Często zastanawiamy się czy istnieją cudowne środki? W odpowiedzi słyszmy, eee nie. A jednak. Ten, o którym dzisiaj chcę opowiedzieć to dar natury. Jabłka i ocet jabłkowy.
Mogłabym teraz napisać, już starożytni, w tym i Hipokrates stosowali ocet jabłkowy. I jest to prawda najprawdziwsza. Tak, ocet zawiera wiele cennych składników wspierających zdrowie. Pobudza przemianę materii, poprawia ukrwienie, przyśpiesza proces samooczyszczania się organizmu, a także poprawia samopoczucie.
Jest wspaniałym eliksirem urody, ułatwiając nam odchudzanie poprzez aktywizację mechanizmów uwalniających i spalających tłuszcze. Ocet ułatwia skuteczne chudnięcie i co ważniejsze utrzymanie wagi. Skoro ocet jest takim wspaniałym lekiem, dlaczego o nim zapominamy?
Z chemicznego punktu widzenia ocet jabłkowy jest wodnym roztworem kwasu octowego często zawierającym barwniki i aromaty, które powstają podczas procesu fermentacji w obecności bakterii octowych, obecnych zawsze w powietrzu. Skoro tak to, w jaki sposób go robić? Najlepiej byłoby nastawić moszcz jabłkowy lub otwartą butelkę białego wina zapominając o nich na jakiś czas np. na miesiąc. Zawartość samoistnie ulegnie zakwaszeniu i otrzymamy ocet. Nie będę opisywała tutaj całego procesu fermentacji, bo i po co? Wiedzmy tyle tylko, że domowym sposobem możemy uzyskać świetny i zdrowy ocet jabłkowy bez różnego rodzaju ulepszaczy oraz przyśpieszaczy fermentacji.
Jak wszyscy wiemy jabłka są bardzo zdrowe, a prawdziwym przełomem w Polsce było pojawienie się profesora dr. Szczepana A. Pieniążka (ur.27 Grudnia 1913 r), polskiego sadownika, profesora Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie członka i wiceprezesa Polskiej Akademii Nauk. Pan Profesor ukończył studia na Uniwersytecie Warszawskim w roku 1938, uzupełniając wykształcenie w Cornell University w Ithaca, gdzie obronił doktorat i był adiunktem w Katedrze Ogrodnictwa a od roku 1945 profesorem nadzwyczajnym. W 1946 r powrócił do Polski i został profesorem SGGW oraz Kierownikiem Katedry Sadownictwa na tejże uczelni. Od roku 1951 był nie tylko współtwórcą Instytutu Sadownictwa i Kwiaciarstwa w Skierniewicach, ale również jego dyrektorem aż do 1983 roku. Oprócz wielu funkcji w PAN był też honorowym Przewodniczącym Komitetu Nauk Ogrodniczych, doktorem honoris causa Akademii Rolniczej w Krakowie, Poznaniu, i Szczecinie. W 1984 został honorowym obywatelem Skierniewic. Ponad 100 prac naukowych, jakie opublikował zostało przełożone na języki czeski, bułgarski i węgierski. Profesor Pieniążek postanowił upodobnić nasze sadownictwo do bardzo nowoczesnego sadownictwa amerykańskiego przez ograniczenie liczby uprawianych odmian jabłoni i wprowadzenie do uprawy odmian amerykańskich (‘McIntosh’, ‘Cortland’, ‘Jonathan’, ‘Bankroft’), usunięcie z sadów upraw współrzędnych (zbóż i okopowych), wymianę drzew wysokopiennych na niskopienne — owocujących wcześniej i łatwiejszych do pielęgnacji. Bardzo pomocne w szerzeniu wiedzy sadowniczej stały się terenowe zakłady doświadczalne Instytutu Sadownictwa — Górna Niwa k. Puław, Sinołęka k. Siedlec, Nowa Wieś k. Warki, Brzezna k. Nowego Sącza, Prusy k. Skierniewic, Świerklaniec k. Tarnowskich Gór, Dworek k. Koszalina, Albigowa k. Łańcuta, Lipowa k. Opatowa, Miłobądz k. Gdańska, Wróblowice k. Wrocławia i Centralny Sad Doświadczalny Dąbrowice k. Skierniewic — zorganizowane do pracy badawczej przez Profesora. Profesor postawił na młodą kadrę, która nie miała zahamowań we wprowadzaniu innowacji sadowniczych. 10 lat od powołania Instytutu dokonał się znaczny postęp w polskim sadownictwie, lecz przełomowe stały się lata 1961–1963, kiedy wprowadzono do ochrony drzew nowoczesne zagraniczne środki chemiczne i opryskiwacze z wentylatorem. Zbiory owoców podwoiły się, a sadownicy poczuli, że produkcja owoców jest o wiele bardziej opłacalna niż produkcja rolna. Zaczęto tworzyć specjalistyczne gospodarstwa sadownicze na wzór amerykańskich. Było to duże osiągnięcie Profesora Pieniążka, oraz pracowników Instytutu i sadowników. Profesor Szczepan Pieniążek kierował Instytutem przez 37 lat. Na emeryturę odszedł w styczniu 1984 roku, poświęcając się pracy w Polskiej Akademii Nauk. Nie wiem czy pamiętacie zimę roku 1987 r. Polskie sady doznały wielkich strat z powodu niezwykle mroźnej zimy. Jedna trzecia drzew wymarzła zupełnie, a jedna trzecia została trwale uszkodzona. Pamiętam drogę w kierunku do Warki, sady Góry Kalwarii, gdy jeżdżąc tamtędy widziałam setki drzew, które szły pod topór. Większość sadów trzeba było zakładać na nowo. Dzięki spuściźnie pozostawionej przez Profesora, czyli wykształconych pracowników, światłych sadowników, udało się odbudować sadownictwo bardzo szybko i nadać mu nowoczesną formę. Kiedy Profesor Pieniążek zaczynał unowocześniać sadownictwo w 1947 roku, roczne zbiory owoców nie przekraczały 600 000 ton. Obecnie są ponad pięciokrotnie wyższe. W społeczeństwie polskim Profesor Szczepan Pieniążek cieszył się ogromną popularnością. Wielokrotnie słyszeliśmy, jak Skierniewice określano żartobliwie „Pieniążkowo”. Odznaczony został między innymi Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski (1994), Orderem Sztandaru Pracy II klasy, Medalem Towarzystwa Ogrodniczego w Krakowie. Małżonką Profesora była Janina Praska, ( ur. 28 sierpnia 1914 r. w Warszawie), profesor fizjologii roślin. Szczęśliwy ojciec dwójki dzieci córki Emilii, i syna Normana. Pan profesor zmarł 1 Lipca 2008 r w domu spokojnej starości w Konstancinie Jeziornie, miał 95 lat.
Po tym przypomnieniu niewątpliwych zasług pana Profesora pora na powrót do tematu jabłek i octu jabłkowego. Czy wiecie, że chore zwierzę instynktownie poszukuje gnijących owoców. Gdy je znajdzie, czeka tak długo aż z alkoholu powstanie kwas octowy, dopiero wtedy je pożera. Dlaczego? Łagodny, przyjazny dla żołądka kwas octowy odtruwa organizm i uwalnia go od chorobotwórczych drobnoustrojów. Przysłowie angielskie mówi, że jedno jabłko zjedzone każdego dnia trzyma z dala doktora, bo kwas octowy jest wrogiem wszystkich bakterii. Nie tylko sprząta nam jelita i żołądek, ale też dezynfekuje, odtruwa i oczyszcza nerki, pęcherz i drogi moczowe, wspiera wymienione przeze mnie organy w procesie oczyszczania całego organizmu. Dlatego właśnie dzisiaj postanowiłam napisać o drogocennych i wspaniałych naszych polskich jabłkach i o occie jabłkowym. U mnie w domu jabłka są składnikiem codziennej diety, dlatego ocet jabłkowy jest w ciągłej „produkcji”. Używam go wraz z całą rodziną, pijemy ocet jabłkowy z wodą, jemy jabłka i nie ma tu zupełnie znaczenia, czy są one tylko umyte obrane ze skórki, pokrojone i jedzone na surowo, czy też są duszone z niewielka ilością wody (3-4 łyżki stołowe) pod przykryciem. Nie ma nic lepszego niż np. łyżka octu jabłkowego dwie łyżeczki miodu rozmieszane w szklance wody.
A jeżeli któraś z pań chce używać octu jabłkowego na odchudzanie proszę bardzo oto łatwy przepis: litr rumianku lub mięty pieprzowej, 2 łyżki stołowe soku z cytryny, 4 łyżki stołowe miodu i 1 łyżkę stołową octu jabłkowego. Ciepły w zimie, zaś zimny w lecie doskonale odświeża i działa odchudzająco.
Czasami zapominamy o naturze i najprostszych sposobach, jakimi możemy pomóc sobie w sprawach własnej dbałości o zdrowie. Jeżeli tylko dodam, że ocet jest dobry na biegunkę, bóle gardła, głowy, grzybicy stóp, hemoroidy, kaszlu, katarze, chorobie lokomocyjnej, meteopatii, odbijaniu się, odorze z ust ( do płukania), schorzeniach takich jak zaparcia, zgaga czy przy żylakach to tylko niewielka część błogosławionego działania octu jabłkowego.
Używając jabłek codziennie obieram je ze skórki, jedno dwa jabłka kroję na cząstki wrzucam do słoja, wraz ze skórkami, dodaję cukier trzcinowy, zalewam ciepłą przegotowaną wodą. Skórkę z jabłek dodaję codziennie tak, aby duży słój 3 litrowy został napełniony. Odstawiam na miesiąc przez pierwsze trzy cztery dni słój stoi odkryty, ( w tym czasie powstaje nawet biała piana, której nie ruszamy), później zakręcam i w ciągu miesiąca od nastawienia octu powstaje klarowna ciecz, którą zlewam do czystych butelek. To nic, że jest nieco mętna, taki powinien być ocet jabłkowy, dobrodziejstwo natury, o którym nie pamiętamy.
Profesor dr. Szczepan A. Pieniążek przyczynił się do spopularyzowania jabłek, staliśmy się poniekąd potentatem w ich produkcji, korzystajmy więc z tego, co mamy, co jest dostępne, tanie i jest cudownym lekiem na wiele schorzeń naszej cywilizacji.
O Panu Profesorze, jabłkach i occie jabłkowym opowiadała
Wasza Jadwiga
11 stycznia 2013 - 23:44
Wreszcie coś, co mogę zrobić 😉
12 stycznia 2013 - 7:29
Jadziu dzięki za przypomnienie o tym darze natury i za przepis. Już nie nie jestem oburzona na kogoś, kto wyrzucił sporo jabłek do lasu.Pozdrawiam
12 stycznia 2013 - 9:03
Noti 😀
cieszę się, że mi sie tym razem udało
pozdrawiam
j
12 stycznia 2013 - 9:05
Tereso
jak widać to co nam się wydaje oburzające w działaniach człowieka okazuje się potrzebne i konieczne, i jak zwykle sprawdza się powiedzenie nic nie wyglada tak jak nam się wydaje
j
12 stycznia 2013 - 12:43
Jabłuszka są dobre, aczkolwiek bardziej lubię słodsze owoce jak banany i mango (przy 70% surowej diecie dużo węglowodanów owocowego pochodzenia jest kluczowe dla zdrowia i energii). Octu jabłkowego używa się też w niewielkich ilościach w wypiekach wegańskich.
Fajny wykład nt. sadownictwa polskiego Jadziu:)
Ale prawdę mówiąc, wolałabym wrócić do tych historycznych odmian jabłoni europejskiej, które poprzez import amerykańskich odmian i zawężenie hodowli do kilku z nich jedynie popadły w zapomnienie. Na pewno stare odmiany są łatwiejsze w uprawie ekologicznej, która powinna powoli zacząć dominować. W końcu nie ilość, ale jakość się liczy. A w doborze żywności widać to najbardziej.
Chemia jest szkodliwa nie tylko dla organizmów ludzkich, ale dla całego ekosystemu. Przez stosowanie oprysków umierają masowo pszczoły, a czasem również stada ptaków, które natknęły się na świeżo opryskane drzewa i inne uprawy. Jeśli zakłada się maskę na twarz robiąc takie opryski, to dlaczego wprowadzamy tak zatrutą żywność do naszych organizmów? Przecież to wszystko przenika przez skórkę do owocu i tam zostaje czy to w postaci śladowej, czy jako mniejsze cząsteczki. To wszystko się kumuluje w organizmie – stąd m.in. choroby wątroby, nerek, rak. W żywności, na wszystko są limity laboratoryjne, które biorą pod uwagę granice pomiaru przez dostępne nam urządzenia, przy czym zawsze jest jakiś margines błędu. Żadna żywność nie-ekologiczna nie jest dla nas zdrowa, niestety. Szkoda tylko, że właśnie przez podejście ilościowe i wydajnościowe (czyli ekonomiczne…) tyle ludzi cierpi na różnorakie choroby, a środowisko jest trute coraz bardziej.
Polecam organiczne jabłuszka na ocet – gwarancja prawdziwego zdrowia bez domieszek chemicznych środków ochrony roślin:)
12 stycznia 2013 - 12:50
Co pewien czas przychodzi moda na forsowanie 'cudownych’ leków i innych kulinarnych wymysłów. Najnowszym panaceum na całe zło jest teraz ocet jabłkowy. A on stoi sobie od lat na półkach marketów i widocznie nie idzie. No to mu wymyślają cudowne działania.Kolejny cudowny lek na wszystko….
Nie jestem przekonana o wyjątkowych jego właściwościach.
Na pewno nie jest szkodliwy w umiarkowanych dawkach.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
12 stycznia 2013 - 14:37
Jolanto
Zupełnie mnie zaskoczyłaś moda na ocet jabłkowy, rzeczywiście jest moda? A ja niestety, nie jestem marketingowcem wielkich supermarketów, nie wiem nawet, że ocet jabłkowy stoi tam na półkach, nie kupuję w supermarketach, warzywa kupuję na bazarze u znanego pana już kilkanaście lat u tego samego, wiem ze jabłka pochodzą z ekologicznej uprawy, leżą w skrzynkach w wiórkach i nie są w przechowalni gazowane a to jest ważne, o occie jabłkowym wiem juz od dawna, i dawno go robię, kto chce skorzysta kto nie to nie. Każdy ma wybór i robi co chce, może uzywać octu jabłkowego lub winnego lub z Modeny lub spirytusowego lub każdego innego, bo to jest jego wybór, ja napisałam jak działa ocet jabłkowy, wiedza pozwala nam dokonywać dobrych wyborów, a wybór ? zależy od nas
pozdrawiam
j
12 stycznia 2013 - 14:43
Madzialeno,
o ile wiem jabłka typu Szara Reneta, malinowe, papierówki bez oprysków nie wytrzymywały namnożenia różnych szkodników, wiem o tym bo babcia miała sad i stopniowo musiała zamieniać jabłonki stare na nowe odmiany gdyż te były trwalsze, można było je hodować bez specjalnych oprysków, stąd po wojnie zmiany również dotyczace sadownictwa. Natomiast nie zgadzam się w sprawie pszczół, mam przyjaciela pszczelarza, który od sześciu pokoleń ma pasiekę i to wielką. Najwiecej szkody wyrzadzają pszczołom zaprawiane zboża, pszczoły wtedy traca oriewntację i nie umieją trafić do ula wtedy rój ginie, a ocet jabłkowy w umiarkowanych ilościach jest dobry, a ja napisałam o łyżce stołowej a nie o hektolitrach wypijanego octu, wiec sądzę, że uzywanie go w kuchni do zakwaszania potraw jest dobre dla smaku a i nie kosztuje zbyt wiele. Pozdrawiam
j
12 stycznia 2013 - 15:18
Nie mam żadnych podstaw aby sądzić, że piszesz nieprawdę.
Napisałam tak dlatego, że ostatnio po raz …enty spotykam się z nagłym przypływem miłości do octu jabłkowego. Przywołałam na okoliczność tematu fakt, że na półkach w marketach stoi od bardzo dawna i nikt o nim wcześniej nie pisał. Teraz co rusz czytam o tym occie, więc stwierdziłam, że zrobiła się na niego nagła moda. A może tę swoistą modę narzucili właśnie producenci takiego octu? Nie wiem. Wiem, co widzę i czytam. A co trochę czytam, że akurat ocet jabłkowy jest octem cudownych właściwości.Dlatego zwróciłam na to uwagę, bo sam produkt takiej uwagi nie zwróciłby na pewno!
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
12 stycznia 2013 - 18:42
Jolanto
dziękuje za wyjaśnienie, nie czytałam więc nie wiem, napisałam bo robię i używam, serdeczości
j
12 stycznia 2013 - 18:57
Jadziu, ja ciągle tęsknię za papierówką, bo miała niespotykany smak, ale niestety wraz ze zwiększającą się liczbą ludzi do wyżywienia, stare metody i i odmiany jabłek po prostu nie miały szans ani ekonomicznego uzasadnienia. Co innego samemu mieć parę jabłonek dla siebie a co innego wyżywić trzydzieści czy czterdzieści milionów. A odnośnie jabłek, to na pewno są zdrowe, tak jak wszystkie owoce, tylko zauroczeni egzotycznymi smakami, czasami zapominamy o właśnie zwykłym jabłku!
12 stycznia 2013 - 19:00
Beato
u siebie w ogródku mam dwa drzewka jabłoni i wiesz nie pryskam i owocują co drugi rok, no i nie sa takie piękne, wiem wiec co znaczy pielęgnacja aby jabłek było dużo bo jednak co roku jest nas wiecej do wyżywienia
j
12 stycznia 2013 - 19:25
Jadziu, pamiętasz, u mnie w ogródku co prawda nie jabłonka ale grusza, stara, pokręcona jak staruszka z zaawansowanym reumatyzmem, owoce może też nie takie piękne ale za to smak cudowny. A pod tą gruszą ławeczka i latem czuję się niemal jak Kochanowski pod lipą!
12 stycznia 2013 - 21:19
Beato
pamiętam pamietam a oczko jeszcze jest?
j
13 stycznia 2013 - 9:02
Bardzo dziękuję za ten post 🙂 Odpisałam przepis, zaczynam od dzisiaj produkcję octu. Jadam sporo jabłek, znam ich właściwości, ale nie wiedzialam wszystkiego. Pozdrawiam, Jadziu :))
13 stycznia 2013 - 11:29
An_Ula
dziekuję i cieszę sie, że będziesz kolejną osobą zachęconą do przygotowywania octu jabłkowego
pozdrawiam i zyczę udanej niedzieli z WOŚP
j
13 stycznia 2013 - 13:19
Jak przystało na zleniwiałą kucharkę,znacznie sobie upraszam życie i kupuję gotowy ocet jabłkowy. W zasadzie jedynie do skrapiania niektórych sałatek oraz galaretki z nóżek.
Pozdrawiam
13 stycznia 2013 - 15:30
aaaa Jadwigo, teraz już wiem dlaczego tak uwielbiam jabłka 😉
Po stokroć wolę nasze jabłuszka niż te całe cytrusy i bakalie… no może poza figami :))
Pozdrawiam
13 stycznia 2013 - 16:41
Piotrze
czasami instynkt podpowiada nam sam a w końcu okazuje się , ze nasz organizm jest mądry i dopomina się tego co jest mu niezbedne do życia, stąd smak na jabłka
pozdrawiam
j
13 stycznia 2013 - 16:44
Ludmiło
wszystko zalezy od nas, nie namawiam, ktoś chce zrobić zrobi, drugi nie chce, nie zrobi, trudno ja tylko podpowiadam, dlaczego ocet jabłkowy, i dlaczego jabłka
pozdrawiam
j
13 stycznia 2013 - 17:24
Jadziu, o leczniczych i kosmetycznych właściwościach octu jabłkowego słyszałam już jako dziecko. Moja babcia zawsze miała w kuchni słój z obierzynami z jabłek i z tego robiła ocet. Dodawała go do potraw zamiast octu ze sklepu. Ten zwyczaj przejęła moja mama, ale ja o nim zapomniałam. Czasem kupuję ocet jabłkowy, ale bardzo rzadko. Muszę zatem wrócić do rodzinnej tradycji i robić ocet, bo jabłka pogryzam codziennie i szkoda marnować skórek. A odnośnie prof. Pieniążka, to jego zasługi sa wielkie, ale ja nie mogę mu wybaczyć, że skutecznie zlikwidował kosztele i malinówki, ulubione moje jabłka, pachnące dzieciństwem.
Przypomniałam sobie, że ocet jabłkowy, a właściwie jego roztwór jest
13 stycznia 2013 - 17:27
Dopisuję komentarz, bo poprzedni się zatrzymał i nie mogłam nic już dopisać. Roztwór octu jabłkowego jest doskonałym śrdokkiem kosmetycznym do przemywania twarzy i do płukania włosów. Pozdrawiam i dziękuje za przybliżenie postaci prof. Pieniążka.
13 stycznia 2013 - 18:27
Jadziu, a jakże, oczko jest, rybki są i walki z czaplami też trwają, bo lubią od czasu do czasu podgrandzić parę na śniadanko!
13 stycznia 2013 - 20:29
Beato
czaple podgrandzają rybki? jak to mozliwe przecież tam była siatka czyż nie?
j
13 stycznia 2013 - 20:32
Azalio
kosztele były i moimi ulubionymi jabłuszkami a teraz ich nie uświadczysz, no i papierowki ale pamiętam że w papierówkach zawsze mieszkały robaki
Natomiast ciesze sie, że mogłam przypomnieć Ci o domowym wyrobie octu bo jak widzę znała go i babcia Twoja i mama
pozdrawiam serdceznie
j
13 stycznia 2013 - 20:37
Azalio
no proszę a my tak łatwo zapominamy o tym co jest w zasięgu ręki
j
14 stycznia 2013 - 10:00
Jadziu, a co tam siatka dla czapli! Dziobem ją przebijają! Teraz rybek broni też Helga. Jak tylko coś większego do stawu podejdzie, to ona wydaje przeraźliwy dźwięk konającego w mękach piekielnych stworzenia. Wszystko ucieka. Łącznie ze mną! Tak więc po paru mrożących Helgi okrzykach, zakneblowaliśmy jej usta i zostawiliśmy tylko mrugające ostrzegawczo oczy. P.S. Helga to taki czujnik który wykrywa ruch i można wybrać funkcję odstraszania dźwiękiem lub sygnałami świetlnymi. A dlaczego Helga? A dlaczego nie? 🙂
14 stycznia 2013 - 10:09
Beato
myslałam, ze Helga to psina a to czujnik, no cóż skoro jednak straszy to niech bedzie
pozdrawiam
j
14 stycznia 2013 - 11:55
Odchudzanie i ocet… Brrr… Źle mi się kojarzy od czasu, kiedy koleżanka mojej mamy w młodości odchudzała się właśnie pijąc ocet. Niestety, źle się to skończyło, bo zmarła. Zapewne nie był to ocet jabłkowy i pijąc go saute chyba wyżarło jej dziury w żołądku. Dla mnie też dzień bez jabłka to dzień stracony. Na szczęście udało się na tyle opanować przechowywanie jabłek w zimie, że nie śmierdzą ziemią, jak kiedyś. Strasznie mi to przeszkadzało, ale wtedy chyba jabłka przechowywano w ziemi, jak kartofle. Moje ukochane teraz to ligole – zawsze twarde, soczyste. Nie znoszę tych kartoflanych – niestety, papierówki zwykle takie były. Pozdrawiam
14 stycznia 2013 - 15:45
Helen
kartoflane jabłka, dobre, rzeczywiście takie są, ale ja lubię czempiony są pyszne i mają taki specjalny zapach jakby były koksami z dawnych czasów, można je doistac na bazarach przy ul. Wałbrzyskiej i na Szembeku, a na innych? tego nie wiem, pozdrawiam serdecznie
j
14 stycznia 2013 - 19:40
miałam przyjemność uczestniczyć w niektórych wykładach profesora . W dążeniu do szybkich i na wszystko odpornych odmian zniszczono wspaniałe Polskie odmiany . Pewnego dnia widząc jak jem malinówkę , powiedział : zapamietaj dziecko ten smak . Faktycznie zapamiętałam i ciesze się że jeszcze dozyły stare dobre jabłonie które mozna szczepic i odrodzić
14 stycznia 2013 - 21:41
Dośko
ak juz wcześniej napisałam dla mnie takim smakiem do zapamietania jest kosztela, no cóż bardzo lubiłam jej smak a jabłka koksy? pamiętasz?
j
14 stycznia 2013 - 21:46
Jaś Sobieski nie byłby z Ciebie Jadwiniu zadowolony…;o)
14 stycznia 2013 - 21:59
Gordyjko
a dlaczego?
j
14 stycznia 2013 - 22:04
Jadwigo, ile tego cukru dodać? Na razie mały słoik nalałam, litrowy, bo nie wiem, co wyjdzie z tego 😉 I nie wiem, dlaczego jabłka obierasz ze skórki…
14 stycznia 2013 - 22:09
Jaś nie tolerował zapachu jabłek…:o)
14 stycznia 2013 - 22:14
Noti
ja daję dwie łyżki aby szybciej zaczęło fermentować, obieram jabłka ze skórki bo tak lubię a do duszenia musowo je obrać, wtedy tych skórek mam duzo wiec nastawiam 3 litrowy słoik a jak tylko z bieżącego jedzenia to nastawiam litrowy, czekam z odkrytym słoikiem aby nalew zaczął fermentować, (robi sie wtedy biała piana ) i po 4 dniach zakrywam dośc luźno zakrętką i czekam 1 miesiąc, na zdjęciu widać jaki sklarowany jest, w piatek bedę zlewała pierwszy słój drugi dopiero za kilka tygodni. Octu używam do codziennej działalności w kuchni i do popijania z miodem wodą i 1 łyżka octu winnego dla zdrowotności i czyszczenia jelit (aby się nie bekało) i aby nie było zgagi (w moim przypadku, bo ten ocet właśnie czyści wątrobe też, czy już wyjaśniłam ?
pozdrawiam
j
14 stycznia 2013 - 22:14
Gordyjko]
juz jestem jaśnie oświecona, dzieki
j
14 stycznia 2013 - 22:29
To już wiem, ale co z tym duszeniem jabłek? To najpierw trzeba je udusić?
14 stycznia 2013 - 22:32
Noti,
o nie please,
do robienia octu tylko bierzyny z jabłek i moga byc dwa trzy pokrojone jakkolwiek, ale jak robie duszone jabłka do drugiego dania ( wtedy mam tych obierzyn większe ilości) bo uwielbiam jabłka duszone…
jasne teraz?
całusy bardzo Ciebie lubię!!!
j
14 stycznia 2013 - 22:38
O, dzięki, za całokształt: za ocet, całusy, lubienie i… duszenie 😉
15 stycznia 2013 - 14:39
Noti,
serdeczności, wiem, że Fruwasz wysoko, uczysz mnie muzyki, za com wdzięczna niezmiernie, dlatego odpowiem na wszystkie Twoje pytania, buziaki
j
15 stycznia 2013 - 15:16
Jabłka tu szczegółowo opisane- bardzo ważne, ale jeszcze ważniejsze jest przywołanie pamięci o twórcy tego obrazu.Czas miniony też miał wielu bohaterów pozytywnych. Czego niektórzy współcześni nie mają ochoty pamiętać! Pozdrawiam.
15 stycznia 2013 - 18:54
Andrzeju
jabłka sa bardzo ważne szczególnie koksy i kosztele oraz malinowe o kt,órych tutaj wspominamy ale tez właśnie to pan profesor zabrał nam te jabłka kiedyś ofiarowując nam Cortlandy, McIntosh, Bankrofty co spodwodowało, ze jesteśmy w czołówce produkcji jabłek, pozdrawiam
j
16 stycznia 2013 - 8:46
A to mnie zaskoczyłaś… Nie miałam pojęcia o właściwościach octu jabłkowego. Pewnie, że nastawię i będę pić:)
Pozdrawiam!
16 stycznia 2013 - 9:01
Krysiu,
cieszę się, że coś nowego wyszperałam, a jest zdrowe i mało kosztowne , pozdrawiam
j
16 stycznia 2013 - 9:22
Potrzebuję pilnej konsultacji !!!! Dzisiaj jest trzeci dzień octu, nie ma żadnej piany, nic sie nie burzy. Czy mozliwe, że dałam za dużo cukru, bo polizałam i ta woda jest dośc słodka ???? A może ta piana niekoniecznie musi byc ? proszę o pomoc :))
16 stycznia 2013 - 9:23
Jadwigo, bardzo zainteresowało mnie zrobienie octu. Pytania mam podobne jak Notaria. Ile cukru, dlaczego trzcinowy, dlaczego obrac jablka, skoro skórki też pójdą do słoja? Mamy jeszcze sporo jabłek z wlasnego ogrodu:)
16 stycznia 2013 - 9:27
An-Ula
pozostaw nalew w spokoju, ocet musi być trochę słodki aby mógł sfermentować, bakterie octowe muszą zacząć pracę, a trwa to i z tydzień, odkręć zakretke słoika aby bakterie miały dostep, zostaw i przestań się martwić, moszcz jabłkowy czy tez wino kwaśnieje po jakimś czasie, serdeczności przesyłam
j
16 stycznia 2013 - 9:30
Czesiu,
cukru musi być tyle, aby nalew był lekko słodki, może byc każdy cukier nie koniecznie trzcinowy ( ja dodałam trzcinowy gdyż jest mniej słodki, ale to nie jest konieczne), jabłka moga być tylko pokrojone. Ponieważ ja kupuje jabłka dlatego obrane ze skórek ( jabłka obieram do duszenia do mięsa) wrzucam do słoika, jeżeli dysponujesz jabłkami to mozesz dać całe pokrojone na czastki będzie wspaniały ocet, po wrzuceniu zalaniu wodą dodaniu cukru zostaw słój odkryty aby zadomowiły sie w nim bakterie octowe, powodzenia
j