Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Wielkanocne  stroikiUroczystość uroczystości, tak właśnie papież Grzegorz Wielki w VI wieku nazwał Wielkanoc. Trzeba się zgodzić z papieżem i stwierdzić, że od wieków uroczystości wielkanocne stanowią największe święto kościelne. Ja jednak twierdzę, że oprócz tego najważniejszego święta kościelnego, Wielkanoc przerodziła się w największe święto kulinarne w Polsce. Gdybyśmy na naszą tradycję spojrzeli z dystansu kilkuset lat, wtedy moglibyśmy zobaczyć, że opisy staropolskich uczt wielkanocnych, nie tylko na dworach magnackich, ale również w dworkach szlacheckich, w domach mieszczańskich czy chatach chłopskich uzmysławiają nam, że strona religijna, duchowa świąt wielkanocnych zeszła na dalszy plan, ustępując pierwszeństwa uciechom podniebienia. Uwerturą do tych świąt był Wielki Post – przestrzegany rygorystycznie, podczas którego jadano żur, kapustę, kaszę, śledzie, ziemniaki (od czasów Jana III Sobieskiego) omaszczone tylko olejem. Mazurzy byli najbardziej wstrzemięźliwi w jedzeniu podczas postu i nie na darmo mawiano, że: „Mazur woli zabić człowieka niż złamać post”. Nie używali podczas postu masła, ani nawet mleka. Na dworach magnackich poszczono, post związany był z podawaniem wystawnych dań rybnych, jednakowoż wcale nie w ilościach postnych.  Święta Bożego Narodzenia i Święta Wielkiej Nocy mają w swoich rytuałach cechy wspólne, choćby dzielenie się opłatkiem przed wieczerzą wigilijną, a przed śniadaniem wielkanocnym święconym jajkiem. Zwyczaje związane z Wielkanocą rozpoczynają się od Niedzieli Palmowej opisywanej przez czterech ewangelistów, ale tylko św. Jan opisuje wjazd Chrystusa do Jerozolimy, podczas którego lud wita go gałązkami palmowymi: „…wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna!”. Dało to początek tradycji i zwyczajowi Niedzieli Palmowej. Polska palma upleciona z gałązek leszczyny i wierzby wg legendy nawiązuje do śmierci Chrystusa, kiedy wszyscy byli pogrążeni w żałobie, łącznie z naturą, wierzba babilońska po usłyszeniu strasznej nowiny z Golgoty westchnęła: „…On umarł, teraz smutne moje gałązki zwieszać się będą zawsze ku wodom Eufratu i płakać łzami jutrzenki…”. W Polsce wierzono, że wierzbowe gałązki są narzędziem magicznym, mającym zapewnić zdrowie, bogactwo i płodność.  W różnych wsiach różnie robiono palmy, jednak zawsze były w nich gałązki wierzby i leszczyny przybrane różnymi zestawami innych gałązek i ziół. Polacy zawsze przypisywali palmie właściwości lecznicze i magiczne. Do zwyczajów należało chłostanie się palmami, czy też połykanie dla zdrowotności „baziek” (pączków gałązek wierzby). Dzisiaj obchody Niedzieli Palmowej są proste. Ludzie kupują pod kościołami lub robią sobie sami palemki, idą z nimi do kościoła, gdzie podczas mszy odbywa się ich święcenie. Potem niosą do domu – na wsiach zatykają za święty obraz, w mieście wieszają lub wstawiają do wazonu, aby palma się ususzyła i trzymają ją do kolejnej Niedzieli Palmowej.  Obrzęd Niedzieli Palmowej odbywa się w skromnym wymiarze, jako bardzo prywatne święto, i nie wydaje mi się, aby coś straciło przy obecnej skromności.

Wielki Tydzień upływa na oczekiwaniu i przygotowywaniu do Wielkiej Niedzieli. Przez wieki uczestniczono w nabożeństwach upamiętniających wjazd Chrystusa do Jerozolimy zapowiadający Jego śmierć i zmartwychwstanie. Według dni wielkotygodniowych moja Babcia Katarzyna wróżyła pogodę na cały rok: jaka Wieka Środa, taka będzie wiosna, jaki Czwartek takie lato, jaki Wielki Piątek takie żniwa i wykopki, a Sobota zapowiadała pogodę na całą zimę.

Wielka Środa opisana według księdza Jędrzeja Kitowicza: „…W wielką Środę po odprawionej jutrzni w kościele, którą nazywa się ciemną jutrznią, dlatego iż za każdym psalmem odśpiewanym gaszą po jednej świecy, jest zwyczaj na znak tego zamieszania, które się stało przy męce Chrystusowej, że księża psałterzami i brewiarzami uderzają kilka razy o ławki, robiąc mały tym sposobem łoskot; chłopcy swawolni, naśladując księży, pozbiegawszy się do kościoła kijami, tłukli nimi o ławki z całej mocy, czyniąc grzmot po kościele jak największy…”. Ponieważ po ciemnej jutrzni do rezurekcji milkły kościelne dzwony, po wsiach chodzili chłopcy z kołatkami, bębnem lub tzw. tarapatami  i obchodząc codziennie wieś trzy razy, przypominali, że obowiązuje post i według starych przepisów kościelnych, kto nie będzie pościł, temu „kołatkami wybiją zęby…”.

Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty milkły kościelne dzwony. Gdy dzwony milczały używano tylko klekotów do kołatania, chłopcy biegali mocno hałasując, co miało symbolizować wypędzenie Judasza. W Wielki Czwartek był zwyczaj obmywania starcom nóg przez biskupów i królów. Zwyczaj ten przetrwał do dziś. Także w Wielki Czwartek, na pamiątkę wieczerzy pańskiej, we wszystkich domach jedzono tajnię – postną kolację tak opisaną przez A. Pługa:
„…I w Wielki Czwartek u Pańskiej wieczerzy
Co tak do Wilii z wystawy podobna
Posępne twarze, smutek w sercu leży,
I chociaż suta uczta, lecz żałobna…”.
W czasach staropolskich wielu Polaków po tajni nie jadło aż do wielkanocnego śniadania.

Wielki Piątek to strojenie grobu Chrystusowego, ten zwyczaj przywędrował do nas z Czech lub Niemiec i bardzo się rozwinął w Polsce, a pojawianie się elementów narodowych datujemy na wiek XVI –XVII. Bardzo starą tradycją jest odwiedzanie grobów i jeżeli mieszkaliśmy w małym miasteczku, to należało odwiedzić wszystkie kościoły. Była to jednocześnie tradycja spotkań towarzyskich. Zwyczaj odwiedzania grobów w Wielki Piątek trwa do dzisiaj. W ludowych obrzędach wielkopiątkowych tradycją było „wybijanie śledzia i żuru, które panowały podczas Wielkiego Postu”. Z Wielkim Piątkiem związane są przysłowia takie jak: W Wielki Piątek – dobry siewu początek, W Wielki Piątek zrób początek a w sobotę kończ robotę, W Wielki Piątek jasno, to w stodole ciasno. Z Wielkim Piątkiem związana jest też tradycja gotowania i malowania jajek. Wiele jest legend i podań dotyczących malowania jajek. Jakiekolwiek by one jednak były, zwyczaj ten trwa do dzisiaj. Zwyczaje wykupywania się panien pisankami, tudzież wymiana między chłopcem i dziewczyną pisanek zapowiadały rychły ślub. Pisanki to jajka malowane na jeden kolor, lub kilka z białym wzorem, jeżeli na jednobarwnym tle wyskrobany był deseń, takie jajka nazywano kraszankami, rysowanką lub skrobanką. A jajka jednokolorowe nazywane były kraszankami, malowankami, byczkami, ałunkami lub hałunkami. Wszystkie jajka po gotowaniu, malowaniu, wystygnięciu nacierano tłuszczem, najczęściej smalcem, dla nadania im połysku.

Wielka Sobota jest dniem święconego. Rankiem tego dnia jest święcenie ognia. Zapalanie i święcenie ognia oznaczało rozpoczynanie nowego czasu. Po poświęceniu ognia odbywało się święcenie wody. Po poświęceniu ognia i wody po odśpiewaniu przez kapłana „Gloria” rozwiązuje się dzwony, które dzwonią po raz pierwszy po kilkudniowym milczeniu. Rano święcono ogień i wodę, a przez cały dzień pokarmy. Według staropolskiego zwyczaju tak zwane „święcone” stawiano na wielkim stole w jadalni. Składały się na nie szynki, kiełbasy, salcesony, ryby w galarecie, prosię pieczone w całości oraz wielkanocne ciasta: mazurki, torty, przekładańce oraz staropolskie „baby”. Nie zapominano także o nalewkach, wódkach, miodach pitnych, piwie i winie.  Na stole nad wszystkimi potrawami górował Baranek zrobiony kunsztownie z masła lub cukru. Cały stół kuszący kolorami, smakami, zapachami, ozdabiano zielonym barwnikiem i kolorowymi pisankami. Święcone zależało od możliwości finansowych domu, było bardzo bogate, ale też i bardzo skromne. Ucztę wielkanocną rozpoczynano dzieleniem się poświęconym jajkiem ugotowanym na twardo, połączone to było ze składaniem sobie życzeń. Po złożonych życzeniach ruszano do stołu – można powiedzieć według naszego nazewnictwa – był to raczej zimny bufet. Na szczególną uwagę w staropolskiej kuchni zasługiwało pieczenie bab i mazurków, które są specjałami rdzennie polskimi. Pieczenie bab wielkanocnych odbywało się zgodnie wielowiekową tradycją, można powiedzieć zgodnie z pewnym „misterium”. Mężczyznom do kuchni w tym czasie wstęp był wzbroniony. Kucharka wybierała najbielszą mąkę, rozpuszczano szafran w wódce, nie tylko użyczał pięknego koloru, ale również dawał korzenny aromat, ucierano setki żółtek z cukrem, mielono migdały, przebierano rodzynki, tłuczono w moździerzach wanilię, robiono zaczyn z drożdży. Nałożone do form babowych ciasto nakrywano lnianymi obrusami, aby się nie przeziębiło i odpowiednio wyrosło, po czym wyrośnięte baby wsadzano ostrożnie do pieca. Po wyjęciu łopatą z pieca kładziono je na puchowych pierzynach, by stygnąc nie zgniotły się. „Usiadła” baba była kompromitacją gospodyni. Najsłynniejsze były baby muślinowe i puchowe. Pochodzenie mazurków do dziś nie jest jasne. Podejrzewa się, że są to przysmaki kuchni tureckiej. Mazurki wykonywano na kruchym, cieniutkim spodzie, pokryte warstwą masy orzechowej, migdałowej, kajmakowej, bakaliowej, przepięknie zdobione bakaliami, migdałami i konfiturą. W różnych książkach kucharskich prezentujących staropolskie obyczaje możemy przeczytać opisy święconego na magnackich czy szlacheckich lub mieszczańskich dworach, które było raczej luksusem kulinarnym ponad stan, który mogło doprowadzić gospodarzy do ruiny kieszeni, ale też i zdrowia, i z roztropnością finansową nie miało nic wspólnego. Powiedzmy sobie szczerze, że i dzisiaj, gdy przygotowujemy święcone, niewiele to ma wspólnego z naszym głosem rozsądku. Tradycja „zastaw się a postaw się” jest do dzisiaj w nas głęboko zakorzeniona. Nie byłabym sobą gdybym nie podała przepisu na

Babę petynetową zwaną muślinową: (pochodzi z książki „W Staropolskiej Kuchni”)

Składniki

24 jajka, 30 dag cukru, 6 dag drożdży, ½ szklanki mleka, 25 dag mąki, 10 dag masła, laska waniliowa.

Wykonanie

24 żółtka wbijamy do emaliowanego garnka razem z 30 dag cukru, wstawiając garnek do większego naczynia z gorącą wodą i ubijamy mikserem do momentu połączenia się żółtek z cukrem oraz zbielenia i zgęstnienia masy. Drożdże z ciepłym mlekiem rozrabiamy z 2 łyżkami mąki i łyżeczką cukru, i czekamy aż zaczyn wyrośnie. Wyrośnięte drożdże dodajemy do ubitych żółtek z cukrem, dodajemy rozproszkowaną, dobrze ubitą w moździerzu wanilię oraz przesianą, lekko ciepłą mąkę pszenną. Ciasto ubijamy (mikserem) w ciepłym miejscu, po czym dodajemy ciepłe roztopione masło i znowu ubijamy (mikserem). Odstawiamy w ciepłe miejsce, gdy ciasto urośnie w dwójnasób przekładamy je do lekko nagrzanej, wysmarowanej masłem, karbowanej formy na baby. Gdy ciasto rosnąc wypełni formę po brzegi, przenosimy je unikając wstrząsów do nagrzanego dobrze piekarnika. Pieczemy w średnio gorącym piekarniku około 60-70 minut.

Dla jednych przepis będzie pracochłonny, ale uwaga mikser jest wskazany i skraca czas wyrobu baby, co jest ważne dla pań pracujących, dla innych kosztowny, ale proszę mi wierzyć, baba muślinowa jest wyrobem najwyższej rangi. A na Święta Wielkanocne tylko wyroby najwyższej rangi są zalecane!
Powodzenia

Wasza Jadwiga

komentarzy 16 do wpisu “Solemnitas Solemnitatum, uroczystości wielkotygodniowe oraz przepis na pyszną polską babę muślinową”

  1. Andrzej

    Przepis znów obiecujący. I jak tu dbać o linię? Zapraszam do lektury komentarzy na moim blogu. Wirtualna zarekomendowała- idiotycznym pytaniem i się sypnęło. Nowych wejść już z 5-6 tysięcy. To niby sympatyczne, za to treść niektórych komentarzy, argumentacja, pogląd na sport i ludzi… O rany, ale zdaję sobie sprawę, że to jednak jakaś „średnia krajowa”, do tego nie najbiedniejsi, bo z komputerami i internetem. Rzeczywiście, przez całe życie człowiek się uczy. I czasem- zadziwia. Pozdrawiam.

  2. Jadwiga

    Andrzeju,
    Wiem jak trudno jest dbać o linię, bo przez ponad dwa lata głównie o kulach i bardzo siedzący tryb życia, a teraz musze pracować nad tym co się nazbierało, ale ponież kuchnia jest moją pasją mam różne wypróbowane przepisy takie , które są łatwe, i wychodzą co jest ważne szczególnie dla młodych pań i zabieganych. serdeczne pozdrowienia
    j
    zaraz idę do Ciebie

  3. Jadwiga

    Andrzeju,
    Byłam widziałam,jeżeli to jest nasza średnia krajowa, to ja bardzo wszystkich przepraszam, ale coś mi tu … nie gra. O Matko i córko, gdzie ja żyję, co ja tu robię, żeby tak w łeb , żeby tak skopac, dożywociem, poi zębach, brrrrrrrrrrrrrr
    Nie mogę dalej pisać, strach! To jest strach a może straszne ?

  4. Pleciuga

    Wpadłam ci ja tutaj do Ciebie, Jadziu, by o żurku na naturalnym zakwasie poczytać, a tu siurpryz… czyli mój ulubiony kolega blogowy komentuje Twoje przepisy. Oczywiście udałam się natychmiast pod wskazany adres i w lekturę antydopingową” się zagłębiłam. Na żurek zatem wpadnę jeszcze raz, ale muszę przedtem nieco ochłonąć. Sport to samo zdrowie 🙁
    Pozdrawiam!

  5. Jadwiga

    Pleciugo,
    żurek razem ze sportem wymieszany. Twój kolega blogowy od 40 lat jest naszym kolegą realnym ponieważ jak wiesz robił w sporcie tzn opisywał różne rzeczy bo był dziennikarzem, że hoho, a ja w tym sporcie byłam też, nie wiem czy hoho ale on mówi,że niezła.
    Pozdrawiam i zapraszam na żurek babki i inne rzeczy ciekawe

    Jadwiga

  6. Jadwiga

    Andrzeju,
    Byłam jeszcze raz u Ciebie na EPO I, ale komentarze, które są tam na EPO I każą mimo wszystko milczeć, nie można dyskutować sensownie gdy co drugie słowo k.., i gorzej i jeszcze inaczej, znaczy ,ze naród chce swoje frustracje rozbroić w ten właśnie sposób. Kiedyś słyszałam pod sklepem rozmowę dwóch facetów, była ciekawa więc przystanęłam szukając kluczy od samochodu i co słyszę jak facet I mówi do faceta II, ty wiesz k… ja to nawet tego Kiepskiego lubię ..
    cisza facet I nie odpowiada tylko pytający wzrok i mówi …taaaak?
    wiesz bo on k…. jest głupszy, nawet ode mnie.
    I to by było na tyle tych komentarzy. Przepraszam w tę bijatykę to ja nie wejdę.
    Pozdrawiam serdecznie, trzymaj się, roboty masz huk.

  7. Andrzej

    Święta prawda, święta. Różne światy się na siebie nakladają, ten drugi – taki „piłkarsko-PZPNowski” właśnie dał o sobie znać. Żeby pamiętać, że istnieje, i jednak siłę prezentuje ogromną, choć tak często wątpliwej wartości intelektualnej. Bo, jeśli zapomnimy, to może zginąć racja z naszej strony… Pozdrawiam.

  8. Jadwiga

    Andrzeju,
    rzeczywiście siła ogromna, ale rację swoją trzeba rozumiejącym przekładać, nic na siłę, bo nie będą chcieli słuchać.
    pozdrawiam

  9. Halina

    Witam Pani Jadwigo wczesnym niedzielnym rankiem. Na razie słonecznym ale już chmury zasnuwają niebo. Ale i tak ten pierwszy dzień wiosny zapowiada się ciekawie.Ostatnio jestem dużo poza domem i wieczorem ciężko zmobilizować się do pisania. Ale czytam, odwiedzam tylko z pozostawieniem wpisu jakoś ciężko. Ale cóż, wyhodowałam sobie przez te wszystkie moje lata lenia i teraz ciężko z nim walczyć. Ale nie dam się. Wiosna zawsze wpływa na mnie mobilizująco i tym razem mam nadzieję, że też tak będzie. Dziękuję za pamięć o mnie i pozostawione ciepłe słowa .Miło gdy zaglądam do poczty i jest komentarz. wtedy wiem, że Ktoś chociaż przez chwilkę był ze mną. A to Cieszy i wzrusza. Zima już odeszła. W połowie miesiąca pokazała się od swojej pięknej strony ale już z godnością odeszła i ustąpiła miejsca naszej wspaniałej porze – wiośnie. Pozostała tylko na moich fotografiach. Tu na blogu już atmosfera świąteczna. Ja też już będę musiała pomyśleć bo Wszystkie moje dzieci będą ze mną. Radość mnie ogarnia już na samą myśl o Wielkanocy. Ale dzisiaj życzę wspaniałego wiosennego radosnego dnia. Pozdrawiam i przesyłam promyki słońca

  10. Jadwiga

    Pani Halino,
    Serdeczne dzięki za wizytę, byłam kilkanaście razy u Pani i już myślałam,że Pani gdzieś wyjechała do sanatorium, lub do rodziny bo nie było wiadomości. Rozumiem wszystkie lenie świata bo ja też czasem mam. Dzisiaj zaraz jadę na cmentarz z odwiedzinami do brata, mama bardzo niesprawna po zimie i podchorowała, więc jej to obiecałam, wczoraj lekarz, krople bo wylew w oku,
    teraz więc gnam a wpisy tak jakoś same wychodzą tyle lat różnych doświadczeń, więc siadam i samo się pisze.
    A Wielkanoc była u mnie gdy nie wyjeżdżałam na zawody, rzadko były takie chwile, córka twierdzi, że nie było mnie w ogóle na święta, ale to nie jest prawda, więc nadrabiam zaległości.
    Serdecznie Panią pozdrawiam i życzę pięknego dnia, pierwszego wiosny, a sygnał proszę dać, ze była Pani wysyłając tylko imię, będę rozumiała, że wizyta się odbyła, między ludźmi chcącymi się porozumieć to wystarczy
    Całusy i serdecznności
    Jadwiga

  11. Andrzej

    Przypowieść o Kiepskim urocza, za serce i rozum łapie… Pozdrawiam.

  12. Jadwiga

    Andrzeju,
    mądrej głowie dość dwie słowie! tak to było? Ja chyba powinnam skończyć inną Uczelnię ale Uniwersytet mnie nie chciał po pierwszym roku na prawie, i tak jak on mnie nie chciał to ja na AWF i tu mnie chciano, a prof Ulatowski Tadeusz zresztą to nawet świadectwo z czerwonym paskiem, może dlatego lubię kolor czerwony do tej pory i mam najwięcej ubrań w tym niechcianym kolorze!
    Pozdrawiam

  13. Andrzej

    Ja też do Tadeusza U. mam sentyment. Byłem członkiem komisji sportowej PKOl już wtedy, gdy On jej przewodniczył. Wiele kontaktów, które bardzo ciepło wspominam. Pozdrawiam.

  14. Jadwiga

    Andrzeju,
    Tadeusz przychodził na Litewską i czesto były to bardzo miłe dyskusje, choć ja byłam rogata zawsze

  15. andrzej.

    byłem onego czasu ciastkarem w Hortexie . taką babkę robiliśmy podobnie pieczona była w fomie karbowanej smak boski w środku gruszka i migdały zaś do polewy dodawany był prawdziwy rum pychotka lork.

  16. Jadwiga

    Andrzej K, jak miło, że zdradziłeś swój przepis na babkę z gruszką w środku a w polowie rum, już czuję na języku smak, napewno była pyszna,
    muszę to wypróbować, bedzie teraz taka możliwośc przed świętami, zawsze staram się o nowe przepisy już sprawdzone,
    pozdrawiam i jeszcze raz dziekuję oraz zapraszam
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.