Mój blog zaczęłam pisać jakoś tak w grudniu 2009. Namówiono mnie raczej aniżeli była to moja inicjatywa. Rozmawiałyśmy wiele razy z Moniką i właśnie Ona rzuciła pomysł, abym pisała bloga. Czy wy w ogóle zrozumiecie mnie, osobę bądź co bądź dorosłą, nawet powiedziałabym bardzo dorosłą a jak dla mnie to zbyt dorosłą, że wtedy nie wiedziałam o tym, że istnieje blogoosfera, że blogowanie jest cool, bo ja nie wiedziałam co to jest blog. Po krótkim wyjaśnieniu stwierdziłam, że może i blogi to fajna sprawa, ale nie dla mnie, bo co ja tam będę pisała a poza tym, o czym, o kim? Monika starała się i to w krótkich żołnierskich słowach wytłumaczyć mi, co to jest, jak się to je, i w jaki sposób tym to działa. No, no robiło się coraz ciekawiej. Krótko mówiąc, aby was zbytnio nie znudzić, ustaliłyśmy, że zamiast siedzieć u niej w biurze i opowiadać te swoje historie (historii z moich eskapad zagranicznych kilka jej opowiedziałam) napiszę coś na próbę i podeślę pocztą elektroniczną. Monikę znałam od wielu lat i chociaż jest znacznie młodsza ode mnie lubimy się i przyjaźnimy. I tak po kilku wprawkach, po wysłaniu Jej pięciu czy sześciu opowiadań sprawa blogu została przyklepana. Pozostawała jego nazwa oraz miejsce na serwerze, ale to pozostawiłam młodszej koleżance. Chciała mnie wkręcić w blogownię, to niech wymyśla dalej. Ja sobie spokojnie myślałam, trochę pisałam, bo uznałam, że będę musiała narzucić rytm pracy, aby wymyślać tematy, o których tak bardzo lubiłam opowiadać. Dziewczyny z Agencji wymyśliły tytuł, i sprawy ruszyły z miejsca. Tak weszłam w blogosferę i zaczęłam uczyć się wszystkiego od nowa. Otrzymałam kilka krótkich zdań w formie instrukcji co i jak, kto kogo, komu co wpisuje, jak to działa i w ten sposób uzbrojona w wiedzę ruszyłam w przestrzeń wirtualną, w której dotychczas nie bywałam.
Zaczęłam odwiedzać różne blogi, uczyłam się komentarzy, czytałam, komentowałam, zbierałam doświadczenia. Zresztą gdy popatrzycie na swoje blogi na pojawianie się moich komentarzy będziecie wiedzieli, od kiedy składam wam wizyty i jakie ślady zostawiałam po sobie. Zanim wybrałam blogi, które znajdują się w moim spisie bardzo dużo czytałam. Sami wiecie jak to jest, czytasz jedną stronę druga jakoś sama wchodzi w oczy, a stąd już bardzo niedaleko do następnej i następnej. Tak znalazłam Barnabę, jak się okazało mojego Kolegę prawie po fachu, tak znalazłam Zośkę, Jolantę, Rodorka, Gordyjkę, Hurghadę, Azalię, Bajdurki z ciotką Pleciugą, Teresę, Pół wieku.., Nivejkę, Notarię, Niedyskrety, Beę w kuchni, Jasną8, Ewę, Bluźniercze Plotki, no i, a może przede wszystkim Helenę Rotwand.
Zupełnie nie pamiętam kiedy i jak to się stało, że weszłam na Jej blog i tam pozostałam na długo, na zawsze. Blog miał fajna nazwę „Opętanie, czyli zgubne skutki masażu stóp”. Hmmm, masażu, ciekawe, to jakby z mojej dziedziny? Co, nie? No nie, wcale nie!
Czytałam wszystko co zostało wpisane, po jakimś czasie zaczęłam nieśmiało komentować. Blog podobał mi się i to bardzo. Nie wiedziałam zupełnie kto go pisze, znałam nazwę a nazwisko Heleny? Nauczyłam się, że blogownia jest surrealistyczna, więc nazwisko można sobie stworzyć. Podobały mi się wpisy, ciekawiły mnie komentarze. Jeden z wpisów przypadł mi szczególnie do serca i mam zapisany, bo jest taki prawdziwy. Który? No niestety nie zdradzę. Po jakimś czasie przeczytałam o książce, którą Helena napisała i wysłała do wydawnictwa, nawet ją o to zapytałam co i jak ale zostałam odesłana do wcześniejszych wpisów. Nie napisałam tylko przez grzeczność i z powodu dobrego wychowania(!), że ja jej blog znam, że wpisy przeczytałam, ale co tam. Po niespełna roku naszej blogowej znajomości czytam informację: książka ZOSTAŁA WYDANA!
Oczywiście napisałam, że koniecznie muszę ją mieć, a właściwie dwie, gdyż chciałabym jeden egzemplarz podarować Monice. I oto okazało się, że książka została mi dostarczona przez autorkę!!! Spotkałyśmy się u mnie na tarasie w piękny słoneczny dzień. Szybka kawa, jakieś ciasto, i wspaniała rozmowa na tysiąc tematów naraz. Czas nam przeleciał, a Helena gnana sprawami uleciała szybko, tak szybko, że nie wiedziałam czy była, czy tylko mi się zdawało. Nasze spotkanie odbyło się w sierpniu…
Książkę przeczytałam w ciągu kilku godzin. Wciągnęła mnie jak najlepszy kryminał, z częstymi zmianami wątku. Czytałam i myślałam , kobieto po co Ty chodzisz do pracy, siedź i pisz. Masz talent, Twoje dialogi są błyskotliwe, humor, inteligencja, a Ty nic tylko o pracy myślisz o szefie i niezbyt dobrze prosperującej firmie. No cóż… Helena, pięćdziesięciolatka to kobieta, która zarejestrowała się na portalu randkowym, umieściła tam swoje zdjęcie a w profilu zaznaczyła, że interesują ją: korespondencja i wymiana myśli , pojedynek na słowa. I tak w krótkim czasie otrzymała bardzo wiele maili oraz różnych propozycji od różnych osób, najczęściej mężczyzn. Wybrała kilka, jedną z nich jest Tomek, lat 35 nazywany Fryderykiem. I właśnie ta korespondencja z Tomkiem- Fryderykiem stała się osnową książki” OPĘTANIE, czyli zgubne skutki masażu stóp”.
W ciągu kilku miesięcy (dwóch- trzech?) wymieniają ponad tysiąc listów- maili, prowadzą swoisty pojedynek na słowa, na myśli, na błyskotliwą wymianę zdań, wciągając czytelnika w krąg spraw codziennych, ważnych i mniej ważnych, w swoje (ich) marzenia sny na jawie, marzenia senne, które przeplatają się z codziennością. Atmosfera się zagęszcza a erotyzm wisi w powietrzu, pojawiają się napięcia erotyczne a wzajemne oczekiwania narastają. Czytałam tę książkę szybko, bardzo szybko, gdyż każda godzina, dzień wymiany korespondencji budowała napięcie dążąc do zmiany ciężaru z lekkiej rozrywki , zabawy słowem w kierunku fascynacji drugą osobą. Helena zapełnia świat bohaterów wieloma osobami, które są alter ego Tomasza Fryderyka i Jej samej. Helena to przecież bohaterka książki, nomen omen nosząca takie samo imię jak autorka, ale to czysty przypadek. Heleną mogłaby być, każda osoba blogująca, która prezentuje wysoki stopień inteligencji, lubi zabawy słowem i oczekuje od każdego dnia nowego wyzwania. Tylko ile takich osób jest w sieci?
Ale ad rem… Świat bohaterów zapełnia się wirtualnymi postaciami, zaczynają one żyć własnym życiem…
Już nie mam kolegów. Doktor Franki się nie odzywa. Podobno został Dyrektorem Handlowym Red Bulla. Teraz ożywia ciała i umysły inaczej. Igor wyjechał z Żakiem… Żak zaczął go uczyć francuskiego i chłopak odkrył w sobie zdolności językowe. Poznawanie świata przestało go interesować. Kiedyś miał pełne ręce roboty, a teraz… Zdrajca! Widelec z talerzem też się ciągle dotykają. Zawsze dbałem o to, aby leżeli w stosunku do siebie w bezpiecznej pozycji, niepodsycającej apetytu. Kontrolował ich Nóż, rozcinał wszelkie stwardnienia, a teraz też go nie ma. Wyjechał wiec poszli na całość. Trą o siebie tak, że aż skrzypi. Sodomia i gomoria, Pani!…”
„… W kwestii masażu to ja …”
„…A może ty mnie się boisz? Powiedz szczerze, odwlekasz ten moment, kiedy będziesz musiał się ze mną spotkać oko w oko… Taki piękny pedicure sobie zrobiłam, a tu nie ma komu pokazać, bo jak na złość upały się skończyły i trudno chodzić boso jak pastereczka!
Ostatecznie mogę przyjechać na tę 20.00, jak wszystkie terminy wcześniejsze są zajęte do Bożego Narodzenia. Może jednak jakaś sobota?
Buziaczki…”
„….Nie jestem aż tak wyzwolony, aby robić nieszablonowe rzeczy. Chcę poświecić Ci więcej czasu niż listonosz, rozkoszując się słowem i kawą.
Jeśli podczas masażu wspomnisz o pieniądzach, to więcej się nie odezwę! Obiecuję! Pozdrawiam Cię w ten słoneczny dzień.
PS. O propozycje pracy mnie nie pytaj. Wiem, co zaproponują Ci faceci od randek, nawet nie próbuj! No, chyba że lubisz ekstremalne doznania i przygody. I kaskę. I dziwnych ludzi. Ich złą energię.
PS. Sobota 12.30 u mnie w gabinecie?
W pierwszej chwili w ogóle nie załapałam o co chodzi. Napisał to od niechcenia, w ostatniej linijce post scriptum, jakby informował, że na targu w Sierpcu jabłka są po 1,49 złotego. Dopiero po dłuższej chwili do mnie dotarło… Matko, nareszcie! W końcu zobaczę tego łotra, który od dwóch miesięcy dręczy mnie mentalnie, nie pozwala na zastój w głowie, przerwał leniwe wieczory przed telewizorem i wciąż tylko obiecuje. Co teraz będzie, rany?…”
„… Babo ogarnij się! Przecież nie masz zamiaru go uwieść! No przecież nie…”
Urywki z książki, które przytoczyłam są ilustracją tego co w książce możemy znaleźć. Świetne dialogi, pointy, zwroty sytuacji, i duchowe rozterki. Polecam tę książkę z całym bagażem jej energii niosącej nas w świat marzeń, wirtualnych wyobraźni, w świat rzeczywisty, gdzie jedząc sery będziemy popijali dobre czerwone wino, będziemy uczestnikami małych i wielkich spraw, małych i wielkich burz a także ku naszemu zaskoczeniu pysznej sprawy sadowej, która również będzie odbywała się na stronach książki.
Książkę przeczytałam dwa razy! Chciałam napisać o niej najlepiej jak umiem, chciałam oddać atmosferę i ducha panującego na stronach książki, ale też musiałam się przekonać, że jest ona wspaniałą pełną humoru opowieścią, której końca zdradzić nie mogę.
Lektura warta tego aby wejść na Allegro zapłacić kilka złotych i delektować się wspaniałym humorem, myślą i słowem!
„Opętanie, czyli zgubne skutki masażu stóp” Wydawnictwo Novaeres, Wydawnictwo Innowacyjne, rok wydania 2012
Wasza Jadwiga
30 września 2012 - 16:41
No tak, każdy ma jakąś swoją historię blogowania.
Ja zaczęłam blogowanie nie mając żadnego doświadczenia z komputerem. Ktoś mnie namówił, pomyślałam: dlaczego nie?
Szybko okazało się, że to nie taka łatwa sprawa (w moim wieku!)
Miałam jednak szczęście. Poznałam Donatę z Koszalina. Moja rówieśniczka stała się mi bardzo bliską i życzliwą osobą. To dzięki Niej wiele się nauczyłam i nabyłam doświadczeń. Teraz jak mogę pomagam innym.A Donata? – kogoś poznała, z Koszalina wyjechała, zawsze jednak będę Ją ciepło wspominała.
'Opętanie…’ koniecznie przeczytam. Zachęciłaś mnie bardzo!
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
30 września 2012 - 16:44
To już druga „recenzja”,
pierwsza, małą wzmiankę
dała Ludmiła.
Dziękuję
LW
30 września 2012 - 18:00
Znam bloga Heleny. A książkę tez posiadam:)
I bardzo się ciesze, że do mnie kiedys też trafiłaś:)
30 września 2012 - 18:19
Trza kupić!
30 września 2012 - 19:26
Zośko,
czyta się zarąfajnie, pozdrawiam serdecznie
j
30 września 2012 - 19:27
Nivejko
i ja sie cieszę, bo nalezysz do ulubionych
j
30 września 2012 - 19:27
JanToni
a ja nie byłam u Ludmiły, dasz namiar?
pozdrawiam
j
30 września 2012 - 19:29
Jolanto
to miłe z Twojej strony, oczywiście historia mojego blogowania jest stosunkowo krótka, ale poruszanie sie w wirtualnym świecie jest arcyciekawe, stąd moja fascynacja książką
j
30 września 2012 - 20:22
I cóż ja mogę dodać. Poza zachwytami… A to p masażu stóp musi być bombowe, bo Autorka ma pióro ostre, i spojrzenie też. Jadzia mi pewnie po znajomości pożyczy, to sobie poczytam. Pozdrawiam Wszystkie Urocze Panie…
30 września 2012 - 20:35
tak to blogowanie to dziwna magia, zaczynalam zupelnie z innego powodu i mialo wygladac tez inaczej, wszystko sie zmienilo i przeistoczylo na co innego, juz tyle razy chcialam skonczyc ale zawsze jakos w ostatniej chwili ratowal mnie od tego niespodziewanie mily komentarz no i trwam 🙂 tyle ciekawych ludzi mozna tu spotkac ale czy jest tak w rzeczywistosci ? ale napewno nigdy nie udalo mi sie poznac takiej ilosci ludzi w realu jak tu, szkoda tylko ze tam malo czasu mam na poznawanie nowych blogow
30 września 2012 - 20:43
Andrzeju – dzięki za uznanie dla „ostrych piór”. Wprawdzie staram się za wysoko nie latać, tak, w sam raz, żeby nie spalić się jak Ikar, ale ciężko się trzymać przy ziemi. Jadwiga, ty jednak jesteś dobrym duchem blogów. Dzięki ci za to! Nivejka, vel Zołza z PegeeRu – to jest dopiero literatura! Jakie trzeba mieć pióro, żeby się tak nazwać:))) Jolu – bardzo jestem ciekawa opinii. Pozdrawiam serdecznie
30 września 2012 - 20:45
Andrzeju
zachwycaj się Pan zachwycaj bo jest czym a my zachwyty kochamy przecież jako prawdziwe kobiety!
j
30 września 2012 - 20:47
lewym Ok
świat wirtualny rzadzi się swoimi prawami, jest wentylem bezpieczeństwa dla wielu z nas, pod warunkiem, że nie ma chamstwa i nie jestesmy na pierwszych stronach portali społecznościowych, bo wtedy drżyjcie narody!
j
30 września 2012 - 20:48
Heleno
Nivejka ma pióro znakomite, ale nie przesadzaj obie jesteście the best!
j
1 października 2012 - 4:49
Witaj Jadziu! Mi blogowanie też się podoba.Chociaż początki były trudne. Pozdrawiam Ciebie Jadziu i dziękuję Andrzejowi za pozdrowienia.
1 października 2012 - 5:23
Tereso
dobrze, ze wszystko dobrze sie skończyło
pozdrawiam
j
1 października 2012 - 10:06
No i faktycznie. Blogowanie to cudna sprawa, a wiele znajomości wirtualnych przekształca się z czasem w znajomości (a nawet przyjaźnie) realne. Jadziu! Ciebie i Barnabę miałam zaszczyt poznać realnie.Z Heleną mamy kontakt (jeszcze) tylko wirtualny. Ale kto wie? Może przyjdzie taki moment że spojrzymy sobie w oczęta w realu.
Książkę Heleny oczywiście posiadam z piękną dedykacją. Oczywiście przeczytałam „Opętanie…” od dechy do dechy. Przeczytał ją także „mój” masażysta. Był zachwycony… 🙂
Pozdrowionka!
1 października 2012 - 10:45
Witaj
Jesteś małolatą w stosunku do mnie. Haa…haaa… Mlodsza o dwa miesiące. Ja zaczęłam blogować od 13 pażdziernika 2009. Miałam podobne początki. Też dziwiłam się po co ludzie piszą blogi, bałam się? Chyba tak. Któregoś deszczowego październikowa dnia postanowiłam spróbować. Zaczęłam czytać czyjś blog, potem następny, odważyłam się na komentarz i zaczęło się. Założyłam sama, według instrukcji na Onecie i krok po kroku opanowałam tajniki. Było trudno, notki mi uciekały, zawsze coś niepotrzebnie wcisnęłam, ale dałam radę. I podobnie jak Ty, szperałam, wybierałam ciekawe blogi i teraz mam spore grono wypróbowanych już wirtualnych przyjaciół. Dziwię się czasem, jak ja mogłam przedtem żyć bez blogowania.
Czytałam recenzję tej książki, byłam na blogu Heleny i zamierzam kupić książkę. Doskonałą recenzję zapodałaś.
Pozdrawiam
1 października 2012 - 11:00
Ciotko Pleciugo
no coż ja wiecej mogę napisać do tego co juz zostało powiedziane, jestes exemplum zywym, który potwierdza, ze książka jest super a inteligencja autorki bije rekordy Guinessa!Dziekuje za wizytę
pozdrawiam
j
1 października 2012 - 11:02
Azalio
kazda z nas kiedys zdecydowała się na pisanie, różne były tego powody, dla mnie jest to mój wentyl bezpieczeństwa, gdzie piszę o tym co aktualne, co było, wspomnienia, historie i to zawsze prawdziwe, nie ma nic przekłamanego, bo historia sportu, badmintona może byc tylko pokazywana prawdziwie, a życie? Równiez, pozdrawiam serdecznie
j
1 października 2012 - 14:51
Jeśli Autorka ma poczucie humoru , błysk w oku przelany na papier i umiejętność pakowania się w niesamowite przygody to jest to lektura dla mnie . Z krótkich fragmentów wywnioskowałam , wspaniale bawi się słowami . Dlatego na pewno przeczytam .
A Tobie Jadwigo życzę zdrowia . Oby wszystko było po Twojej myśli . Aromatyczna .
1 października 2012 - 18:38
Piękna recenzja książki, ale początek również ciekawy , a nawet bardzo.Tyle lat blogowania , niesamowite, jak zaczynałam pisać bloga, to nie sądziłam ,że rok przeżyję :-)))
1 października 2012 - 18:57
Aromatku
polecam z czystym sumieniem i sercem, dobra zabawa trzyma w napięciu dialogi świetne, dziekuję, mam nadzieje
j
1 października 2012 - 18:58
Jasna8
jak widzisz nie jest trudno, trzeba tylko wierzyć, że można, że nie jest to wielki problem
pozdrawiam
j
1 października 2012 - 22:05
Jadwigo,widzę że i Ciebie urzekły zdolności pisarskie Heleny.Trzeba być bardzo zdeterminowaną osobą,aby szukać wydawcy i układać się o wysokość nakładu i apanaże.A to dopiero pierwszy krok. Potem odpowiednia reklama i spotkania autorskie.Na to ostatnie nie wszyscy debiutanci się decydują.Pozostaje jeszcze zdobycie sławy,co udaje się nielicznym.
Dużo mniej zachodu wymaga prowadzenie bloga.Ja swój zaczęłam pisać dla zabawy.Nawet w pewnym momencie,z uwagi na nowe zajmujące sprawy,powiedziałam stop… i nadal piszę,ulegając namowom.Tematów mi nie brakuje w przeciwieństwie do czasu.Pozdrawiam.
2 października 2012 - 6:42
Witaj Jadziu! Jadziu przepraszam,może zaglądałaś, ale patelnia była na pierwszym zdjęciu. Jak chcesz bardziej szczegółowo, to oczywiście pokażę ją w całej okazałości.Chodzio wpis z patelnią do naleśników. Jadziu nie dawało mi to spokoju. Już taka jestem, że sprawy muszę mieć zakończone.Pozdrawiam bardzo serdecznie zLegionowa
2 października 2012 - 8:14
Tereso
serdecznie dziekuję za tę zielona patelnię, mam taką sama dokładnie, kupiłam też dla moich dzieci i synowej.
Również informuję(nie jest to reklama ) tylko informacja.
Na stronie http://www.weltbild.pl
w dziale kuchnia i dom
naczynia kuchenne
możesz dostać komplet 3 sztuk patelni w kolorze fioletowym ale ceramiczne w srodku białę w cenie 129 zł za te trzy sztuki, kupiłam bo robię cuda, duza jest znakomita do smażenia różnych rzeczy prawie bez tłuszcz lub na kilku kroplach oliwy, średnia do przygotowywania dań dla dwóch osób, a mała jajecznica, naleśniki itp, polecam bo jak wiesz kuchnię lubię i to bardzo, dziekuje serdecznie
j
2 października 2012 - 8:21
Ludmiło
czytam różne blogi, blog Heleny spotkałam w sieci w zeszłym roku jakoś tak nieoczekiwanie a jej wpis dot… no włśnie … stał mi się bardzo bliski i od tego momentu zaczełam wpisywać komentarze bywać bo fajne towarzystwo a blog ciekawy. Sama w Dolomity jeździć nie moge, po górach też nie mogę chodzić, więc śledziłam losy na blogu wycieczki, wizyty na cmentarzach w Bedzinie i innych wszystko napisane z fantazją ostrzem, słowem ważąc każde aby odpowiadało temu co chciała powiedzieć. U Ciebie byłam wpis przeczytałam, a ponieważ książkę otrzymałam to o niej napisałam i cieszę sie, bo polecam ją wszystkim , którzy są w sieci. Jest fajna i mozna skonfrontować swoje doświadczenia z treścią tam zawartą, pozdrawiam serdecznie i zapraszam c\zęściej
Jadwiga
2 października 2012 - 11:23
Jadziu uspokoiłaś mnie. Już nie będę patelniowo w tym kontekście myśleć.Zajrzę na te stronę.Pozdrawiam Jadziu.
2 października 2012 - 13:29
Tereso
nie ma sprawy, lubię wsze3lkie nowości jak to w gotowaniu a co pomaga lepiej zrobić potrawę i nie jest zawrotnie drogie spotyka się u mnie z wielkim zainteresowaniem
pozdrawiam
j
2 października 2012 - 18:22
Swiat wirtualny zamienia się w świat realny.
Moje spotkanie z ludkami blogowymi nastąpiło dosyć dawno.To moje własne, rodzone, dziecko uświadomiło mi, że jest sposób na nawiązanie kontaktów, na podzielenie się troskami i radościami.Jest sposób na to by nie być samotnym.Najpierw długo czytałam i poznawałam różne domy, różne zawiłości życiowe, różnych ludzi, aż w 2007 roku odważyłam się.Dzisiaj wiem, że gdybym musiała zrezygnować z blogowania, to tak jakbym musiała porzucić przyjaciół, a tego nie chcę, nie mam zamiaru, nie ma mowy.I ja miałam przyjemność spotkać się z poznaną blogerką i to już dwa razy.Szkoda, że nie mieszkamy bliżej siebie.Olbrzymia przyjemność poznać osobę z klasą.
2 października 2012 - 18:32
Po takiej rekomdacji trudno nie zainteresowac się ksiazką i autorką. A fajnie szczególnie, że blog, nasze wspólne miejsce, był zaczątkiem tak ciekawej znajomości pani Heleny z Fryderykiem, która to znajomośc zaowocowała książką. Pozdrawiam :))
2 października 2012 - 21:05
Ula
wielka szkoda, choć nie wiem jak daleko jestesmy od siebie? Lubie poznawać ludzi a swiat blogowy jest bardzo fajny i ciekawy, pozdrawiam
j
2 października 2012 - 21:09
Gaju
właśnie dlatego książka zyskała drugi wymiar, blogowy naszych kontaktów, i nawet komentarzy, które w niej odnalazłam, Pleciugi i Rodorka, tym bardziej nabrała wartości dla wszystkich nas osób związanych z blogowaniem
serdeczności przesyłam
j
3 października 2012 - 13:42
Na moim blogu w „Odwiedzam” – Blogko , To skrót od „Blog kobiety”. Ona jest… warszawianką. Pozdrawiam LW
3 października 2012 - 18:40
Jestem wielkim fanem i stałym czytelnikiem bloga Heleny, a od dzisiejszego południa szczęśliwym posiadaczem tej książki 🙂
Pozdrawiam
3 października 2012 - 18:54
JanToni
dziękuje bardzo nie ma to jak blogerzy!
j
3 października 2012 - 18:54
Piotr
miłej lektury
j
3 października 2012 - 19:53
Świetna recenzja Jadwigo:) Kolejna zresztą, ale książka warta jest tego:)
Pozdrawiam!
4 października 2012 - 6:34
Krysiu
znasz tę książkę, w blogosferze jesteś długo i czytałaś wpisy u Heleny oraz komentowałaś je stąd masz porównanie, pozdrawiam serdecznie
j
4 października 2012 - 12:23
mnie namówiła przyjaciółka na pisanie bloga . Oznajmiła mi pewnego dnia , po przeczytaniu mojej satyry w @ jej wysłanej – zacznij Kudłata pisać , poniewaz nie mogę bez przerwy się cieszyć podczas narad , gdy gapie sie w ekran laptopa – jest prezeska wielkiej firmy .I tak oto tkwię od marca 2007 roku….. macham Wiga słonecznie – Dośka
4 października 2012 - 15:35
Dośko,
ale dlaczego ostatnio tak mało ciebie na blogu? co się dzieje, czekamy!
pozdrawiam
j
5 października 2012 - 12:57
A Jadzi naszej dziś piszą w natemat.pl
5 października 2012 - 16:17
Jadziu:) Nie na temat, a właściwie natemat.pl na tym portalu piszę o Twoim blogu:))) Gratulacje!!! Podrzucam link:
http://natemat.pl/34167,blogi-trzeciego-wieku-internet-to-okno-na-swiat-i-swietna-recepta-na-samotnosc-w-czasie-emerytury
5 października 2012 - 16:18
piszą – miało być:) Przepraszam…
5 października 2012 - 17:24
Randdalu
jak miło, że zauważyłeś,
pozdrawiam
a na Blog Forum Gdańsk jedziesz?
j
5 października 2012 - 17:25
Rodorek
super, bardzo się cieszę a tym milej, ze odnotowałaś moje tam pojawienie się
serdeczności
j
5 października 2012 - 17:27
Krysiu,
dzięki
j
5 października 2012 - 18:54
chyba mnie nie chcą:) co prawda Jasiek Biggs ma mieć referat i przyjezdza z NY – a ja to załatwiałem i ma jakiś apartament, ale jeśli wp.pl mnie nie zaprosi nie jedzie.
A artykuł natemat.pl ukazał się w wersji okrojonej, wrzuciłem tam małą zjebkę, że piszą o Tobie, ale bez nazwy bloga i nastąpiła zmiana.
5 października 2012 - 20:07
Randdal
bardzo dziekuję, a w sprawie Forum przecież byłeś w roku ubiegłym i to z sukcesem, więc? W tym roku Helena Rotwand bedzie występowała z wykładem dotyczacym wydania książki przez blogera i wynikajacymi z tego kłopotami
dziekuje jeszcze raz i pozdrawiam
j