Był rok 1982, gdy po raz pierwszy na zebraniu Zarządu Polskiego Związku Badmintona w Warszawie ówczesny dyrektor Wydziału KF Urzędu Wojewódzkiego w Opolu Zbigniew Przybylski nieśmiało postawił wniosek: Głubczyce muszą mieć nowa halę dla potrzeb badmintona. Na Sali zapanowała cisza. Hala w Głubczycach? Musiało jeszcze minąć kilka lat, aby projekt budowy nabrał tempa. W 1986 czy 87 r delegacja z Głubczyc stawiła się w związku z rysunkami i planami Warszawie. Marian Masiuk dyr. OSiR, Edward Kurek, Bohdan Chomętowski- prezes OZBad w Głubczycach, Jerzy Kozłowski prezes LKS Technik Głubczyce i Ryszard Borek, a także przedstawiciel Urzędu miasta Głubczyce oraz przewodniczący Rady Miejskiej. Taki był chyba skład owej delegacji, o ile mnie pamięć nie myli.
Moi Koledzy byli znakomicie przygotowani do obrony swoich wizji-, jaka powinna być hala badmintonowa w Głubczycach. Powinna być wysoka i pełnowymiarowa. Dlaczego taka wysoka zapytacie? Tego wymaga regulamin sportowy, hala do badmintona powinna mieć wysokość minimum 11 metrów, powinna być też na tyle duża, aby rozłożyć na niej minimum 6 kortów do gry w badmintona, a do tego rozkładane trybuny dla widowni. Bez trybun powinno się zmieścić kilka kortów więcej. Plan hali 34 x 50 m był przemyślany, szatnie dla zawodników, pokój dla trenerów, pokój kierownictwa zawodów, zadbano także o speakerów. Co jeszcze mogę dodać, chyba tylko to, że front od ul. Sportowej to projekt hotelu z 56 łóżkami, hotel niezbędny w organizacji nie tylko zawodów, ale różnych imprez okolicznościowych. Z takim planem uzgodnionym z władzami głubczyckimi pomaszerowaliśmy do Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki z nadzieją, ze wesprą nasze starania. Chyba byliśmy nieźle przygotowani, gdyż władze GKKFiTu zaakceptowały program oraz założenia budowlano- organizacyjno- finansowe. W sumie pełni zapału i nadziei powróciliśmy do pracy w związku, a w Głubczycach w roku 1988 ruszyły prace budowlane.
W roku 1984 Głównym Komitetem Kultury Fizycznej i Turystyki dowodził jeszcze przewodniczący Marian Renke, który wraz z dyrektorem Departamentu Inwestycji zaakceptowali nasze starania i wstawili budowę hali w Głubczycach do planu centralnego, co gwarantowało wsparcie finansowe budowy. Oczywiście działacze głubczyccy ściśle współpracując z władzami samorządowymi gminy również toczyli walkę o pieniądze na potrzeby budowy hali. Wszystko układało się po naszej myśli, ale nie do końca. Pod koniec 1985 r. na stanowisko ministra sportu nieoczekiwanie powrócił Bolesław Kapitan. Bolesław Kapitan kierował sportem i ruchem olimpijskim w PRL przez kolejne dwa lata. Znowu zaczęły się wędrówki do GKKFiT aby hala nie wypadła z planu centralnego. Na przełomie lat 1987-1988 Bolesław Kapitan został zastąpiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego, od dwóch lat pełniącego funkcję ministra ds. młodzieży. I znów trwały wizyty u poszczególnych osób GKKFiT, znów trwały rozmowy, przekonywanie władz, że hala w Głubczycach jest niezbędna, że trwa budowa i środki finansowe są konieczne. Ile tych wizyt odbył prezes Polskiego Związku Badmintona Andrzej Szalewicz i ja już nie pamiętam, dużo. Wiem, że co dwa trzy miesiące Marian Masiuk, szef budowy pisał do urzędu stosowne pismo, my pisaliśmy pismo i prezes zanosił tę korespondencję do Departamentu Inwestycyjnego GKKFiT. W ten sposób dotrwaliśmy do roku 1989, do zmian systemu ekonomiczno- politycznego oraz do istotnych zmian władz na szczeblu centralnym.
Ponieważ po zmianie ustroju Aleksander Kwaśniewski poświęcił się kierowaniu SdRP, w 1991 r. wybrano nowego prezesa PKOl. Został nim Andrzej Szalewicz, pierwszy od niemal 40 lat szef tej instytucji, który nie był z zawodu funkcjonariuszem politycznym. Inżynier i gorący propagator badmintona. Usunięty ze stanowiska dyrektora ZAE „POLON” za obronę działaczy Solidarności, pracował w latach osiemdziesiątych na stanowiskach dyrektorów w różnych przedsiębiorstwach polonijno-zagranicznych, będąc jednocześnie prezesem Polskiego Związku Badmintona i Unii Polskich Związków Sportowych.
W tym czasie właśnie nastąpiła zapaść na budowie hali sportowej w Głubczycach. Zmiana systemu ekonomiczno-politycznego w Polsce spowodowała chaos na różnych szczeblach administracji oraz wstrzymanie finansowania poprzez urzędy centralne, ale też i gminy. Nadeszły trudne czasy, dotychczas budowa szła, powolutku, bo finanse spływały cienkim strumykiem, ale szła. Teraz zapowiadał się trudny czas. Dobrze, że Marian dysponował ekipami budowlanymi, które wykonywały prace budowlane a priori. Bez pieniędzy jedynie z nadzieją, że te w końcu dotrą i rachunki zostaną zapłacone. W ten sposób wybudowano mury, i czekało nas zadaszenie hali. Ale… nie było na to ani złotówki. W takim momencie w roku 1991 Andrzej Szalewicz został wybrany na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dla nas jego wybór stal się promykiem nadziei.
Wierzyliśmy, że znając sytuację na budowie w Głubczycach wcześniej czy później sprawa będzie kontynuowana. A sytuacja była trudna, gdyż w tym czasie następowały częste zmiany organizacyjne na szczeblu centralnych władz. W latach 1987 – 1990 istniał Komitet ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, którego przewodniczącym był Aleksander Kwaśniewski, od 1991- 2000 zmieniono go w Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki, zmieniali się jego prezesi – było ich w tym czasie aż sześciu(Zygmunt Lenkiewicz, Michał Bidas, Zygmunt Zalewski, Marek Paszucha, Stefan Paszczyk, Jacek Dębski). Wszystkie te reorganizacje nie wpływały pozytywnie na kolejne decyzje o utrzymaniu w planie budowy hali w Głubczycach. Jednak pomimo tego pozyskiwaliśmy środki finansowe, tak by budowa nie została wygaszona. Pomimo starań w pewnym momencie z powodu braku środku na dalszą budowę nastąpiło jej wstrzymanie. Trudno sobie wyobrazić, stojące mury, widok nieba zamiast dachu, i podciągnięty pod dach hotel. Ten widok przerażał. Smutne… Taki nakład pracy tyle pieniędzy miałoby być zmarnowanych? To niemożliwe, musimy znaleźć jakieś wyjście z tej patowej sytuacji. Do tej pory rozum nam pomagał, najtrudniejsze kwestie rozwiązywaliśmy. Jak teraz poradzić sobie z takim kolosem, z halą, brakiem dachu, brakiem pieniędzy na krokwie, na zakup materiałów, na wszystkie niezbędne elementy tej układanki, przecież bark dachu może spowodować zniszczenie murów, a do tego nie można było dopuścić. Ciągle powtarzam, w życiu wszystko dzieje się po coś. Tym razem też tak było.
Wizyta Andrzeja Szalewicz prezesa PKOL oraz Eugeniusza Pietrasika ( zastępcy przewodniczącego UKFiT i wiceprezesa PKOL) w Raciborzu dały szanse namówienia mojego szefa Eugeniusza Pietrasika na przyjazd do Głubczyc, gdzie czekali wszyscy działacze badmintonowi, przedstawiciele firm wykonawczych władze Miasta i Gminy. Z nadzieja czekaliśmy na tę wizytę. W tym miejscu muszę się przyznać, ze Eugeniusz Pietrasik był moim szefem- prezesem Polskiej Fundacji Olimpijskiej, w której pracowałam, jako wice prezes do spraw marketingu. Namówiony przeze mnie i Andrzeja Eugeniusz przyjechał tylko na dwie godziny na spotkanie. Wizyta była dobrze przygotowana. Najpierw obejrzeliśmy stan prac wykonanych na budowie, następnie krótkie robocze spotkanie. Rozgorzała dyskusja, wypowiadali się wszyscy, od których zależała dalsza budowa. Mówili o kosztach o tym, co trzeba zrobić natychmiast a co w drugiej kolejności, aby dotychczasowe nakłady nie zostały zmarnowane i hala mogła być dokończona. Dwugodzinny pobyt przeciągnął się do kilku godzin. Moi koledzy i „nasi budowlańcy” byli znakomicie przygotowani do rozmów. Posiadali wiele argumentów na tak. Po kilkunastu dniach od spotkania otrzymaliśmy decyzję. Finansowanie budowy będzie kontynuowane! Dla nas było jasne, że hala w tym stanie nie może pozostać, bo ulegnie całkowitej dewastacji. Zrobiono już dużo, a do wykończenia nie są potrzebne wielkie niemożliwe nakłady. To był strategiczny moment i przełom w sprawie. W ciągu następnych trzech lat budowa została ukończona. Jeszcze przed jej ukończeniem dotarła do nas zupełnie niezrozumiała informacja, że zgodnie z przepisami decyzją burmistrza Głubczyc został sprzedany hotel. Integralna część hali, budowana razem z nią, ze środków miasta gminy oraz funduszy centralnych. Wszystko zgodnie z przepisami!
Pomimo takich nieprzyjemnych spraw hala w Głubczycach została zbudowana. Całkowity koszt budowy wynosił 25 miliardów starych złotych. W dniu 5 lipca 1996 r została oficjalnie przekazana do użytku miasta Głubczyce. W tym dniu właśnie odbyło się uroczyste otwarcie i jednocześnie otwarcie Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w badmintonie, co było sprawą bez precedensu w dotychczasowej działalności zarówno Polskiego Związku Badmintona jak i Klubu LKS Technik Głubczyce. W czasie uroczystości pożegnano olimpijczyków LKS Technika Głubczyce: Katarzynę Krasowską i trenera Ryszarda Borka, którzy za kilka dni odlatywali na IO Atlanta 1996. Podczas uroczystego otwarcia hali prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Szalewicz otrzymał od włodarzy miasta Głubczyc Jana Waca i Józefa Florka tytuł „Honorowego Obywatela Miasta Głubczyc”, za dotychczasowe zasługi, za opiekę nad rozwojem sportu w stolicy polskiego badmintona. Andrzej Szalewicz odebrał z ich rąk symboliczny klucz do grodu Głubczyce.
Marian Masiuk główny budowniczy głubczyckiej hali, dyrektor OSiR, otrzymał z rąk wojewody Ryszarda Rembaczyńskiego złotą odznakę Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej.
Przewodniczący Rady Wojewódzkiej LZS Władysław Czaczka wręczył złotą odznakę Zasłużonego dla LZS prezesowi Kombinatu Rolnego SA Zbigniewowi Michałkowi, zaś prezes Polskiego Związku Badmintona Jadwiga Ślawska Szalewicz wręczyła odznaczenia przyznane przez Zarząd Związku.
Na zakończenie mojego szczególnego wspomnienia dotyczącego pamiętnego wydarzenia związanego z czterdziestoleciem LKS Technik Głubczyce chciałabym również podkreślić, że hala w Głubczycach, pierwsza specjalistyczna hala badmintonowa, powstała przy udziale następujących osób i firm:
Generalnego Wykonawcy Spółdzielnia Rzemieślnicza „Budomex”, Zofii Jarugowej, Bronisława Chmielewskiego, Eugeniusza Bugnara, Adama Wołoszyna, Romana Świderskiego, Dariusza Kozłowskiego, oraz branżowych przedstawicieli: Apoloniusza Iwanów, Krzysztofa Kunickiego, Jerzego Liberadzkiego, Krystyny Bartnik ( Urząd Wojewódzki Wydział Kultury Fizycznej), Bożeny Hasij Domagała, Władysława Czaczki, Andrzeja Walczaka, Kazimierza Bernackiego, Urzędu Miasta i Gminy Głubczyce, Rady Gminy z jej przewodniczącym Janem Wac i wielu, wielu innych, których nazwisk nie udało mi się przypomnieć.
Dla mnie i dla Andrzeja Szalewicza było to niezapomniane wydarzenie
8 lipca 2013 - 14:48
Ciągle Jadziu było pod górę, nigdy łatwo, ale zapał i Ty i wszyscy z projektem związani mieliście niesamowity, więc i osiągnięcia były!
8 lipca 2013 - 18:16
Beato
zbliża się 40 lecie klubu LKS Technik Głubczyce, kto pamięta oprócz działacyz? kto wie jak było z halą? nieliczni a przecież to było też wspólne dzieło… a my z Andrzejem jedziemy pod koniec września do Głubczyc na te uroczystości
j
8 lipca 2013 - 18:17
JUż nieraz pisałam, że Wasza determinacja pozwalała na osiąganie znaczących wyników. To napewno wielka satysfakcja i gratuluję 🙂
8 lipca 2013 - 18:18
An-Ula
właśnie odpisałam Beacie, czasy się zmieniają, ludzka pamięć ułomna, więc napisałam bo to był precedens
j
8 lipca 2013 - 21:36
Pani Jadwigo,
z jakimż zajęciem przeczytałem Pani słowa. I ile zapału udało mi się rozmnożyć do remontu jednej z łazienek dla dziewcząt w mojej szkole. I remontów innych niezbędnych.
Dziękuję!
T.M.
9 lipca 2013 - 4:32
Fajnie, że się udało. Satysfakcja niesamowita. Są teraz piękne wspomnienia. Pozdrawiam Jadziu!
9 lipca 2013 - 6:29
Panie Tomku
czytam pana blog, ile razy mam ochotę zakląć soczyście, ludzie są trudni we współpracy, ale jeżeli zobaczą cel, bardzo trudny wtedy jakaś taka wewnętrzna mobilizacja ich ogarnia i idą razem do przodu a efekty są wspaniałe. Życzę Panu wielu sukcesów, dzisiaj łatwiej jest je osiągać, ale… sam pan wie, tylko desperaci mogą dojść do celu, my często pokonywaliśmy samych siebie, bo inaczej nie można było. Nic nie dzieje się z przypadku, na obecne sukcesy pracowały rzesze ludzi, latami i o tym nie można zapominać.
pozdrawiam
j
9 lipca 2013 - 6:31
Tereso
wtedy to był horror walka o każdą złotówkę, aby zrealizować budowę, zrealizować marzenia
j
9 lipca 2013 - 13:37
Ta laska strzaskana na mahoń, to ty? No, to wiele tłumaczy:)) Nikt ci się chyba nie mógł oprzeć… A a propos tej hali, co to się musiały tam zmieścić trybuny dla widzów… Właściwie po co ci widzowie, tylko hałas robią:)) Oj, żartowałam
9 lipca 2013 - 13:40
Helen
ale lepiej się gra,
dziękuję
(WTEDY MAHOŃ BYŁ MODNY)
j
9 lipca 2013 - 14:24
Witaj Jadziu droga, najgorsze już za Tobą- jak mówiła moja babcia- człowiek wytrzyma więcej niż koń…
Dobrze, że piszesz o takich wydarzeniach jak budowa głubczyckiej hali, gdyż uwieczniasz pamięć tylu ludzi oddanych sprawie, którzy sobie na taką pamięć zasłużyli. Pan Zbigniew Michałek- były dyrektor kombinatu rolnego w Głubczycach- to postać wyjątkowa. Kierowany przez Niego kombinat, w mało sprzyjających warunkach był najlepszy. Czytałam o Nim artykuły i podziwiałam za Jego osiągnięcia i skromność.
Bądź zdrowa kochana Jadziu!
ps Ale laska w tej czarnej sukni w kwiaty…:)
9 lipca 2013 - 17:10
Morelko
ale laska, sama nie wierzę oczom, a pana Michałka znałam z najlepszej strony, a o kolegach należy pisać aby wspomnienia zostały w młodych głowach obecnych trenerów działaczy i zawodników
j
10 lipca 2013 - 21:22
W czasach słusznie minionych ludzie mieli tyle zapału do czynienia wszelkiego dobra dla dobra innych, że tylko pozazdrościć.Teraz to niemożliwe.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
11 lipca 2013 - 6:20
Jolanto
jakoś wtedy byliśmy bardziej skonsolidowani i tak jakoś cieplej patrzyliśmy jeden na drugiego, dzisiaj wyścig szczurów, podgryzanie, podkładanie świni, bezsensowny seks za cenę czegoś więcej, wszystko to czyli „modne” zachowanie jest dla mnie poniżające, bo to samo albo i więcej można osiągnąć w zupełnie inny sposób
j
11 lipca 2013 - 10:48
No proszę a ja mam rodzinę w Głubczycach 🙂
11 lipca 2013 - 13:39
Fantastyczne są te wspomnienia , które przecież splataj.a się i z obecną rzeczywistością.:)
Czytam z ogromnym zainteresowaniem i sam w ramach letnich wakacyjnych przerw mojego jeszcze urlopu , chętnie grywam w paletkę, kometkę ;D , tak rekreacyjnie na miarę moich możliwości ! 😉 😆
ps
Czasami zamiennie słyszę i czytam; babington i badminton /!..Czy obydwie wersje są prawidłowe ?
Pozdrawiam!
jula-grafomanka
11 lipca 2013 - 13:52
MinaWetp
bo ten świat to jest taki okrągły i taki mały ale miło było usłyszeć o Twoich koneksjach z Głubczycami, teraz o Głubczycach będzie więcej z okazji 40- lecia klubu, zapraszam
j
11 lipca 2013 - 13:54
Julo
babington to chyba od bab a badminton to jest prawidłowa nazwa gry choć my ją wielokrotnie nazywaliśmy gra w paletki ot tak dla śmiechu, i bardzo się cieszę , że grasz odbijasz to ładny taki sport dla dam jest
j
12 lipca 2013 - 7:08
Ważne, żeby obiekty sportowe powstawały.I niech sęe mnożą jak grzyby po deszczu bo w dalszym ciągu ich jeszcze za mało;]
12 lipca 2013 - 7:13
Hurghado
no właśnie, masz racje sama Warszawa powinna mieć halę z prawdziwego zdarzenia, wielofunkcyjną, piękną, owszem jest ich kilka ale raczej treningowych nie przystosowanych do wielkich zawodów, że o badmintonowych halach specjalistycznych nie wspomnę, bo tych nie ma, a w Niemczech takie hale są przy szkołach, wielkowymiarowe i można grać zarówno w badmintona jak i w piłkę ręczną, czy inny sport uprawiać
j
12 lipca 2013 - 20:21
Tylko determinacją można coś osiągnąć.Dawniej ludzie zapalali się do działania,potrafili jednoczyć się we wspólnej sprawie i po grudzie i na gruzach osiągali swój cel.Miło się czyta ten felietonik,a autorka jak mniemam, na zdjęciach niezła laska,dawniej się mówiło-świetna babeczka:)
Pozdrawiam serdecznie.
12 lipca 2013 - 22:29
1beam
tak właśnie robiło się z niczego coś, determinacją chęcią i wolą walki. Montowało się wiele osób w jedną grupę i razem tyraliśmy, ale radość też była wielka.
Pozdrawiam
j
12 lipca 2013 - 23:30
Przeczytałam z przyjemnością . Bo po pierwsze – serducho sprawnie działa . I to mnie cieszy najbardziej . A po drugie – takie wspomnienia napawają optymizmem . A optymizm jest zaraźliwy , więc niech jak najwięcej osób na to choruje . Wtedy łatwiej żyć i sprawniej działać . A po trzecie – kurczę ! Nie dziwię się , że potrafiłaś tyle spraw załatwić . Panom oczy przy Tobie błyszczały a gębusie się uśmiechały . Co za dziewczyna !
Pozdrawiam i życzę zdrówka . Aromatyczna .
13 lipca 2013 - 4:46
Fantastyczny opowieść, łany kawałek historii, czytałem z zapartym tchem:) Pozdrawiam
13 lipca 2013 - 7:37
ZielonaMila
no wreszcie wiem, czytałem, samo za siebie mówi, a miałam wątpliwości, opowieści najfantastyczniejsze życie układa, dlatego są takie prawdziwe
j
13 lipca 2013 - 7:39
Aromatek
optymizm musi być bo wtedy łatwiej żyć, no a ta dziewczyna? tak uśmiechnięta i pełna zapału do dzisiaj
pozdrawiam
j
13 lipca 2013 - 13:30
Wszystko pięknie
i zdrówko wraca,
a mimo przysłowia,
wchodzimy dalej
i kopiujemy
a powyżej, w imieniu
jest mój adres.
LAW
13 lipca 2013 - 16:02
Daje znak, że jestem.Wkrótce wpadne na dłużej i poczytam.
13 lipca 2013 - 22:19
JanToni,
chciałam skopiować adres Twojego bloga ale nie martw się, znalazłam sposób i już mam,
twórczości cudzej nie kopiuję
pozdrawiam
j
13 lipca 2013 - 22:19
Lola
gratulacje Łucja piękne imię wszystkiego dobrego dla całej rodzinki
j
14 lipca 2013 - 7:15
kropla drąży skałę:)czy wiesz, jaki jest współczesny zywot z taką detrminacją budowanej hali?
Jak się czujesz? Zdrowia, dużo zdrowia!
14 lipca 2013 - 21:13
Czesia
wiem, że jest to trudny żywot, bo determinacja nas wszystkich była wielka, no ale dzisiaj jest zupełnie inaczej co nie znaczy, że lepiej,
czuję się nieźle, i dziękuję
j
26 sierpnia 2013 - 7:12
Czesiu
hala jest w Głubczycach, szkoła mistrzostwa sportowego oraz zawodnicy badmintona LKS Technik Głubczyce trenują na niej, poza tym prowadzone są zajęcia dla dzieci ze szkół, żyje, ale jak dla mnie za mało w niej zajęć z badmintona, zdecydowanie za mało
pozdrawiam
j