Kotek, Koteczek, Kot, Kocur, Kocurek, Kicia, jaki jest każdy wie, ale nie do końca, bo nie wszyscy wiedzą, że kot, kotek, koteczek jest zwierzęciem pełnym zagadek i tajemnic, a dla niektórych jest zwierzęciem magicznym. Pewnie dlatego czarownice kojarzono zawsze z kotami, najpewniej czarnymi na ramieniu. Oto, co wyczytałam w artykule Agnieszki Mazur „Puchały o kotach, kotkach, koteczkach”. Uważam, że warto przytoczyć obszerne fragmenty: ”… Większość badań wskazuje na to, że udomowienie kotów nastąpiło w Egipcie blisko sześć tysięcy lat temu. Od momentu, kiedy pierwszy raz weszły „na salony”, stały się symbolem piękna, gracji i tajemniczości. Egipcjanie uważali koty za zwierzęta, którym trzeba oddawać należytą cześć. Do tego stopnia, że jego zabicie oznaczało dla mordercy karę śmierci. Gdy kot umarł, jego właściciel golił brwi na znak żałoby, a ciało zwierzęcia poddawał mumifikacji. W średniowieczu, gdy Święta Inkwizycja walczyła z wszelkimi przejawami szatańskich działań, kot stał się odzwierciedleniem diabła, będąc jednocześnie nieodłącznym atrybutem czarownicy. W związku z tym na mocy prawa zwierzęta te sądzono i torturowano, po czym kończyły tak, jak i rzekome wiedźmy. Wraz z rozwojem cywilizacji koty zaczynały gościć w domach zwykłych śmiertelników, chociaż utarło się przekonanie, że te o czarnym umaszczeniu pomieszkują w chatach prawdziwych czarownic. Dziś czarne koty nikogo już nie dziwią, ale i tak czujemy się nieswojo, jeśli przebiegną nam drogę. Co jest tak niezwykłego w kotach, że traktujemy je nie jak zwykłe zwierzęta, ale raczej, jako „wyższe byty”?
Osoby mieszkające z kotem doskonale zdają sobie sprawę z tego, że ich pupile posiadają bardzo przydatną umiejętność – gdy któremuś z domowników dolega jakaś przypadłość, kot wchodzi w rolę „nadwornego” lekarza. Przy bólach menstruacyjnych zwykły mruczek kładzie się w dolnej części brzucha kobiety, działając tym samym jak rozkurczający termofor i uśmierzając ból. Przy bólu nerek kocur również wie, gdzie się ułożyć, by rozgrzać chore miejsce. No i jest jeszcze oczywiście charakterystyczne „ugniatanie” podłoża przednimi łapkami. Koty wykonują je niemal zawsze, gdy moszczą sobie miejsce do spania, ale zdarza się, że obejmują swoim masażem akurat to miejsce na naszym ciele, w które wszedł nerwoból. Naukowcy twierdzą, że kocie „znachorstwo” to po prostu rezultat wyczuwania przez zwierzę innej temperatury w miejscach dotkniętych chorobą. Sceptycy mówią z kolei, że to zwykły przypadek. A osoby znające ludowe mądrości wierzą, że kot po prostu wie, gdzie boli i pomaga domownikowi zwalczyć dolegliwość.
Nie od dziś wiadomo, że koty potrafią wyczuć nadchodzący kataklizm i uciec z miejsca znajdującego się w strefie zagrożenia. Nie znajdujemy ich wśród ofiar tsunami, trzęsień ziemi czy innych katastrof naturalnych. Zanim jeszcze sejsmolodzy lub inni specjaliści odkryją, że nadciąga nieszczęście, koty zdążą już ewakuować się z niebezpiecznej okolicy. Naukowcy tłumaczą te kocie umiejętności wyjątkowo wrażliwymi zmysłami, które zawczasu wyczuwają mikro drgania i jonizację powietrza. Takie wytłumaczenie w żaden sposób nie sprawdza się jednak w sytuacji, kiedy kot przeczuwa pożar, który ma się zdarzyć dopiero w przyszłości. Znane są przypadki, gdy kocice wynosiły swoje młode z budynku, który trawił ogień dopiero kilka dni później.
Zarówno specjaliści od feng szui, jak i radiesteci twierdzą, że kot działa lepiej niż różdżka przy poszukiwaniu szkodliwych dla człowieka żył wodnych. Wystarczy obserwować, gdzie zwierzę najczęściej przebywa, by wiedzieć, że w tym miejscu prawdopodobnie zbiegają się negatywne kanały. Kot wyjątkowo je lubi, z kolei pies będzie je omijał z daleka.
Większość właścicieli kotów wie, że nie musi się obawiać, iż padną ofiarą fałszywych przyjaciół. Gdy do naszego domu zawita osoba obłudna lub po prostu zła, zwierzę wyraźnie da nam do zrozumienia, że ten „typ” mu się nie podoba. Lepiej posłuchać jego opinii i oszczędzić sobie nieprzyjemności, które mogą wyniknąć z kontynuowania takiej znajomości. Kotom zdarza się czasem, że intensywnie wpatrują się w jeden punkt w mieszkaniu, choć tak naprawdę niczego tam nie ma. Ani gry świateł i cieni, ani muchy czy też falującej pajęczyny. Zdarza się, że obserwują ten sam punkt przez długi czas, nawet przez całe życie mogą zawsze w tym jednym miejscu zatrzymywać się na chwilę „refleksji”. Choć ludziom też zdarza się przecież zapatrzeć w siną dal i nie ma w tym głębszej filozofii, osoby wierzące w zjawiska paranormalne są przekonane, że kot konsekwentnie wpatrujący się w jeden punkt po prostu widzi ducha…”
Z kotami zaprzyjaźniła mnie moja córka. Wracając zza granicy przywiozła sobie kota, który w końcu wylądował u mnie w domu (zresztą jej pies też, a mały nie był znaczy pies nie kot, bo owczarek alzacki „kobietka”, jak dla mnie dama w każdym calu). Dzisiaj, gdy kotka Nara przeszła za tęczowy most dwa lata temu razem z Kuką sunią, w naszym domu przechadzają się dwie kocice, bardzo do siebie podobne Zara (starsza) i Nulka znacznie młodsza w towarzystwie Oskara – owczarka alzackiego. Koty toczą między sobą chwilowe walki wynikające raczej z zazdrości aniżeli zawiści, po czym układają się każda na swoim miejscu, lub czasowo okupują miejsce koleżanki. Obydwie chodzą swoimi drogami, są niezależne i żadne nakazy ich nie dotyczą. Chodzą gdzie chcą (po stole też) wylegują się tam gdzie chcą (na stole też), a jak chcą to leżą obie na mnie w dowolnym miejscu ugniatając najpierw miejsce, na którym chcą się wylegiwać. I nic a nic nie obchodzi je, że jest mi niewygodnie, przecież to nie jest ich problem. Tak ma być i już. Gdybym jednak chciała zmienić pozycję, o! Co to to nie, natychmiast obydwie łapą dają znać, że takiej umowy nie było, pazurki lądują na mojej ręce, nodze tam gdzie jest odkryta część mojego ciała. No cóż, w tej sprawie nie ma zgodności i obie „panie” lądują na podłodze.
Za to w sprawie kota doktora zgadzam się z panią Agnieszką Mazur-Puchała. Moje koty są najczulszymi lekarzami, grzeją moje obolałe kolana, łażąc po bolącym ramieniu (w lutym tego roku wykonałam przecież w lesie na śniegu i zamarzniętej kałuży salto dwa i pół obrotu Awerbacha w przód w pozycji łamanej, wynikiem, którego nie były wyrzucone przez sędziów szóstki, tylko naderwane przeze mnie rotatory mięśnia naramiennego), a skutki tego upadku odczuwam do dziś. Obie panienki zaledwie tolerują swoją obecność i traktują siebie nawzajem z pobłażliwym dystansem. Czasem tylko wstępują w nie chęci współzawodnictwa, wtedy biegają na wyścigi jedna górą po stole, oparciach kanap, foteli i co jest po drodze, natomiast druga biega po ziemi wykorzystując wszelkie zakamarki i drżyjcie pisaki, pióra, kartki, komputer, laptop i wszystko to, co na ich drodze się znajduje. W lecie „dziewczynki” leżakują na werandzie mając do dyspozycji wszystkie poduszki, a także cały ogród, jednak ten muszą dzielić z dwoma psami, jako że wnuki mają też Jack Russell Terriera i ten goni koty z całą bezwzględnością. Teraz, gdy noce są chłodne taras nie jest już takim wymarzonym miejscem i „panny” wracają na noc do domu, moszcząc się w naszym łóżku najczęściej na moim miejscu, dla mnie pozostawiając nieco miejsca, abym mogła się wyspać w pozycji łamanej. Nie od dzisiaj wiadomo, że koty po to mają pana, a ten ma duże wygodne (!) łóżko, aby koty miały gdzie spać. Przecież w nocy zmieniają około dwunastu razy swoje miejsce. Ot kocia filozofia.
Zara i Nulka, jako dwie indywidualistki nie jedzą tego samego żarełka, jedna lubi wyłącznie suchą karmę i wodę, druga zaś tylko puszeczki najchętniej Gourmeta, no cóż, państwo wiedząc o tym stosuje się do wymagań kocic. I jak widać, to kotki wymogły swoje prawa i przywileje na nas, a nie na odwrót i tak to już chyba będzie zawsze, ci, co mają koty wiedzą, o czym piszę.
A Wasze koty, czy też są” tylko” zwierzętami?
Życzę miłych wolnych świątecznych dni
Wasza Jadwiga