Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Wydawnictwa i periodyki’

Ewa Łazowska

Różne osoby poznajemy w  życiu. Wydaje nam się, że spotykamy je całkiem przypadkowo, a ja myślę, że nic nie dzieje się przez przypadek. Wszystko w życiu dzieje się po coś.

Kotom wstęp na działki wzbroniony...

Kotom wstęp na działki wzbroniony…

Ja poznałam wiele osób, i tych z pierwszych stron gazet, ale przecież nie oni towarzyszyli mi w pracy, gdzie spotykałam ludzi zarażonych pasją sportu, wspólnego działania, pasją życia, pasją społecznego działania na rzecz innych osób.

Kilka lat temu pracując wspólnie z Moniką  ( AGENCJA 21) nad projektem Seniorzy w akcji, „Spoko Senior”,  „Seniorada”, biorąc udział w różnych wydarzeniach związanych z ludźmi 50 + i trochę starszymi  miałam przyjemność poznać Ewę Łazowską. Drobną kobietę zarażoną pasją pomagania zwierzętom. Szczególnie kotom, które ratowała pomimo i na przekór innym, ale też z pasji życia i niesienia pomocy słabszym. Najpierw nasza przyjaźń miała charakter wirtualny. Kiedyś jednak zdecydowała się przyjechać z Łodzi do Warszawy.

Pewnego majowego dnia na imprezie Piknik w Ogrodzie Saskim ktoś zapytał o mnie. To była Ewa. I tak zaczęła się nasza przyjaźń. Później była też na  „SENIORADZIE” organizowanej  przez panią prof. Ewę Kozdroń i jej studentów, która odbywała się  na Akademii Wychowania Fizycznego, o czym pisałam:

http://www.okiemjadwigi.pl/piknik-w-ogrodzie-saskim/,

http://www.okiemjadwigi.pl/emporia-partnerem-seniorady

http://www.okiemjadwigi.pl/miedzynarodowy-dzien-osob-starszych/

http://www.okiemjadwigi.pl/emporia-partnerem-seniorady-2/

http://www.okiemjadwigi.pl/emporia-partnerem-seniorady/

działka Ewy POD "Wisienka"

działka Ewy POD „Wisienka”

Ewa Łazowska jest z zawodu kulturoznawcą, prawie dwadzieścia lat temu przeszła na emeryturę, i powiedzmy sobie szczerze” sześćdziesiątkę” ukończyła jakiś czas temu. Kiedyś udzielając wywiadu powiedziała: ” Całe swoje dorosłe życie poświeciłam pracy w kulturze, oświacie, sporcie. Stwierdzam, że nigdy nie pracowałam tak ciężko jak teraz, gdy jestem na emeryturze”.  Jej praca zawodowa zawsze wymagała aktywności ruchowej i intelektualnej, ale po przejściu na emeryturę, choć aktywność fizyczna nie zmieniła się, to treść zajęć bardzo.

Nie wymienię rzeczy, którymi zajmuje się Ewa, łatwiej jest wymienić te, którymi się nie zajmuje.

Tworzy tkaniny artystyczne, miała kilka wystaw, jej prace znajdują się w Kanadzie, Japonii, trafiały na wystawy w różnych częściach Europy.

Kilka ładnych lat temu Ewa zainteresowała się Internetem i odkryła jego wielkie

Ewa Łazowska

Ewa Łazowska

możliwości. W maju 2007 r. rozpoczęła pisanie bloga, w którym motto jej życia miesza się z bajkami, bajdurkami „Nie takie bryły przed nami były”. Ten blog zna wielu bloggerów a także osób z forumkot.pl, czy też Portalu Informacyjnego Wiadomości24.pl.

W moich linkach nazwałam go „Bajdurki”  http://bajdurki.bloog.pl gdyż jedna z wydanych książek nazywa się  „Bajdurki  ciotki Pleciug dla dzieci dużych i małych”.  No właśnie Bajdurki…. Ewa pisze wierszyki, bajki, talentów ma wiele, swoje książeczki ilustruje własnymi obrazkami, maluje na deskach, tworząc cały czas misterne tkaniny, chociaż bardzo się przed nimi broni uważając ze wymagają zbyt wiele czasu a ona go nie ma.

Jedną z książeczek „Groch z Kapustą, czyli bez sensu” (2011) wydaliśmy razem.  Powstała świetna książeczka, którą wydawnictwo „ Black-Unicorn” z Jastrzębia Zdroju pięknie z wielką starannością przygotowało do druku. Oprócz tych pięknych

malowane na desce Ewa Łazowska

malowane na desce Ewa Łazowska

kolorowych książeczek ostatnio wydała  również  „Ani słowa o kotach”.  Chojną ręką rozdaje je a w zamian otrzymuje niezbędną karmę, mleko dla kotów a też inne niezbędne specyfiki.

Sama o sobie we wstępie do tej książeczki „Groch z kapustą” napisała: „ Żyć należy uczciwie, godnie, ciekawie, aktywnie, czyli mówiąc krótko- żyć tak, aby na starość nie żałować, że człowiek kiedyś w ogóle się urodził.

Matka Natura obdarowała mnie wieloma uzdolnieniami, choć powiadają, ze, jeśli Pan Bóg chce kogoś pokarać, obdarza go kilkoma talentami naraz. Owa „perfidia” stwórcy polega jednakowoż na tym, że tak hojnie obdarowana istota ludzka częstokroć nijak z ową wielością talentów egzystować nie potrafi ani tez pożytku wielkiego z tego bogactwa raczej nie ma”…

Myślę, że Ewa nie ma racji, gdyż jakoś sobie radzi ze swoimi talentami, a nawet powiem więcej jest wsparciem dla kotów, które są bezdomne i często trafiają na jej działkę POD „Wisienka” w Łodzi. Zwierzęta jak to zwierzęta mają swój szósty zmysł i wiedzą, kto im poda miskę z jedzeniem i piciem, a kto podłoży truciznę, zresztą zupełnie ”niechcący”.  Koty w lecie od czasu do czasu odwiedzają Ewy domek, gdzie znajdują jedzenie, ciepło, serce a także wsparcie w razie niespodzianych narodzin kociaków. Ostatnie dwie nowo narodzone kotki wylądowały u Ewy w domu, gdyż matka ze strachu, przeganiana przez życzliwych ludzi, zmieniała im miejsce bytowania i była obawa, czy nie wyniesie ich w inną nie

"Ani słowa o kotach" autor Ewa Łazowska

„Ani słowa o kotach” autor Ewa Łazowska

bardzo życzliwą okolicę. Wiele kotów zostało uratowanych. Bywały lata, że dziewięć czy nawet jedenaście wysterylizowanych, opatrzonych w lecznicy „Psia Kość”, odkarmionych znalazło kochające domy. Jedną z tych burych kotków uratowanych przez Ewę mam również ja, jest matką Nurki, ślepej kocicy, którą ratowałyśmy razem z Ewą. Zbyt wczesna ciąża, bardzo trudne warunki bytowe, spowodowały chorobę i utratę oczu, jednak kotka miała wielka wolę życia, trudno było ją skazać na wędrówkę za tęczowy most.

Miłość Ewy do zwierząt jest osobnym rozdziałem życia.  Wśród znajomych ma wielu wrogów (na działkach), ale też i grono wiernych przyjaciół.  Deseczki, które pięknie maluje są rozdawane za pokarm dla kociaków ( teraz i dla jeży), które również doceniają Ewy stołówkę. Niestety ten fragment działalności nie podoba się prezesowi, i dwóm innym członkom zarządu, którzy postanowili odebrać Ewie działkę w trybie dyscyplinarnym.  I na nic były tłumaczenia, że Ewa nie hoduje kotów, że są to bezdomne koty, które dokarmia, że Towarzystwo Przyjaciół Zwierząt w Łodzi wie o jej działalności i bardzo ją ceni, że Lecznica „Psia Kość” pomaga tymże pacjentom i zawsze może liczyć na wszystkich weterynarzy tam pracujących, ze dzięki kotom nie ma na działkach myszy i szczurów.  Żadne logiczne tłumaczenia nie trafiają do młodych ludzi, którzy mają inne plany w stosunku do tej działki. Na FB wywiązała się dyskusja, powstała strona „ Na pomoc działkowym kotom Ewy i Ewie”  https://www.facebook.com/events/473440842789058/    Wiele osób  znających przepisy prawa pomaga.

Lecznica "Psia Kość" i Majka czy Makarena?

Lecznica „Psia Kość” i Majka czy Makarena?

Tylko ja sobie myślę, że im lepiej poznaję ludzi, tym większą miłością darzę zwierzęta.

Napisałam o Ewie, gdyż jest dzielną osobą, ma wiele smutnych doświadczeń za sobą, jest samotna, życie jej nie pieści, a mimo tego codziennie czy to lato czy to zima biega na działki, bo przecież mogą ją odwiedzić koty, które będą potrzebowały pomocy, tak samo jak dzisiaj Ona jej potrzebuje.

 

Nie dla siebie, na to jest zbyt dumna, dla swoich podopiecznych.

 

Po książkę Pauliny Wilk „Znaki szczególne” sięgnęłam zupełnie przypadkowo. Nie znałam autorki, nie wiedziałam nawet, że napisała świetną książkę „Lalki w ogniu. Opowieść z Indii”,  za którą otrzymała Nagrodę Bursztynowego Motyla. Wyróżnienie, przyznawane dla najlepszej polskiej książki o tematyce podróżniczej, z piękną uroczystością wręczenia nagrody w Puszczykowie w Muzeum Arkadego Fiedlera. „Lalki w ogniu” były również nominowane do Nagrody Nike oraz Nagrody im. Beaty Pawlak.

"Znaki Szczególne" autor Paulina Wilk

„Znaki Szczególne” autor Paulina Wilk

Kim jest Paulina Wilk?

Urodzona we wrześniu 1980 r. dziecko przełomu, jak sama siebie nazywa,  wychowywała się  w małym miasteczku- satelickim Warszawy. Studiowała w Instytucie Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, od 2000 roku pracowała w dziale kulturalnym „Super Expressu”. W latach 2003-2011 była dziennikarką „Rzeczpospolitej”, obecnie współpracuje z „Tygodnikiem Powszechnym”, miesięcznikiem „Kontynenty” i TVP Kultura.

Tak pokrótce wygląda życiorys, młodej, zdolnej,  wrażliwej osoby reprezentującej pokolenie demokratycznych przemian w Polsce. „Znaki szczególne” to książka autobiograficzna, historia trzydziestolatki, która opowiada nam o czasach przemian, obserwowanych wraz z rówieśnikami  zachwycającymi się oraz przeżywającymi rozczarowania  nową rzeczywistością. Znaki szczególne to znaki jakimi dzieci transformacji były naznaczane. Nie wszystkie tymi samymi, bowiem zachwyt nad zmieniającą się rzeczywistością przynosił również wiele rozczarowań.  Urodzona w 1980 roku ukazuje nam rzeczywistość tamtego okresu, zabawy w kapsle, pożyczanie rakiet do tenisa, gum do skakania, pływania w zielonej wodzie  niechlorowanego basenu , współżycia z rówieśnikami, kiedy każdy dysponował tym samym, gdy koleżanki były ubrane prawie jednakowo, a  wszyscy nosili te same buty, i nikt nikomu nic nie zazdrościł.

Pokazuje nam czasy młodości pokolenia, które jest przecięte na pół bowiem jego wczesne dzieciństwo i młodość należy do czasów Peerelu zaś dorastanie nastolatków powiązane jest z kroczeniem do kapitalizmu.

Ta dwoistość powoduje, że nowe pokolenie jest i młode i stare zarazem. Od pomysłowych zabaw na dywanie w blokach sorealizmu jednakowych dla wszystkich do schematycznych zadań w koncernach i korporacjach, od  słodkiej – baśniowej wizji demokracji do realnej polityki.

„Znaki szczególne” są zapisem dorastania młodego nowego pokolenia lat osiemdziesiątych, ostatniego pokolenia Peerelu, pierwszych obywateli wolnej Polski, generacji szczególnej,  któremu życie postawiło zaskakujące wyzwania.

Pokolenie to dorastało w atmosferze fantastycznych szans, ale też ogromnej rywalizacji. Młodzi ludzie, początkową część życia dorastali w poczuciu braku wszystkiego, w czasach gdy ich rodzice „zdobywali” każdy  mebel niezbędny w domu płacąc za towar dziś, odbierając go  za rok. Cieszyli się każdym nowo nabytym sprzętem, który od momentu wniesienia  do domu stawał się przyjacielem, nabierał cech „domowników” na wiele długich lat.

Paulina Wilk jest jedną z wielu osób, którą przemiany transformacyjne porywają. Jej pokolenie musi szybko dorosnąć, szybko zrozumieć zasady przemian z państwa socrealizmu w państwo, gdzie kapitalizm ustala nowe prawa. Opisując zdarzenia z życia patrzy z perspektywy na własne dzieciństwo, dorastanie i dorosłość. Odnotowuje historie rodziny, sąsiadów, analizuje, stara się zrozumieć zmiany jakie zachodzą w Polsce.  Jako inteligentna młoda osoba o umyśle analitycznym ukazuje fragmenty edukacji szkolnej w zderzeniu z tym co się dzieje na świecie i  tym co pokazuje telewizja. Zderzenia dwóch nieprzystających do siebie światów.

A przecież  dzieli je tylko trzydzieści lat. Trzydzieści naznaczonych lat mojego i jej świata.

Zatrzymuje się i porównuje co zrobiliśmy pomiędzy rokiem 1980 a 2014?

Jesteśmy bogatsi, posiadamy wiele, nie jesteśmy głodni, podróżujemy po świecie, umiemy korzystać z autostrad i przyklejonych do nich nowoczesnych toalet.

Jesteśmy Europejczykami.

Wykonaliśmy ogromną pracę, jedna z bohaterek przyjeżdżających z USA mówi „zrobiliście sukces”.

To wszystko prawda. Jednak Paulina Wilk pokazuje nam, że po drodze do niewątpliwego sukcesu zagubiliśmy wiele, bowiem budując bogactwo, komfort osobisty, nadrabiając deficyty, zapomnieliśmy o dobru wspólnym, o więzach rodzinnych. Jesteśmy zamknięci na naszych osiedlach za kratami pilnie strzeżonymi przez różne ochronne korporacje, zawęziliśmy swoje zainteresowania do dwóch trzech najbliższych w sąsiedztwie osób. Cieszymy się bogactwem, nowymi płaskimi telewizorami, wieloma gadżetami, nowymi iPadami, smartphonami , komputerami, lap topami i tysiącem rzeczy, które musimy mieć, gdyż inaczej  nie wypada. To jest element naszej rywalizacji z każdym o wszystko. Posiadanie określa nasz status społeczny! Im więcej tym wyższy!

Zatraciliśmy się w świecie korporacyjno-finansowym, pracujemy po kilkanaście godzin, a czasu wolnego nie starcza nam na kultywowanie życia rodzinnego oraz wspólnotowego. Bo kogo to obchodzi?

Przecież my musimy biec, dalej i dalej, musimy zmieniać samochody co dwa trzy lata, mieć nowe gadżety bo to jest wyznacznik naszego sukcesu. Nasze dzieci muszą chodzić do najlepszych prywatnych przedszkoli, najlepiej z dwoma językami obcymi, do których zapisujemy je, gdy mama jest w ciąży, a później, staramy się aby kształcili się w najlepszych szkołach podstawowych, gimnazjach i liceach, bowiem tylko takie zapewniają odpowiednie ilości punktów w gonitwie za wykształceniem, europejskością i globalizacją. Marzymy, jeżeli nie my, to nasze dzieci na pewno zdobędą najwyższe stanowiska w tych korporacjach w których my codziennie spędzamy wiele godzin, zastanawiając się dokąd to wszystko zmierza?

Paulina Wilk w swojej książce „Znaki szczególne” zauważa, że obrany „Kurs na Zachód” był  dla nas najlepszą z możliwości. Jednak zamieniliśmy system na system i to jest najważniejsze jej stwierdzenie. Poprzedni system mocno nas kontrolował, dzisiaj zastąpiły go wielkie korporacje, które są silne i dążą do kontroli a obecne społeczeństwo jest mocno osadzone w korporacyjnym życiu.

Czy trzydziestolatkowie znaleźli się w łatwiejszej sytuacji niż ich rodzice?

Myśmy czekali cierpliwie na naszą kolejkę w przydziale samochodu, telefonu, działki. Dzisiaj nie ma na to czasu.

Dzisiaj żyjąc w biegu, w ciągłej rywalizacji, pędząc przez życie niczym pociąg  Intercity musimy mieć w ciągu kilku lat nowy samochód, nowe mieszkanie, nową zmywarkę, lodówkę, telewizory cienkie z najcieńszych a wszystkie te zakupy- na kredyt.

I to są największe  pułapki obecnych czasów.

Gdy  dzisiejsi młodzi ludzie  będą mieli szczęście, wiele szczęścia, gdy nie stracą  posady z byle powodu, choćby dlatego, że na ich miejsce  czekają już młodsi,  wykształceni  za granicą , znający więcej języków, mniej wymagający, to dzisiejsi trzydziestolatkowie w wieku sześćdziesięciu lat   stwierdzą w końcu z ulgą, że właśnie zapłacili  ratę ostatniego kredytu  zaciągniętego trzydzieści lat wcześniej.

I tutaj mogą ze zdziwieniem stwierdzić, że ich rodzice nie popadali w takie pułapki, nawet raty orsowskie płacili o wiele krócej.

My  starsi mierzyliśmy siły na zamiary, dzisiaj nie ma czasu na czekanie.

Dla pokolenia trzydziestolatków wyzwaniem jest utrzymywanie bliskich relacji z ludźmi. W jednym z wywiadów Pauliny Wilk  wyczytałam:

„ młodzi zostali uwikłani w wyścig szczurów, uczestniczą w grze, której reguł nie stworzyli.  Mówi, że w PRL ludzie byli równi, nieskażeni chciwością, grali razem, wymieniali się dobrami, chętnie pożyczali, samolubni tracili, obowiązywała uczciwość i sprawiedliwość. „Potrzebowaliśmy siebie – pisze. – Nie przeszkadzało nam, że jesteśmy tak samo ubrane – że wszystkie  nosimy  identyczne sukienki, z jednego sklepu i jednej dostawy”…

Możecie powiedzieć, że spostrzeżenia Pauliny Wilk są nieco naiwne. Nie, nie są. Widzi ona świat poprzez swoje doświadczenia, życie rodzinne w Peerelu, dorastanie, studia i pracę, którą na końcu traci w nowej rzeczywistości. Nie jest to lukrowana papka dla mas.

Wysuwa wiele trafnych wniosków, jednym z nich jest fakt, że kiedyś nie pieniądze i nie rywalizacja określały relacje społeczne. Dzisiaj można za pieniądze spełniać swoje oczekiwania i nie potrzebuje się innych.

Marzenia czasów Peerelu wynikały z nas samych, dzisiaj wynikają z agresywnego marketingu.

Mogłabym jeszcze bardziej was zachęcać do sięgnięcia po tę pozycję. Jednak trzeba zachować umiar chwaląc, patrzeć ostro i z dystansem, tym niemniej książka zrobiła na mnie duże wrażenie, ponieważ to co we mnie kiełkowało od wielu lat, zostało powiedziane na głos przez młodą bezkompromisową osobę, o połowę młodszą.

„Znaki szczególne”  to opowieść o młodych ambitnych i odważnych  ludziach , którzy próbują podołać ogromnym wyzwaniom oraz o cenie jaką muszą za to płacić.

Polecam!

Paulina Wilk ‘Znaki szczególne” Wydawnictwo Literackie marzec 2014

ps. W dniu 28.05.2014 znalazłam artykuł, który jest ciekawy i w kontekście do powyższego tekstu zachęcam do przeczytania

http://www.krytykapolityczna.pl/artykuly/opinie/20140527/michnik-dzieci-krula

 

 

 

 

Kuchnia bez pszenicy  150 przepisów, które pomogą pozbyć się pszennego brzucha i wyzdrowieć

Kuchnia bez pszenicy
150 przepisów, które pomogą pozbyć się pszennego brzucha i wyzdrowieć

Już wiecie z poprzedniego postu, że pszenica nie jest wcale „zdrowym, pełnym ziarnem”, za jakie przez lata była uważana. Mogłabym napisać, że nawet nie zasługuje na zaufanie, tak jak wierny małżonek, który okazuje się kobieciarzem i poligamistą.

Przez lata pszenica przedstawiana była, jako symbol zdrowia, w rzeczywistości zaś jest jedną z głównych przyczyn światowej epidemii otyłości oraz niezliczonej ilości problemów zdrowotnych, takich jak: celiakia, schorzenia jelitowe, (wrzodziejące zapalenie jelita grubego), zespół metaboliczny cukrzycy typu 2, wysoki cholesterol, choroby skóry ( np. łuszczyca, afty, łysienie) czy też choroby stawów w tym choroby stawów biodrowych i kolanowych. W tym momencie powiecie mi, że teraz wraz z rozwojem medycyny ludzie mogą pozwolić sobie na wymianę jednego lub obu stawów biodrowych, lub kolanowych, jednak dla mnie patrzącą na problem z dystansu i wcale nie, jako lekarza ilość wykonywanych operacji w Polsce i na świecie jest zatrważająca. Kto pięćdziesiąt lat temu słyszał o wymianie stawów biodrowych, kolanowych, pytam się, kto?  Czy jesteśmy bardziej podatni na choroby stawów, osteopatię, czy też przyczyną pszenicznego brzucha, męskich cycków, oraz wielu chorób poczynając od mózgu a kończąc na odbycie, trzustce i stawach, jest pszenica zmodyfikowana genetycznie bez należytego udokumentowania medycznego. Jakie skutki czynią w odżywianiu zwierząt i ludzi poprzestawiane w dowolny sposób geny?  Piszę o pszenicy modyfikowanej a nie tej, która jeszcze w roku 1945 rosła na naszych polach. Pamiętacie pszenicę dorodną, wysoką o dużych kłosach, która pod podmuchem wiatru łagodnie falowała.  Takiej pszenicy nie zobaczycie dzisiaj nawet na naszych polach. Nasza zmodyfikowana pszenica jest niska, sztywna, z dużym kłosem? Dlaczego? Inżynierom genetycznym chodziło o to, aby nie wykładała się pod wpływem wiatru i deszczu oraz aby zbiory były kilkunastokrotnie wyższe od dotychczasowych. Oczywiście kosztami takiej zabawy nikt się nie przejmował. Czytając dr Davisa cytuję: „… pełnoziarnisty chleb( indeks glikemiczny 72) podwyższa bardziej poziom cukru we krwi aniżeli zwyczajny cukier (indeks glikemiczny 59)…”

Dieta bez pszenicy William Davis

Dieta bez pszenicy William Davis

Przypomnę, co to jest indeks glikemiczny: glukoza najbardziej podwyższa poziom cukru we krwi, dlatego jej indeks glikemiczny ustalono na 100. Poziom, do jakiego produkt żywnościowy podnosi poziom cukru we krwi wyznacza jego indeks glikemiczny.

Dr Davis ustalając strategię mającą pomóc otyłym pacjentom starał się skutecznie ograniczyć poziom cukru we krwi. Uznał, że najszybszym i najprostszym sposobem będzie wyeliminowanie produktów podnoszących ten poziom , czyli PSZENICY a nie cukru.

Przygotował stosowne ulotki opisujące, w jaki sposób należy się odżywiać, eliminując pszenicę i jej pochodne, czyli używać produktów o niskim indeksie glikemicznym.

Pacjenci doktora Davisa po trzech miesiącach wracali do niego szczuplejsi o kilkanaście kilogramów, jednak nie to wprawiło doktora w osłupienie. Pacjenci w wywiadach: … mówili o ustąpieniu objawów refluksu, cyklicznych skurczów i biegunki związanej z zespołem  drażliwego jelita. Mieli więcej energii, poprawiała się ich koncentracja i lepiej sypiali. Ich bóle reumatyczne złagodniały, lub w ogóle ustąpiły, co pozwoliło im zrezygnować z leków przeciw bólowych…. Szczuplejsi. Pełni energii. Z pewnością te wyniki były wystarczającym powodem do tego, żeby odmawiać sobie pszenicy…” Przekonanie o fatalnym działaniu spożywania pszenicy nastąpiło w chwili, gdy pacjenci przyznawali się do tego, że rezygnowali z jedzenia pszenicy, ale później okazjonalnie pozwalali sobie na jej spożywanie w postaci ciasteczek, kanapki, czy precelków. Już po kilku minutach wielu z nich dostawało biegunki, bądź doznawało obrzęku stawów, zadyszki, pojawiał się refluks. Wiem, o czym napisałam, ponieważ dwa z tych symptomów pojawiały się i u mnie.

sałatka z kaszy gryczanej

sałatka z kaszy gryczanej

O tym jak pszenica zawładnęła naszą dietą możecie przekonać się sami patrząc w supermarketach na stoiska: z pieczywem, płatkami śniadaniowymi, bądź przekąskami, chipsami, ciasteczkami, ciastkami, ciastami, makaronami ( nie wymieniam wszystkich gdyż ta specyfikacja zajęłaby kilka linijek wpisu), a i jeszcze mrożonki, różne dania na patelnię zawierające makarony, klopsy warzywa itp. Pszenica zawładnęła nami i zrobiła światową karierę nie tylko w dietetyce, ale też finansową.

Wiele tysięcy lat temu ludzie prowadzili koczownicze życie, swoją dietę łowiecko-zbieraczą uzupełniali miejscowymi roślinami. Zbierali samopszę, przodka naszej pszenicy, która rosła dziko na równinach. Dietę mięsną z upolowanych gazel, dzików, ptactwa koziorożców uzupełniali owocami i ziarnami zbóż.

Współczesna modyfikowana pszenica nacechowana na większą wydajność, niższe koszty uprawy, masowe wytwarzanie towaru o jednolitych parametrach, pomija zupełnie sprawę nas i ludzkiego zdrowia.

Dlatego chleb pieczony przez moją babcię, ciasto drożdżowe pieczone 50 lat temu przez moją ciotkę nie czyniło żadnego spustoszenia w moim żołądku. Dzisiaj po zjedzeniu tych produktów, zdawałoby się „takich samych jak tamte” pojawiający się refluks, wzdęcia, otępienie, ospałość każą mi zastanowić się nad tym, jaka pszenicę spożywamy? Wygląda podobne, podobnie smakuje, ale przecież muszą być jakieś różnice, które powodują reakcję immunologiczną na białko zawarte w pszenicy.  Nie jestem naukowcem i nie mam ochoty zagłębiać się w szczegółowe analizy i skład oraz różnice biochemiczne obecnej i ówczesnej „PSZENICY”. Pozostawiam to naukowcom, lekarzom i innym uczonym.  Pisząc o tym chciałam tylko zachęcić, do lektury książek dr Davisa „Dieta bez pszenicy” i „Kuchnia bez pszenicy” gdzie znajdują się przykładowe przepisy kulinarne, przygotowane dla amerykańskich czytelników.

mąką gryczana, mąka kokosowa, mąka z siemienia lnianego, siemię lniane mielone, ciecierzyca, quinoa komosa ryżowa

mąką gryczana, mąka kokosowa, mąka z siemienia lnianego, siemię lniane mielone, ciecierzyca, quinoa komosa ryżowa

Ja na bazie tamtych przepisów przygotowałam kilka moich, w których zamiast pszenicy używam quinoę-komosę ryżową – pochodzącą z Ameryki Południowej, uprawianą tam od około pięciu tysięcy lat, stanowiącą podstawowy pokarm Inków. Używam też kaszę gryczaną, kaszę jaglaną, mąkę gryczaną, mąkę z siemienia lnianego, mąkę kokosową, siemię lniane mielone. Oprócz tych produktów w naszym sposobie odżywiania znalazły poczesne miejsce: ciecierzyca, soczewica czerwona, soczewica czarna, soczewica zielona. Ponadto poszukuję produktów bez glutenu a każdy produkt, który zwraca moją uwagę jest dokładnie przeczytany. Ponieważ wszelkie informacje pisane są drobnymi literami do sklepów zabieram lupę. Śmieszne, prawda? No, ale trudno czytać literki, które nie są pisane nawet petitem, tylko czcionką tak drobniutką, że żadne oko sokoła ich nie odczyta. Przepisy kulinarne są moimi wymysłami testowanymi na ślubnym. Jeżeli on je zaakceptuje danie wchodzi do jadłospisu. Na początek podam wam dwa przepisy: pierwszy to kasza gryczana, jako sałatka na ciepło, drugi to soczewica w trzech kolorach w sosie warzywnym. Dania mogą być serwowane na ciepło i na zimno, szczególnie w ciepłe dni. Możemy je przygotować w większych ilościach i zabierać ze sobą w pomniku do pracy.

Sałatka z kaszy gryczanej

Składniki:

sałatka z kaszą gryczaną

sałatka z kaszą gryczaną

2 torebki kaszy gryczanej, lub 200 g kaszy gryczanej prażona albo nie, w zależności od tego, co kto lubi, pół ogórka świeżego, 8 sztuk pomidorków cherry, pół cebuli czerwonej lub białej cukrowej, może być też pół pęczka cebuli dymki, lub trybulki, kilkanaście sztuk oliwek czarnych lub zielonych, (czyli kto co lubi), trochę sałaty rukoli lub roszponki, paprykę czerwona lub żółtą, trzy łyżki oliwy z pierwszego tłoczenia, sok z cytryny lub limonki

Wykonanie: kaszę gryczaną gotujemy w dużej ilości wody wg przepisu na pudełku. W tym samym czasie obieramy pół ogórka, kroimy w paski a następnie w kostkę, dodajemy przekrojone na pół pomidorki cherry, pokrojoną dość grubo cebulę czerwona lub białą, albo dymkę, możemy dodać trochę pokrojonej sałaty rukoli, lub roszponki, pokrojoną paprykę w kostkę. Odcedzamy ugotowaną kaszę i wsypujemy do przygotowanych warzyw, dodajemy oliwę, sok z cytryny lub limonki, sól i pieprz, mieszamy i sałatka gotowa. Voila! Smacznego!

Kolejne przepisy w następnych postach, gdyż ten jest stanowczo za długi

Podaję dodatkowo link do strony „Bea w kuchni”, która napisała bardzo ciekawy post dotyczący komosy ryżowej czyli quinoa, która znana jest jako ziarno lub proso boliwijskie białe, czerwone i czarne a jej delikatniejsza odmiana to kaniwa czyli baby quinoa

http://www.beawkuchni.com/2013/03/quinoa-komosa-ryzowa.html

Wasza Jadwiga

Wpis przygotowany na podstawie książek : autor dr William Davis  „Dieta bez pszenicy” i :Kuchnia bez pszenicy-150 przepisów, które pomogą pozbyć się pszennego brzuch i wyzdrowieć”  Wydawnictwo „Bukowy Las” Sp. z o.o  2013

Przepis kulinarny autorki

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.