Międzynarodowe Mistrzostwa Polski były etapem w przygotowaniach do zorganizowania Mistrzostw Europy. Istnieliśmy już pięć lat, od roku, wielkie imprezy odbywały się w Warszawie, w tym Indywidualne Mistrzostwa Polski. Aby móc zorganizować wielkie zawody w badmintonie potrzeba było przygotować wyspecjalizowany zespół odpowiadający za poszczególne działy takie jak: sędziowie (zarówno prowadzący jak i liniowi), sekretariat zawodów, ekipę techniczną przygotowująca halę do zawodów, zakwaterowanie i wyżywienie ekip, hostessy, – czyli opiekunki poszczególnych ekip zagranicznych, osoby odpowiedzialne za transport. Harmonogram prac przygotowań do zawodów opracował Julian Krzewiński a Prezydium Zarządu odbyło trzy spotkania w terminie pomiędzy 5.10 -25.11 roku 1982, dopracowujące ostateczną wersję harmonogramu oraz ustalając osoby odpowiedzialne za poszczególne działy organizacji zawodów. Funkcję Sędziego Głównego pełnił Janusz Musioł z Wrocławia, za pracę sekretariatu a także sędziów odpowiadał Julian Krzewiński z Warszawy, za ceremonię wręczania nagród jak również za nagrody Lesław Markowicz z Olsztyna, Marek Idzikowski z Warszawy i Ryszard Płonek z Łodzi za sędziowanie, Janusz Łojek z Kielc za opracowanie i przygotowanie oraz druk wszystkich niezbędnych materiałów wydawniczych (programu, nalepek, koperty FDC i stempla do wydania przez Pocztę Polską, identyfikatorów, proporczyków) Wiesław Sowiński z Gdańska odpowiadał za zakwaterowanie w Hotelu Grand. Krzysztof Pisarski odpowiadał za dekoracje (banery sponsorskie) na Hali Mera. Za przyjazdy i wyjazdy ekip zagranicznych- rozesłanie w terminie 4 miesięcy przed zawodami zaproszeń, zakwaterowanie ekip, wypłatę kieszonkowego, załatwienie tłumaczy dla ekip zagranicznych, za przygotowanie na czas materiałów propagandowych, dekoracji na hali „Mera” odpowiadała Jadwiga Ślawska. Dodatkowo Zarząd upoważnił mnie do poczynienia starań celem znalezienie dodatkowych sponsorów dla tych mistrzostw. Ustalono, że ekipy zagraniczne, reprezentacja Polski, sędziowie, rada trenerów, zostaną zakwaterowani w Hotelu Solec. (Dzisiaj ten hotel nie istnieje, został rozebrany a w tym samym miejscu postawiono Hotel Etap przy Wisłostradzie). Ustalono również, że najważniejsza nasza impreza powinna być transmitowana przez TVP, co pomoże w jej rozpropagowaniu oraz ułatwi przyznanie nam organizacji Mistrzostw Europy gr B a także umożliwi pozyskanie dodatkowych pieniędzy na rok 1983. Tą sprawą zajął się Ryszard Lachman, który wyrobił sobie bardzo dobre kontakty z dziennikarzami prasy radia i telewizji.
Jest rok 1982! Dlaczego tak wiele ekip chciało startować w Warszawie? To jest dobre pytanie. Po pierwsze byliśmy państwem zza „żelaznej kurtyny”, ponadto wiedząc, że Polska nie jest atrakcyjnym krajem w Europie (!) naszych gości mogliśmy zaprosić tylko i wyłącznie oferując im atrakcyjne warunki pobytu. Jakie? Otóż oferowaliśmy im bezpłatne zakwaterowanie i wyżywienie a także skromną wypłatę kieszonkowego. Podróż musieli opłacić sami. I jeszcze jedna uwaga. Międzynarodowe Mistrzostwa Polski w latach 1981 -1989 rozgrywane były w Listopadzie lub na początku Grudnia. Wtedy obowiązywał następujący program zawodów: 25.11.82 – przyjazdy ekip, 26.11 godz.11 odprawa techniczna, a w godz. 8.00-10.00 wycieczka dla zawodników zagranicznych i trenerów, 26.11 – w godz.12.00 – 14.00 gry treningowe, godz.14.00 – 20.00 gry eliminacyjne zaś o godz.16.30 króciutkie otwarcie imprezy. 27.11 – godz.9.00 – 18.00 cd gier, 19.00 uroczysta kolacja w Wilanowie, 28.11 w godz.9.00 – 12.00 półfinały i 12.00 – 15.00 Finały. Były to jedne z ostatnich zawodów w roku kalendarzowym i można było wydać na przyjazd do Polski pozostałości pieniędzy z budżetów różnych państw. A my z tego korzystaliśmy, oferując warunki pobytu jak napisałam powyżej mogliśmy zabezpieczyć naszym zawodnikom udział w zawodach międzynarodowych za granicą na rok następny oczywiście na koszt zagranicznych organizatorów, jako rewanż za udział w naszych Międzynarodowych Mistrzostwach Polski.
Zmiana terminu z listopadowego na marcowo – kwietniowy nastąpiła znacznie później, wtedy, kiedy IBF opracował i przyjął regulamin kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich wyznaczając termin kwalifikacji na rok przed Igrzyskami to znaczy: kwalifikacje, (czyli turnieje międzynarodowe, które organizowano w tym okresie po zgłoszeniu do IBF i uzyskaniu sankcji wchodziły do cyklu turniejów kwalifikacyjnych do Igrzysk Olimpijskich) a rozpoczynały się w dniu 1 kwietnia roku 1991 i trwały do dnia 30 kwietnia roku 1992. Aby lepiej zrozumieć obowiązujący system kwalifikacji do Igrzysk Olimpijskich, regulamin oraz zawody rozgrywane w ramach tychże kwalifikacji przygotuję oddzielny wpis poświęcony temu tematowi.
Wracając do roku 1982 należy zauważyć, że niektóre ekipy wyjeżdżały bezpośrednio po zakończeniu eliminacji, bądź po półfinałach, kiedy ich zawodnicy zakończyli udział w zawodach. Ostatnie ekipy wyjeżdżały po finałach w tych zawodach w dn.29.11.82. Full pakiet oferowany naszym zaprzyjaźnionym federacjom obejmował również udział w uroczystej kolacji, które były organizowane z okazji mistrzostw. Co roku wyszukiwałam atrakcyjną restaurację, gdzie można było smacznie zjeść za niewielkie pieniądze. W roku 1982 była to restauracja Zajazd Pod Dębami w Wilanowie. Właśnie w Wilanowie pracował mój serdeczny Przyjaciel Henryk Pańko, który był jej szefem (przedtem był szefem restauracji w Hotelu Europejskim i Bristolu, gdyż te dwa hotele miały jedną Dyrekcję). Z Henrykiem znaliśmy się od czasów szermierki i bardzo się lubiliśmy. To w Hotelu Europejskim niezmiennie od lat mieszkali zawodnicy startujący w Turnieju „ O Szablę Wołodyjowskiego”, ( a przecież ja organizowałam czterokrotnie ten turniej, jako sekretarz generalny Polskiego Związku Szermierczego) stąd nasza zażyłość i sympatia. Wiele imprez, wspólne kłopoty, no jeden z ważniejszych powodów – Jego małżonka szyła i haftowała bardzo piękne jedwabne proporce, które były znane w całej Europie, a badminton z nich słynął. Właśnie Henryk zaproponował mi zorganizowanie kolacji w Wilanowie, naprzeciwko Pałacu w pięknym otoczeniu Pałacu Wilanowskiego, który był dodatkowym magnesem. Troska o zawodników polskich i zagranicznych o sędziów, o VIP-ów spowodowała, że goście chętnie odwiedzali Polskę –Warszawę. Nie pamiętam dokładnie menu, tym niemniej mogę powiedzieć, że restauracja Pod Dębami słynęła z polędwicy tournedos a także z pysznych deserów. Oczywiście były przekąski i jakaś zupa w kokilce. Wtedy jednak nie myślałam, że będę kiedyś pisała wspomnienia, a istotną ich częścią będą przepisy kulinarne. Dlatego przepraszam bardzo, ale tych szczegółów nie pamiętam.
Listopad był miesiącem bardzo pracowitym, Prezydium odbywało swoje zebrania kilka razy a ja musiałam referować stan przygotowań do imprezy. Pamiętam dokładnie jedno z zebrań, odbyło się ono w dniu 19.10.82 R, na którym przedłużono do czerwca 1985 r umowę o pracę z Ryszardem Borkiem, trenerem kadry narodowej. Pamiętam również ten dzień, ponieważ GKKFiS wyraził pisemną zgodę na powierzenie mi dodatkowej funkcji kierownika wyszkolenia (moja koleżanka Irena kierownik wyszkolenia PZBad do roku 1981 wyjechała za granicę, i od jej wyjazdu na tym stanowisku był vacat), w ramach, której miałam zajmować się przygotowywaniem i wydawaniem materiałów szkoleniowych, tłumaczeniem i przygotowaniem ich do druku, prowadzeniem dokumentacji szkoleniowej, mobilizacją rady trenerów do opracowania II części skryptu szkoleniowego, opracowywaniem wszelkiej dokumentacji w zakresie szkolenia dla Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Sportu. Do mojego zakresu obowiązków nie należało: ustalanie reprezentacji oraz kadry narodowej, polityki startowej zawodników, za którą odpowiadał Rysiek Borek.
Kolejne spotkania przed zawodami uszczegóławiały scenariusz naszych przygotowań, ustalały, kto odpowiada za zawodników przylatujących do Warszawy na Lotnisko Okęcie (R. Lachman i B. Woźnicki –tłumacz) a kto odbiera ludzi z Dworca PKP (W. Sowiński i T. Smardzewski). W Hotelu Solec pracowało biuro zawodów, gdzie ja wraz z paniami z Biura PZBad kwaterowałyśmy ekipy, wydawałyśmy torby z przygotowanymi skromnymi upominkami oraz wypłacałyśmy kieszonkowe, rozliczałyśmy koszty podróży sędziom, organizatorom, zawodnikom, trenerom i innym uprawnionym osobom. Zorganizowaliśmy także konferencję prasową w Biurze Polskiego Związku Badmintona na Stadionie X lecia ( dzisiaj nie istnieje, a ja tę właśnie siedzibę badmintona wspominam z nostalgią w głosie, ponieważ od roku 1978 do 2008 budynek przy Stadionie był naszą opoką..
http://www.youtube.com/watch?v=pv8u5xwBUiE (znaleziono w necie)
I choć nie był on efektowny, miał podłe zaplecze, brak było odpowiednich toalet, nie było właściwie niczego, tam właśnie przez lata pracowaliśmy w warunkach ubogiego krewnego, z tele-faxem, którego nikt nie chciał obsługiwać, ale my tak, z xero, którego nikt nie chciał obsługiwać, ale Renia go obsługiwała oraz z pęczniejącym coraz bardziej magazynem, w którym gromadziliśmy zdobyty sprzęt dla zawodników rakietki, dresy, koszulki, spodenki, skarpetki, naciągi, owijki do rakiet). Za magazyn odpowiadała Renia Jarnutowska, która prowadziła dwa rodzaje kartotek jedna ilościowo- jakościowa dotyczyła zdobytego sprzętu i wprowadzała go na stan wg asortymentu, druga kartoteka dotyczyła poszczególnych zawodników, którzy ten sprzęt otrzymywali, tak, aby było wiadomo, kto jakim dobrodziejstwem inwentarza dysponuje. Krysia Perkowska była nasza księgową a Teresa Głażewska Nowak zajmowała się organizacją wyjazdów zagranicznych i sekretariatem Biura.
A wiecie, że każda wykonana kopia xero musiała być zapisana, kto, co i po co, aby w razie kontroli z Urzędu Kontroli Prasy Publikacji i Widowisk z ul. Mysiej 2 można było się wyliczyć z papieru xero? My tam mieliśmy swój Związek, swój mały świat, świat sportu i ludzi, którzy chcieli coś osiągnąć. Wielu ludzi, którzy przychodzili, pomagali, siedzieli z nami nocami, choć nie dostawali za to złamanego grosza tylko dobre słowo jak Rafał Cygielski, który był twórcą jednego ze znaczków do klapy z konturami mapy Polski i lotką, Jurek Suski, Julek Krzewiński, Rysiek Lachman, Stefan Rzeszot , tak tak(!) ten sam wielki redaktor polskiego sportu i TVP sport, wspólnie pijąc herbatę i kawę zajadając upieczone przez Renię ciasto. W tym marnym budynku z nieszczelnymi oknami, gdzie w zimie śnieg leżał na parapetach mieściły się takie związki sportowe jak: Polski Związek Akrobatyki Sportowej, Polski Związek Rugby, Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, Polski Związek Łyżew Figurowych, Polski Związek Hokeja na Lodzie, Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego, Związek Piłki Ręcznej w Polsce (zauważyliście, że ten jeden jedyny inaczej się nazywa? Tak, bo skrót PZPR – Polski Związek Piłki Ręcznej nie mógł być używany, ten skrót należał do jedynej słusznej siły klasy robotniczej i do jego Partii!!!) Polski Związek Badmintona, i COS SPORTFILM, a także Polski Związek Tenisa Stołowego. To był nasz mały świat sportu polskiego, bez wygód, bez komputerów, z telefaxami, starym xero, cenzurą, gdzie pracowaliśmy i w ramach swoich możliwości przygotowywaliśmy naszych zawodników do startu w wielkich imprezach sportowych. O tym i innych sprawach ważnych i ważniejszych napiszę w kolejnym odcinku, zapraszam!
Cdn.
4 lutego 2012 - 15:41
Kapelusz sobie kupię, żeby móc zdjąć przed Tobą! Podziwiam – aktywność, pamięć, i w ogóle działanie w wymiarze instytucji. Dziś byłby pewne etat menedżerski oraz ze trzy komisje oraz zespoły. Pozdrawiam.
4 lutego 2012 - 17:11
Andrzeju,
dziekuję, pracowaliśmy razem, kochaliśmy sport, ja w nim byłam już od czternastu lat i to w sporcie przez duże S, a tu pracowałam na „swoim” kawałku i jeszcze do tego mogłam współzawodniczyć z innymi juz duzo bardziej znanymi związkami sportowymi, które były obok, korzystałam wiec, konsultowałam regulaminy, wykorzystywałam wszystko co sie da i jak się da, Baśka Kowalska , która czyta mój blog opamięta jak chodziłam do niej do Tenisa Stołowego a póxniej do Tenisowego związku i konsultowałam pomysły. Najważniejszym była umiejetność korzystania też z tego co juz było wymyślone i transponowanie dla potrzeb badmintona,
j
4 lutego 2012 - 17:12
Podpisuję sie pod Andrzejem ! Naprawdę masz doskonała pamięć, i musiałaś byc od zawsze bardzo aktywna i odpowiedzialna, skoro zajmowałaś tak ważne stanowiska, jako w końcu zupełnie młoda kobieta. Rzeczywiście, teraz sztab ludzi byłby do tego powołany. Co najwazniejsze – podołałaś i wielka satysfaklcja została. Czekam na dalsze wspomnienia :))
4 lutego 2012 - 17:27
Eurydyko,
wczoraj na Facebook’u odebrałam wiele zyczeń urodzinowych i najmilsze pochodziły od znanych mi badmintonistów nie tylko polskich ale i zagranicznych, i były one bardzo miłe i jak się okazuje oni czytają ten blog, dlatego chciałam przywołać tamte czasy gdy wykluwała się nowa dyscyplina w czasach ciężkiego Peerelu i wszystko trzeba było zdobyć, wymyśleć, przechytrzyć, być sprytnym, solidnym aby wzbudzać zaufanie. Miałam wśród moich mentorów wówczas mojego pierwszego męża Jana Ślawskiego trenera klasy mistrzowskiej w judo trenera AZS „Siobukai” Warszawa, ale też i innych Józefa Pachlę mojego trenera koszykówki z klubu KS „Polonia” Warszawa, Tadeusza Szlagora wspaniałego trenera siatkówki z kluby AZS AWF Warszawa, ale też słynnego trenera Władysława Komara złotego medalisty z Monachium z r 1972 Janusza Koszewskiego,Janusza Kusińskiego trenera tenisa stołowego, którzy pomagali, podpowiadali a ja ich słuchałam na AWF jeździłam bardzo czesto, zachodziłam do nich na kawę lub herbatę, mieli swoje biuro Zespół Metodyczny w starym baraku PKOLu przy ul. Marymonckiej, (barak do dzisiaj stoi a był prowizorką zbudowaną na 20 lat) dyskutowaliśmy, a ja pytałam o wszystko o teorie sportu o plany szkoleniowe o sławetny bps – czyli bezpośrednie przygotowanie startowe na sześć tygodni przed zawodami, i o wiele innych spraw, które musieliśmy rozwiązać. W ten sposób uzyskiwałam wiedzę, ale też była to jedyna w swoim rodzaju moja prywatna uczelnia a szkolili mnie najlepsi trenerzy fachowcy. Przecież ja kierując tym związkiem nie mogłam zawieść ich zaufania, bo każdy z nich podpowiadał to co uważli, że mogłabym zrobić, a co oni widzieli w swojej pracy trenerskiej.Poza wszystkim bardzo się lubiliśmy!
4 lutego 2012 - 19:47
Z OKAZJI URODZIN,ŻYCZĘ CI, JADWIGO, DUŻO ZDROWIA ,SPOKOJU I JESZCZE WIĘKSZEJ WENY,CHOĆ MASZ JEJ BARDZO DUŻO-CZEGO BARDZO ZAZDROSZCZĘ.WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO.Jakub
4 lutego 2012 - 20:17
Takie małe światy są jak domowe, bliskie i serdeczne. Pozwalały konfrontować postawy, wzmacniały, dawały poczucie siły.
Ciekawostki, jak ta z ksero,pozwala myśleć o minionym z uśmiechem:że minęło.
Zazdroszczę pieknych wspomnień, gratuluję talentu kronikarskiego:)
4 lutego 2012 - 20:19
Składam życzenia, choć o urodzinach wiem z podglądania innych. Wszystkiego utalentowanego:)
4 lutego 2012 - 21:20
Jednego mi brakuje w tej bardzo ciekawej relacji. Przecież to było w STANIE WOJENNYM! Wprawdzie mistrzostwa odbyły sie listopadzie, ale prace przygotowawcze musiały zacząć się dużo wczesniej. Jak organizatorzy radzili sobie w tych, iscie frontowych , warunkach? Byłem wtedy w Kuwejcie i wiem, że tamtejszy polski konsulat, chyba do końca stycznia 1982, nie miał stałej łączności z Ministerstwem Spraw Zagranicznych. AMerykańskie media z „podziwem ” pisały, że blokada informacji wypływających z Polski jest dużo lepsza niż po przewrocie w Iranie. Podziwiam optymizm organizatorów, którzy wierzyli, ze uda im się załatwić wizy wjazdowe do Polski dla sportowców z całego swiata. W ogóle wiele rzeczy podziwiam. Dziękuję za przypomnienie tych czasów i tych wspaniałych ludzi. Pozdrawiam.
4 lutego 2012 - 23:16
pharlap,
napiszę o tym w następnym wpisie, bo jest o czym pisać
j
4 lutego 2012 - 23:17
Czesiu,
jak widzisz nie bardzo eksponowałam ten fakt, ale sredcznie dziekuje,
j
4 lutego 2012 - 23:21
Czesiu,
wiele z tych rzeczy minęło i tylko niektórzy jeszcze je pamiętają, dlatego gdy dzisiaj słyszę , że tego nie da się załatwić patrzę z rodziawioną buzią, dzisiaj? tego się nie da załatwić? znaczy, że się nie chce , bo dzisiaj to wszystko można załatwić, tylko trzeba chcieć. Dla mnie nie ma słowa nie można, nie istnieje ono w ogóle, wtedy i nawet teraz!
j
4 lutego 2012 - 23:25
Jakubie,
dziekuje, bardzo! Wiesz jakoś tak samo wychodzi, że jak siądę do łap toka to samo się pisze, i nie wiem kiedy jest kilka stron. Potem tylko poprawiam dodaje odejmuję uzupełniam, ale przxedtem przegladam swoje zapiski, notatki, i tony zdjęć, choć gdybym miała aparat fotograficzny wcześniej to zdjęć byłoby o wiele więcej a tak pewnien okres w moim zyciu nie jest udokumentowany.
Jeszcze raz dziękuję
j
5 lutego 2012 - 2:08
Jadziu,
Z okazji urodzin życzę Ci…
WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO…
5 lutego 2012 - 2:28
Jadziu,
mnie to też bardzo ciekawi (nad czym Pharlap się też zastanawia);
– „przecież to było w stanie wojennym”…
oraz…
jak Ty w poprzednim odcinku piszesz, że;
”… badminton rozwijał skrzydła i robił karierę międzynarodową.”
No to…
Pewnie napiszesz jeszcze o współpracy z ówczesną NAJWYŻSZĄ WŁADZĄ STANU WOJENNEGO.
5 lutego 2012 - 6:31
Witaj Jadziu! Wspaniałe wspomnienia dla Twoich koleżanek i kolegów. Nie było łatwo, a jednak się udawało i nawet kieszonkowe…… . Tylko ludzie z pasja i na maksa zaangażowani bez interesu w tle mogą coś osiągnąć. Jadziu podziwiam Was. Pozdrawiam
5 lutego 2012 - 8:56
Olku,
„Najwyższa Władza Stanu Wojennego”
ale my z nią nie mieliśmy do czynienia. Mieliśmy swojego opiekuna przydzielonego z MSW, który musiał wiedzieć o wszystkich ekipach jakie zgłosiły się do przyjazdu i o wszystkich krokach organizacyjnych przez nas podejmowanych a także otrzymywał kopie wszystkich wystapień do wszystkich urzedów, do których musieliśmy napisać, a były tego pełne cztery segregatory. I nie działo sie to na kilka dni przed imprezą przecież, tylko miesiace przed. I nie dość , że do MSW to jeszcze do milicji,i do GKKFiS do Służb Celnych, do innych Urządów też no i oczywiście do Urzędu Miasta, jego Wiceprezydent, pomagał nam w różnych sprawach, ale o tym i wielu innych ciekawostkach z imprezy organizowanej w stanie wojennym napiszę w następnym poście. Teraz jest październik zbieramy się i opracowujemy szczegółowy plan przygotowań do zawodów z wyznaczonymi osobami odpowiedzialnymi za poszczególne części imprezy.
j
5 lutego 2012 - 9:05
Olku,
dziekuję serdecznie
j
5 lutego 2012 - 9:17
Tereso,
pamiętaj w tym czasie jest stan wojenny i my robimy imprezę właśnie dlatego, aby zrobić na przekór i pokazać, że można choć zabiera to nam kilka ładnych miesięcy roku 1982, ale o tych perturbacjach napiszę w następnym wpisie.
j
5 lutego 2012 - 9:22
Do Pharlapa i Olka,
napisałam ten wpis, i celowo nie pisałam o stanie wojennym, dlatego, ze napisany i oczekujacy następny post mówi tylko o tym, to miał być ten smaczek i pełne zaskoczenie, ale skoro już padło to i poruszyliście zamierzony efekt będzie mniejszy, nie szkodzi, ale wiem, że uważnie czytacie i dziekuję Wam za to bardzo serdecznie,
j
5 lutego 2012 - 9:25
Ogromne przedsięwzięcie! Jestem pełna podziwu i zazdroszczę talentu organizacyjnego, bo mnie go brakuje. Ja umiem działać zaledwie w małym gronie kilkuosobowym, a i to z trudem. Taki rozmach mnie przeraża. Ty masz do tego niepospolity talent, z tym trzeba się urodzić. Ale dzięki takim ludziom jak Ty i Twoi przyjaciele, współorganizatorzy, sportowcy, pasjonaci zdarzały się wówczas i dzisiaj także chwile normalności.
5 lutego 2012 - 9:26
Zapomniałam, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin, dobrych wspomnień i wielu okazji do dzielenia się nimi 🙂
5 lutego 2012 - 9:41
notario,
dziekuję za życzenia, zawsze są miłe,
j
5 lutego 2012 - 9:44
Noti,
tylko dlatego, że pracowało nas przy tych mistrzostwach tak duzo osób, tylko dlatego, że byliśmy dyscypliną na dorobku, tylko dlatego, ze chcieliśmy pokazać, ze badminton jest swietny i mozna w niego inwestować, że moze organizować wielkie imprezy na szczeblu europejskim zaangażowaliśmy sie w ten projekt wszyscy, i realiowaliśmy go pomimo przeszkód, wiedzieliśmy, ze znajdziemy wiele osób, które nam pomogą, dlaczego? na to pytanie odpowie następny wpis
j
5 lutego 2012 - 10:18
Twoje wspomnienia Jadwigo, to gotowy materiał na książkę o narodzinach tego pięknego sportu w Polsce:)
Pozdrawiam serdecznie:)
5 lutego 2012 - 10:24
Rodorek,
może tak…
j
5 lutego 2012 - 10:53
Niektórzy się dziwią, że wszystko trzeba było w trudzie załatwić i wszystko się załatwiało; Jadzia się nie poddawała ani presji ani kłopotom. Z żartobliwych wspomnień dodam, ze nawet własny PAPIER TOALETOWY się załatwiało i pilnowało na hali. Młode pokolenie pewnie nie wie, ale ten towar bardzo trudno było zakupić!
5 lutego 2012 - 12:14
No to teraz masz jeszcze jedną funkcję Jadwiniu…Kronikarza…:o)
5 lutego 2012 - 12:49
Gordyjko,
Kronikarz tamtych lat z życia w Peerelu,a przecież my zyliśmy, niektórzy byli internowali, telefony nie działały, wiele rzeczy nie działało, chodzilismy do pracy na piechotę, ja kilkanaście kilometrów inni jeszcze więcej, no i co z tego? nic, zyliśmy a jak zyliśmy trzeba było pracować, ten stan nie trwał wiecznie,a w sporcie czas jest niedodrobienia
j
5 lutego 2012 - 12:51
Beato,
papier był też załatwiany z Urzedu Miasta, a wydawaliśmy go po prostu odrywaliśmy temu kto potrzebował, i siedziała tam moja mama, bo ona pilnowała czystości, szatni i kilku jeszcze rzeczy, a poza tym trzymała kilka termosów z kawą i czestowała naszych VIP-ów
j
5 lutego 2012 - 12:56
Piękne wspomnienia!
5 lutego 2012 - 13:05
Cenię Ciebie Jadwigo za to wszystko czym się zajmowałaś i zajmujesz. Ogromne doswiadczenie i profesjonalizm. Sport kocham od zawsze, ale bardziej z zamiłowania do ćwiczeń, prowadzenia amatorsko zajęć sportowych dla innych osób i czerpania z tego przyjemności, pewnego rodzaju satysfakcji. Pełniłam wprawdzie społeczną funkcję mającą na celu propagowanie sportu, ale to zaledwie kropla w oceanie w porównaniu z tym, czym Ty droga Jadwigo się zajmowałaś i nadal zajmujesz. Z wyrazami podziwu i szcunku.
B.
Ps. Moje zdrowie wymaga czasu, cierpliwości i zapewne w dalszym etapie ćwiczeń, zeby wszystko wróciło do normy. Moje nastawienie jest pozytywne, więc i poprawa powinna być.
pozdrawiam i dziękuje 🙂
5 lutego 2012 - 14:22
Czsy sie zmieniają, wspomnienia zostają.
5 lutego 2012 - 14:56
Margo,
dziękuję…
j
5 lutego 2012 - 14:58
Basiu,
tak się złozyło w moim zyciu, że sport zajał poczesne miejsce i trwało to wiele lat a terz jestem szczęsliwa, ze mogę o tym pisać,
kuruj się, bo zdrowie jest bezcenne
j
5 lutego 2012 - 14:58
Ula,
jak to było, „jak piękne sa wspomnienia z tamtych lat…”
j
5 lutego 2012 - 16:25
Ciekawy wątek pojawił sie w komentarzach, burzacy obraz stanu wojennego. To nie były dwa lata, gdy cały naród siedział internowany. Owszem, były komplikacje, ale większość społeczeństwa stan wojenny po pierwszym szoku przyjęla z ulgą. Stąd do dziś ocena nie jest jednoznaczna, stąd Jaruzelski dotąd ma zwolenników. A nauka z tego tez taka,nic nie jest takie jak sie nam wydaje, i nic nie jest takie biało czarne.
5 lutego 2012 - 18:08
Pani Jadwigo,
dziś najprościej – wszystkiego dobrego. Pomyślności.Spełnienia marzeń!
5 lutego 2012 - 18:14
Czesia,
że stan wojenny albo wyjątkowy był, tak, że był szok to prawda, że wyłączono chyba na miesiąc czy dwa telefony, też prawda, ale my wszyscy pracowaliśmy, nie wiem czy normalnie, my w sporcie normalnie, bo sport to taka część życia, że nie można powiedzieć, ten rok jest stan wojenny to my nie będziemy trenowali, za to w następnym roku to potrenujemy, nie, tak nie jest, trzeba ćwiczyć codziennie tak jak w balecie, wysiłek morderczy wyk,onać codzienna praca dopiero da wyniki, a ten kto odkłada tę pracę na bok, już do niej nie wraca. Ludziom, którzy spędzili ten czas za granica wydaje sie, że w tym okresie cała Polska stanęła, były tylko wiece, wszyscy byli zbuntowani i zachowywali się w jakiś inny sposób, lub też sami sb lub ub chodzili po ulicach. Nie, i jeszcze raz nie, żyliśmy i na miarę naszych sił i możliwości staraliśmy się nie być wdeptani w ziemię. A sport stanowił szczególną tego enklawę
j
5 lutego 2012 - 18:18
Panie Tomku,
dziekuję serdecznie, pozdrawiam
j
5 lutego 2012 - 18:21
Czesiu,
dziekuje za Twój komentarz, bo pokazuje on to co ja chciałam wyrazić, pomimo stanu wojennego , trudniej niż zwykle my funkcjonowaliśmy
j
5 lutego 2012 - 18:27
Witam Jadwigo bardzo serdecznie. Wpadłam z rewizytą, ale tak mnie wciągnęło czytanie, że nieprzyzwoicie długo tu siedzę:))) Fantastyczne opisy sytuacji, zdarzeń i miejsc…coś mi zapachniało moją okolicą:))) A dawne komisy, Peweksy i Baltony…to jakby moja młodość:) Nie wszystko jeszcze wyczytałam, więc spodziewaj się następnej….Pozdrawiam serdecznie i cieplutko!!!!!
5 lutego 2012 - 19:34
Wracając do stanu wojennego. Miałem przyjemność rozmawiać z p. Julianem Gozdowskim, komandorem narciarskiego Biegu Piastów. W roku 1982 Bieg odwołano gdyż na tym etapie stanu wojennego ludziom nie wolno było poruszać się swobodnie po kraju. Ale przecież Bieg się odbył choc tylko dla osób mieszkających w najbliższej okolicy. Podobnie w roku 1998. Oficjalnie Bieg odwołano z powodu braku sniegu, ale grupka zapaleńców się ścigała biegając w kółko na trasie 200m. Dla prawdziwych zapaleńców nie ma rzeczy niemożliwych. Przy okazji pochwale się swoją własną determinacją. W 1999 roku pojechałem do USA na wyścig narciarski American Vasa. Też został odwołany z powodu braku sniegu. Udało mi się przekonac organizatorów, aby pozwolili mi zrobić ten wyścig indywidualnie. Zgodzili się, wydali mi mój numer startowy i wypuścili na trasę gdzie samotnie wykręcałem kółka przez 5 godzin. Zostałem uhonorowany specjanym dyplomem i aż dwoma medalami 🙂 Szczegóły opisuję tutaj ==> https://sites.google.com/site/pharlap1941/Home/dreams/pof1
5 lutego 2012 - 22:40
Nadal nie rozumiem dlaczego tego wszystkiego nie poskładasz w książkę. No, dalej:)
5 lutego 2012 - 23:19
Pharlap,
już teraz Wiesz, że nie ma rzeczy niemożlwych, tylko zależy to od punktu widzenia i siedzenia, nie ważny była stan wojenny, nie ważne było, ze nic nie było, byliśmy my i chcieliśmy wykorzystać naszą szansę na wyjście z cienia innych dyscyplin, pokazać, że właśnie jakiś niszowy sport, jakiś spod kreski poważył się pokazać światu, że można, że nawet w stanie wojennym mozna być przez kilka dni szcześliwym na hali sportowej przyjmując gości zagranicznyach polskich, VIPów, organizując imprezę na światowym poziomie, choć przez chwilę byliśmy w lepszym świecie, nie zbrukanym polityka niemożnością szarością i beznadziejnością, byliśmy tacy szczęśliwi!
j
5 lutego 2012 - 23:20
Zośko,
masz rację po stokroć masz racje, a ja nie rozumiem dlaczego przestałaś pisać, może to sobie wyjasnimy też?
serdeczności
j
5 lutego 2012 - 23:33
Grasza44,
ależ czekałam na Twoja wizytę i cieszę się, że poczułaś ten klimat lat naszych szczęśliwych ( nie żebym była teraz nieszczęśliwa o nie) ludzi, którzy chcieli innym pokazać, ze warto życ, pracować ściagać się pomimo wszystko! Zapraszam serdecznie czekam..
j
6 lutego 2012 - 10:21
Jadwigo . Gdy opisujesz swoją działalność to mam wrażenie , że to była dla Ciebie najważniejsza sprawa . Dusza działaczki , społecznicy i sportowca w jednym . Chyba każdy w życiu ma jakąś pasję , ale nie każdy potrafi tak interesująco opowiadać . Przeczytałam z wielkim zaciekawieniem i teraz wiem jak to od podszewki wyglądało . A rozbawiło mnie Twoje wytłumaczenie nazwy Związku Piłki Ręcznej . No cóż . Ciekawe .
A dla „wodniczki” spóźnione życzenia urodzinowe : żebyś była duchem wiecznie tak młoda jak dotychczas .
Pozdrawiam i czekam na ciąg dalszy .
6 lutego 2012 - 10:28
henwgl,
to prawda, lubiłam się ścigać, lubiłam współzawodniczyć i lubiłam wygrywać w mini sprawach, a kto nie lubi, a jezeli to jeszcze chodziło o badminton, sport który rósł dopiero co załozony związek sportowy to było fajnie robić, pracować i widzieć efekty, dziś choć minęło sporo lat jeżdże na mistrzostwa świata, Europy, obeserwuję patrzę podziwiam, biorę udział w kongresach BEC i cieszę sie, że jesteśmy olimpijskim sportem, bo w czasach kiedy rozpoczynałam pracę w nim nie bylismy dopiero w roku 1985 stalismy się dyscyplina olimpisjką do wyboru do programu, pozdrawiam i zapraszam
j
6 lutego 2012 - 16:35
No proszę, miło poczytać o takiej pasji.
W świętokrzyskie zapraszam zawsze. Jeżeli pochodzisz z tych stron to inaczej odbierasz moje wpisy. Miło mi i zapraszam serdecznie.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:))
6 lutego 2012 - 18:13
Jadziu, ja z innej beczki. To ty pisałaś o tych dużych telefonach dla seniora, prawda? Co to było, Emporia? Pozdrawiam