Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wpisy oznaczone ‘Jadwiga Ślawska Szalewicz’

Erwina Ryś Ferens (z lewej i Elwira Seroczyńska 1974 r tor w Zakopanem

Erwina Ryś Ferens (z lewej i Elwira Seroczyńska 1974 r tor w Zakopanem

„…Moje życie, z którego i tak byłam zadowolona, nabrało jeszcze większych rumieńców. Przekonałam się, że jeśli czegoś bardzo się pragnie, staje się to osiągalne. Po srebrze zapragnęłam złotego medalu. Właśnie rozpoczynał się wyścig na 1000 metrów. Od startu biegłam jak szalona, szybko weszłam w swój rytm i jakbym nie czuła oporu powietrza, mknęłam po lodzie szybciej niż kiedykolwiek w życiu. Kiedy wjeżdżałam na ostatni wiraż, trener stojący tam ze stoperem krzyknął do mnie – Masz złoty medal! Pochyliłam się jeszcze niżej i wzięłam wiraż. Nie dałam się wyrzucić sile odśrodkowej, trzymałam się jak najbliżej usypanej ze śniegu bandy. Wyjeżdżałam na ostatnią prostą. Już tylko kilkanaście metrów… i właśnie wtedy potknęłam się. Upadłam! Wytraciłam cały pęd, szorując ciałem po lodzie. Koniec! Nie będzie złotego medalu, nie będzie żadnego innego medalu! Co gorzej, nie będzie chyba nigdy w życiu takiej szansy po raz drugi! (…) Nigdy nie wierzyłam w pecha… Do dziś uważam, że doskonała forma zapewnia sukces, że i z pechem można wygrać. Ale przecież owa fatalna grudka śniegu, która odprysnęła od bandy i wtopiła się w taflę lodową w tym, nie w innym miejscu toru, była dobitnym dowodem niefortunnego zbiegu okoliczności, o który mogą się rozbić wszelkie wyliczenia… Mój złoty medal leżał na tacy. Ale wręczony został komu innemu.” Tak o swoim biegu po złoty medal, którego nie zdobyła Elwira Seroczyńska na Igrzyskach Olimpijskich w Squaw Valley 1960 opowiada sama autorka sukcesu i własnego nieszczęścia. Sukcesu ponieważ na tych Igrzyskach Olimpijskich zdobyła srebrny medal Igrzysk Olimpijskich w biegu na 1500 m; nieszczęścia gdyż w biegu po złoto przewróciła się i tego medalu już nigdy w swojej karierze  nie zdobyła. W poniedziałek  1 grudnia 2014 r odbyło się w Muzeum Sportu i Turystyki, mieszczącym się  w  Centrum Olimpijskim spotkanie zacnego grona polskich łyżwiarzy szybkich, na którym wspominano legendę polskiego łyżwiarstwa szybkiego Elwirę Seroczyńską.  W spotkaniu wzięli udział:

Zakopane tor lodowy 1963 r Helena Pilejczyk przed startem na 1000 m fot. Jan Rozmarynowski

Zakopane tor lodowy 1963 r Helena Pilejczyk przed startem na 1000 m fot. Jan Rozmarynowski

Helena Pilejczyk brązowa medalistka IO 1960 r w Squaw Valley, Dariusz Seroczyński  syn Elwiry, Irena Szewińska wice prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego -członek MKOL,  Tomasz Jagodziński Dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki w Warszawie,  Kazimierz Kowalczyk Prezes Polskiego Związku Łyżwiarstwa Szybkiego,  prof. Wojciech Zabłocki,  Kajetan Hądzelek Prezes Fundacji Centrum Edukacji Olimpijskiej , Andrzej Szalewicz prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego w latach 1991-1997, Urszula Jankowska z  Ministerstwa  Sportu i Turystyki, Iwona Grys była pani Dyrektor Muzeum Sportu i Turystyki, członkowie klubów sportowych przyjaciele Elwiry: Wanda Gąsiewska, zawodnicy klubu  sportowego   „Sarmata” Warszawa – rodzimego klubu Elwiry z Ewą Mokrzycką na czele a także byli wspaniali zawodnicy klubu Stal Elbląg oraz koleżanki i koledzy Elwiry z którymi współpracowała podczas swojej kariery zawodniczej a później trenerskiej. Spotkanie w Centrum odbyło się w samo południe , poświęcone było wspomnieniom legendy polskiego łyżwiarstwa, która odeszła od nas w roku 2004, nagle, bez choroby, bez jakichkolwiek oznak, że coś może być z jej zdrowiem nie tak. Wiadomość jaka nadeszła z Londynu w dzień Wigilii 2004 była szokiem dla wszystkich. Elwirka pojechała na  Święta Bożego Narodzenia do swojego syna  Darka.  Nikt nie spodziewał się, że taka wiadomość może nas ogłuszyć w Wigilię. Rozległy zawał, koniec marzeń o ….. wszystkim. Elwira Seroczyńska w moim życiu zajmowała poczesne miejsce. Poznałyśmy się w roku 1965 a może 1966, zaś od 1967 wspólnie studiowałyśmy w Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Nasz rocznik był szczególny, gdyż  wielu studentów było  znakomitymi  sportowcami : Elwira Seroczyńska,  Hubert Wagner, Jerzy Kulej, Norbert Ozimek. Miałam niewątpliwy zaszczyt być przyjaciółką Elwiry przez wiele lat. Studia były dla nas czasem szczególnym, gdyż Elwira pracowała już wtedy jako trener żeńskiej kadry narodowej w  Polskim Związku Łyżwiarstwa Szybkiego, ale zanim do tego doszła była wspaniałą zawodniczką łyżwiarstwa szybkiego, panczenistką.  W związku z wyjazdami na zgrupowania oraz na zawody w kraju i za granicą Elwira musiała zdawać egzaminy i kolokwia w terminie zerowym. Bardzo mi to odpowiadało, więc postanowiłyśmy uczyć się razem od pierwszego roku studiów. Spędzałyśmy wieczory  albo u niej albo u mnie w domu.

Rok 1988 MP w łyżwiarstwie szybkim biegną Erwina Ryś Ferens i Zofia Tokarczyk

Rok 1988 MP w łyżwiarstwie szybkim biegną Erwina Ryś Ferens i Zofia Tokarczyk

Wtedy  byłam już młodą mężatką i matką kilkutygodniowej córci. U Elwiry w domu był jej syn Darek, który był wielce zainteresowany naszą nauką  szczególnie cieszył się na anatomię, którą głośno powtarzałyśmy, budowę mięśni, kości i stawów.  Korzystałyśmy z wielkiego atlasu anatomicznego Silnikowa.  Pokazywałyśmy sobie przebieg mięśni, przyczepy a także powtarzałyśmy nazwy po łacinie. Któregoś wieczoru powtarzałyśmy materiał z zakresu układu mięśniowego tułowia. Polskie nazwy mięśni nie sprawiały nam kłopotu, jednak łacińskie były dość trudne. Pytałyśmy się nawzajem, w tym i o  mięsień piersiowy większy, i jego nazwę łacińską . Zapadła cisza i wtedy  Daruś z drugiego pokoju  głośno powiedział: pectoralis major! I tak już na zawsze został naszym Pectoralis Major aż do dzisiaj. Cofnijmy się kilkanaście lat wstecz.  W roku 1947  Elwira wraz z rodzicami  ( Ojcem był Stanisław Potapowicz matka Helena z domu Monkiewicz) przyjechała z Wilna do Elbląga,. Jeszcze w Elblągu w roku 1950, chcąc zobaczyć  Tatry  zdecydowała się na organizowany przez klub Stal  Elbląg wyjazd na świąteczny obóz sportowy do Zakopanego. Ówczesny jej trener w tańcu (niestety nie pamiętam z jakiej okazji odbywała się potańcówka i gdzie, zaproponował jej wyjazd  na zgrupowanie  do Zakopanego, a ona  chcąc zobaczyć Tatry zdecydowała się na ten wyjazd. Wtedy zaopiekował się nią znakomity trener Kazimierz Kalbarczyk,(następnie Kazimierz Kowalczyk) , u którego rozpoczęła treningi łyżwiarskie. Już rok  później  wystartowała w Mistrzostwach Polski  i zdobyła swoje pierwsze medale złoty i srebrny.  Jej główna

Warszawa tor lodowy 1988 r Mistrzostwa Polski start do biegu

Warszawa tor lodowy 1988 r Mistrzostwa Polski start do biegu

rywalką w „Stali” Elbląg  była znakomita  Helena Majcherówna . Elwirka z wykształcenia była technikiem ekonomistą, absolwentką Państwowego Liceum Administracyjno-Gospodarczego  (1951) W Elblągu. W roku 1953 przeprowadziła się do Warszawy a w 1955 r. wyszła za mąż za łyżwiarza  Jacka Seroczyńskiego. Ich syn Dariusz urodził się  w 1958. Do sportu powróciła bardzo szybko. Dotychczasowa trema, nieśmiałość po macierzyństwie  zamieniła się w odwagę i żądzę wyników i medali. To była już inna kobieta, świadoma swoich możliwości i sił. Tytan pracy! Zbliżały się Igrzyska Olimpijskie roku 1960 – Squaw Valley. Wyjazd dziewczyn, panczenistek wcale nie był taki pewny.  „Wytyczne władz” mówiły, że od wyników Mistrzostw Świata 1960 r zależeć będzie wyjazd dziewczyn na Igrzyska Olimpijskie. Początkowo krajowi działacze nie chcieli dopuścić do wyjazdu reprezentantek Polski, uważając to za stratę pieniędzy przy jednoczesnej niemożności nawiązania walki z czołówką światową. Przekonały ich dopiero  wyniki uzyskane w zawodach, kiedy  Helenka Pilejczykowa,  zrobiła furorę na  Mistrzostwach Świata w Ostersund  1960 -zdobyła srebrny medal. Helena Pilejczyk. Znakomita zawodniczka, wielka rywalka Elwiry przez ponad pięćdziesiąt dwa lata. Lusia wspomina tamten czas:” W roku 1952 wyjechałam na moje pierwsze  zgrupowanie i tam poznałam Elwirę, i przez pięćdziesiąt dwa  lata byłam skazana na nią a ona na mnie we wszystkich startach w

trener kadry narodowej w łyżwiarstwie szybkim Elwira Seroczyńska wraz z zawodniczkami

trener kadry narodowej w łyżwiarstwie szybkim Elwira Seroczyńska wraz z zawodniczkami

zawodach w Polsce i na świecie. Rywalizowałyśmy ostro. Podpatrywałam jej treningi, naśladowałam. Elwira była już znaną zawodniczką a ja chciałam też zdobywać tytuły  mistrzowskie. Pamiętam jedno z naszych zgrupowań w Zakopanem  gdy dziewczyny mieszkały w jednym pokoju a wszyscy chłopcy w drugim, problem polegał na tym, że pokój chłopców był „przechodnim”, przez ten pokój musiałyśmy  przechodzić  do naszego. Takie były czasy, trudne a o komforcie nie było mowy. Ja byłam osobą zamkniętą, nieśmiałą,  skupioną na treningu. Elwira była uśmiechnięta i otwarta.  Dziewczyny postanowiły zrobić mi psikusa, i gdy ja po ciemku zakręciłam sobie papiloty na włosach zapaliły światło i zawołały chłopców. Najadłam się wstydu co niemiara. Ot młodość i figle były również naszym udziałem. Gdy już doszłam do poziomu sportowego Elwiry zorganizowałyśmy sobie wieczór szczerości. Była to znakomita rozmowa na temat naszej pracy, startów, rywalizacji. Mogę powiedzieć, że  w ten sposób zaczęła się nasz przyjaźń, która pogłębiła się pod koniec kariery.” Sukces na Igrzyskach Olimpijskich w Squaw Valley srebrny medal Elwiry, brązowy medal Helenki odbiły się echem w Polsce i w USA. Tak wspomina ten dzień Helena Pilejczykowa :

Elwira Seroczyńska

Elwira Seroczyńska

„…Wiedziałam, że jestem w wielkiej formie, po wyniku Elwiry widać było, ze po prostu jesteśmy świetnie przygotowane przez trenera właśnie na ten najważniejszy w całej karierze start. Ruszyłam do sprintu. Przez półtora okrążenia jechałyśmy idealnie równo, ruch w ruch, krok w krok. Na kolejnym wirażu objęłam prowadzenie. Ale Skoblikowa jakby włączyła dodatkowe zasilanie i zaczęła oddalać się, pięć, dziesięć, piętnaście metrów. Zebrałam wszystkie siły i przyspieszyłam. Byłam znów coraz bliżej. Niestety meta znajdowała się już za blisko. Kiedy podano nasze czasy krzyknęłam z radości. Lidia (Skoblikowa) ustanowiła nowy rekord świata, ale ja, mając tak świetna partnerkę

IO Squaw Valley 1960 złoty medal L. Skoblikowa, srebrny Elwira Seroczyńska brązowy Helena Pilejczyk

IO Squaw Valley 1960 złoty medal L. Skoblikowa, srebrny Elwira Seroczyńska brązowy Helena Pilejczyk

uzyskałam trzeci czas! Jestem trzecia! Mam medal! Rzuciłyśmy się z Elwirą sobie w objęcia. Ona ma srebro, a ja brąz! Cóż za cudowny dzień!…” Do Squaw Valley  Przyjechało wielu kibiców Polonii Amerykańskiej. Podczas ceremonii dekoracji przedarli się przez ochronę aby naszym zawodniczkom zgotować królewskie podziękowanie. Obie dziewczyny latały w powietrzu podrzucane przez swoich kibiców. CDN.

zdjęcia z Internetu moje własne oraz wykonane przez Janka Rozmarynowskiego

Andrzej Szalewicz, pierwszy Prezes Polskiego Zwiazku Badmintona,  Prezes PKOL w latach 1991-1997Polski Związek Badmintona powołano w dniu 7 listopada 1977 r.  podczas I Walnego Zjazdu, który odbył się tego właśnie dnia w sali Klubu „Olimp” OPO Warszawa na Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie. Zanim jednak do tego doszło i zanim zebrano wszelkie dokumenty, w tym samym roku w dniu 29 maja spotkali się w Głubczycach działacze, przedstawiciele klubów i podpisali deklaracje o przystąpieniu do Polskiego Związku Badmintona. Jak napisał w relacji z tego spotkania Julian Krzewiński: ”… gdy przewodniczący zebrania Jerzy Wrzodak zaprosił do podpisania deklaracji członkowskich założycieli PZBad, przedstawicieli 9 klubów sportowych, nastąpiła przez moment wiele mówiąca cisza. W tej doniosłej chwili starszym działaczom zwilżyły się oczy, a na twarzach młodych wyczytać można było radość i zadowolenie, że nareszcie, że to prawda, że będą traktowani na równi ze swymi kolegami z innych dyscyplin sportowych, że ich dyscyplina nie będzie gorsza od innych…”.  Deklaracje członkowskie w kolejności podpisali przedstawiciele następujących klubów:

Bolesław Zdeb ZKS Polonia Głubczyce, Mieczysław Zyśk SKS Start Gdynia, Roman Słota KS Stal Brzezinka Mysłowice, Jerzy Suski KS Stal FSO Warszawa, Andrzej Szalewicz KS Stal FSO Warszawa, Marian Krasowski

badminton "retro"

badminton „retro”

BZKS Chrobry Opole, Eugeniusz Jaromin KS Unia Bieruń Stary, Jerzy Szuliński GHKS Bolesław Bukowno, Wiesław Tomaszewski AZS Katowice, Janusz Musioł AZS AWF Wrocław. Na zebraniu przyjęto także projekt statutu związku. Poinformowano również wszystkich obecnych o sprowadzeniu z Chin przez CHPiS w Łodzi, lotek piórkowych „Pioneer” – 60.000 granatowych przeznaczonych do treningu i 60.000 zielonych przeznaczonych do gier turniejowych. 27 lipca w Restauracji „Adria” w Warszawie tymczasowy Zarząd PZBad w składzie: Andrzej Szalewicz, Julian Krzewiński, Jerzy Wrzodak (w skład

Rok 1998 odznaczenia dla ludzi sportu p.  Irena Szewińska i Jadwiga Ślawska Szalewicz

Rok 1998 odznaczenia dla ludzi sportu p. Irena Szewińska i Jadwiga Ślawska Szalewicz

tymczasowego Zarządu wchodzili też: Janusz Musioł, Eugeniusz Jaromin) spotkali się z sekretarzem generalnym Polskiego Związku Szermierczego Jadwigą Ślawską aby nakłonić ją  do profesjonalnego poprowadzenia nowo powstającego Związku. Było to decydujące spotkanie. W dniu 27 sierpnia 1977 r decyzję nr 6010/397/77 III

Wydział Spraw Wewnętrznych Urzędu m.st. Warszawy postanowił wpisać do Rejestru Stowarzyszeń i Związków pod numerem 1011 POLSKI ZWIĄZEK BADMINTONA.

I tak zaczęły się przygotowania do I Walnego Zjazdu powołującego Polski Związek Badmintona, Zarząd i Komisję Rewizyjną, który odbył się 7 listopada 1977 roku, 37 lat temu.

O narodzinach Polskiego Związku Badmintona

Z okazji 37 rocznicy o historii powstania Polskiego Związku Badmintona opowiadała

Jadwiga Ślawska Szalewicz

 

 

 

Ostatnio otrzymałam pocztę a w niej list od Zbyszka Adrjańskiego, z którym na łamach tego bloga rozmawiałam kilkakrotnie, oto on:

” Droga Jadziu

Wracam do tematu: „piosenka i sztuka” – o czym rozmawialiśmy kilka miesięcy temu w Twoim portalu „Okiem Jadwigi”.

Tadeusz Chyła "Z parasolem"

Tadeusz Chyła „Z parasolem”

Właśnie zmarł, niestety, Tadeusz Chyła: artysta polskiej estrady, pieśniarz, piosenkarz, „bard z gitarą”. Jedna z najbardziej charakterystycznych postaci naszego środowiska. Człowiek powszechnie znany i lubiany, w naszym mocno skąd inąd zawistnym „światku” estradowym, cichy i skromny, choć „Tadeuszek” (tak go nazywaliśmy) sukcesy miał wielkie – jako śpiewający balladzista. Jego ballady: „Cysorz”.http://www.youtube.com/watch?v=x2w_G2TpkWU

„Pochód świętych”,http://www.youtube.com/watch?v=VNgNxz2rcos

„Sen psa”, http://www.youtube.com/watch?v=aHUuUjuo2XI;     „Asceta” http://www.youtube.com/watch?v=tCVwyt9wFJU,

„Silna grupa pod wezwaniem – Pastuszek i gąski” http://www.youtube.com/watch?v=FGOKWJLyOO0; „Makary”, „Złota kareta” – dowcipne, mocno aluzyjne, bardzo malarskie zresztą – znała cała Polska. Chyła komponował je do znakomitych zresztą tekstów Andrzeja Waligórskiego, Romana Sadowskiego, Jerzego Fedorowicza – ale „cała reszta” była „magiczną interpretacją” Tadeusza.

Napisałem o nim dwie książeczki zatytułowane i wydane w PWM „Tadeusz Chyła i jego ballady” (1974) oraz „Cysorz polskiej ballady” (1976). Nie będę zatem tu się powtarzał. Byłem też chyba pierwszym dziennikarzem, który zrobił wywiad z Chyłą dla Programu III PR. Byłem zawsze zafascynowany jego osobą i jego twórczością. Tadeusz Chyła wygrywał „giełdy piosenki”, w Warszawie, jak chciał – skoro tylko się na nich pojawiał. Zdobywał też różnego rodzaju nagrody i wyróżnienia na festiwalu w Opolu.

Rzadko jednak, kto wie, że był utalentowanym malarzem, kolorystą, absolwentem Liceum Plastycznego w Gdyni – Orłowie. A następnie Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych w Gdańsku

Okładka Folderu Wystawa obrazów Tadeusza Chyły

Okładka Folderu Wystawa obrazów Tadeusza Chyły

(obecnie ASP). Tadeusz Chyła, w pracowni prof. Juliusza Studnickiego – tworzył znakomite martwe natury, akty i pejzaże. Wyróżniał się wśród uczniów profesora, dziś znakomitych malarzy, którzy z nim studiowali . Tadeusz zarabiał również na życie jako malarz – tworząc piękne freski na ścianach gdańskich kamieniczek.
Nikt nie przypuszczał, że porzuci malarstwo dla piosenki ? Porwała go jednak twórczość kabaretowa i pieśniarska. Najpierw w legendarnym już „Bim-Bomie”. Potem w kabarecie „To-tu”, który sam stworzył. Kabarety tego okresu, w Gdańsku, pełne były śpiewających i występujących malarzy. Ale Tadeusz Chyła zrobił wśród nich karierę największą: właśnie jako śpiewający malarz i balladzista. Nie da się ukryć, że zaniedbał tym samym mocno malowanie obrazów, chociaż namalował ich sporo!

Kilka dni temu zakończyła się właśnie, w Domu Kultury Stokłosy, na Ursynowie (w tzw. „Galerii U”) wystawa

Tadeusz Chyła "Pod lasem"

Tadeusz Chyła „Pod lasem”

Tadeusz Chyła "Rogozno"

Tadeusz Chyła „Rogozno”

obrazów Tadeusza Chyły – zatytułowana: „Liryczny kolorysta”. Kurator tej wystawy Blanka Wyszyńska-Walczak, zgromadziła przy pomocy przyjaciół p. Anny Chyły (wdowy po Tadeuszu) około 40 obrazów artysty. Podobno jest ich znacznie więcej! Zebrani na wystawie przyjaciele, znawcy malarstwa, krytycy i recenzenci zgodnie orzekli, że Tadeusz Chyła był bardzo interesującym malarzem. Bardzo piękne malował obrazy i szkoda, że o jego malarstwie tak mało wiedzieliśmy gdy żył. Otwarcia swojej wystawy, zresztą nie doczekał (zm. 23 lutego br.)
Mam nadzieję, że wystawa ta zostanie również pokazana w Muzeum Piosenki Polskiej w Opolu – które rodzi się w bólach i nie bardzo wie, kogo ma wystawiać? I co? Na pewno Biuro Wystaw Artystycznych w Sopocie, pokaże być może wystawę Tadeusza Chyły – w okresie festiwalu? Gdyż Tadeusz mocno związany był z tym miastem i festiwalem…
A nam, z Tobą Jadziu pozostaje życzyć mu, tam gdzie jest? A jest na pewno w niebie (po tylu ciężkich chorobach, na tej ziemi, które znosił mężnie) aby nawiązał dobre

Tadeusz Chyła "Zielony"

Tadeusz Chyła „Zielony”

kontakty z jakim wpływowym świętym. Najlepiej też artystą. Mam na myśli Jana Pawła II. I ten dopomógł mu aby jego obrazy nie trafiły do muzealnych magazynów. Tylko niosły uśmiech i radość. Tak jak jego piosenki.

No, a muzealników polskich i „galerników” (czytaj właścicieli galerii) nadal prosimy, aby przypomnieli sobie, że na ujawnienie swoich talentów malarskich czekają po latach inni jeszcze artyści estrady, tacy jak : Hanka Ordonówna, Czesław Niemen, Zbigniew Lengren, Jerzy Affanasiew, Kazimierz Szemioth… Wymieniam tylko nieboszczyków, bo wśród żyjących artystów „malarzy zawodowych” czy niedzielnych jest jeszcze więcej!

A tymczasem słychać powszechnie narzekanie na brak wydarzeń w naszych galeriach malarskich. W galeriach jak i w muzeach nie tylko z piosenką związanych – trzeba umieć tworzyć ciekawe wydarzenia: jak to zrobiła p. Blanka Wyszyńska-Walczak. Wystawa obrazów Tadeusza Chyły jest właśnie takim wydarzeniem.

Kłaniam się Tobie Jadziu – z wielkim uszanowaniem

Zbigniew Adrjański

Cysorz 

Tadeusz Chyła "Żółty"

Tadeusz Chyła „Żółty”

Cysorz to ma klawe życie

Oraz wyżywienie klawe!

Przede wszystkim już o świcie

Dają mu do łóżka kawę.

A do kawy jajecznicę.

A jak już podeżre zdrowo, To

To przynoszą mu w lektyce

Bardzo   fajną  cysarzowo.

Słychać werble i fanfary,

Prezentują broń ułani…

– Posuń no się stary!

Mówi najjaśniejsza  pani…

Potem  ruch się robi w  izbach,

Cysorz z łóżka. wstaje letko,

Siada sobie w złoty zycbad,`

Złotą  goli się  żyletką.

Wesolutki, ogolony,

Rześko czując się i zdrowo.

Wkłada ciepłe kalesony

I koszulkę flanelową.

A  tu przyjemności  same !

A tu niespodzianek wiele!

Przynoszą mu  „Panoramę” ,

„WTK” i ,,Karuzelę”,
„Filipinkę” i „Spotrowca”

I skrapiają perfumami,

I może grać w salonowca

z marszałkiem i z ministrami!

Salonowiec  to sport miły

Lecz  cysarska pupa  – tabu!

On ich może z całej siły,

A oni go  muszą słabo!

…po zabawie,  złota  cytra

Gra prześliczną  melodyjkę

Cysorz bierze z szafy litra

I odbija berłem szyjkę.

Sam popije, starej niańce

Da pociągnąć dla ochoty,

A kiedy już jest na bańce,

To wymyśla różne psoty!

Ot – teściową otruć każę,

Ąlbo zaszlachtować  stryjca …

…dobrze, dobrze być  cysorzem,

choć tu świnia i krwiopijca!

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.