Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Polish badminton history’

Beata

W latach 1983-1992  Beata pracowała, jako hostessa opiekująca się anglojęzycznymi gośćmi, (znajomość angielskiego w latach osiemdziesiątych była raczej limitowana i niewiele osób władało tym językiem), stąd konieczność współpracy przede wszystkim z osobami, które umiejętność tę posiadały. I tak Beata pracowała z nami przy organizacji Międzynarodowych Mistrzostw Polski w Badmintonie, które w owych latach były organizowane w Warszawie w Hali „Mery” przy ul. Bohaterów Września. Korzystaliśmy też z hotelu przy ul. Wery Kostrzewy (obecnie ul. Bitwy Warszawskiej).

Beata mająca organizację we krwi pomagała przy przyjazdach i odjazdach zawodników, spędzając długie godziny na lotnisku Okęcie w Warszawie. A samoloty, jak to samoloty, w listopadzie mgły nad Warszawą duże, więc przylatywały różnie. Polski Związek Badmintona nie dysponował wielkimi środkami na organizację, więc pomagali nam wszyscy nasi przyjaciele, a także nasze rodziny! I tak Beata zaangażowała swojego brata Grzegorza, ja moją matkę, ojca, brata Zbyszka, bratową Jolkę, przyjaciół, Krzyśka i jego żonę Hankę, Jurka z LOK-u (jego udział BYŁ bardzo ważny, gdyż LOK dysponował  wtedy samochodem marki „Nysa” z nagłośnieniem, a właśnie nagłośnienia na hali „ Mera” brakowało). Andrzej zatrudniał swoich kolegów alpinistów, gdyż trzeba było wymienić żarówki (zepsute na nowe LH 256, cokolwiek to znaczy), a sufit hali był jedenaście metrów nad podłogą, więc robotę tę mogli wykonać tylko ludzie z uprawnieniami do pracy na wysokości.

Pamiętam doskonale Zdzisława Zakrzewskiego, który wspólnie z kolegami z TVP Redakcji Sportowej robił transmisje na żywo, które trwały po 5 lub 6 godzin- transmitowali całe finały zawodów, pobierając wielkie ilości energii elektrycznej. Hala Mera dla potrzeb telewizji wymagała oświetlenia około 2500 luksów. Transmisja trwała długo, przyłącze elektryczne (trafo) znajdowało się przed halą i nie zawsze wytrzymywało tak duży pobór energii elektrycznej. Z tego powodu pewien finał gry pojedynczej mężczyzn odbył się w Danii w Kopenhadze (1983), ponieważ obydwaj zawodnicy byli Duńczykami, a my nie mieliśmy szans na zreperowanie zepsutego trafo, a po ciemku raczej trudno grać, nie mówiąc o transmisji telewizyjnej.

I tak to trwało, a na swoim stanowisku była zawsze Beata, piękny rudzielec o zielonych oczach, z równie ujmującym uśmiechem i dołkiem w lewym policzku, wszyscy zawodnicy kochali ją za to, że przepięknie się rumieniła, gdy ktoś przychodził i prawił jej komplementy i dziękował za okazaną pomoc. Beata nosiła zawsze czerwony płaszcz, w którym wyglądała jak kolorowy ptak. Była widoczna, a to ważne dla zawodników i trenerów przy tak dużej imprezie. W owych latach przyjeżdżały do nas, bowiem ekipy z ponad 20-30 państw, w tym Azjaci reprezentujący Chiny, Koreę Południową, Indonezję, Malezję, i państwa europejskie w tym Anglię, Niemcy, Szwajcarię, Francja, Szwecję, Norwegię, Finlandię, ZSRR, Bułgarię, Ukrainę, Białoruś, Węgry, Czechosłowację, Szkocję, Irlandię, Danie, Holandie, Izrael, Austrie. Wszystko zależało od daty rozgrywania zawodów. Najwięcej państw startowało w latach, gdy nasz turniej rozgrywano, jako turniej kwalifikacji olimpijskich, które kończą się w dniu 30 kwietnia w latach igrzysk olimpijskich. Z żelazną konsekwencją ustalałam termin tak, aby nasze zawody były ostatnimi a w najgorszym razie przedostatnimi, czasami zawodnicy biorący udział w naszych zawodach jechali bezpośrednio do Austrii na ich międzynarodowe zawody. Wiedziałam, że taki termin zapewni nam start najlepszych zawodników na świecie i nasi zawodnicy, trenerzy z całej Polski będą mogli zobaczyć elitę światową na kortach w Warszawie lub Płocku. Bardzo często w ramach takich zawodów organizowaliśmy kursy trenerskie korzystając z faktu przyjazdu na zawody dużej ilości polskich trenerów klubowych. Kursy prowadzili trenerzy zagraniczni (lars Sologub, Gunther Huber, Anders Lindberg) a Beata była najlepszym naszym tłumaczem.

W tym miejscu muszę opowiedzieć historię pewnej imprezy, jaką organizowaliśmy w Płocku – pierwsze Międzynarodowe Mistrzostwa Polski Juniorów, rok chyba 1988. Jedną z ekip zagranicznych była reprezentacja Anglii, w składzie kilkunastu chłopców i dziewcząt w wieku do 19 lat. Przyjechali z opiekunem – trenerem o imieniu Jake Downey. Wszystko szło dobrze do momentu, gdy okazało się, że Jack nie ma ręcznik. Podszedł do Beaty na hali i mówi przy wszystkich polskich VIP-ach, że muszą pójść na miasto, kupić ręcznik i to jak najszybciej, bo za godzinę ma trening z zawodnikami na korcie głównym. Beata robi oczy jak spodki, przychodzi do mnie, relacjonuje sprawę i pyta: Jadwiga, co ja mam zrobić? Wszyscy Polacy, którzy usłyszeli prośbę Jacka, ryczą ze śmiechu!  Łzy płyną po policzkach, on chce iść do sklepu. A niby, do którego? Kupić ręcznik! Sami byśmy poszli i nabyli ten luksusowy towar, gdyby był dostępny. My ryczymy, a on stoi i nie rozumie, co takiego ŚMIESZNEGO  powiedział. Jest rok 1988, wszyscy wiedzą, co jest w sklepach. O ręcznikach nikt nawet nie marzy, bo jak są, to kolejka po nie jest trzy razy większa od ilości ręczników w sprzedaży. W hotelu w Soczewce ręczników nie ma. Angielscy zawodnicy, wiedząc jak może być w państwie za żelazną kurtyną, na wszelki wypadek ręczniki zabrali z domów.

Beata czeka a ja zwracam się do Beaty: uśmiechnij się i powiedz, że po zakończonym treningu Jack dostanie ręcznik, niech się nie martwi, dla nas to pestka.   Ha, ha, ha, ha…! Ale przecież Polak potrafi! Obok mnie stał Ryszard (Lachman) i pyta, o co chodzi? Referuję sprawę, a Rysiek spokojnie mówi: mam dwa ręczniki, to dam mu jeden, ten nowy!  Niech wie, że u nas organizacja wszystkiego to pestka, a ponadto mamy gest i serce, pieniędzy oczywiście nie bierzemy.

Następnego dnia mówię do Ryśka: – Ale miałeś nosa, żeby wziąć dwa ręczniki.
On na to: – Nie, miałem tylko jeden.
To pytam: To, czym się rano wytarłeś?
On: PRZEŚCIERADŁEM!!!!

Jakie było zdziwienie Jacka, gdy następnego dnia całą ekipą wybrali się na spacer po Płocku.  W żadnym sklepie nie było niczego, oprócz przysłowiowej musztardy i octu, nie mówiąc już o sklepach z napisem bielizna pościelowa, ręczniki. Jack do dzisiaj opowiada, jak to w mieście gdzie nie było nic w sklepach kupił – bez pieniędzy i przy pomocy Beaty – nowy, piękny ręcznik, który używa do dziś.

Ot, co! To była sprawność organizacyjna. Pochwały za nią zbierał ówczesny Prezes Związku – Andrzej Szalewicz.  Takie i inne historie przeżywaliśmy organizując zawody w latach osiemdziesiątych, było i śmiesznie  i strasznie, ale ratowało nas poczucie humoru, błyskawicznie przychodzące do głowy pomysły, które pomagały rozwiązywać sprawy zdawałoby się nierozwiązywalne.

Beata przez te lata współpracowała z nami była na każdych naszych zawodach a przecież w roku 1982 urodziła synka Konrada i nie łatwo jej było łączyć obowiązki mamy i dyrektora tłumaczy i hostess. Zresztą Jej brat Grzegorz Gajewski również pracował z nami, jako moja prawa ręka, człowiek do wszystkiego, do rozwiazywania najtrudniejszych spraw, które po drodze napotykaliśmy. Był moim „telefonem mobilnym”. Proszę pamiętać, że nasze zawody lat osiemdziesiątych organizowaliśmy bez telefonów komórkowych, bez stałych połączeń z najważniejszymi osobami zawodów. Grzegorz spełniał tę rolę i kontakty z kluczowymi osobami komitetu organizacyjnego załatwialiśmy” jego nogami”, bowiem biegał on od jednej do drugiej osoby przekazując informacje niezbędne przy organizacji tak wielkiej imprezy. Nie dziwota, że po takich zawodach Grzegorz padał i musiał odpoczywać kilka dni.

Dzisiaj Beata mieszka w Anglii, ale o Jej nadzwyczaj ciekawych losach, o tym jak z pięknej hostessy stała się „truskawkową blond lady” bardzo znanym fotografem o tym jak piękno Anglii maluje swoimi fotografiami o tym jak znakomicie opisuje Anglię,  w wielu książkach wydawanych w Londynie napiszę już w następnym odcinku.

Nasza Przyjaźń trwa do dziś, a od czasu do czasu, siedząc w pubie przy piwie, wspominamy czasy „wczesnego” badmintona w Polsce, zdarzenia, które miały miejsce, kłopoty i nerwy, jakie miałyśmy podczas rozwiązywania „międzynarodowych problemów”, które dzisiaj z perspektywy lat wyglądają jak małe orzeszki podane przez barmana do naszego ulubionego piwa.

Wasza Jadwiga

CDN.

English version :

In the years  1983-1992  Beata worked at the international tournaments as a hostess translating for English speaking guests (as you know, not many people spoke English in the 80s, hence the necessity to work with people like her). International Polish Badminton Championship were organised in “Mera” sport hall at Bohaterów Września street. We also used nearby Vera hotel at Wery Kostrzewy street(now Bitwy Warszawskiej street).

Beata was very well organised and looked after arrivals and departures of the teams, so a large part of her day was spent at the airport Okęcie. Polish Badminton Association did not have a lot of spare cash, so many family members and friends helped as best as they could with many organisational issues.   Beata worked with her brother Grzegorz, I have worked with my brother Zbyszek, my mother, sister in law Jola, friends Krzysiek and his wife Hanka, Jurek from LOK organisation (he was very important to us as he had a car with speakers that could be used for Mera sound system),  Andrzej organised some of his mountaineers friends who could change bulbs (the ceiling was some 11 metres high so only trained people were authorised to do it).

I remember well Zdzisław Zakrzewski, a sport TV presenter who worked during live transmissions from Mera Spart Hall; they needed some 2500 lux units for proper hall lighting for the  duration of 5-6 hours of games, so as you can imagine a lot of bulbs were needed and a lot of energy as well! During the men’s finals, the power supply for the sport hall collapsed and as playing in the darkness was not an option,  the game had to be finalised in Copenhagen in Denmark – luckily, both players were Danish!

Beata, red head with green eyes and lovely smile was always there, happy to help and blushing when someone praised or complimented her. She wore a red coat in which she looked like a colourful bird; it was useful, as whoever needed her, could find her easily; there were countless teams from 20-30 countries, from China, Korea, Indonesia, Malaysia, Norway, England, Germany, Switzerland, Ukraine, Russia, Ireland, Hungary, France, Denmark and many more.  The most countries took part when our tournament was included in qualifying tournaments for Olympics (which always were finishing on the 30th of April) so I tried to organise Polish Tournament as the last or the last but one tournament as it would mean that most of the best players would be here. Often at the same time we were organising coach training run by experienced foreign trainers ( Lars Sologub, Anders Lindberg, Gunther Huber ) and Beata was the best interpreter.

I must tell you a very funny story from one of the tournaments organised in Płock, the very first Junior International Polish Tournament in 1988.  As Soczewka Hotel was more like a hostel then hotel, all players were told to bring their own towels. The coach of the English team, Jake Downey didn’t bring the towel with him and informed Beata that he wants to go to the town to buy one. Calmly, Beata translated his wish to me and all Poles hearing it start to laugh uncontrollable!   You know how it is when you can’t stop  laughing – we are just giggling and crying as it was so hilarious to us! To go to the shop and buy a towel!!! We would like to do it as well!!! You have to remember that it is 1988 and there was nothing in the shops. Literary nothing.  Luckily for all of us, Ryszard Lachman was there and kindly offered a towel to Jack. Talking to Ryszard I said, how fantastic that you had two towels, to which he replied, no I didn’t, I only had one.  How come I asked, so how did you dry yourself? With the bed sheet!

A walk in the town the next day showed Jack that buying a towel was not such an easy task, however if he wished, he could have bought the famous vinegar and mustard! Still, with a bit of imagination on Ryszard’s side and good will, Jack was dry and happy.

The president of the Polish Badminton Association, Andrzej Szalewicz was always praised for good organisational skills – these were difficult times; 80s were full of problems that were solved with quick thinking and good sense of humour but also full of good moments!

Beata cooperated with us for many years and combined very her work of managing many hostesses, interpreting and also looking after her small son, Konrad. Her brother Grzegorz was my assistant who could solve the most complex problems. He was everywhere, organising things, connecting people and sharing the most important information with VIP and teams; don’t forget, these were the times that mobile phones did not exists, so after the tournaments we were all exhausted! 

Today Beata lives in England, but about her life there, about how she became a „strawberry blonde lady” and a well known photographer and writer, about her passion to record the beauty of this beautiful country, I will write in my next blog.

Our friendship lasts to this day and sometimes when we meet in the pub we talk about old times, about the problems and joys we experienced and how insignificant some of the problems are now, from the perspective of time!

Jadwiga

translation Beata Gajewska Moore

 

 

Włączenie badmintona, po raz pierwszy, do programu Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie 1992 spowodowało ogromny wzrost zainteresowania i rozwoju badmintona na całym świecie. W 1992 roku w Międzynarodowej Federacji Badmintona (IBF) zarejestrowanych było 114 związków, w tym Polski Związek Badmintona. Decyzja Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego (MKOL) z dnia 5 czerwca 1985 r o wprowadzeniu naszej dyscypliny do programu Igrzysk Olimpijskich od 1992 r. miała ogromny wpływ na dalszy dynamiczny rozwój badmintona w Polsce. Uwidoczniło się to głównie na aktywnej pracy szkoleniowej i organizacyjnej klubów i sekcji oraz podniesieniu poziomu sportowego zawodników.

Ale zanim przejdę do krótkiej oceny Igrzysk Olimpijskich Barcelona 1992 w badmintonie, chciałabym krótko pokazać, w jakich warunkach pracowaliśmy w latach 1991 – 1994.

W 1989 r nastąpiły ogromne zmiany społeczno- polityczne w naszym kraju, które rzutowały na politykę ekonomiczną i finansowa, co miało wpływ również na politykę resortu kultury fizycznej. Zmiany również wpływały na pracę wszystkich polskich związków sportowych. Całkowitej reorganizacji uległa sfera finansowania stowarzyszeń sportowych.

Stało się tak z wielu powodów ja pokażę ten najważniejszy, ilość zmian na stanowisku Prezesa Urzędu Kultury Fizycznej. W latach 1991 -1993 funkcje sprawowali:  Zenon Lenkiewicz, M. Bidas, Zbigniew Zalewski, Janusz Polesiak,  Zbigniew Zalewski,  Marek Paszucha i Stanisław Stefan Paszczyk.  Co oznaczają takie zmiany nie trzeba komentować. Najlepszą ilustracją będzie procentowy wskaźnik udziału finansowania kultury fizycznej w budżecie państwa- to znaczy, jakie fundusze otrzymywał Urząd Kultury Fizycznej od państwa na sport wyczynowy,  upowszechnianie, obiekty sportowe i tak:

W roku 1990 – 0,51% budżetu państwa, 1991 -0,33%, 1992-0,13%, 1993-0,12%, a plan na 1994  zakładał 0,11%. W innych państwach w tym czasie państwo przeznaczało na finansowanie sportu średnio 1/20 swojego budżetu.   Najgorszy rok 1991, we wrześniu przewodniczący M.Bidas  przesłał do polskich związków sportowych informację o cięciach budżetowych na bieżący rok (1991), badmintonowi obcięto 47%, a we wrześniu mieliśmy już zrealizowane 75% finansowania i zadań. Rozpoczął się najtrudniejszy okres dla Polskiego Związku Badmintona, gdyż przed nami były kwalifikacje do Igrzysk Olimpijskich, co wiązało się z realizowaniem programu startu w światowych turniejach indywidualnych zaliczanych do rankingu światowego IBF dającego prawo startu w IO 1992. Wiedzieliśmy, że taka sytuacja stwarza nam ogromne trudności, gdyż w rok 1992 weszliśmy  z bagażem długu wynoszącym  niemalże 50% naszej dotacji.

A jak wyglądały sprawy organizacyjne ?  W polskim badmintonie nie było źle. Posiadaliśmy 22 okręgi, 188 sekcji 6488 zarejestrowanych zawodników w tym 890 zawodników podlegało obliczeniom komputerowej listy klasyfikacyjnej. 

Wracamy do Igrzysk Olimpijskich Barcelona 1992 r. Pomimo sakramenckich trudności finansowych, jakie wyniknęły z odebranej nam prawie 50 % dotacji pod koniec 1991 udało nam się zorganizować w 1992 r Polish Open Płock 1992 – ostatni turniej kwalifikacyjny do IO z udziałem 41 reprezentacji z różnych państw, a także wysyłaliśmy nasza kadrę na zagraniczne turnieje celem zdobywania punków niezbędnych do uzyskania jak najwyższych lokat w listach rankingowych IBF. W efekcie końcowym zakwalifikowaliśmy do Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie 5 zawodniczek( Bożena Bąk, Wioletta Wilk, Beata Syta, Bożena Haracz, Katarzyna Krasowska i jednego zawodnika, był to Jacek Hankiewicz. Trenerem reprezentacji był Zhu Jun Ling trener z CHRL, który pracował na kontrakcie od 1989 r. Na Igrzyska 1992 czterech zawodników wyjechało na koszt Polskiego Komitetu Olimpijskiego a dwóch na koszt sponsorów: Damis Sp. z o. O oraz FSO Warszawa. Start po raz pierwszy w Igrzyskach Olimpijskich był wielkim przeżyciem dla wszystkich, ale pomimo tego nasz debel kobiet Bożena Bąk/Wioletta Wilk zajął 9 miejsce.

Władze MKOL zatwierdzając program IO Barcelona 1992 postanowiły, że w turnieju olimpijskim uczestniczyć będzie łącznie 192 zawodników w tym 96 zawodniczek a zawody będą rozgrywane w czterech grach: grze pojedynczej kobiet, w grze pojedynczej mężczyzn oraz w grze podwójnej kobiet i w grze podwójnej mężczyzn.  Gra mieszana niestety nie była w programie Igrzysk.   Dla Polskiego Związku Badmintona była to ogromna strata, gdyż na liście klasyfikacyjnej z dnia 11 lutego 1991 r właśnie w grze mieszanej Jerzy Dołhan/Bożena Haracz Polska zajmowali 6 miejsce za Joo Bong Park/Myeong Hee Chung  Korea, Thomas Lund/Pernille Dupont Dania, Jan Holst- Christensen /Grete Mogensen Dania, Jan Paulsen/Gilian G.Gowers, Max Gandrup/Gilian M.Clark obie  pary duńsko angielskie. Był to najlepszy wynik na światowych listach klasyfikacyjnych w historii, a towarzystwo zawodników najznamienitsze sami mistrzowie Igrzysk Olimpijskich , świata i Europy.

Dlaczego o tym napisałam, dlaczego napisałam o finansach?  Odpowiedź jest prosta. Właśnie pani minister sportu w dniu 29.01.2013 r. ogłosiła  finansowy podział tortu dla sportu. Wszystkie dyscypliny zostały podzielone na  cztery grupy:

1. Dyscypliny priorytetowe (tzw. złota grupa), przynoszące Polsce medale na najważniejszych imprezach sportowych, które dostaną najwięcej środków z budżetu: pływanie, żeglarstwo, kolarstwo, podnoszenie ciężarów, zapasy, narciarstwo klasyczne oraz lekkoatletyka, wioślarstwo i kajakarstwo. 

2. Dyscypliny ważne (tzw. srebrna grupa): biathlon, judo, strzelectwo sportowe, szermierka, łyżwiarstwo szybkie, tenis — otrzymają o 20% mniej pieniędzy. 

3. Dyscypliny o małym znaczeniu (tzw. brązowa grupa), określane, jako niszowe, mało popularne, nieprzynoszące medali na zawodach wyższej rangi: badminton, boks, gimnastyka, jeździectwo, łucznictwo, tenis stołowy — otrzymają o 30% mniej pieniędzy. 

4. Dyscypliny o minimalnym znaczeniu (poza podium), bez osiągnięć medalowych i zaplecza szkoleniowego: akrobatyka sportowa, curling, golf, łyżwiarstwo figurowe, pięciobój nowoczesny, sporty saneczkowe, taekwondo, triathlon. 

5. Dyscypliny nieolimpijskie, które uzyskają w br. środki niższe o połowę, a w roku 2014 w ogóle przestaną być finansowane przez ministerstwo: alpinizm, brydż sportowy, karate tradycyjne, kick boxing, sporty motorowodne i narciarstwo wodne, sporty lotnicze, sporty motorowe, szachy, taekwon-do ITF, ju-jitsu, karate, karate fudokan, kulturystyka i trójbój siłowy, muaythai, orientacja sportowa, sumo, wu-shu, baseball i softball, bilard, kendo, korfbal, kręgle, płetwonurkowanie, radioorientacja, skiboby, snooker i bilard angielski, sporty modelarskie, sporty wrotkarskie, sporty psich zaprzęgów, taniec sportowy, unihokej, warcaby, wędkarstwo. 

6. Gry zespołowe, spośród których tylko koszykówka, piłka ręczna, siatkówka i piłka nożna będą mogły liczyć na wysoki budżet; pozostałe dyscypliny zostaną zmuszone do znalezienia sponsora strategicznego na własną rękę. 

Nie mogę dyskutować na temat grupy piątej i szóstej.

Wiem tylko jedno, że dla badmintona jest to cios poniżej pasa. Przez lat 35 walczyliśmy o popularyzację dyscypliny. Na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie wystąpiliśmy z ogromnymi szansami na medal. Nasze gry były pokazywane w tv. Jedną lotką przegraliśmy medal brązowy, czy wraz z tą jedną przegrana lotką przegraliśmy badmintona na lata? Zostaliśmy skazani na powrót do lat osiemdziesiątych? Po zdobyciu kilkunastu medali Mistrzostw Europy Juniorów i Seniorów? Jak to możliwe, zatem, że w dniu 25.01.2013 r.  w Sejmie podczas obrad sejmowej komisji sportowej, w których uczestniczyły władze Polskiego Związku Badmintona uznano, że badminton powinien zostać wprowadzony do szkół?

Może ktoś mi to wytłumaczy. Ja tego po prostu nie rozumiem! Budowanie dyscypliny trwa lata. Lekka atletyka istnieje prawie sto lat, inne sporty niewiele mniej, my w tempie błyskawicy staraliśmy się dotrzeć na szczyt zajęło to nam 35 lat i co? I wyrzuciliśmy wszystko na śmietnik? Czy to znaczy, że poprzednicy pani minister nie wiedzieli, co czynią finansując naszą dyscyplinę rokrocznie zwiększając jej budżet, wprowadzając do Igrzysk Młodzieży Szkolnej do Spartakiady Młodzieży? Znaczy, co? To było niepotrzebne, wiem jedno łaska pańska na pstrym koniu jeździ i tym razem też tak jest… albo nie byliśmy dość przekonywujący w rozmowach z ministerstwem…. albo okrojono fundusze na sport i trzeba było to jakoś uzasadnić?  ….

Wielu moich przyjaciół z dawnych lat jest żywo zainteresowanych polskim badmintonem i jego historią, dlatego postanowiłam poprosić Beatę Moore o przetłumaczenie kilku tekstów o badmintonie na język angielski:

 English version:

The 35 years perspective (1)

Including badminton into the Olympic Games in Barcelona in 1992 created an increased development of this sport and interest at the same time. In 1992, 114 associations were registered in International Badminton Federation, including Polish Badminton Association. The decision of the International Olympic Committee on 5th June 1985 of including the sport in 1992 games influenced the dynamic development of badminton in Poland. Many clubs were created; the training and organisation side of the clubs were directed to increase the player’s skills.

Before however I will talk about Olympic Games in Barcelona, I will show the conditions in which we had to work in years 1991-1994. In the year 1989 vast political and economic changes occurred in our country that changed not only the economy and finances but also the way how the ministry of culture and sport worked. All sport associations were influenced, as the whole financing structure of the sport was reshaped.

The many changes of the president of the ministry of sport show how critical the situation was. In 1991-1993 the following people were in charge: Zenon Lenkiewicz, M. Bidas, Zbigniew Zalewski, Janusz Polesiak,  Zbigniew Zalewski,  Marek Paszucha i Stanisław Stefan Paszczyk.  The best indication of the situation of the finances of the Polish sport will be the percentage of the country budget given to the ministry of sport.  In 1990 – 0,51%, 1991 -0,33%, 1992-0,13%, 1993-0,12%, and plan for 1994  was 0,11%. In other countries, an average, it was 1/20 of the budget. The worse year was 1991 when Mr Bidas cut 47% of the Polish Badminton Association in September; by that time we already had used 75% of the budget. It was the most difficult time as we started the preparations to World Individual Tournaments as Olympic Qualifying Tournaments of IBF for 1992. We have started 1992 year with the debt of 50% of our income. Organisational side was not any better; there were 22 divisions, 188 sections, 6488 players and 890 players in classified list. 

Anyway, back to 1992 Olympic Games; despite all the financial difficulties, we did manage to organise Polish Open Płock 1992, the last qualifying tournament for the Olympics. Forty one representatives of different countries took part in them. We also managed to send our players to International Tournaments to gain necessary points for the higher ranking on IBF lists. As a result, we had 6 players that qualified for Barcelona ( women: Bożena Bąk, Wioletta Wilk, Beata Syta, Bożena Haracz, Katarzyna Krasowska and one man Jacek Hankiewicz). Their coach, Zhu Jun Ling was from China, he worked with them since 1989.  Polish Olympic Committee paid for four players to go to Barcelona, two players and Ryszard Borek coach were sponsored by Damis  Sp. z o. o and FSO Warszawa. Participation in the Olympics was very stressful, but Bożena Bąk/Wioletta Wilk  finished in the 9th place.

IOC decided that there are going to be 192 players (96 women) and 4 disciplines: men’s singles, women’s singles, men’s doubles, women’s doubles. Mixed doubles sadly was omitted, which was a great loss as our players in this disciplines finished in the 6th place, just behind Joo Bong Park/Myeong Hee Chung  from Korea, Thomas Lund/Pernille Dupont Danmark, Jan Holst- Christensen /Grete Mogensen from Danmark, Jan Paulsen/Gilian G.Gowers, Max Gandrup/Gilian M.Clark from England. It was the best result for our players in the history of Polish Badminton.

Why am I writing about it, well, the current minister have just divided the sport into four groups:

1. Priority sports bringing the most gold medals including:  track and field ,swimming, sailing, cycling, rowing, canoing, skiing, weightlifting. 

2. Important sports (so called silver group): biathlon, judo, shooting, skating, fencing, tennis –all these will get 20% less money. 

3. Sports of very little importance (so called bronze group) that are not popular, not bringing any medals: badminton, boxing, gymnastics, archery, table tennis – all these will get 30% less money. 

4. Sports of minimal importance, without any medals: golf, figure skating, taekwondo, and triathlon. 

5. Non-Olympics sports will get 50% less money and in 2014 will stop being financed by the Ministry of Sport: ju-jitsu, karate, karate fudokan, snooker, baseball, sport bridge, sumo, wu-shu and many more. 

6. Basketball, handball, netball and football will be generously paid but other sports will have to find their own sponsors.

I can’t discuss group five and six but I know that for badminton, it is a disaster. For 35 years we were fighting to popularise this sport and in London Olympics we bravely fought for medals. Our games were shown on TV and we lost bronze medal by one point. Did this one point costs us years of hard work? Do we go now back to the 80’s? How is it possible that badminton that was introduced to schools by the decision of the Seym lost the support of the Ministry of Sport?  I simply cannot understand why the sport that have developed so well and in such a short time was by the decision of the current minister, pushed to the very bottom of the list. Why, can anyone explain it to me?

 

 

 

 

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.