Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Wydawnictwa i periodyki’

 

Polska Kolekcja Olimpijska Firmy 4F

Polska Kolekcja Olimpijska Firmy 4F

Już za niecałą godzinę rozpocznie się transmisja Ceremonii Otwarcia Zimowych Igrzysk Olimpijskich. Przez dwa tygodnie fani sportu będą rozprawiali na różnych forach i portalach społecznościowych, czy zawodnik pojechał zgodnie z oczekiwaniami, czy skok wykonał na miarę oczekiwań kibiców i możliwości zawodnika, czy był wystarczająco zdeterminowany, czy panna Justynka pobiegła dobrze, z gracja czy walecznie, i tak dalej i tak dalej. Przez dwa tygodnie będziemy znawcami sportu, znawcami i psychologami , trenerami, lekarzami no i oczywiście komentatorami wydarzenia jakim na skalę  światową  są Igrzyska Olimpijskie. A te w Soczi są, i to z wielu powodów. Nie, nie martwcie się, nie będę komentowała ani pisała dlaczego, bowiem te tematy od kilku dni dominują  w  gazetach. Dzisiaj otwarcie Igrzysk. Spodziewam się ładnego widowiska, zatykającego dech w piersiach  gdyż są to pierwsze Zimowe Igrzyska Olimpijskie organizowane w Rosji. Musi być wszystkiego dużo i na bogato. Takie mam odczucia na godzinę przed otwarciem. Wiem, ze nasi zawodnicy od kilku godzin przygotowują się do tej wielkiej Ceremonii Otwarcia. Chciałabym aby nasza ekipa zaprezentowała się pięknie, kocham sport i wiem, że pierwsze wrażenia kibica są bardzo ważne. Ważne też jest pierwsze nasze zauroczenie, bo jak nie kochać ludzi, którzy wyglądają pięknie w strojach olimpijskich dla nich uszytych, skoro wiemy ile czasu, zdrowia, godzin i ile lat przygotowywali się do tego wydarzenia na skalę światową. Najważniejsze  zimowe zawody na świecie przed nami. Zyczę Naszym Sportowcom udanych startów, świetnych wyników na miarę ich największych możliwości. Życzę im zdrowia i siły, wiary i odrobiny szczęścia, które w takich zawodach tez jest bardzo potrzebne. Udanych startów i lotów, wszystkiego najlepszego, wyglądajcie pięknie na defiladzie, będziemy za was wszystkich trzymać kciuki. Powodzenia Białe Orły! Nasze Orły!

A dla tych pań i panów , którzy nie kochają sportu, nie są jego fanami  przygotowałam niespodziankę.

Pani Małgorzata Gutowska-Adamczyk , autorka bestsellerowej powieści „Cukiernia Pod Amorem” podzieliła się z nami ,  autorskim przepisem na ciasto drożdżowe, zapraszam do kuchni, upieczemy naszym najbliższym ciasto, które osłodzi nam nasze trudne chwile bycia  przez dwa kolejne tygodnie drugą połową kibiców sportowych.

Ciasto

ciasto drożdżowe wg przepisu Małgorzaty Gutowskiej -Adamczyk

ciasto drożdżowe wg przepisu Małgorzaty Gutowskiej -Adamczyk

drożdżowe  pani Małgosi

składniki: 1 kg mąki…6 jaj (wystarczy 4), 3/4 szklanki cukru (może być mniej), 1 kostka drożdży,  cukier waniliowy, zapach cytrynowy (może być pomarańczowy lub rumowy, arakowy), 1 kostka masła (200 dag), 3/4 szklanki mleka

Mąkę przesiewam przez sito do dużej miski. Drożdże rozprowadzam dwiema łyżkami mleka i łyżką mąki, niech rosną. Jeśli się spieszy, możesz włożyć kubek do garnka z ciepłą wodą.
Rozpuszczasz masło (zostaw kawałek na wysmarowanie blach) w ciepłym, ale nie gorącym mleku.
Na mąkę wybijasz jajka, wysypujesz cukier, cukier waniliowy, dodajesz zapach.
Kiedy drożdże urosną do szczytu kubka, wylewasz je na mąkę z resztą składników.
Miksujesz mikserem tymi sprężynkami czy śrubkami, nie takimi do ubijania jajek!
To trwa dość długo, ale im dłużej, tym lepiej.
Wreszcie wylewasz po trochu mleko z masłem i dalej miksujesz, póki ciasto nie zacznie odchodzić od ścianek miski.
Wtedy odstaw w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

Gdy ciasto dotrze do brzegów miski znowu miksuję, żeby opadło.
Następnie wkładam

pięknie wyrośnięte i pachnące

pięknie wyrośnięte i pachnące

do blach. Stosuję  blachy raczej wąskie a długie, bo w szerokich ciasto ma czasem tendencję do opadnięcia. Można zastosować formę muffinkową, wtedy mamy ciasto w formie babeczek. Formę muffinkową koniecznie dobrze wysmaruj masłem, albo włóż do środka papierowe serwetki do muffinów.

Ciasta w blasze nie może być więcej, jak połowa, bo jeszcze będzie rosło.
Odstawiam  blachy z ciastem w ciepłe miejsce, kuchnia jest zawsze ciepła, więc mogą tam zostać.
Kiedy w blaszce ciasto zrównuje się z brzegami, smaruję  wierzch żółtkiem jaka, całym jajem rozmąconym albo wodą z rozpuszczonym cukrem, to da mu piękny kolor. Możesz jeszcze posypać kruszonką (kruszonkę mam często gotową w zamrażalniku, to zmieszana mąka z cukrem i masłem)
Wstawiasz ciasto do piekarnika.

Pieczesz ok. 30 minut przy temperaturze 175 stopni. Jeśli masz termo obieg, czasem trwa to krócej, w każdym razie dopóki w domu nie zacznie pachnieć ciastem. Gdy ciasto zacznie się ładnie rumienić, wtedy wbij wykałaczkę albo patyk do szaszłyków i sprawdź, czy jest suchy. Jeśli tak, wyłącz ogrzewanie i potrzymaj jeszcze trochę blachy w piecu (5 min.)
Wyłóż blachy na deskę, przekręcając je do góry nogami, żeby odparowały.
Zdejmij blachy i zostaw tak ciasto. Wierzchy są zawsze mocniejsze od mokrych dołów.

babka drożdżowa

babka drożdżowa

Z tej ilości maki wyjdą Ci trzy średniej wielkości blachy.
Najważniejsze jest się nie śpieszyć, ciasto drożdżowe musi mieć czas na wyrośnięcie.
To naprawdę bardzo wdzięczne ciasto!

Możesz do ciasta dodać też szklankę zmiksowanej duszonej w bardzo małej ilości dyni (wtedy dodaj mniej mleka) albo ser biały (1-2 kubki). Można dorzucić garść rodzynek lub pozostałe po świętach karmelizowane skórki pomarańczy.

Smacznego!

Bardzo proszę o zdjęcia Waszych wypieków!

A na zakończenie zapraszam na wywiad z Panią Małgorzatą

http://www.foodexpert.pl/artykul/146,wywiad-z-pania-malgorzata-gutowska-adamczyk#

Wywiad: z  Małgorzatą Gutowską Adamczyk rozmawia Justyna Gul  

Edouard Manet (1832-1883- Olimpija 1863 naga kobieta  Victorine Meurent

Edouard Manet (1832-1883- Olimpija 1863 naga kobieta Victorine Meurent

Pisze pani o paryskim Salonie, powstaniu impresjonizmu, zatem nie sposób nie zapytać o tych wielkich, którzy ujmują panią za serce-Degas? Cassat? Boudin?

Boudina bardzo lubię, te jego sceny plażowe, to niebo podczas zachodu słońca, mogłabym oglądać godzinami i nim jeszcze dostałam od Wydawnictwa „Nasza Księgarnia” projekt okładki, miałam jeden z jego obrazów na pulpicie komputera. Bardzo jestem przywiązana do Maneta. Może nawet nie tak do jego obrazów (niech mi to wybaczy!), co do życia, jakie wiódł. Było to modelowe życie malarza. Z czułością myślę o walce, jaką toczył o swoje dzieło, i jak umarł, nie doczekawszy się uznania tych, na których mu najbardziej zależało- członków Akademii, czyli tak zwanych Zielonych Fraków. Podziwiam kobiety malarki, które podążały za swym powołaniem, nie zważając na to, że ktoś okrzyknie je dziwaczkami. Niektóre, jak Louise Abbema, zyskały nawet rozgłos. Bardzo lubię wszystkich malarzy „paryskich”, a zwłaszcza tych, którzy malowali Montmartre tamtych czasów, wioskę zawieszoną nad Paryżem, gdzie chodziło się na potańcówki. To oni byli moimi przewodnikami,

Edouard Manet (1832-1883) Śniadanie na trawie 1863 obraz wystawiony w Salonie Odrzuconych

Edouard Manet (1832-1883) Śniadanie na trawie 1863 obraz wystawiony w Salonie Odrzuconych

pokazywali mi miasto, jakim było a jakiego próżno by dziś szukać. Wśród nich mamy Corota, Van Gogha, Utrilla, Caillebotte’a, ale również mniej znanych Berauda, Steina, Cortesa. Nie sposób wymienić wszystkich.

Le Chic Parisien, – czym jest dla pani ów szyk paryski? To moda? Styl bycia?

To styl bycia. Paryżankom zazdrościmy wyczucia smaku, stylu, może być bycia w centrum wydarzeń, tu, gdzie rodzi się moda. Paryż wart jest mszy. Pamiętam jak bardzo starałam się dobrze ubrać, kiedy jechałam tam w 1988 roku, jak zależało mi, by nie wyróżniać się na ulicy, być, choć odrobinę paryżanką.

Tworząc Cukiernię Pod Amorem, przeczuwała pani, że wykorzysta w nowej książce nie tylko znane czytelnikowi miejsca, lecz także epizodyczną przecież postać z sagi?

Pomysł narodził się później. Podobnie jak czytelniczki nie miałam ochoty opuszczać Gutowa, szukałam, więc jakiegoś pretekstu, aby tam jeszcze wrócić. Zakończenie sagi w 1995 roku pozwalało mi zajrzeć na scenę wydarzeń, choćby tylko po to, aby dopowiedzieć czytelnikom, co zostało pozostawione ich

zdjęcia pani Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk wykonane do poszczególnych winiet Jej książek

zdjęcia pani Małgorzaty Gutowskiej Adamczyk wykonane do poszczególnych winiet Jej książek

wyobraźni. A wycieczka do Paryża?  Cóż, która z nas o niej nie marzy…

Ta olbrzymia wiedza o Paryżu z tamtych czasów to wynik do miłości do kraju? Owoc długich poszukiwań? Podróży do Francji? Jak zbierała pani materiały, by móc oddać ducha tamtej epoki?

Francuska kultura niezmiennie mnie fascynuje, podróż odbyłam tylko jedną, nieco ponad dwutygodniowy pobyt w Paryżu zawdzięczam mężowi, który mnie tam zaprosił za zaoszczędzone ze stypendium ministerialnego pieniądze. Poszukiwania materiałów odbywały się na bieżąco, pomagała mi w nich czytelniczka Cukierni pod Amorem, z którą nawiązałam kontakt w sieci, Marta Orzeszyna. Jest z wykształcenia romanistką, wielką fanka kultury francuskiej i przez dziesięć lat mieszkała w Paryżu. Ona też robi kwerendy, jako ze czas nagli, a moja francuszczyzna nie jest dość biegła. Bez jej pomocy powieść nie byłaby tak doprawiona ciekawymi szczegółami, za co jej składam wielkie podziękowanie!

W Cukierni Pod Amorem każde słowo przesycone jest zapachem i smakiem wspaniałych wypieków. Również w podróży do miasta świateł  cukier dedyk 001mamy nie tylko francuskie dania, lecz także znakomita kuchnię w hotelu w Zajerzycach, no i oczywiście apetyczne jagodzianki z Gutowa. Czy popularna autorka, która, na co dzień ma mnóstwo obowiązków związanych z promocją tytułów, spotkaniami, która pisze jednocześnie kolejne książki, sporo czasu poświęca na zajmowanie się domem? Kiedy czyta się pani książki, odnosi się wrażenie, że jedzenie jest dla pani ważne, jako pewien symbol-ciepła? Rodziny? Kultury?

Właśnie tak rozumiem jego rolę, jest częścią naszej kultury i jedną z wielkich, obok czytania, moich przyjemności. Lubię gotować i piec, zresztą jestem do tego zmuszona, jako pełnoetatowa pani domu, a najprzyjemniejsze są dla mnie momenty, kiedy mówię do starszego syna: ”chyba cos mi nie wyszło”, a on z czułością komentuje: „Tobie zawsze wychodzi”. Moi domownicy lubią moją kuchnię, co sprawia mi niezmiennie taka sama radość.

Mówiąc o Paryżu, mieście świateł, ale tez i mieście miłości, nie uniknie Pani pytania o miłość. Przy okazji promocji powieści dla młodzieży Wystarczy, że jesteś stwierdziła pani ze miłość nie jest lukrowanym obrazkiem i wymaga pracy obojga partnerów. W Cukierni Pod Amorem czy Podróży do miasta świateł dostajemy podobny obraz. Jak to, zatem z ta miłością jest? Czy pani ma dla swoich czytelników receptę na udany związek albo szalona miłość? A może to jest to samo?

Bardzoróz a 1 2 001 bym chciała mieć taka receptę i na pewno bym się nią hojnie dzieliła. Niestety, coś takiego nie istnieje. Szalona miłość trwa kilka dni, tygodni, miesięcy, żywi się oddaleniem, niemożliwością, sprzyjają jej wszelkie zakazy i tabu. Kiedy te nie obowiązują i wkracza codzienność, miłość dość szybko się ulatnia. Powstają swary, bo ludziom rzadko udaje się ustalić priorytety w związku. Dochodzi czasem brak równowagi w obowiązkach, niedopasowanie seksualne i dramat gotowy. Udany związek to symetryczna budowla, dzieło obojga partnerów. Czasem wychodzi im krzywa wieża, która oby nie runęła. Szalona miłość zdarza się nie tylko w powieściach, również w życiu, i jest wielka siłą, burzą, która nas unosi. Gdy niebo się rozpogodzi, odnajdujemy się na spokojnym morzu lub na dnie…

Bardzo pani dziękuję za poświęcony czas i ten spacer ku miastu świateł.

Dziękuję za rozmowę i zapraszam wszystkie czytelniczki na spotkanie z Różą z Wolskich!

 

 

Podróż do miasta świateł Róża z Wolskich Rose de Vallenrod

Podróż do miasta świateł
Róża z Wolskich
Rose de Vallenrod

Dzisiejszy wpis o książce „Podróż Do Miasta Świateł” będzie zupełnie inny, gdyż postanowiłam wykorzystać urywki wywiadu, który przeprowadziła z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk pani Justyna Gul z portalu Granice.pl

„… Witam serdecznie a raczej Bonjour Madame… Bonjour 

La Belle Epoque to burzliwy, ale tez fascynujący okres historii Francji, obejmujący czasy od zakończenia wojny francusko-pruskiej do wybuchu I wojny światowej. Skąd fascynacja tym krajem  i takimi czasami?

Jak wielu Polaków kocham Francję i jej kulturę. Zainteresowałam się nią już w liceum czytając monumentalne dzieło Prousta W poszukiwaniu straconego czasu. Potem na studiach rozpoczęłam naukę francuskiego, marzyłam o otwarciu butiku na Montmartrze i wraz z koleżanką ułożyłam antologie polskich wierszy o Paryżu, która leży gdzieś w szufladzie. A zainteresowanie czasami  La Belle Epoque narzuciła mi bohaterka , Róża z Wolskich, która przyjeżdża do Paryża w 1867 roku, w szczytowym i jednocześnie końcowym okresie II Cesarstwa.

Rozwój życia kulturalnego –kabaret, kino, ale także wzmożona twórczość impresjonistów- to wszystko miało miejsce w okresie, do którego nawiązuje pani w swojej nowej książce, Podróży do miasta świateł. Czy to Paryż stworzył Róże Wolską, a właściwie Rose de Vallenrod, czy też ona znakomicie wpasowała się w jego klimat?

Paryż niewątpliwie ja stworzył, choć ona wydaje się nieodrodnym dzieckiem tego miasta. Wrosła w nie, dopasowała się i czerpała zeń wszystko co najlepsze.

Kilka miesięcy temu pytano panią, czy Cukiernia Pod Amorem jest książka feministyczną. Porusza pani w niej bowiem wiele aspektów życia kobiet XIX wieku, które do najłatwiejszych nie należało. Teraz wypada powtórzyć pytanie. I to nie o Ninę i jej samotność zapytam a o Różę. Czy można ja nazwać feministką?

W opowieści IMG_0141o jej życiu starałam się zawrzeć prawdę o epoce, przefiltrowaną jednak przez nasza współczesność. Róża oczywiście nie znała słowa „feminizm” uparcie dążyła jednak, częściowo dzięki lub może należałoby powiedzieć wbrew swej matce, do zawodowego spełnienia i pokazania, ze jest coś warta. Czasy nie sprzyjały tego typu ambicjom.

Czy Róża nie mogła zrobić po prostu kariery modystki? Dla wielu kobiet to był szczyt marzeń i szansa na pewną niezależność. A tymczasem ona mówi: ”rysowanie sukien to dla mnie męka. Czuję się jak koń w kieracie”. Czy to pani dusza przebija się w jej słowach? Czy to pragnienie wolności artysty?

Moja dusza rwała się oczywiście od dawna do światła, jakim zawsze była dla mnie literatura, jednak Różę dostałam już ukształtowaną, spotykamy ją bowiem w pierwszym tomie Cukierni

Jako malarkę. Tworząc jej portret, nie mogłam o tym zapomnieć.

Skąd pomysł na Atelier Julian i kursy wieczorowe jako alternatywę L’Ecole des Beaux-Arts? Wszak Rose mogła po prostu zostać „Zona przy mężu” i malować sobie dla rozrywki sielskie obrazki. Nawet Jean-Felix Tardoux mówi jej: „Kobieta-malarka? Malarstwo to męski świat. Nie lepiej wyjść dobrze za mąż?”.

Ale nie było odpowiedniego kandydata. Jako dziecko Róża zakochała się w księciu Rogerze de Vallenrod i podążała za tą miłością nieco straceńczo,IMG_0133 aż zaprowadziła  ją ona na skraj przepaści.. Gdyby się nie zakochała, być może wyszłaby za mąż za miłego chłopaka z sąsiedztwa, Fabiena Arnauda, który na dodatek kochał ją naprawdę szczerze. A do L’Ecole des Beaux-Arts nie przyjmowano kobiet. Julian miał uczelnię dla mężczyzn i jej przybudówką była szkoła dla kobiet. Studiowała w niej między innymi słynna Maria Baszkircew, której pamiętniki są interesującym obrazem tamtych czasów. Kursy odbywały się w trybie dziennym i wieczorowym, a czesne dla kobiet wynosiło dwukrotność czesnego dla mężczyzn. Mimo to panie się na nie zapisywały. Rose jednak ostatecznie je porzuciła.

Lubi pani portretować silne kobiety?

Zabawne, bo siła Róży wynika z jej słabości. Podległa matce, która poświeciła dla niej bardzo wiele, za wszelka cenę chciała udowodnić, że coś znaczy i na coś ją stać. Kompleksy buduja największych artystów. Wracają jednak do pytania, odpowiem, że wierzę w siłę kobiet, obserwuję ja bowiem na co dzień.

Tworząc Rose, wzorowała się panina konkretnej postaci? Przychodzi mi na myśl amerykańska malarka Mary Stevenson Cassatt, ale może pierwowzorem był mężczyzna?

Znam tę artystkę, dedykacja Podróży RW 001ale Róża jest bytem całkowicie samoistnym. Nie wzorowałam się na żadnej z malarek.

Przyznam się, że porównanie współczesnej Niny, można powiedzieć singielki, aktywnej zawodowo, i Róży, emigrantki o niezwykłym harcie ducha, która w życiu niejedno przeszła, wypada zdecydowanie na korzyść tej drugiej. Ja osobiście wolałabym być tą która” na złość staremu capowi zostanie malarką o jakiej świat nie słyszał”. A pani przywiązuje się do swoich postaci? Przyjaźni się pani z nimi? Ma swoje sympatie i antypatie?

Myślę, że sytuacja wyjściowa Niny i Róży była dość podobna: dominująca matka, która nie potrafiła odciąć pępowiny i zawłaszczyła życie dziecka aż do jego dorosłości. Kiedy pokazywałam fragmenty powieści znajomym dziewczynom, zdziwiłam się, jak wiele jest podobnych matek. Moja na szczęście nigdy taka nie była. Autor chyba nie powinien przyjaźnić się ze swoimi postaciami, nie tak widzę swoja rolę. Czytelnik odbiera moje intencje poprzez bohaterów, ich zachowania, wybory, drogę jaka przechodzą od początku do końca powieści. Ale oczywiście niektórych lubię trochę bardziej.

CDN.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.