Kilka razy na tym blogu pisałam o Francji a właściwie o Paryżu, było to dawno, pisałam o naszych wędrówkach o pysznej kuchni oraz o mistrzostwach Świata w badmintonie. Gdyby ktoś chciał zajrzeć, oto są linki do poszczególnych wpisów:
8.09.2010 http://www.okiemjadwigi.pl/paryz/,11.09.2010 http://www.okiemjadwigi.pl/paryz-czesc-2, 21.09.2010 http://www.okiemjadwigi.pl/paryz-cz-3/, , 23.09.2010 http://www.okiemjadwigi.pl/paryz-avenue-des-champs-des-elysees/ , 27.09.2010 http://www.okiemjadwigi.pl/paryz-montrmartre-bazylika-sacre-coeur/
Wtedy opisywałam nasze spacery, wrażenia jakim podlegaliśmy podczas wycieczki ze starszą wnuczką Tanią. Zawsze lubiłam Paryż i zawsze jestem pod jego urokiem oraz robi na mnie wrażenie. Nigdy jednak nie patrzyłam na Paryż poprzez paryżan, mieszkańców tej wielkiej metropolii, na ich zachowanie w stosunku do siebie nawzajem, a przede wszystkim do cudzoziemców.
Właśnie skończyłam czytać książkę Davida Lebovitza pt.: „Słodkie życie w Paryżu”, którą chciałabym wam polecić. Z kilku powodów. Po pierwsze książka jest nie tylko o Paryżu, ale też o mieszkańcach Paryża, o których David nie ma najlepszej opinii. Po drugie autor jest znakomitym kucharzem, który pracował w bardzo dobrej restauracji w Los Angeles. Jednak zakochał się w kuchni francuskiej i dla niej właśnie przeniósł się do Paryża. Wraz z autorek książki przezywamy wspaniałą przygodę kulinarną, bowiem David oprowadza nas po zakamarkach stolicy Francji, a do tego przecież David jest znakomitym kucharzem a do tego a może przede wszystkim świetnym cukiernikiem! Chodząc z Davidem po Paryżu poznajemy nie tylko targ rybny, pracę przystojnych facetów tam zatrudnionych. Poznajemy targi podparyskie oferujące produkty rolne prosto od rolników, zwiedzamy najlepsze piekarnie paryskie, dowiadujemy się mnóstwa szczegółów na temat garnków i rondli. Mało tego David prowadząc nas po swoim Paryżu podaje adresy sklepów, które go zaintrygowały oraz dysponują znakomitymi bądź produktami bądź historią związana z produkcją czekolady, słodyczy czy innych potrzebnych w kuchni rzeczy. Poza tym kosztujemy różne smaki, różne francuskie rarytasy, a oprócz tego kosztujemy smaki paryskiego życia. Nad wszystkimi opowiadaniami unosi się niezwykły zapach świeżego pieczywa, a my wraz z autorem spacerujemy nad Sekwana, pijemy francuskie wino i poznajemy ciekawych ludzi. David Lebovitz zachęca nas nie tylko do odwiedzenia targu rybnego, zachęca nas do odwiedzenia BHV ( Bazar de l’Hotel de Vileto, jeden z największych domów towarowych w Paryżu, gdzie możecie prawie wszystko dostać. Wspaniale zaopatrzone działy ze sprzętem kuchennym i żelaznym), a także pokazuje nam to, co sam kocha najbardziej – jedna ą najlepszych cukierni w Paryżu, która słynie z produkcji własnych czekoladek. Nie tylko dla nas zatrudnia się w tej cukierni pokazując pracę sprzedawcy. Dlaczego? Dlatego, że sam jest znakomitym cukiernikiem i chce zobaczyć, jak to jest być sprzedawcą oferującym klientom najlepsze czekoladki. Ponieważ zawsze interesowały go wyłącznie przepisy, które wypróbowywał w swoim maleńkim mieszkanku przy placu Bastylii na VI piętrze, teraz postanawia poznać klientelę z innej strony.
Książka ta zachwyciła mnie jeszcze z innego powodu, chyba najważniejszego. Oprócz tego, że jest lektura kulturalno – lifestyle’owa to jest również pełna smaku i humoru. Wciąga nie tylko kulinarnych pasjonatów (takich jak ja), ale również tych, którzy lubią podróżować, wszystkich łakomczuchów słodkości oraz tych, którzy smakują życie i lubią czerpać z niego garściami i lubią odkrywać ścieżki pokazywane przez tych, którzy się najlepiej znają na wszelkich kulinarnych smakowitościach. Wraz z Davidem Lebovitzem poznajemy mnóstwo nowych dań, a co najważniejsze na stronach książki znajdziemy również wiele wspaniałych przepisów i to nie tylko znakomitych deserów, ale też indyka duszonego w winie beaujolais nouveau! (Nie wiem czy wiecie, ale to właśnie w listopadzie pierwsze butelki z tym winem trafiają do klientów!). Znajdziecie także znakomity przepis na ciasto absyntowe (polecam Helenie), cebule w sosie słodko kwaśnym, jako dodatek do mięs, finansjerki z czekoladą i migdałami, przepis na prawdziwą aksamitna czekoladę, dla tych, którzy uwielbiają wszystko, co czekoladą pachnie, oraz gorący sos czekoladowy Nancy Meyers (jednej z najbardziej znanych scenarzystek Hollywood i reżyserki filmu „Lepiej późno niż później” z Diane Keaton i Jackiem Nicholsonem oraz Keanu Reevesem w rolach głównych. Pamiętacie scenę, gdy Diane idzie z Keanu Reevesem „ Le Grand Colbert” na kurczaka?, Którego podczas filmu kilkakrotnie zachwala, jako najlepszego w Paryżu? Otóż kurczak nawet nie znajdował się w owym czasie w karcie dań, do momentu, dopóki Nancy nie napisała o nim w scenariuszu. Wtedy to właśnie właściciel bistro parisien zrozumiał swoja szanse i wymyślił recepturę na owego kurczaka (zresztą jak się okazało zupełnie dobrą). Takimi oto śladami będziemy chodzić po Paryżu wraz z Davidem.
Za to ja dzisiaj zaproponuję wam trochę informacji na temat francuskiej umiejętności wytwarzania sera.
„… W Paryżu jest wiele luksusowych, słynnych fromageries, na bardzo dobrym poziomie. Każdy sklep posiada starannie dobraną kolekcję regionalnych serów, na punkcie, których można stracić głowę, nie wspominając już o pieniądzach i drożnych tętnicach…
Podczas pobytu we Francji nie tylko powinno się spróbować tylu serów, ile się tylko da, lecz także nauczyć się właściwego sposobu ich krojenia. Technika nie jest zbyt trudna do wykoncypowania i na ogół zgodna z zasadami logiki: nikt nie wyjada środka bułki ani tez nie ukroi urodzinowego tortu w cienkie plastry tak jak szynkę, prawda?
Oto jak poradzić sobie z deską serów.
Jeśli znajda się na niej twarde okrągłe sery, jak normandzki, camembert lub reblochon, potraktujcie je jak urodzinowy tort (jednak sans bez cukrowych różyczek) i pokrójcie na trójkątne porcje, a nie plasterki. Jeśli krążek jest wyjątkowo niewielki jak w przypadku rocamadour lub crottin de chevre i mieści się w dłoni, wolno go pokroić na plasterki, ponieważ trójkątne porcje byłyby odpowiednie jedynie dla krasnoludków…
Duże prostokątne kawałki serów górskich, takich jak salers, comte czy cantal, można kroić w każdy sposób, który wydaje wam się logiczny. Jednak ogólna zasada jest taka, jeśli widzicie przed sobą spory, leżący na boku kawałek, kroicie od góry do dołu, tworząc prostokątną serową baton, sztabkę z odrobiną skórki na obu końcach. Nie wycinajcie maleńkich kawałeczków ze środka (gdybym nie widział jak robi to mój rodak, coś podobnego nie przyszłoby mi do głowy)…
Ile kawałków należy wziąć? Przyzwoitość nakazuje jednak skosztować do trzech rodzajów sera podczas jednego posiedzenia. Można się skusić o dokładkę, jeśli gospodarz to zaproponuje lub zostawi tace na stole. Druga dokładka raczej nie wchodzi w rachubę. Proszę jednak, byście pod żadnym pozorem nie prosili o zapakowanie serów do domu. Ani o fikuśne wykałaczki…”
Tyle David Lebovitz. A ja? No cóż mogę tylko z całego serca zarekomendować wam te lekturę na coraz dłuższe wieczory, humor na następne dni gwarantowany. Życzę wszystkim świetnej lektury radości i wypróbowania niektórych przepisów polecanych przez autora. U mnie w kolejce czekają żeberka wieprzowe i duszony indyk w beaujolais nouveau ze śliwkami!
O książce Davida Lebovitza „Słodkie życie w Paryżu „ Wydawnictwa Pascal wydanej w Bielsku Białej 2012 napisała
Wasza Jadwiga
6 listopada 2012 - 17:45
Jadziu, jakże Cię doskonale rozumiem, też uwielbiam Paryż; nie tylko dlatego że jest tak cudowny ale również dlatego że tak bardzo przypomina mi Warszawę sprzed 75 lat (dla wyjaśnienia, nie żyję na tym padole ponad 70 lat, ale znam cudowną przedwojenną Warszawę z opowieści dziadków i wszystkich dostępnych fotografii). Nie na darmo nazywaną Warszawę Paryżem Północy! Niestety odbudowane po wojnie kamienice odarte zostały z dekoracji i pozbawione jakiegokolwiek sensu poprzez chaotyczną zabudowę. No ale wracając do tematu Paryża, to szczególnie miejsce w moim sercu zajmuje Dzielnica Łacińska z jej niepowtarzalną atmosferą. Niestety nie wszystko w Paryżu jest na poziomie -toalety traktowane są po macoszemu nawet w dobrych restauracjach i służą często jako składowiska kartonów, butelek i innych produktów a o toaletach w miejscach publicznych i turystycznych można zapomnieć, bo prawie ich nie ma! Ale i tak, Paryż zawsze czaruje i przyciąga!
6 listopada 2012 - 18:49
Beato,
no właśnie o toaletach w Paryzu tez jest troszkę napisane, bo że ich nie ma to wiemy
j
6 listopada 2012 - 19:56
Mówią, że Paryż jest przereklamowany, a ja mimo wszystko tak bardzo chciałabym tam być i sama zobaczyć jak to właściwie jest. Myślę, że ta książka byłaby coś jak przedsmak mojej przyszłej podróży:)
Dziękuję za interesującą recenzję i pozdrawiam serdecznie:)
6 listopada 2012 - 20:32
Krysiu,
ja myslę, że Paryż nie jest przereklamowany, jest stolicą Europy, jest miastem pieknym z olbrzymia historią oraz z teraźniejszością, jest stolica mody i dobrego jedzenia a paryska kuchnia jest super o czym pisałam, i wcale sie nie dziwię, że ludzie traca dla Paryża głowę
j
6 listopada 2012 - 22:15
Mnie w Paryżu wyjątkowo źle karmili, więc sentyment przynajmniej gastronomiczny został we mnie zabity, ale w Luwrze mogła bym zamieszkać, a Twoje Jadwiniu powołanie się na słodkościowych łasuchów bardzo podziałało na moją wyobraźnię…;o)
7 listopada 2012 - 7:04
Gordyjko
ja za czekoladą nie przepadam, ale David jest łasuchem nad łasuchami, sam robi pyszności, pisze książki kucharskie dla Amerykanów, natomiast w Paryżu wyszukuje najatrakcyjniejsze i najlepsze miejsca gdzie można zjeść oraz wypić pyszną czekoladę, a także miejsca gdzie kupisz najlepsze słodycze. Nie licz natomiast na kawę, Francuzi podają najobrzydliwszą kawę w Europie, ani nie jest dobrze zaparzona ani nie ma dobrej marki przede wszystkim jest kwaśna jak robusta , podobno też arabica, ale jest tak źle zaparzona, chociaż z ekspresu ale ekspres nie wyczyszczony pozostają w nim fusy z poprzedniej kawy i dlatego kawa parzona na bieżąco jest do kitu, jak się chce we Francji wypić dobrą kawę trzeba mieć ekspres w domu, lub pojechać do Włoch!
j
7 listopada 2012 - 8:55
Świetna rekomendacja i praktyczne rady.Nie
byłam we Francji, znam ją z opowiadań , przygód i ocen mojego syna, który jako pracownik francusjiej firmy odbywał staż w Limoges i zjeżdził prawie całą Francję, poznając ludzi i miejsca.Książka tym bardziej mnie zainteresowała:))To rówiez dobry sposób poznawania świata:))
7 listopada 2012 - 11:31
Czesiu
wydaje mi sie, że tym bardziej książkę trzeba przeczytać bo pokazuje Francję Paryż i to nie z punktu widzenia zabytków i historii tylko oczami znakomitego Cukiernika, który łasuje po Paryżu zatrudnia się na targu rybnym aby nauczyć się oprawiać ryby oraz aby przełamać swój wstręt do kalamarów, a także wyszukuje dla swoich czytelników specialite de la maison czyli pyszne słodkości w różnych cukierniach, a nawet zatrudnia sie w najlepszej z nich i jest sprzedawcą na pierwszej linii frontu w spotkaniu z klientami, pozdrawiam i gorąco polecam również ze wzgledu na przepisy w książce zawarte a także Twojego syna
j
7 listopada 2012 - 21:26
Jadziu, wybieram sery. Przydadzą się rady z krojenia, gdy będę w Paryżu- jak znalazł (pomarzyć można…). Uściski!
8 listopada 2012 - 12:47
Morela
bez marzeń nie można zyć, przecież od marzeń do realizacji taka niedaleko droga. I ja kocham francuskie sery, i cieszę sie, ze mozna je dostać w Polsce a i w Lidlu i w Biedronce też są, pozdrawiam Kochana
j
8 listopada 2012 - 14:14
Przyjemnie się czytało – twój wpis, to i książkę może… choć przyznaje szczerze, że kulinarna tematyka mnie nie pociąga.
Ale, ale – z tymi serami, których powinno sie spróbować co najwyżej trzy gatunki. To logiczne jest – jak z perfumami.
Na jednym posiedzeniu w perfumerii mogę obwąchać trzy – potem zapachy mi się mieszają. Pewnie w serach mieszają się smaki.
A, tak jakoś akurat na to zwróciłam szczególną uwagę :)))
8 listopada 2012 - 14:26
Francja….Paryż…..echhhh, wpadłabym tam z przyjemnością:):):)
8 listopada 2012 - 14:33
Hurghado
a jaki to problem? skoro wszystko sie jakoś ukłąda… nieprawdaż?
j
8 listopada 2012 - 15:50
szkoda, że poza miastami człowiek wnika w odmienny i brudny świat….ale, ale z serami gafy nie popełnię będe prosiła o wieeeeeeeeeeelkie trójkąty .
tak,tak czas na wyprawe do Paryżewa
8 listopada 2012 - 16:29
szmira
wiesz jak to jest, mozesz zjeść wiecej kawałków, ale smaku nie bedziesz pamiętałą, a jak trzy to wtedy myslisz sobie, pierwszy był niezło, drugi taki sobie ale trzeci zarąbisty! i o to chodzi, a w książce wiele o Paryżu napisane a nie tylko o jedzeniu, ja tam nie jestem osobą kochajacą słodycze a śmiałam się z doświadczeń autora,
j
8 listopada 2012 - 16:30
Dosko
łeeee tam Kobieto co Ty, Ty w brudnym świecie? nigdy w zyciu, Ty masz świat kolorami zalany, choćby nie wiem co!!!!
j
8 listopada 2012 - 19:19
Wyjątkowo smacznie przedstawiłaś tę książkę.
Warto zatem po nią sięgnąć!
Pozdrawiam Cię bardzo cieplutko:)))
8 listopada 2012 - 21:25
Jolanto
bardzo dziękuje, zachęcam was do tego co wydaje mi się dobre i jednocześnie ciekawe
j
8 listopada 2012 - 23:41
http://ugotowani.tvn.pl/odcinki-online/krakow-10-odcinek-3-edycja,16208,0.html
Licencja wystąpi w kolejnym odcinku ugotowanych.
To tak apropos dobrego jedzenia.
9 listopada 2012 - 8:12
Witaj Jadziu! Skutecznie mnie zachęciłaś./smak, humor/. Właśnie spodziewam się kolejnego katalogu ze Świata Książki. Może będzie ta pozycja.Pozdrawiam
9 listopada 2012 - 9:03
Tereso
a ja chyba ja kupiłam w księgarni wysyłkowej Merlin.pl
pozdrawiam i zachecam bo jest to ksiązka z humorem
j
9 listopada 2012 - 9:10
Baśko
dziekuję za informację już wiem, 11 listopada g.18.00
pozdrawiam
j
9 listopada 2012 - 19:17
W świecie serów jestem niemal zupełnym nowicjuszem. Też świat jednak mnie fascynuje, choć przerośnięty jest czasem niebiesko – zielonkawą pleśnią, a czasem zalatuje bardzo swoistym zapachem. Kupiłem kiedyś koledze w prezencie do domu zestaw noży do krojenia sera. Jejku, ile tego było. Zupełnie nie wiedziałem, jaki nóż do jakiego sera użyć. Kolega chyba też nie.
Pozdrawiam
Ahoj!
9 listopada 2012 - 20:02
Ja zabrałam mojego męża na weekend do Paryża kilka lat temu bo mieliśmy rocznicę ślubu. Bardzo to było romantyczne. Mój inżynier był zafascynowany ilością nitów w wieży Eiffla, i tym, że metro jeździ na gumowych kołach:)) Pamiętam, że razem zjedliśmy 96 ślimaków. Poza tym spotykały nas same kulinarne rozczarowania, ale nie chadzaliśmy do drogich restauracji, tylko raczej tych turystycznych na Montmartre… Buziaki:)
9 listopada 2012 - 22:16
W połowie przerwałam czytanie, skosztowałam czegoś słodkiego i kontynuowałam lekturę.Pozdrawiam.Ula
9 listopada 2012 - 22:30
Ula
dobrze, że lubisz słodkie, ja tam chwytam w takich chwilach za sery, pozdrawiam
j
9 listopada 2012 - 22:33
Heleno
my bylismy w różnych restauracjach w Paryżu i tych drogich i tańszych i w takich dostępnych na naszą kieszeń,no wiesz w najdroższych nie bywaliśmy, bez przesady, i wiesz pyszne były ryby, jagnięcina, pyszne slimaki, łosoś i kilka jeszcze dań, jakoś tak trafialiśmy a mnie nawet creme caramel smakował
pozdrawiam
j
9 listopada 2012 - 22:37
Wienumorski
ależ rozumiem to znakomicie, tyle, ze teraz mozna dostać w wielu sklepach różne gatunki sera i typu pleśniowego jak gogonzola i typu camember z białą skórką, który musi dojrzewać aby ta biała skórka sie pojawiła, i sery twarde i inne pyszne a tez można kupić fajne książki na ten temat które o tych wszystkich pysznościach nas informuję, a w sprawie nozy masz rację, jest tego trochę, nie ma co
pozdrawiam serdecznie
j
10 listopada 2012 - 3:15
Różyczki na serze rozbawiły mnie nie niezmiernie . No , jak tort to tylko z różyczkami . Z fragmentów wnioskuję , że będzie się z czego śmiać .Uwielbiam sery , wino i dobre książki . W sam raz na jesienną chandrę . Książkę i sery kupię . Wino stoi w barku , więc nieźle się zapowiada . Pozdrawiam Jadwigo .
10 listopada 2012 - 3:22
I jeszcze jedno – uwielbiam Paryż . Może dlatego , że to jedno z ostatnich miast , które wspólnie z Mężem zwiedzałam . Było romantycznie , ale jak mogłoby być inaczej ? W Paryżu nawet trudno było się nam pokłócić . Aromatyczna .
10 listopada 2012 - 8:56
Aromatku,
bo i ksiażka jest z humorem, pokazuje różne oblicza Paryża a autor, który w restauracji przepracował kilkanaście lat najpierw na myjaku a później w kuchn,i by w końcu odnaleźć siebie jako cukiernik, pokazuje nam różne strony stolicy Francji ale porusza się po mieście z dużą swobodą i to wcale nie po najbardziej znanych miejscach wręcz przeciwnie, po nieznanych za to bardzo ciekawych
pozdrawiam
j
10 listopada 2012 - 9:12
Aromatku
my byliśmy w Paryżu dwa lata temu, a nasza wnuczka Tania doleciała do nas i razem chodziliśmy po Paryżu odwiedzając te miejsca których Tania nie znała, przemaszerowalismy przez Paryż, pieszo bo łtwiej i piekniej było robić zdjęcia i chłonąć atmosferę Paryża a jako ukoronowanie jednego dnia zaprosilismy Tanie do restauracji na brzegu Sekwany i tam rozkoszowaliśmy się kuchnią francuską, było pachnąco, miło i serdecznie. Kiedyś dawno temu przejechałam z moja córcią pół Europu w czasach gdy w Polsce samochód Fiat 125 p był niczym Mercedes obecnie, w roku 1987 pokazywałam jej wszystkie znane mi muzea w Europie, malarstwo XVI wieku, znane miejscowości w Austrii, Niemczech, Czechach, jechałyśmy we dwie i była to najpiękniejsza podróż po Europie do dzisiaj wspominana. Teraz nadszedł czas na zwiedzanie Europy z wnukami i mamy frajdę pokazując im to co sami dobrze znamy, pozdrawiam
j
10 listopada 2012 - 15:41
Witaj Jadwigo !
lubię czytać książki ” z polecenia” , zazwyczaj są to wartościowe pozycje , na tych polecanych przez Ciebie nigdy się nie zawiodłam .
Uwielbiam rogaliki francuskie croissanty , ale dziś i jutro do kawy podane zostaną tradycyjnie rogale świętomarcińskie z makiem , skórką pomarańczową , orzechami , wanilią , a wszystko to zawinięte w ciasto francuskie – wyjątkowy smak i aromat .
Pozdrawiam ,życzę miłego świętowania -Yrsa
10 listopada 2012 - 17:21
Yrso
jak miło, ze wróciłaś, mam nadzieję, że wszystko jest w porządku, a ja mam nadzieje, na przepis na rogale swietomarcińskie na jutro
pozdrawiam
j
10 listopada 2012 - 18:54
Paryż od lat jest miastem moich marzeń, narazie tylko w sferze marzeń zresztą. Za rekomendacje książki dziekuję, z przyjemnościa poczytam.:)
10 listopada 2012 - 20:03
An-Ula
wszystko jest kwestią czasu i naszych pragnień i jak już bardzo zapragniemy to realizacja jest na wyciagnięcie ręki, zobaczysz!
pozdrawiam
j
10 listopada 2012 - 22:22
Jadziu, tak apetycznie piszesz o książce, ze nabrałam ochoty, żeby jej posmakować. Sery uwielbiam, do Francji się nie wybieram, ale nigdy nie wiadomo co przyniesie los. Może? Pozdrawiam serdecznie.
11 listopada 2012 - 8:17
Amatorem serów nie będąc, a i Paryża nie mając oglądać, póki co, sposobności, pozwól Waćpani, że spytam zatem o rzeczy pryncypalne, by nie rzec ponadczasowe i metafizyczne…: o winach tam czego ciekawego w tej xiędze nie było?:)
Kłaniam nisko:)
11 listopada 2012 - 8:51
Azalio
ja kiedys postanowiłam pojechac do Chin, oczywiście nie miałam wówczas bladego pojęcia dlaczego do Chin,i dlaczego ja, ot takie młodzieńcze marzenie, i wiesz w 1986 r gdy skonczyłam lat 41 pojechałam do tych Chin moich wymarzonych, a przecież nie wiedziałam, ze bedę wtedy pracowała w PZBadmintona, bo marzenia miałam w wieku lat kilkunastu, ot widzisz, takie zycie, trzeba chcieć i realizować marzenia, a Paryż nie tak daleko od Polski, i autokarem mozna dojechac i tanimi liniami, tylko trzeba chcieć, bardzo! Możemy nawet razem pojechać, a co!
j
11 listopada 2012 - 12:31
Drogi i Zacny Wachmistrzu Panie,
i o winach w owej księdze jest też niepoślednio, azaliż win pić mi zabroniono jako też i okowity tyleż je pominąwszy o innych aspektach dorego jadła pisałam i wygadzaniu podniebienia napisałam ku uciesze czytających
kłaniam
j
11 listopada 2012 - 12:31
A ja nigdy w Paryżu nie byłam:( Musze to koniecznie nadrobić.
11 listopada 2012 - 12:43
Zośko
ja sobie tak myslę, ze TY ze slubnym tam pojedź, a sprawy dnia codziennego innego blasku dostaną!
ciesze sie, że wróciłaś już
j
14 listopada 2012 - 18:51
Jadziu, właśnie jestem w trakcie czytania tej książki, pożyczyłam z biblioteki. Dziękuję za inspirację.
14 listopada 2012 - 21:56
ewa777
bardzo sie ciesze, czytam ksiązki na potęgę, już mam następne trzy do opisania bo sa fajne i pełne humoru a na taką pogodę tylko książka z pewna dozą humoru i herbata są potrzebne
pozdrawiam
j
29 listopada 2012 - 18:00
Jadwigo, widze ze i Tobie ksiazka Davida przypadla do gustu! Uwielbiam jego anegdoty 🙂
A z deska serow mialam 20 lat temu tez pewien orzech do zgryzienia… ;))
Pozdrawiam serdecznie!
29 listopada 2012 - 20:39
Beo
książka mi sie podobała i to bardzo, szczególnie gdy spojrzysz na fakt iż mój były zięć jest Francuzem i spostrzezenia Davida zgadzają sie i to bardzo
pozdrawiam
j