Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Polski Związek Badmintona’

Urodzony 3.04.1935 r w Chołowiczach, na wsi w powiecie  mińskim, położonej  nad rzeką Dźwinossą, dopływem Wilii, pomiędzy miejscowościami Borysowem i Mołodecznem.

W dniu 1 września 1939 r. Niemcy zaatakowały Polskę od zachodu, zaś   17.09.1939 r.od wschodu Sowieci. Na wschodnie tereny Rzeczypospolitej Polskiej wkroczyła Armia Czerwona realizując ustalenia zawarte w tajnym protokole paktu Ribbentrop-Mołotow, łamiąc polsko-sowiecki pakt o nieagresji.

Skutkiem działań sowieckich była masowa wywózka ludzi z tamtych terenów najczęściej na Syberię, Kazachstan.

Tadeusz Lachman ojciec Ryszarda został aresztowany (pracował w policji) i wywieziony do Murmańska,. Matka Michalina wraz z synem ciotką i swoją matką zostały wywiezione transportem do Kazachstanu. Tam były przez całą wojnę, do Polski powróciły jednym z pierwszych transportów repatriacyjnych.  Trudniej było z ojcem, -uciekł z Murmańska i zgłosił się do armii Gen. Andersa,  z którą przeszedł cały szlak bojowy.  Zdemobilizowany w Londynie, po wojnie natychmiast powrócił do Polski do rodziny mieszkającej w Miechowie.

Szkołę podstawową i liceum Ryszard ukończył w Miechowie. Uwielbiał matematykę i fizykę, rozwiązywanie wszelkich zadań było jego pasją. Z łatwością dostał się na Politechnikę Krakowską – Wydział Samochodów i Ciągników. Po studiach dostał nakaz pracy w Zakładach Mechanicznych „Ursus” koło Warszawy. Tam też zamieszkał. Był niespokojnym duchem, w ramach relaksu zgłosił się do pracy społecznej do sekcji badmintona  TKKF  w ZM Ursus w Ursusie, która bardzo prężnie działała. Największe sukcesy odnosili w niej małżonkowie Zdzisława i Kazimierz Prędcy oraz ich syn Jacek.

Ryszarda poznałam podczas pierwszego Krajowego Zjazdu Delegatów Polskiego Związku Badmintona, który odbył się w dniu 7.11.1977 r.  Rysiek został członkiem Komisji Propagandy, której przewodniczył Stefan Rzeszot.

W 1981 r. kolejny zarząd powołał Go na funkcje wiceprezesa do spraw sportowych, zaś 1985 wybrany do zarządu PZBad na funkcję wiceprezesa ds. propagandy, którą piastował przez wiele lat.

Z Zakładów Mechanicznych Ursus przeszedł do pracy w Mazowieckim Ośrodku Badawczym z siedzibą w Kłodzienku, a stamtąd do Wydawnictwa Naukowo Technicznego.

W Państwowych Wydawnictwach Naukowych pracował jako kierownik działu technicznego. Pracując w Wydawnictwie Sport i Turystyka na stanowisku kierownika działu wydał książkę Badminton, której autorami są Ryszard Lachman-Andrzej Szalewicz. Jako wice prezes do spraw propagandy wiedział, jak ważna jest praca wydawnicza, szkoleniowa i współpraca z dziennikarzami. Ryszard Lachman przekonał COS SPORTFILM do realizacji trzech filmów szkoleniowych Badminton – trening specjalistyczny (w dwóch częściach), i Badminton-sędziowanie. Był również współautorem książki Z rakietą w ręku – autorzy Andrzej Person, Ryszard Lachman, Jerzy Zieliński.

Cały czas spotykał się z dziennikarzami, Zdzisławem Zakrzewskim z Krzysztofem Wyrzykowskim, obaj TVP, z Januszem Kalinowskim (Kurier Polski), z którym zorganizowali kilkanaście edycji mistrzostw Polski dziennikarzy w badmintonie. Kolejna kadencja zarządu rozpoczęła się w 1988 r, a Ryszard w dalszym ciągu przewodniczył komisji propagandy.  

Ryszard pokochał badminton nie tylko jako działacz. Był zawodnikiem grającym w różnych turniejach: w 1973 r w Świeradowie zdobył złoty medal i I miejsce w kategorii 41-45 lat, wysokie miejsca zajmował grając w turniejach amatorów (1979-1989) pod patronatem gazet takich jak Kurier Polski czy Życie Warszawy.

W IMP Weteranów odbywających się w  1998 r. i 1999 r. w Słupsku Ryszard grał w kategorii od 60 lat zajmując pierwsze miejsca.

W 2001 r grał w  IMP Weteranów wygrywając swoja grupę wiekową.

Po raz ostatni widziałam Ryszard na kortach w hali sportowej w Zielonce w roku 2017. Dokładnie pamiętam Indywidualne Mistrzostwa Polski seniorów weteranów) i dwóch wielce szanownych starszych panów grających debla Jerzego Grzybowskiego i Ryszarda Lachmana. Już wtedy bardzo chorował. Pomimo tego  przyjechał taksówką na swój finałowy mecz dokładnie na wyznaczona godzinę. Byli w stałym kontakcie telefonicznym Ryszard i jego partner deblowy Jerzy. Zagrali świetny mecz, Ryszard ubrał się, zamówił taksówkę i pojechał z powrotem do domu. To był jego ostatni pojedynek badmintonowy.

Jego zdrowie ciągle się pogarszało, lecz mimo to często rozmawialiśmy telefonicznie. W listopadzie 2019r. zaprosiliśmy na otwarcie wystawy Z badmintonem przez wieki. Był bardzo szczęśliwy, że mógł być obecny w gronie działaczy rodziny badmintonowej . Jak zwykle z fasonem zajechał pod Centrum Olimpijskie w Warszawie zamówioną taksówką.

Prowadząc spotkanie zarówno Andrzej Szalewicz jak i ja wspominaliśmy lata pracy jakie wspólnie z koleżankami i kolegami spędziliśmy w badmintonie.

Pierwsza zaczęłam swoje wspomnienia od przedstawienia człowieka, który uczył mnie tajników badmintona, od Pana Ryszarda Lachmana. Tak od Pana Ryszarda zawsze uśmiechniętego, życzliwego, Człowieka pomocnego wszystkim, Gentlmena w każdym calu, inaczej nie mogłam.

Panie i Panowie przedstawiam Wam Mojego tutora Pana Ryszarda Lachmana i popłynęła jedna z pierwszych opowieści tego wieczoru.

Ryszard Lachman Centrum Olimpijskie 24 listopada 2019 r.

Gośćmi naszego spotkania był były Prezydent Europejskiej Unii Badmintona Badminton Europe pan Torsten Berg i jego żona Vera oraz aktualny wice prezydent Europejskiej Unii Badminton BEC i jednocześnie wice prezydent Światowej Federacji Badmintona Joao Matos.

Za swoja prace na rzecz badmintona był odznaczony Meritorious Service Award International Badminton Federation 1997 (BWF), medalem Polskiego Związku Badmintona 1991, złotą odznaką Polskiego Związku Badmintona 1995.

Ryszard zmarł w dniu 29.10.2020 r.

Rysiu, nie ma Ciebie wśród nas, odszedłeś, ale Twoja dobroć i życzliwość pozostała z nami.

Ceremonia pogrzebowa odbędzie się w Warszawie  w dniu 6.11.2020r. o godz.11.00 -Dom Pogrzebowy na Cmentarzu Wojskowym na Powązkach 

Spoczywaj w pokoju R.I.P

Warszawa lat siedemdziesiątych nie miała wielu dobrych restauracji. Ot było kilka orbisowskich dla zagranicznych gości. W pozostałych restauracjach królowała miernota jadłospisowa. Bigos był ubogi w mięso, kucharzom nie chciało się robić prawdziwych dobrych pierogów, czy też wspaniałych placków ziemniaczanych, które podawane ze śledziem, śmietaną a nawet z kawiorem mogły stanowić danie nie lada. W latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych królowały kurczaki, których smak przypominał dorsza.

Mieczysław Jachacy

Pamiętam doskonale lata siedemdziesiąte, gdyż, jako sekretarz generalny w sławnym ( z powodu doskonałych wyników sportowych, wielu medali zdobywanych na mistrzostwach świata i igrzyskach olimpijskich) w Polskim Związku Szermierczym miałam obowiązek organizacji wielkich zawodów „O Szablę Wołodyjowskiego”, po której na zakończenie trzeba było zorganizować bankiet. Jak jest dzisiaj nie będę opisywała, ponieważ wszechobecny Internet, Google i inne wyszukiwarki dokonują cudów, aby zadowolić najwybredniejszych klientów, wówczas trzeba było jechać tramwajem lub autobusem od knajpy do knajpy lub też drogą marketingu szeptanego słuchać podpowiedzi, gdzie można dobrze zjeść. W Warszawie były niezmiennie restauracje w Hotelu Europejskim, Bristolu, a także w Hotelu Grand. Jak widać dużego wyboru nie było. Na warszawskiej starówce królowała restauracja „Kamienne schodki”, w której serwowano znakomita kaczkę z jabłkami. Niestety wielkość restauracji stwarzała problem, gdy trzeba było serwować kolację dla ponad dwustu osób. Co roku musiałam rozwiązywać problem, gdzie zamówić nocleg, jedzenie i na zakończenie uroczystą kolację? Uczestników turnieju o „Szablę Wołodyjowskiego” było wielu i należało ich przyjąć zgodnie ze standardami światowymi!  Tylko świat w międzyczasie odjechał od nas, a my nawet z najlepszymi warszawskimi hotelami nie nadążaliśmy.

Zazwyczaj kończyło się na Hotelu Europejskim, który miał duże sale recepcyjne, a i kuchnia też była niezła.Pozostałe lokale reprezentowane pod szyldem WZG ( Warszawskie Zakłady Gastronomiczne, to była druga kategoria na mapie Warszawy. Trochę później pojawiły się restauracje Adria, Trojka w Pałacu Kultury i Nauki czy też Kamieniołomy w Hotelu Europejskim, a także restauracja Kameralna na ul. Foksal, Bazyliszek na Starym Mieście, i Kuźnia w Wilanowie. Jednak ich wielkość nie była dostosowana do ilości przyjeżdżających szermierzy szablistów na sławny turniej Wołodyjowskiego.

Mijały kolejne lata, na mapie Warszawy pojawiła się restauracja Pod skrzydłami, o której zaczęto mówić.  Mówiło się o Szefie o Panu Jachacym, który otrzymał ją w ajencję. Właśnie o Mieczysławie Jachacym będzie to opowieść, o jego pasji, o realizowaniu marzeń, o zmianach w warszawskich restauracjach, które dokonywały się dzięki jego pomysłom i ciężkiej pracy!

Andrzej Szalewicz, Mieczysław Nowicki, Irena Szewińska, Mieczysław Jachacy
Warszawa lotnisko Okecie 1968r. Ekipa polskich szermierzy przed odlotem na olimpiade do Meksyku .Fot.Jan Rozmarynowski/Forum

Młody niespełna trzydziestoletni kucharz z wykształcenia i umiłowania postanowił w roku 1970 wyjechać w świat, aby podszkolić swoje umiejętności w Paryżu i po roku wrócić do Warszawy, jako mistrz kucharski serwujący wszelkie nowinki światowe i oferujący to, co w polskiej kuchni jest najsmaczniejsze. W ten sposób, zresztą dzięki koledze ze szkoły gastronomicznej Zbigniewowi Galasowi otrzymał propozycję przejęcia w ajencję restauracji „Pod skrzydłami”. Nie trzeba było długo czekać. O skrzydłach zaczęło być głośno.  Tancerki w strojach topless tańczące pod świetlist kulą, wiatrak Mulin Rouge (tak, tak) a dla smakoszy prawdziwe specjały kuchni francuskiej. Restauracja serwowała dania świeże na najwyższym poziomie z najlepszych produktów.  Pamiętam moje pierwsze wyjście do tej restauracji. Zamówiłam płonący szaszłyk na drewniaku tak się to chyba nazywało. O rety takiego szaszłyka nie jadłam nigdy w moim trzydziestoletnim życiu! Rarytas.

Nie znałam Pana Jachacego, słyszałam tylko, że knajpa jest prowadzona rodzinnie przez niego i jego żonę Halinkę, bardzo piękną kobietę.

W latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku sekretarze generalni polskich związków sportowych spotykali się systematycznie raz w miesiącu na naradach w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Turystyki ( później przemianowanym na Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu).Nie ukrywam, że narady były dla nas młodych sekretarzy platformą wymiany najnowszych informacji dotyczących hoteli, restauracji a także możliwości zorganizowania konferencji, przyjęć czy skorzystania z wynajmu autokarów lub transportu do przewożenia niezbędnego sprzętu sportowego. Była to swoista giełda informacji, wymiana doświadczeń i zdobywanie wiadomości i nowych kontaktów. W ten sposób dowiedziałam się, kto zacz jest „ten” Jachacy. No tak człowiek sportu, były kolarz, zakochany w kolarstwie, wspomagający najlepszych z najlepszych, fundujący nagrody na Wyścigu Pokoju, a później wspierający Tour de Pologne organizowany przez byłego wspaniałego kolarza Czesława Langa. Zresztą jak się okazało restauracja „Pod skrzydłami” stanowiła bazę dla najlepszych kolarzy ( Ryszarda Szurkowskiego, Stanisława Szozdy, Janusza Kierzkowskiego, którzy byli u Mietka Jachacego przyjmowani po królewsku. Szczęściarze!

W ten sposób dowiedziałam się o przejęciu przez Mietka Jachacego restauracji Honoratka a także i w końcu Bazyliszka, mojej ukochanej przez wiele lat restauracji, która otworzyła podwoje dla nowo powstałego Polskiego Związku Badmintona. Właśnie w Bazyliszku organizowaliśmy najpiękniejsze kolacje pożegnalne (bankiety! Wtedy nie można było używać tej nazwy a kolacja była skromnie nazywana pożegnalną! 

Nie ma w Warszawie drugiego tak pięknego miejsca jak Bazyliszek. Zróżnicowane pod względem wyglądu sale, pięknie ubrane kelnerki dopasowane stroje do wystroju sal, wspaniała kuchnia na najwyższym poziomie. O wszystko zadbał Mieczysław Jachacy człowiek, który jak sam o sobie mówi: „…urodził się w kuchni a wychował w knajpie”. Bazyliszka prowadzono rodzinnie, Mieczysław, Halinka i syn Tomasz.

Badminton miał wiele szczęścia, gdyż od pierwszego wejrzenia zakochałam się w tej właśnie restauracji. Za żadne skarby świata nie zamieniłabym jej na inną choćby i najnowocześniejszą. Ta miała jedyne miejsce w moim sercu. Czy wyobrażacie sobie listopad w Warszawie, gdy nasi goście dotarli do Bazyliszka na Rynek Starego Miasta w strugach deszczu, a opuszczali restaurację późno w nocy, gdy padał już śnieg!?  Doskonałe jedzenie, nastrój, atmosfera udzielały się nie tylko moim gościom z całego świata, wiedziałam, że Polski Związek Badmintona znowu dokonał niemożliwego a prezes Andrzej Szalewicz będzie na ustach wszystkich, jako niezrównany organizator a nawet czarodziej. Czy Mieczysław Jachacy o tym wiedział. Chyba tak, ponieważ przez wiele lat Bazyliszek była „naszą” restauracją, a w 2004 r kolejna konferencja prasowa odbyła się właśnie tam. Było to moje pożegnanie z Polskim Zwiazkiem Badmintona, gdyż w styczniu 2005 r nie startowałam w wyborach prezesa na następną kadencję. Pamiętam wszystkich dziennikarzy, którzy przyjęli moje zaproszenie. Wtedy od czternastu lat byłam prezesem Polskiego Związku Badmintona, a w tej konferencji wzięło udział 47 dziennikarzy.  I nie była to konferencja w Barku na parterze, tylko w sali recepcyjnej na pierwszym piętrze. Tak jak wymarzyłam. Pożegnanie z łezką w oku.

Czule wspominam Café-barek na parterze, do którego w stanie wojennym zapraszaliśmy dziennikarzy na konferencje prasowe przed ważnymi zawodami, oferując im herbatę z wkładką. Nawet nie pamiętacie, wtedy alkohol można było dostać od godziny 13.00. Dlatego zaproszenia były wysyłane na konferencję prasową, podczas której serwowano ciasta, lody i herbatę z wkładką.

Bazyliszek miał wspaniałą reputację, w sezonie zatrudniali ponad 200 osób. Mały kombinat. Mieczysław Jachacy był w swoim żywiole, a my byliśmy dumni z naszego patrona. Któż nie był gościem tej wspaniałej restauracji? Artur Rubinstein, Omar Shariff, Michael Douglas, Helena Vondrackova, Irena Santor, Daniel Olbrychski, Demis Roussos, Helmut Kohl, Francois Mitterand, Aleksander Kwaśniewski z Żoną Jolantą, Irena Szewińska , Andrzej Szalewicz z żoną Jadwigą, Mieczysław Nowicki, Wielcy i sławni.

W ten sposób restauracje w stolicy zmieniały się pod wpływem wspaniałego, szalonego człowieka, który był mistrzem kucharskim, kochał sport i ludzi a jego pasją było gotowanie. Cała rodzina Jachacych  jest związana z gastronomią z najwyższej półki.

Polecam wszystkim, którzy chcieliby przypomnieć sobie jak to było w Warszawie kilkadziesiąt lat temu, w jaki sposób i dlaczego rozwinęła się warszawska gastronomia, kto miał na nią największy wpływ. Ja odpowiem jednym słowem. Mistrz Jachacy. Po Bazyliszku przyszła kolej na Honoratkę (od 1997) przy ul. Miodowej, która prowadziła córka Anetka, później na restaurację Varsowia ( prowadziła żona Helena) w Hotelu Warszawa przy pl. Powstańców Warszawy, zaś w 1998 r syn Tomasz objął kierownictwo restauracji Fisherman. 

Częstym gościem u Jachacych był Zygmunt Broniarek, który swój Jubileusz 50 lecia pracy dziennikarskiej obchodził w 1994 r. w restauracji Bazyliszek.

Mogłabym jeszcze więcej napisać o Mieczysławie Jachacym o Jego wspaniałej żonie Helenie o córce Anecie i Synu Tomaszu. Zamiast tego polecę Państwu książkę Mieczysława Jachacego „Pół wieku w knajpie z toastem na trzy”, którą otrzymał Andrzej Szalewicz wraz z piękną dedykacją. Oczywiście poznaliśmy Mistrza osobiście w latach dziewięćdziesiątych. Miło wspominamy nasze spotkania. Jesteśmy dumni, że mogliśmy poznać człowieka, który zmienił oblicze gastronomiczne nie tylko Warszawy, ale całej Polski!  Dzisiaj Jachacy to marka, z najwyższej półki! Rodzina kontynuuje tradycję, córka Aneta Jachacy otworzyła „Exclusive Restaurant Pod Gigantami” w Warszawie przy al. Ujazdowskich 24. Jedno z najbardziej wyjątkowych i magicznych miejsc w sercu Warszawy, o niezwykłej atmosferze, eleganckim wystroju, rewelacyjnej kuchni, uznane za niezwykłe miejsce na mapie warszawskiej gastronomii.

Dedykacja dla Andrzeja Szalewicza

A ja jestem szczególnie wdzięczna Mieczysławowi, gdyż szereg moich dań jest sporządzanych na podstawie przepisów kulinarnych Mistrza. Za wszystko, za lata znajomości, za otoczenie nas serdeczna opieką w czasach słusznie minionych, za przytulenie badmintona do serca- serdecznie dziękujemy!

Książkę wydała Oficyna Wydawniczo-Poligraficzna „ADAM” Warszawa 2019.

Statuetka Złotej Księgi Absolwentów Politechniki Warszawskiej

W dniu 15 listopada 2017 r odbyła się Wielka Gala Stowarzyszenia Absolwentów Politechniki Warszawskiej podczas której wpisano do Złotej Księgi  czterech zasłużonych absolwentów:

Andrzeja Jagusiewicza -absolwenta Wydziału Inżynierii Sanitarnej i Wodnej PW z roku 1964 oraz Szkoły Głównej Planowania i Statystyki w 1971, który uzyskał w 1976 r. doktorat w dziedzinie nauk technicznych na Politechnice Wrocławskiej z zakresu prognoz zanieczyszczenia powietrza, wielce zasłużonego pracownika Europejskiej Komisji Gospodarczej ONZ w Genewie (1982-1986 i 1988-2001), pracownika Kancelarii Sejmu RP w randze Dyrektora Protokołu Dyplomatycznego (2001-2003), a w latach 2008-2014 Głównego Inspektora Ochrony Środowiska w Polsce. Oczywiście wymieniłam najważniejsze funkcje jakie Andrzej Jagusiewicz pełnił w od czasu ukończenia PW. Obecnie jest Dyrektorem ds. Eko-bezpieczeństwa w Międzynarodowym Centrum Bezpieczeństwa Chemicznego.

mgr. inż Andrzej Szalewicz

Andrzej Witold SZALEWICZ – magister inżynier, działacz sportowy, kolekcjoner i genealog.
Absolwent Wydziału Łączności Politechniki Warszawskiej, który w 1965 r. ukończył studia magisterskie z zakresu elektroniki a także Studium Podyplomowe  PW w zakresie ekonomiki, organizacji produkcji i ergonomii w 1972 r.
Pracę zawodową rozpoczął w Zakładzie Materiałów Magnetycznych „Polfer” w Warszawie bezpośrednio po skończeniu studiów magisterskich. Pracę dyplomową nt. „Opracowanie izolatora ferrytowego z efektem przemieszczania pola w.cz. na pasmo 7,5 cm”, napisał pod kierunkiem prof. Adama Smolińskiego. Na podstawie tej pracy wykonany był podzespół izolatora mikrofalowego, który wykorzystywano później przy produkcji radarowych mierników prędkości ruchu obiektów. Początkowo pracował w laboratorium Wydzielonego Biura Rozwojowego, a następnie został kierownikiem Wydziału Ferrytów Kubkowych, a po roku równocześnie zastępcą szefa produkcji.
W 1974 roku został powołany na stanowisko dyrektora naczelnego Zakładu Aparatury Elektronicznej ZZUJ „Polon”. Zakład miał do wykonania złożone zadanie: wdrożenie do produkcji modułów standardu CAMAC -Blokowego systemu oprzyrządowania elektronicznego do pomiarów automatycznych i sterowania układami. Standard opracowano w CERN w Genewie. Prototypy bloków funkcjonalnych wykonywano w IBJ w Świerku, w Instytucie Fizyki w Krakowie, a także na Politechnice Warszawskiej.

nominowani do nagrody Złotej Księgi Absolwentów PW

Podzespoły sprowadzano głównie zza granicy, co było znacznym utrudnieniem. W końcu lat osiemdziesiątych Zakład produkował już ponad 90 bloków funkcjonalnych, co było dużym osiągnięciem i za co na Międzynarodowych Targach Poznańskich przyznano symboliczny klucz Juniora Eksportu. System CAMAC był wykorzystywany w wielu gałęziach gospodarki w nauce, przemyśle, a także w medycznej aparaturze jądrowej m. in. w spektrometrach widm energetycznych radioizotopów, a także w pierwszym tomografie rentgenowskim zainstalowanym w 1979 r. w Akademii Medycznej w Poznaniu. Największe wykorzystanie system CAMAC znalazł jednak we wspomaganiu sterowania i monitorowania pracy bloków energetycznych w Elektrowni Bełchatów (do 2001 r.)

wręczenie Statuetki

Po wprowadzeniu stanu wojennego ( zwolniony z ZAE POLON za brak określenia ideologii politycznej i obronę pracowników najlepszych konstruktorów firmy należących do Solidarności, których aresztowano a za którymi się ujął jako dyrektor naczelny) mgr inż. Andrzej Szalewicz pracował jako dyrektor techniczno-handlowy firm polonijno-zagranicznych „Pulson” i „Unimed Electronics”, gdzie produkowane były urządzenia elektroniczne na eksport, m.in. moduły CAMAC, następnie podjął własną działalność gospodarczą.
W roku 1999 został pełnomocnikiem ds. normalizacji SEP. W ciągu siedmioletniej działalności przyczynił się do wydania 16 norm SEP, pozyskania firm sponsorujących tworzenie nowych norm, podpisania porozumienia między PKN i SEP. A. Szalewicz reprezentował Stowarzyszenie w Radzie Normalizacyjnej PKN, pełniąc funkcję wiceprzewodniczącego i czynnie uczestnicząc w procesie dostosowania polskich norm do wymogów Unii Europejskiej.

W 2002 roku powierzono mu stanowisko pełnomocnika PKOl ds. inwestycji Centrum Olimpijskiego, w tym czasie nadzorował proces projektowania i budowy. Obecnie jest szefem obiektu do spraw technicznych.
Już podczas studiów rozpoczął działalność społeczną na rzecz sportu i turystyki.  Jest współzałożycielem Polskiego Związku Badmintona. Przez 14 lat był pierwszym prezesem (obecnie Prezes Honorowy), w latach 1985-1987 pełnił funkcję wiceprezydenta Europejskiej Unii Badmintona EBU. Dwukrotnie był Prezesem Unii Polskich Związków Sportowych, następnie wybrano go na Prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego, funkcję tę sprawował w latach 1991-1997. Kierował polską ekipą olimpijską  na Igrzyskach Olimpijskich w Albertville’92, Barcelonie’92, Lillehamer’94 i Atlancie’96. Był inicjatorem powołania Polskiej Fundacji Olimpijskiej- agencji marketingowej dla potrzeb Polskiego Komitetu Olimpijskiego Był również Prezesem Fundacji Rozwoju Anina oraz Fundacji Badmintona, członek założyciel Fundacji Politechniki Warszawskiej ( pracuje w Komisji Rewizyjnej).

Od wielu lat pełni funkcję Przewodniczącego Klubu Kolekcjonerów Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Organizował i był Przewodniczącym Komitetu Organizacyjnego XIV i XXV Światowych Targów Kolekcjonerów Olimpijskich pod auspicjami Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego; Jest członkiem Warszawskiego Towarzystwa Genealogicznego i Polskiego Towarzystwa Heraldycznego. Jest prekursorem zastosowania badań genetycznych w poszukiwaniach genealogicznych.
Autor siedmiu książek, wielu artykułów w periodykach, czasopismach i pracach zbiorowych. Za pracę zawodową i społeczną został odznaczony: Krzyżem Komandorskim OOP, Krzyżem Oficerskim OOP, Krzyżem Kawalerskim OOP, Złotym Krzyżem Zasługi, Distinguished Service Award International Badminton Federation, Złotym Medalem Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz Polskiego Związku Badmintona, Medalem 100-lecia Odrodzenia Politechniki Warszawskiej. Jest wyróżniony  tytułem Honorowego Obywatela miasta Głubczyce.

Kolejnym wyróżnionym był magister inżynier Andrzej Kozłowski absolwent Wydziału Samochodów i Maszyn Roboczych PW z roku 1976.

Założyciel Firmy Bauma Sp. z o.o produkującej  nieznaną wówczas betonową kostkę brukową. W 1997 r po przekształceniu Firmy w spółkę akcyjną wprowadza firmę na giełdę. Firma rozpoczyna również produkcję deskowań stropowych. Firma ma swoje dwie firmy córki w Rosji i na Ukrainie.

Pan Andrzej Kozłowski jest laureatem Lidera Polskiego Biznesu i wielu innych prestiżowych wyróżnień.

Doktor inżynier Piotr Szewczyk był kolejnym wyróżnionym absolwentem Wydziału Elektronicznego PW. Stypendysta Deutscher Akademischer Austauschdienst w Aachen. Doktoryzował się na Politechnice Warszawskiej w 1998 r.

Piotr Szewczyk jest założycielem i Prezesem Zarządu APS Energa SA. Firma została założona przez Profesora Politechniki Warszawskiej dr. hab. inż Antoniego Dmowskiego i jego trzech doktorantów. Zespół opracował nowatorska technologię zasilaczy dla technologii plazmowych, które zostały wyeksportowane do Holandii, Niemiec, USA, Korei południowej, Japonii, Chin oraz na Taiwan. Firma jest producentem systemów zasilania gwarantowanego m.in dla sektora energetycznego nafty i gazu, ciepłownictwa, przemysłu, telekomunikacji, trakcji, medycyny, i innych, w których zabezpiecza ciągłość pracy krytycznych procesów technologicznych, w szczególności procesy wrażliwe na jakość i ciągłość zasilania.

Przedstawiłam pokrótce osoby, dla których popołudnie 15 listopada było ukoronowaniem wieloletniej pracy zawodowej i społecznej, za co nominowani wpisani zostali do Złotej Księgi Absolwentów Politechniki Warszawskiej.

Wszystkim laureatom składam najserdeczniejsze gratulacje!

Po części oficjalnej nastąpiła część artystyczna, którą uświetnił Zespół Pieśni i Tańca Politechniki Warszawskiej przedstawiając lwowskie piosenki, a młodzi adepci zespołu wykonali poloneza oraz zatańczyli pięknego krakowiaka i tańce góralskie.

Na zakończenie zaproszono wszystkich na wspólny poczęstunek!

O czym poinformowała Was

Wasza Jadwiga

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.