Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi
Igrzyska Olimpijskie Pekin 2008

Igrzyska Olimpijskie Pekin 2008 druga z prawej Maja Włoszczowska srebrny medal

Dokładnie w grudniu 2014 r Maja Włoszczowska uczestniczyła, w Centrum Olimpijskim,  w promocji swojej książki napisanej wspólnie z Julianem Obrockim pt.: „Szkoła życia”. Dopiero teraz nadszedł odpowiedni czas na napisanie recenzji. Zanim jednak opowiem o książce chcę przytoczyć jej fragment abyśmy wszyscy wiedzieli jak to z  tymi sportowcami jest. Dlaczego gonią tak szaleńczo za wynikami, dlaczego trenują do upadu, do ostatniego tchnienia, dlaczego mają głowę nabitą treningiem, testami, zawodami, sprawdzianami, dlaczego ich sport stał się dla nich siłą napędową.  Jest Nowy Rok, długi weekend, czy wszyscy już pozapisywaliśmy swoje postanowienia na Nowy Rok? Czy spełnimy je, czy jak zwykle zapiszemy i szybko o nich zapomnimy? Możemy sportu nie kochać, możemy go nie lubić, możemy wypowiadać się o ludziach sportu z wyższością, bo co tam jakieś mięśniaki będą nas, nas ludzi kochających teatr, film, książki, pouczali jak żyć, będą nam mówili co warto robić i dlaczego?

Nie zawsze pamiętamy, że ci młodzi ludzie poświęcają swój wolny czas na to aby być lepszym silniejszym, sprawniejszym, pokonują swoje słabości, pokonują ból mięśni, pokonują niechęć wczesnego wstania, wykonania rozruchu, zjedzenia lekkiego śniadania, otwarcia komputera lub lap topu przeslania odpowiedzi na wiele maili, wymianę zdań z trenerem, sponsorami z ludźmi z którymi współpracują, w końcu zaś ustalenie wolnego terminu na spotkania z ludźmi specjalnej troski, z ludźmi chorymi, z tymi, którzy potrzebują pomocy, pieniędzy, których nigdy by ich (pieniędzy) nie uzbierali gdyby nie ci wspaniali sportowcy jak Justyna Kowalczyk, Maja Włoszczowska, Piotr Małachowski, Paweł Fajdek, Tomek Majewski, Joanna Fiodorow, czy wielu, wielu innych, którzy działają na rzecz słabszych po cichu? Dlatego warto zastanowić się czasem, jakim kosztem ci  znani  z pierwszych stron gazet, stają się wielkimi- nie do pokonania, wspaniałymi, którzy reprezentują POLSKĘ i myślą o niej w najtrudniejszych chwilach życia. Oto urywek książki Mai Włoszczowskiej „Szkoła Życia” wydanej przez Burda Publishing Sp. Z o.o. Spółka Komandytowa 2014 r.:

„… Ryczę jak zwierzę. Głośno, prostacko. Z bólu i ze złości. Miałam w życiu trochę kontuzji i wypadków, wiec wiem, co to ból. Ale ten jest większy niż wszystkie poprzednie. Jakiś straszny rwący, dziki.

Zwierzęcym, atawistycznym wysiłkiem próbuje się ruszyć. Ale nowy wybuch bólu na moment odbiera mi świadomość. Gdy wraca oprócz bólu jest zimno. Leżę częściowo w wodzie, w małym strumyku. Pamiętam, ze na zjeździe

Szkoła Życia autor Maja Włoszczowska  Wydawnictwo Burda Publishing 2014

Szkoła Życia autor Maja Włoszczowska Wydawnictwo Burda Publishing 2014

wykonywałam skok, ale lądowanie nie wyszło nie najlepiej zachwiałam się i chcąc uniknąć zderzenia ze skarpą, bo po skoku jest od razu zakręt, zeskoczyłam z roweru. Potem wybuch bólu i jestem tu, na dole, w strumieniu. Bardziej wraca mi świadomość. Zderzenie dwóch myśli- do dziś pamiętam, że równoczesnych- pierwsza straszna: „No to po olimpiadzie” i druga, lepsza: ”Na pewno żyję, głowa cała, tylko noga”. Próbuje się ruszyć, ale zamiast ruchu jest kolejny wrzask. Nade mną chyba ktoś stoi. Sekunda namysłu. Tak to Ola Dawidowicz. Już wszystko wiem. Za trzy tygodnie igrzyska w Londynie. Jesteśmy na treningu we włoskich Alpach. Po chwili nade mną druga postać. To Marek Konwa, męski rodzynek w reprezentacji olimpijskiej w kolarstwie górskim. O ruszeniu mnie nie ma mowy. Jesteśmy sami. To był ostatni nasz zjazd- zbliża się wieczór. Wyję z bólu, ale nie zamierzam tu umrzeć. Marek rusza rowerem na dół po pomoc. Na końcu zjazdu czeka trener Marek Galiński z fizjoterapeutą i mechanikiem. Ola zostaje. Jest chyba bardziej przerażona ode mnie. Dopiero po chwili trzęsącymi się rękami wybiera numer trenera. (Dziś już wiem na pewno, jak ważną rzeczą w górach jest telefon). Udaje mi się zebrać myśli. „zabierz mój rower z trasy” mówię Oli. Co chwila ból rozsadza moja stopę i wrzeszczę , by go zagłuszyć.” Przepraszam, ale muszę..” A miał to być ostatni zjazd… Jesteśmy w Livigno, cudownej malutkiej miejscowości wśród skał i lodowców. Na końcu świata chociaż w Europie. Niby niedaleko, ale za lodowcem, perły w alpejskiej koronie- Davos i St. Moritz. Widok mojej stopy jest przerażający. Wygląda jakby była oderwana od reszty nogi. Jakaś kość wystaje nad butem, który razem ze stopą w środku jest przekręcony o 90 stopni w stosunku do wyjściowej pozycji. Nie mogę na to patrzeć. „Olka, zrób zdjęcie. To będzie kiedyś historia” Patrzy z przerażeniem, czy aby na pewno z moja głową wszystko w porządku i chcę teraz fotografować ten kikut. Ale spełnia prośbę.

Ból narasta odcinając myśli. Wrzeszczę jęczę, wierząc, ze to przynosi jakąś ulgę. Mijają godziny albo tak mi się wydaje. Wiem , ze jestem na końcu świata, ale przecież są helikoptery, Wreszcie jakiś rumor, postacie nade mną. Chyba ekipa ratunkowa. Żeby w ogóle mnie dotknąć zaczynają od potężnej dawki morfiny w zastrzyku. Do gałęzi nade mną przywiązują kroplówkę. Niewiele to daje i przy akompaniamencie kolejnych moich wrzasków pakują mnie na nosze. I pieszo w dół, bo tu przecież oprócz kolarzy, nic nie dojedzie. Teraz dopiero wiem, co to ból od wstrząsów. Na dole karetka. Jak w połowie Europy- bez lekarza. Do asfaltu daleko, więc jazda po wertepach. Wreszcie stacja pogotowia. Mała, lokalna. Jedyny lekarz ma minę bardziej przerażoną niż ja. Kolejne leki i dalsza jazda. Jakiś większy szpital. Dalej nie pamiętam. Budzi mnie ból. Nade mną biały sufit. Patrzę w kierunku… bólu. Tam gdzie zawsze miałam prawą stopę, tym razem widzę jakąś niekształtną bryłę. Przebita ukrzyżowaną na  poprzek potężnym metalowym prętem. To

zdjęcia kontuzjowanej prawej stopy Mai Włoszczowskiej

zdjęcia kontuzjowanej prawej stopy Mai Włoszczowskiej

wszystko wisi bez gipsu na jakimś krzyżu, no, może rusztowaniu. Czyli pewnie na wyciągu. …” W skali naszej dyscypliny to wypadek banalny. Nie takie fikołki mnie i moim konkurentkom się przytrafiały….”

Do szpitala docierają najbliżsi- trener Marek Galiński i reszta ekipy. A także druga moja połówka, Przemek Zawada, również człowiek od sportów ekstremalnych (rajdy samochodowe), który wyjechał z Polski samochodem jeszcze przed wypadkiem, chcąc odwiedzić mnie we Włoszech. Głupio mi wobec całej ekipy. To nie miała być moja olimpiada. To miała być nasza olimpiada, bo od dwóch lat całe swoje serce wiedzę i umiejętności Marek Galiński, Hubert Grzebinoga (mechanik) i Mario Rajzer (fizjoterapeuta)wkładali w mój start. Robiliśmy to z sercem, pasją, z wielka determinacją. I z radością. Wszystkie pomiary wydolnościowe i starty kontrolne wskazywały, ze nie da się wrócić z Londynu inaczej niż z medalem. Może nawet troszeczkę lepszym niż ten srebrny z Pekinie. Plany połamane, roztrzaskane, jak ten kikut wiszący na jakimś drucie. Leże ledwo żywa (niełatwo leżeć nieruchomo),humor próbuje poprawić mi sympatyczny włoski pielęgniarz, ale nire bardzo mi się to udaje. ..”

Czas na śniadanie. Zdaje sobie sprawę, że od wczorajszego lunchu nic nie jadłam i prawdę powiedziawszy żołądek już mi się przykleja do kręgosłupa. Dostaję dwa suchary i kawę….”

„Dwie godziny później znów pojawia się taca. Tym razem na niej bułka i banan. Po raz pierwszy się uśmiecham. Czyżby Adam Małysz był tu przede mną?..”

„… Cały sztab ludzi kombinuje co ze mną zrobić. Mój telefon przejmuje Przemek i na bieżąco przekazuje reszcie świata informacje. Zwycięża koncepcja operacji w Polsce. Trzeba tylko wymyśleć transport. Samochodem „nie przeżyję”. Najbliższy rejsowy lot za dwa dni. Czekać nie można. I nagle jest. Prywatny samolot prezesa mojego klubu CCC Polkowice Dariusza Miłka. Gest wspaniały, biorąc pod uwagę fakt, o którym wtedy opinia publiczna nie wiedziała, że parę tygodni wcześniej, po tylu latach świetnej współpracy, dogadałam się w sprawie mojego odejścia z CCC! Bo otrzymałam ofertę z topowego na świecie zawodowego zespołu Giant. Prezes wtedy nie nakrzyczał na mnie, ale spokojnie uznał, że tam mam szanse na dalszy rozwój, że mam prawo do takiego kroku, i moją prośbę uszanował. Teraz, choć nie musi, bez wahania podsyła prywatny samolot, jak bardzo ulżył mojemu cierpieniu. Lecę do Katowic, bo stamtąd najbliżej do Bierunia, gdzie słynny ortopeda Krzysztof Ficek składa połamanych sportowców. Ku mojemu zaskoczeniu na katowickim lotnisku czekają dziennikarze. Skąd wiedzieli, że przylecę? Nie mam najmniejszej ochoty rozmawiać. Bo o czym? Jak mi cholernie źle? Wiem, że dramaty się dobrze sprzedają, ale prawdę powiedziawszy to przykre, że więcej zainteresowania budzi potrzaskana noga niż którykolwiek z moich dotychczasowych sukcesów. Pod kliniką Galen w Bieruniu jeszcze więcej ludzi. Radio, telewizja. prasa…”

CDN

 

 

komentarzy 30 do wpisu “Szkoła Życia, czy Koła Życia – książka Mai Włoszczowskiej”

  1. Andrzej Lewandowski

    Czytać nam , i uczyć się… Pozdrawiam.

  2. jadwiga

    Andrzej Lewandowski
    uczymy się i czytamy
    j

  3. cz

    to może być pouczająca lektura. Dziękuję

  4. Małorzata

    Podziwiam, nie zazdroszczę. Bycie sportowcem wymaga ogromnego hartu ducha!

  5. jadwiga

    Cz
    to jest dobra lektura, szczególnie dla tych, którzy uważają, że coś się nie da zrobić, czegoś nie można,
    i w ogóle jest za trudno.
    Przytoczyłam początek od tego zaczyna się książka, trzy tygodnie przed wyjazdem na IO do Londynu, dramat człowieka od dwóch lat przygotowującego się do najważniejszych zawodów.
    Bardzo często spotykam się z twierdzeniem, a co tam ona zajmuje się sportem, co ona tam wie, ja chodzę do teatru, kocham sztukę a taka … sportówka nic tylko mówi o sporcie. Chciałam więc udowodnić, że Maja jest ciekawą osobą, ukończyła studia matematykę, swój codzienny trening ma zapisany w postaci tabel i wykresów dzień po dniu, od wielu lat, jako dokumentację tego co robi, czy dobrze robi i jaki efekt jej treningi przynoszą. Uważam, że teraz nasi sportowcy mają możliwości studiów, indywidualnych toków nauczania a także medaliści mogą być zatrudniani na wysokich stanowiskach w firmach, skoro radzą sobie z treningiem ciężkim i studiami. Ot tak dałam dla przykładu Majkę ale mogłam również opisać Justynę Kowalczyk, której od wielu lat kibicuję
    j

  6. Jadwiga

    Małgorzato
    to bardzo ciężki kawałek chleba, szczególnie wtedy gdy trafi się ( o co przecież bardzo łatwo) kontuzja.
    Wtedy dopiero rozpoczyna się wielka walka o przetrwanie, zresztą to właśnie opiszę
    j

  7. Helen

    Jadziu, znasz moje zdanie. Nie umiem podziwiać ludzi za uprawianie sportów do granicy wytrzymałości. Zawsze wtedy pytam: Po co? Co chcą tym udowodnić? Czy popychają świat do przodu swoją morderczą pracą?
    Trochę to jest jak z mnichami, którzy głodując i umartwiając się chcą służyć Bogu. Tylko ja się pytam: czy Bóg tego naprawdę potrzebuje?
    Wiem, że ludzie lubią oglądać zmagania innych. Ale jak słusznie zauważa Maja – bardziej są zafascynowani tragicznym wypadkiem, niż tą żmudną, codzienną harówką sportowca. Tam gdzie wyniki idą w setne sekundy, jak zwykły człowiek może z tego coś zauważyć? Przecież to wyścig a)koncernów odzieżowych, b)koncernów farmaceutycznych.
    Bardzo mi żal ludzi, którzy od małego dziecka poświęcają wszystko, żeby wreszcie kiedyś stanąć na podium. A ilu się to nigdy nie uda? I nikt im nie zwróci dzieciństwa, młodości… Pozdrawiam

  8. jadwiga

    Helen
    dużo jest prawdy w tym co napisałaś. Ale są tacy, którzy maja taki a nie inny charakter, są dobrzy w tym co robią, bardzo lubią sport, a mama Mai sama była sportowcem, wiec mała wdrożyła od maleńkiego, poza tym to właśnie ona ubiera kadrę MTB. Igrzyska były zawsze w Starożytności tez, podziwiano najlepszych najsilniejszych cieszyli się zasłużoną sławą. Dzisiaj też tak jest, ich nazwiska są nośne dla sponsorów nie tylko ich osobistych ale to Wielcy Sportowcy najczęściej biorą udział w akcjach charytatywnych, są bardzo nośni patrz Justyna – mukowiscydoza Piotr Małachowski udział w akcjach na rzecz chorych dzieci, poza tym koleżanek z reprezentacji chorujących na raka, to są wartości dodane! \Ja pokazuje sport z najwyższej półki a także bohaterów, którzy na swoje sukcesy ciężko pracują
    j

  9. An-Ula

    Sport wyczynowy to hart ducha. Drobna Maja W. aż zadziwia swoją determinacją. Nie tylko ona zresztą, sportowcy, którzy zdecydowali się na „wielki sport” wiedzą, że to ogromny wysiłek, ogromna praca, pełno kontuzji. Ale i silnych charakterów, to nie dla mięczaków. Pozdrawiam 🙂

  10. jadwiga

    An-Ula
    ano nie dla mięczaków, w tym roku Igrzyska Olimpijskie Rio 2016 dlatego przypominam postaci, które będą walczyły o medale, Maja jest jedną z nich, warto coś więcej wiedzieć o tych ludziach z ogromnym hartem ducha i sile woli
    j

  11. Teresa

    Zawsze bardzo współczuję sportowcom, jak dopadnie ich kontuzja, to musi być dla nich dramat. Pozdrawiam Jadziu.
    w Nowym 2016 Roku dużo zdrowia. 🙂 .

  12. jadwiga

    Tereniu
    my borykamy się często z chorobami, niedomaganiem, mniejszymi czy większymi kontuzjami, wtedy cierpimy i ciągle powtarzamy, dlaczego ja, dlaczego mnie? Dla sportowców to praca, gdy nie pracują nie trenują, nie startują maja poważne zaległości w stosunku do osób z którymi maja podpisane kontrakty czy umowy sponsorskie, i o tym powracaniu na wyżyny, jest ta właśnie książka
    j

  13. ariadna

    Słyszałam o Ficku, słyszałam.
    Nawet miałam przyjemność (lub nie-przyjemność) odwiedzić jego klinikę.

    Dobrego roku, Jadziu 🙂

  14. ** Podróżniczka ****

    Podziwiam Maję Włoszczowską, ale również Justynę Kowalczyk za ten ich hart ducha. Za to podporządkowanie się morderczym nie raz treningom. Ja pewnie bym tak nie potrafiła.
    Pozdrawiam:)*

  15. jadwiga

    Podróżniczko
    no cóż specjalne predyspozycje ś potrzebne, nie każdy wytrzyma taki morderczy trening, a i jedzenie koniecznie musi być odpowiednie, dziewczyny sobie same gotują
    j

  16. jadwiga

    Ariadno
    Ficek dobry ortopeda, szkoda, że wcześniej nie wiedziałam, jeszcze mam jedna nogę do zrobienia
    j

  17. jula

    Hmm,
    przyznam szczerze , że ostatnio zamiast zmagań olimpijczyków , oglądam stół z otwarcia i zakończenia Olimpiady i to najchętniej nie te cz. z „gwiazdami” , ale ze zwykłymi ludźmi , co ćwiczyli jakieś tam układy i służą za cudowne tło ,nawet Ci na trybunach.
    Współczesne Olimpiada już mało mają wspólnego z tymi ze starożytnej Grecji, gdzie był pokaz sprawności fizycznej Greków z wszystkich miast w czas pokoju.
    Te obecne , to jak walki późniejszych Gladiatorow , a to już nie byli „wolni ludzie”.
    Oby się nie przekształciły w Igrzyska Śmierci, bo takie też były w Rzymskim Koloseum.
    Jednym słowem , przestałam się bawić na pokazach sportowych. 🙂
    Na szczęście sama nie zatracilam potrzeby „sportu” tak dla własnego zdrowia ,czyli spacerów, jazdy na rowerze, łyżwach, choć moje umiejętności b.skromne ale ruszam się ,nie siedzę przed TVP. 😉

  18. gordyjka

    To ja się tylko uśmiechnę…;o)

  19. Jadwiga

    Julo
    i na tym polega siła aby nie siedzieć przed TV tylko dla własnego zdrowia coś robić, a sportowców pokazuję abyśmy wiedzieli o ich niezłomnej sile charakteru a wszyscy mamy swoje dobre i złe dni przecież, prawda?
    j

  20. Jadwiga

    Gordyjko
    o Mai będzie więcej
    o tym jak dochodziła do zdrowia
    j

  21. notaria

    To się czyta dosyć strasznie, przyznam, że z mojego punktu widzenia niezbyt zachęca do uprawiania sportu.

  22. Stokrotka

    Niesamowite!
    Ileż to trzeba mieć w sobie siły i wytrzymałości aby przeżyć i nie poddać się…
    Pozdrawiam serdecznie.

  23. jadwiga

    Noti
    masz rację, sport wyczynowy nie zachęca do sportowania, a sportowanie od sportu wyczynowego różne jest, to tak jakby porównywać drogę pod Reglami z wejściem na górę Annapurna, moje opowiadania o zawodnikach uprawiających sport wysokokwalifikowany mają tylko pokazać drogę na szczyt do medali olimpijskich
    j

  24. jadwiga

    Stokrotko
    ike siły trzeba mieć aby uczestniczyć w zawodach a ile aby się do nich odpowiednio przygotować?
    Maja Włoszczowska ukończyła Wrocławską Politechnikę Wydział Matematyki, zgodnie z sugestia jej mamy, która uważa, że sport sportem a fach trzeba mieć w ręku. W związku z posiadanymi umiejętnościami zapis jej treningu jest prowadzony przez Maję w sposób profesjonalny, ma sport tester z którego po każdym treningu kopiowany jest jego przebieg, na tej podstawie może obliczyć z jaką częstotliwością biło serce, a to daje szanse ustalić jaki wysiłek w którym momencie treningu wykonywała, obciążenie treningu, czy było maksymalne, czy nie ile brakowało do maksa czy można dołożyć, czy trzeba zmniejszyć, w jakim aktualnie stanie wytrenowania jest organizm. W przypadku Mai zaangażowany jest nie tylko trener, fizjoterapeuta mechanik ale tez jej analityczne umiejętności. Stad wyniki jakie osiąga na zawodach
    j

  25. Lotka

    Pozdrawiam serdecznie życzę Ci wszystkiego najlepszego.

  26. jadwiga

    Lotko
    dziękuję i wzajemnie
    j

  27. Morgana

    Witaj kochana w Nowym 2016 Roku:)
    Książki pisane z serca, czytane zawsze chętnie. Bo i mądre i życiowe:)
    Milutko pozdrawiam i zdrówka życzę:)

  28. jadwiga

    Morgano
    to prawda z serca
    j

  29. E.

    Ależ ona jest ładna.

  30. jadwiga

    E.
    i zgrabna całe 44 kg wagi
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.