Za oknem mróz. Temperatura spada do -17 stopni w nocy, a w dzień jest nie wiele lepiej: od -7 do -12 stopni. Za oknem śnieg, który pokrywa dokładnie ziemię, dlatego dostać się do jakiegokolwiek ptasiego jedzenia jest bardzo trudno. Ptaki w moim ogrodzie, co roku mają zorganizowaną stołówkę, która jest zlokalizowana w zacisznym, bezpiecznym miejscu na tyłach ogrodu, a właściwie przed domkiem Taty. Na tarasie, na belce stoją sobie dwa karmniki – jeden większy, drugi mniejszy. Do większego zaglądają ptaki takie jak gołębie zwykłe dachowce, turkawki, które od wielu lat mają siedzibę w naszym ogrodzie, kawki, choć te urzędują w stołówce zlokalizowanej na dużej i ciepłej pokrywie od studzienki kanalizacyjnej. Tam właśnie, co ranka wykładam codzienną porcje jedzonka, a mianowicie: mak zmieszany z ziarnami sezamu, soczewicy, orzeszków ziemnych, pestkami słonecznika, kaszą jęczmienną. Ponadto wykładam kawałeczki pokrojonych jabłuszek i marchewki. Po przygotowaniu ptasich specjałów wychodzę do ogrodu z garnkami i słoikiem ziaren. Nawet nie wyobrażacie sobie, co się wtedy dzieje. Ptaki, siedząc na drzewach przed oknem kuchennym, od dobrej godziny obserwują moją krzątaninę w kuchni ( a nie wiem czy wiecie, że ptaki są znakomitymi obserwatorami), oczekując swojego poczęstunku zaczynają nawoływania. Rozpoczynają sroki i gawrony, po czym dołączają się wrony i sójki, wreszcie z pobliskich ogrodów przylatują kawki i cało te wytworne towarzystwo zaczyna ucztę. Trzeba również powiedzieć, że małe karmniki w tym czasie są odwiedzane przez sikorki, modraszki, kowaliki, wróble a nawet dzięcioły odświętnie ubrane w czarno czerwone fraczki. Całe towarzystwo zajęte sobą niespecjalnie zwraca uwagę na to, co się dzieje, dookoła. Choć wypuszczenie psa płoszy wszystkich biesiadników. Psy natomiast są chętne i to bardzo do przyłączenia się do tak wspaniałej uczty, ale niestety. Dlatego właśnie odgrodzone są siatką i proszę mi wierzyć, że psy nie są głodne wcale, ale bardzo się denerwują, że ja poświęcam czas według ich przekonania „zupełnie niepotrzebnie” jakimś ptaszyskom, skoro one tutaj są, na dworze i chętne są do zabawy, przeganiając całe ptasie towarzystwo. Przecież to ich teren, ich niebo i po co one, te ptaszyska tutaj przybywają. Ot cała psia logika. Wyłożyłam przygotowany posiłek i weszłam do domu, aby zrobić kilka zdjęć. Nie mogłam stać na dworze i czekać na mrozie, więc z ukrycia swoją kamerą chciałam pstryknąć kilka fotek, abyście zobaczyli moich podopiecznych. Warto pomagać, ponieważ każdego roku cała ptasia gromada przylatuje w lecie i odwiedza nasz ogród. Dokarmianie ptaków zazwyczaj kończę wraz z ustąpieniem śniegu i mrozu, od tej pory moi podopieczni muszą sobie radzić sami aż do późnego października, czyli do momentu pierwszego śniegu i mrozu. Wtedy stołówka znowu otwiera swoje podwoje i całe towarzystwo codziennie rano bankietuje.
Pozdrawiam wszystkich wraz z gromadą zadowolonych ptaków,
Wasza Jadwiga