Jak wiecie przygotowuję się do operacji, stąd częste moje wizyty u różnych specjalistów medycznych. Nigdy jednak nie jest łatwo a tu przyplątał się jeszcze „skręć karku”. Czasami zdarza się, że na „ pochyłe drzewo każda koza skacze”, i tak jest też w moim przypadku. Ból karku spowodował konieczność konsultacji u chirurga ortopedy, bo po co komu potrzebny pacjent, który ma przez kilka miesięcy chodzić o kulach, gdy ma niesprawny kark i obręcz barkową. Nie, to nie jest użalanie się i biadolenie, w żadnym wypadku. Stwierdzam fakt. No, więc szybki rtg szyi, wypożyczam zdjęcie i gnam do pewnej świetnej Kliniki gdzie mam konsultację u pana chirurga. Zdiagnozowana, pocieszona, że rdzeń kręgowy w swoim kanale nie uległ żadnym uszkodzeniom, słyszę, że jednak mam jakąś ułamaną kosteczkę a raczej wyrostek kości, a pan doktor z miłym uśmiechem pyta: czy pani kiedyś nie walnęła głową o coś? Jak nie, jak tak odpowiadam, dawno temu to było, spadłam z drzewa czereśniowego na sam czubek głowy! No właśnie, coś tam się odłamało, coś tam drażni, stąd bierze się zwiększona tkliwość na wszelkie skręty głowy no i na wychłodzenie szyi. Hmmm… no i jak tu żyć. Wszyscy wiemy, że w dzisiejszych czasach głową trzeba dobrze kręcić, aby wyjść na swoje a tu taka diagnoza. No, ale pan doktor w swej łaskawości w końcu stwierdza, że żyć się z tym da, ale potrzebny jest specjalistyczny masaż. Ok, dobrze niech będzie, aby szybko, bo bardzo boli a i z jeżdżeniem samochodem jest malutki problem. Sprawę masażu rozwiązaliśmy szybko, i następnego dnia w sobotę rano położono mnie na stole pewnego młodego masażysty.
Masaż jak to masaż bolesny chwilami, punktowy rozluźniający mięśnie obręczy barkowej i kilku mięśni, o których ładnie opowiada pan Łukasz rehabilitant. Jednak we mnie tkwi ciągła myśl, że ja tego młodego człowieka skądś znam, nie wiem skąd, bo różnica lat jest ogromna, tym niemniej twarz pana Łukasza jest znajoma. W końcu nie wytrzymuję i pytam: miły panie, wiem, że twarz pana jest mi znajoma, ale zupełnie nie wiem jak to możliwe. Pan jest młodym człowiekiem ja z bagażem na karku (może ten bagaż lat tak mnie przygniótł?). Rozmawiamy, staram się przypomnieć swoich znajomych bliższych i dalszych, zawodników w badmintonie, w szemierce, ale nic z tego. W końcu pada pytanie, czy pani była związana ze sportem? Tak, oczywiście, przez lata całe. A jaka dyscyplina? Judo, szermierka i badminton. Judo uprawiałam w młodości, w klubie AZS ”Siobukai” Warszawa, ( czyli AZS AWF Warszawa), studiowałam na Akademii Wychowania Fizycznego. Zapadła cisza… No to powinna pani znać mojego dziadka. Taaak?
Mój Dziadek nazywa się Tadeusz Kochanowski. Ludzie…! Toż to mój promotor, pracę magisterską u Niego pisałam, w dniu 1.06.1972 r stanęłam przed Komisją Egzaminacyjną, w której zasiadał pan Tadeusz. Niezbadane są losy ludzkie. A teraz, Jego wnuk pan Łukasz rehabilituje mój pokrzywiony kręgosłup, szyję, mięśnie i coś tam jeszcze. Od tego momentu rozmowa zeszła na temat Dziadka, Akademii Wychowania Fizycznego, studiów pana Łukasza (skończył rehabilitację na AWF) i innych osób z Rodziny, które również związane są z Moją Alma Mater, czyli AWF w Warszawie. W tak prosty sposób wyjaśniło się niezwykłe podobieństwo Dziadka i Wnuka do siebie, ponieważ pan Łukasz jest kopią swojego Bardzo Znanego Dziadka. Ale o moim spotkaniu z panem Tadeuszem Kochanowskim wykładowcy na AWF wielkim znawcu judo, który w tej dyscyplinie osiagnął 10 Dan, czyli najwyższe wtajemniczenie, a więc o tym spotkaniu w Jego domu, opowiem innym razem.
Życzę udanego tygodnia
Wasza Jadwiga
18 września 2012 - 10:05
Zawsze uważałam, że jesteś lekko walnięta :))) ale żeby zlecieć z drzewa czereśniowego… Anyway, mam potwierdzenie mojej teorii:))) Zdrówka życzę i szybkiej poprawy.
18 września 2012 - 10:08
Jadzia podlegająca prostowaniu kręgosłupa! Żeby w wchodziły poglądy, nie ból, a tu taki numer…. Dobrze chociaż, że wnuk promotora miły i skuteczny. Niech on Cię wymasuje jak należy…
18 września 2012 - 10:10
Heleno
tylko walnięci ludzie maja szalone pomysły
j
18 września 2012 - 10:11
Andrzeju
to nie jest masaż relaksujący tylko bolesny uciskowy i tu tkwi problem, ale skoro robi go wnuk to jakoś wytrzymam
j
18 września 2012 - 10:37
to jeszcze jeden przyklad potwierdzający tezę, ze swiat jest mały i wszyscy sa znajomymi z podworka lub boiska:)
Zdrowia zyczę:)
18 września 2012 - 12:03
Pewna teoria głosi, ze dzieci najwięcej cech zewnętrznych dziedziczą po dziadkach, jak widać ten przypadek to potwierdza. A i sama bym znalazła kilka.
Nastraszyłaś mnie, bo w dzieciństwie spadłam z barierki też na czubek głowy i co jak się okaże, że jakiś uszkodzenia do tej pory tam się ukrywają?
18 września 2012 - 13:07
Jaki ten świat mały… 🙂 Oj ,żeby jak najmniej bolało życzę albo wcale, mam nadzieję ,że masaże pomogą…
18 września 2012 - 15:24
Jesteś chyba w dobrych rękach, liczę że pomogą skutecznie Jadziu. I znowu chciałoby się powiedzieć, jaki ten świat mały;)
18 września 2012 - 17:10
Zdrowia zatem
jest powiedzenie
upaś na głowę
matko i córko
18 września 2012 - 17:10
Morelko,
bo ten swiat jest mały taki malutki i za rogiem ulicy sa sami znajomi, pozdrawiam
j
18 września 2012 - 17:11
Margo
oczywiscie, czy ty upadłaś na głowę ? ktoś zapyta a ja mu odpowiem, upadłam!
j
18 września 2012 - 17:12
Jasna
jest lepiej, bo i środki biore stosowne, a masaż jest bolesny ale skuteczny i dobrze
taki ma być
j
18 września 2012 - 17:13
Noti
po prostu bedziesz kobieta upadłą!
j
18 września 2012 - 17:14
Czesiu
jestesmy braćmi tylko staramy się o tym nie pamiętać, a szkoda!
j
18 września 2012 - 20:16
To jednak dobrze prawią psychologowie, żeby pogrzebać w dzieciństwie, a wszystko się wyjaśni:)))
Jadziu, zdrówka życzę i efektów pozytywnych masażu:)
19 września 2012 - 8:09
Krysiu
pewnie wiesz, że wszystkie nasze dziecięce przeżycia są zakodowane w nas i wychodzą po latach.
Niestety moje upadki dotyczyły wieku czterdziestolatki a więc już raczej nie dzieciecego
pozdrówki
j
19 września 2012 - 8:10
Jednak świat jest bardzo mały.My ostatnio spotkaliśmy u znajomego, jego krewnych i okazało się, że są sąsiadami krewnych męża. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że to malutka miejscowość oddalona od nas 400 km.A co do podobieństwa, to musi ono być rzeczywiście uderzające.Tu skojarzyłam sobie naszego Tuska.Przypadkiem trafiłam na zdjęcie jego dziadka, tego z Wermachtu.Identyczny jest wnuk.Dokładnie jakby mu ktoś niemiecki mundur i czapkę nałożył.Bliźniaczo podobny.
Zdrowia życzę.Ula
19 września 2012 - 8:11
Ula
to prawda , że podobieństwo wychodzi w drugim pokoleniu
j
19 września 2012 - 11:49
O! I to jest dowód na to że jestes niebanalna. Zdrowia:)
19 września 2012 - 16:01
Jadziu, zdrówka życzę!
Ja powróciłam już z wojaży i na pewno będę już systematycznie odwiedzała Twoje gościnne progi.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
19 września 2012 - 17:07
Jolanto
witam zapraszam kłaniam się i pozdrawiam
j
19 września 2012 - 17:08
Nivejko,
skoro tak uważasz, to grzeczność nakazuje nie zaprzeczać, całusy
j
19 września 2012 - 17:52
No to świat jest globalna wioską:).
19 września 2012 - 19:16
Zośka
tak, świat nam zmalał a przez to jestesmy wszyscy znajomymi
j
19 września 2012 - 19:26
Kochanowskiego nieraz wspominam, bo na drugim roku, na zajęciach zapasów, miał zademonstrować suples, ale nie było chętnych, bo pan Tadeusz był znany z „obojczyków”. Przyznaję, że miałem 63 kg, ale zgłosiłem się mimo magistra 85. Pięknie wykonaliśmy technikę, ale musiałem mostować z 148 kilogramami. Trochę mnie „chrupnęło” w karku, ale po 2-3 minutach wstałem.
W kilkadziesiąt lat dowiedziałem się, że mam 15-to stopniową rotację 5-go kręgu szyjnego, ale mam trochę mniejszą skrętność
szyi w lewo i wtedy przypominam sobie suples. Pozdrawiam i życzę
szybkiego powrotu do zdrowia. LW
19 września 2012 - 20:15
JanToni
jak nie drzewo czereśniowe, to suples, jak nie suples to rzut własnym mężem o matę tatami co spowodowało ułamanie łękotki i zerwanie wiązadła krzyżowego przedniego( w mojej nodze,) stąd konieczność tej cholernej operacji, ale jak miałam 27 lat to nie myślałam tak dalekosiężnie, nie wiem czy w ogóle myślałam, przeciez byliśmy młodzi, sprawni, piękni i nie do popsucia, tiaaaaaa….
19 września 2012 - 21:14
Piękne spotkanie! Cieplej się robi w sercu, prawda? Masz świetną pamięć, skoro rozpoznałaś wnuka osoby tak dawno nie widzianej. Mam nadzieję, że szybciutko wrócisz do zdrowia. Trzymaj się!
19 września 2012 - 21:21
Doroto,
nie mam wyjścia, muszę!! dla siebie, ślubnego, ojca wnuków, dzieci, muszę!
j
20 września 2012 - 7:07
Witaj Jadziu,
Może nie zawsze mogę śledzić wszystkie napisane przez Ciebie teksty ale serdecznie Ci dziękuję za pamięć i stwierdzam, że to co uda mi się przeczytać jest balsamem na moją duszę.
Tak trzymaj, proszę.
Ściskam ciepło i życzę dużo zdrowia
Z podziwem dla Ciebie
Magda
20 września 2012 - 7:15
Magdo,
jeżeli moje wpisy przynoszą choć troche radośći, ukojenia i wewnetrznego spokoju w tym zabieganym, nerwowym i nie zawsze fair play świecie to znaczy, ze moja pisanina ma sens.
W judo o którym tutaj napisałam obowiazywały trzy zasady (obowiązuja nadal), o które pytał swoich studentów pan Tadeusz i biada temu kto ich nie znał:
1. ju droga, sposób, a znaczy to nic innego jak „ustąp aby zwyciężyć”
2. serioku wen ju – ” minimum wysiłku , aby uzyskać maksimum efektu”
3. dżita kio ei – filozoficzna maksyma dobro czyni dobro, a inaczej „zło dobrem zwyciężaj”
i te właśnie zasady były imperatywem mojego życia, a wiesz sama, ze nie było łatwo
j
20 września 2012 - 7:36
Jadziu,na wszelki wypadek chcę napisać, że podobno pobyt w Busku robi cuda w sprawach ortopedycznych. Nie byłam, ale słyszałam.
Jeśli natomiast chodzi o dawne znajomości, coraz częściej nurtuje mnie pytanie „skąd ja go znam?” i coraz trudniej mi przpomnieć sobie, skąd:)
20 września 2012 - 8:14
No fajnie :)) Góra z górą się nie zejdzie….. Życzę polepszenia , a nie ma pewnie innej opcji, skoro Łukasz jest potomkiem takiego dziadka :)))
20 września 2012 - 8:48
ewa777
za podsunięcie pomysłu z Buskiem dziękuję,
a przypominanie sobie twarzy do łatwych nie należy, ale nie martwmy sie wszystkich to dotyczy, pozdrawiam
j
20 września 2012 - 13:29
Potwierdzam Busko Zdrój, mój kolega, Zbyszek Makomaski był wielokrotnym kuracjuszem i zawsze je chwalił.
Jeszcze raz życzę powodzenia w leczeniu.
LW
20 września 2012 - 20:31
Gaju
jestem w dobrych rękach, przed terminem X muszę być sprawna, a jak mus to trzeba a pan rehabilitant robi wszystko aby przywrócić mi sprawność szyi, pozdrawiam
j
20 września 2012 - 20:32
JanToni
skoro Ewa i Ty mówicie, że Busko dobre trzebabędzie tam pojechać, nie ma wyjścia
j
21 września 2012 - 10:27
Interesująca opowieść, cieszę się że mogę czytać takie wpisy. Pozdrawiam
21 września 2012 - 16:41
ZielonaMilo
cieszę sie, ze moge czytać o Twoich trasach rowerowych w Puszczy Kampinoskiej
pozdrawiam
j