Koniec, koniec, koniec!
Napisałam! W dniu 22 maja 2016 postawiłam kropkę. Teraz zaczynam ostatni etap, który będzie trochę trwał.
Pierwsze koty za płoty! To mój mąż Andrzej, który przeczytał całość. Kilka poprawek dotyczyło badmintona.
Teraz książka została wysłana do „korekty”, całe 504 strony, bo tyle w końcu zostało! Osobiście wykreśliłam z tekstu 27 stron, gdyż ten nie był kompatybilny z pozostałym. Wydaje się, że ta część jest zaczynem czegoś nowego! Niech rośnie! Na razie nie mam ochoty na podejmowanie walki z pisaniem kolejnej książki. Wspomnienia zostały opisane, dotyczą najważniejszych spraw.
Pierwszy tekst konspektu napisałam 10 sierpnia 2015 r. Później przez kilkanaście dni poprawiałam, uzupełniałam i w końcu został zaakceptowany.
Pierwsze zdania napisałam we wrześniu i tak popłynęła opowieść o mnie, i wielu sprawach ze mną związanych. Wydaje mi się, że opisałam czasy peerelu, młodości i późniejsze z dystansem, humorem a czasami z łezką w oku. Pisałam tak jak
układało się życie, jak biegły sprawy czasami pod górkę, a czasami zupełnie nieoczekiwanie szybko i z górki. W swoim wspomnieniach byłam uczciwa, nie koloryzowałam, nie podkręcałam tematów, one i tak wydawały mi się nieprawdopodobne. Mogłam je ocenić dopiero po napisaniu. Rzeczywistość, w której żyłam była trudna, tak jak trudne były lata siedemdziesiąte i osiemdziesiąte. Zresztą czas przemian ekonomiczno- politycznych też nie był łatwy.
Moja Córeńka na pytanie, co pamiętasz z lat twojego dorastania? Odpowiadała:
– Mamciu, wieczne kolejki, chodziłam z Babcią do sklepów, ona stała w kolejce po cokolwiek, a ja miałam kredę i rysowałam nią na chodniku jakieś obrazki, nudziłam się przeokropnie w tych kolejkach, więc babcia zawsze w kieszeni tę kredę nosiła.
Później, gdy już chodziłam do szkoły znajdowałam w kuchni na desce przyklejoną kartkę ze spisem produktów, jakie mam kupić. Nigdy nie prosiłaś o zakup mięsa, gdyż sama je zdobywałaś! To był twój problem. Resztę ja przynosiłam do domu.
Dzisiaj takie wspomnienia istnieją tylko w nas i naszych czterdziestolatkach. W sklepach jest wszystko, o czym dusza zamarzy. Nie zawsze mamy pieniądze na wszystkie nasze zachcianki, ale na zaopatrzenie w sklepach nie możemy narzekać.
Dlatego uważam, że budowanie od podstaw dyscypliny sportowej było zadaniem czasem przekraczającym siły. Dlatego z wielką chęcią o tym napisałam, aby pokazać młodym ludziom, że my dzisiejsi siedemdziesięciolatkowie pracowaliśmy w trudzie na ich przyszłe sukcesy, i nie boimy się o tym mówić.
Gdy czasem słyszę w radiu lub w telewizji narzekania młodych w tonie, że starsi to czy owo źle zrobili i oni młodzi muszą teraz naprawiać, uważam te opinie za krzywdzące. Łatwo jest krytykować, i mieć za złe. Trudniej się wczuć w to, co było i zobaczyć, że ci krytykowani zrobili bardzo dużo.
No cóż, to tak na marginesie.
Mili moi, rozpoczynamy „korektę”, wiem z opowieści, że jest to najtrudniejsza część pracy! Trudno! Damy radę, skoro napisałam tyle stron, to będzie wisienką na torcie.
Pozdrawiam was serdecznie, życzę udanego weekendu.
Do kolejnego postu i usłyszenia, dam znać, co słychać w pracy nad książką!
Wasza Jadwiga
27 maja 2016 - 17:25
Koniec szczęśliwie wieńczy dzieło. Dzielę radość oraz ulgę.Ja nie napiszę, zostawiam to Przyjaciołom. Ale czytać będę. I recenzować. W jednym nie masz racji-korekta jest piekielnie ważna, ale jeszcze ważniejsza jest praca nad gotowym tekstem z solidnym redaktorem. Dla tzw. adiustacji- stylistycznej, formalnej itd. Dobry redaktor jak dobry lektor radiowy- z dobrego pomoże zrobić cudeńko. Znam to z pracy redakcyjnej – także jako autor. A kiedy zrobiłem jedyną audycję telewizyjną ( jeszcze u Dobrowolskiego, trochę wskazówek dał praktykujący Mariusz Walter) aż nie mogłem uwierzyć, że to mój tekst; gdy czytał go pan Kilański…Pozdrawiam.
27 maja 2016 - 17:29
Andrzej Lewandowski
masz racje, ale na razie korekta, bo strach pomyśleć ile błędów mogłoby być przepuszczone, bo przecież przecinki stawiać trzeba, a u mnie zawsze był z tym kłopot no i wiesz nie uchodzi pisać z błędami, a później zobaczymy co dalej
j
27 maja 2016 - 18:46
Masz rację, jednak dawniej inwestowało się w sport, w młodzież. Było trudno z zaopatrzeniem, ale dobrej woli nie brakowało zapaleńcom /patrz: Jadzia :)/ i spod ziemi zdobywali to, co było potrzebne. Bo pasja wymaga pracy, ale też ogromnego serducha.
Pozdrawiam ciepło 🙂
27 maja 2016 - 19:20
Im trudniejsze czasy,tym ludzie nie narzekali tylko brali się do roboty i z niczego robili coś wielkiego,nie możliwe stawało się możliwe,a ja miałam to szczęście ,że byli przy nas ludzie jak Pani Pani Jadwigo i Pan Andrzej,dzięki Wam mogliśmy spełniać nasze marzenia.
Pozdrawiam
Bożena
27 maja 2016 - 19:43
Nie mogę wyjść z podziwu nad ogromem pracy jaki musiałaś wykonać w tak krótkim czasie.
Powiedzmy sobie uczciwie: każde kolejne pokolenie ma swoje zadania i ogólnie żadne nie ma lekko. Staramy się bardzo naszym dzieciom coś przygotować, ale różnie z tym bywa.
Pozdrawiam Cię
27 maja 2016 - 20:58
Joanno
bardzo dużo rzeczy i zdarzeń pamiętam, tylko trzeba było potwierdzić czy dobrze pamiętam lata, czasami tak czasem nie, w tym wypadku musiałam być skrupulatna
każdy zawodnik wyłapie błąd, a tego bym sobie nie darowała, bo to było nie tylko moje ale i ich życie!
j
27 maja 2016 - 21:00
Bożenko
mieliśmy podział pracy, wy pracowaliście ciężko na korcie my dla was wymyślaliśmy cuda wianki! Ale było super fajnie!
A wspomnienia są przepiękne, szkoda byłoby o nich nie napisać
j
27 maja 2016 - 21:01
An-Ula
serce do walki jest potrzebne w każdym zawodzie bez tego robimy na odwal się, a tak się nie da, dlatego tak bardzo byliśmy potrzebni sobie nawzajem
j
27 maja 2016 - 21:34
Jadziu, wielkie brawa, bo pamietac tyle, napisac tyle, i byc szczera to wielka sztuka. Teraz bedzie latwiej I z niecierpliwoscia czekam na wynik koncowy. Wybacz brak polskich znakow, ale pisze z wakacji. Duzo pracy przed Toba ale bez pracy I tak nie umiesz :)! Badminton to wspanialy sport I Twoja ksiazka przyczyni sie do jego jeszcze wiekszej popularyzacji; mam rowniez nadzieje, ze za jakis czas juz nie bede czytala w polskiej prasie(majowe wydanie polskiego pisma Glamour, str 132): „Miekka jak pileczka do badmintona, gabeczka Blotterazzi zdetronizowala bibulki matujace”. Ot jak widac ktos w redakcji nie zrobil korekty…
28 maja 2016 - 6:27
Wstępne gratulacje za to, że napisałaś.Potem będą nastepne i jeszcze następne i jeszcze.
🙂
28 maja 2016 - 13:24
Stokrotko
nie wiem, i nie mogę odpowiedzieć w tonie kategorycznym, odpowiem kto wie, być może ale nie na pewno
j
28 maja 2016 - 13:27
Beato
no właśnie, co znaczy korekta Ty wiesz najlepiej, dziekuję
j
29 maja 2016 - 14:59
Gratulacje Jadziu, teraz już będzie z górki. Zatem czekam na książkę. 🙂 .
Pozdrawiam niedzielnie. 🙂 .
29 maja 2016 - 15:56
Pewnie te wszystkie daty i nazwiska nie będą tak ciekawe dla czytelnika, jak otoczka pozamerytoryczna – walka żeby cokolwiek doprowadzić do końca, żeby nie skompromitować kraju i zawodników przez jakieś prozaiczne braki itp. To potrafisz opisywać bardzo ciekawie. Czekam na narodziny:))
29 maja 2016 - 17:42
Jadziu, Wspaniale, że już skończyłaś, teraz możesz odetchnąć i trochę pocieszyć się latem. I może pomyśleć nad tematami do następnej książki. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
29 maja 2016 - 20:46
Tereniu
sama jestem ciekawa jak będzie dalej
j
29 maja 2016 - 20:48
Helen
daty i otoczkę zawsze można pominąć, brałam pod uwagę tych którzy znają badminton ale tez i tych którzy są czytelnikami książek, a nie znawcami sportu, dla nich starałam się napisać zrozumiale
j
29 maja 2016 - 20:50
ewa777
pomyśleć o następnej, Bozia aż tak bardzo mnie nie pokarała, jeszcze tę trzeba skończyć, przeżyć korekty czytanie, poprawki, itp. itd. i dopiero doprowadzić dzieło do szczęśliwego końca czyli zapachu papieru zadrukowanego w ręku, wtedy będzie można powiedzieć, udało się jest!
j
29 maja 2016 - 21:00
Ufff…;o)
A Młodzi niech krytykują…;o) Na Nich też się znajdzie kolejne pokolenie…;o)
30 maja 2016 - 7:06
Wykonałaś ogrom pracy rzetelnie, serdecznie, odpowiedzialnie, dlatego zgadzam sie z panem Lewandowskim.Koniec wieńczy dzieło, zatem warto dobrze wykonać pozostałe, związane z książka prace, bo książka będzie także historią sportu w peerelu, historią bardzo osobistą, a przez to ciekawą nawet dla takich jak ja, ze sportem na bakier.
Jadwigo podziwiam Cię za pracowitość i entuzjazm. Masz też niezwykły dar przyjaźni. Obdarzył Cię Stwórca talentami, a Ty ich nie zakopałaś:))
30 maja 2016 - 8:24
To się napracowałaś! Jeszcze tylko kilka chwil i będziesz się „podziwiać” w księgarniach 😀 Ciekawa jestem, czy chciałoby Ci się teraz, albo jak już ukaże się w druku, wszystko to jeszcze raz samej przeczytać.
30 maja 2016 - 20:12
Gratulacje 🙂 To musi być niezwykle przyjemne uczucie. Czekamy teraz na książkę drukowana i pozdrawiamy (oboje z P.)
30 maja 2016 - 20:30
Gordyjko
a niech krytykują, łatwo jest krytykować za wszystko, za starość, zmarszczki, głupie pomysły, ale aby do tego dotrwać trzeba zrobić wiele rzeczy, sprawdzić i wtedy można stwierdzić dałoby się lepiej albo inaczej
j
30 maja 2016 - 21:04
Noti
a ja myślę, ze to potrwa kolejne 6 miesięcy, korekta wydawnictwa, wybór zdjęć, obróbka i druk maja swoje procedury tak mi się wydaje, choć chciałoby się wierzyć, ze będzie wcześniej
j
30 maja 2016 - 21:09
Małgosia z Akacjowego Bloga
okazuje się, że pisanie jest przyjemnością, korekta zaś drogą przez mękę, ale wierzę, że książka tylko na tym zyska, więc korektę traktuję z należna jej uwagą. Poza tym to takie wspaniałe uczucie, gdy osoba trzecia sprawdza a ty możesz obserwować poprzez jej komentarze co jest nie tak, gdzie napisałaś niezrozumiale, to wspaniałe strona niby tego samego medalu
j
30 maja 2016 - 21:11
cz
korekta, najważniejsza i najtrudniejsza praca przede mną, a właściwie przed nami. Wiem, że Ewa jest świetna a ja mam wielkie szczęście pracować z nadzwyczaj subtelną inteligentną osobą, która od początku wyczuwa moje intencje, a to jest ważne, te błyski na łączach
j
3 czerwca 2016 - 20:02
Jadziu, Ty jesteś taką mądrą kobietą!
Cieszę się, że piszesz książkę 🙂
28 czerwca 2016 - 16:37
Jadwiga! Książka? I nie pochwaliłaś się! 100 punktów karnych! Gdzie, kiedy, mów!
4 lipca 2016 - 9:38
Kate
napisana, zobaczymy co będzie, czekam!
j