Nigdy nie pisałam na blogu na temat polityki, służby zdrowia, rządu, różnych bieżących wydarzeń, jak również nie komentowałam i nie komentuję życia publicznego. Uważam, że od tego są inne blogi, portale społecznościowe, gazety, jak również newsy w wiadomościach, nie wiem czy prawdziwe i rzetelne, ale są. Jednym słowem nie prowadzę bloga polityczno – społecznościowego, ale w życiu jak to w życiu bywa często trzeba uczynić wyjątek i mam zamiar po raz pierwszy to zrobić. Na jaką okoliczność? Na okoliczność wydarzeń zdrowotnych związanych z moim Ojcem. Ot, krótkie opisanie stanu rzeczy, ponieważ sama pomimo ukończenia szkół wielorakich, nijak nie mogę pojąć pewnych spraw. Może przy Waszej pomocy staną się one bardziej klarowne dla mnie.
Jak wiecie od kilku miesięcy miałam wiele zmartwień związanych ze stanem zdrowia mojego Ojca, częste zawroty głowy, utraty przytomności, (ostatnio w drugi dzień świąt), zdarzały się również dni, kiedy nie bardzo kojarzył, w nocy wstawał, ubierał się i był gotów o drugiej czekać do rana na śniadanie, lub też dzwonił przez intercom, co z tym śniadaniem i dlaczego nie przychodzę. Oczywiście leciałam na skrzydłach wyrwana z głębokiego snu, pełna obaw, ale jak trzeba to mus. Po wyjaśnieniu, która to jest godzina, czy warto wstawać tak wcześnie, układałam mojego staruszka do snu, wracałam do siebie, i noc była z głowy, bo o ile On słodko zasypiał, ja raczej nie. Wtedy książki były dla mnie ratunkiem, oraz czytanie Waszych blogów.
I proszę nie myśleć, że przechodziliśmy ze ślubnym nad tymi zdarzeniami do porządku dziennego, o nie! Po każdym zdarzeniu utraty przytomności ślubny jechał do ZOZ zamawiał wizytę domową, pani doktor pierwszego konfliktu lub inna doktor przychodziły, osłuchiwały, sprawdzały ciśnienie, zlecały badania krwi i moczu ( szczególnie to ostatnie badanie było zupełnie proste do wykonania, ze względu na ciągłe używanie pampersów). Ostatnie wyniki badania krwi nie były dobre, szczególnie dotyczyło to kreatyniny i mocznika, (prawie dwukrotne przekroczenie norm), jednak lekarz pierwszego konfliktu stwierdzał, że wyniki badań są stosowne do wieku (87 lat). Nie jestem lekarzem, nie byłam i nie będę, jednak normy obowiązujące są po to, aby badania oscylowały w ich okolicach a nie były drastycznie przekraczane ( na mój rozum, no, ale mój rozum, jest tylko moim rozumem, a uczeni ludzie mają przecież swój uczony rozum). Przyjmowałam ocenę medyczną stanu zdrowia mego Ojca, zamartwiałam się, podawałam lekarstwa ( i to dużo!) policzyłam 8 na sztuki plus witaminy rano, oraz 8 wieczorem plus witaminy. Pomimo tego leczenia, Ojciec padał i obijał się, czarne siniaki zauważałam tylko wtedy, gdy go kąpałam, ponieważ ze strachu, bądź z troski o mnie nie przyznawał się do utrat przytomności ( w końcu wyznał, że bardzo bał się szpitala, i tego, że z niego już nie wróci). Rozumiem to Jego podejście do sprawy.
Ostatnia utrata przytomności miała miejsce rano 3 stycznia, w momencie, kiedy przygotowywałam śniadanie, a Ojciec po porannych oblucjach kończył ubieranie. Byłam sama w domu, na niczyją pomoc nie mogłam liczyć, ale też sytuacja wydała mi się groźna. Ciężki oddech, oczy w nienaturalnej pozycji, szarość na twarzy i brak kontaktu mówiły mi, że dzieje się coś złego. Pogotowie „R” przyjechało po 5 minutach z pełnym oprzyrządowanie ratującym życie, lekarz pogotowia stwierdził ciężką bradykardię, tętno 31, ciśnienie nie pamiętam już dokładnie, ale chyba 180/ 100 stan krytyczny. Zaordynował zabranie chorego do szpitala, a ja w tym samym czasie wydzwoniłam ślubnego, aby wrócił do domu. Donajbliższego Szpitala ( ale nie do Instytutu Kardiologii) dojechaliśmy w kilka minut, Izba Przyjęć, szybka reakcja lekarza dyżurnego i po pół godziny Ojciec leżał na Intensywnej Terapii Kardiologicznej monitorowany przez komputer. Ufff! Pierwszy raz w życiu w szpitalu.
Prowadzący lekarz poprosiła abym została przy Ojcu gdyż ten czuł się zagubiony i ciągle powtarzał moje imię, Jadzia, Jadzia, gdzie jest Jadzia. Byłam, byłam, jestem…
Diagnozę wstępną postawiono po uzyskaniu pierwszych badań EKG i krwi. Nie będę zanudzała szczegółowymi wynikami powiem tylko tyle, ze kreatynina wynosiła162 – norma zaś wynosi do 110 a mocznik 17,6 przy normie do 6,4. Nie wymądrzam się, nie dyskutuję, nie…
Decyzja lekarki brzmiała, przygotowujemy pacjenta do wszczepienia stymulatora jutro rano, z powodu bloku AV II i III stopnia. Ponadto jest nadciśnienie tętnicze (to wiedziałam) niewydolność serca NYHA II cokolwiek to znaczy, przewlekła choroba nerek stadium 3-niedokrwistość (no tego nie wiedziałam), żylaki kończyn dolnych –pierwszy raz słyszę!
Znaczy to wszystko określono w trzy- cztery godziny po wykonaniu badań? No to gdzie ja chodziłam, gdzie ja byłam dotychczas, to, co za badania wykonywano? Takie i jeszcze inne myśli, wcale niezgodne z miłością bliźniego przelatywały mi przez głowę.
Ojciec przerażony szpitalem, ja przerażona stanem zdrowia Ojca, ślubny przerażony nami…
Po południu cała Rodzina była w szpitalu, wszyscy pełniliśmy dyżur, gdyż lekarka nie ukrywała stanu chorego! A ja zachodziłam w głowę, pytania latały odpowiedzi nie znajdowałam, znaczy ojciec pod opieką lekarza pierwszego konfliktu, badany, analizy wykonywane, czyli brak, czego? Właściwej diagnozy? Staranności lekarskiej? Jaki błąd popełniłam? Kto popełnił błąd, znaczy stary, znaczy stosownie do wieku, znaczy, co?
Następnego dnia wszczepiono stymulator (dwujamowy przedsionkowo- komorowy w którym to układzie stymuluje sie zarówno prawy przedsionek, jak i prawą komorę. Do takiej stymulacji potrzeba dwóch elektrod. Jedna umieszczona jest w prawym przedsionku, druga – w prawej komorze). Ten dzień i następny był trudny dla pacjenta i dla nas, nie wszyscy dobrze znoszą „głupiego jasia”, Tato na pewno nie, konieczne unieruchomienie ramienia po wszczepieniu stymulatora, i chęć pacjenta do natychmiastowego opuszczenia szpitala nijak ze sobą nie współgrały. Ja, ślubny, córka, zięć i synowa mieliśmy pełne ręce roboty, aby pacjenta unieruchomić. Udało się!
Późnym wieczorem opuszczaliśmy szpital, następny dzień, następne badania, konsultacje i wyniki. W piątek po kolejnych badaniach przewieziono ojca na salę ogólną. Dotrwał do środy, codziennie przechodząc kolejne badania a ja przychodząc do ojca dwa lub trzy razy dziennie. Ostatnie wyniki z dnia 11 stycznia oprócz innych wynikówmorfologii pokazują: kreatynina 102, norma 54-110!, mocznik 10,7 norma 2,5-6,4.
Lekarz prowadzący zdecydował wypisać pacjenta do domu, kontrola stymulatora za dwa tygodnie. Należy zabrać ze sobą: dowód osobisty, skierowanie stałe od lekarza rodzinnego(!) do pracowni kontroli stymulatorów, odcinek emerytury, ksero karty informacyjnej.
Ciekawe, co ja usłyszę od lekarza rodzinnego pierwszego konfliktu, do którego idę w poniedziałek?
Wasza Jadwiga
13 stycznia 2012 - 18:15
Nie Jadziu, ciekawe co lekarz pierwszego kontaktu usłyszy od Ciebie! Mam nadzieję, że usłyszy dużo; mnie, podobnie jak Tobie, ręcę opadają! Dużo zdrowia i siły i dla Ciebie i dla Taty.
13 stycznia 2012 - 18:22
Witaj Jadziu! Ręce opadają. Dobrze go określiłaś :”pierwszego konfliktu”. Jadziu mnie taki lekarz o mały włos nie doprowadził do choroby nadciśnieniowej. Dużo zdrowia Jadziu dla Was. Pozdrawiam
13 stycznia 2012 - 18:25
Beato,
najpierw jak przystało na durnego pacjenta ja posłucham pani doktor pierwszego konfliktu, być może następnie ona będzie musiała mnie posłuchać, hm…
j
13 stycznia 2012 - 18:27
Tereso,
nie jestem zołzą, ale tym razem było bardzo trudno, a pacjent, a kogo to obchodzi, za to pomoc w szpitalu udzielona super, kompetentnie, decyzyjnie, bez brawury ale z poczuciem dobradla pacjenta
j
13 stycznia 2012 - 18:34
Cieszę się, że najgorsze minęło, ale wynik nie jest idealny, więc dlaczego decyzja o powrocie do domu? rzeczy dziwne sie dzieją. Lekarze zabiegaja o własne interesy, pacjent tylko na dokładkę… Po co przysięgi i wielkie słowa? To musi się zmienić. Nie ma służby zdrowia.
13 stycznia 2012 - 18:41
Czesiu,
dlatego napisałam o tym, bo coś mi się w tych wojnach i dobru pacjenta o którym słyszałam jakoś nie zgadzało, a może ja za dużo wymagam?
13 stycznia 2012 - 18:53
No własnie, to do kogo Ty Jadziu wczesniej chodziłaś ? Do krawca /nie ubliżając krawcom/, czy do płetwonurka /i tym nie ubliżając/ ? I pomysleć, że dawniej lekarz zaopatrzony zaledwie w słuchaweczki – potrafił diagnozować poprawnie. I leczyć, i leczyć. Teraz każdy centymert człowieka ma swojego specjalistę, do tego monitory, tomografy, USG – tylko pacjenta dostrzec trudno……
Pozdrawiam ciepło :))
13 stycznia 2012 - 19:02
Eurydyko,
po prawdzie jakby nie patrzeć do internisty kochana, do internisty ale na prawdę, to ja nie wiem…
j
13 stycznia 2012 - 19:23
Jadwiniu nie zrobiłaś nic źle…po prostu ufałaś wiedzy i profesjonalizmowi. Ważne, że Tata przetrwał te medyczne eksperymenty i mam nadzieję, że teraz już będzie tylko lepiej :o)
A w poniedziałek powinnaś sobie ulżyć w czasie tej wizyty…najlepiej na czółku Doktora przybij pieczątkę…”Jestem medycznym gamoniem”
13 stycznia 2012 - 19:25
Gordyjko,
a wiesz jak byłam po lekarstwa dla ojca, to mi stemplnęła tę pieczatkę do decyzji NFZ?znaczy co diagnozy nie postawiła, znaczy nie wie jakie ma choroby, znaczy po co tam jest? aby strajkować…?
j
13 stycznia 2012 - 19:52
Już ja bym Jej podstemplowała Jadwiniu…aż mnie łapki świerzbią…;o)
13 stycznia 2012 - 19:53
świerzbią…oczywiście…świerzbią…:o)
13 stycznia 2012 - 19:58
Oj, znam to z autopsji…moja śp.teściowa przeszła podobną historię…ja od tamtego czasu mam wrażenie że część lekarzy udaje że leczy starsze osoby…:(((. Tobie i tacie życzę dużo sił oraz zdrówka. Dzięki za miłe słowa oraz odwiedziny na blogu. Jola
13 stycznia 2012 - 19:59
Wszystko w końcu dobre, co się szczęśliwie kończy… Pozdrowienia i niech poprawa będzie normą na lata. Tatę pozdrów łaskawie. I ma Cię słuchać!!! Pozdrawiam.
13 stycznia 2012 - 20:01
Brak słów po prostu… I zapewne z powodu takiej nieudolności, ignorancji i zwyczajnej niewiedzy połączonej z lenistwem, wciąż się buntują przeciwko pociąganiu ich do odpowiedzialności za szkodzenie pacjentom. Jakby tak jeden z drugim poniósł odpowiedzialność za swoje uczone błędy koniecznością zapłaty odszkodowania 9n utratą prawa do wykonywania zawodu za zmarnowane czyjeś zdrowie, a nie daj Bóg i życie, to by się nauczył leczyć, albo nie pchał do tej roboty tylko dlatego, że jest synem czy córką lekarza.
13 stycznia 2012 - 20:05
Gordyjko,
i mnie też, świerzbia, a ja dzisiaj do szpitala na kardiologie powiozłam pampersy dla ludzi, którzy nie maja kasy na ich zakup, niech przynajmniej w szpitalu mają komfort!
j
13 stycznia 2012 - 20:07
Jabed, Jolu,
ja tylko marzę aby w Polsce było wiecej geriatrów w kazdym Zoz choć jeden ze specjalizacją, starszych lekarzy, którzy leczą starszych pacjentów, nikt dokładnie nie wie co to jest stary pacjent gdy sam ma 47 lat, nieprawdaż?, a leczy 87 latka
j
13 stycznia 2012 - 20:07
Andrzeju,
masz racje, ale zanim to się udało, ja mało tego eksperymentu życiem ojca i swoim nie przepłaciłam!
j
13 stycznia 2012 - 20:09
Notario,
kardiolodzy szpitalni zrobili kawał dobrej roboty, ale lekarz pierwszego konfliktu odwalał fuchę, tak mi się wydaje
j
13 stycznia 2012 - 21:18
Jakie szczęście ma Twój tata , mając taką rodzinę i taką córkę jak Ty.Nie wszyscy mają tyle szczęścia.Znam takie przypadki.Starość i niedołęstwo z tym związane jest straszne.Nie chciałabym nigdy doczekać takich czasów.Życzę Ci cierpliwości w wzmaganiach z naszą służbą zdrowia.
13 stycznia 2012 - 21:47
Mam nadzieję, że nie usłysz – wyczerpany limit!
U mojej mamy, wyszły pewne problemy z dwunastnicą, kiedy mama poprosiła o skierowanie, usłyszała: – pani chce się leczyć? Dodam, że to był wyrzut! A ja mam młodą mamę! Zagotowało się we mnie i pani doktor na mój widok umyka! Znamy się z czasów kiedy była i moim lekarzem rodzinnym, wtedy palnęła bzdurę na temat zdrowia mojej córki i o mały włos spotkałybyśmy się w sądzie. Dzisiaj żałuję, że jej nie zrujnowałam. Pokornych pacjentów pewnie zabija bez mrugnięcia okiem. Byle limit jej został na podróże do ciepłych krajów albo na nowe auto męża. Reforma służby zdrowia powinna się nazywać EUTANAZJA.PL
13 stycznia 2012 - 21:48
Zdrowia dla taty oczywiście i dla Twoje rodziny :*
13 stycznia 2012 - 22:14
Tak , tak ja bym temu lekarzowi pierwszego kontaktu powiedziała co i jak a potem niech popatrzy mi w oczy i z czystym sumieniem powie , że ze swoim ojcem postapił by tak samo.
To sie w głowie nie mieści po prostu!
13 stycznia 2012 - 23:58
Nóż się w kieszeni otwiera… To już lekarz pierwszego kontaktu nie potrafi wyników odczytać? O postawieniu diagnozy nie wspomnę. Brakuje słów na naszą służbę zdrowia. I choćby człowiek nie chciał psioczyć, to samo wyjdzie…
Jadziu ja od kilku lat chodziłam do rodzinnego ze swoim kręgosłupem. Mwiłam, że boli, a on za każdym razem przepisywał zastrzyki, że niby korzonki nerwowe. Nawet nie dał skierowania na prześwietlenie. Dopiero w tym roku jak już doszło do tego, że z bólu nie mogłam chodzić, dał to skierowanie i wtedy okazało się, że to żadne korzonki… Gdyby od razu zlecił, to może nie doszłoby do tego jak teraz jest. Obiecałam sobie, że następnym razem mu nawstawiam, ale nie zrobiłam tego… Pozdrawiam serdecznie i przesyłam życzenia zdrowia dla Twojego Taty:)
14 stycznia 2012 - 0:13
A ja Ci życzę, żebyś zarzuciła pomysł wizyty u lekarza pierwszego konfliktu. Zostaw siły dla Taty i dla siebie:).
14 stycznia 2012 - 8:43
Zdrowia dla wszystkich i spokoju. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży dobrze.
14 stycznia 2012 - 9:02
Zośko,
muszę do tego pierwszego kontaktu iść bo bez skierowania stałego do pracowni stymulatorów nie przyjmą ojca na sprawdzenie tego co mu wszczepili
j
14 stycznia 2012 - 9:03
Randdalu,
ułozy się jak uszy położe po sobie i odpuszczę, a ja chce zmienić lekarza abym już nie musiała chodzić do wółaśnie tego..a za zyczenia zdrowia dziękuję, przyda się jak również spokój
j
14 stycznia 2012 - 9:05
rodorku,
no wlaśnie, jesteśmy skazani na tych a nie innych lekarzy, szkoda wielka, że nie możemy powiedzieć tego co czujemy, bo im to i tak wisi
j
14 stycznia 2012 - 9:06
Hurghado35,
zobaczymy jak będzie dam znać w poniedziałęk
j
14 stycznia 2012 - 9:12
Dziękuje…
Jadziu lekarz lekarzowi nierówny. Jeden wykonuje swoją pracę sumiennie i z powołania inny tak, żeby tylko pacjenta zbyć i dalej…Przykre, ale prawdziwe. Dobrze, że się skończyło tak jak się skończyło, że nie było za późno na operację. Starszy człowiek wiadomo najbezpieczniej czuje się w domu wśród bliskich pomimo poważnego stanu zdrowia. Ważne, że już wrócił i teraz to tylko zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia dla Twojego Taty a Tobie Jadziu sił i też zdrowia…
14 stycznia 2012 - 9:29
Margo,
serdecznie dziekuję
j
14 stycznia 2012 - 9:31
Ula,
w zasadzie jestem osoba pogodna uśmiechnietą i nie lubię obciachu, ale z nasza służba zdrowia na co dzien nie jest ok, nie wiem czy we wszystkich ZOZach, tu pewnie nie jest, a najgorsze, że ludzie są traktowani z buta, jak stary znaczy na złom
ech
j
14 stycznia 2012 - 9:34
Margo,
ja byłam cały czas dobrze wychowana, może czas skończyć ten Wersal?
j
14 stycznia 2012 - 10:14
A ja podejrzewam, że lekarze pierwszego konfliktu realizują jakieś tajne zarządzenie urzędników „od zdrowia” by ludzi starszych olewać, za przeproszeniem, cienkim sikiem i po prostu nie leczyć, ale stwarzać pozory leczenia. Trzeba mieć dużo szczęścia by natrafić na lekarza podstawowej opieki medycznej, który wykonuje swój zawód zgodnie z przysięga Hipokratesa.
Jadziu! Bardzo Ci współczuję. A może trzeba zmienić lekarza pierwszego konfliktu na innego? Ja tak zrobiłam, bo poprzednia – trzecia biała śmierć pewnie wyprawiłaby mnie na tamten świat. Ech…
Pozdrawiam 🙂
14 stycznia 2012 - 10:15
Jadziu, u nas lekarz konfliktowy diagnozuje gorzej jak przedwojenny felczer, i najbardziej lubi drobne przeziębienia. Życzę, aby wszystko u Was się uspokoiło.
14 stycznia 2012 - 11:37
Jadwigo , smutne i straszne rzeczy piszesz , niestety tak jest i będzie . Ja w cuda nie wierzę , przynajmniej w te dotyczące służby zdrowia . Moja mama w ubiegłym roku bardzo chorowała , niech nas wszystkich Bóg broni przed państwową służbą zdrowia .
Jadwigo życzę zdrowia , Tobie , Tacie i całej Rodzinie zdrowia , zdrowia i jeszcze raz zdrowia – pozdrawiam Yrsa
14 stycznia 2012 - 14:38
Yrso,
i to się powinno zmienić, bo przecież, my na ZUS płaciliśmy 42-43 lata, nie po to aby teraz biegać do prywatnych lekarzy, aż strach pomyśleć, jesli oi leczą tak samo?
j
14 stycznia 2012 - 14:39
Morelo,
i z satysfakcje przybija pieczertke do decyzji NFZ na recepcie, ech czasy…
j
14 stycznia 2012 - 14:40
Ciotko,
po otrzymaniu stałego skierowania do pracowni stymulatorów zmieniam lekarza, to pewne!
j
14 stycznia 2012 - 14:41
Basia,
ale mój \Ojciec był ciągle pod opieką nie tylko ze moją i ślubnego to pod opieką lekarzy tylko czy to była opieka?
j
14 stycznia 2012 - 17:11
Dobrze się wszystko skończyło, a właściwie zaczęło bo Tatuś wraca pod nadzór… konowała.
Życzę owocnego tym razem nadzoru.
LW
14 stycznia 2012 - 17:14
JanToni,
raczej zmienimy lekarza nie ma co
j
14 stycznia 2012 - 18:36
Pani Jadwigo,
zbyt wiele przeżyłem przy Teściu kilka lat temu, by się tu, i Pani dotkniętej cierpieniem swojego Taty, jakos się specjalnie wymądrzać. Zostawiam tylko znak, że czytałem. Że się przejąłem.
Pozdrawiam serdecznie
T.M. (wciąż mający w pamięci i sercu naszą rozmowę)
14 stycznia 2012 - 21:19
No właśnie o to chodzi Jadziu. Robione badania, ale…tak jak opisałaś. Wyniki były niepokojące, więc decyzje powinny być podjęte, żeby zrobić coś tym kierunku poszukania przyczyny takiego stanu rzeczy. Zdaje się, że tego zabrakło. Smutne i przykre.
Pozdrawiam Was serdecznie
15 stycznia 2012 - 5:11
podobno chińczycy mają opisy chorych nawet z przed 2000 i nadal dbają bo jest ich ciągle mało lekarze jak zawsze robią wielkie oczy i mają trudności z zapamiętywaniem-są strasznie przemęczeni i są zdenerwowani kursem dolara
15 stycznia 2012 - 11:58
Basiu,
no właśnie, jakby troski o choroego zabrakło, czy tylko tym razem?
j
15 stycznia 2012 - 11:58
Panie Tomku,
dziękuję serdecznie
j
15 stycznia 2012 - 12:05
Kaktus,
chyba masz rację, a chińska medycyna używa ziół i one działają sama się przekonałam dwukrotnie, dziękuję za odwiedziny
j
15 stycznia 2012 - 16:21
Cieszę się , że Tata wraca do zdrowia, i tego Mu z całego serca życzę. A lekarzy można spotkać różnych , naprawdę oddanych swojej pracy i takich co niezbyt dobrze wywiązują się ze swojej przysięgi Hipokratesa, a nawet więcej ignorują nas pacjentów. Dlatego tak ważna jest profilaktyka zdrowotna.
Życzę zdrówka.