J.Sz. Zbyszku, twoje związki z Podlasiem i Polesiem – są…
Z.A. Odwieczne. Linia łukowsko-siedlecko-brzeska z której pochodzę wywodzi się chyba od Józefa Andryjańskiego, który na Podlasiu (1767) był właścicielem Andryjanek. Ten miał syna Marjana, który miał syna Ignacego ożenionego z Witkowską, po którym pozostał syn Andrzej wylegitymowany ze szlachectwa, w roku 1856…
J.Sz. Czujesz się szlachcicem?
Z.A. Nie za bardzo! Bo niedawno czytałem w jakimś artykule heraldycznym, że Andryjańscy są również mieszczanie (np. w Lubartowie). A jeszcze jeden Adrjański prowadził nawet kolekturę z loterią, w przedwojennej Warszawie? Po za tym są Adriańsy, Adryańscy, Adrjańscy, Adrejewscy i Andrejanowicze.
J.Sz. Wszyscy herbu Rubiesz albo Alabis?
Z.A. Tak jakoś się składa , albo nie składa? Moje nazwisko w dokumentach babci i dziadka, brzmi Andryjańscy. To wiem na pewno, bo mam te dokumenty i stąd nasza przechwałka, że Andryjanki na Podlasiu, kiedyś do nas należały. No i ten herb Rubiesz, który jest identyczny z herbem Sapiehów. A nawet Bociek na Podlasiu. Trzy wręby srebrne na czerwonym polu i strzała. Jest legenda, u Kaspra Niesieckiego zapisana, że jeden z Andryjańskich (podobno był to Kozak siczowy?) w bitwie pod Byczyną (1526) tak dzielnie przeciw Moskwie stawał, że ten herb od Stefana Batorego dostał. Albo do herbu Sapiehów został przypisany? Jak było naprawdę – trzeba chyba zapytać znakomitego heraldczyka i genealoga Andrzeja Szalewicza, którego znasz zapewne?
J.Sz. Znam, bo to mój ślubny małżonek…
Z.A. No. Właśnie! Andrzej pewnie powie, że są jeszcze Andryjanki. W powiecie Próżany, Andryjanów w powiecie sieńskim, Andryjaszki w powiecie mińskim, Andryjaszowka w powiecie jampolskim, Andryjanowka nad rzeką Skwilą (wszystko dawne Kresy Wschodnie, które po roku 1918 – zostały na terenie Rosji Sowieckiej. Zresztą też podobno chutor kozacki?
J.Sz. Nie lubisz Kozaków?
Z.A. Nie lubię Kozaków – bo powiesili mojego pradziadka Kazimierza, leśnika i powstańca 1863 w lasach koło Ulany na południe od Łukowa, gdzie po powstaniu ukrywał się i przechowywał sztandar powstańczy. Ten miał córkę Józefę Adryjańską i syna Antoniego czyli mego dziadka dalej wszystko się zgadza. Chociaż Antoni, ojciec mojego ojca, już po powstaniu styczniowym nie chlubił się swoim szlachectwem tylko wziął do ręki toporek ciesielski i nim wyczarowywał z drzewa różne młyny wodne i przystanie.
J.Sz. Czyli był „budowniczym wodnym”.
Z.A. Mało tego ożenił się z córką holenderskich osadników, moją ukochaną babcią Stefanią, o której tak wiele piszę i pływał z nią takim młynem wodnym od mająteczku do mająteczku szlacheckiego po całym Polesiu i Podlasiu. Grała muzyczka. A on młócił zboże i budował dalsze młyny i przystanie.
J.Sz. Co to była za muzyczka?
Z.A. Muzyczka była „gramofonowa”. Były już wtedy gramofony na tubę. Dziadek słuchał śpiewaków włoskich. Uwielbiał też pieśni neapolitańskie.
J.Sz. Płyń do Sorento?
Z.A. Płyń do Sorento oraz pieśni innych kompozytorów.A płynął właśnie do Pińska.
J.Sz. Oryginalnego miałeś dziadka
Z.A. Oryginalnego. I właściwie z przekonań „pozytywistę” . Szlachta na Podlasiu, po powstaniu styczniowym uciekała za granicę. Nie zabierała się za różnego rodzaju (biznesy) jak się to obecnie mówi. A szła do pracy na kolei, bo to była firma stabilna. Szli tam więc spokrewnieni z nami: Dworakowscy, Zachoszcze, Majewscy, Sadowscy, Chołodkowscy itd. A ten (mój dziadek!) zakasał rękawy i zaczął budować najpierw „krypy” na Nurcu. Potem przystanie. Potem młyny wodne. Choć marzył że kiedyś zbuduje wielką barkę wodną i ruszy nią na Krym, razem z żoną i dziećmi. A może i dalej.
J.Sz. A co tej podróży przeszkadzało?
Z.A. Dziadek utopił się w Bugu, gdy wracał do domu po lodzie. Bug był zamarznięty. Dziadek nie dostrzegł wyrąbanej w lodzie przerębli. I tak zginął w Bugu, w rzece, która go dotychczas żywiła, karmiła.
J.Sz. Wcześniej jeszcze wychowywała.
Z.A. Cała nasza rodzina zresztą związana jest z Bugiem. Po „mieczu”, oczywiście. A po kądzieli z Niemnem i Wilnem, z którego pochodziła moja mama.
J.Sz. Z czego jesteś bardziej dumny?
Z.A. Trudne pytanie? I Brześć i Wilno – to dwie głębokie rany w moim sercu. Tylko tyle powiem . Brześć po prostu bardziej pamiętam. I Podlasie. O tym piszę swoje książki. Wilnem interesuje się w ostatnich latach, mój młodszy brat Ryszard. Może on sam o tym kiedyś napisze. Choć trudno będzie! Na Litwie nie lubią nas Polaków bardziej, niż na Białorusi – gdzie na przykład mnie ostatnio zapraszano. I trochę pisze się o moich książkach.
J.Sz. Pisze się o tobie, czy o twoim ojcu.
Z.A. O moim ojcu wcale się nie pisze, choć on miał swoje duże zasługi na Litwie, Białorusi i Ukrainie. Bardzo konkretne zresztą i wymierne. Bo pracował tam dla tych ziem kresowych . Ja ? Cóż mogę o sobie powiedzieć. Jestem: dziennikarz, literat, skromny literat nadbużański.
J.Sz. Ze Zbigniewem Adrjańskim, „skromnym literatem nadbużańskim” – rozmawiała Jadwiga Ślawska-Szalewicz.
29 sierpnia 2015 - 17:53
A ty nie wyjechana?
Czy tak przed odjazdem chciałaś coś wstawić? :))
Fakt, że na Litwie nas nie lubią i to chyba nawet nie powinno dziwić. Chociaż z drugiej strony – my lubimy Austriaków, a to przecież też był nasz zaborca…
A „wylegitymowany ze szlachectwa” zrozumiałam jako wyrugowany. Pewnie źle zrozumiałam… Miłego plażowania:))
29 sierpnia 2015 - 18:18
Helen
wylegitymowany ze szlachectwa- sprawdzony i wyrugowany
to prawda, wyjazd 2.09. ale przed wakacjami chciałam zostawić coś do czytania, powrót 16.09, polskie morze, czy ciepłe? nie. raczej nie ale co tam las, łąki, lekarz we wsi i przychodnia , kilka sklepów, a najważniejsze towarzystwo, Czesia czeka, w Objeździe i tak bardzo się cieszymy na ten wyjazd
pozdrawiam
jak tam ferraty?
j
30 sierpnia 2015 - 6:02
I była to ciekawa rozmowa. Jak zresztą wszystkie wcześniejsze. Pozdrawiam Państwa serdecznie 🙂
30 sierpnia 2015 - 7:26
An-Ula
pan Adrjański jest wspaniałym gawędziarzem
j
31 sierpnia 2015 - 9:34
Andryjanki koło Bielska Podlaskiego i Bociek, przejeżdżałam kiedyś przez te miejscowości. Tam mieszkają bardzo życzliwi ludzie, miałam okazje poznać parę osób:)
31 sierpnia 2015 - 19:07
Ewaa777
dziękuję za te informację, życzliwych ludzi w Polsce nie brak, szkoda, że częściej jest pokazywani są źli ludzie
j
31 sierpnia 2015 - 20:32
Piękna historia pisana ludzkimi życiorysami…:o)
Wspaniałego urlopku Ci życzę…;o)
1 września 2015 - 15:55
Gordyjko,
dziękujemy, jedziemy cieszymy się, pozdrawiamy wszystkich zdjęcia będą i reportaże, buziaki
do usłyszenia
j
3 września 2015 - 7:50
Jadziu dobrego wypoczynku. 🙂
5 września 2015 - 14:37
Moje wakacje i ciekawe rozmowy z ludźmi się zakończyły, teraz odpoczywam. Pozdrawiam najserdeczniej.
5 września 2015 - 17:21
Tereniu
dziękujemy pozdrawiamy
j
5 września 2015 - 17:21
Lotko
czekamy na Twoje reportaże
j
8 września 2015 - 18:54
takie historie codzienności zwykłych ludzi są…niezwykłe.
Koniecznie trzeba je pamiętać, a dla pamięci ratunkiem zapis:))
9 września 2015 - 9:53
Czesiu
uważam, ze pisanie wspomnień jest wspaniałym zapisem naszego życia, sama wiele razy zastanawiałam się nad życiem moich rodziców, co o nich tak naprawdę wiem, ile pamiętam, ile wspomnień słyszę gdy siedzimy przy stole a oni opowiadają. Nie spisywałam a teraz bardzo żałuję i sama już nie popełnię tak kardynalnego błędu. Wspominam moje życie, które przypadło na trudne lata socjalizmu, gdy w sklepach nie było nic, a w pracy obowiązywały znajomości, które miały ułatwić karierę. Chcę pozostawić po sobie ślad, aby moje wnuki wiedziały kim była, jak żyła i pracowała ich babcia, w jaki sposób w tamtych latach została kobietą sukcesu, a po roku 1989 radziła sobie w pracy na nowych już zasadach ekonomicznych, wspominajmy, to nasza historia składająca się z milionów ludzkich istnień
pozdrawiam
j