Poniedziałek 30.08 przywitał nas piękną pogodą – słoneczną z lekkim wiatrem. Umówiliśmy się z naszą wnuczką na stacji metra Montparnasse, aby razem dojechać do Sacre Coeur. Była 10 rano i Montrmartre dopiero budził się ze snu. Szybki zakup wody, croissant i bagietki w Patisserie i idziemy pod górę do Bazyliki, mijając po drodze studzienkę z woda w pięknym starym stylu. Wychodzimy na słynny Plac Pigalle. Nie wiem czy kasztany były najlepsze na tym placu –zgodnie z tym, co Hans Kloss mówił do swojego partnera w „Stawce większej niż życie” wiele, wiele lat temu. My nie zauważyliśmy kasztanów, za to pooglądaliśmy prace wielu artystów, którzy już zaczynali malować, a także handlować tym, co namalowali. Turystów pełno, tłum przewalał się wokół każdego z artystów, trwały targi i zakupy. My udaliśmy się prosto do Bazyliki, choć kilka razy po drodze byliśmy zaczepiani w sprawie wykonania portretów. Pewnie chodziło im o młodą damę, która nam towarzyszyła.
Bazylika Sacré-Cœur -Bazylika Najświętszego Serca – kościół na szczycie wzgórza Montmartre w Paryżu. W roku 1870 wybuchła wojna francusko-pruska. Wtedy dwaj przemysłowcy francuscy przysięgli sobie, że jeżeli Paryż nie zostanie zniszczony, w podziękowaniu wybudują bazylikę ku sercu Jezusowemu. Gdy okazało się, że Paryż został nietknięty przemysłowcy postanowili wypełnić swoją obietnicę i w roku 1876 rozpoczęto budowę, a ukończono dopiero w 1914. Konsekracja bazyliki nastąpiła w roku 1919 po zakończeniu pierwszej wojny światowej. Zdjęcie bazyliki nie mogło ukazać jej piękna, gdyż nijak nie mieściła mi się w kadrze. Jednak zapewne wszyscy znają ją z licznych fotografii, więc to, co ja prezentuję jest li tylko jej przypomnieniem. Jednocześnie starałam się zrobić widok Paryża ze wzgórza Montrmartre. Nie wiem czy oddaje on całą urodę stolicy Francji, ale mnie zawsze zatyka dech w piersi. Nasyceni pięknymi widokami postanowiliśmy zjeść lunch w jednej z brasserie Montrmartre. Zamówiliśmy zupę cebulową, sałatę z krewetkami, omlet z szynką, serem i pieczarkami oraz piwo i wodę. I znowu stwierdziliśmy, że deser i kawę wypijemy w innej cafe. Po dejeneur postanowiliśmy spacerem przejść do Moulin Rouge mieszczącego się na Bv de Clichy. Moulin Rouge to kabaret wybudowany przez Josepha Llera –właściciela Olimpii w dzielnicy czerwonych latarni, niedaleko Montrmartre. Jest znany ze swego symbolu – czerwonego młyna postawionego na dachu. Oczywiście zrobiliśmy kilka zdjęć. Idąc w stroną Moulin Rouge minęliśmy Cmentarz Montrmartre, któremu trzeba poświęcić kilka chwil.
Cmentarz Montmartre –jedna z najstarszych nekropolii Paryża. Położony jest u stóp wzgórza Montmartre. Został założony w 1795 roku, a otwarty w 1798. Zbudowano go w miejscu dawnych kamieniołomów. W 1888 roku przecięty został mostem-wiaduktem usytuowanym nad cmentarzem. Leży na zachód od Cmentarza Pére Lachaise i na wschód od Cimetière de Passy, a na północ od Cimetière de Montparnasse. Na tym cmentarzu pochowani są wielcy artyści francuscy i zagraniczni – kompozytorzy, poeci, aktorzy, pieśniarze, malarze, naukowcy, architekci, a między innymi: Edgar Degas- francuski malarz, Alexandrze Dumas syn-pisarz, Teophile Gautier- francuski poeta, Sacha Guitry- aktor/reżyser, Jacques Offenbach francuski kompozytor, Dalida, francuska piosenkarka http://www.youtube.com/watch?v=o8MlH93xd9g&NR=1 , ulubioną piosenkę Gigi L’amoroso wszystkim dedykuję, Stendhal (Marie-Henri Beyle) francuski poeta/pisarz, Emile Zola francuski pisarz. A oto jeszcze jedna popularna piosenka Dalidy, której towarzyszy Alain Delon, ” Parole, parole”: http://www.youtube.com/watch?v=eZFs33Eq0-M&feature=related
Znajdujemy tu również znakomite nazwiska polaków: Jan Ledóchowski, Wacław Niżyński, Juliusz Słowacki – jeden z najwybitniejszych poetów polskich doby romantyzmu dramaturg i epistograf, Alina Szapocznikow – rzeźbiarka, grafik. Wielkie zasługi dla rodzin i Polaków pochowanych na paryskim cmentarzu Montrmartre oddał Józef Alojzy Reitzenheim – pamiętnikarz i publicysta, powstaniec listopadowy i styczniowy, Polak z wyboru. Po przyjeździe z Polski do Paryża po stłumieniu Wiosny Ludów, inicjując niewcielone założenia zmarłego w 1855 roku Leona Stempowskiego, rozpoczął wieloletnie stawianie kwatery dla wybitnych polskich emigrantów na cmentarzu Montmartre. Dzięki wysiłkom Reitzenheima prochy wielu znanych, polskich postaci życia emigracyjnego nie uległy rozproszeniu i zapomnieniu. Z jego inicjatywy powstało wiele pomników przyozdobionych różnego rodzaju polskimi patriotycznymi symbolami i polskimi nazwiskami.
A oto Dalida i Serge Lama w jednej z ostatnich piosenek Dalidy jakby mówiącej o bliskim końcu Jej życia: „Je suis Malade”
http://www.youtube.com/watch?v=bKg7LCRgwoQ&feature=related
Metrem jedziemy na Bd Saint Germain, aby stąd przejść do Hotel de la Invalide. Idziemy przez Bd des Invalides, mijamy piękny ogród po prawej stronie, zaś po lewej Muzeum Rodina. Jesteśmy na Avenue de Tourville przed wejściem do Kościoła Inwalidów – Dome des Invalides wzniesionego w 1706 roku na polecenie Króla Ludwika XIV – przez Julesa Hardouin Mansarda. Początkowo kościół miał służyć wyłącznie królowi i miał być miejscem spoczynku rodziny królewskiej. Jednak po śmierci Ludwika XIV zrezygnowano z tych planów. W 1840 roku do Paryża zostały sprowadzone szczątki Napoleona Bonaparte, podstępem wywiezione z Wyspy Św. Heleny. Zbalsamowane ciało Napoleona zamknięto w sześciu trumnach z cyny, mahoniu, z ołowiu (trzecia i czwarta), z hebanu i ostatnia z czerwonego fińskiego porfiru. Pogrzeb odbył się dopiero w roku 1861, gdy sarkofag i krypta były gotowe. Osiągnięcia militarne Napoleona są przedstawione w postaci zwycięstw otaczających kryptę, a ich nazwy wygrawerowano w podłodze –Austerlitz, Jena, Marengo, zaś zasługi dla państwa, których miał wiele, są wyrzeźbione na niższym reliefie ozdabiającym ściany krypty (należały do nich scentralizowanie administracji państwa czy jego pacyfikacja). Oprócz Napoleona Bonaparte w Kościele Inwalidów pochowani są marszałkowie – Ferdynand Foch, Sebastian Vauban, Turenne, Ludwik Lyautey oraz starszy brat Napoleona I, Józef Bonaparte i młodszy Napoleon II. Kościół Inwalidów widać z daleka, gdyż zwieńczony jest piękną złotą kopułą, do której złocenia zużyto 12 kg złota. Pod kopułą znajduje się fresk namalowany przez Charlesa de la Fosse. Iglica kościoła ma 105 metrów wysokości. Epitafium Napoleona I mówi:
„ Ta kopuła to chełm na głowę giganta. Niech spoczywa w spokoju.”
Powoli wracamy do metra, jednak pod drodze wypijamy kawę, jemy mus czekoladowy i creme brulee. I tak kończymy nasz bardzo krótki pobyt w Paryżu. Czy można było zobaczyć więcej? Według mnie nie. Jest to nasza czwarta wizyta w Paryżu. Zwiedziliśmy bardzo dużo znaczących, historycznych budowli, nie licząc tego, co lubimy najbardziej, czyli Louvru, który ja zwiedzałam przez cztery dni, będąc tu w roku 1996 na 100 lecie Sportu podczas Kongresu Sportu, Muzeum d’Orsay, Jardin des Touileries, Centrum Pompidou, Muzeum de Cluny, czy Sorbony. Tym razem chodziliśmy przede wszystkim pieszo, starając się zapamiętać Paryż, jako miasto mody, pięknych kobiet, pięknych piosenek niezapomnianych gwiazd: Dalidy, Edith Piaf : „La Vie En Rose”
http://www.youtube.com/watch?v=rKgcKYTStMc&feature=related
dobrej kuchni oraz pokazać naszej wnuczce to, czego ona jeszcze nie widziała w Paryżu. Następnego dnia wyjeżdżamy taksówką na lotnisko CDG już o godzinie 11.30 razem z Ritchie Campbel’em. Odlot samolotu mamy prawie o tej samej godzinie – on z terminalu 2E my 2F. Do widzenia, do zobaczenia następnym razem. Żegnamy się kolejny raz z Paryżem.
O Mistrzostwach Świata w badmintonie, Kongresie Europejskiej Konfederacji Badmintona i spacerach po Paryżu opowiadała
Wasza Jadwiga
Na zakończenie piosenka Edith Piaf ” Non je ne regrette rien”
27 września 2010 - 13:20
Piękne wspomnienia, ciekawe zwiedzanie i jak zwykle interesujące „jedzeniowe” akcenty. Ja się czuję w Paryżu podobnie jak Ty i podobnie, dusza jeszcze chce dalej zwiedzać, ale nogi nie chodzą!
27 września 2010 - 15:22
Kurde, ładny ten Paryż… I taki przyjazny, nie nadużywając tego modnego w angielszczyźnie ( i reklamach) wyrażenia. I popatrzeć jest na co, i co podziwiać, i dobrze zjeść o każdej porze dnia oraz nocy, i zabawić się, jak należy, i … jak nie należy. Bywałem, wciąż jestem bardzo odległy od sytości. I tak już pewnie zostanie. Dobrze, że jest Pani Prezes, opowie… Pozdrawiam.
27 września 2010 - 18:34
Normalnie się wzruszam, gdy czytam Twoją relację z pobytu w Paryżu – Jadziu. Do tego cudna ilustracja muzyczna w paryskim stylu. Czytałam, słuchałam, znowu czytałam i znowu słuchałam… ech… Rozkleiłam się.
(:
27 września 2010 - 18:38
Mój poprzedni komentarzyk wcięło jakieś licho. Nic nie szkodzi.:(
Jadziu droga! Nie będę ukrywać, że się wzruszyłam i dzięki wielkie za to moje wzruszenie…
Pozdrawiam!
27 września 2010 - 18:46
Dziękuje za oprowadzenie po Paryżu , wcale mnie nogi nie bolą , dowiedziałam się kilku ciekawych rzeczy w dodatku te smakowite akcenty i tło muzyczne w wykonaniu Dalidy . Spędziłam kolejny miły wieczór przed komputerem , a mówią ,że to strata czasu , chyba nie znają takich fajnych blogów – pozdrawiam Yrsa
27 września 2010 - 19:05
Buuuu… Napisałam dwa komentarze oddające mój nastrój w trakcie czytania Twojego dzisiejszego wpisu, ale widocznie nie danym im było się upublicznić. I tak wiesz, Jadziu, co czuję. 🙂
Pozdrowionka!
27 września 2010 - 21:29
Beato,
Bardzo lubię Paryż i ciesze się, że nasza wnuczka jest nauczona ciekawości świata, zwiedzania, chodzenia, zagladania w różne zakamarki, nawet na cmentarze, tam dopiero widać historię, a niektórym się wydaje, że cmentarz jest taki nie do zobaczenia, a ja uważam przeciwnie, bo wtedyu dotykamy hitorii i ludzi, którzy ją tworzyli, a ponadto tyle wieków, tyle zdarzeń, pozdrawiam
j
27 września 2010 - 21:31
Andrzeju,
znasz nas trochę i wiesz, ze zawsze staramy się znaleźć coś godnego uwagi co pokaże ludzi, historię zdarzenia i przeżycia, a jeżeli to jest jeszcze podkreślone muzyką Dalidy, czy Edith Piaf, to,nie żałuję niczego!
serdecznosci
j
27 września 2010 - 21:36
Yrso,
Dalida, Edith Piaf,moja młodość, przecież w latach sześćdziesiatych najwięcej artystów przyjeżdżało z Paryża, z Francji a my byliśmy głodni tych wszystkich sławnych nazwisk Juliette Greco, Jaques Brel, Charles Aznavour,czekaliśmy bo wtedy mieliśmy kontakt z wielkim światem, nasz był taki szaro bury, dzisiaj możemy sami pojechać i zobaczyć nacieszyć się, no i pokazać troche świata naszej młodzieży, potem bedą wspomnienia, tak, tak tutaj o tutaj moja Babcia mnie oprowadzała, a tu tak bylismy razem z Dziadkami, a ta restauracja? tak przecież tutaj jedliśmy lunch i o to chodzi o radośc o wspomnienia o wspólne chwile razem spędzane,
pozdrawiam i dziekuję za miłe słowa,
j
27 września 2010 - 21:37
Ciotko Pleciugo,
tak właśnie dwa razy komputer zaszalał, gdy dawałam komentarze na blox, nie weszło i też tak buczałam buuu,
ale dziękuję
j
27 września 2010 - 21:46
Ciotko Pleciugo,
jak widzisz znalazłam Twoje komentarze, nie wcięło, były i czekały, serdecznie dziękuję, Paryż jest miastem pełnym romantyzmu i wzruszeń i nie jest wazne czy otacza Ciebie tłum, czy stoisz sama, zawsze zapadasz się w sobie i wtedy myślisz, musze tu znowu wrócić, nie wszystko skończone, życie trwa nadal a muzyka w uszach gra!
pozdrawiam
28 września 2010 - 5:08
Hej!
Paryż to miasto rodzinne moje babci. Babcia urodziła się w Paryżu i tam skończyła Sorbonę. Potem poznała mojego dziadka i się do Polski przenieśli:)
I mieszkała tu do końca swojego życia.
Najlepiej to sobie samemu pochodzić po takim mieście. Bez wycieczki i przewodnika. I najlepiej po sezonie.
Pozdrawiam Vojtek z Mazowsza
28 września 2010 - 9:49
Vojtek,
dziękujemy za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam
j
28 września 2010 - 13:28
Tu jak zwykle pięknie i można tyle się dowiedzieć. Pozdrawiam.
28 września 2010 - 13:38
Moja mama też urodziła się we Francji w drodze powrotnej mojej babci do domu:) Ja niestety nigdy w tym kraju nie byłam i kolejny raz żałuję.
28 września 2010 - 13:56
Pani Jadwigo,
tak jak zawsze zaczytałem się nieprzytomnie. Może wkrótce nauczyciele będą lepiej zarabiać i będę mógł moją panią Majewską zabrać do Paryża… Na przykład na maraton…
Praga czy też Wilno też mogą być. Bo z Berlina w październiku zrezygnowałem. Przez maraton.
Słucham „Paroli” i przestać nie mogę. Jakoś tak lubię francuską muzykę. Ale i tak najpiękniejszą dla mnie farncuską piosenką jest utwór pana Joe Dassina „Et si tu n’existais pas”. Cudowności!!!
Służę linkiem
http://www.youtube.com/watch?v=b4hWQ8QmHLk
Pozdrawiam serdecznie
28 września 2010 - 16:53
Panie Tomku,
miałam kłopot z wyborem piosenek, bo tematyczna była Dalida ale tez chciałam pokazać ją i w jej przeboju Gigi Amoroso i Je suis Malade, jestem zmęczona, ( zreszta krótko po nagraniu tej piosenki Dalida popełniła samobójstwo), ale tez nagrała z Alain Delon piosenkę Parole, parole no i Con Amore, ale była przecież jeszcze Edith i tego wróbelka gdyby zabrakło to wielka szkoda. Kocham piosenkę francuską i jak Pan cofnie sie do stycznia chyba 11 to znajdzie Pan wpis o Panu Władysławie Jakubowskim przyjacielu rodziny, pierwszym absolutnym impresario, który był zakochany we Francji tam się urodził, przyjaźnił się z Bruno Coqatrix i dlatego sprowadzał największych francuskich piosenkarzy, bo miał do nich dostep, a Charles Aznavour nie brał gaży za swoje występy w Polsce, szykujemy z mężem książkę o panu Jakubowskim jest już opracowywana przez największych tuzów specjalistów więc wiem, że będzie dobra, ludzie tak mało wiedzą dlaczego pewne sprawy miały miejsce i dlaczego piosenka francuska w latach sześćdziesiatych królowała w Polsce. Trzeba im to pokazać, pozdrawiam
dziękuję za piosenkę Joe Dassina, lubię ją i to bardzo, zreszta ja wszystkie piosenki lubię, sama grałam na czterech instrumentach przecież, w tym na trąbce a przebój w moim wykonaniu to „Petit fleur”, ale o tym z wyjatkiem mnie i mojego ojca niewiele osób pamięta.
j
28 września 2010 - 17:07
Moniko,
jak się cieszę z odwiedzin, zapraszamy
pozdrawiam serdecznie
j
28 września 2010 - 17:10
Zośko,
Tyś młoda osoba jest, trafisz w opowiednim czasie do Paryża i ponownie się zakochasz, w slubnym i w Paryżu jak to z babcią było… a Paryż ? jest pełen uroku i to bez znaczenia w którym miejscu Paryża jesteś, uwierz mi
pozdrawiam
29 września 2010 - 15:10
Wielkie nieba! Nareszcie! A już wątpiłam w to, że uda mi się dziś wizytkę Ci złożyć – Jadziu.
Ściskam i gratuluję! 🙂
29 września 2010 - 16:36
Witam!!! Powrot radosny, bo rzeczywisty… Nawet serwer takiemu urokowi się nie oprze. Żadne tam ” zawieszenie”, ani „dyskwalifikacja”… Pozdrawiam.
29 września 2010 - 19:01
Ciotko Pleciugo, Andrzeju,
Mili Moi,
przepraszam serdecznie, ale jak się okazało tyle już napisałam, i tyle komentarzy prawie 1600, ze serwer tego nie wytrzymał, tyle wejść, i taki natłok się zrobił, że zmusił do zmiany i powiększenia objetości tak by było wiecej miejsca, ale powiadomienia wysłano dzisiaj w nocy a rano już wisiałam jako zawieszona lub zdyskwalifikowana, nie wiedziałam za co a żółtej kartki ani czerwonej przecież nie dostałam, bo kto był sędzią?
I tak cały dzien w nerwach z Monika w kontakcie czekałyśmy jak mądrzy panowie uczeni zrobią coś, o czym powinni nas powiadomić kilka dni wcześniej i dopiero wtedy nam zawiesić stronę, ale jak widać wszystko sie skończyło dobrze i cieszę się, ze znów jestem z Wami. Serdecznie dziekuję!
Szkoda, ze nie widzieliście mojej buzi i oczu gdy sama zobaczyłam komunikat: ta strona została zawieszona!
Serdeczności dla wszystkich
jadwiga
29 września 2010 - 22:16
Czytam pilnie
i pozdrawiam,
a że nie wypada pisać
banalnych komentarzy,
to i siedzę cichutko.
LW
29 września 2010 - 23:18
Pieknie to wszystko opisałaś i w trakcie przypomina mi się Paryż w którym byłem w 1979 roku.Chciałbym teraz go znowu zobaczyć bo pewnie zmiany są duże.Może się to uda–pozdrawiam!
30 września 2010 - 8:36
Bardzo sympatyczne wspomnienie. Pozwoliło i nam przypomnieć sobie ostatni pobyt w Paryżu w 2007r. Sylwia (moja zona) składa specjalne podzekowanie. Ale Wy macie tempo zwiedzania!!!
Nasza całodzienna trasa to muzeum Rodina, pałac Inwalidów i kościól St Sulpice.
Pozdrawiam. L.
30 września 2010 - 10:11
Ludwiku,
każdy komentarz jest przeze mnie mile odnotowany ponieważ tylko w ten sposób widzę na co jest zapotrzebowanie, a ja mam tyle wspomnień, które mogę przelać na papier, wtedy jest łatwiej wybrać,pozdrowienia
j
30 września 2010 - 10:12
Wibo,
mam nadzieje, że się uda, chcieć to móc, choć nie zawsze jest łatwo,
pozdrawiam
j
30 września 2010 - 10:15
Lechu,
Tempo zwiedzania wcale nie było takie szybkie, ponieważ ja je opóźniałam, ale wydaje mi się, że jak na chorą nogę zrobiliśmy sporo, oczywiście metro odgrywało ważna rolę w naszym zwiedzaniu, zmęczeni byliśmy wszyscy, ale też szczęśliwi, że tyle zobaczyliśmy a najbardziej nasza wnuczka, która pomimo młodości też uchodziła nogi. Tyle jeszcze do zobaczenia pozostało, bo dzielnice Defense pozostawiliśmy nietknietą.
Serdeczności dla Sylwii i dla Ciebie oraz pięknych wnuczek
j
30 września 2010 - 12:08
Witam Panią.
Dopiero wróciłem i jestem taki jakiś nieswój.Ale pozdrawiam Panią Serdecznie i Panią Ciotkę Pleciugę.Jakub
30 września 2010 - 20:55
Grek Zorba przed śmiercią powiedział -Dobranoc.
Dobranoc!
1 października 2010 - 6:17
Panie Jakubie,
co tam juz w domu, jak zdrowie? czy to juz koniec zdrowotnych przepychanek? odpowiedzieć mozna też na adres email.
W każdym razie pozdrawiam bardzo serdecznie
j
1 października 2010 - 6:18
Pan Jakub,
Grek Zorba powiedział też, to była bardzo piękna katastrofa, ale takiej nikomu nie zyczę,
j
1 października 2010 - 9:51
Wysłałem do Pani maila.Nie wiem czy doszedł.Pozdrawiam.Jakub
1 października 2010 - 17:30
Pan Jakub,
odpowiedź wysłałam
pozdrawiam
j