Jak to było w piosence Kabaretu Starszych Panów?
„Już jesień, już wrzesień kolory śle…” lalaalalala lalalala, tak sobie podśpiewywałam chodząc po moim ulubionym targu w Warszawie przy ul. Zamienieckiej, popularnie zwanym „Bazarem Szembeka”. Od czasu do czasu melodia zamieniała się w piosenkę Czesława Niemena „… mimozami jesień się zaczyna…” to prawda, mimozami, ale też i grzybami. A na straganie u pana Daniela i Eli grzybów zatrzęsienie. Ponieważ sama boję się grzyby zbierać, a zresztą nie mam takich możliwości w lasach podwarszawskich więcej zbierających aniżeli grzybów, postanowiłam kupić kilka kilogramów obranych maślaków, tak, tak obranych, no i kilka kilogramów podgrzybków. Mam okazję pokazać co robię z grzybkami i jak je przygotowuję, aby na Boże Narodzenie, gdy będziemy znowu Rodzinnie robić pierogi i gotować zupę grzybową sięgnąć po nie na półkę i przygotować ulubione rodzinne danie.
Oto pierwszy przepis na maślaki:
2 kg obranych maślaków płuczemy szybko w wodzie, grzyby są już obrane ze skórki, więc nie potrzebują długiego przygotowania. Do dużego garnka z gotującą, osoloną wodą wsypuję grzyby, zagotowuję i 2 minuty je obgotowuję. Odcedzam na sitku, studzę i wkładam do kubełków plastikowych z przykrywką, odstawiam do wystygnięcia, nalepiam karteczkę, i wstawiam do zamrażarki. Gdy nie mamy dużej zamrażarki, można zrobić to samo i zamiast do kubełka wsypać grzybki do torebki plastikowej, zamknąć lub zawiązać i wrzucić do zamrażarki. Jeżeli i tu miejsca brak proponuję kubełek plastikowy – wsypujemy obgotowane grzybki, przygotowujemy słoną zalewę: 1 litr gotującej wody i 5 łyżek soli, zagotowujemy i gorącą zalewamy nasze grzybki, zamykamy przykrywką, odstawiamy na półkę i czekamy na odpowiedni moment, kiedy będziemy je przyrządzały. Grzyby takie należy dokładnie wypłukać przed przygotowaniem, no i nie solić.
Maślaki w śmietanie
2 kg obranych maślaków płuczemy szybko, wsypujemy do garnka, przykrywamy pokrywą i dusimy na maleńkim ogniu. Grzyby puszczają sok i nie musimy podlewać wody. Dusimy je do miękkości, na patelni smażymy na maśle (4 łyżki) cebulkę pokrojoną w piórka tylko tyle, aby się zeszkliła, dokładamy do naszych grzybków, solimy, pieprzymy do smaku i na koniec dodajemy śmietanę z odrobiną mąki, mieszamy, aby potrawa się nie przypaliła. Grzyby w tym momencie mają łatwość do przywarcia do dna garnka. Podajemy z ziemniaczkami ugotowanymi na sypko. U mnie wszyscy lubią ziemniaki puree, a więc do wyboru. Tę sama potrawę możemy podać z makaronem wstążkami lub bardzo szerokimi wstęgami typu papardalle. Jeśli chcemy, aby nasze danie smakowało jak włoskie, podajemy posypane tartym parmezanem.
Podgrzybki suszone
Oczyszczone grzyby układamy w brytfannie na papierze do pieczenia, wkładamy do piekarnika, włączamy piekarnik na 100 stopni i przy otwartych drzwiczkach suszymy grzyby do czasu, gdy będą suche. Ja suszę na trzech poziomach, w trzech brytfannach na raz. Z 2 kg podgrzybków otrzymuję około 0,25 kg suszonych grzybków.
Grzyby w occie
Podgrzybki, maślaki, borowiki lub rydze, co kto lubi i co kto woli lub też czym kto dysponuje, czyścimy, płuczemy i obgotowujemy 2 minuty w posolonej wodzie. Odcedzamy na sitku, układamy w słoikach. Zalewa: ocet spirytusowy 10%, 1,5 litra wody, kilka ziaren pieprzu, ziela angielskiego, 4-5 listków laurowych, 5 goździków, , cebula pokrojona w piórka, ale może być też bez cebuli, sól do smaku. Ja dodaję 2 łyżeczki cukru. Zalewę gotujemy i gorącą zalewamy gorące grzyby w słoikach, zakręcamy mocno, stawiamy na ściereczce do góry dnem i zostawiamy do następnego dnia. Naklejamy karteczki z napisem i datą wykonania i to wszystko.
Smażone rydze
Na straganie widziałam rydze. Do smażenia wybieramy te o największych kapeluszach, myjemy pod bieżącą wodą (można delikatną szczoteczką), suszymy na papierowym ręczniku, rozgrzewamy masło na patelni, rydze panierujemy jak kotlety schabowe i smażymy. Podajemy jako oddzielne pyszne danie lub z ziemniakami
Tym, którzy nie bedą robili przetworów polecam zaś moja ulubioną piosenkę Czesława Niemena „Wspomnienie”
http://www.tekstowo.pl/index.php/tekst/Czes%B3aw_Niemen/Wspomnienie
Przepisy przygotowała
Wasza Jadwiga
16 września 2010 - 16:17
Obok ogórków grzyby pod każdą postacią są moją ulubioną potrawą. Właśnie wczoraj jedliśmy Tagliatelle z grzybami w śmietanie, posypane parmezanem. Mniam.
Oczywiście grzyby pochodziły ze słoika przywiezionego z Polski.
Tutaj ponoć grzybów w lasach moc tyle ,że te lasy wszystkie czyjeś i zbierać ,a nawet chodzić po nich nie wolno:(
16 września 2010 - 17:27
Jadwigo Przemiła! Czy godzi się tak drażnić grzybiarza-fanatyka ( ja), który w tym sezonie nie miał okazji wybrać się na wyprawę? Ale niech się przynajmniej oko ucieszy i podniebienie przepisem Mistrzyni podnieci. A maślaczki w śmietance, to my ( ja) też wielbimy… Pozdrawiam.
16 września 2010 - 18:29
Zośko,
bardzo się cieszę, że trafiłam z wyborem potraw z grzybów, dzisiaj u mnie na obiad papardalle z grzybami maślakami w sosie śmietanowym, było pyszne.Pozdrawiam Ciebie serdecznie jak również Twoją Rodzinę
j
16 września 2010 - 18:30
Tiaaak… Grzybów latoś dostatek galanty. U mnie na osiedlowym ryneczku też jest bardzo dużo tego dobra. A kani ile… dobrych przecież na danie kania a,la sowa w charakterze schabowego.
Ja także, jak Pan Andrzej, ubolewam że do lasu na grzyby wybrać się nie mogę, po podobno w bliższych i dalszych okolicach Łodzi grzybów zatrzęsienie.
Co do największej smakowitości, czyli rydzyków (nie mylić z pewnym duchownym) – uwielbiam na masełku. Najsmaczniejsze są spod Jaworzyny Krynickiej w Beskidzie Sądeckim. Ech… polazłoby się na te rydze…
Nie powiem. Smaku mi narobiłaś i nawet nie na grzybki w occie, ale na te wędrówki po leśnych ostępach w poszukiwaniu co piękniejszych i bardziej dorodnych skarbów lasu.
Pozdrawiam! 🙂
16 września 2010 - 18:31
Andrzeju,
ach jakie wyszły pyszne, jaki smak niebianski, po prostu super, gnaj na bazar i kupuj, ponieważ w tym roku grzyby tanie! I to bardzo, pozdrawiam serdecznie
j
16 września 2010 - 18:33
Ciotko Pleciugo,
ponieważ moje nogi nie funkcjonują tak bardzo więc nie mogą chodzić po lesie, ale kupuję te kochane grzybki i robię bo lubię, a na Święta jak znalaz ł
pozdrawiam
j
17 września 2010 - 18:50
„..A można i na grzyby
Na grzyby – w aromatów pełen las
Na grzyby – przed wyjazdem słuchaj sprawdźmy gaz
Weźmy czegoś parę kropel
A na drzwiach wywieśmy o tem,
Że ruszyliśmy w sobotę
bo powzięliśmy ochotę
Na grzyby – tu borowik ,a tam dzik….”
Właśnie sobie słucham Starszych Panów , ich piosenki są rewelacyjne na każdą okazję i porę roku .
Z grzybków to ja lubię tylko pieczarki i to wyłącznie w sosie śmietankowym lub zupę , ewentualnie w jajecznicy , taki ze mnie typ , cała rodzina lubi zbierać , przetwarzać ,gotować , zaprawiać itd , a ja nie , nawet zapach mnie drażni .Za to uwielbiam włóczyć się po lesie / szczególnie po deszczu / , wdychać zapachy lasu ,podglądać naturę , dlatego często zabieram się z grzybiarzami , czego oni pojąć nie mogą ” po co do lasu , jak nie na grzyby? „.
Pozdrawiam Yrsa
P.S. widać ,że lubisz grzyby , robisz je chyba we wszystkich postaciach
17 września 2010 - 19:21
Yrso,
oto mój prezent dla Ciebie, kliknij i posłuchaj:
http://www.tekstowo.pl/piosenka,kabaret_starszych_panow,na_ryby.htmlrso,
Grzyby lubie robić, powidła, lubię gotować szczególnie dla moich ukochanych. Nie sprawia mi to zadnego kłopotu, robie to bardzo szybko i mam frajdę gdy się zajadają. Święta zawsze sa u mnie więc juz we wrześniu staram się przygotować to, co mi bedzie potrzebne a Wigilia bez grzybów, nie do pomyślenia, dlatego różne rzeczy robie, jutro zrobie rydze w occie. Pozdrawiam
j
18 września 2010 - 17:01
Dziękuje bardzo Jadwigo , posłuchałam z prawdziwą przyjemnością .
Wpadłam do Ciebie bo właśnie pieczemy z siostrzenicą cisto bardzo proste ze śliwkami , ale nie wiemy ile cukru wsypać w przepisie nie widzę tego składnika . Kierując się „chłopskim rozumem” wsypałyśmy 1 szklankę , ale postanowiłam zapytać , czy dobrze zrobiłyśmy .
Pozdrawiam , życzę miłego wypoczynku w niedzielę , bo dzisiaj pewnie robisz rydze -Yrsa
18 września 2010 - 18:19
Yrso,
cukru tyle ile kto lubi można dać pół szklanki można dać i całą,
rydze będę robiła w poniedziałek, dzisiaj zaproszono mnie na wystawe malarza Jerzego Wolffa o którym właśnie napisałam, pozdrawiam
j
19 września 2010 - 15:32
I jaki to świat mały.
Większość praskiego życia
upłynęła mi na Zamienieckiej 83 (dawniej 53)
vis-a-vis obecnego bazaru,
ale wtedy wszyscy mówili:
Bazar na Szembeka,
bo dopiero w końcu lat czterdziestych
był przeniesiony z placyku na Grochowskiej,
przed kościołem.
Obecne miejsce bazaru było niezabudowanym
obniżeniem terenu od Pustelnickiej do Gdeckiej
i w czasie opadów zbierało się sporo wody
(która później wsiąkała w piaskowe podłoże),
a przez kilka dni okoliczne dzieci miały
krótkotrwałe „kąpielisko”.
LW
19 września 2010 - 18:48
Ludwiku,
bardzo dziekuję za ten wpis i przypomnienie historii Bazaru Szembeka, dla mnie ma on klimat i jest troszkę symbolem czasów przeszłych i gdy jestem na bazarze miłym jest przystawanie przy straganach i rozmowa z właścicielami z którymi się znamy od wielu lat i z wieloma jestem na Ty. Zawsze nie jesteś bezimiennym klientem tylko osoba, która robi zakupy tu od lat i dlatego masz familiarny stosunek ze sprzedawcami. Tojest dla mnie bardzo miłe.
Pozdrawiam
19 września 2010 - 22:03
Najpopularniejszym był sprzedawcą drobiu Jakubek.
Dobrze pamiętam skargi mojej mamy stojącej w kuchni
z otwartym oknem z którego dolatywał okrzyk:
kury, kury, kurrrczaki!!!
I oczywiście budka Nagawskich z woreczkami cukru,
różnych rodzajów mąki, grochu, fasoli, „jasia”,
soli, pieprzu i innych przypraw.
Później okres „ciuchów”,
przeniesionych z Bazaru Różyckiego.
LW
20 września 2010 - 19:16
Ludwiku,
nie pamiętam pana Jakubka ani okresu ciuchów, bo mieszkałam w innej częśći miasta, teraz zaś kupuję u Daniela i Eli, u Ewy, i u kilku innych osób, zawsze jest też kilka minut na pogawędkę oz dowiu, rodzinie i wnukach.
pozdrawiam
j