Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Wspomnienia’

Międzynarodowe Mistrzostwa Polski zbliżały się w zastraszającym tempie. Mieliśmy już kilka spraw załatwionych, ale kilkanaście było jeszcze do załatwienia. Cały czas trwały konsultacje z Departamentem Zagranicznym w Głównym Komitecie Kultury Fizycznej i Sportu, z Wydziałem Paszportowym MSW, Urzędem Miasta Stołecznego Warszawy, Komendą Dzielnicową  Milicji Obywatelskiej  Warszawa Ochota, Ministerstwem Finansów, w ramach którego działały Służby Celne.

Ale zanim przejdę do końcowej fazy organizacji mistrzostw międzynarodowych chciałabym przedstawić czytelnikom zmiany jakim podlegał sport, kultura fizyczna i turystyka na przestrzeni lat w jakich przyszło nam żyć. Zmiany te były bardzo często,  i znacząco oddziaływały na polskie związki sportowe, wojewódzkie i okręgowe związki sportowe, kluby sportowe i różne inne organizacje działające w ramach kultury fizycznej.

W latach 1948 – 1950 instytucja zajmująca się sportem oraz turystyką nosiła nazwę Główny Urząd Kultury Fizycznej, od 1950 do 1960 była organem centralnym administracji państwowej w zakresie kultury fizycznej sportu i turystyki, w 1960 roku przekształcono ją w Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki. Pod rosnącą presją wpływowego gremium rzeczników sportu, w 1973 r. na podstawie prawa o stowarzyszeniach została utworzona organizacja – Polska Federacja Sportu (PFS). Posiadała ona osobowość prawną zaś jej cel działania określono w statucie jako rozwój sportu kwalifikowanego (paragraf 8 statutu z 1973r.).

Federacja podlegała nadzorowi Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki, posiadała jednak zawarte w statucie rozległe kompetencje z których w szerokim zakresie korzystała. Z czasem zaczęło to kolidować z różnymi grupami interesów w obszarze sportu kwalifikowanego, co doprowadziło w 1978 r. do rozwiązania PFS.  Po rozwiązaniu Polskiej Federacji Sportu, główne decyzje w sprawach sportu wyczynowego były podejmowane tylko przez dwa ośrodki: organ administracji rządowej zajmujący się tymi sprawami  i  Polski Komitet Olimpijski. W roku 1978 GKKFiT rozdzielono na dwie samodzielne instytucje na Główny Komitet Kultury Fizycznej i Sportu oraz na Główny Komitet Turystyki aby w 1985 roku ponownie połączyć te dwa urzędy i powołać Główny Komitet Kultury Fizycznej i Turystyki, w 1987 r urząd został zreorganizowany na Komitet ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, od 1991 funkcjonował jako Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki, w 2000 roku przekształcony został w Urząd Kultury Fizycznej i Sportu  a w dniu 7.06.2002 Ustawą Sejmu RP powołano Polską Konfederację Sportu zajmująca się sportem wyczynowym która podlegała Ministrowi właściwemu ds. Kultury Fizycznej i Sportu. W dniu 1.09.2005 powstało Ministerstwo Sportu i Turystyki w miejsce zlikwidowanej  Polskiej Konfederacji Sportu oraz turystyki, która w tamtych latach organizacyjnie podlegała Ministerstwu Gospodarki. Obok tych instytucji funkcjonował Polski Komitet Olimpijski. Współpraca między nimi przez kilkanaście lat (1978-1990) była stosunkowo dobra, m. in. dzięki funkcjonującej już od wielu lat unii personalnej: kierownik organu administracji rządowej był zarazem przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Ponadto niektóre osoby pełniące funkcje kierownicze w organie administracji rządowej miały również mandat członka zarządu PKOl-u, a nawet członka jego prezydium. Tego rodzaju konwencja była stosowana od 1953 r. (pełnienie podwójnej funkcji zapoczątkował Włodzimierz Reczek), zaś przestała ona funkcjonować w 1991 r. (ostatnim szefem urzędu administracji rządowej i przewodniczącym PKOl był Aleksander Kwaśniewski). W roku 1991 Polski Komitet Olimpijski stał się samodzielnym stowarzyszeniem, którego władze nie były w żadnych uniach personalnych z aktualnymi urzędami centralnymi. Nowo wybranym prezesem
Polskiego Komitetu Olimpijskiego był Andrzej Szalewicz( 1991 – 1997).

W pracy prof. Zygmunta Jaworskiego  czytamy „…Sytuacja zaczęła się komplikować w kolejnych latach, co szczególnie wyraźnie ujawniło się po Igrzyskach Olimpijskich w Atenach w 2004 r. Sportowcy polscy uzyskali tam wyniki najsłabsze od 1956 r. (tylko 9 medali). Trudno było ustalić kto za co i w jakim stopniu jest odpowiedzialny spośród działających wówczas trzech ośrodków decyzyjnych w sprawach sporu wyczynowego. Były to: Ministerstwo Edukacji Narodowej i Sportu, Polska Konfederacja Sportu oraz Polski Komitet Olimpijski. I jak to bywa, z ludowymi przysłowiami „gdzie kucharek sześć… „ znalazło w tym przypadku pełne potwierdzenie swej mądrości. Była to sytuacja nieco dziwna gdyż  wymienionymi ośrodkami decyzyjnymi w 2004 r. kierowały te same osoby, przy wydatnym udziale których kilka lat wcześniej taka konstelacja zarządzania sportem została stworzona. Oto fakty obrazujące sytuację. W październiku 2001 r. sprawy sportu zostały połączone z edukacją – powstało Ministerstwo Edukacji i Sportu (MENiS), pod kierownictwem zwolenniczki tego mariażu Krystyny Łybackiej (10.2001-05.2004). Podsekretarzem stanu do spraw sportu w tym Ministerstwie został Adam Giersz (11.2001-12.2004), który równocześnie kierował Urzędem Kultury Fizycznej i Sportu (11.2001-06.2002), a następnie był pierwszym prezesem Polskiej Konfederacji Sportu (07-12.2002),której był jednym z głównych kreatorów. Przewodniczącym Polskiego Komitetu Olimpijskiego był Stefan Paszczyk (1997-2005) – uważany za głównego architekta wspomnianej konstelacji podmiotów zarządzających sportem. W następstwie kolejnej terapii zarządzania sportem w Polsce, rozwiązano Polską Konfederację Sportu – tak niedawno bardzo zachwalaną (ustawa z dnia 29.07.2005), uwolniono resort edukacji od odpowiedzialności za sprawy sportu (powrót do nazwy: Ministerstwo Edukacji Narodowej), zaś rzecznikom sportu kwalifikowanego premier Marek Belka zafundował wymarzone przez nich Ministerstwo Sportu (od 01.09.2005). Dla złagodzenia krytyki utworzenia takiego kadłubowego i kosztownego organu administracji rządowej tylko dla spraw sportu, kolejny premier Jarosław Kaczyński włączył do niego turystykę i od 23 lipca 2007 r. funkcjonuje Ministerstwo Sportu i Turystyki (MSiT).  Od czasu stworzenia Ministerstwa Sportu 2005r. istnieją dwa ważne podmioty – niezależne od siebie i bez unii personalnej – odpowiedzialne za sport wyczynowy w Polsce: Ministerstwo Sportu i Turystyki oraz Polski Komitet Olimpijski. Nie ma więc nadal postulowanego od wielu lat jednego ośrodka decyzyjnego w sprawach sportu wyczynowego. Natomiast wyniki sportowe polskiej reprezentacji w czasie ostatnich letnich igrzysk olimpijskich w Pekinie w 2008 r. (10 medali) nie okazały się znacząco lepsze od osiągniętych w Atenach, mimo istnienia Ministerstwa Sportu i Turystyki…” Wśród specjalistów sportu wyczynowego, zwłaszcza trenerów, wyrażany jest pogląd, że na przygotowanie reprezentacji do startu w igrzyskach olimpijskich potrzeba co najmniej 6-8 lat przy założeniu, że nie będzie zakłóceń w ich realizacji i będą one prowadzone pod jednolitym kierownictwem. Taki okres ciągłości władzy w sprawach sportu pod tym samym kierownictwem, zdarzył się tylko raz w powojennej historii – to wspomniany wcześniej GKKFiT kierowany przez Włodzimierza Reczka. Wprawdzie przez 9 lat funkcjonował Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki (01-1991-12.1999), lecz zmieniali się jego prezesi – było ich aż sześciu w tym czasie (Zygmunt Lenkiewicz, Michał Bidas, Zbigniew Zalewski, Marek Paszucha, Stefan Paszczyk, Jacek Dębski).

Natomiast w latach 1985-1990 oraz 2000-2009, żywotność organu rządowego zajmującego się sprawami sportu wyczynowego w większości przypadków trwała 2-3 lata. Zdarzało się przy tym nadal, że w czasie działalności określonej instytucji zmieniali się jej szefowie.

Dlaczego o tym piszę? Zgodnie z teorią sportu wiemy, że osiągniecie w sporcie wyników na światowym poziomie, wymaga wieloletniej, ciężkiej „kartorżniczej” wręcz pracy zawodników, a także pracy ekip specjalistów wspomagających swą wiedzą wysiłki sportowców. Wszelkie zakłócenia złożonych wielorakich procesów sukcesywnego dochodzenia do coraz lepszych wyników sportowych, hamują postęp w działaniach zmierzających do osiągnięcia finalnego celu, a niekiedy wręcz zaprzepaszczają możliwość jego osiągnięcia. Szkoda, że ta prawda ma tak trudny
dostęp do świadomości decydentów pochopnych zmian w zarządzaniu sportem…” ( z opracowania prof. Zygmunta Jaworskiego byłego prodziekana w latach 1977 -1980 Akademii Wychowania Fizycznego w Warszawie, obecnie prof. dr hab. ALMAMER Wyższej Szkoły
Ekonomicznej w Warszawie). Zgadzam się z panem profesorem, i nie tylko dlatego, że w sposób naukowy przedstawia swoje rozważania na temat organizacji kultury fizycznej i sportu. Zgadzam się z Jego podejściem do tematu jako praktyk, który czterdzieści trzy lata pracował w sporcie wysokokwalifikowanym i zachodzące zmiany odczuwał w pracy związku sportowego.

W wielkim skrócie starałam się pokazać państwu jakie instytucje w poszczególnych latach nadzorowały sport. Nie wyciągam żadnych wniosków czy to dobrze, czy to źle. Starałam się tylko pokazać, że zmieniająca się rzeczywistość na szczeblu decyzyjnym wpływała zawsze  na polskie związku sportowe, które realizowały to do czego zostały powołane czyli szkolenie i doszkalanie kadr trenerskich, sędziowskich, szkolenie zawodników poprzez organizowanie zgrupowań, udział w zawodach krajowych i zagranicznych a także w tych najważniejszych mistrzostwach Europy, świata czy Igrzyskach Olimpijskich.  Warto spojrzeć na sport nie tylko poprzez osiągane przez zawodników wyniki na zawodach ale też na zmieniające się instytucje i reorganizacje jakie w tych kilkudziesięciu latach miały miejsce wpływając na naszą pracę na rzecz sportu polskiego.

 

 

 

Aby dobrze przygotować zawodników do sezonu, który w badmintonie rozpoczynał się we wrześniu i trwał do maja następnego roku potrzebne były zgrupowania krótsze i dłuższe, konieczne było zgrupowanie lecznicze (na te jednak początkowo pieniędzy nie mieliśmy), starty w zawodach oraz szkolenie i doszkalanie trenerów. W miarę posiadanych środków staraliśmy się tak zorganizować okres letni tak, aby kadra narodowa miała zgrupowanie w górach oraz trzytygodniowe zgrupowanie bezpośrednio przygotowujące do sezonu, a więc zajęcia specjalistyczne na hali, szkolenie techniki, gry. W latach osiemdziesiątych wybór nasz padł na Suwałki. Dlaczego właśnie Suwałki?

Odpowiedź była prosta, w Suwałkach  znajdowała się nowo wybudowana Hala OSiR, na której były wymalowane korty do badmintona, tak, że można było odbyć trening techniczny, mecze a także pobiegać w terenie na tyłach hali, gdzie jak okiem sięgnąć rozciągały się pola. Poza tym niedaleko hali znajdował się stadion lekko atletyczny i tam można było odbyć trening szybkościowo wytrzymałościowy. Przy hali stał hotel Hańcza, co bardzo ułatwiało sprawę i rezerwując halę i hotel mieliśmy pewność, że w lecie będziemy mieli gdzie trenować. Pamiętajmy, że wtedy badminton nie był dyscypliną przygotowującą się do Igrzysk Olimpijskich a więc nie mieliśmy szans na korzystanie z takich sportowych ośrodków jak COS OPO Spała, COS Giżycko, COS Cetniewo, COS Zakopane, COS Wałcz, czy COS Wisła. Do COS Spała trafiliśmy ładnych kilka lat później i tylko, dlatego, że dyrektor tego ośrodka był naszym znajomym, który ukochał sport a w nas zobaczył potencjalnych partnerów dobrej roboty.

Suwałki posiadały jeszcze jedna zaletę, a mianowicie dyrektor hali pan Lech Nowikowski był wielkim fanem badmintona i zaraził prawie wszystkich swoich pracowników tym hobby. Od roku 1975 na hali grano w badmintona, a w okresie późniejszym namalowano linie boisk badmintonowych.  Aby było jeszcze fajniej na miejscu okazało się, że ówczesny prezydent miasta oraz dyrektor wydziału sportu Urzędu Wojewódzkiego też lubią grać w badmintona, czyli znaleźliśmy całkiem przypadkowo bazę dla naszej dyscypliny dalekood Warszawy, a warunki, jakie tam znaleźliśmy jawiły nam się wspaniale. Hala i hotel, czego więcej potrzeba. Odbyłam jazdę PKS-em do Suwałk, (wtedy nie miałam jeszcze własnego samochodu) a spraw do uzgodnienia z władzami miasta i hali było sporo do załatwienia. Jadąc do Suwałk nie wiedziałam, że w roku 1976 w turnieju wojewódzkim TKKF startowali suwalscy zawodnicy w tym Alicja Regucka i Lech Nowikowski oraz W. Letkiewicz, J. Dudek, J. Łaniec, B. Lamirowski, i G. Maleszewski. Suwalczanom pomagał wtedy Lesław Markowicz zawodnik KKS Warmia Olsztyn, jeden z najlepszych w owym czasie w Polsce. OSiR Suwałki był zarejestrowaną sekcją badmintona w Okręgowym Związku Badmintona w Olsztynie ( 1980 r).

Jedno, co wiedziałam to to, że w terminie 10-29 sierpień musimy mieć zgrupowanie, aby występy na zawodach międzynarodowych w pierwszej połowie sezonu były udane, ale też, aby nie było kompromitacji na naszych listopadowych mistrzostwach międzynarodowych w Warszawie. Tym bardziej, że Ryszard Lachman nasz wice prezes ds. propagandy, (taką miał funkcję w Zarządzie Związku) po rozmowach z TVP powiedział, że transmisja z zawodów badmintonowych weszła do ramówki i jest prawie pewna. No cóż, nie mieliśmy prawa nie wierzyć Ryśkowi oraz Zdzisławowi Zakrzewskiemu naszemu zaprzyjaźnionemu telewizyjnemu sprawozdawcy Redakcji Sportowej.

Trzeba było sumiennie przygotować się do sezonu. Spotkanie z działaczami OSiRu było bardzo miłe i szybko doszliśmy do porozumienia. Termin został zaklepany, choć początkowo było trochę kłopotów z koszykarzami Legii Warszawa, którzy w tym samym czasie planowali swoje zgrupowanie na hali. Ten problem postanowiliśmy rozwiązać pokojowo będąc na miejscu i uzgadniając godziny treningów tak, aby obie dyscypliny, zawodnicy i trenerzy mogli zrealizować swoje plany szkoleniowe. Zresztą zaprzyjaźniliśmy się z zawodnikami koszykówki i często wyzywaliśmy ich na pojedynki badmintonowe, było dużo zabawy i śmiechu i to pozwalało nam zbudować fajne relacje z renomowanym zespołem.

Badminton w Suwałkach rozwijał się szybko i w roku 1984 został założony okręgowy związek badmintona z siedziba w Suwałkach, prezesem został Lech Nowikowski a członkami zarządu byli R. Truszkowski, J. Taudul, G. Chodkiewicz, G. Maleszewski, , A. Tobolski, M. Litwiniuk. Trzy kluby utworzyły ten właśnie okręg a były to LZS Suwałki (na bazie sekcji OSiRu), RKS Ruciane Nida i LZS Świętajno Olecko. Warto odnotować również działalność sekcji „Magistratus” przy Urzędzie Miejskim w Suwałkach, gdzie badmintona uczyli się i z powodzeniem grali członkowie władz miejskich. W tej sytuacji należało zorganizować kolejny kurs instruktorski, który prowadził Lesław Markowicz, a
uprawnienia zdobyło 18 instruktorów i 20 sędziów. Badminton w Suwałkach trafił na podatny grunt, ludzie pokochali tę dyscyplinę sportu a my działacze związkowi staraliśmy się robić różne akcje na rzecz miasta i jego mieszkańców. Zresztą o tym napiszę jeszcze. Czy możecie sobie wyobrazić jak wielkimi pasjonatami byliśmy skoro przekonaliśmy Rodzinę Jurka Szulińskiego do przeprowadzki z Bukowna do Suwałk, gdyż Jerzy był trenerem a Suwałkom bardzo potrzebny był dobry trener. Nie dość, że Jurek był trenerem badmintona, to jego żona Jadzia była też instruktorem badmintona a jedyny syn planował studia na AWF (dzisiaj jest dyrektorem szkoły SP 10 w Suwałkach). Rodzina Szulińskich przeniosła się w latach osiemdziesiątych do Suwałk i od tamtej pory kilkukrotnie już dobyła tytuł Drużynowego Mistrza Polski, a zawodnicy klubu należą do czołówki Polski i świata. Michał Łogosz, Joanna Szleszyńska, Jacek Niedźwiedzki to tylko kilka nazwisk z licznej plejady zawodników wychowanych w Suwałkach, nazwiska o których warto wspomnieć w kontekście startów w mistrzostwach świata i Europy.(ale osoby o których wspomniałam znacznie później zostały wysokokwalifikowanymi zawodnikami).

Tam właśnie w roku 1982 zrobiliśmy zgrupowanie, a ja w tych trudnych czasach podjęłam się funkcji kierownika zgrupowania, na które zaprosiliśmy następujących zawodników kadry narodowej z całej Polski:

Zawodnicy: Jarosław Bąk, Kazimierz Ciurys, Jerzy Dołhan, Grzegorz Olchowik, Stanisław Rosko, Ewa Rusznica, Bożena Wojtkowska, Barbara Zimna, Iwona Karwowska,  Marzena Rogula, Bożena Siemieniec  – LKS Technik Głubczyce, Sławomir Dadas- Wilga Garwolin, Elżbieta Grzybek i  Jacek Hankiewicz, Janusz Czerwieniec- Kolejarz Katowice, Małgorzata Kowina- GHKS Bolesław Bukowno, Jacek Prędki -RKS Ursus Warszawa, Brunon Rduch- KS Unia Bieruń Stary, Grzegorz Sawicki, Piotr Sobotka – KS Warmia Olsztyn, doktor Andrzej Morliński, trenerami byli Ryszard Borek – trener kadry narodowej i Jan Cofała KS Kolejarz Katowice. Wyobraźcie sobie, że w stanie wojennym zaprosiliśmy trzy osoby z Anglii Mike’a Harvey’a –trenera, Barrie Burns’a i Debbie Buddley zawodników, i o dziwo otrzymaliśmy zgodę oraz wizy na ich przyjazd. Był to dla nas bardzo ważny kontakt, gdyż Anglicy byli niedoścignionymi mistrzami gry w badmintona a nam potrzeba było kontaktów ze światowym badmintonem.  Mając potwierdzenie ich przyjazdu zaprosiliśmy jeszcze kilka osób w tym Jerzego Szulińskiego oraz B. Flakiewicz  trenerów do udziału w zgrupowaniu. Poza tym udało mi się załatwić magnetowid wraz z obsługą ze Sportfilmu, tak, że materiał szkoleniowy z tego zgrupowania mógł być nie tylko nagrany, ale też kopiowany i przekazywany do klubów. Za tę sprawę odpowiadał Janusz Jagiełlo, zaś Maciej Pietrzykowski pojechał z nami w charakterze masażysty.

Teraz gdy piszę te wspomnienia sprawy wyglądają na proste, łatwe  i  przyjemne a także bezproblemowe, ale wtedy tak to nie wyglądało. Dlaczego pozwalano nam na trochę więcej niż innym? Z perspektywy lat mogę ocenić, że nigdy w naszych ocenach nie kłamaliśmy. Na spotkania do GKKFiS chodziliśmy dobrze przygotowani, Andrzej prezes związku załatwiał sprawy prosząc o wszczęcie procedur, a po jego wyjściu z gabinetu urzędnika ja przychodziłam i kontynuowałam sprawę tak jak byśmy z Andrzejem się umawiali, jak byśmy używali telefonów komórkowych przekazując sobie wiadomości, choć jak wiemy telefonów takich nie było. Postrzegano nas, jako solidnych partnerów wykonujących dobrze swoją pracę. Zresztą w kwietniu 1982 r wystartowaliśmy w Mistrzostwach Europy seniorów, które odbyły się w Boblingen koło Stuttgartu. Nie obiecywaliśmy wielkich fajerwerków, tylko spokojnie ustaliliśmy plan docelowy imprezy, jakim było wygranie grupy i awans do grupy wyższej. Dokonaliśmy tego wygrywając 4 : 1 z Węgrami (mecze wygrali Bożenka Wojtkowska w singlu, Jerzy Dołhan i Staszek Rosko w deblu, Jurek Dołhan i Ewa Rusznica w mikście i Ewa Rusznica/Bożena Wojtkowska w deblu kobiet., z Belgami wygraliśmy 3:2 (mecze wygrali Bożenka Wojtkowska, Ewa Rusznica /Bożena Wojtkowska, i Jurek Dołhan/Ewa Rusznica, ostatni mecz z Finlandią wygraliśmy 3:2, a mecze dla nas wygrali Bożenka Wojtkowska, Ewa Rusznica/Bożena Wojtkowska, Jurek Dołhan/Ewa Rusznica, w ten sposób wygraliśmy swoją grupę i kolejny mecz barażowy z Norwegią o wejście do grupy wyższej wygraliśmy również a mecze dla nas wygrali Bożenka Wojtkowska, Ewa Rusznica/ Bożena Wojtkowska, i Jurek Dołhan/Ewa Rusznica. W ten sposób wykonaliśmy ustalone dla nas zadanie sportowe. Tak, tak ustalano nam zadania i biada temu, kto ich nie wykonał, na rok następny kasy mieli mniej.

Nam jakoś się szczęściło, ale chyba, dlatego, że realnie ocenialiśmy siłę naszej reprezentacji a także nie mówiliśmy o fantasmagoriach tylko rzetelnie pokazywaliśmy nasze szanse np. mówiąc, że tym razem w turnieju indywidualnym nie osiągniemy sukcesów, gdyż w pierwszych grach trafiamy na rozstawionych zawodników. To zjednywało nam przychylność ludzi pracujących w Urzędzie. Łatwiej wtedy było załatwiać takie sprawy jak zaproszenie na zgrupowanie odbywające się w stanie wojennym dla zagranicznych zawodników i trenera uzasadniając konieczność pracy z najlepszymi.

Wracając na chwilę do tego zgrupowania. Czy wiecie, że wtedy obowiązywały kartki na żywność? Tak, w sporcie ( poza ośrodkami COS) nie mieliśmy dodatkowych przydziałów i byliśmy tak samo traktowani jak inni obywatele. Poprosiłam uczestników naszego zgrupowania, aby zabrali połowę kartek do Suwałk abym mogła załatwić przydział mięsa dla hotelu. Nie powiem, zabrali te świstki, tylko tyle, że przydziału mięsa nie dostaliśmy. Za nic. Zatrzymano wszelkie przydziały i posiadanie kartek nic nam nie pomogło. Wtedy mocno zdesperowana, w pierwszym dniu zgrupowania odbyłam szybką naradę ze wszystkimi uczestnikami i przedstawiłam sytuację. Czy wiecie, że wszyscy zawodnicy i trenerzy jak jeden mąż zdecydowali, że pomimo tego zostajemy i będziemy pracowali w ramach założonych planów zgrupowania? W tej sytuacji, ja obiecałam, że zrobię wszystko, aby zawodnicy przynajmniej mieli świeże warzywa, owoce, mleko. A nasze menu? Było bardzo nieskomplikowane: na śniadanie kluski z jajkami, lub omlety, jeżeli dojechało mleko, na obiad zupa i naleśniki, a na kolację kopytka lub leniwe, sałata, jabłka, arbuzy, lub kluski ze słoninką, a następnego dnia było na odwrót. Ja i Andrzej, który do nas dołączył (przyjechał jakimś starym samochodem) dowoziliśmy wodę i oranżadę z wytwórni pana Kazika, oraz świeże warzywa z różnych prywatnych sklepików a także z targu. Tak…

Na zgrupowanie pojechałam z córką, ponieważ w stanie wojennym nie chciałam narażać jej na nieprzewidziane zdarzenia, oraz z moją przyjaciółką, na dwa dni przed planowanym terminem rozpoczęcia zgrupowania.  Otrzymałam klucze od przydzielonych pokoi i
przez te dwa dni  sprzątałyśmy pokój za pokojem, myjąc domestosem zakupionym za granicą wszystkie sanitariaty tak, aby
nasi zawodnicy mieli odpowiednio przygotowane noclegi. Sprawdziłam każdy pokój, pościel, uprzedziłam wszystkich o stanie sanitariatów, które z Teresą wyszorowałyśmy ( wtedy nie było rękawic gumowych, te nabyłam również za granicą), ale hotel i nasze pokoje błyszczały, jak wyglądały inne..? strach pomyśleć, nasze były czyste i posiadały nieśmiertelny papier toaletowy. To była praca, dzisiaj nazwalibyśmy ją wolontariatem. Wtedy było to zupełnie normalne, ale nienormalnym było, że w hotelu, za który płaciliśmy ciężkie pieniądze był brud, karaluchy, i totalna niemoc. Moje poczucie czystości i odpowiedzialności za grono chyba trzydziestu kilku osób było zdruzgotane.

Dzisiejszy Hotel Hańcza nie przypomina tego marazmu, który panował tutaj w roku 1982.

CDN

Oto korespondencja jaką otrzymałam po opublikowaniu wpisów: pt „Walentynki  i Miłość Ponadczasowa”:

„…Jadziu, kopiuję Ci email który dostałam od pana Jacka. Popatrz jakie dziwne drogi Twój blog zatacza! Dzięki niemu, podam Jackowi informacje o Klarze i jej pamięć zachowana zostanie w innych źródłach! Jestem zaszokowana, że aktorami drugoplanowymi w ogóle ktoś się interesuje! Teraz przygotowuję  informacje, będę skanować fotki, itp. Pan Jacek  dał mi namiar na bardzo ciekawą stronkę, NITROFILM  na FACEBOOKU, gdzie właśnie zajmują się starociami filmowymi, poza tym przygotujemy informacje do e-teatru.

Poniżej list pana Jacka:

Witam,

Na wstępie dziękuję za informacje podane w blogu Pani Jadwigi. To zarówno dla mnie jak dla innych miłośników kina, teatru, kabaretu i wszelkich dziedzin związanych ze sztuką dwudziestolecia międzywojennego bardzo dużo. Od dawna zbieram informacje o artystach „tamtej epoki” Postać Klary Belskiej – Karpińskiej pojawiała się w kilku książkach, które trafiły w moje ręce, tak jak wspomniałem w poście, siostrę Pani dziadka znam z kilku epizodów filmowych. W dobie Internetu pojawia się mnóstwo przeróżnych informacji o artystach minionej epoki. Niestety dla wielu miłośników Klara Belska – Karpińska to postać zagadkowa. Jeśli to możliwe na samym początku , prosiłbym o datę i miejsce urodzenia, etapy edukacji, oraz przebieg kariery scenicznej w zarysie od debiutu poprzez lata międzywojenne, jeśli była by taka możliwość to rozszerzenie wątku wojennego i okresu emigracji. Byłbym wdzięczny za fotografię (w tekście , który umieściła Pani widnieje kilka zdjęć), pragnąłbym zapytać czy ewentualnie można je przetworzyć, by więcej osób miało sposobność obejrzenia fotografii.

Dwa lata temu powstała storna internetowa pod nazwą NITROFIL, gdzie pojawiają się co jakiś czas nowe wpisy, nowe biogramy artystów międzywojnia. Informacje od Pani na pewno ułatwiłyby skonstruowanie krótkiego biogramu. Tak jak wspomniałem wyżej, w dobie Internetu łatwo jest zdobyć nowe informacje, wszelkie portale związane z tematyką filmu i teatru lat międzywojennych są wciąż aktualizowane. Największa ilość tych publikacji dotyczy artystów z „pierwszych stron gazet”, jak się to dzisiaj określa. O postaciach drugiego planu pisze się
mniej , choć uważam, że zasługują na równouprawnienie. Wszakże można grać epizody filmowe, a spełniać się na płaszczyźnie scenicznej, czego dowodem wydaje się być m.in siostra Pani dziadka. Do tego wszystkiego należy dodać piękną kartę wojenną, późniejszą działalność emigracyjną. Z góry dziękuję z wszelkie informacje, za te które już zostały napisane i za te , które się pojawią.  Na marginesie dodam, że w końcu moje wyczekiwania zostały wynagrodzone i w zasadzie proste wpisanie imienia i nazwiska w wyszukiwarkę internetową zaprowadzi mnie do tak cennego źródła w Postaci Pani osoby.

Z wyrazami szacunku  JP

Jadziu,

obiecałam przesłać trochę materiałów o Klarze i przesyłam. nie wydaje mi się to być ciekawym tematem na bloga, bo to raczej dla teatrologów ale przesyłam to właściwie dla Ciebie. Załączam też fotki oryginalnych plakatów teatralnych jak i jej fotki z kilku ról.

pozdrawiam,  B…”

Beata jak zwykle pozwoliła mi skorzystać z materiału i fotografii, a ja udostępniam je Wam z wielką przyjemnością. Rzeczywiście niezbadane są wyroki, a blog jest jeszcze jedną wspaniałą platformą na bazie, której odnajdujemy to o czym sądzimy, że przeminęło bezpowrotnie.

„…Klara Karpińska ur. 10 listopada 1908 w Warszawie. Tancerka i aktorka. Pierwszy mąż, Stanisław Belski (zm. W 1960r), drugi mąż, Ziemowit Karpiński (zm. w 1973r). Zmarła 20 lipca roku 2000 w Nowym Jorku. Pochowana wraz z drugim mężem, Ziemowitem Karpińskim na Warszawskich Powązkach. Ukończyła przed wojną Szkołę Baletową w Warszawie i grała w teatrze Qui Pro Quo. Występowała również w filmach: „Zapomniana melodia”, „Jadzia”, „Papa się żeni” oraz „Dodek na froncie”.  W czasie drugiej wojny światowej służyła w armii generała Władysława Andersa, w Pomocniczej Służbie Kobiet; od maja 1942 pod bezpośrednim dowództwem brytyjskim. Wykazywała bohaterską postawę operując na odcinkach bliskich linii frontu. Przebywała na Dalekim Wschodzie, w Persji, Izraelu. W roku 1943 przeniesiona wraz z 2 Korpusem Polskim do Włoch, gdzie brała czynny udział w Kampanii Włoskiej. W tym czasie czynnie uczestniczyła w działalności  ideowiskowej; była członkiem zespołu teatralnego i brała udział w przedstawieniach dla walczących żołnierzy i w koncertach w szpitalach. Odznaczona polskim Brązowym Krzyżem Zasługi, brytyjskim medalem Star 1939/45,  medalem Italian Star oraz Defence Medal. W 1949 roku po likwidacji Polskich Sił Zbrojnych pozostała na emigracji w Londynie. Wraz z mężem, Stanisławem Belskim, aktorem i reżyserem aktywnie uczestniczyła w życiu Polonii i brała udział w licznych przedstawieniach Teatru Polskiego im. J. Słowackiego prowadzonym przez Mariana Hemara. Członek Związku Artystów Scen Polskich (legitymacja nr 20 z roku 1945) oraz ZASP za granicą (legitymacja nr 24 z roku 1949). Była jedną z najbardziej popularnych aktorek charakterystycznych tego okresu. Grała w „Domu otwartym” Michała Bałuckiego (rola Pulcherji), w operetce Jacques Offenbach’a „Piękna Helena” (rola Partensis), w „Zemście” Aleksandra Fredry (rola Podstoliny), w „Królowej Przedmieścia” Konstantego Kuniłowskiego, w „Cudziku i Spółce” Stefana Kiedrzyńskiego (rola Sylwii), w „Miłości surowo wzbronionej” Edwarda Hudzyńskiego, w „Pannie Maliczewskiej” Gabrieli Zapolskiej (rola Daumowej), w „Premierze Pana Premiera” Edwarda Hudzyńskiego (rola cioci Marty),  w „Gościu oczekiwanym” Zofii Kossak (rola Kumoszki), w „Gałązce rozmarynu” Zygmunta   Nowakowskiego (rola Pani Słowikowskiej), w „Grzechu” Stefana Żeromskiego (rola Wuliczki), w „Obronie Ksantypy” Ludwika Morstina, „Klubie Kawalerów” Michała Bałuckiego (rola Mirskiej), w „Nocach Narodowych” Romana Brandstaettera i wielu innych. W jednej z recenzji o jej grze czytamy: …. Klara Belska odtwarza tytułową rolę „Żony z Kraju” i z wesołym zacięciem pokazuje nam jej „metamorfozę”. Tańczy z Lawińskim i Ludmiłą Mladą „Ballet Sagan”. Jej komizm nigdy nie graniczy z szarżą, jej gra ma w sobie zawsze szlachetny ton komediowy. Powinniśmy ją częściej
oglądać w komedii obyczajowej…..
Po śmierci męża Stanisława Belskiego wyszła ponownie za mąż za aktora i reżysera, Ziemowita Karpińskiego i zamieszkała z nim w Nowym Jorku. Ziemowit był nie tylko aktorem, ale również żołnierzem Polski Podziemnej, który brał udział w Powstaniu Warszawskim pod pseudonimem „Wagner”; odznaczony został krzyżem Virtuti Militari. Ostatnią wspaniale wyreżyserowaną przez niego sztuką w roku 1967 był „Kochany kłamca” z Karin Tiche w roli głównej. Klara do samej śmierci prowadziła działalność społeczną i kulturalną; pozostawała stałą wolontariuszką polskiego Instytutu Józefa Piłsudskiego, gdzie z wielką serdecznością witała wraz z innymi piłsudczykami, polskich emigrantów i gości z Polski, wśród nich wielu aktorów scen teatralnych i kina oraz ważne osobistości, jak członków Rządu Londyńskiego czy panią Wandę Piłsudską….”

Tak oto historia Klary Belskiej, Ziemowita Karpińskiego zatoczyła koło. Stało się to za sprawą jednego liściku Joanny, zadającej kontrowersyjne pytanie na temat Walentynek i piosenek zaproponowanych we wpisie.  Joasiu powyższe listy są najlepszą odpowiedzią na Twoje pytania,

Pozdrawiam

Wasza Jadwiga

Proponuję obejrzenie urywków filmów o których mowa we wpisie:

http://www.youtube.com/watch?v=aWAM5MhvsR0 http://www.youtube.com/watch?v=GX1gNy41BQk

http://www.youtube.com/watch?v=AmW-e0n3J5s&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=RVjzIEihO28&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=i_SRDnxk818&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=OtG2YJFj6p4&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=GncPWTrpj5w&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=mvSwSHMMvqQ&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=7oOUFBId95k&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=cDkXRDIhF0Y&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=fSfLGBOSDb8&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=OmqPeBSabAI&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=bMHV42McF1w&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=0-8uv8Hu18o&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=ElXSGJ2UaOg&feature=related http://www.youtube.com/watch?v=2Tk6SfWR0fg&feature=related

http://www.youtube.com/watch?v=j4TEE72SiEE&feature=related

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.