytanie żony z Bath:, „Co kobiety kochają najbardziej”? Miłego przypominania lektury szkolnej, a uroki tego miasta niech ukażą zdjęcia.
Pozdrowienia dla Wszystkich
Beata
17 lipca 2010 - 21:39
I znowu połknęłam ten interesujący tekst jednym haustem – bez rozkładania na raty. Świetna lektura. Moje wyrazy uznania dla Beaty.
Jadziu, bardzo dobrze, że nie chowasz tych cudownych listów do szuflady. Pozdrowienie szkockie, czyli skąpe, ale serdecznie dla obu pań. :)))
18 lipca 2010 - 7:22
Pleciugo,
do dzisiaj nie byłam pewna czy powinnam te listy publkikować,oczywiście za zgodą autorek, ale skoro uważasz, że są one interesujące bardzo mnie to cieszy i Beatę, Kasię i innych też, serdeczności
18 lipca 2010 - 8:14
Pleciugo, dziękuję za miłe słowa. Szkockie pozdrowienia są zawsze serdeczne a Szkocja przy ładnej pogodzie jest chyba najpiękniejszym zakątkiem świata. Naprawdę. Ukłony z dolnej części Albionu.
18 lipca 2010 - 10:04
Jadziu! Miałaś jakieś wątpliwości? Przecież to świetna i wielce pouczająca lektura i do tego o charakterze przewodnikowym. Do tego pisana pięknym językiem.
Beatko! Szkocję zaliczam do tych krain, które z pewnością chciałabym zobaczyć na własne oczy – szczególnie zaś szkockie góry i wrzosowiska jesienną porą. Te obrazy plączą mi się w wyobraźni już od wielu, wielu lat. Dzięki za ukłony. Kłaniam się także ale z Polski centralnej. 🙂
18 lipca 2010 - 10:17
Pleciugo, zapał do Szkocji dzieli ze mną Jadwiga, ale niech ona sama o tym opowie. Ja mogę tylko powiedzieć, że jeżeli ktoś miałby tylko jedną godzinę na przejazd wybraną tam drogą, to po zaliczeniu „Road to the Isles” po prostu nie można o tej cudnej krainie zapomnieć.
18 lipca 2010 - 14:12
Macie rację dziewczyny, miłość moja do Szkocji trwa od roku 1981 kiedy pierwszy raz zobaczyłam Edinburgh
j
18 lipca 2010 - 15:58
Witam.
Jeśli w jednym mieście znajduje się więcej niż jedno miejsce z listy UNESCO, to świadczy o dużej roli w przeszłości danego miasta…
Augustyna z Hippony zaliczyłbym do pierwszorzędnych filozofów. Jego „Wyznania” w przekładzie Z. Kubiaka czyta się wspaniale. Stanowi przykład człowieka, który i myślał, i wierzył. Niezawsze dawało się to niestety płynnie połączyć na przestrzeni wieków (również dziś z tym trudno).
Pozdrawiam z Pomorza. (Trochę pochmurno i burzowo, ale przynajmniej rośliny otrzymały deszcz.)
18 lipca 2010 - 16:55
Ramus
Beata znajduje zawsze ciekawe miejsca i umie nam o tym opowiedzieć, u nas burza chodzi wokoło ale w Aninie nie spadła dzisiaj ani jedna kropla deszczu, widocznie nie zasłuzyliśmy, szkoda..
18 lipca 2010 - 19:39
Ja nie a propos wpisu, lecz w związku z upodobaniami. Przypadkiem znalazłem kolorowy blog z przepisami na wypieki itp. Nie potrafię ocenić wartości, więc ślę adres w Najgodniejsze Ręce. Wraz z pozdrowieniami.
link: http://przystole.blox.pl/html
18 lipca 2010 - 20:10
Andrzeju,
dziękuję, byłam widziałam , smacznie,
Pozdrawiam i dziekuję że pamiętasz.
19 lipca 2010 - 19:58
Pani Jadwigo,
przepraszam za ton mentorski, ale tę piosenkę o wakacjach to śpiewał kabaret OTTO. Zresztą, czy to ważne?
Tekst połknąłem, a ten link, który przysłał pan Barnaba, jest także w moich ulubionych. Mimo diety przed jesiennymi zawodami.
19 lipca 2010 - 22:23
Panie Tomku,
I ja i Pan mamy rację, pierwszym wykonawca był Big Cyc, a kolejnym Kabaret Otto.
Ciesze się, że lubimy te same klimaty, a link do strony przy stole jest pyszny!
Pozdrawiam i dziekuję,
J