Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Piotr Witt’

Życie jest pełne niespodzianek. Jedną z wielu jest nasza znajomość z Piotrem Wittem. W maju tego roku, z okazji 100-lecia Anina, braliśmy udział w akcji „Otwarte ogrody”. Otworzyliśmy bramy naszego ogrodu dla wszystkich chętnych, którzy zainteresowani byli ogrodem, wystawą znaczków olimpijskich, prezentacją zbiorów obrazków, miniatur, miedziorytów z naszej kolekcji badmintonowej oraz, co najważniejsze, pokazaliśmy dorobek genealogiczny, drzewo genealogiczne rodziny Szalewicz, a także Andrzej opowiadał o badaniach genetycznych używanych przy ustalaniu powinowactwa między poszczególnymi członkami rodzin o nazwisku Szalewicz. Wśród wielu gości, którzy tego dnia nas odwiedzili był Józef oraz Jego serdeczny przyjaciel mieszkający na stałe w Paryżu pan Piotr Witt (wpis z dnia 23 maja 2010). Jak się okazało Piotr jest zapalonym genealogiem i to Go połączyło z Andrzejem. Długie godziny spędzone na dyskusjach, sposobie dochodzenia do poszczególnych ustaleń wspólnych przodków zajęło im kilka ładnych godzin. Tu muszę także wspomnieć o pani Jolancie Karpińskiej- Warzecha, która bierze udział w podobnej akcji „Otwartych Ogrodów” w Józefowie, a tego dnia była naszym gościem. Pani Jola jest wielką miłośniczką Fryderyka Chopina i Konstancji Gładkowskiej. Piotr Witt, już  w tym czasie pracował nad ostatnią swoją książką o Fryderyku Chopinie i jego pobycie w Paryżu. W czasie długich rozmów przy szklaneczce wina państwo ustalili, że Piotr opowie o swoich odkryciach o Fryderyku Chopinie i jego aż nadto skromnej 15-miesięcznej egzystencji w Paryżu (od przyjazdu do momentu odniesienia sukcesu). Tak zrodził się pomysł występu Piotra podczas otwartych ogrodów u Pani Joli Karpińskiej-Warzecha, która zatytułowała swoje ogrody „Losy Fryderyka Chopina i Jego młodzieńczej miłości do panny Konstancji Gładkowskiej”. Piotr był jednym z występujących autorów – największym znawcą tematyki o Fryderyku Chopinie w Paryżu. Oczywiście w tym miejscu usłyszę, że jest wielu znamienitszych znawców tego tematu, gdyż Chopin jest naszym dobrem narodowym, najgenialniejszym z genialnych, ale ja nie bez podstaw tak twierdzę. Otóż Piotr wydał w roku 2005 znakomitą książkę „Hotel de Monaco” – Ambassade de Pologne (Flammarion, Paryż 2005). Cóż to takiego ten Hotel de Monaco? Ano to obecna Ambasada RP mieszcząca się we Francji, w Paryżu w Hotelu de Monaco, czyli Rezydencji Monaco. Ambasada RP w Paryżu to jeden z najpiękniejszych budynków w Paryżu. Znajduje się pod opieka Konserwatora Zabytków. Piotr napisał książkę monografię wspaniałą literacką francuszczyzną, bogato ilustrowaną kolorowymi fotografiami, zawierającą wiele anegdot. Po prostu wspaniałą i atrakcyjną, jakby można powiedzieć po francusku „toutes proportions garde” – przy zachowaniu wszelkich proporcji, gdyż książka urodzie Pałacu nie ustępuje. Kilka słów o Rezydencji Monako.

Rezydencja powstała w XVII wieku na polecenie córki markiza francuskiego i włoskiego Marie Catherine de Brignole-Sale, księżnej Monako, żony „Suwerennego Księcia Monako, Honoriusza III”, ale żyjącego z nim w separacji, co oczywiście było wielkim skandalem w Paryżu ówczesnych czasów.  Marie Catherine była bardzo bogata z domu, kazała wybudować tak piękną rezydencję, aby była ona swoistego rodzaju schronieniem, w którym zapomniałaby o swoich kłopotach i przejściach z mężem wielkim tyranem. Podczas rewolucji francuskiej Marie Catherine wyemigrowała do Genui, a jej piękna rezydencja przechodziła z rąk do rąk, przeżywając różne losy. Wtedy najwspanialszym okresem dla Pałacu Monako był ten, kiedy mieściła się w nim Ambasada Austrii od roku 1826, gdy dla tego wielkiego mocarstwa wynajęto właśnie „Hotel de Monaco”. Ambasador Austrii Hrabia Anton Apponyi, reprezentował jedną z najstarszych i najbogatszych rodzin węgierskich. Na salony państwa hrabiostwa Apponyi można było wejść tylko dzięki protekcji, znanych i możnych, czyli „przyjaciół” naszych „przyjaciół”. To wszystko i jeszcze więcej znajduje się w książce z roku 2005 Piotra Witta, natomiast w najnowszej „Przedpiekle sławy” rzecz o Chopinie. Piotr Witt rozprawia się z legendą dotyczącą najważniejszego dnia pobytu Fryderyka Chopina w Paryżu, a mianowicie ustalenia nowej daty koncertu pana Chopina, który zadecydował o rzuceniu elit Paryża na kolana i diametralnej odmianie biednego dotychczasowego życia Fryderyka Chopina. Otóż przygotowując książkę – monografię „Rezydencja Monako” Piotr Witt musiał przestudiować setki dokumentów na temat Pałacu, jego losów, właścicieli czy też gospodarzy. Podczas tej pracy, Piotr Witt, który jest historykiem, znalazł dokumenty stwierdzające ponad wszelka wątpliwość prawdziwą datę triumfu Fryderyka Chopina. A zatem:

Fryderyk Chopin przybył do Paryża w okresie Powstania Listopadowego 1830 roku. Z Warszawy, z której dochodzą wieści o pożarach, powstaniu, walkach wzniecanych przez generała I.Paskiewicza na przedmieściach Warszawy po to, aby ją zdobyć. W tym czasie w Paryżu Chopin daje kilka koncertów i pewne zainteresowanie wzbudza, ale nie można tego nazwać triumfem.  Otóż historycy uważali, że data triumfalnego koncertu oscyluje na dzień 25 lub 26 lutego 1832r. w Sali Pleyela ( producenta fortepianów). Oczywiście ten koncert się odbył, ale nie w Sali Pleyela, gdyż ta została wybudowana dopiero 6 lat po śmierci Chopina. Pomylono tu sale Pleyela z salonem Pleyela, w którym Chopin koncertował wzbudzając zainteresowanie, ale nie triumf. Nic bardziej błędnego. Pan Piotr Witt ustalił, że nie mogło tak być. Dlaczego zapytacie? Ano, dlatego, że w Paryżu rozszalała się epidemia cholery, co spowodowało, że wszystkie znamienite osoby, wszyscy bogaci ludzie opuścili Paryż. Teatry zostały zamknięte i sale koncertowe też. Chopin przeżywa depresję, chce wyjechać nie tylko z Paryża, ale i z Francji. Mieszka w Paryża w nieogrzewanej mansardzie na V piętrze bez windy – a to jest wysokość odpowiadająca dzisiejszemu 7-8 piętru. O ile do piętra czwartego wysokość schodów była prawie dzisiejsza to od tego właśnie wchodziło się na mansardy schodami „młynarza”, czyli bardzo wąskimi i stromymi. Wszyscy mu ówcześni zachwycali się widokami rozpościerającymi się z okien mansardy, jednak nikt schodami. Dodajmy, ze mansarda nie była ogrzewana i przebywanie w niej oprócz widoków nie było zachwycające. Znajdujący się w stanie depresyjnym Chopin spotyka całkiem przypadkiem na Wielkich Bulwarach Paryża księcia Walentyna Radziwiłła, którego zna z Polski, gdyż Książe opiekował się Rodziną Chopinów, a jego posiadłość z Pałacem w Nieborowie była niedaleko położona od Żelazowej Woli, gdzie mieszkali Chopinowie. Chopin opowiada o swojej nadzwyczaj trudnej sytuacji w Paryżu, a Książe Radziwiłł człowiek wielce praktyczny zabiera Go na koncert, na który się udaje. A tam? A tam jest cały Paryż, „Tout Paris” intelektualny, muzyczny z najzimniejszym audytorium z zimnych, najbardziej zblazowany i najbardziej wybredny z wybrednych. I tu Chopin gra i odnosi sukces, rzec można triumf. Paryż leży u Jego stóp. Mnożą się zaproszenia, prośby o lekcje, nota bene za godzinę lekcji dawanej Fryderyk dostaje 20 fr. w złocie, a dawał tych lekcji 5 – 7 godzin dziennie. Równowartość 100 franków w złocie to przy dzisiejszym przeliczeniu 5000 Euro. A więc triumf Chopina przekłada się na całkowitą odmianę Jego losu. „Tak narodził się Chopin, ten Polak, ten marzyciel natchniony, którego przysyła nam wygnanie” – tak pisała o tym wydarzeniu i Chopinie kronikarka życia towarzyskiego w Paryżu Madame de Girardin.

W jaki sposób Piotr Witt ustalił datę owego koncertu na dzień 30 grudnia 1832 roku? Po liście bez daty jednak zawierającym ważne wydarzenia i szczegóły, jaki Chopin napisał do Polski. List ten nie miał daty, stąd nie bardzo był brany pod uwagę przez innych badaczy. Dopiero Piotr Witt z zawartych w nim informacji ustalił, na podstawie tych faktów i wiadomości o śmierci księżnej de Yaudemont – głównej protektorce Chopina, która zmarła „niecały tydzień temu” a w wycinku gazetowym z dnia 6 stycznia znajduje się jej nekrolog, że koncert odbył się 30 grudnia 1832 r. i właśnie w Rezydencji Monako. W koncercie tym brali udział znany już w Paryżu Franz Liszt, Kalkbrenner i Fryderyk Chopin i tu właśnie pokonał on wielką konkurencję. „Jego kariera (Chopina) paryska, czyli jego kariera w ogóle, zaczęła się w przyszłej ambasadzie Polski we Francji…” napisał w swej książce Piotr Witt. Te i inne jeszcze wspaniałe historie znajdziemy w książce Piotra Witta „Przedpiekle sławy” Rzecz o Chopinie, która została wydana przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a jeszcze „ciepły” egzemplarz podpisał dla nas Piotr Witt. Przytoczę tu jeszcze jedną ciekawostkę, a mianowicie to nie przypadek, ze Piotr Witt został „wybrany” do opisania tego wydarzenia znaczącego w życiu Chopina, a także dla nas Polaków, bowiem przyczyną była pewna depesza, która została zaszyfrowana i wysłana z ambasady polskiej w Paryżu do sztabu generalnego w Warszawie 24 sierpnia 1939 roku o następującej treści: „ toczą się intensywne rokowania niemiecko-sowieckie; początek akcji wojskowej przeciwko Polsce przewidziany na dzień 26-28 VIII 1939 r, 4.IX.1939 Przybycie Niemców nad starą granicę niemiecko-rosyjską”. Pewne źródło w depeszy nie pomyliło się za bardzo i 1 września 1939 r Niemcy wkroczyli do Polski. Tym pewnym źródłem, które zaszyfrowało i wysłało depesze z ambasady był Zygmunt Witt – ojciec Piotra Witta.

Sam Piotr Witt w wypowiedzi dla radia stwierdził, że: „Moja książka jest bukietem finalnym szeregu fajerwerków, które wystrzelono na cześć Fryderyka Chopina w ciągu ostatnich miesięcy roku 2010…” W „Sygnałach dnia” w wywiadzie Piotr zaznaczył, że życie Chopina we Francji dzieliło się na dwa etapy – pierwszy przed triumfem i drugi po triumfie. O ile drugi okres jest świetnie dokumentowany poprzez gazety, informacje o dawanych koncertach sukcesach, kompozycjach, o tyle 15-miesięczny okres przed triumfem jest czasem zupełnie nieznanym, bowiem biedni nie maja historii”.

I jeszcze jedna ciekawostka, o której napisał Piotr Witt w swojej książce a mianowicie o grze Fryderyka Chopina. Pianista grał na zupełnie innym fortepianie niż dzisiaj, grał na Pleyelu. Sposób gry na tym instrumencie wymuszał silne uderzenie, którego Chopin nie miał. Mógł dawać koncerty w salonach, gdyż wtedy jego wirtuozeria była słyszana, natomiast sposób i siła jego uderzenia zupełnie nie nadawały się na wielkie sale koncertowe, w jakich odbywały się koncerty Franza Liszta, który potrafił porwać struny podczas tylko jednego koncertu, tak silne miał uderzenie (wtedy nie było mikrofonów, nagłośnienia i słyszalność zależała właśnie od siły uderzenia w klawisze a tego właśnie brakowało naszemu Fryderykowi). O tych i innych ciekawostkach z życia Fryderyka Chopina, a także o epoce, w której żył Chopin, o Francji i Paryżu przeczytacie państwo w książce Piotra Witta, którego poznaliśmy osobiście podczas otwartych ogrodów w Aninie, w naszym domu. Co ma do tego Pani Jola Karpińska-Warzecha, ano to, że ona właśnie namówiła Piotra do spisania tej wielce interesującej historii, jak również pomogła przy realizacji wydania książki w Polsce? Powiedzcie, czy życiem nie rządzą przypadki? Czyż nie jest pełne niespodzianek?

O wieczorze autorskim poprowadzonym pięknie przez pana Macieja Marię Putowskiego (scenografa filmowego do filmów „Lalka”, „Ziemia Obiecana”, „Wesele” i innych) w Bibliotece Narodowej przy ul. Koszykowej 26/28 w Warszawie, o spotkaniu z panem Piotrem Wittem autorem książki „Przedpiekle sławy” Rzecz o Chopinie

Opowiadała

Wasza Jadwiga

W internecie znalazłam wywiad Piotra Witta jakiego udzielił w dniu 11.12 2010 r „Sygnałom dnia” w PR posłuchajcie wspaniałego gawędziarza człowieka o wielkiej wiedzy i kulturze:

http://www.polskieradio.pl/7/158/Artykul/281582,Zanim-poznal-sie-na-nim-swiat

22.05 rododendrony W roku stulecia Anina otwarto dla zwiedzających pierwsze anińskie ogrody. Jak wyczytałam w folderze wydanym przez Wydział Kultury Dzielnicy Wawer m.st. Warszawy nie wiadomo, czy w latach następnych zamknięte furtki staną otworem, aby można było podziwiać ogrody, ale też piękną architekturę Anina. W ramach inicjatywy społecznej, społeczności anińskiej organizatorami „Otwartych Ogrodów” byli Michał Nowacki, Zofia Górzyńska i Cecylia K. Zimna.

Piękny folder wydany przez Gminę Wawer opracowała Teresa Szymczak, zaś projekt logo Jerzy Nowakowski. W folderze czytamy: „… Nie my wymyśliliśmy „Otwarte Ogrody”. Otwierali gościnnie swe ogrody mieszkańcy Podkowy Leśnej, Józefowa, Milanówka, Komorowa. W ogrodach można było obejrzeć nie tylko piękne krzewy, rabaty, kwiaty, lecz również a może przede wszystkim spotkać ludzi twórczych i interesujących – filozofów, malarzy zbieraczy osobliwości, rzeźbiarzy, producentów biżuterii lub lokalnych pocztówek, tkaczki, hafciarki… Próbujemy z okazji stulecia Anina iść śladami poprzedników, korzystając z ich doświadczeń.” W 2010 roku w maju swoje ogrody udostępniły następujące Rodziny: Wojciech Adamczyk – reżyser teatralny m.in. sztuk takich jak: „Kolacja dla głupca”, „Ludzie i anioły”, i telewizyjny –Tata, a Marcin powiedział, Miodowe Lata, Pensjonat pod Różą, nagradzany licznymi nagrodami m.in. za „Ranczo”- najdowcipniejszy serial komediowy, Małgorzata Gutowska Adamczyk – autorka powieści m.in.13 Poprzeczna, 110 ulic, 220 linii i innych, Barbara Haberzak– malarka, Judyta Halska le Mounnier – skrzypaczka, Aldona Kraus– okulistka, lekarz piszący wiersze, autorka wspomnień o ks. Janie Twardowskim i publikacji w mediach, Dariusz 22.05 historyczne dokumentyOsiński- rzeźbiarz, rodzina lekarek Nowackich. Andrzej Szalewicz –inżynier elektronik, działacz sportowy, były prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego, Jadwiga Ślawska Szalewicz– absolwentka Akademii Wychowania Fizycznego, autorka tego blogu, Honorowy Prezes Polskiego Związku Badmintona, Barbara Wołodźko Maziarska– plastyczka, Janina Zdanowicz – malarka o dużym dorobku artystycznym ( pani w wieku 90 lat- przepraszam Janinę za udzielenie tej informacji, ale promuję aktywność seniorów i dlatego chciałam pokazać, że każdy wiek jest dobry, aby tworzyć, malować czy też pisać). Ewa i Marek Samsonowie, Barbara  Sułkowska, Teresa i Antoni Wajnerowie, Piotr Chodorek weterynarz m łych zwierząt, Bożena i Marek Janowscy – właściciele jednego z najstarszych, ponad stuletniego domu w Aninie, prezentujących wieloletnią historię rodziny i domu. Otwarte Ogrody w Aninie otwierały 22.05 drzewo genealogiczne Rodziny Szalewiczswoje bramy i furtki w dniach od 9 maja do 22 maja.I właśnie w takim świetnym towarzystwie, ludzi niebanalnych, przyszło nam zorganizować wystawę i otworzyć nasz ogród.Wystawa dotyczyła pasji Andrzeja – genealogii oraz zastosowania genetyki w genealogii, pokazania drzewa genealogicznego, którego początki sięgają roku 1530, jego drugiego hobby 22.05 kolekcja znaczków olimpijskich tzw"pinsów"kolekcjonerstwa znaczków olimpijskich do klap, wydanych przez Polski Komitet Olimpijski od roku 1924, zaprezentowania wydanych przez niego książek oraz skromną moją a raczej wspólną pasję zbierania obrazów o tematyce badmintonowej oraz la volante, czyli sportu rakietowego, w którym używa się rakiety większej od rakietek do tenisa stołowego natomiast mniejszej i lżejszej od rakiety tenisowej.

Dzisiaj prawie wszyscy, no może uczciwiej pisząc, większość z nas wie, co to jest badminton, dyscyplina olimpijska od 1988 r., kiedy to na Igrzyskach Olimpijskich w Seulu była pokazową, zaś pełnoprawna dyscypliną olimpijską została od Igrzysk Olimpijskich w Barcelonie w 1992r., poprzez IO w Atlancie w 1996 r., IO w Sydney 2000 r., IO w Atenach w 2004 r. i IO w Pekinie w roku 2008 r. Z naszej bogatej kolekcji pokazaliśmy kilka obrazów, 22.05 kolekcja obrazkówle volante, badmintonktóre przedstawiały badminton w innym zupełnie anturażu: długich sukien, kontusików jakże polskich, kapeluszy dam, wyrafinowanej elegancji panów. Le volante a później badminton, nazwa pochodzi od hrabstwa Badminton – Pałacu Badminton House w Anglii Gloucestershire.  W tym pałacu należącym do księcia Beaufort w salonie (o wymiarach dzisiejszego boiska do badmintona powieszono dokładnie w połowie długości boiska sznurek, do którego przywiązano kolorowe wstążki, aby sznurek był widoczny i tak grano rakietkami drewnianymi z naciągiem zrobionym z jelit zwierzęcych. Był rok 1870 a może wcześniej?   A później le volante, nazwano badminton i rozpowszechnił się w krajach pod panowaniem brytyjskim. Stąd Indie, a jak Indie to Azja i metodą śnieżnej kuli stał się znany w Chinach i całym Dalekim Wschodzie.

22.05 książe August S€łkowski, kopia obrazu Adama Manyoki przez Sebastiana SłabyKopia najstarszego posiadanego przez nas obrazu księcia Augusta Sułkowskiego, zaledwie czteroletniego młodego chłopca w pięknym kontusiku, namalowanego przez Adama Manyokiego w roku 1733, ma swoja jakże piękną i interesującą historię. Będąc w Pałacu w Rydzynie koło Leszna, od tamtejszego kustosza dowiedzieliśmy się o istnieniu takiego obrazu. Nasze poszukiwania zajęły kilka ładnych lat, pisaliśmy do wielu Muzeów z prośbą o informację, jednak bezskutecznie. I nagle otrzymaliśmy pismo wraz ze zdjęciem z Muzeum w Budapeszcie, z informacją, że taki obraz rzeczywiście istniał, nie wiedzą, do kogo obecnie należy, że raz po wojnie pokazał się na aukcji, ale ślad po nim zaginął. Jedyne, co mają to tę załączoną czarno- białą fotografię, wiedzą, że obraz został namalowany przez Adama Manyokiego węgierskiego malarza. Tyle na ten temat, tyle i aż tyle. I tu zaczyna się nasza historia, ja w owych latach pracowałam w Polskim Związku Badmintona, Andrzej, prezes związku, postanawiamy dowiedzieć się znacznie więcej o malarzu, w jakich latach żył, co namalował, jakie malarstwo preferował, jaka była paleta barw używana przez niego w XVIII wieku. Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w tym czasie organizowane są w Płocku. W wolnej chwili idziemy do Muzeum Mazowieckiego w Płocku, aby zobaczyć wystawę. Podczas zwiedzania jednej z sal ze zdumieniem zobaczyliśmy obraz 22.05 dom i ogródnamalowany przez Adama Manyoki’ego. Zakup książki o tym malarzu i jego obrazach nie sprawił nam większego kłopotu. Andrzej miał w Krakowie przyjaciela, którego syn Sebastian Słaby studiował w owym czasie w Krakowskiej Akademii Sztuk Pięknych i tak doszło do powstania naszej kopii obrazu Adama Manyoki – księcia Augusta Sułkowskiego. Po otrzymaniu obrazu, zamówiliśmy kilka kopii, które w kolejnych latach były wręczane różnym wielce zasłużonym ludziom w badmintonie, w kraju i za granicą. Pozostałe obrazki i miedzioryty nabywałam podczas moich podróży po Europie, jednak muszę stwierdzić, że najwięcej zakupów zrobiłam w Anglii na różnego rodzaju pchlich targach, gdzie wypatrywałam wszystkie obrazy z motywem rakietki. Tak powstała spora kolekcja, do 22.05 nasi gościektórej mamy wielki sentyment. Do naszego „Otwartego Ogrodu” zawitało kilkadziesiąt osób, reprezentujących między innymi Warszawskie Towarzystwo Genealogiczne, Stowarzyszenie Właścicieli Nieruchomości w Aninie, p. Igor Strojecki, który przygotował w Muzeum Mazowieckim oraz w Domu Polonii w Warszawie wystawy Pt.” XIX –wieczna Azja Środkowa okiem fotografa, badacza i podróżnika Leona Barszczewskiego” , „ pani Jolanta Karpińska Warzecha – organizator „Otwartych Ogrodów” w Józefowie, zaprzyjaźnione grono osób z lat szkolnych zdających razem z Andrzejem maturę, oraz grono naszych znajomych  Józef Prokop, Jego wielki przyjaciel Piotr Witt  i inni w tym ludzi 22.05 historia rodziny sportu, ludzi kochających historię i tradycję. Motywem przewodnim była 90 letnia historia Rodziny Szalewiczów zamieszkałej w Aninie liczącym sto lat, ciągle przy tej samej ulicy.. Stare fotografie znakomicie uzupełniały opowiadane przez Andrzeja historię rodzinne.

Piękny dzień i wspaniałe popołudnie okraszone burzą z piorunami 22.05 nasi gościezgromadziło wszystkich na tarasie przy herbatce i kawie, pysznych ciasteczkach z najlepszej Piekarni i Cukierni „Grzybki” w Warszawie serwowanych przez Jolę i Ewę. Burza dodatkowo sprowokowała ożywioną dyskusję na tematy genealogiczno -historyczne. Ostatni goście pożegnali nas o godzinie 22.00. W przygotowaniach do wystawy plenerowej uczestniczyła cała Rodzina, która chciała podkreślić znaczenie tego interesującego wydarzenia towarzyskiego oraz dołożyć swoją maleńką cegiełkę.

Wielka szkoda, ze taka wspaniała społeczna inicjatywa zainicjowana przez mieszkańców Anina nie została w odpowiedni sposób rozpropagowana przez współorganizatora- Gminę Wawer, która wydając folder w bardzo limitowanym zakresie nie wydała wystarczającej ilości plakatów i zaproszeń, które można byłoby rozwiesić na słupach Anina oraz rozkolportować do skrzynek pocztowych mieszkańców.

I tak w „Otwartych Ogrodach” z okazji stulecia Anina najwięcej gości przyjechało z Warszawy zaś najmniej gości było mieszkańcami Anina!

„Otwarte Ogrody okiemjadwigi”

opisała

Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.