Zanim opowiem Wam o dalszej historii naszej pracy dla badmintona, o jej rozwoju i o tym jak się ścigaliśmy, kto lepiej, więcej podrzuci pomysłów muszę wrócić na chwile do wpisu poprzedniego. Moi wierni czytelnicy Lech i Olek czytając wspomnienia zwrócili uwagę na to, ze Międzynarodowe Mistrzostwa Polski były organizowane w roku 1982 w listopadzie, a przecież trwał stan wojenny, który był ogłoszony w dniu 13 Grudnia 1981. Tak to prawda. Nasze Mistrzostwa postanowiliśmy zorganizować w stanie wojennym. Byliśmy sportowymi desperatami. Andrzej Szalewicz, prezes Związku na jednym z zebrań Zarządu w swoim wystąpieniu stwierdził, że organizacja tych zawodów w okresie stanu wojennego będzie dla badmintona ogromna szansą. I to była prawda.
Powróćmy, zatem na chwilę do roku 1981. Oto, co na temat wprowadzenia stanu wojennego znalazłam w Wikipedii:
„…Wprowadzony 13 grudnia 1981 roku (niezgodnie z Konstytucją PRL) na terenie całej Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej na mocy uchwały Rady Państwa z dnia 12 grudnia 1981 roku, podjętej nie jednogłośnie, na polecenie Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (poza konstytucyjnego tymczasowego organu władzy, faktycznie nadrzędnego wobec konstytucyjnych władz państwowych), poparty przez Sejm PRL uchwałą z dnia 25 stycznia 1982 roku. Został zawieszony 31 grudnia 1982 roku, a zniesiono go 22 lipca 1983 roku.
Oficjalnym powodem stanu wojennego była pogarszająca się sytuacja gospodarcza kraju, której przejawami były m.in. brak zaopatrzenia w sklepach (także żywności) i reglamentacja (od kwietnia do października 1981 ponownie objęto systemem tzw. kartek żywnościowych wiele istotnych towarów np. mięso, masło, tłuszcze, mąka, ryż, mleko dla niemowląt itd.), oraz zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego w kraju wobec zbliżającej się zimy. Rzeczywistymi powodami były obawy reżimu komunistycznego przed utratą władzy, związane z utratą kontroli nad niezależnym ruchem związkowym, w szczególności Niezależnym Samorządnym Związkiem Zawodowym „Solidarność” oraz walki różnych stronnictw w PZPR niemogących dojść do porozumienia w kwestii formy i zakresu reform ustroju polityczno-gospodarczego PRL. Istotnym był gwałtowny spadek poparcia społecznego dla polityki komunistów, według badań OBOP już w czerwcu 1981 zaufanie do rządu deklarowało 24% respondentów, działania KC PZPR aprobowało jedynie 6% respondentów, a działania NSZZ „Solidarność” pozytywnie oceniało aż 62% Polaków.
Za najważniejszy argument wprowadzenia stanu wojennego uznano groźbę interwencji zbrojnej przez pozostałe państwa Układu Warszawskiego. Jednak 13 grudnia 1981, w dniu wprowadzenia stanu wojennego, nie zanotowano żadnych ruchów wojsk radzieckich ani zwiększonej komunikacji radiowej w ramach Układu Warszawskiego – o godz. 4: 20 rano Departament Stanu USA wydał komunikat, w którym stwierdził, iż „nie zasygnalizowano żadnego ruchu wojsk radzieckich. Jeszcze 10 grudnia w Moskwie, podczas narady Biura Politycznego KC KPZR, władze ZSRR stwierdziły, iż interwencja w Polsce jest brana pod uwagę, jako ostateczność, tylko na wypadek, gdyby polskie siły bezpieczeństwa, wojsko i PZPR nie mogły sobie dać rady z sytuacją, przy czym obawiano się także antyradzieckiego przewrotu w polskiej armii. W czasie debaty zdecydowany sprzeciw odnośnie interwencji ZSRR w Polsce wyraził radziecki polityk Jurij Andropow, jeden z członków Biura Politycznego KC KPZR. Stan wojenny wprowadzono w 16 miesięcy po strajkach w 1980 r, które doprowadziły do powstania „Solidarności” i odwilży politycznej w Polsce….”
Wprowadzenie stanu wojennego było szokiem dla wszystkich. Pamiętam czołgi na ulicach Warszawy, pamiętam też koksowniki, jakie były rozstawione przy tych czołgach, pamiętam, że moja córka ubolewała, że, pomimo iż jest niedziela nie ma teleranka w TV. Specjalnie się tym nie zmartwiła, a widząc, że ja jeszcze śpię zabrała sanki i poszła pojeździć na górkę w Parku na Sadybie. Jakoś niedługo wróciła i powiedziała, że dziwna ta niedziela, skoro nie ma o tej porze dzieci na sankach. Około dziesiątej rano wszystko było jasne, komunikat w TV odpowiedział na nurtujące nas pytania. W południe dotarli do nas moi Rodzice, którzy przyszli na piechotę ze Śródmieścia. Zupełnie nie wiedzieliśmy jak to teraz będzie, nie mieliśmy pojęcia, co oznaczają słowa „stan wojenny”. Dla mnie kojarzyło się to z najgorszymi opowiadaniami Rodziców dotyczących II wojny światowej. Rozpaczałam, nie wiedziałam, co nas czeka… Nie dyskutuję tutaj o tym czy stan wojenny był potrzebny, bowiem nie to jest treścią wpisu. Jednak odwołam się do komentarza Czesi z dnia 5.02.2012 dot. Stanu wojennego:”… ciekawy wątek pojawił się w komentarzach burzący obraz stanu wojennego. To nie były dwa lata, gdy cały naród siedział internowany. Owszem były komplikacje, ale większość społeczeństwa po pierwszym szoku przyjęła go z ulgą. Stąd dziś ocena stanu wojennego nie jest jednoznaczna, stąd Jaruzelski dotąd ma zwolenników. A nauka z tego też taka, nic nie jest takie jak się nam wydaje i nic nie jest takie biało-czarne..”
Następnego dnia po ogłoszeniu stanu wojennego, w poniedziałek jak zwykle wybrałam się do pracy na Stadion X Lecia. Nie jeździła żadna komunikacja, i dokładnie nie pamiętam, ale chyba szłam pieszo na nasz Stadion, co zabrało mi sporo czasu, jednak doszłam i czekałam na to, co przyniesie dzień. Po południu dojechał Andrzej, a że w tym czasie był dyrektorem ZAE „Polon” mógł korzystać ze służbowego samochodu. Andrzej wiedział trochę więcej od nas, ale też nie za dużo. I tak minęło kilkanaście dni aż w końcu zaproszono wszystkich sekretarzy generalnych na naradę, która miała miejsce w dniu 29 Grudnia 1981 r w GKKFiS z udziałem Zygmunta Szulca- Dyrektora Departamentu Zagranicznego, Janusza Koszewskiego oraz Leszka Muszalskiego –dyrektora Departamentu Sportu. Na zebraniu podano nam tryb pracy, jaki będzie obowiązywał w sporcie polskim na obszarze PRL w związku z ogłoszonym stanem wojennym. Oto, co nam przekazano tego dnia:
W pierwszym kwartale 1982 nie będzie wyjazdów do państw kapitalistycznych, wyjazdy do KDL (Krajów Demokracji Ludowej) będą się odbywały zgodnie z planem. Wszystkie wyjazdy na Mistrzostwa Europy i Świata będą realizowane poprzez Biuro Paszportowe w Warszawie przy ul. Koszykowej, muszą one być jednak sygnowane przez Przewodniczącego GKKFiS, którym w owym czasie był Marian Renke. Wyjazdy zagraniczne i udział w zawodach dotyczył tylko i wyłącznie seniorów. Odwołano wszystkie wyjazdy dla juniorów, klubów sportowych i okręgowych związków sportowych.
Udział działaczy związków sportowych w kongresach będą akceptowane w wyjątkowych wypadkach.
Leszek Muszalski, jako dyrektor Departamentu Sportu poinformował również o szkoleniu zawodników:
Szkolenie seniorów i młodzieży w kategorii do 23 lat będziemy realizować od marca 1982 r, w kontaktach z KDL ami od miesiąca Lutego, pod warunkiem, że wymiana zawodników planowana była i znajduje się w kalendarzu imprez danego związku sportowego. (Kalendarz imprez to plan (zestaw) zgrupowań i zawodów międzynarodowych w kraju i za granica, jak również plan turniejów i zawodów krajowych oraz mistrzostw Polski indywidualnych i drużynowych w tym zawodów ligowych opracowanych przez trenera kadry narodowej wraz z Wydziałem Gier).
AZS miał występować pod firma Akademii Wychowania Fizycznego, zaś wszystkie zawody krajowe juniorów zostały odwołane. Zawody okręgowe wymagały osobnej decyzji władz wojewódzkich, zaś wyjazdy działaczy obserwatorów miały być rozpatrywane przez Komisję Zagraniczną GKKFiS indywidualnie.
Tego samego dnia odbyło się zebranie Prezydium naszego Zarządu, na którym złożyłam szczegółową relację ze spotkania sekretarzy generalnych w GKKFiS. Na zebraniu obecni byli Andrzej Szalewicz, Jadwiga Ślawska, Ryszard Lachman, Jerzy Suski (nieobecni Janusz Łojek z Kielc i Stefan Rzeszot). Ustaliliśmy, że w związku z wyłączenie telefonów i zakazem wysyłania przesyłek listowych postanowiliśmy organizować zebrania Prezydium w styczniu, 1982 co środę, i tak kolejne zebrania miały się odbyć w dn. 6, 13, 20, 27 Styczeń 1982, a natychmiast po uzyskaniu możliwości nadawania listów miałam rozesłać komunikat z informacjami dotyczącymi rozgrywek I ligi, ogólnopolskich turniejów klasyfikacyjnych oraz informacje o planowanych zebraniach. Odwołano zebranie Zarządu planowane na dzień 21.01.1982 r. gdyż nie wiedzieliśmy nic o możliwości dojazdu członków zarządu do warszawy, a tak w ogóle wiele rzeczy nie wiedzieliśmy oprócz tych, które nam podano na omawianym zebraniu.
Kolejne zebrania Prezydium odbywały się zgodnie z naszym planem i tak w dniu 6.01 Omówiliśmy sposób realizacji kalendarza imprez opracowaliśmy komunikat do rozesłania, w dniu 13.01 uszczegółowiliśmy projekt regulaminu Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży oraz dyskutowaliśmy na temat rozwoju badmintona do roku 1984. Przygotowaliśmy też regulamin powoływania zawodników do kadry narodowej oraz regulamin nagród dla zawodników za osiągnięcia sportowe. Ja informowałam o kolejnych zebraniach w GKKFiS na podstawie tych informacji opracowaliśmy komunikat w sprawie rozgrywek naszego Związku oraz terminarza zebrań Prezydium. W pierwszym kwartale 1982 r odwołaliśmy organizację zebrań Zarządu. Komunikat rozesłałam do klubów, okręgów, członków Zarządu i Prezydium. Ustaliliśmy tez termin zebrania z prezesami okręgów na dzień 9.02.1982 r. Kolejne zebrania w dniu 20.01.1982 r odbyło się zgodnie z planem i było poświęcone programowi rozwoju badmintona, zatwierdzeniu regulaminu powoływania zawodników do kadry narodowej, zatwierdziliśmy też regulamin nagród dla zawodników. W dniu 27.01 Na planowanym zebraniu ustaliliśmy plan pracy prezydium na miesiąc Luty z terminami zebrań w dniach 8 zebranie z prezesami okręgów i 24 Lutego w Warszawie oraz 10 w Warszawie a 27 Marca wyjazdowe zebranie w Głubczycach ( niekoronowanej stolicy polskiego badmintona, która leży 60 km od Opola na południe, zresztą stamtąd pochodził sekretarz KC PZPR Zbigniew Michałek, dyrektor PGR Głubczyce, człowiek zakochany w głubczyckim a przez to i polskim badmintonie). Na tym zebraniu również omawialiśmy sprawę zakupu lotek Wessa, ustaliliśmy, że informacja zostanie przekazana klubom, oraz rozdzieliliśmy dla zawodników otrzymane 20 sztuk rakiet od Wiesława Świątczaka, który grał w Berlinie zachodnim, a w zamian za wyrażona zgodę kupował dla naszych zawodników wysokiej klasy rakiety w cenie 8000 zł za rakietę marki Yonex i 5000 zł za rakietę marki Carlton. Rakietki rozdzieliliśmy następującym zawodnikom: Ewa Rusznica 1 rakieta Yonex, Grzegorz Olchowik 2 szt. rakiet Carlton, Jerzy Dołhan 2 szt. Yonex, Staszek Rosko 2 Yonex, Kazimierz Ciurys 2 Yonex, Zosia Żółtańska 2 szt. Carlton, Basia Zimna 2 szt. Carlton, Bożena Siemieniec 2 szt. Carlton, Marzena Rogula 1 Carlton, Ela Utecht 1 Marzena Rogula,Carlton, Norbert Węgrzyn 2 szt. Carlton, Jerzy Gwóźdź 2 szt. Carlton, Piotr Rduch 2 szt. Carlton, Brunon Rduch 2 szt. Yonex, Jacek Hankiewicz 2 szt. Carlton. Oczywiście mogłabym dalej opisywać kolejne zebrania Prezydium, kolejne podjęte uchwały, kolejne zrealizowane akcje, ale, po co? W tym krótkim wpisie chciałam tylko pokazać, że pomimo ogłoszonego stanu wojennego byliśmy osobami zdeterminowanym na realizację powierzonych nam spraw i od nas samych zależało, co zrobimy i co będziemy chcieli zrobić, a że podjęliśmy decyzję o tym, aby nie siedzieć z założonymi rękoma, tylko spokojnie pracować pomimo niebywałych trudności, realizowaliśmy nasz plan z żelazną konsekwencją. Uważam, że wielka w tym zasługa Andrzeja Szalewicza ówczesnego prezesa Związku, który mądrze zarządzał pracami prezydium jak i spotkaniami z działaczami okręgowymi. Niestety sam został w maju wyrzucony z pracy, o czym dowiedział się na pochodzie pierwszomajowym. Przyczyna była prozaiczna nie pozwolił zwolnić z pracy swoich najlepszych pracowników- czterech konstruktorów w ZAE POLON- działaczy „Solidarności” a także jak to wynikało z pisma za brak określenia swojego światopoglądu społeczno-politycznego.
Ale o tych i innych sprawach napiszę w kolejnym wpisie, już dziś zapraszam!
Wasza Jadwiga
9 lutego 2012 - 17:29
No, urwałaś w takim emocjonującym momencie. Przypomniałaś przy okazji najdramatyczniejszy fragment naszej najnowszej historii, którą wciąż pamiętamy z autopsji. Pamiętam tamtą zimową niedzielę. Moja ciocia pamiętająca wojnę powitała nas w drzwiach cała zapłakana.
9 lutego 2012 - 18:30
Noti,
każdy inaczej patrzy na stan wojenny, ja nie mogę nic oceniać, podaję tylko fakty, beletrystyki w tym wypadku unikam, fakt że sama długo płakałam bo to był szok, a zupełnie nie wiedzialam jak dalej potocza się sprawy we wszystkich aspektach zycia
j
9 lutego 2012 - 18:55
No to chyba powinnam się przyznać…jak na śpiocha przystało, przespałam ogłoszenie owego „stanu odmiennego”…najpierw musiałam walczyć o powrót Rodziców do domu, później sama musiałam ten dom opuścić, a potem…potem było po prostu inaczej…ale przyznam, że nie zastanawiałam się jak wyglądało wówczas życie sportowe :o)Klub był ostatnim miejscem, w którym bym się wówczas pojawiła…
9 lutego 2012 - 19:33
Rozumiem, że posiłkujesz się notatkami z tamtych lat, bo wiedza imponująca :)) A stan wojenny pamiętam od słynnego teleranka począwszy, poprzez ograniczenia w łączności i transporcie i godzinę milicyjną.
A jak widać na zdjęciu – piekną dziewczyną byłaś , Jadziu :)) Pozdrawiam 🙂
9 lutego 2012 - 19:53
Gordyjko
Kazdy z nas gdzieś pracował, tak się złożyło, że ja pracowałam w sporcie od pierwszego do ostatniego dnia mojej pracy
j
9 lutego 2012 - 19:56
Eurydyko,
mam wiele notatek, z tamtych lat, ślubny napisał hoistorię Polskiego Badmintona i drugą książkę Badminton, ja napisałam 11 lub 12 skryptów szkoleniowych, książkę 500 ćwiczeń do badmintona, stąd łatwiej mi się pisze wspomnienia, a poza tym to są wspomnienia o mojej młodości, pracy więc też bardzo dużo pamiętam, na przykład nazwiska
j
9 lutego 2012 - 20:05
Jadwigo.
Stan Wojenny był uciążliwy-szczególnie dla ludzi takich jak Ty.Ludzi,którzy w tamtym okresie pragnęli coś zrobić.
Ale był też tragiczny-dla ludzi na przykład z WUJKA.
Trudno ocenić tamte czasy jednoznacznie.Trudno niektórym przyznać jednocześnie,że był to moment upadku,ale nie do końca.Świadczy o tym Twoje działanie chociażby.Coś się jednak robiło.
Ja osobiście byłem pogubiony,ale tylko przez kilka miesięcy-na początku.Potem przyzwyczaiłem się.W sumie nadszedł czas,że często o jego istnieniu zapominałem.No ale to była już odwilż…
Jedno jest pewne,że wiele osób-do dzisiaj-przypisuje tej okoliczności status jakiegoś niesamowitego reżimu.Myślę,że w porównaniu z innymi stanami wojennymi,ten był wyjątkowo „łagodny.”
Ale Tobie gratuluję.Tak chyba należy żyć.Bo ten kto się boi zawsze przegra.
Dużo zdrowia,Jagienko.Jakub
9 lutego 2012 - 21:41
Jakubie,
piszę wspomnienia o sobie i o innych bo one należą do nas, nie byłam sama w dążeniu do obranych celów, nie wiedziałam przecież co będzie, ale też nie mogłam żyć czekając na Godota, nie można tak żyć będąc w wieku trzydziestu kilku lat a do tego pracując w sporcie w dziedzinie gdzie nie można rzeczy odkładać na potem o czym napisałam w poprzednim wpisie. W sporcie trzeba pracować tu i teraz, najlepiej wiedzą o tym trenerzy a ja też jestem trenerem II klasy a że w judo, no to co, teoria sportu jest jednakowa dla wszystkich dyscyplin, tylko że one są inne, pozdrawiam
j
10 lutego 2012 - 12:30
Przeczytałam dwa razy, a że jestem świeżo po lekturze wspomnień Wałęsowej cały czas myślę, o tym jak na moich oczach działa się historia. Byłam wtedy młoda ale bardzo świadoma.
W dzień stanu wojennego obudziła mnie mama zapłakana. Ojca nie wypuścili z zakladu pracy w nocy i czekalismy bez telefonów, bez żadnych wieści co dalej?
10 lutego 2012 - 12:37
Bardzo ciekawe, dobrze ,że piszesz o wszystkim. Bo faktycznie nic nie jest czarno -białe 😉 …
Ja nadal się zastanawiam, dlaczego , skoro to dyscyplina olimpijska i Polacy odnoszą sukcesy.
Polska telewizja nie transmituje tych meczów ?… 🙁
Uważam,że ten sport mógłby być tak masowy i dla wszystkich jak np. piłka nożna.
10 lutego 2012 - 14:45
Zośko,
mam ksiażkę Wałęsowej ale jakoś po tych wszystkich ostrych komentarzach nieńmiałam ochoty zabrać się do niej dlatego Twoje słowo dużo znaczy, no i jak warto? Rzeczywiście nigdy się nie wie do konca, że tworzymy historię lub też zyjemy w historycznym momencie, a ja szlochałam, bo nie wiedziałam jak będzie, zupełnie…
j
10 lutego 2012 - 14:52
jula :D,
jak pisać wspomnienia, to szczerze i rzetelnie, nie mogę kłamać, bo kłamstwo ma krótkie nogi i wyjdzie szybciej niż szybko. Trzeba opisywać tak jak to było, może gdybym pisała fantasy książkę mogłabym odjechać, ale tu nie.
Badminton jest piękna dyscypliną taką pełną gracji i elegancji dla kobiet dla facetów zaś dynamiczną wymagającą siły i szybkości, ale jak wiesz są agencje marketingowe takie IMG Mc Cormacka na przykład, jest silną agencją PR i marketingu i oni mają w swoim kręgu tylko cztery dyscypliny, tenis, rugby, golf,i cricket i te dyscypliny promują, bo nakręcają sprzedaż sprzętu sportowego dla klientów,( w Indiach cricket jest bardzo popularny w Płd. Afryce i Nowej Zelandii oraz Australii, że o W.Brytanii nie wspomnę) a sprzęt nie jest tani, a że kupują też czas antenowy Eurosportu i nie tylko promują te dyscypliny w które zainwestowali pieniądze. Sprzęt do badmintona nie jest tak drogi jak do tenisa, więc lepszy business jest promować tenis, wszędzie gdzie spojrzysz chodzi o kasę, nie ma litosci ani uczuć, tylko business tylko komercja
j
10 lutego 2012 - 15:11
Mnie sie podobała. Proste zdania. Często pojedyncze jednak z ogromnym ładunkiem emocjonalnym.Pokazująca zycie tej rodziny od innej strony. Do bólu szczera. Bez zadęcia. Ja w każdym bądź razie Panią Prezydentową podziwiam i myślę, że nie trzeba uczyc jak jeść bezę, żeby być kobietą z ogromną klasą.
10 lutego 2012 - 16:56
Zośko,
w Polsce ta książka zebrała kubły wody, wiele osób było oburzonych, że jak została pania Prezydentową to jeździła z Prezydentem po świecie, wiele dzięki Niemu zobaczyła, wielu osób nie poznała by, że to jest nóż w plecy, ze dzięki Niemu stała się pierwszą osoba w panstwie, itp itd. A Ona w podziękowaniu wbiła mu kosę w plecy. Dodatkowo sam Pan Prezydent powiedział w wywiadzie tv , że są problemy w domu, że się do siebie nie odzywają, bo on co prawda zgodził sie na wydanie książki ale nie wiedział co w niej będzie, dopiero wypadek syna Jarosława rozluźnił sytuację domową i już się milcząco nie mijają w domu a zaczęli rozmawiać, tyle z tego co słychać, wezmę się, bo poprzednia o Zacharskim była znakomita
j
10 lutego 2012 - 17:58
Z Szulcem studiowałem, a z Koszewskim startowałem na Polonii.
Pozdrawiam
LW
10 lutego 2012 - 19:02
Najbardziej to mi się zdjęcia z tych czasów wcześniejszych podobają;)
10 lutego 2012 - 20:32
Hmm, no to dobrze, że ja tego nie czytałam ani nie słyszałam. Według mnie książka Wałęsowej jest o miłości. O bezwarunkowej miłości tej kobiety do swojego męża, chociaż słowo kocham nie pada tam ani razu. Bez takiego bezwzględnego uczucia nie udałoby się utrzymac tej rodziny. A, że nie słodzi tylko wali po oczach faktami, sama doskonale wiesz, ze nie wszystkim to sie podoba, taka szczerość. My Polacy kochamy zakłamanie i zakulisowe rozgrywki. Ja nie wiem, nie znam Pani Prezydentowej osobiście ale ksiązka mnie tak ujęła swoją prostolinijnością, ze odawazyłam sie i napisałm do Pani Danuty Wałęsowej kilka słów. Czy przeczyta? Jeden Bóg raczy wiedziec ale dla mnie jest Wielka.
10 lutego 2012 - 20:44
Zośko,
i znow okazuje sie że nic nie jest takie jak z daleka wyglada ani nic nie jest tak białe i tak czarne, a tu było, że nie o miłości tylko pozazdrościła mu, ech ludzie, gdyby tak mniej plotek a wiecej rozsądku swiat byłby znacznie lepszy, dziekuje Zośko, bo przy okazji stanu wojennego przekonałaś mnie do Danuty, dziekuję i znów badminton sie przysłużył
j
10 lutego 2012 - 20:52
Lu,
Szulc był asystentem na AWF w katedrze anatomii u Borowca, a KS Polonia Warszawa to mój pierwszy klub
j
10 lutego 2012 - 20:53
Hurghada35,
Ty wiesz jak mnie się podobają?
j
11 lutego 2012 - 6:24
Witaj Jadziu!Przez pewien czas wierzyłam w te interwencję. Kiedy jednak słyszałam i czytałam coraz więcej i więcej to jakoś przestałam w to wierzyć. Chodziło tylko, moim zdaniem, o utrzymanie się przy władzy za wszelką cenę. Jadziu jak Kraje Demokracji Ludowej, to śmiać mi się chce….. .Pozdrawiam Jadziu.
11 lutego 2012 - 6:25
Chciałam powiedzieć, że jak czytam….. Pozdrawiam raz jeszcze.
11 lutego 2012 - 9:11
Tereso,
nie wiem niestety jak było naprawdę, bo wtedy nikt pewnie niczego dokładnie nie wiedział, a i dzisiaj ….
j
11 lutego 2012 - 9:11
Tereso,
no tak
j
11 lutego 2012 - 12:16
Ja wiem,że opisanie różnych szczegółów z tego okresu może spowodować sięgnięcie do pewnych zapisków, ale generalnie kto przeżył stan wojenny w Polsce ten bardzo dobrze pamięta jak to wtedy było.Mój syn jest dzieckiem stanu wojennego. Urodził się w czerwcu 1981 roku, miał więc pół roku.Pamiętam mnóstwo zdarzeń, między innymi takie jak zatrzymał mnie patrol milicji kiedy szłam z dzieckiem w głębokim wózeczku.Pierwsze ich pytanie było: co ja robię na ulicy? Powinnam być w pracy a nie na spacerze.Ja zaczęłam się tłumaczyć,że dziecko ma dopiero pół roczku i ja jestem na urlopie wychowawczym.Oni zrobili mi 'odpowiedni’ wykład co myślą o takich obywatelkach jak ja. A ja, ze strachu (tego strachu opowiadanego nikt nie zrozumie kto nie przeżył tamtych dni) się popłakałam. Puścili mnie w końcu po około godzinnym 'szkoleniu’. Zakupów, po które szłam już nie zrobiłam.Zgubiwszy rękawiczki biegiem wróciłam do domu.
Tego nie da się zapomnieć, niestety…..
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
11 lutego 2012 - 16:55
Należę do osób które stan wojenny zastał poza domem. Byłam z dziećmi w górach u mamy. jak wstaliśmy nikt nawet nie włączył odbiorników…śniadanko, odśnieżyć samochód i pomału trzeba było szykować się do drogi…w okolicach Wałbrzycha zatrzymuje nas patrol wojsko+policja….patrzą jak ” na nienormalnych” a my naprawdę nic nie wiemy… po rozmowach sprawdzeniu adresów zamieszkania, otrzymujemy specjalną przepustkę na powrót do miejsca zamieszkania. Wielokrotnie była sprawdzana za nim dotarliśmy do domu… Pozdrawiam cieplutko w kolejny mroźny dzień. Jola
11 lutego 2012 - 17:02
Jabed,
ja myślę, że stan wojenny zostawił niezatarte wrażenia na nas wszystkich, stąd łatwo mi sie pisze wspomnienia z tamtego okresu, tym bardziej, że pracy miałam znacznie więcej, bo papierków było trzy raz tyle co normalnie,a normalnie i tak był ogrom
j
11 lutego 2012 - 17:07
Jolu,
nasze dzieci miały 11-12 lat i młodsze stąd ja już takich przeżyć nie miałam, ale było bardzo ciężko, stąd byliśmy w trudnej sytuacji nie tylko życiowej dnia codziennego ale też w pracy, poza tym świadomość wielu nakazów była wielką uciążliwościa i te telefony „rozmowa kontrolowana”
, kto tego nie przeżył nie zrozumie, a niektórym się wydawało, że u nas czas się zatrzymał na 13 grudnia 1981 r a jeżeli cos robiłaś to znaczy, żeś wariat bo …
j
11 lutego 2012 - 21:26
🙂
11 lutego 2012 - 22:27
Margo 😀
12 lutego 2012 - 2:33
Jadwigo – masz wspaniałe wspomnienia . To połączenie ze zdjęciami sprzed lat jest jeszcze bardziej ciekawe . Ze względu na swój wiek też przeżyłam stan wojenny i pamiętam patrole , które nie pozwoliły mi zjawić się przed godziną szóstą w pracy . Dzienne okazywanie przepustek i wiele innych niedogodności pozostało w mojej pamięci do dzisiaj .Pozdrawiam . Henryka .
12 lutego 2012 - 8:45
Henryko,
Niedogodności było bardzo dużo, do największych należał był brak możliwości poruszania się po mieście w nocy, przy organizacji mistrzostw kilka osób dostało nocne przepustki, poza tym mieliśmy kartki na benzynę, kartki żywnościowe, cukier, mydło, kartki na wszystko, na buty też, a w hotelu który był najbliżej hali Mery stacjonowało ZOMO, dlatego musielismy rezerwować hotel Solec.
j
12 lutego 2012 - 12:10
Nie wiem co napisać… Jesteś niesamowita Jadwigo. Czytam i podziwiam:)
Pozdrawiam:)
12 lutego 2012 - 12:25
Stan wojenny pamietam jak przez mgłę. jakieś migawki widziane oczyma dziesięciolatki:)
12 lutego 2012 - 14:04
Krysiu,
a co tu jest do podziwiania? Po prostu historia jednej z mało popularnych w Polsce dyscyplin, a wielka szkoda, bo badminton nadaje się do dobrego PR medialnego, ale potrzeba pracy tak jak w Danii, Anglii, Niemczech (najsilniejsza liga) Francji, Holandii, Szwecji, czy Rosji
j
12 lutego 2012 - 23:37
Nivejko,
Moja córka wtedy miała jedenaście lat, najbardziej było jej szkoda teleranka, a później to wszystko runęło nam na głowę , ja zapłakana, matka zrozpaczona, ojciec mój zbyt poważny i ta niepewność co teraz z nami będzie, rozumiem Ciebie doskonale
j
13 lutego 2012 - 15:56
Chociaż przyczyny
bywają różne,
to w komentarzach
nie chcę być dłużnym.
LW
13 lutego 2012 - 17:29
Jan,
nie umiem pięknie rymować,
ale chcę i ciepło podziękować
j
13 lutego 2012 - 20:22
A ja w tym okresie współorganizowałem Wyścig Pokoju. Częstochowa, Łódź, Warszawa. Udał się nad podziw. Tłumy na trasie i na metach, dyscyplina ze strony widzów, gorące -jak zawsze – przyjęcie. Ludzie byli wierni sportowi i chyba też żadni normalności. Pozdrawiam.
13 lutego 2012 - 20:31
Andrzeju,
tak wiem i pamiętam, bo to były jedyne dwie imprezy sportowe organizowane w Polsce w 1982 r, ludzie chceli normalności, a imprezy nad podziw się udały!
j