Szukając materiałów dotyczących zwyczajów i tradycji kulinarnych na przestrzeni wieków, zwróciłam uwagę na artykuł autorstwa Joanny Paprockiej Gajek, omawiający kulturę jedzenia. Myślę, że warto zapoznać się z jego treścią, gdyż jest bardzo pouczający, a i historyczne podejście do spraw stołu i sposobu jedzenia jest znakomicie ujęte. Dlatego teraz w okresie przedświątecznym warto przeczytać ten niewielki wpis dotyczący transformacji związanej zdawałoby się z banalnym temate : Jedzenia i kulturalnym zachowaniem się przy stole.
„…Spożywanie posiłków w kameralnym gronie najbliższych osób lub w większym towarzystwie było i jest najpowszechniejszą formą rozrywki, sposobem obchodzenia uroczystości kościelnych, rodzinnych (np. zaślubin) oraz celebracją imprez o randze państwowej, takich jak przyjęcie poselstw, zawieranie traktatów, itp. Gościnność wyrażająca się częstowaniem dobrym i obfitym jadłem była formą demonstracji pozycji społecznej, wyrazem osiągniętego poziomu życia, a niekiedy sposobem zdobywania zwolenników. W czasach średniowiecza, kiedy sztućce były rzadkością, używanie ich przy stole miało charakter zwykle demonstracyjny, a nie praktyczny (sztućcami posługiwał się jedynie np. król). Traktowano je również jako przedmiot o wartości dekoracyjnej.
Wyposażenie stołu w sztućce poprzedza proces przemian manier i zachowań, które ukształtowały obowiązujące w całym cywilizowanym świecie obyczaje podczas spożywania posiłków. Zasady zachowania przy stole ewoluowały przez wieki. Proces kształtowania norm i zaleceń dotyczących zachowań przy stole zmieniał się bardzo powoli. Ton przemianom nadawały najwyższe kręgi dworskie, następnie te zachowania naśladowały, zazwyczaj na miarę potrzeb i możliwości, niższe warstwy społeczne. Opisywano je, przekazywano ustnie, a nawet omawiano w rozprawach pod ogólnym hasłem zachowań „cywilizowanych”. Odbiorcą tych przekazów nie byli jednak ci, którzy je kształtowali, ale ci, którzy chcieli i potrzebowali je posiąść i naśladować, jak np. szlachta z prowincji, bogacąca się burżuazja lub mieszczaństwo. Kiedy pewne „wypracowane” przez warstwę dworską zachowania stały się zbyt powszechne, ta tworzyła nowe, bardziej eleganckie i wyrafinowane.
Istotne dla cywilizacji zachodu uwagi na temat zachowania przy stole opublikował w roku 1530 Erazm z Rotterdamu w De civilitate morum puerilium. Rozprawa ta stała się katechizmem cywilizowanego zachowania się dla człowieka renesansu. Wkrótce została przetłumaczona i opublikowana w 12 edycjach. Autor pisał m.in. nie zanurzaj pierwszy ręki w półmisku, który właśnie podano nie tylko, dlatego że zdradzasz swą żarłoczność, lecz również, dlatego że jest to często połączone z niebezpieczeństwem. Jeśli bowiem ktoś nie spróbowawszy bierze do ust coś zbyt gorącego, musi to wypluć lub sparzy sobie podniebienie przy połykaniu. Jedno i drugie budzi zarówno śmiech, jak i politowanie oraz dalej Tylko nieokrzesany chłop zanurza palce w sosie. Bierze się to, na co się ma ochotę, nożem i widelcem, nie gmerając po całym półmisku, jak to robią łakomcy, lecz biorąc to, co akurat leży przed tobą*. W roku 1560 o używaniu sztućców pisał C. Calviaca w Civilité: Niemcy posługują się raczej łyżką jedząc zupy i wszelkie płynne potrawy. Włosi natomiast widelcem. Za się Francuzi jednym i drugim jak im się podoba i jak jest im wygodniej. Włosi na ogół wcale nie dbają o to, by każdy miał swój nóż. Ale Niemcy przykładają do tego szczególną wagę, i to tak dalece, że są bardzo niezadowoleni, gdy sięga się po nóż leżący przed nimi lub się o ich nóż prosi. Francuzi przeciwnie: liczne towarzystwo przy stole posługuje się dwoma lub trzema nożami i nikogo nie wprawia to w zakłopotanie, gdy musi prosić o nóż, wziąć go lub użyczyć, jeśli takowy ma**.
W roku 1533 ukazały się w Krakowie Wiersze o obyczajach chłopców, w których pisano: Jać radzę, abyś się miał strzec, łakomo jako żarłok jeść. Ściągaj twoje wargi jedząc, jedz cudnie, nie kląskaj żwiąc. Aczkolwiek starzy leżeli, piersi o stół podpierali, alić ten to niniejszy czas, prosto już siedzieć naucza nas […], Trzema palcami jeść masz brać, wielkich sztuk nie masz ukęsać[…] Dwu w gębę na raz nie masz kłaść, a z obu stron je nie żwać***.
Nowe maniery nie przyjęły się natychmiast. Wiadomym jest, że Ludwik XIV nadal jadał palcami, natomiast w połowie XVIII w. we Flamandii widelca używały jedynie warstwy burżuazji i to też jeszcze nie jako sztućca podstawowego, a raczej okazjonalnie.
Symptomem postępujących zmian są również uwagi publikowane w 1672 r. przez Antoine`a de Courtin w Nouveau traité de Civilité. Pisze on: pamiętaj także, że trzeba zawsze wytrzeć łyżkę, jeśli już się nią posłużywszy chcesz wziąć coś z innego półmiska, bywają, bowiem ludzie tak delikatni, że nie jedliby zupy, w której ją zanurzyłeś, jeżeli już uprzednio miałeś ją w ustach. Toteż w wielu domach podaje się dziś łyżki w wazach, służące jedynie do zaczerpnięcia zupy i sosu****. Niemniej w poradniku Cyvilite francoise z 1714 r. wciąż jeszcze zwraca się uwagę, aby mięsa z półmiska nie brać rękami.
W Polsce od średniowiecza co najmniej do połowy XVII w. również jadano głównie rękami. Palcami chwytano porcje ze wspólnej misy, starając się w miarę możliwości o schludność i czystość podczas jedzenia. Do dzielenia dużych porcji mięsa używano noży. W zamożnych domach potrawy płynne coraz częściej jedzono łyżką. W końcu XVII w. w warstwach najbogatszych wspólne użytkowanie naczyń, jedzenie ze wspólnej miski czy używanie wspólnych sztućców coraz częściej postrzegano jako rzecz niecywilizowaną, nietaktowną, niemiłą dla współbiesiadników. Powoli rodziła się potrzeba używania innych sztućców, nie tylko łyżek.
W połowie XVIII w. o posługiwaniu się sztućcami pisał Jędrzej Kitowicz: Nożów i widelców u wielu panów nie dawano po końcach stołu, trwał albowiem długo … zwyczaj, iż dworzanie i towarzystwo, a nawet wielu z szlachty domatorów nosili za pasem nóż, jedni z widelcami, drudzy bez widelców, inni zaś prócz noża za pasem z widelcami miewali uwiązaną u pasa srebrną, rogową lub drewnianą… łyżkę w pokrowcu skórzanym… przeto póki taka moda trwała, miano za dość pośrodek stołu opatrzyć łyżkami, nożami i widelcami, wiedząc, że ci którzy zasiędą końce stołu, będą mieli swoje noże i łyżki… Jeśli zaś, który nie zastał u stołu łyżki gospodarskiej i swojej nie miał, pożyczał jeden u drugiego, skoro ten, rzadkie zjadłszy, do gęstego się zabrał, albo zrobił sobie łyżkę z skórki chlebowej, zatknąwszy ją na nóż, co nie było poczytane za żadne prostactwo w wieku wykwintnością francuską nie bardzo jeszcze zarażonym, czyli nie wypolerowanym*****.
K. Nakwaska, której szczególnie leżało na sercu wpojenie i rozpowszechnianie poprawnych zasad obycia przy stole wśród burżuazji i ziemiaństwa, w połowie XIX w. w książce Dwór wiejski pisała: …Proszę Cię, każ odmieniać sztućce wszystkim! Jest to coś nieprzyjemnego, a nawet obrzydliwego, jeść śmietankę łyżką od barszczu, albo mącznik, po rybim sosie…******
Obycie towarzyskie, znajomość etykiety było jednym z ważniejszych kryteriów dopuszczenia osoby do tzw. „wyższych sfer”. Niejednokrotnie braki w tej dziedzinie mogły doprowadzić w późniejszym wieku do załamania karyery, utratę protekcji dystyngowanych osób i rozmaite trudności*******, o czym pisano w poradnikach omawiających zasady zachowania się.
Reasumując należy podkreślić, że przemiany obyczajów następowały niezwykle powoli. Wędrowały w dół drabiny społecznej przez wiele pokoleń. Przełomem w upowszechnieniu zasad zachowania przy stole był okres Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Następujące po tych wydarzeniach przemiany w obrębie świadomości społecznej, obyczajów oraz zachowań przy stole dotyczyły już nie tylko najwyższych warstw społeczeństwa, ale również średnio- i mniej zamożnych. W Polsce takie przemiany przypadły na okres przełomu XVIII i XIX w. Ich odzwierciedlaniem była indywidualizacja „procesu jedzenia”. Dla każdego biesiadnika świadomego tych wymogów i przeobrażeń, przygotowywano w miarę możliwości osobne talerze, z czasem i sztućce (goście coraz rzadziej przynosili je ze sobą) niekiedy także serwety. Ale w chłopskiej izbie jeszcze w latach 40. XX w. jadano ze wspólnej misy, drewnianymi łyżkami, a jedyny w chacie widelec był atrybutem gospodarza, który jadł z osobnego talerza.
A dzisiaj? Jak dzisiaj jadamy? Czy nadal w pośpiechu stojąc „na jednej nodze”? Czy w biegu wypijamy kawę i pędzimy do pracy?
Czy Święta, spotkania rodzinne, biesiady oraz wielkie wydarzenia jak śluby, chrzty czy też komunie to spotkanie o najwyższym zaangażowaniu pani domu, czy nasz stół wygląda pięknie? Czy wystarcza nam sztućców? Czy umiemy z nich korzystać? Warto sobie zadać kilka pytań i postarajmy się na nie odpowiedzieć, wtedy będziemy wiedzieli na pewno co powinniśmy zmienić, aby każda uroczystość miała odpowiednią oprawę.
Życzę udanego tygodnia, który dla wielu będzie pracowity, gdyż przed nami Wigilia i najpiękniejsze z pięknych
Święta Bożego Narodzenia!
Wasza Jadwiga
18 grudnia 2011 - 18:15
A mnie u dzisiejszych nowobogackich ludzi śmieszy, gdy mają w domu całą zastawę kieliszków i sztućców, czasem nawet bardzo drogich, ale na pokaz, bo nie wiedzą co do czego służy.
18 grudnia 2011 - 19:17
notario,
no właśnie, ale chodzi o manie, a nie o używanie
j
18 grudnia 2011 - 19:17
ja z innej beczki. Wczoraj łaziliśmy po różnych warszawskich knajpach. Najdziwniejsze, że największy tłok w knajpie braci Gesslerów na przeciwko Bristolu. Barowy blat, kilka blatów przy scianie i kilkadziesiat osób, a czasami i ponad sto przed knajpą.
Bardzo tanio i prosto. Kieliszek wódki, wina, piwa – 4zł, stojące za barem sterty talerzy z śledziem – pyszny Angel jadł, ja pasztet – pyszny, ponadto gzik, nózki. Bardzo prosto i na stojąco. Dziki tłum. Widać, że takie coś ludziom było potrzebne.
Później byliśmy u Magdy Gessler w Słonym – podobnie na stojąco ale elegancko, towarzystwo ładniejsze i eleganckie bardziej, dużo drożej. Ludzi tłum, ledwo coś zjedliśmy i wypiliśmy na barze, między kelenerami. Widać nowy trend i wojnę rodzinną.
18 grudnia 2011 - 19:21
randdalu,
no właśnie , Zakąski Przekąski to Bracia Gessler Adam i Piotr(były mąż Magdy) a Słodki Słony to Magda Gessler ale prowadzi jej córka Lara (21 lat) i daje sobie radę!!!
a dalej Marta Gessler (była zona Piotra też) na Ujazdowie, dla każdego coś innego, ale w sumie kieliszek i zagrycha bar najprawdziwszy, nie wiem czy pamiętasz Bar pod 2, Barnaba i ja pamiętamy też tak było, tanio, szybko na stojąco
pozdrawiam
j
18 grudnia 2011 - 19:40
A ja nie chcę na stojąco! Ja chcę normalnie usiąść, choć na chwilę, ale żeby mi z ręki nie wypadało.
18 grudnia 2011 - 19:45
Mówi przywołany Barnaba, który poza firmowymi knajpami dawnej Warszawy pamięta też flaki u Flisa ( równe może jeszcze na Różycu), Aleksandrówkę w Alejach, blisko pl. Starynkiewicza- goście, w przewadze wozacy węglowi ( i redaktorzy- w mniejszości), a żarcie- śledzie na 10 sposobów, „swiński ryj”, , gicz, ozory najróżniejsze. „Kuchcik” na Nowym Świecie, myśmy się zabawiali na poziomie piwnicy. „Mazowiecka” przy wylocie Mokotowskiej, obie małe Kameralne i tak dalej. Było-minęło. I słusznie, bo wątrona też już nie taka. Ale to vis a vis Brystolu- w porządeczku, nieźle – mowa o tej samej formie- w PTTK na Miodowej… A sztućce? Harcerze i armie wymyśliły kiedyź tzw. niezbędnik. Każdy miał swój, i wiedział, co z tym zrobić. Pozdrawiam.
18 grudnia 2011 - 19:58
Lubię ładnie zastawiony stół, ładne naczynia, choć nie jestem na szczęście snobką. Szczególnie podczas rodzinnych obiadów ma to znaczenie, dodatkowo sentymentalne, bo niektóre jeszcze po Mamie……
Jadziu, wysłałam emilka :)))
18 grudnia 2011 - 21:35
Genialna teza,Pana Andrzeja.W dobie GLOBALIZACJI,tylko niezbędniki,Pani Jadwigo.Pozdrawiam.Jakub
18 grudnia 2011 - 21:35
Eurydyko,
ja też lubię ładnie nakryty stół, wtedy wszystkie potrawy są super,
dzięki za emaila
j
18 grudnia 2011 - 21:36
Panie Jakubie,
czyli wracamy do wieku XVII – XVIII?
pozdrowienia
J
18 grudnia 2011 - 21:37
notario,
ale na stojąco gdy sa zakąski przygotowane na ząb tez jest fajnie, oczywiście można na przyjęcie zasiadane, ale wtedy inna jakość obiadu czy tez późnego śniadania, pozdrawiam
j
18 grudnia 2011 - 21:39
Andrzeju,
nie uwierzysz, flaki najbardziej mi smakowały na Różycu, do tego lufka i mozna było robić zakupy, we Flisie nie bywałam, ale bar pod dwójką oczywiście bo był bardzo niedaleko od Litewskiej,
j
18 grudnia 2011 - 22:12
Jadziu, podczas posiłku nie tylko kubki smakowe sa zaangażowane. Bardzo pomocny jest wzrok i węch, a także słuch. Nawet bardzo skromne danie, ładnie podane, spozyte w spokojnym miłym towarzystwie smakuje wybornie. Pozdrawiam i życzę umiarkowanych szaleństw przed świętami
18 grudnia 2011 - 22:27
Kulturalne i estetyczne jedzenie jak najbardziej byleby bez przesady:)
18 grudnia 2011 - 22:33
A ja bidulka śledzia nie jadłam…lufki nie piłam…:(
18 grudnia 2011 - 23:54
Bardzo lubię jeść posiłki przy odpowiednio nakrytym stole . Takie to moje małe dziwactwo . Nawet kawa lepiej smakuje , gdy piję ją z pięknej filiżanki a obok leży srebrna łyżeczka .
Pozdrawiam w przedświątecznym pośpiechu .
19 grudnia 2011 - 1:24
zamiast komentarza
no name
zimą chablis niewiele się różni od carlo rossi
ale o tym nie rozmawialiśmy ze sobą od dawna
kiedyś piłam wino w piwnicy gdzie wisiały mapy
sprzed drugiej wojny
Włoch po trzeciej butelce uwierzył
Polce na święta szykuje miejsce
przy stole najpierw siadają starsi
dzieci całują dziadka i babcię
nikt nie wychodzi przed Pasterką
na ulicy nie mija bezdomnych
a tobie człowieku znikąd dam kolczyki
wypijemy drinka z palemką
i chwiejnym krokiem pójdziemy wzdłuż Odry
jak najdalej od zapachu grzańca
w pustych szkłach nic po nas nie zostanie
19 grudnia 2011 - 6:14
Witaj Jadziu! Bardzo ciekawa i wciągająca lektura. Nie wiedziałam, że nawet filozofowie zajmowali się tym tematem. Może nie powinnam się dziwić, przecież to bardzo ważna część, jeśli można tak powiedzieć, naszego życia.Jadziu bardzo ciekawa łyżka ze skórki chleba. Nie lubię kłaść Mojemu drugiego dania na ten sam talerz, na którym jadł zupę. Za nic ma moje uwagi, że to tak nieapetycznie wygląda. Pozdrawiam Jadziu.
19 grudnia 2011 - 8:49
Tereso,
to prawda, są pewne nawyki jednak jakby z oszczędności mycia, ale masz rację, a ja z uporem maniaka wracam do czasów staropolskich pokazuję skąd nasze dziwne przyzwyczajenia mogą się brać, a kurier juz dojechał?
j
19 grudnia 2011 - 8:50
Margo,
jesteś wspaniała, dziękuję lubię takie komentarze
j
19 grudnia 2011 - 8:51
Hurghada35,
u nas w tym roku bez szaleństw, spokojnie najważniejszy jest Tato
j
19 grudnia 2011 - 8:52
Azalio,
szaleć nie mogę, nie mam na to czasu, jestem zajęta bardzo opieką nad Tatą, stąd ten rok będzie inny
j
19 grudnia 2011 - 9:00
Henwgl,
mamy podobne gusta, ja również lubię jeść przy nakrytym stole, może to byc tylko zupa, ale jak wybornie smakuje na pięknym talerzu i ze srebrną łyżką, bądź poranna kawa w pięknym porcelanowym kubku, dziękuję, pozdrawiam
j
19 grudnia 2011 - 9:03
Gordyjko,
ja śledzia w ogóle nie jadam, a lufkę piło się do flakó na bazarze Różyckiego, dzisiaj już nie ma tego bazaru, tego nastroju, tych bud, tego folkloru, który tylko był na warszawskiej Pradze, ech czasy, teraz Różyc w okrojonej formie istnieje ale tylko suknie ślubne i komunijne, zresztą bardzo piękne, zawsze był wiodącym w tym zakresie, i nie takie drogie jak wszędzie, pozdrawiam
j
19 grudnia 2011 - 9:53
Wysłałam emilka z adresem :))
19 grudnia 2011 - 10:07
Eurydyko,
tak przyleciał dziękuję
j
19 grudnia 2011 - 14:36
Nie ma to jak łyżka, służy do każdego posiłku i tylko zmienia rozmiar.
LW
19 grudnia 2011 - 16:46
Jeszcze raz podziękowanie za prezenty składam
I do wspaniałości chętnie tu zasiadam
Siadam, degustuję i kolędy nucę
Bowiem u Jadwigi nigdy się nie smucę.
19 grudnia 2011 - 17:26
Morelko,
dziękuje, zobaczymy co się da zrobić, liczę na cuda i Mikołaja
j
19 grudnia 2011 - 17:27
JanToni,
tak jest dziękuję,
j
19 grudnia 2011 - 18:33
W moim mieście raczej nadal puby . Ja pamiętam, jak mój tata chodził na takiego śledzika do kasyna , ja natomiast kiedyś w dużym zakładzie pracy ulokowanym poza miastem kiedyś do bufetu i też na stojąco przy ladzie i śledzik i golonka itd…
Nawet i wódeczka 😀 !!!
Czyli ” nihil novi nisi gminy consensu (nic nowego Bez powszechnej Zgody”.
😆
Piękna jest radość , lecz nie każdy ją zna
Piękne są święta i każdy z nas je ma.
Jedni w oddali inni przy jednym stole
Nieważne kto, gdzie,
lecz ważne byśmy zawsze pamiętali o sobie.
Wesołych Świąt !
😉
19 grudnia 2011 - 19:23
jula:D,
dziękuję bardzo za życzenia, a za przypomnienie barku bufetu również
j
19 grudnia 2011 - 21:31
Witaj Jadziu! Właśnie dzisiaj dostałam paczkę. Bardzo się cieszę bo nie spodziewałam aż tyle upominków. Torba na zakupy piękna, kartki na notatki, czy na listę zakupową dla Mojego, 1000 krzyżówek,/akurat mi się skończyły moje/, fajny, taki poręczny kubek, w którym w tej chwili piję melisę no i smycz w moim ulubionym kolorze. Jadziu a co jest w słoiczku? Mój mówi, że to cukierki.Pozdrawiam Jadziu bardzo serdecznie.
20 grudnia 2011 - 8:08
Tereso,
w słoiczku są cukierki, Twój ma rację
pozdrawiam
j
20 grudnia 2011 - 11:37
Odpowiedni nastrój przy stole, niekoniecznie świątecznym, to raj dla ducha.U nas zawsze kilka pokoleń uczestniczyło w uroczystościach.Lata upłynęły.Znów jet kilka pokoleń, tylko my , niestety, już ci najstarsi.Zupełnie zmieniła się obsada.Radość, że przybyło wielu, smutek, że wielu ubyło.
Dobrze, że potrafimy utrzymać tą cudowną tradycję.
Jeszcze raz wszelkiej radości na świeta życzę.
20 grudnia 2011 - 14:09
Ula,
kiedyś ja przy stole byłam przedstawicielką średniego pokolenia dziś pewnie by mnie do matron zaliczyli,
serdeczności na Święta!
j
20 grudnia 2011 - 16:34
dla synów mych wpajanie etykiety przy stole ,do pewnego momentu było nieznośnie.W pewnym i niespodziewanym momencie życie samo wystawiło im egzamin i zdali.
Jadwigo z okazji nadchodzących Świąt Bożego Narodzenia życzę radości w serduchu
20 grudnia 2011 - 17:25
Magicznych Świąt Bożego Narodzenia oraz wielu radosnych chwil w nadchodzącym 2012 roku!
20 grudnia 2011 - 21:15
pewnie że cukierki:) takie harrypoterrowe fasolki:)
20 grudnia 2011 - 21:52
Dośko,
dlatego nie zważamy na fochy dzieci tylko uczymy i w odpowiednim momencie one sobie wyjmują z głowy to co jest potrzebne, jak z komputera
Serdeczności swiateczne przekazuję,
j
20 grudnia 2011 - 21:53
Randdalu,
a jakie miałyby być, tylko takie, na czasie, pozdrawiam
j
20 grudnia 2011 - 22:02
ŻYCZĘ,PANI JADWIGO,WESOŁYCH ŚWIĄT I TEJ WIELKIEJ MAGII,KTÓRĄ TWORZY RODZINA.WSZYSTKIEGO NAJWSPANIALSZEGO.Jakub
20 grudnia 2011 - 22:45
To prawda, że „jemy”oczami , nosem, czyli krótko mówiąc, chcemy, by stół i potrawy na nim były ładnie podane i by pachniały smakowicie. Do tego dobre towarzystwo, czyli takie, które nie psuje apetytu.Jednak przesada w w jedna stronę sprawi, że przy stole będzie sztywno od etykiety, a zbytnia swoboda że łatwo otrzemy się o pospolitość, by nie nazwać rzeczy inaczej.zawsze do okoliczności:)
20 grudnia 2011 - 23:41
Zdrowych i Pogodnych Świąt oraz Do Siego Roku aby przyniósł wiele radości i spełnienia marzeń a także aby był hojny w kasę :-))))
21 grudnia 2011 - 7:36
wibo,
aby sie spełniło, Do Siego i wspaniałęgo Roku, a Świat Radosnych
j
21 grudnia 2011 - 7:39
Czesiu,
ja myslę, że stół nakryty uroczyście i przygotowanych do rodzinnych spotkań zobowiązuje, i wcale nie musi być sztywna etykieta, ale musi być nastrój podniosło radosny, bez zadęcia i rozbuchanych tonów, ale miło sympatycznie i cieplutko,
pozdrawiam
j
21 grudnia 2011 - 7:40
Panie Jakubie,
życzę miłych radosnych i cieplutkich w gronie rodzinnym Świąt
j
21 grudnia 2011 - 7:55
alElla,
Radosnych i Ciepłych w Rodzinnym gronie magicznych Świąt życzy
j
21 grudnia 2011 - 11:33
życzę świąt bogatych w uczucia,pachnącą choinkę, hałas łamiącego się opłatka, głośną Pasterkę , uśmiech, moc uśiechu od innych ,pewną spontaniczność ,spokój wewnętrzny turbootylia.bloog.pl
21 grudnia 2011 - 14:41
Pani Jadwigo,
pan Kitowicz pisał także źle o szklanych kieliszkach. Że to przez nie w Polsce nastała obmierzłość cudzej gęby, że te wąsiska zanurzane w płynie widac było i to to sprawiło, a nieprzyzwoicie.
Poza tym życzę spokojnych Świąt.
Pozdrawiam
T.M.