Debiut w dojrzałym wieku jest bardzo trudny. Wie o tym kilka pań, czytelniczek mojego bloga. Same zadebiutowały, jako autorki książek, powieści, poezji, tomików wierszy a także fraszek. Nie jest to sprawa łatwa. Nie wiedziałabym, w jakich bólach niektóre autorki rodzą swoje utwory. Bo że jest to poród kleszczowy przekonuję się sama na sobie. Napisałam autobiografię, o kobiecie w sporcie. Pierwsza taka książka w świecie sportu i męskiej dominacji. Nie ma drugiej, przynajmniej ja nie znam. Oczywiście, że jest kilka napisanych przez kobiety byłe gwiazdy sportu, medalistki mistrzostw świata i Europy, niektóre z nich to również medalistki igrzysk olimpijskich, jak Maja Włoszczowska.
Ja nie byłam zawodniczką zdobywającą mistrzowskie tytuły. Wiem dobrze, co znaczy ciężka praca, ciężkie treningi, gdyż trenowałam razem z wieloma zawodnikami sekcji judo AZS „Siobukai” Warszawa. To książka o moich doświadczeniach w sporcie, w judo, szermierce, badmintonie, o drodze, jaką musiałam pokonać, aby dojść na szczyt i zostać wice prezydentem Europejskiej Unii Badmintona, o trudach, w jakich przyszło pracować nam z wieloma ludźmi, o
budowaniu nowej dyscypliny, o trudnej transformacji ekonomicznej w roku 1989, wtedy, gdy pieniędzy było za mało a nasze apetyty na sukcesy zbyt duże. Ta książka zabrała mi kolejny rok życia. Była to najtrudniejsza praca, z jaką przyszło mi się zmierzyć. Trauma, rozdrapywanie najtrudniejszych życiowych spraw, aby zrozumieć, dlaczego poszłam właśnie tą a nie inną drogą. O sprawach rodzinnych nie mówię, nie znajdziecie ich w książce. To nie jest opowieść o zakochanej blondynce. To jest opowieść o blondynie zakochanej w sporcie, która przez czterdzieści pięć lat walczy o każdy udany dzień. Nie jest to też opowieść o cierpieniu, jest to zbiór wspomnień najistotniejszych w moim życiu. Zdarzenia, o których napisałam ukształtowały mnie, dały mi siłę i wiarę, że wszystko jest możliwe, że nie ma rzeczy niemożliwych i nie do załatwienia. Trzeba tylko bardzo chcieć. Moim guru jest pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk, która wręcz zmusiła mnie do napisania wspomnień. Małgorzato bardzo dziękuję, wiem, że bez Ciebie nie napisałabym moich wspomnień, byłaś motorem od początku do końca. Czasami mnie rugałaś, za to też dziękuję, bo starałam się bardziej niż bardzo, aby nie zawieźć ciebie i siebie. Dziękuję!
Po dokładnym przeczytaniu stwierdziłam, że 476 stron jest nie do zaakceptowania! Kto wyda taką grubą książkę? Usiadłam i zaczęłam kombinować, jak skrócić tekst? Co wyrzucić a co zostawić. Nawet nie wiecie, jaka to trudna praca, bo który tekst jest nieważny, ten a może tamten? Chyba jednak te zostaną a wyrzucę to…? Ciągła walka i konieczność wyboru. W końcu po wielu godzinach po dwóch tygodniach czytania, kreślenia, powrotów, udało mi się zredukować tekst o 93 strony. Na nic więcej nie mogłam się zdecydować.
Każde wydawnictwo rządzi się prawami popytu i sprzedaży, wiem, że książka to produkt, który musi być sprzedany, wtedy dopiero wszystko ma sens. Żadne z wydawnictw nie wyda produktu, który nie zainteresuje czytelników. To naturalne!
Jednak cały czas biję się z własnymi myślami, bo moje lata sielskie i anielskie, moje dzieciństwo, lata szkolne i nastolatki miały również wpływ na to, jaka jestem. Mówią, że pierwsze pięć lat jest najważniejsze, bo wtedy „cebulka nasiąka za młodu, i tym na stare lata…” Chciałam pokazać w książce warunki, w jakich przyszło żyć siedemdziesięciolatkom, rówieśnikom RP tym, którzy wraz z rodzicami i dziadkami budowali Polskę. Nie były to czasy łatwe. Dlatego były niezwykle ciekawe, a skoro tak to trzeba było o nich opowiedzieć, zawsze mój sport był przedstawiany na tle aktualnej rzeczywistości.
Tekst książki sama czytałam wielokrotnie, moimi wiernymi słuchaczkami były Jola, Maria i Ania. Tekst książki poleciał
do Kanady – moich wiernych badmintonistów- do Brazylii, chciałam otrzymać opinię różnych osób, z którymi mam ścisłe kontakty. Chciałam również otrzymać krótkie recenzje jak się czyta, czy tekst płynie, czy jest interesujący dla ludzi spoza sportu. Przecież nie chodziło mi tylko i wyłącznie o zapis historyczny, ale o pokazanie drugiej strony sportu, rzeszy ludzi, dzięki którym gwiazdy błyszczą. Te rzesze ludzi bezimiennych mają ogromny wkład w kawałeczki zdobywanych medali, w sukcesy zawodników olimpijczyków, a my działacze sportowi zawsze cieszymy się z kolejnych zdobywanych medali, czasami nawet ronimy łzy, gdy coś nie wychodzi, nie udaje się, gdy medal był już blisko, bliziuteńko, gdy zabrakło tylko jednej lotki do wejścia do strefy medalowej. Gdy już otwierałam ulubionego szampana oglądając transmisję badmintona z Londynu 2012 wtedy, gdy już, gdy prawie go mieliśmy w ręku brąz, ten piękny kolor,
przegraliśmy w mikście jednym punktem. Jaki żal, bo wiem, że taka szansa może powtórzyć się dopiero za kilkanaście lat!
Jestem marketingowcem z urodzenia i wykształcenia. Wiem, że produkt musi się sprzedać, wtedy wszystkie strony są zadowolone. Wszystkie strony? Tak, autor, wydawca oraz dystrybutorzy, tych może być kilku lub kilkunastu. Takie są prawa rynku. Dlatego nagrałam 11 odcinków książki, które wydawały mi się ciekawe. Pomógł mi Piotr Adamczyk, z którym pracowaliśmy w jego studio. Piotrze serdecznie dziękuję, to była wspaniała przygoda, pierwszy raz w moim życiu byłam lektorem! Odcinki są króciutkie i zachęcają do lektury. Będę je publikowała na blogu oraz na FB. W czerwcu w domu odbyła się sesja fotograficzna dla potrzeb książki ze mną w roli głównej. Nad sesją czuwała Katarzyna Fernik-Jurek wspaniała ciepła osoba. Kasiu bardzo dziękuję za wszystko! Modeling to ciężki chleb. Teraz już wiem! W czerwcu panowały wielkie upału temperatura wynosiła +36 stopni. A ja umalowana ( wizaż wykonała Ela) w pełnym rynsztunku bluzki, spodnie, takie inne, przebieranki, rety, w pewnym momencie w piątej godzinie harówki, odmówiłam. Zaprosiłam panie do stołu na obiad wcześniej przygotowany. Agnieszka Bohdanowicz – pani fotograf, która na sesję przyjechała z Łodzi, miała najtrudniejsze zadanie, bo musiała sfotografować nie tylko osobę, ale także jej duszę. Wydaje mi się, że trud sesji nie poszedł na marne. Jola i moja wnuczka Gabrysia pilnowały wszystkich pań i dostarczały nam zimne napoje, serwowały kawę i herbatę, lody. Osiem godzin pracy upłynęło w miłej serdecznej atmosferze.
Moja sesja zakończyła się podaniem ciasta owocowego z lodami, przepis poniżej:
Składniki: 200 dag masła, 1 szklanka cukru trzcinowego, 5 całych jaj, 2,5 szklanki mąki Basia 405, 1 cukier waniliowy, 1,5 łyż proszku do pieczenia, owoce sezonowe, jakie kto lubi, maliny, borówki amerykańskie, jabłka, morele, renklody, gruszki, brzoskwinie,
Wykonanie: do malaksera wsypałam cukier i wbiłam jajka, ubiłam wszystko na puszysta masę, dodałam mąkę, cukier waniliowy, proszek do pieczenia, wymieszałam wszystkie składniki, na koniec wlałam masło rozpuszczone i ostudzone, znowu wymieszałam. Ciasto wylałam do tortownicy, na wierzch wysypałam owoce jabłka, maliny i borówki amerykańskie. Wstawiłam do zimnego piekarnika na 45 minut w temperaturze 180 stopni.
Gdy wystygło podaliśmy ten przysmak z lodami, wszak było bardzo gorąco!
1 września 2016 - 17:48
Podziwiam! 🙂
1 września 2016 - 17:54
Jadziu podziwiam i szczerze gratuluje.Pozdrawiam bardzo serdecznie
1 września 2016 - 18:57
Jadziu, czekam z ciekawością i trzymam kciuki. To był trudny rok, ciężka praca, ale jak tylko opublikowaną książkę będziesz miała w ręku, to zapomnisz o trudach i będzie to jedna wielka przyjemność!
1 września 2016 - 19:09
najpierw mnie zaciekawiło, potem wciągnęło a na końcu wzruszyło:)
Niech już nie każą skracać ni jednej strony i trzymam kciuki!
1 września 2016 - 19:40
Krysiu
namawiam na album zdjęć Wyimki Gorzowa czekają, powinno po nas coś pozostać!
j
1 września 2016 - 19:42
Beato
to był wyjątkowy rok, trudny pod względem ilości przeczytanych materiałów, osiem kartonów stoi do tej pory u mnie w sypialni, bo może będę musiała jeszcze coś sprawdzić, być może cos przeoczyłam, ciągle chodzę i myślę czy to wszystko, czy było cos ważniejszego?
j
1 września 2016 - 19:43
Renato
najważniejsze aby nam się chciało chcieć!
j
1 września 2016 - 19:55
Agnieszka- pani fotograf
Agnieszka Bohdanowicz przyjechała na sesje z Łodzi. Jest fotografem, który potrafi wyciągnąć wszystko to co mamy ukryte w sobie, te najlepsze nasze cechy również, dlatego nazwałam ją fotografem dusz! Agnieszko serdecznie dziękuję za sesję, cierpliwość i pokazanie mojego wnętrza, pozdrawiam
j
1 września 2016 - 20:04
Gratuluję i powodzenia Jadwigo 🙂
1 września 2016 - 20:58
A Ty chciałaś tak „po lekuśku” ?? Nie ma dobrze !! Ale od teraz już będzie…;o)
Dobrze, że potrenowałaś chodzenie po czerwonym dywanie…;o)
1 września 2016 - 21:39
Yeeeeeeah!!!! Ukłon do ziemi, czoło w podłogę. Aleś wytrwała!
1 września 2016 - 22:08
Pani Jadwigo ,gratuluję , obserwuje ,czytam i ciągle nie mogę się nadziwić skąd tyle siły w Pani. Pozdrawiam
2 września 2016 - 5:54
Ogrom pracy! Ale jaka satysfakcja! 🙂 Dla tych Twoich sportowców, ludzi, z którym pracowałaś, to będzie kopalnia wspomnień. To im sprawisz tą książką największy prezent.
2 września 2016 - 6:48
Jadwigo, kochana, wytrwała, pogodna, dowcipna,to wszystko w Twojej książce! Wśród ludzi zawsze z gałązką oliwną, zarażająca wytrwałością i optymizmem. Czekam na Ciebie w Twojej książce:))
2 września 2016 - 7:06
cz
to już rok, równy rok gdy pierwsze strony pisałam w pokoju przy domu, ciągłe pytania ile, tylko siedemnaście stron, a Jurek był taki zmartwiony tyle czasu i tylko tyle? Tak przecież rodzi się w bólach, ale później poszło, w busku kolejne siedemdziesiąt, a w marcu jak z płatka ponad sto i razem zebrało się. Tylko listopad i grudzień poświeciłam na czytanie i szukanie materiałów, a dzisiaj, czekam…
j
2 września 2016 - 7:09
Noti
byłam najdłużej, najwięcej zrobiliśmy przez 34 lata bo tyle lat tam pracowałam, chciałam aby były to wspomnienia nie nudne ale przywołujące wszystkie sytuacje zabawne i te mniej. Andrzej, który przeczytał całość bez skrótów zdziwił się, tym co tam znalazł, powiedział mi: wiesz ja jednak ciebie zupełnie nie znam, choć zna mnie tyle lat
j
2 września 2016 - 7:11
To rzeczywiście świetna przygoda, ale męka przeokrutna też 🙂
Poród kleszczowy? Ja bym to nazwała rodzeniem jeża pod włos. Przepychaniem fortepianu przez lufcik. Wysiadaniem z auta przez rurę wydechową… Gratuluję. Buziak
2 września 2016 - 7:11
Bożenko
przecież pisałam o was, o naszym życiu, o tym co robiliśmy, wspólnie ile czasu razem spędziliśmy a wszystkie te wspomnienia w mojej głowie jak żywe, i to mnie nakręcało, że warto było bo przecież ile pokoleń przeszło przez ten czas…ilu młodzików, juniorów, seniorów, a z tym wiążą się zawody, mistrzostwa wyjazdy
j
2 września 2016 - 7:12
E
masz w tym swój udział, za to dziękuję, było trudno ale dałyśmy radę
j
2 września 2016 - 7:15
Gordyjko
czerwony dywan był nie dla mnie, ja tak przypadkiem tam się znalazłam, ale cóż było warto! Nigdy nie zawadzi spróbować jak to jest być celebrytką, stwierdzam, że chyba trudno!
j
2 września 2016 - 7:15
Małgorzato
dziękuję, bardzo
j
2 września 2016 - 9:09
Helen
piękne masz porównania, przeżyłaś to na własnej skórze, dlatego są one wspaniałe, a poród jeża pod włos najpiękniejszy, tak, właśnie tak bym to określiła
j
2 września 2016 - 10:25
Jadziu, podziwiam i serdecznie gratuluję.Oczywiście trochę po ludzku zazdroszczę.
WARTO BYŁO!!!!!!
2 września 2016 - 11:31
Szacunek tak wielki, jak wielka jest Twoja praca nad książką! Podziwiam, pozdrawiam i czekam BARDZO na książkę, oby bez zmian i skrótów!Serdeczności!
2 września 2016 - 11:38
Kochana Jadwigo 🙂
Czekam wraz z Tobą na decyzję wydawnictwa. Trzymam kciuki i mocno przytulam!
Sesja wspaniała – jesteś piękną kobietą 🙂
Uściski!
Jagoda
2 września 2016 - 18:01
Książka na pewno odniesie sukces. Sport widziany oczami działacza, kobiety, która od podszewki wszystko zna. Tyle interesujących postów nt. pracy w sporcie, atmosfery, trudności, osiągnięć pisałaś, że grzechem byłoby nie spisać tej wiedzy choćby dla przyszłych pokoleń działaczy. Już parę lat temu tak uważałam i zachęcałam do napisania książki.
Do tego dodatkowe atrakcje w związku z promocją, zdjęcia, makijaże, gwiazda nam się urodziła 🙂
A wyglądasz promiennie i pięknie.
Cieszę się z Tobą. Serdeczności ślę, Jadziu 🙂
2 września 2016 - 19:29
Joanno
zobaczymy, może okaże się, że moje obawy były tylko moimi a wszystko będzie dobrze
j
2 września 2016 - 19:31
Jagódko
moje życie zostało opisane na kartach książki, związane ze sportem wyrobiło siłę i charakter na dalszą drogę, a w sporcie pokonujemy zawsze swoje słabości, i tak będzie tym razem
j
2 września 2016 - 19:35
An-Ula
byłaś jedną z pierwszych, które mówiły o książce, a ja tak bardzo nie wierzyłam, że mogę. Dopiero Małgorzata uruchomiła we mnie pokłady energii i powstało dzieło!!!!Moje dzieło, skromne, ale o moim postrzeganiu sportu, widziane okiem jadwigi
j
2 września 2016 - 19:54
Jadziu! Przez cały okrągły rok byłam niemym świadkiem Twojej pracy.Najpierw patrzyłam na ilość kartonów jaką przywiozłaś do domu. Oglądałam z Tobą materiały i myślałam jak z tych dokumentow powstanie książka? Dopiero później zobaczyłam jak mozolnie dzień po dniu kartkujesz dokumenty i segregujesz materiały.Zobaczyłam też ile ksiażek zgromadziłaś z Twojej ulubionej dyscypliny,ale też z szermierki i judo.Cały fotel w pokoju był zajęty przez książki.Często byłam świadkiem rozmów telefonicznych z ludżmi dawno nie słyszanymi i niewidzianymi.Opowiadałaś mi o judokach Leszku z Kanady, Lechu z Warszawy, Andrzeju z Poznania i sędzi z Tuchowa.Zapamiętałam też nazwisko Wojtka Borowiaka- trenera Pawła Nastuli złotego medalisty Igrzysk Olimpijskich. Opowiadałaś o Janku Ślawskim Twoim pierwszym mężu trenerze judo.A póżniej słyszałam o szermierce Pawłowskim i o badmintonie,wtedy dopiero zdałam sobie sprawę ile ciekawych zdarzeń masz do opowiedzenia.Chciałam o tym przeczytać jak najszybciej,ale tak się nie działo. Rok temu byłyśmy nad morzem, powstały tylko dwa opowiadania, potem po przyjeżdzie ruszyłaś z kopyta i w kwietniu było już 350 stron. Niektóre urywki czytałaś nam na sobotnich spotkaniach. Pamiętam też ile razy płakałaś.Ty taka twarda kobieta.Byłam nieraz zaskoczona.Dopiero później stwiedzałam tak to Jej życie jej trauma a ta droga nie zawsze była taka słodka.To nie była już ta sama Jadwiga zwycięska,to była kobieta w której buzowały emocje.Pokazałaś mi siebie jakiej jeszcze nie znałam. Powstała książka. Dzisiaj czekasz na decyzje. Jestem pewna,że odniesiesz sukces,bo ciężko na niego zapracowałaś. Ja miałam zaszczyt obserwować przez rok Twoje zmagania. A teraz Jadwigo życzę powodzenia.
Jola
2 września 2016 - 20:23
Małgorzato
tyle przeżyć, tyle spraw, trzeba było opisać bo kiedyś zabraknie tego, kto był tu i teraz i pamięta i wie, i historia mogła pozostać nie zapisana, byłoby szkoda!
j
2 września 2016 - 20:54
Jolu
tak się złożyło, że przez rok patrzyłaś mi prawie na ręce. Znałaś moja mamę mojego tatę, znasz wnuczki, córkę i mojego zięcia. O sporcie uczyłaś się w rozmowach ze mną. Nie byłaś fanką ani kibicem. Dzisiaj lubisz oglądać razem ze mną badminton, szczególnie gdy łączy nas linia telefoniczna siedzimy każda u siebie w domu i komentujemy to co transmituje telewizja. Wtedy lepiej widać, są powtórki i spowolnienia wtedy tez mogą pokazać ci piękno badmintona. Zostałaś zainfekowana sportem, cieszę się, bo Twój mąż lubił tenis, lubił badminton, tylko wtedy nie było zbyt wielu transmisji badmintonowych. Często rozmawialiśmy o mojej pracy, był super słuchaczem, bardzo dociekliwym! Widziałam, ze sport jest mu bliski. Teraz Ty towarzyszyłaś mi w największym wyzwaniu mojego życia. Co innego bowiem praca i tworzenie a co innego opisanie wydarzeń. Cieszę się, że mogłam Tobie opowiadać, konfrontować wydarzenia, wysłuchiwać Twoich komentarzy. Wydarzenia obserwowałaś w inny sposób aniżeli ja. Czasami zaskakiwałam ciebie i wtedy bardzo się cieszyłam. Praca została zakończona, dzisiaj możemy wspominać niektóre wydarzenia inaczej widziane przeze mnie i przez ciebie. Mogę powiedzieć jedno, na Tobie sprawdzałam na ile wspomnienia będą ciekawe, jak przyjmie je czytelnik. Dziękuję za poświęcony mi czas
j
4 września 2016 - 13:51
Jadwigo-jesteś niesamowita 🙂 Trud pisania książki z pewnością zrekompensuje satysfakcja. Czekamy na Twoją książkę 🙂 Pozdrawiamy oboje – Małgosia i Piotr
5 września 2016 - 22:57
Małgosia z Akacjowego Bloga
Kochani bardzo wam dziękuję, jestem zakręconą osobą na sport na życie, na ludzi, na bycie razem, na radość dnia codziennego, na to aby żyć z ludźmi a nie obok nich, i aby śmiech był panaceum na wszystkie troski, wiem, że śmiech nie rozwiąże wielu spraw ale uśmiech daje wiarę, ze wszystko jest możliwe i nie jest takie trudne na jakie wygląda!
j
6 września 2016 - 7:17
Jadziu trudny, ale w Twoim przypadku, jestem pewna, że udany.
Pozdrawiam. 🙂 .
6 września 2016 - 8:15
Tereso
Czekamy , czekamy zobaczymy jak pójdzie?
Serdeczności
j
6 września 2016 - 8:18
Gratulacje Jadwiga,
sprawy zaszły tak daleko, że to już jest sukces.
Trzymam kciuki za debiut rynkowy w nowej roli – właściwie to już jesteś pisarką bloga, więc za debiut w papierze.
Serdecznie pozdrawiam,
Monika
6 września 2016 - 8:24
Monika
a wszystko zaczęło się siedem lat temu, gdy postawiłyście mnie pod ściana i powiedziałyście: dosyć tych opowiadań, pora na pisanie. Wymyśliłaś tytuł bloga, kazałaś pisać, Austria do tego się włączyła, chciała mieć twarz i ambasadorkę z prawdziwego zdarzenia, seniorkę, piszącą, rozgarniętą, wyszukałaś mnie, co prawda daleko nie byłam, znałyśmy się kilkanaście lat, tylko Grzegorz nie mógł się pogodzić z faktem, że nie wpadł na ten pomysł sam! Ale cóż tak się zaczęło i trwa! Serdeczności przesyłam, wiara czyni cuda, w naszym przypadku to prawda i oczywista oczywistość!
j
6 września 2016 - 18:59
Fajnie,że mogę być obecny dzięki Tobie w promilu treści Twojego dzieła.Własnie jutro idę z moją siedmioletnia wnuczką na jej pierwszy trening judo.Nigdy ją do tego nie namawialem. Wiedziała,że dziadek kiedyś trenował i podpytywała mnie o jakiś chwyt.Więc pokazałem jej osoto-gari i tai-otoshi. Czasami próbuje się ze mną mocować.
A tak na marginesie, to sesja zdjęciowa jest super.
7 września 2016 - 4:10
Jadwigo – jestem pełna uznania dla Ciebie.
I bardzo serdecznie Ci gratuluję.
8 września 2016 - 8:12
Jadziu, po pierwsze Cię podziwiam, a po drugie trzymam kciuki za pozytywne przyjęcie książki.
Wszystkiego dobrego! 🙂
8 września 2016 - 16:25
AndrzejT
cieszę się, bo wydzwoniłam Ciebie dzięki poszukiwaniom materiałów do książki. Teraz jesteśmy w kontakcie, cieszymy się radościami, które przeżywaliśmy będąc młodymi ludźmi, dzisiaj Ty z wnuczka ja z wnuczkami (jedna trenuje judo aikido), druga jeździ konno, a ja wspominam, spisuje to wszystko co było, co jest, radujemy się tym co mamy!
Pozdrawiam serdecznie nową adeptkę judo!
j
8 września 2016 - 16:26
Stokrotko
jeszcze mi trochę brakuje, jeszcze książki nie ma, sama wiesz jak to jest przed premierą,
My babcie jesteśmy ale ciut inne ad naszych
j
8 września 2016 - 16:27
ariadna
tak bardzo chciałabym już trzymać w ręku papierowy egzemplarz książki, pachnący farbą, ale wiem, że na wszystko przychodzi odpowiedni moment, odpowiedni czas, trzeba być cierpliwym, aby później mieć radość
j
10 września 2016 - 13:29
Fajnie, że masz taki napęd! Podziwiam. A reszta-po lekturze. Takie lody też lubię. Pozdrawiam,
10 września 2016 - 14:22
Andrzej Lewandowski
oczywiście, pierwszy egzemplarz dla ciebie!
j
10 września 2016 - 14:34
Jadziu, czekam z niecierpliwością na całość!!! – dla mnie najlepiej jest, gdy książka ma ok. 300 stron, czyli ani za mało ani za dużo, chociaż uważam, że powinna być wydana w formie, w jakiej autor zamyślał… 🙂
Piękne zdjęcia, przyjemnie się słucha fragmentów Twojej książki (może w formie audiobooka też mogłabyś wydać? 🙂 ), a debiuty są trudne chyba w każdym wieku, chociaż im większy bagaż doświadczeń, tym może nam być faktycznie ciut bardziej pod górkę 😉
10 września 2016 - 20:40
madzialeno,
bardziej pod górkę bo bagaż niesiemy większy a i oceniamy po trosze nasze życie, ciekawe, pełne doświadczeń, i wydarzeń ciekawych i trudnych, ktoś kiedyś powiedział abyście żyli w ciekawych czasach, ja mogę napisać, żyłam w trudnych i ciekawych czasach, przetrwałam i to jest najważniejsze, po drodze zmierzyłam się z wieloma sprawami ale jak się okazało dały mi one większą siłę do wytrwania
j
11 września 2016 - 9:30
Nie mam watpliwosci, ze ksiazka odniesie sukces. Taka lekture nie tylko czyta sie swietnie, ona jest bardzo potrzebna! Kto lepiej niz Ty moglby opisac to wszystko? A ze debiut trudny… wiadomo! Przejsc przez wszystkie wspomnienia, odtworzyc emocje, sytuacje, wrocic do siebie sprzed lat – to na pewno dla nikogo nie jest latwe. Cale szczescie, Dziewczyno, ze to zrobilas! Twoje doswiadczenie jest ogromne i niepowtarzalne, a takim trzeba sie dzielic. To najzdrowsze ziarno, ktore teraz bedzie w innych owocowac optymizmem, kreatywnoscia, desperacja, bo tylko z takim nastawieniem mozna sprostac przeznaczeniu i budowac wokol mocny, zdrowy i madry swiat.
11 września 2016 - 20:19
Anna B
pięknie napisany komentarz z sercem i wielka mądrością życiową. Towarzyszyliście nam ze Zbyszkiem we wszystkich naszych wielkich zamierzeniach, imprezach wydarzeniach, były to inne czasy nie takie piękne i łatwe jak dzisiaj. Wymagały pomysłu zaangażowania i desperacji, cieszę się bardzo, ze mogłam o tamtych czasach napisać, pozdrawiam
j