Zbyszka Sikorę poznałam wiele lat temu. Studiowaliśmy razem na naszej ukochanej uczelni Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, którą ukończyłam w roku 1972 a Zbyszek dwa lata później. On umiłował szermierkę i wiele lat był zawodnikiem sekcji szermierczej AZS AWF Warszawa, ja w tym samym czasie i w tym samym klubie trenowałam judo. Trenerami sekcji szermierczej byli znakomici nauczyciele fechtunku Zygmunt Fokt, Zbigniew Skrudlik, Jerzy Wężowski, Zygmunt Składanowski i Piotr Stroka.
Trenerem sekcji judo , którą nazwaliśmy AZS „Siobukai” (droga do sukcesu) Warszawa, był Jan Ślawski trener klasy mistrzowskiej a od roku 1968 mój mąż. Judo było wtedy naszym sportem rodzinnym, który ja zaczęłam uprawiać na początku 1965 r. mój brat Zbyszek Mazanek chyba rok czy dwa później. Razem studiowaliśmy na Akademii Wychowania Fizycznego, kończąc ją z tytułami magistrów i dyplomami trenerów II
klasy w judo. W tym też czasie pracowałam w Polskim Związku Judo ucząc się przyzwoitej pracy, zgłębiając tajniki administracji sportu w związkach sportowych i instytucjach nadrzędnych. Janek Sekretarz Generalny Polskiego Związku Judo od kilkunastu lat, był niezwykle wymagającym szefem, te trzy lata, które spędziłam w judo trudno było nazwać wakacjami, raczej ciężką harówką, gdyż mój przyszły mąż nie uznawał odwalania roby. Kochał
porządek, rzetelność, dokładność i tego wymagał od swoich pracowników. Dzisiaj po latach mogę powiedzieć, że to on nauczył mnie sportu, pracy na rzecz innych, społecznikostwa a także szacunku dla innych. Był nie tylko znakomitym trenerem ale także nauczycielem i szefem.
W sekcji judo trenowały tylko dwie kobiety Alicja Wróblewska i ja, dlatego Janek postanowił, że nasze treningi będą odbywały się w ramach pierwszej grupy seniorów, z których wielu było wówczas członkami kadry narodowej Polskiego Związku Judo oraz Akademickiego Związku Sportowego. Od momentu rozpoczęcia treningów judo pomagałam Jankowi w prowadzeniu sekcji, następnie zostałam kierowniczką i funkcję pełniłam przez sześć lat. O sekcji judo, o wspólnych pasjach, o wielu zawodnikach światowej sławy, o spotkaniu wybitnych ludzi, trenerów napiszę osobne opowiadanie,
gdyż wszyscy oni wymagają należytych wspomnień , przywołania pięknych kart historii nie tylko AZS AWF Warszawa ale też historii polskiego sportu.
Po trzecim roku AWF urodziłam córkę Agnieszkę(1970) i musiałam kompletnie zreorganizować swoje życie, gdyż postanowiłam ukończyć studia
terminowo, pracowałam ,bo jedna pensja nie wystarczała na utrzymanie naszej trójki. Zrezygnowałam z judo, z treningów a także z prowadzenia sekcji AZS AWF Warszawa. Po prostu nie miałam aż tyle czasu. Wszystko udawało się ale tylko dlatego, że pomagała mi mama.
W czasie studiów przeszłam do pracy w Departamencie Sportu Głównego (1968-1973) Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki. Skoro tak, to jak się znalazłam w Polskim Związku Szermierczym zapytacie. Bardzo prosto. Jerzy Pawłowski ówczesny szablista wszechczasów, szablista trzydziestolecia, który był Prezesem PZS zaproponował mi pracę i tak w rok po ukończeniu studiów znalazłam się w Biurze PZS w Warszawie, mieszczącym się przy ul. Mazowieckiej 2/4. To było dla mnie wielkie przeżycie i wielkie wyróżnienie. Młoda dwudziestosiedmioletnia kobieta awansowała na sekretarza generalnego prestiżowego Związku. W tym momencie rozpoczyna się nasza długa znajomość ze Zbyszkiem Sikorą na platformie wspólnej pasji -sportu.
Pracując w szermierce poznałam wielu zawodników, sławy sportu szermierczego takie jak: prof. Zbigniew Czajkowski –świetny zawodnik startujący we wszystkich kategoriach (szabla, floret, szpada ) wielki trener, wychowawca wielu medalistów olimpijskich, medalistów mistrzostw świata, obecnie 93 letni pan, któremu poświecę osobny wpis, ze względu na bardzo ciekawą historię życia nie tylko sportowego , a także fakt, że korzystałam z jego mądrości porad i umiejętności trenerskich w budowaniu planów szkoleniowych, gdy pracowałam i prowadziłam Polski Związek Badmintona; wspaniały prof. dr hab. Wojciech Zabłocki, adwokat Ryszard Parulski, Henryk Nielaba, Jerzy Wężowski, Zbigniew Skrudlik , Andrzej Piątkowski, Henryk Nowara, Marek Poznański, Tadeusz Kostrzewa, Barbara Wysoczańska, Kamila Składanowska, Renata Popek, Delfina Skąpska, Halina Balon, Marek Dąbrowski, Jerzy Kaczmarek, Lech Koziejowski, Witold Woyda, Elżbieta Cymerman Franke, Egon Franke, Jerzy Pisula, Marian Sypniewski, Adam Krzesiński, (dwukrotny medalista olimpijski, obecny Sekretarz Generalny Polskiego Komitetu Olimpijskiego), Andrzej Gottner, Adam Kiss-Orski, Aleksander i Włodzimierz Wójcicki, Czesław Wojciechowski oraz wielu znanych i podziwianych trenerów fechmistrzów, którzy najpierw pracowali w polskich klubach trenując późniejsze sławy szermiercze, bo w końcu wyjechać i tworzyć polską szkołę szermiercza za granicami kraju. Pracując w Klubie poznałam trenerów szermierki AZS AWF Warszawa: Stanisława Spyrę, Stanisław Krucińskiego, Włodzimierza Strzyżewskiego ( późniejszego założyciela Polskiego Związku Ringo), Zygmunta Fokta, Zygmunta Składanowskiego, Jerzego Piaseckiego, Jerzego Sobola, Andrzeja Dominiaka, Ryszarda Wortmana, Ziemowita Wojciechowskiego, Jerzego Konczalskiego, Leszka Martewicza, Dariusza Wódke, Mariusza Kosmana, i kierownika sekcji AZS AWF Warszawa w latach 1985 -1990 Zbyszka Sikorę. Był on częstym gościem w PZS a w chwilach szczególnie trudnych, gdy nawał pracy sięgał zenitu pomagał mi w Biurze.
Nasze kariery rozwijały się niemal równolegle.
Zbyszek po ukończeniu studiów(1974) zaczął pracować w resorcie kultury fizycznej, aby w końcu zostać wicedyrektorem Departamentu Sportu (1985-1991) najpierw w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Turystyki (1985-1987), następnie w Komitecie ds. Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej (1987-1990), którego Przewodniczącym był Aleksander Kwaśniewski.
W czasach Jego pracy na stanowisku wicedyrektora miałam z nim ścisły kontakt, gdyż wszystkie merytoryczne sprawy związku sportowego należały do zakresu obowiązków Zbyszka. Spotykaliśmy się w biurze przy ul. Świętokrzyskiej i trudno nazwać te rozmowy łatwymi. Był wymagającym szefem, ale znając Go wiedziałam, że muszę być szczególnie przygotowana do obrony swoich propozycji związanych z badmintonem. Każdą niespójność w programie szkoleniowym Zbyszek wyłapywał, umiał zadawać pytania na które trzeba było w lot odpowiadać, i nie było szans na odpowiedzi niezasadne. Merytorycznie uzasadnione programy były akceptowane, na „bujanie w obłokach „ i niekompetencję nie było przyzwolenia. O sporcie wiedział wszystko, i chciał aby każda z osób reprezentujących swoją dyscyplinę podchodziła do pracy poważnie, skoro decydowała się przyjść na rozmowę, konsultację, czy też po poradę z proponowanym programem szkolenia, lub zmianami, musiały one wynikać z logiki następowania jednego po drugim zadania szkoleniowego.
Zbyszek ukochał sport i z perspektywy lat mogę powiedzieć, że był praktykiem (trenerem klasy I w szermierce) i teoretykiem wychowania fizycznego. Muszę się przyznać, że oprócz wiedzy wyniesionej z AWF mieliśmy tego samego mentora, wielkiego znawcę sportu, trenera lekkiej atletyki, największego pasjonata sportu dr Stanisława Stefana Paszczyka a także innych jak Janusza Koszewskiego, Tadeusza Szlagora, Józefa Pachlę, Teodora Kocerkę, Janka Ślawskiego i Jarosława Paszkiewicza.
W latach 1980-1990r. Zbyszek pełnił funkcje Sekretarza Sztabu Olimpijskiego przy Komitecie do Spraw Młodzieży i Kultury Fizycznej a także był zastępcą szefa Misji Olimpijskiej Seul 1988.
Jako znakomity praktyk i teoretyk współtworzył z dr Stanisławem Stefanem Paszczykiem „Program Przygotowań Olimpijskich do Igrzysk 1980, 1984, 1988 i 1992. Kochając sport akademicki i pracując społecznie w AZS AWF Warszawa , został wiceprezesem Zarządu Głównego Akademickiego Związku Sportowego (1994-2000).We wrześniu 1994 r. opracował „Program Kierunków i Rozwoju Sportu Wyczynowego w AZS w latach 1995-2000”.
Wspólnie z prof. Henrykiem Sozańskim opracowali „Strategię Rozwoju Sportu w Polsce do roku 2012” dla Ministerstwa Edukacji Narodowej i Sportu Warszawa 2005.
Zbyszek Sikora jest współautorem książki „Kierunki Rozwoju Sportu Olimpijskiego” wydanej przez Bibliotekę Trenera COS 2004.
W życiu wszystko dzieje się po coś, nie ma żadnego przypadku. W roku 1991 po przełomie polityczno- ekonomicznym, gdy jeszcze wszyscy cieszyliśmy się wolnością, gdy marzyliśmy o naszym dobrobycie o wielkich karierach, Zbyszek założył, na przekór wszystkim i wszystkiemu prywatną Firmę Wydawniczą „Estrella”.
Oczywiście korzystałam z Jego usług, współpracowaliśmy przez kolejne lata, w tym czasie byłam już Prezesem Polskiego Związku Badmintona i potrzebna była pomoc firmy, która zajmuje się wydawnictwami, drukiem, projektami graficznymi różnych niezbędnych materiałów, papieru firmowego, programów zawodów, książek specjalistycznych i innych materiałów dzisiaj nazwalibyśmy je propagandowymi. Firma „Estrella” istnieje do dzisiaj i powiem szczerze, rozrasta się i na sportowym rynku wydawniczym ma twardą pozycję.
I właśnie od Zbyszka Sikory z Jego Firmy otrzymałam zaproszenie następującej treści:
Klub Sportowy AZS-AWF Warszawa, Wydawnictwo „ESTRELLA” zapraszają na promocje książki „AZS-AWF Warszawa 1949-2009”
która odbędzie się w czwartek 24.04.2014 r. o godz.14.00 w Centrum Olimpijskim im. Jana Pawła II ul. Wybrzeże Gdyńskie 4, parter.
Ale o tym spotkaniu i o promocji książki napiszę w kolejnym wpisie- wspomnieniu, na które już dzisiaj wszystkich zapraszam.
30 maja 2014 - 22:30
W tym roku obchodzimy 60-cio lecie ukończenia studiów.
31 maja 2014 - 6:56
JanToni
Gratulacje serdeczne, ja trochę mniej, tylko 42 lata
pozdrawiam
j
31 maja 2014 - 8:17
Szanowna Pani Jadwigo!Pieknie napisane przezycia nie tylko z AWF-AZS choc jak sie domyslam zawsze tak „slodko” niunkieme bylo!
Pozdrawiam z szacunkiem Witold Zagorski
31 maja 2014 - 9:07
Fajnie , gdy pamięć tak pięknie dopisuje! Tylu mamy bez pamięci…że musimy jakoś to nadrabiać. A Sikora- reczywiście wiele dobrych kartek zapisał i zapisuje…A Twoje cv sugeruje, że … znów szukasz pracodawcy… Żart, oczywiściie. Pozdrawiam.
31 maja 2014 - 9:24
Jak zwykle Jadziu, ciekawie i podziwiam pamięć!
31 maja 2014 - 10:49
Beato
zapiski, notatki, a szermierzy któż by nie pamiętał, ja pamiętam
j
31 maja 2014 - 10:53
Andrzeju
czasami nie da się uniknąć przywoływania pamięci i wspomnień bez podania faktów, stąd i cv a czy pracy szukam? przecież pisanie, wspominanie, wyszukiwanie informacji zakodowanych pochłania wiele czasu, bo to czego nie pamiętasz musisz sobie odtworzyć, czasami w bibliotece, czasami poprzez rozmowy ze znajomymi, czytając książki a te trzeba wyszukać, więc jeżeli umieszczam jakikolwiek wspomnieniowy sportowy wpis muszę mieć pewność, że wszystko podane jest zgodnie z prawdą
pozdrawiam
j
31 maja 2014 - 10:57
Witold Zagórki
Miły Panie Trenerze,
najlepszy trenerze naszej polskiej kadry w koszykówce., sam pan wie, jak jest podczas treningów, nie ma obijania się, praca na maksa, a jeszcze jak trenuje się z trenerem bardzo wymagającym, a i praca wtedy inaczej wygląda, łatwo nie było, jakoś nie pamiętam aby było lekko, zawsze harowaliśmy ciężko. I proszę sobie wyobrazić, że przed Drużynowymi Mistrzostwami Polski w judo dożywianie dla 13 mężczyzn robiłam sama, bez kucharzy tylko z lekarzem, który mówił co mam kupić przyrządzałam w domu, robiłam kanapki w pokoju trenerskim i w ten sposób organizowaliśmy sławetne dożywianie na miesiąc przed zawodami, i wie pan to kosztowało 3000 zł na miesiąc dla wszystkich, i ja to woziłam autobusem E bo samochodu nie było, tylko senne marzenie
pozdrawiam serdecznie
j
1 czerwca 2014 - 6:59
Ileż nazwisk?! Sikorę to ja kojarzę tylko jednego – Tomasza, biathlonistę 🙂
1 czerwca 2014 - 7:41
Noti
brawo tak jest tez biathlonista Tomasz , a tamten Zbyszek
pozdrawiam
j
1 czerwca 2014 - 20:28
Piękne wspomnienia,bogactwo Twojej duszy.Świetnie zredagowane,nawet laika zainteresuje,wciągnie w temat.Pozdrawiam serdecznie.
2 czerwca 2014 - 7:07
1beam
wiele osób poznałam w moim życiu, wielu fajnych byli też niefajni, dzięki którym poznałam życie również z tej trudnej strony, wybieram tych, którzy byli pasjonatami, chcieli zrobić coś dla innych a mieli dodatkowo osobowość, tych właśnie przedstawiam na blogu
j
2 czerwca 2014 - 17:25
Bardzo ciekawe i bogate było Twoje życie zawodowe. Wiele wspomnień już czytałam w Twoim blogu, następne równie ciekawe. Poznałaś swoją pracę od podstaw , dokładnie.
Ale o tym, że byłaś judoczką – nie zanotowałam w pamięci. A może wcześniej nie pisałaś o tym ? I fajnie się czyta zawsze o dobrych, przyjaznych relacjach z tamtych czasów.
Czekamy na post o spotkaniu, pozdrawiam 🙂
2 czerwca 2014 - 17:55
An-Ula
może pisałam a umknęło, może było to wcześniej z moich wspomnień sentymentalnych do Święcan i Biecza?
j
4 czerwca 2014 - 21:16
No proszę! Pamiętam Atlantę zaskakująco szczegółowo, nie wiem czy pomimo, czy dlatego, że byłam w podstawówce i jakoś tak… Żyło się tym wtedy. Potem pozostałam wybiórcza jako widz. Miłej zabawy na pikniku.
5 czerwca 2014 - 7:31
E.
ja Atlantę pamiętam wyjątkowo dobrze, choć były to IO z bardzo dobrymi wynikami sportowymi, za to najgorzej zorganizowane, wszystko było na odwal się, ludzie ściągnięci z całego południa nie znali miasta, transport fatalny a jest on jak zwykle najważniejszy aby można było się dostać na areny sportowe, wszędzie komercja, wybuch bomby w Parku Olimpijskim jakieś 400 m od hotelu naszego, i śmierć Szefa Misji Olimpijskiej na płycie Stadionu podczas otwarcia IO, czy można zapomnieć takie Igrzyska? Andrzej jako Prezes PKOL miał pełne ręce roboty aby wszystko pozałatwiać, więc nie było czasu na nic, ja cały czas na hali badmintonowej, lub przed telewizorami aby wiedzieć wyniki, trudny sportowy czas, nie pamiętam aby było to takie piękne święto sportowe, ale może tylko ja tak to widziałam
j
5 czerwca 2014 - 15:18
Twoje wspomnienia są interesujące. Byłaś w środku sportowych wydarzeń. Warto pamiętać. Pozdrawiam serdecznie.
5 czerwca 2014 - 15:27
Lotko
sport to trudny temat, nie tak dawno napisałam o Justynie Kowalczyk, wszystkich porwała jej siła, a tu co się okazało?
j