Gdy byliśmy mali nasza mama bardzo często robiła dla nas wafle przekładane różnymi masami – najczęściej były to różnego rodzaju marmolady. Po prostu po wojnie nic innego nie było, a wszystkie dzieci przecież lubią słodkości. Po latach dowiedziałam się, że nasz przekładaniec waflowy nosi nazwę pischinger i znany był od bardzo dawna, a najlepszy pischinger robiony był między innymi w Galicji, Krakowie i w Suchej Beskidzkiej. Najlepszy pischinger mojej mamy był robiony z wafli, a przekładany masą kajmakową. Mama robiła kajmak oszczędnościowy z cukierków krówek rozpuszczanych z odrobiną mleka i masła. Ja robię teraz masę kajmakową gotując dwie puszki zagęszczonego mleka słodzonego, które jest podstawowym jej składnikiem.
Składniki:
1-2 paczki wafli „andrutów”,
2-3 puszki zagęszczonego mleka słodzonego
Wykonanie:
Mleko w puszkach zalewam wodą ciepłą w garnku tak, by puszki były całkowicie pokryte wodą, gotuję trzy godziny uzupełniając parującą wodę. Lekko ciepłą masą smaruję wafle układając je jeden na drugim, a na końcu stawiam deskę i obciążam wafle garnkiem z wodą.
Po około dwóch godzinach kroję pischinger w pasy szerokości 3 cm, następnie w ukośne romby. Jest gotowy do jedzenia. Można przechowywać w pudełku, ale u nas się to nigdy nie udaje, pischinger jest zjadany szybciej niż szybko i na drugi dzień pozostają tylko smętne wspomnienia.
Czy wiecie, że najsłynniejszy „pischinger” był robiony w Suchej Beskidzkiej przez małżeństwo Wilderów, którzy mieli własną cukiernię na stacji w tej właśnie miejscowości? Wszyscy podróżni, którzy przejeżdżali przez tę miejscowość korzystali z postoju pociągu, aby zakupić te i inne wyroby znanych cukierników. Państwo Wilderowie mieli syna, który również pomagał im w cukierni. Syn nosił imię Billy. Billy Wilder.
Jak przystało na dobrego syna pomagał on rodzicom w pracy w cukierni, jednak ponad wszystko ukochał kino, w którym spędzał wiele godzin. Po wielu latach okazało się, że został on reżyserem i producentem wspaniałych filmów w Hollywood. Billy Wilder, ten sam – Galicjanin, syn Państwa Wilderów z Suchej Beskidzkiej. Legenda głosi, że Billy Wilder kochał ciasteczka, szczególnie te przygotowywane według przepisów jego rodziców.
Nawet przygotowując smakołyki dla naszej rodziny możemy poznać historię niektórych znanych osób, czyż nie jest to fascynujące?
Pozdrawiam
Wasza Jadwiga
6 stycznia 2010 - 8:21
Jadwigo mój mały komentarz :robię masę kajmakową podobnie z mała poprawką .Po ostudzeniu mleka dodaję ćwiartkę masła w proporcji na 2-3 puszki mleka ucieram i dopiero smaruje wafle można też dodać dużo bakalii i orzechów i posmarować wcześniej upieczony spód kruchy cienki prawdziwa pychotka sprawdzone.Stary łasuch Jola
6 stycznia 2010 - 12:44
Kochana Jadziu !
Ach,te zjadane przez nas pischingery. U nas mówi się,że robiliśmy i robimy to natychmiast,z sercem do takiego wafla, które spadało w dół i biło tętnem naszych łakomych żołądków.Znałam i znam najprzedniejszych twórców owych delicji. Oczywiście to moja mateńka Zosia Migdalska – wafle przekładane masami orzechowymi i kawowymi lekkimi jak puch.
Moja profesor Okulistyki Zofia Trzcińska Dąbrowska – wafle z prawdziwym ukręconym na wolnym ogniu mlekiem – z cukrem – kajmakiem . Jak wieść zawsze niosła kręcił ową masę jej wspaniały mąż,lekarz i historyk medycyny doktor Stanisław Dąbrowski. Jednego roku, mnie nieudolnej jego dzieła naśladowczyni, na szczęście nie udało spalić się domu przy ukręcaniu na wolnym ogniu masy , ale zadymić go i uperfumować wonią przypalonego mleka całą naszą Wielkanoc.
Moja najwspanialsza, przyszywana Ciocia Helena – szarytka, raczyła nas waflami, o których mówiliśmy małmazyjne, delikatnie próbując je w przedświąteczne noce. Niestety sprawa się wydała, a razu pewnego skończyło się na utopieniu ciotczynego pischingera w wodzie ( ku niewiedzy nocnych próbujących, a dla jego ochrony, moja babcia Mania zastawiła go garnkiem z wodą). O potajemnym zjedzeniu przez naszą Seterkę Rebi najwspanialszego z wyglądu wafla( smaku nie znamy)zwanego mazurkowym, a wykonanego dla nas,w Wielkanocnym czasie przez mojego pacjenta z Zalesia Górnego – napiszę Ci w stosownym, czyli mazurkowym czasie. A nasza babcia Natalia i jej masy w waflu, jej strudle!
Teraz największą Waflową Mistrzynią jest moja synowa Madzia, żona Julka. Nie tylko my przepadamy za nimi. Prawdziwy pokaz ich pałaszowania pokazał nam nasz przyjaciel Ks.Jan Twardowski. Było to po wspaniałej promocji jego wierszy, tłumaczonych na węgierski i przedstawianych w Sali Węgierskiego Instytutu. Wafle, a było ich dużo, miały być deserem popromocyjnym, zjedzonym w Aninie, a nie było po nich śladu już w Instytucie . Sreberko, w które zostały zawinięte, moje chłopaki wylizały jeszcze w samochodzie, wiozącym nas do domu wśród narzekań, że pachnie tu malizną.
W sobotę spodziewamy się na Niemodlińskiej Kolędników z „Klamry” i oczywiście madzinego pischingera .
Mam nadzieję, że zobaczymy się 10 stycznia o godz.10, na Mszy za Anin rozpoczynającej obchody stulecia. Całusy nocne. Aldona
6 stycznia 2010 - 18:13
No to czas się przyznać i głowę pokornie popiołem posypać. Ja idę na łatwiznę. Wafle skraplam rumem i …smaruję nutellą. Teraz mi wstyd.
7 stycznia 2010 - 0:49
Kochana Zośko Pani,
nie bardzo sie przejmuj jak się ma dwa gady ! to trzeba iść choć trochę na łatwiznę ale z mleka zagęszczonego słodkiego jest też pyszny a jak się doda rodzynek i orzechów mielonych to po prostu znakomity czyli małmazja.
U mnie pożerają w oka mgnieniu ale niech im tam.
CałUSY I SAME SERDECZNOŚCI – JAK TY kOCHANA WYTRZYMUJESZ Z TRZEMA FACETAMI ?
WIEM JAKIE TO TRUDNE
Miałam ich trzech jako Budrysów no nie było to zawsze miłe łatwe i przyjemne ale pojszło!
7 stycznia 2010 - 11:17
Jadziu,
jak mawiają Rosjanie -Wszystkich koni nie ujeździsz. Całej wódki nie wypijesz. Wszystkich kobiet nie użyjesz ale próbować trzeba.
7 stycznia 2010 - 11:19
W sprawie budrysów niech będzie jak mawiają Rosjanie – „Wszystkich koni nie ujeździsz. Całej wódki nie wypijesz. Wszystkich kobiet nie użyjesz ale próbować trzeba „