Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Pałac Blenheim

Autor: Jadwiga. 15 komentarzy.

Jest rok 1985 Oxford

Wyjeżdżam do Oxfordu, aby uczestniczyć w intensywnym kursie naukifog mgła nad Pałacem Blenheim języka angielskiego. Mieszkam w angielskiej rodzinie – Stan Mitchell i Jego Małżonka Jill zaproponowali mi pobyt u siebie w Abingdon. Do Oxfordu mam 40 minut jazdy autobusem. Zajęcia zaczynam o godz. 9.00, ale jestem już w szkole o godz. 8.20. Przesłuchuję taśmę z nagranymi wiadomościami radiowymi stacji BBC 1, jeszcze raz i jeszcze raz. Mark, nasz nauczyciel, zawsze zaczyna lekcję od wiadomości radiowych. Czego dotyczyły, kto prowadził, co zrozumiałeś. Przygotowuję się codziennie bardzo skrupulatnie. Nie mogę sobie pozwolić na brak przygotowania, właśnie ja. Moja grupa składa się z bardzo młodych ludzi. Ja jestem najstarsza, dlatego przykładam się do zajęć, ale oni to rozumieją. Razem śmiejemy się z nas samych, atmosfera bardzo fajna i wiem, że mnie akceptują. Pracujemy 5 dni w tygodniu, ja siedzę  ponadto w bibliotece, a także w laboratorium językowym. Ćwiczę wymowę, mając ponad 6 tysięcy taśm do dyspozycji. Wychodzę ostatnia, często jest już 19.00. Staram się wykorzystać do maksimum mój pobyt na tej uczelni. Tak jest w tygodniu.

Weekendy należą tylko do mnie. Bardzo często moi gospodarze proponują mi wspólny wypad. Zwiedzam w ten sposób razem z nimi Cotswold, Stratford upon Thames, Londyn, York, Warwick, Birmingham, Manchester, oraz wiele ogrodów, w których jestem zakochana. Jednym z miejsc, które zwiedzamy jest Pałac Blenheim. Niestety nie mam aparatu fotograficznego, nie mogę robić zdjęć. Miejsce jest urokliwe, przepiękny pałac i park. Nagrobek Winstona ChurchillaWchodzimy, wykupujemy bilety wstępu i dopiero wtedy orientuję się, że tutaj właśnie, w tym miejscu, urodził się Winston Churchill. Zaskoczenie i wielka radość. Wielki człowiek, mąż stanu, człowiek, który jest mitem w Wielkiej Brytanii tu urodzony! Kupuję książkę o Pałacu Blenheim i zaczynamy zwiedzać. Jestem pod wielkim wrażeniem miejsca i Winstona Churchilla.

Rozmawiając z Beatą, opowiedziałam Jej o tych chwilach spędzonych z moim przyjacielem Stanem Mitchellem właśnie w Blenheim. I oto otrzymuję list od Beaty, a w nim właśnie to opowiadanie. Ponieważ z tym miejscem łączę moje wspaniałe osobiste wspomnienia, przeżycia, które wywołał mój Wielki Przyjaciel Stan (niestety 6 lat temu odszedł od nas na zawsze), pozwalam sobie przedstawić Państwu jedno z najpiękniejszych miejsc w Anglii – Blenheim Palace widziany oczami Beaty.

Blenheim Palace

BlenheimJednym z piękniejszych pałaców w Anglii jest Blenheim Palace, położony w uroczej krainie Cotswolds, w pobliżu Oxfordu, słynącej z urody i wiekowej uczelni. Jako że jedna z moich książek była o Cotswolds, tak więc ten cudowny pałac musiał się znaleźć na jej stronach. W pałacu tym przyszedł na świat w roku 1874 Winston Churchill, którego ojciec był wnukiem 7-go księcia Marlborough. Posiadłość ta sięga wieku XII-go, kiedy to Henryk I zbudował sobie tutaj domek myśliwski i namiętnie polował na jelenie. Namiętnie zajmował się również słynną „Rair Rosamund”, córką Waltera de Clifford. Tutaj też za młodu więziona była przez królową Marię księżniczka Elżbieta. Umówmy się, że słowo „więziona” jest lekko naciągane, ale faktem jest, że jej głowa wisiała niemal na włosku.

Przeskoczmy jednak o parę wieków. Pierwszy książę Marlborough złoił mocno skórę Francuzom w słynnej bitwie pod Blenheim. Wierny naród w nagrodę ufundował mu pałacyk. Architekt John Vanbrugh buduje tę perełkę architektoniczną w latach 1705-1724, a park i ogrody stają się bajką dzięki legendarnemu ogrodnikowi-architektowi, Lancelotowi „Capability” Brownowi.  Tyle historii.

Teraz zaczyna się mój rozdział. Jako, że miejsce na pałac w mojej książce było w części zimowej, byłam leciutko zdenerwowana, bo parki i ogrody zdecydowanie wyglądają lepiej jesienią. Na zimę i śnieg w Anglii, jak wiecie, liczyć nie można, więc musiałam wymyślić coś innego. Żeby Was nie zanudzać fotograficznymi dylematami, krótko powiem, że najlepsze światło jest o poranku lub zachodzie. Ba, ale wtedy wszystko jest zamknięte! Jestem uczulona na prośby o udostępnianie znanych miejsc, po tym jak w mojej ojczyźnie, podczas robienia zdjęć Krakowa, wszędzie słyszałam NIE. Wszystkim wszystko przeszkadzało, musiałam pisać dziesiątki podań i w końcowym rezultacie i tak było NIE. Wystosowałam eleganckie pismo do księcia Marlborough, czy nie mógłby mnie wpuścić do ogrodu o poranku, tłumacząc namiętnie, że światło, że wiekopomne dzieło, że dusza artysty itd. O dziwo za dwa dni książę z uśmiechem na ustach (ten uśmiech to sobie wyobraziłam jedynie, bo odpowiedź była na piśmie) – ależ jak najbardziej, tylko czy mogłabym się wpasować w tydzień taki a taki, to ON MI nie będzie przeszkadzał spacerem, bo jedzie wtedy pograć w golfa w Monako. No, tego to już za wiele. Po pierwsze: on mi nie chce przeszkadzać, a po drugie: w wieku mocno starszym, powyżej osiemdziesiątki i gra w golfa? Szok, ale pozytywny. Wracamy do pałacu. Zawitałam tam jeszcze w porannychBlenheim ciemnościach i trzęsąc się z zimna, czekam na poranne światło, nie mając zresztą nadziei na słoneczko, bo styczeń nie słynie tutaj z dobrej pogody. Mróz jednak ostry, ot tak z minus 5, więc  jest nadzieja na kilka ciekawych ujęć. Weszłam na ogrody i dech mi zaparło. Znad jeziora unosiła się mgła, słoneczko zaczynało wyzierać, a przede mną pasły się dzikie jelenie. Spłoszone moją obecnością uciekły, a ja zabrałam się za robienie zdjęć. Wszystko jak w bajce, spowite mgłą i szronem, a ciepłe światło słoneczne co i rusz odkrywa nowe skarby tego magicznego ogrodu. Jezioro, rzeźby, wodospady, fontanny. Zapomniałam o zimnie, zapomniałam o głodzie. Po dwóch godzinach fotografowania odwróciłam się do mojego ukochanego małżonka, który jest chowu angielskiego (nawet zimą chodzi w koszulach z krótkim rękawkiem i nigdy nie narzeka  na zimno). On cały siny z zimna, natomiast ja, największy na tej wyspie zmarźluch, napompowana adrenaliną przez tak piękne i ulotne widoki, nawet nie zauważyłam, że ręce i nos mi niemal całkowicie odmarzły. Wiecie co moi mili? Kawusia ze sconem to była najpyszniejsza kawusia pod słońcem! No i oczywiście na jedzeniu musi się skończyć, więc dla wyjaśnienia podaje co to za „zwierz” ten scone. To są takie ciasteczka, które się smaruje masełkiem, potem śmietaną o konsystencji niemal masła, a na koniec dodaje truskawkowego dżemiku. Ot tak, ze 3 tysiące kalorii w jednym kęsie, ale co tam!

Przepis na scone’y:

225 g mąki tortowej (samorosnącej)
szczypta soli
55 g masła
25 g cukru
150 ml mleka

Nagrzać piekarnik do 220C/425F/Gas 7. Posmarować brytfankę. Wymieszać mąkę z solą i masłem. Dodać cukru i mleka dla utworzenia miękkiego ciasta. Wyrobić ciasto i ugnieść na grubość około 2 cm. Wyciąć okrągłe ciasteczka o średnicy 5 cm. Posmarować górę ciasteczek odrobiną mleka i piec 12-15 minut.

I tyle
Beata

Dziękujemy serdecznie Beacie za piękne zdjęcia Pałacu Blenheim, za zabranie nas na zwiedzanie parku i opowiadanie oraz za przepis na pyszne ciasteczka scone.

Pozdrawiam wszystkich Polaków w Anglii
Wasza Jadwiga

komentarzy 15 do wpisu “Pałac Blenheim”

  1. Tom Randdal

    ufff moje dziecko się tam wybiera na wakacje, a za rok ponoć na dłużej. Wcale mi się ten pomysł nie podoba, ale co ja mam do powiedzenia:(

  2. Jadwiga

    Tom,
    tak w ogóle to pewnie masz i to dużo, ale miejsce jest cudne, mnie się uczy chciało,bo to jest po prostu za….
    a uczelnia naprawde dobra i nic się nie zmieniło od wieków. Ulice te sam, puby te same, tylko studenci trochę inni, ale podejście do nich jest cool.
    Pozdrawiam serdecznie a dziecku nie nalezy przeszkadza, aby w późniejszym wielkju (jak ja ) nie musiało uzupełnia wiadomości
    serdeczności

  3. zośka

    Czuję się pozdrowiona:) Oksford piękny byłam parę razy ale mogłabym jeszcze i jeszcze. Anglia w ogóle jest urokliwa ,żeby tak była cieplejsza, ech…

  4. Aleksandra

    Zośko,
    a w Warszawie to teraz jak w Angli, deszcz pada poziomo i nawt po parasolem cżłowiek jest mokry, i zimno bo 10-12 stopni w ciągu dnia a jednak miałabym ochotę na oxford w tej chwili 🙂

    Pani Jadziu a jak vitalia?

  5. Jadwiga

    Zośko,
    Oxford jest tak piękny, że dech zapiera, college jest rather very beautifull, a całe miasto ma niesamowity urok, takie stare i nowe, i sklep Alice z krainy czarów przy mostku gdzie autobusy stają, i pięknie jest, ale
    u nas zimno i nam się chce słońca bo jak nie to się oflagujemy!
    A co! Ktro bogatemu zabroni ?
    Chcemy słońca i ciepła, kwiaty zaczęły mi w ogrodzie pada od tego padacza z nieba
    pozdrowionko

  6. Jadwiga

    Aleksandro,
    Deszcz to pada i tak i tak poziomo, pionowo i po skosie, a nam się chce lata. Vitali po tygodniu 2,5 kg mniej ale wagi wyjściowej nie podam, bo zgroza!
    Dzięki i całusy, jak bedzie się czym pochwali to to zrobię narazie walczę ale nie tak trudno jest
    serdeczności

  7. Jadwiga

    Choroba, nie mogę na nowym łaptoku ustawic sobie ci znaczy c z przecinkiem nad nim wszystkie zakrętasy idą – o prosze i ę i ą i ź tylko to ci nie idzie
    coś muszę pogłówkowac ale co ? łatwo powiedziec

  8. Pleciuga

    Witaj Jadziu! Bardzo podobała mi się ta sesja fotograficzna o świtaniu i w tak pięknym i starożytnym miejscu. Tę „dziwną” angielską kuchnię miałam okazję poznać w Międzylesiu za sprawą pewnego uroczego Anglika, osiadłego w Polsce i jego małżonki – Polki.Kuchnia bardzo mi odpowiadała. Nareszcie mogłam się dowiedzieć – jak smakuje prawdziwy, angielski pudding. Całkiem, całkiem.
    Pozdrowionka – Jadziu.

  9. Tomek

    Pani Jadwigo,
    wpis przeczytałem. Zachwyciłem się i popłakuję, że zapewne nigdy nie będzie mi dane tam pojechać. 😉

    Pozdrawiam serdecznie i obiecuję, że już niedługo częściej będę na Pani blogu bywał i że aktywniejszym będę…

  10. Jadwiga

    Tomku,
    ciesze się,że w ogóle bywasz i że się zachwycasz tym co piszę. Jest to dla mnie ostroga do dalszego pisania, ponieważ zastanowiałam się kiedyś czy to w ogóle ludzi zainteresuje. Bardzo dużo jeżdziłam po swiecie i wspomnień mam ogrom, jeżeli są interesujące to mi miło i będę wspominała uzupełniając je porzepisami nie tylko kuchni polskiej, bo inne przepisy też zbierałam,
    pozdrawiam seredcznie

  11. Jadwiga

    Pleciugo, a może Ewo?
    Dziękuję serdecznie za wizytę, krótką bo krótką, ale jednak. Postaram się coś więcej poda z przepisów kuchni angielskiej,
    pozdrawiam cieplutko

  12. Pleciuga

    Może być Ewo – droga Jadziu. I tak wiadomo o co chodzi 🙂 Pozdrawiam Cię wczesną nocą z bólem gardła. Wiosna nas nie rozpieszcza 🙂

  13. Jadwiga

    Ewo,
    nie wiem co sie dzieje ale u nas Tymsal takie ziółko z apteki, które się psiuka do gardła jest znakomite i wszyscy go używają i ból gardła mija, poza tym płukanie gardła rozpuszczoną aspiryną musującą, poza tym herbata z dużą ilością soku malinowego, poza tym oscilococinum i jakoś wszystko mija ale przede wszystkim tymsal, to takie domowe sposoby
    pozdrawiam serdecznie
    j

  14. Pleciuga

    Jadzieńko droga! Dzięki wielkie za poradę.Muszę ją sobie zapisać . Może się przydać. Póki co – scorbolamid zaaplikowałam wczoraj wieczorem i cholinex. Trochę mi lepiej. Malina też była ale w czekoladzie malinowej.
    Wielkie dzięki za wyczerpującą informację o imprezie na AWF-ie. Kusi mnie bardzo by wsiąść do pociągu byle jakiego i na Bielanach wylądować. Wieki całe tam nie byłam. Ech… Chciała by dusza do raju, a tu człowiek musi się zmagać ze swoją słabością. Do wielkiej d…jednym słowem.
    Całuski – Jadziu!

  15. Jadwiga

    Zyczę zdrowia dużo, mam nadzieje, że scorbolamid pomoże, wszystkiego najlepszego, pozdrawiam serdecznie
    j

Zostaw odpowiedź

XHTML: Możesz używać następujące tagi: <a href="" title=""> <abbr title=""> <acronym title=""> <b> <blockquote cite=""> <cite> <code> <del datetime=""> <em> <i> <q cite=""> <s> <strike> <strong>

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.