Do napisania tego postu sprowokowały mnie wypowiedzi czterdziestolatek na jednym z blogów, który systematycznie odwiedzam. Być może odpowiedzią na utyskiwania młodych kobiet zresztą „luksusowo biednych” będzie ostatnio przeczytana przeze mnie książka Stephanie Dolgoff pt.: „Przypadki 40-latki” z podtytułem „Moje życie (tuż) po drugiej stronie młodości” wydanej przez Wydawnictwo „Mirador” w roku 2011.
Wiem, wiem moją czterdziestkę jakiś czas temu skończyłam i mogę powiedzieć, że po drugiej stronie młodości tkwię od dawna, faceci już dawno na mój widok lubieżnie nie gwiżdżą, a producenci kremów przeciwzmarszczkowych kierują coraz więcej reklam dla mojej kategorii wiekowej zamiast reklam pięknych i najmodniejszych dżinsów w rozmiarze ileś tam! Zdałam sobie sprawę, że dawno, ale to już dawno przekroczyłam tę cienką niewidzialną linię kobiety dawniej! (Dawniej ważyłam o 20 kg mniej, a dziś? Dawniej mój tyłek wzbudzał zachwyt a dziś? Dawniej nosiłam szpilki na 12 cm obcasie, dzisiaj wolę wygodne sandałki. Dawniej potrafiłam się głodzić, aby zadać szyku w nowej super obcisłej spódniczce).
Autorka tę cienką niewidzialna linię, gdzie nie jest już tą młodą dziewczyną, którą była Dawniej właśnie przekroczyła. Za sobą ma szalone lata, ale nie weszła jeszcze w fazę i terytorium uderzeń gorąca. Przypadki 40-latki to szalone i mądre obserwacje Dolgoff na temat okresu przejściowego. Pokazują, że stawanie się kobietą kategorii „Dawniej” (dawniej byłam laską w spódniczce mini, kurteczce skórzanej, pełen rock and roll) ma ogromne znaczenie, jeśli się na nie zwróci uwagę i jest niesamowicie śmieszne, nawet, jeśli się tego nie chce. Od mody po przyjaźnie, piękno, postrzeganie własnego ciała, seks małżeński i poszukiwanie partnera, po macierzyństwo i opiekę nad rodzicami – Dolgoff odkrywa pozytywne strony bycia starszą niż lat dwadzieścia kilka, mimo, że pewne rzeczy, które kiedyś wydawały się tak strasznie w życiu ważne, muszą podzielić los kaset magnetofonowych. Ta szalenie śmieszna, zabawna i inspirująca książka, udawania, że kiedy pozwolisz sobie na śmiech z tego, co odchodzi, życie stanie się bogatsze, radośniejsze i bardziej satysfakcjonujące. Bo czyż stawanie się starszą nie oznacza, że stajesz się lepszą?
Dlatego choć okres czterdziestolatki mam już od jakiegoś chyba dłuższego czasu za sobą sięgnęłam po tę zabawną książkę, która wzbudziła tak wiele wspomnień, które miały miejsce, gdy byłam sama kobietą kategorii Dawniej, walcząca z tymi samymi problemami, dążąca do coraz nowych wyzwań, które później okazały się wcale nie najważniejsze, do posiadania coraz to nowych rzeczy typu kolejne nowe buty, spódnica, bluzka, aby później dojść do wniosku, że posiadanie nie jest ważne, ważnym stały się zupełnie inne rzeczy. A czy teraz młode kobiety biegnące przez życie za tym, co da im szczęście czasami nie wpadają w takie same pułapki jak ja, gdy byłam kobietą Dawniej? Czy kolejne wysokie stanowisko, kolejna wygrana sprawa, kolejny większy przypływ gotówki, kolejne większe zeznanie podatkowe, kolejny narzeczony, kolejny ekscytujący wyjazd za granicę, kolejny ekscytujący wyjazd integracyjny to jest właśnie to, do czego zmierzamy, o czym marzymy? Warto się już dziś nad tym zastanowić, aby za kolejne dwadzieścia lat nie stwierdzić, że biegłyśmy niepotrzebnie, bo to, co miałyśmy nam w rzeczywistości zupełnie wystarczało, a tak straciłyśmy kilkanaście lat w pogoni za niczym…. Posłuchajcie czy nie tak samo myśleliście kiedyś:
„..Któregoś ranka, kiedy stałam w samej bieliźnie przed szafą bijąc się z myślami, co by tu na siebie włożyć, podczas gdy moje dzieci były coraz bardziej spóźnione do szkoły, doznałam olśnienia. Nie mam pojęcia, dlaczego tej podstawowej prawdzie zajęło tyle lat, zanim przeniknęła przez moją grubą czaszkę… Ale taka jestem szczęśliwa, że w końcu jestem w posiadaniu tej wiedzy, że po prostu muszę się nią z wami podzielić, na wszelki wypadek, gdybyście jeszcze nie słyszały tej dobrej nowiny. Gotowe? Lepiej usiądźcie. To duża rzecz. To zadaniem ubrania jest pasować na ciebie.
Nie jest twoim zadaniem wpasowywanie się w ubranie.
Co więcej, tak było zawsze, ale jakoś nikomu się nie chciało mi o tym powiedzieć, choć zużywałam nieproporcjonalną ilość mego mentalnego kapitału, by wykombinować, w jaki sposób stać się mniejsza. Tak, oczywiście, że byłam świadoma tego, iż ubrania produkowane są w różnych rozmiarach, co mogło sugerować, że pewne zróżnicowanie w wielkości ciał jest akceptowane, a nawet normalne. A jednak jak wiele młodych kobiet, działałam w fałszywym mniemaniu, iż mam sobie tylko przypisany rozmiar, który był zwykle mniej więcej o dwa numery mniejszy niż moje ciało. Moim pełnoetatowym zadaniem było zaś postarać się, by to ciało pasowało do „mojego” rozmiaru. Nawet nie chcecie wiedzieć, co robiłam, usiłując ten cel osiągnąć. A przez cały ten czas mogłam po prostu kupować większe ciuchy. Pewnie, że nie wyglądałabym w nich tak szczupło, jak mogłabym wyglądać, gdybym kiedyś nosiła mój wyimaginowany rozmiar, którego i tak nigdy nie osiągnęłam. Skoro jednak jestem „jakimś” rozmiarem, a nie mogę latać na golasa, to czy nie powinnam nosić najładniejszych ubrań, jakie znajdę, które pasują na moje prawdziwe ciało? Oczywiście, że odpowiedź brzmi „tak”! Ale znam je dopiero teraz, kiedy jestem Dawniej i nie działam zgodnie z wcześniejszymi okrutnymi założeniami. Nie kupuję już rzeczy, co, do których mam nadzieję, że kiedyś w nie wejdę. Ten dzień to dzień dzisiejszy. Czas to czas obecny. Byłam już szczupła i nieszczęśliwa, oraz grubsza i szczęśliwa. Sama sobie wielokrotnie udowodniłam, że jedno nie ma zbyt wiele wspólnego z drugim, pomimo tych wszystkich reklam, które głoszą: „Straciłam na wadze i teraz mój mąż mnie kocha”, a które widzisz na wszystkich produktach dietetycznych. Noszę ubrania, które na mnie pasują, cholera. I czuje się w nich, no cóż, jakbym znowu mogła oddychać…”
Przytoczyłam tutaj urywek książki, gdyż nie mogłam przepisać całej książki, gdyż jest ona właśnie w tym stylu napisane, poruszając różne tematy takie jak sex przed małżeński a później małżeński. Jest też wiele innych, a każdy z nich jest zakończony pointą dotyczącą rozpatrywanego tematu. Polecam te książką wszystkim czterdziestolatkom, kobietom określanym mianem Dawniej, bo jeżeli dopadają ciebie stresy to wiedz, że dotyczy to nie tylko ciebie, ale wszystkich kobiet, które dawniej były laskami a teraz są mamusiami, żonami i szefowymi różnych działów czy firm. Polecam!
Książka znakomita na wakacje!
Wasza Jadwiga