Moda przemija, styl pozostaje – Coco Chanel
„…Jakaż dziwna moc kryje się w odzieży.
Isaac Bashevis Singer
Listopad, rok 1963
Był to szczególny moment, kiedy przechylił się lekko w jej stronę, jak to często robią kochankowie – jakby chciał coś do niej szepnąć. Odwróciła głowę, na której ciągle idealnie na miejscu spoczywał kapelusz, i instynktownie pochyliła się ku niemu, jakby oczekiwała na pocałunek.
Jego rysy złagodniały.
Dostrzegła to dopiero po chwili.
Właśnie wtedy coś szarego i ciemnego spadło na tył limuzyny. Odepchnęła go od siebie i podążyła za tym czymś. Ujęła to w dłonie jakby to było złamane skrzydło.
Na nagraniu widać, co następuje: agent wskoczył do lincolna z 1961 roku i pociągnął ją z powrotem na siedzenie. Nie widać trzydziestu sześciu długich czerwonych róż spadających na ziemię ani agenta, który popycha ją na męża, po czym przykrywa ich oboje własnym ciałem.
Bicie jednego serca tuż przy drugim. A potem cisza.
– Och, nie – wyszeptała.
To wcale nie było skrzydło.
W chaosie towarzyszącym tej chwili agent skupił się na jej kostiumie. Wiedział, że miażdży ją swoim ciężarem. Nie mógł nic na to poradzić. Miał świadomość, że jej twarz wciśnięta jest w twarz męża. Nie był w stanie o tym myśleć. Mógł się jednak skupić na różu pod swoim ciałem.
Zachowywała się bardzo cicho. Spodziewał się, że będzie krzyczeć, ale tego nie robiła.
„Piękny kostium” – napisze później agent w swoich wspomnieniach.
Większość osób sięgających pamięcią do tamtego dnia w Dallas myśli o ziarnistym czarno-białym nagraniu na taśmie filmowej. Ci, którzy tam byli, pamiętają kostium.
*
Tego ranka cała sala balowa czekała na jej przybycie. Prezydent żartował na temat tego, że się spóźnia, ale o spóźnieniu z jej strony nie było mowy. Pracownik biura odpowiedzialny za układanie programu wiedział, że wejście Żony ma zostać zapamiętane. Orkiestra grała The Eyes of Texas Are Upon You.
Kiedy wreszcie wkroczyła do sali balowej, wszystkie oczy spojrzały w jej kierunku, by zobaczyć, jak zajmuje miejsce na scenie. Aplauz był ogłuszający. Nawet jej mąż ze śmiechem wstał z miejsca.
– Nikogo nie interesuje, co włożymy na siebie Lyndon i ja.
Ten kostium był jego ulubionym. Często go nosiła.
– Wyglądasz w nim olśniewająco – mawiał. Poprosił ją, żeby tego dnia go włożyła.
Była „urocza w różowym kostiumie”, jak powie później dziennikarzom jeden z pracowników biura prezydenta. Nawet Lyndon uśmiechnął się na jej widok.
*
Kiedy było już po wszystkim, na podziemnym parkingu w szpitalu Lady Bird po raz ostatni spojrzała przez ramię na prezydenta. Jego limuzyna stała bokiem, jakby porzucona. Drzwi były otwarte na oścież. Agenci desperacko próbowali przenieść go do środka: niektórzy kręcili się wokół granatowego lincolna, przemawiając błagalnie do Żony, która leżała na jego ciele i odmawiała ruszenia się stamtąd nawet na krok. Niektórzy stali z wyciągniętą bronią plecami do tej sceny.
Nie było żadnych lekarzy ani pielęgniarek – byli tam po prostu niepotrzebni.
Pośród tego wszystkiego Lady Bird zapamiętała „różowe zawiniątko, zupełnie jak stos kwiatów leżący na tylnym siedzeniu”. Była to ta nieskazitelna kobieta, w tym pięknym kostiumie, która przykrywała ciało męża.
*
Na pokładzie Air Force One dziewięćdziesiąt minut po tym, jak się to wszystko zaczęło, stał LBJ z ręką na Biblii. Obok niego wdowa, nadal w różowym kostiumie. Fotograf ustawił ją tak, że wyraźnie widać było tylko plamkę na rękawie. Lady Bird usiłowała ją namówić, żeby się przebrała. Pokojówka już przygotowała białą suknię.
– Dziękuję – powiedziała Żona. Zgodziła się tylko umyć twarz, czego później żałowała. – Niech zobaczą, co zrobili.
Zdjęcia były czarno-białe, nic nie było widać.
O piątej rano dwudziestego trzeciego listopada, dwadzieścia godzin po tym, jak spotkała się z mężem w sali balowej – i po tym, jak później jego ciało przewieziono na sekcję zwłok do szpitala w Bethesdzie – Żona po raz ostatni wróciła do ich prywatnych apartamentów. Dwadzieścia godzin. Osiemnaście tysięcy kilometrów. Z żony we wdowę.
W końcu zdjęła kostium.
Kiedy brała kąpiel, ktoś go zabrał. Niektórzy twierdzą, że pokojówka włożyła go do papierowej torby, którą być może ukryto w Sali Map. Inni mówią, że przekazano go Secret Service. W tamtej chwili kostium nie był ważny.
*
Przypadkowe szczątki przetrwały chaos tamtego dnia: napisany na maszynie plan dnia, poplamiony program śniadania, niekompletne listy osób zaproszonych na wydarzenie i fotografie kawalkady samochodów przed hotelem Texas. Różowy kostium jednak zaginął.
Archiwum Narodowe w Waszyngtonie przechowuje Konstytucję, Kartę Praw, a także to, co pozostało po tamtym dniu w Dallas. Znajduje się tam biały, sznurowany gorset ortopedyczny – bóle kręgosłupa u prezydenta stały się tak silne, że bez niego nie mógłby siedzieć w samochodzie. Są także jego zadraśnięty kulą krawat i rozcięta przez sanitariuszy koszula. W grocie, która leży w miejscu objętym tajemnicą, gdzieś na terenie stanu Kansas, archiwum przechowuje także całą zawartość sali numer 1 szpitala w Parkland, gdzie o godzinie trzynastej czasu centralnego uznano go za zmarłego.
Mają także różowy kostium.
Nie został wyprany.
Wydaje się, że nikt w archiwum nie wie dokładnie, jak się u nich znalazł. Obecnie leży w klimatyzowanym pomieszczeniu w obszarze 6W3, choć nikt nie może sobie przypomnieć, kiedy do nich trafił. Być może przysłano go pocztą, choć na paczce nie było stempla pocztowego ani adresu zwrotnego. Owinięto go w zwykły szary papier. Paczkę zaadresowano, używając jednocyfrowego kodu pocztowego, chociaż 1 lipca 1963 roku Stany Zjednoczone przyjęły system kodów pięciocyfrowych. W środku znajdowały się kostium, bluzka, torebka, buty, nawet pończochy, wszystko zwinięte razem, a do tego anonimowy liścik napisany na papeterii z nagłówkiem jej matki. „Noszony 22 listopada 1963”. To wszystko, co na nim widniało.
To, jak kostium znalazł się u jej matki, pozostaje przedmiotem spekulacji, ale na taśmie przechowywanej w bibliotece prezydenckiej kobieta wyjawia, że trzymała go na strychu w swoim domu w Georgetown. Kiedy udzielała tego wywiadu, cierpiała na chorobę Alzheimera. Nie mówi, skąd wzięła kostium, dlaczego go tam przechowywała ani jak długo. Powiedziała jednak, że wydała służącej ścisłe instrukcje, aby go nie oddawała do czyszczenia. Był „ostatnim ogniwem”. Dlatego umieściła go na strychu, razem ze słynną suknią ślubną swojej córki.
Wciąż nie wiadomo, kto i dlaczego wysłał go do Archiwum Narodowego zamiast do biblioteki prezydenckiej. Kiedy wreszcie go znaleziono, kostium nie leżał już w papierowej torbie, tylko w oryginalnym pudełku z pracowni krawieckiej Chez Ninon.
W 1963 roku Pierwsza Dama towarzyszyła prezydentowi Johnowi F. Kennedy’emu w podróży do Dallas w Teksasie, ubrana w jego ulubiony różowy kostium à la Chanel. Wiele ubrań z jej garderoby, w tym i różowy kostium, pochodziło z nowojorskiego butiku Chez Ninon, gdzie młoda krawcowa, irlandzka imigrantka o imieniu Kate, pracowała za kulisami, drobiazgowo wykańczając niezapomniane kreacje Prezydentowej.
Choć nigdy nie miały okazji osobiście się spotkać, Kate znała na pamięć każdą haftkę i pliskę w nieskazitelnym wizerunku Pierwszej Damy. Kiedy różowy kostium, który wyszedł spod ręki Kate, zdobywa sławę w straszliwych okolicznościach, kruchy świat młodej krawcowej – rozdarty pomiędzy przepychem i artyzmem butiku i tradycyjnymi wartościami imigranckiego środowiska – zaczyna się pruć.
TAJEMNICE RÓŻOWEGO KOSTIUMU
Oryginał różowego kostiumu stworzyła Coco Chanel w 1961 roku.
Kostium Jackie nie pochodził jednak z pracowni Chanel. Był luksusową „reprodukcją” wykonaną przez nowojorski salon mody Chez Ninon. Jackie miała bowiem demonstrować patriotyzm poprzez noszenie wyłącznie ubrań uszytych w Stanach.
Choć Chanel nie uszyła kostiumu, jej dom mody dostarczył wzór, materiał, guziki i nici. W Chez Ninon jedynie złożono ubranie w całość w procesie zwanym „szew po szwie”. Żakiet uszyty przez Chez Ninon (1963) kosztował podobno 800–1000 dolarów. Jackie miała go na sobie przynajmniej sześć razy przed zamachem w Dallas.
Według słów biografa Williama Manchestera, Jackie zwierzyła mu się, że włożyła go na specjalne życzenie męża, który miał powiedzieć: Będą tam te wszystkie bogate republikanki w futrach i diamentowych bransoletach. Musisz wyglądać lepiej niż one. Załóż coś prostego – pokaż tym Teksankom, na czym polega prawdziwa elegancja.
Po zabójstwie Prezydenta Jackie odmówiła zdjęcia zakrwawionego kostiumu. Powiedziała do Lady Bird Johnson: Och, nie… Chcę, żeby zobaczyli, co zrobili Jackowi.
Jackie nie chciała zdjąć z siebie kostiumu aż do powrotu do Białego Domu następnego dnia rano…”
Ten Słynny Kostium autor Nicole Mary Kelby Wydawnictwo Między Słowami, Kraków 2015
CDN.
30 lipca 2015 - 17:29
Bardzo dobrze napisane. Byłby znakomity kryminał, gdyby nie wydarzyło się naprawdę.
Nie wiemy co Jackie naprawdę czuła do swojego męża. Wiadomo, że był łajdusem, zdradzał ją na prawo i lewo, a ona o tym wiedziała. Wiadomo też, że jej małżeństwo z Onassisem było już czystym wyrachowaniem. Ale została ikoną, nie tylko mody i niech tak będzie.
30 lipca 2015 - 19:10
Helen
książka podobała mi się, jutro powieszę moja recenzję, dzisiaj dałam szanse poczytania, gdyż książka warta jest kilku godzin szybkiej lektury. Autorka zszywa losy Jackie i Kate, krawcowej o złotych palcach, która istniała naprawdę i pracowała dla Jackie wiele lat jako niewidzialna osoba. Zresztą jej historia jest równie fascynująca jak losy Pierwszej Damy
j