Legendarny badmintonista startujący w latach osiemdziesiątych do połowy lat dziewięćdziesiątych reprezentujący Koreę Południową jest osobą jedyną w swoim rodzaju. Odniósł sukces zarówno, jako zawodnik, a obecnie odnosi wspaniałe sukcesy, jako trener.
Jako zawodnik gier podwójnych wygrał wszystkie największe turnieje, zdobywając przede wszystkim olimpijski złoty medal w 1992 r. Park Joo-Bong jest doskonałym trenerem, zmienił Japonię i wprowadził ją, jako silnego przeciwnika na korty światowego badmintona.
Gwiazda światowego sportu Rajes Paul spróbował prześledzić sekrety sukcesów Parka Joo- Bong.
Dlaczego zostałeś trenerem Japonii?
Dołączyłem do Japonii krótko po Igrzyskach Olimpijskich Ateny 2004. Zawodników japońskich widziałem wielokrotnie przedtem i wiedziałem, że są nieźli. Dysponowali silnym smeczem a poziom ich gry nie odbiegał zasadniczo od najlepszych zawodników na świecie. Nie dysponowali jednak opracowaną strategią i taktyką gry, powoli zacząłem pracować nad zmianami.
Nie mogę uwierzyć, że tak szybko minęło czternaście lat. W tym czasie nauczyłem się języka japońskiego, aby łatwiej porozumiewać się nie tylko z zawodnikami, ale też z trenerami i działaczami.
Czy łatwo było dokonać zmian?
W Igrzyskach Olimpijskich Ateny 2004 brało udział trzynastu zawodników. Z wyjątkiem dziewczyny w grze pojedynczej kobiet, która przeszła do drugiej rundy, wszyscy pozostali odpadli. Mieli wystarczającą ilość punktów, aby zakwalifikować się do igrzysk olimpijskich, ale ich poziom sportowy był niezbyt dobry. Dlatego na początku starałem się zidentyfikować i wytłumaczyć im ich problemy. Wysyłałem zawodników na różnego rodzaju turnieje, poziomem dopasowane do ich gry, w których grali dobrzy
zawodnicy. Chciałem pokazać różnicę w wyszkoleniu pomiędzy nimi a najlepszymi, chciałem również pokazać im, jak bardzo ciężko muszą pracować, aby zmniejszyć odległość od najlepszych. Po pierwsze musiałem zmienić ich sposób myślenia. Następnie zacząłem zmieniać cele treningów.
Na początku było to bardzo trudne, gdyż japoński system treningów był zupełnie różny. Bazowali na treningach w klubach, nie mieli centrum szkoleniowego. Ja chciałem dla najlepszych zawodników centralizacji szkolenia, ale ten punkt stał się przyczyną i celem wojny z klubami. Taka organizacja treningów nie pozwalała na odpowiednią kontrolę szkolenia, a właściwie było ono poza wszelką kontrolą.
Chciałem, aby wyselekcjonowani najlepsi zawodnicy, zostali powołani do składu reprezentacji narodowej, mieli korzystniejsze warunki, bez uczucia, że kluby w ten sposób tracą swoich najlepszych. Pośrodku tej batalii znaleźli się zawodnicy. Ja jednak cały czas pracowałem nad zmianą sposobu myślenia.
Najważniejszym była zmiana w zrozumieniu zarówno zawodników jak i ich klubów, że istnieje właśnie taka potrzeba, aby pójść do przodu i realizować założone i wypracowane plany szkoleniowe.
Po około trzech latach zorganizowaliśmy narodowe centrum szkolenia, podobne do NSC (National Sport Council), w którym mieliśmy wszystko, od obsługi niezbędnej w codziennej pracy do centrum medycznego. Teraz zawodnicy spędzali około 100 dni w treningowym centrum, 130 dni było objęte wyjazdami na zawody, pozostałe dni spędzali szkoląc się w klubach. Powolutku zmieniałem system pracy w badmintonie japońskim. Obecnie ( po moich 14 latach pracy w Japonii) kluby są bardzo zaangażowane w pomoc i popierają ten system, mają do nas zaufanie, widząc efekty naszej pracy.
Jakie różnice widzisz u zawodników od czasu, gdy objąłeś kadrę?
Zawodnicy rozwinęli się niesamowicie. Wiedzą jak grać, analizują swoje pojedynki. Spędzamy wiele czasu dyskutując z nimi. Identyfikujemy problem i staramy się rozwiązać je.
Przynosi to wiele korzyści. Początkowo mieliśmy tylko dwóch trenerów: do debla kobiet i mnie. Teraz mam pięciu trenerów dla głównej grupy zawodników i kolejnych pięciu dla drugiej grupy. Sześciu z nich
jest opłacanych przez Japoński Komitet Olimpijski (OCJ). Mamy silna grupę wsparcia. Na zawodach mamy dietetyka oraz trenera (weight coach). Obecnie staramy się zatrudnić również menadżera, który będzie zajmował się logistyką organizacji treningów w NC Badminton wewnętrznym i zewnętrznym transportem zakwaterowaniem podczas zawodów, ponieważ do tej pory ja to robię. Chcę, aby trener zajmował się zawodnikami i treningiem, aby po czternastu latach, gdy osiągnęliśmy sukces, przejął moje zadanie w tej kwestii menadżer z prawdziwego zdarzenia.
Od momentu rozpoczęcia przez ciebie pracy w zarządzie Japońskiego Związku Badmintona zdobyliście medale Igrzysk Olimpijskich a także Thomas Cup.
Tak, pierwszy złoty medal igrzysk olimpijskich Japonia zdobyła po 12 latach mojej pracy. W roku 2016 na IO w Rio.
Była to trudna droga, bo cztery lata po objęciu stanowiska głównego trenera Japonii na IO Pekin 2008 Miyuki Maedo i Satoko Suetsuma weszły do pół finału debla kobiet. Osiem lat później w Londynie 2012 na Igrzyskach Mizuki Fuji/Reika Kakiiwa zdobyły srebrny medal, zaś na IO Rio 2016 debiutantki MitsakiMatsumoto (24 lata) i Ayaka Takahashi (26 lat) zdobyły złoty medal. Uzyskane wyniki pozwoliły na uwiarygodnienie naszej pracy. Zarówno Japoński Komitet
Olimpijski jak i Japoński Związek Badmintona uwierzyły, że możemy zdobyć jeszcze więcej.
Japoński badminton znalazł się w grupie 13 wybranych sportów. W dalszym ciągu realizujemy założony program szkoleniowy. Zarządzam trenerami, którzy mają taką samą wizję badmintona jak ja. Mój kontrakt został przedłużony do Marca 2021 r. Teraz moją misją jest zdobycie złotego medalu olimpijskiego podczas IO Tokyo 2020. Jeżeli medali będzie więcej tym lepiej, zawsze jest coś do zrobienia.
Japońscy zawodnicy są regularnie w finałach turniejów open, także w tych najsilniejszych organizowanych przez Chiny. Jak to osiągnąłeś?
Nigdy nie myślałem, że do tego dojdzie. Na początku sądziłem, że pozostanę w Japonii tylko cztery lata. Podczas IO Pekin 2008 pierwszy raz weszliśmy do półfinału debla kobiet (Miyuki Maeda i Satoko Suetsuma). To zmotywowało nasze działania. Byłem przywódcą kierowałem grupą trenerów, którzy mieli taka samą wizje i motywację. Zawodnicy byli zmotywowani a zarządzający badmintonem stali się bardziej pomocni.
Zdobycie złotego medalu Igrzysk Olimpijskich zaplanowałem na 2020 r. Pomyliłem się, gdyż debiutantki Mitsaki Matsumoto/Ayaka Takahashi wygrały złoty medal w Rio 2016 pokonując w finale z Dunki Christinę Pedersen/Kamillę Ryter Juhl wynikiem 2: 1 (18: 21, 21: 9, 21:19) na cztery lata przed zaplanowanym czasem!
Powiedziałeś, że OCJ (Olimpijski Komitet Japonii) i JBA (Związek Badmintona w Japonii) są teraz bardziej pomocni.
Moja pozycja w Japonii była i jest dobra, ponieważ mam dobrą relację z szefem Japońskiego Związku Badmintona, Sekanem Yoshio- wiceprezydentem, z którym studiowałem na Uniwersytecie. Ma do mnie 100% zaufanie, jest zaangażowany w pracę w badmintonie od wielu lat. Cokolwiek powiem lub poproszę, zyskuję poparcie.
Kiedy mam problemy (owszem zdarzają się) sekretarz JBA i OCJ są pomocni nie krążą wokół palca, akceptują i popierają moje decyzje.
Pamiętam, kiedy zasugerowałem Sekane możliwość zatrudnienia Jeremy Gan, jako trenera gier mieszanych zanotował to i kilka dni później zaaranżowano i uzgodniono plan i budżet na zatrudnienie Jeremy’ego. Budżet, sponsorów, zgody- wszystko było gotowe. Kiedy masz takie wsparcie w swojej pracy zrobisz wszystko a nawet więcej.
Byłeś trenerem w Malezji. Dlaczego nie widzieliśmy malezyjskich zawodników zwyciężających wielkie zawody?
Uczciwie mówiąc byłem krótko szefem w Malezji. Trudno porównywać. W Japonii jest duży dystans pomiędzy zawodnikami i trenerami. Zawodnicy niezwykle szanują trenerów.
W Malezji zawodnicy, trenerzy i menadżerowie są zaprzyjaźnieni, nie ma, więc jakiegokolwiek dystansu pomiędzy nimi. Inna jest kultura. Trudniej kontrolować zawodników. Wszystko zależy jednak od trenerów. Muszą znać swoje miejsce i rolę, jaką spełniają pracując. Jestem w Japonii na prośbę zawodników, aby trenować, jedni preferują wcześniejsze wpasowanie się w system, niż inni. Musimy wiedzieć, że nie wszyscy są tacy sami. Jestem na każdych zawodach, turnieju, jaki jest organizowany, na każdym meczu. Porozumiewam się z nimi, komunikuję. Kiedy oni uwierzą mają zaufanie, słuchają rad trenera.
Obydwie strony zawodnicy i trenerzy muszą mieć odpowiednią postawę.
Co myślisz o malezyjskim badmintonie?
Byłem w Malezji zanim zacząłem tam pracować. Byłoby dobrze, gdyby dla promocji naszego sportu badmintona wszystkie państwa uczestniczące w turniejach robiły to dobrze, fani badmintona byliby zadowoleni widząc dobre pojedynki.
Zauważyłem wiele zmian w Malezji. Po moim odejściu Rexy Mainaky został trenerem, potem Morten Frost był dwukrotnie, następnie byli również inni trenerzy.
Wygląda na to, że Malezja nie ma długoterminowego planu na przyszłość. Tylko krótkie doraźne plany.
Malezja zawsze oferuje duże pieniądze biorąc kogoś, ale myślę, że trenerzy zatrudnieni spoza Malezji obawiają się zbyt szybkiego rozwiązania kontraktu. Trenerzy są chorzy, niezadowoleni, gdy nie mają rezultatów, jednak trudno jest osiągnąć wynik w krótkim okresie czasu.
Myślę, że w Japonii rola trenerów, oficjeli, menadżerów jest wyraźnie ustalona. Mamy też Komisje Trenerską, ale moi trenerzy i ja wybierając zawodników na poszczególne zawody selekcjonujemy ich zgodnie z zatwierdzonymi indywidualnymi planami.
Trenerzy mają wolną rękę zarządzając zawodnikami, zajmując się ich treningami. Ustaliłem daty i programy scentralizowanych treningów. Mamy wyselekcjonowanych zawodników na wszystkie turnieje na przyszły rok. Mamy 55 zawodników kadry narodowej i oni wiedzą, co mają w przyszłym roku robić i co osiągnąć.
Jaka jest twoja odpowiedź na fakt, gdy zawodnicy nie osiągają założonych celów? Jak ludzie reagują, gdy Kento Momota nie wygrał ostatnio Asia Games w Dżakarcie?
Wszyscy rozumieją sytuację. Kento grał dobrze od kwietnia, gdy wygrał tytuł mistrza Azji. Przegrał z Lee Chong Wei w finale Malezja Open, wygrał wszystkie mecze w finale Thomas Cup, zdobywając światowy tytuł. Wiem, że zawodnikowi trudno jest zawsze wygrywać. Wiem, że może czasem przegrać, ale nie wiem, kiedy, w jakim turnieju. Oczywiście przegrał w Asia Games. Był zbyt zmęczony. Związek rozumiał ten fakt. Nie ma powodu trzymać pod presją zawodników. Czasami wygrywają, czasami nie. Ważniejsze, aby trenerzy wiedzieli, że zawodnicy bardzo się starali.
Trenerzy wiedzieli, że Kento złamał regulamin kadry narodowej poprzez fakt bycia w pokoju kobiet w narodowym centrum. Jak rozwiązać taki problem złamania dyscypliny? To zdarzyło się w maju, była podjęta akcja przeciwko niemu. Nie tolerujemy zachowania niezgodnego z regulaminami. Kento jest teraz sławą i wszyscy stanęli po jego stronie, łącznie z prasą (paparazzi). Rzutuje to jednak na drużynę gdy ta ma sukcesy. Jest to nowa sytuacja dla nas i musimy nauczyć się ją rozwiązywać. Ustaliliśmy kilkanaście nowych przepisów, ale w tym samym czasie pokazaliśmy zawodnikom ich miejsce. Nie jesteśmy sztywni.
Jesteś jedną z osób – „vocal voice” pracującą z BWF.
Czy BWF robi wystarczająco dla badmintona?
Nie jestem pod wrażeniem, nie zgadzam się na zmiany, jakie ostatnio zrobiono w sprawie wysokości serwisu. Jest to ciągle niejasne, chociaż lepsze niż było. Robią częściowo więcej i lepiej, ale ja spodziewam się więcej zmian na rzecz zawodników.
Od dziesiątego roku życia jesteś w badmintonie, już od wieku juniora, później byłeś znakomitym zawodnikiem światowej klasy, teraz jesteś super trenerem. Nie jesteś zmęczony?
Oczywiście, że jestem. Takie obowiązki jak zawody, treningi, opracowywanie planów, zarządzanie rok po roku, jest męczące, ale dla mnie to rzeczy wielce interesujące. Mam swój cel na każdych zawodach. Jestem zmotywowany osiąganiem mniejszych i większych celów. To jest moja profesja, którą kocham.
Jesteś bardzo zajęty, zatem jak współpracujesz z rodziną?
Moja rodzina jest ze mną. Byli w Malezji, są w Japonii. Moje dzieci uczą się w międzynarodowych szkołach. Teraz, gdy mam wolny czas idę z żoną Lee Soo-jin na bazar. Jestem kierowcą w domu! Mój 25 letni starszy syn Park Kwang-ryeol ukończył Uniwersytet w Londynie. Jest konsultantem w japońskiej firmie. 19 letnia starsza córka Park Yi-min uczy się na Uniwersytecie w Japonii. Chodzę z przyjaciółmi na kolacje. Doceniam relacje z najbliższymi.
Czy zamierzasz pracować w innym kraju po zakończeniu pracy w Japonii?
Korea Płd. prosiła mnie abym wrócił. Oni również walczą o mnie.
Jednak moim głównym celem jest skupienie się na zakończeniu pracy w Japonii. Nowy stadion do badmintona na Igrzyska Olimpijskie Tokyo 2020 jest niedaleko 25 km od Tokyo. Może pomieścić 7000 widzów. Byłoby wspaniale zobaczyć japońskich zawodników zdobywających złote medale na tym stadionie. To jest moja największa motywacja.
Artykuł opracowałam na podstawie wywiadu, jakiego udzielił trener Park Joo-bong gwieździe światowego sportu Rajes’owi Paul. Wywiad ukazał się na stronie Star on line pod tytułem „Success is no walk in the Park”
14 listopada 2018 - 8:25
Świetny wywiad, tak chciałoby się mieć u nas taki system szkolenia, którego autorem jest Park Joo Bonga. Komu by to przeszkadzało, ale czy w Polsce mamy takich kandydatów, takich fachowców, tak zaangażowanych trenerów. Czy sposób zatrudnienia na ćwiartkę, lub pół etatu trenera sprzyja takim rozwiązaniom, czy wręcz je uniemożliwia. Zadawala nas, że od czasu do czasu pojawi się jakiś wybitny talent, który osiągnie sukces i cały kraj się cieszy. Anglicy 8 lat przed Igrzyskami 2012 stworzyli kilka ośrodków szkolenia olimpijskiego, efekty były znakomite, zdobyli najwięcej medali w historii. Dlaczego u nas to niemożliwe a wspieramy finansowo jakieś malutkie programiki dla dzieci, albo wahadło idzie w drugą stronę, gdzie czołowi zwodnicy otrzymują tyle pieniędzy, ze nie mogą ich przerobić w ciągu roku, ale jak złapią kontuzje, albo zakończą karierę – to te pieniądze idą w błoto (były już takie przypadki). Można przecież zacząć od dwóch trzech dyscyplin i sprawdzić model a potem go rozszerzać na inne (np. oczekujące na swoja kolej) dyscypliny. Ostatnim wizjonerem rozwoju sportu był Stefan Paszczyk, potem już nikt nie osiągnął takiego poziomu jak on. Nie ma ludzi niezastąpionych? No Jego jakoś nie można zastąpić.
14 listopada 2018 - 15:23
Solidny kawał historii badmintona. Historii,którą tworzą ludzie,którzy pracą , poswięceniem, a nade wszystkim miłością do sportu potrafią osiągnąć wszystko. Bardzo ciekawy wywiad. Pozdrawiam Jadziu 🙂
16 listopada 2018 - 18:14
jeny, jak daleko powędrowałaś:))Dla mnie to zupełna egzotyka, a Ciebie niezmiernie podziwiam, że z taka skrupulatnością śledzisz historie wszystkich sław w tej dziedzinie. życzę Twojemu bohaterowi zwycięstwa jego zawodników podczas IO w Tokio.
18 listopada 2018 - 16:33
Czesiu
daleko powędrowałam, bo warto znać organizacje szkolenia w innych krajach, bo nasza polska leży jak na razie na obu łopatkach, a tu schemat godny powielenia!
pozdrawiam
18 listopada 2018 - 16:43
Zbyszku
Jak wiesz śledzę dokładnie co słychać w badmintonie. Joo-bong Parka znam osobiście, jestem zauroczona jego zaangażowaniem, postawą wiadomościami i parciem do przodu. Faktem jest, że nie da się wychować zawodnika w rok czy dwa. Cztery lata kontrakt dla zagranicznego trenera to wyrzucone pieniądze w błoto. Plan musi być długofalowy. Dzisiaj (jest niedziela 18.11) obejrzałam finały Hong Kong Open, we wszystkich pięciu grach występowali Japończycy! Przypadek? Nie! Praca jaką wykonali przynosi efekty! Sam wiesz, że wyszkolenie zawodnika to minimum 8 lat ciężkiej pracy, czasami 12 lat. A my dorywczo, a to pół etatu, a to ćwierć, a to umowa zlecenie. Co można zrobić? Nic! Przygotowanie organizmu człowieka do wielkiego wysiłku wymaga czasu, wymaga sporych nakładów finansowych, zatrudnienia specjalistów, trenerów badmintonowych (przywódcę) oraz asystentów w poszczególnych grach. Ponadto potrzebni są specjaliści odnowy biologicznej, przygotowania siłowego, specjaliści lekkiej atletyki (chodzi o wybieganie i przygotowanie wytrzymałościowe), treningi wysokogórskie, klimatyczne, to wszystko musi być zaplanowane i z żelazną konsekwencją realizowane. Nie można do kadry powołać kilku tylko zawodników, w każdej grze musi być grupa, bo o kontuzje jest łatwo, a gdy masz grupę łatwo wybrać najlepszego. Zawodnik musi wiedzieć kiedy ma start i co ma osiągnąć, to nie może być partyzantka, to musi być strategia na co najmniej 3 olimpiady! Wtedy możemy mówić o realizacji planów i osiąganiu wyników
j
18 listopada 2018 - 16:50
An-Ula
Badminton jest kawałem mojego życia i historią, która bacznie obserwuję. Ciągle uczę się, podglądam najlepszych, bo świat się zmienia, a pewne stereotypy szkolenia nie! Można uczyć takiego lub innego uderzenia, i to będzie super, ale taktyka, techniki, wytrzymałość, przygotowanie organizmu do wysiłku fizycznego od lat jest takie samo! Możemy mówić jeszcze dodatkowo o dietetyce, o przygotowaniu psychologicznym, o rehabilitacji i odnowie biologicznej wtedy wiemy, ze nasz zawodnik/zawodniczka jest należycie przygotowany do zawodów. Nie możemy robić tego na łapu capu, bez myśli szkoleniowej, bez planu strategii i długofalowych przygotowań, pamiętać musimy ze pracujemy z żywym organizmem człowieka, musimy zabezpieczyć mu wszystkie potrzeby i oczekiwać spokojnie na wyniki. Żadnych siłówek, żadnego pospiechu, spokój i opanowanie, wtedy efekt przyjdzie sam!
j
30 listopada 2018 - 20:25
Ciekawy wywiad. Jadziu, nieustająco podziwiam Cię za Twoją pasję i konsekwencję w popularyzacji badmintona:)
21 grudnia 2018 - 8:22
ewa777
Dziękuję, pasja jest jedna, największa, ale są też inne związane z badmintonem z wieku XVIII, czyli z le volant, obrazki, miedzioryty, kopie obrazów, poszukiwania obrazów, które znam ale tylko ze zdjęć, lub pocztówek, ale tak w ogóle to świat kreci się wokół rakietki i lotki!
j
21 grudnia 2018 - 8:25
Moi Drodzy
ostatnio mój blog był zawieszony, nie mogłam nic napisać, ani odpowiadać na komentarze. Dziwne informacje uzyskiwałam , dziwne tez pokazywały się na mojej stronie. Jednak z Moniką doszłyśmy do sedna i od dzisiaj blog jest już dostępny!
Pozdrawiam wszystkich jak najserdeczniej a za niedogodności, przepraszam
j