A co ma jedno do drugiego? – Zapyta większość z was!
Peonie, moje ukochane kwiaty właśnie kończą sezon kwitnienia, i nawet w kwiaciarniach nie będziemy mogli ich kupić. Wielka szkoda. Tak bardzo lubię te kwiaty, które w chińskim horoskopie uważane są za symbol szczęścia, tak jak na przykład chryzantemy są kwiatami zdrowia. Kto by pomyślał, u nas oznaczają zupełnie, co innego! Jesień, zakończenie cyklu w naturze oraz w życiu. Kiedyś, dawno temu, otrzymywałam chryzantemy w dniu imienin. Nie wiedziałam jak mam zareagować, czy był to słaby dowcip, czy powód do radości. Dzisiaj po wielu latach wiem, że chryzantemy to w Japonii symbol zdrowia i szczęścia .
Może kiedyś mieliście okazję obejrzeć pokaz kimon japońskich. Ja miałam. Na prezentowane trzydzieści, co najmniej 20 miały wzory utworzone z różnego rodzaju chryzantem, na pozostałych kimonach królowała japońska sakura.
O kwiatach mogłabym opowiadać różne piękne historie. Ale nie one są tematem dzisiejszego wpisu. O peoniach wspomniałam tylko dlatego, że są w mojej pamięci jednymi z najwspanialszych kwiatów a czerwiec do nich należy. Ostatnie kwiaty stoją w moich wazonach, ciesząc oczy i serce, tym bardziej, że w przyrodzie dzieją się dziwne rzeczy. Na przykład lilie, w tym roku nastąpił bunt w moim ogrodzie. Jakaś muszka, zaraza, czy inny stworek postanowił zjeść wszystkie pąki i pomimo oprysków wiele z nich nie zakwitnie. No cóż muszę się z tym pogodzić.
Sezon szparagów też po cichutku się zakończył, bez fajerwerków, bez wymyślania nadzwyczajnych przepisów. U mnie królowały zielone przygotowywane na różne sposoby, a to zapiekane pod szyneczką, pod beszamelem, a to znowu z masłem i bułką tartą czy ulubiona zupa szparagowa. Sezon zakończyliśmy białymi szparagami pod beszamelem. Na następne białe i zielone czekamy kolejny rok!
Od kilku dni pogoda przypomina że lato w pełni, trwają wakacje, wyjeżdżamy w góry, nad morze lub do jeszcze cieplejszych krajów. Każdy szuka swojego miejsca na wspaniałe spędzenie wakacji. My też wyjedziemy na urlop. Miejsce wybrane, kwatery zamówione, pozostaje poczekać trochę i też będziemy spacerować brzegiem morza, jeść ryby, cieszyć się bryzą morską, miłym towarzystwem i wierzymy, że polska jesień sprawi nam złotą niespodziankę i podaruje choć trochę słońca.
Dlatego czekając na upragnione wakacje, mając piękną upalną pogodę za oknem zapraszam na chłodnik, który rano przygotowałam. Wiele osób uważa, że danie to jest bardzo pracochłonne. Ja myślę, że raczej nie. Dlatego podzielę się z wami moim szybkim przepisem:
Składniki: ogórki kiszone małosolne 4-5 sztuk, 2 ogórki świeże, pęczek szczypiorku drobnego (trybulka), pęczek koperku, 4 ugotowane buraczki, trzy ząbki czosnku, dwa zsiadłe mleka (producent z Krasnegostawu) 2 kefiry Robico, litr czerwonego barszczu
Wykonanie: ogórki kiszone i świeże obieram oraz ugotowane buraczki ucieram na tarce warzywnej, koperek i szczypiorek drobno kroję, dodaję posiekane ząbki czosnku, zsiadłe mleko i kefir a na koniec dolewam barszcz czerwony. Pozostaje tylko sól i cukier do smaku i chłodnik ląduje w lodówce na kilka godzin. Zresztą sami zobaczcie wynik moich przygotowań. Jeszcze tylko ugotuję kilka jajek na twardo, młode ziemniaki z koperkiem i dzisiejszy obiad będzie gotowy. Mój chłodnik jest pomysłem, który kiedyś wypróbowałam, jako odpowiedź na pierwszą w życiu próbę zjedzenia zupy, która przypominała mi mleko z pływającymi w nim ogórkami, szczypiorkiem i ogórkami. Moja szkolna koleżanka zachęcała mnie do skosztowania, a ja nie mogłam się zmusić! Nie lubię mleka, zawsze nie lubiłam, ale moja mama nie rozumiejąc mojej mlecznej awersji pilnowała, aby przygotowaną zupę mleczną zjeść. Tym sposobem na długie lata rozstałam się nie tylko z zupą mleczną, ale też z innymi dania przygotowanymi na bazie mleka.. Jednak z biegiem lat z biegiem dni dorastamy i ja też przekonałam się do chłodnika, który sama wymyśliłam dodając barszczu z kartonu, aby pokryć nim biały kolor mleka zsiadłego. Tak powstała moja wersja chłodniku, który dzisiaj przygotowałam.
Życzę smacznego!
Wasza Jadwiga
4 lipca 2015 - 9:54
Fakt – „Krasnystaw”- w porządku. Jak przed wojną. Chłodnik – tez. Lubię w nim jeszcze ciut pokrojonej szyneczki oraz cielęcinki. Chodź zaprzyjaźniona Bożena twierdzi, że mięso na mokro to uchybienie sztuce. Podrażniłaś moje kubki smakowe. Znów. Pozdrawiam.
4 lipca 2015 - 10:44
Andrzeju
mój przepis na chłodnik nie uwzględnia nijakiego mięska jako wsady, który kłóciłby się ze sztuka kulinarną, stad na talerzu może być i cielęcinka i szyneczka a w chłodniku same warzywka, ogóreczki, buraczki, boćwinka i takie ingrediencje pyszne, pozdrawiam
j
4 lipca 2015 - 15:31
Chryzantemy uwielbiam, a do peonii nie mam szczęścia. Kiedyś kupiłam w pączkach, licząc że mi się pięknie rozwiną, a one chyba też w ramach buntu – w ogóle się nie rozwinęły. Zaschły w pąkach. Od tamtej pory boję się kupić. Nie życzę na razie udanego urlopu, bo jeśli dobrze zrozumiałam, to dopiero na jesieni? Tak jak u mnie:(
4 lipca 2015 - 19:00
A ja bym chciała dostać chryzantemy, na każdą okazję. To moje ulubione kwiaty.
4 lipca 2015 - 21:35
Noti,
a ja jak dostawałam uważałam to za dyshonor, bo jak to chryzantemy na imieniny?
j
4 lipca 2015 - 21:37
Helen
moje peonie idą najpierw do wody na kilka godzin, po tej kąpieli odrywam jeszcze liście ale nie wszystkie, obcinam końcówki tak z centymetr i wtedy stoją z dodatkiem proszku na odkwaszanie wody, wakacje we wrześniu, wcześniej nie chce, wole cisze i spokój nawet nad polskim morzem
j
4 lipca 2015 - 22:03
Dlatego ja w Dolomity też jadę dopiero na koniec sierpnia. Wtedy wyjeżdżają tłumy i robi się przejrzyście:))
A z tymi peoniami, matko, kto by to spamiętał… Toż to algorytm jak ściąganie aplikacji na smartfona:)))
5 lipca 2015 - 6:26
Chryzantemy są naprawdę piękne, ale mają m specyficzny zapach, więc w mieszkaniu wykluczam. Peonie cud.
Chłodnik rzeczywiście szybki i prosty do wykonania. Zapisałam. Ja mam złe wspomnienia z chłodnikiem z dzieciństwa. Mama robiła owocowy, dla mnie to był koszmar.
Pozdrawiam Jadziu 🙂
5 lipca 2015 - 8:15
An-Ula
chłodnik owocowy raczej wykluczam, u nas był produkowany garuś, owoce przede wszystkim śliwki renklody gotowane, przetarte przez sitko, zabielane śmietaną do tego ziemniaki gotowane z koperkiem.
Chryzantemy mogą stać u mnie na tarasie, jako kwiat ozdobny ale nie jako podarunek dla najbliższej osoby z okazji imienin, urodzin, rocznicy ślubu lub tym podobnych okoliczności, za to peonie a teraz eustoma nawet goździki są pierwsza klasa
j
5 lipca 2015 - 8:22
Helen
nie dobijaj mnie, ty chodząca inteligencja! Kto by spamiętał, ja młoda 70 latka!
Wrzesień jest miesiącem jak najbardziej wskazanym na urlopowe wyjazdy, bardzo lubię nasze morze w tym czasie. Słoneczko jest, spacerować można i nie ma rozwrzeszczanych tłumów
pozdrawiam
j
5 lipca 2015 - 17:43
Peonie u mnie w maju zawsze cudne, ale tak szybko przekwitają, a szkoda!
5 lipca 2015 - 19:29
Jadwigo-peonie bardzo lubię i żałuję, że sezon na nie mija. Wielka szkoda. Kolor peoni utrwaliłaś w chłodniku, wygląda fantastycznie. To musi być pyszna zupa z takich składników. Życzę udanego urlopu, pozdrawiam serdecznie
6 lipca 2015 - 3:51
Też uwielbiam peonie. Przypominają mi dzieciństwo. Gdy po zakończeniu roku szkolnego razem z Mamą i siostrą jeżdziłyśmy na dwa miesiące wakacji do babci pod Rzeszów – to witały nas w pięknym ogrodzie rozkwitłe peonie.
I też dostawałam kiedyś chryzantemy na imieniny – na szczęście tylko raz.
Pozdrawiam serdecznie Jadwigo:-)
6 lipca 2015 - 7:55
Stokrotko
nie wiem dlaczego ktoś wymyślił, że chryzantemy złociste będziemy uwielbiały? Mnie przypominały cmentarze, zawsze, i zawsze gdy dostawałam myślałam ponuro o tych którzy mi je dawali. Kiedyś powiedziałam, że jeżeli mam dostawać chryzantemy to ja proszę o nie dawanie mi żadnych kwiatów, chyba zrozumiano moja frustrację, dzisiaj patrzę na to z przymrużeniem oka, ale wtedy w młodości, brrrrr
Peonie takie piękne i takie delikatne a zapach niesamowity dlatego mam również sztuczne i gdy kończą się prawdziwe, sztuczne zastępują i do zimy cieszę się nimi
j
6 lipca 2015 - 7:56
Małgosia z Akacjowego bloga
chłodnik jest pyszny, tylko w ten sposób mogę zjeść trochę zsiadłego mleka
a kolor, no cóż …
j
6 lipca 2015 - 7:57
Beato
pamiętam Twoje piękne peonie przed wejściem do domu, zawsze narzekałyśmy, że tak krótko kwitną
j
6 lipca 2015 - 14:12
Chłodnik właśnie robię, za oknem żar więc każdy ma na niego ochotę, nawet wnuczka. Serdeczności wysyłam z nad morza.
6 lipca 2015 - 22:08
Lotko
pozdrawiam serdecznie u mnie druga tura chłodniku, dzisiaj zrobiłam, pierwszy zniknął jak sen złoty, szybciej niż szybko
buziaki
j
7 lipca 2015 - 8:46
U mnie jest chyba jakiś inny klimat – po piwoniach ani śladu.
Przekwitła już ciemno-różowa i jasno-różowa, i nawet ta, która bielą kwiatów odcina się od zieleni i pięknie pachnie….
A chłodnik…? Wygląda smakowicie 🙂
7 lipca 2015 - 17:12
nemezis
moje peonie ogrodowe skończyły kwitnienie trzy tygodnie temu, teraz tylko kupne, ale niestety to już ostatnie, panie powiedziały, ze więcej nie będzie, może gdyby było chłodniej… ale w takie upały to już nie
j
8 lipca 2015 - 13:21
Witaj Jadziu! Peonie to moje kwiaty dzieciństwa. Każdy wiejski ogródek był dla nich przyjazny. Chłodnik interesujący. Pozdrawiam.
8 lipca 2015 - 13:45
Tereniu
to były czasy, peonie kwitły nie potrzebowały oprysków, było ich dużo, pachniały pięknie, a my byłyśmy młode, ale teraz tylko młodość nam pozostała, a peonie – koniec sezonu
j
9 lipca 2015 - 9:30
U mojej babci kiedyś były piękne piwonie i bardzo je lubiłam, natomiast u mnie na działce zupełnie nie chciały rosnąć, próbowałam wiele razy i w końcu zrezygnowałam z marzeń o piwoniach.
Jeśli chodzi o zimne zupy, to lubię tylko zupę „nic”. Inne tylko gorące (mocno gorące). Zsiadłe mleko z ziemniakami, owszem, czasami może być.
9 lipca 2015 - 14:04
Ewo
u mnie chłodnik tak gorące zupy tak, mleko nie, znam Twój przepis na zupę nic, ale niestety jest zbyt biały
pozdrawiam serdecznie
j
10 lipca 2015 - 16:50
Wspaniały chłodnik,coś dla mnie,bez żadnych mięs na takie upalne lato.Piękne peonie,kwiaty z duszą,jak mówiła moja babcia -cieszą urodą i zapachem w ogródku,a zerwane zrzucają płatki ze smutku 🙂 Pozdrawiam serdecznie.
10 lipca 2015 - 17:46
Przepis na chłodnik prawie taki sam jak mój, ale ja dodaję jeszcze starte rzodkiewki.
I peonie, i chryzantemy są piękne! 🙂
10 lipca 2015 - 19:22
1beam
nie lubię mięsa w chłodniku, wtedy jest on zupełnie inny nie ma tej lekkości smaku, peonie rzeczywiście zrzucają płatki ze smutku gdy stoją w wazonie zamiast rosnąć na krzaku w ogrodzie.
Na zdjęciu w pomarańczowym kimonie panny młodej ze wzorem chryzantem moja starsza wnuczka Tania, podczas pokazu kimon
j
10 lipca 2015 - 19:23
Joanno
nawet wtedy gdy wszystkie zrobimy chłodnik z tych samych produktów każdy z nich będzie smakował zupełnie inaczej, smaki, przyprawy zmieniają się wraz z osoba przygotowującą danie
j
10 lipca 2015 - 21:38
Letnio…Wakacyjnie…Cudnie !! Jak zawsze u Ciebie…;o)
11 lipca 2015 - 7:10
Ale mi narobiłaś smaka na chłodnik Jadwigo! 🙂 Chryzantemy na kimonach? Hmmm a gdzie ich śliczne wiaty z wiśni?Albo storczyki 🙂 pozdrawiam
11 lipca 2015 - 13:05
Gordyjko
dziękuję, letnio i wakacyjnie i u was też na waszym Działonie
j
13 lipca 2015 - 12:05
Mi
tak chryzantemy na kimonach, na zdjęciu pomarańczowe kimono w chryzantemy natomiast dwie panie to kimona z wiśniami, pozdrawiam serdecznie
j