Beata, moja przyjaciółka od 31 lat niezmiennie, po przeczytaniu moich przygód podczas spaceru, tak bardzo przejęła się wypadkiem, że ku pokrzepieniu serca przesłała mi list o tym, co fascynuje ją od lat, o angielskiej ekscentryczności. Beata mieszkanka Albionu jest zafascynowana Anglią (zresztą ja też, szczególnie historią oraz ogrodami, których nie wiem ile razem zwiedziłyśmy, a także wielką miłością do country side, spokojnego życia wiejskiego). Opowieść Beaty jest bardzo interesująca, a ja lubię dzielić się z Wami wszystkim co napotykam, a jest fascynujące. Oto list Beaty cytowany w całości. List został ozdobiony pięknymi zdjęciami Vandy Ralevskiej, koleżanki Beaty:
Od wielu lat jestem zafascynowana angielską ekscentrycznością i im dłużej mieszkam w mojej przybranej ojczyźnie, tym więcej się z tym zjawiskiem spotykam i tym większy mam do anglików szacunek wypływający z lepszego zrozumienia tego może dziwnego podejścia do życia. Postanowiłam napisać o tym parę słów, choć pewnie te słowa będą brzmiały pusto; tak naprawdę docenić ekscentryczność można dopiero wtedy, gdy się człowiek sam zetknie z osobami ekscentrycznymi. Ekscentryczność jest kwintesencją brytyjskiej tradycji; jest ona trudna do wytłumaczenia europejczykom, gdyż osadzona jest w mentalności nacji odciętej od Europy od setek lat. Przez wieki, indywidualność była cechą rozwijaną w Anglii i cenioną filozoficzną tradycją. Człowiek jest jednostką bardzo cenną i każdy w pełni akceptuje inność bliźniego. Tolerancja to jedna strona tego medalu, natomiast drugą jest chyba to, że zróżnicowanie umożliwia utworzenie społeczeństwa, które jest ciekawsze. Ciekawsze to znaczy też mniej nudne, a nikt tak naprawdę nie chce być nudziarzem lub też przebywać z takimi osobami! Jest to również delikatna forma rewolucji przeciwko konwencjom towarzyskim i władzy oraz deklaracja niezależności. Ekscentryczność narodziła się w klasach wyższych, mających dużo wolnego czasu, pieniądze i dobre wykształcenie. Z czasem, bariera klas i finansów się zatarła, ale ciągle elementem niezbędnym dla prawdziwej ekscentryczności jest inteligencja i styl. Angielski zrównoważony charakter i umiejętność żartowania z samego siebie w połączeniu z awersją do psychologicznego obnażania się, stworzyły nietypowe podłoże do eksplozji spontanicznych, kreatywnych lekko „stukniętych” zachowań. Nacisk należy położyć na słowo „lekko”, bo właśnie moderacja jest kluczem do angielskiego podejścia. Ostatnim składnikiem, ale bardzo ważnym jest kreatywność i nietypowe podejście do tematu, obojętnie jakiego, czy to byłoby hobby, czy ubiór, czy sport czy też wiekowe tradycje. Niechęć anglików do klinicznego podejścia do życia, jak również nie przejmowanie się specjalnie „co powiedzą ludzie” umożliwiły rozwój niezwykle kolorowych, utalentowanych, dziwnych, śmiesznych, zwariowanych, interesujących, ale nigdy nie powodujących zagrożeń, zachowań i osobistości. Można tu wspomnieć o wielkim poecie i malarzu Williamie Blake’ku, który przesiadywał z żoną nago w ogrodzie, geologu Bucklandzie, którego stół był skamieniałą kupą i który jeździł konno z żywym niedźwiedziem w siodle, wspaniałej kreatywnej Vivienne Westwood, która na odebranie orderu od królowej przyszła w przezroczystej sukience z listkami figowymi w strategicznych miejscach, Jacku Myttonie, którego 60 kotów paradowało w liberii, zapalonym myśliwym, panu Hirstie, który polował zamiast z psami to ze świniami, czy też hrabiego Clarendona, który tak sobie wziął do serca reprezentowanie królowej Elżbiety I, że zaczął nosić suknie w trakcie dyplomatycznych wyjazdów. Teraźniejszość wcale nie jest mniej kolorowa od przeszłości i do dnia dzisiejszego Anglicy uwielbiają się przebierać; stąd wywodzą się najlepsi designerzy jak i również charyzmatyczne osoby noszące ubrania zapierające dech w piersi czy też wywołujący cichy chichot u mniej tolerancyjnych osób. Do dnia dzisiejszego tradycje noszenia szortów (nawet zimą), barwnych kapeluszy w Ascot, kolekcjonowanie kabrioletów (w kraju gdzie jest więcej deszczu niż słońca), 5 o’clock tea, kiedy to zamiera ruch i prawdziwy anglik napawa się zapachem i smakiem prawdziwe zaparzonej herbaty, to wszystko ma podłoże w akceptacji własnej i cudzej wolności. Szaleństwo objawia się również w różnych grach i zabawach; przebieranie się na wszelkie parady czy tradycyjne święta, przykładowo, różowe tuniki na maratonach czy też wszystko na zielono w trakcie Jack in the Green w Hastings, pogoń za toczącym się serem ze wzgórza Cooper’s Hill, festiwal zajadania pokrzyw, gra w krykieta na pojawiającej się na krótki czas łasze piasku w Solent podczas odpływu, czy też konkurs kopania w goleń w grach na Dover Hill. No cóż, rozsądek czy też zdrowe zmysły to sprawa do dyskusji … U mnie te wszystkie szaleństwa wywołują uśmiech, bo nie tylko nikomu nie szkodzą, ale tworzą niezapomniane wrażenia i barwniejsze życie.
Zdjęcia: Vanda Ralevska
List udostępniła
Wasza Jadwiga