Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Tradycje’

Św. Kazimierz JagiellończykDzisiaj jest 4 marca, imieniny obchodzą Kazimierz i Kazimiera. Wszystkim Kazimierom i Kazimierzom życzę dużo zdrowia, a w szczególności:

Kochana Pani Matko, życzę Ci długich lat w zdrowiu, pogody ducha oraz niezmiennej miłości, jaką obdarzasz swoje Wnuki i Prawnuki. 

Wszystkim, którzy zajrzą dziś z wizytą chciałabym przybliżyć etymologię święta i imienin Kazimierza. Oto ona: Święty Kazimierz Jagiellończyk, urodzony 3 października 1458 r. na Wawelu, zmarł 4 marca 1484 r. – polski święty. Jest patronem Litwy, Polski i Radomia. Był drugim synem Kazimierza Jagiellończyka i Elżbiety Rakuszanki. Nauczycielami Kazimierza byli: ks. Jan Długosz, Stanisław Szydłowiecki – ochmistrz królewski, który prowadził zajęcia ze sztuki wojennej, humanista Kallimach – Fillipo Buonaccorsi, Ambroży Contarini, dyplomata wenecki. Kazimierz – inteligentny, zrównoważony, wykształcony młody człowiek. Od roku 1475 król Kazimierz Jagiellończyk zaczął wprowadzać traktowanego jako następcę tronu Kazimierza w arkany władzy. Przez prawie dwa lata królewicz Kazimierz był namiestnikiem ojca w królestwie. Rezydował w Radomiu i dlatego jest patronem tego właśnie miasta. Jego krótkie rządy dobrze oceniali współcześnie mu żyjący. W roku 1483 okazało się, że trapią go choroby i różne dolegliwości, w końcu wykryto u niego gruźlicę. Zmarł w Grodnie w dniu 4 marca 1484 r. Został pochowany w Kaplicy Św. Kazimierza w katedrze wileńskiej. Jego śmierć wywołała poruszenie na Litwie i w Polsce. Starania o kanonizację brata rozpoczął Zygmunt Stary, wysyłając za pośrednictwem Jana Łaskiego prośbę o wyniesienie go na ołtarze. W odpowiedzi przyjechał do Polski legat papieski, Zaccaria Ferrari, który pod wpływem rozszerzającego się kultu świętego napisał na cześć Kazimierza hymn po łacinie, jak również spisał jego żywot. W 1521 roku papież Leon X wydał bullę kanonizacyjną, którą wręczył biskupowi płockiemu Erazmowi Ciołkowi. Pech chciał, że zmarł on we Włoszech w roku 1522 podczas panującej tam zarazy, a dokumenty, które posiadał, zaginęły. Dopiero Zygmunt III Waza uzyskał nowa bullę wydana w roku 1602 przez papieża Klemensa VIII, na podstawie kopi bulli Klemensa X znalezionej w archiwum w Watykanie. Uroczystości kanonizacyjne odbyły się w Wilnie w roku 1604. Święty Kazimierz jest patronem Litwy, jest też jednym z patronów Polski, a od 1960 r. jednym z patronów Kawalerów Maltańskich.  Kazimierz jest jedynym świętym tego imienia. Jego święto liturgiczne przypada w rocznicę śmierci – 4 marca.  

Z imieniem Kazimierz są związane przysłowia: „Na świętego Kazimierza zima do morza zmierza”, „Dzień świętego Kazimierza resztki zimy uśmierza”, „Na świętego Kazimierza dzień się z nocą przymierza”. A oto jeszcze inne:

„Młoda rada i marcowa pogoda skutku nie mają”. „Ile mgieł w marcu tyle deszczu w czerwcu”. „Co marzec wypiecze to kwiecień wysiecze”. „Kiedy marzec przeżył starzec będzie zdrów. Kiedy baba w marcu słaba, pacierz mów”. „Na świętego Kazimierza, Wyjdzie skowronek z pod pierza”. „Na świętego Kazimierza czajka przybieża”. „Na święty Kazimierz dzień z nocą zmierz”. „Na święty Kazimierz już nie zmarzniesz”.  Może w tym roku, po tak trudnej dla wszystkich zimie te przysłowia, co są mądrością narodów, spełnią się? Oby tak było.

Dzień świętego Kazimierza w Wilnie to wielkie patronalne święto Kaziuki, które jest celebrowane na Litwie do dzisiaj. 4 Marca w Wilnie, ale też i na Wileńszczyźnie, zaczynają się tradycyjne „Kaziuki”, czyli mający ponad czterechsetletnią ciągłość odświętny jarmark, który w ostatnich latach zyskał dodatkowego rozmachu. Jest on najdłużej trwającym i najbarwniejszym świętem miasta, na które przybywają tłumy turystów. Po raz pierwszy zaczęto organizować go w XVII w., łącząc z obchodzonym rokrocznie 4-go marca, uroczystym nabożeństwem celebrowanym w dniu św. Kazimierza, patrona Litwy. Przybywali na niego pielgrzymi nie tylko z Wielkiego Księstwa Litewskiego, ale także z Korony. Chytrzy łykowie wileńscy uznali, że jest to znakomita okazja do podreperowania swoich finansów i przy okazji święta zaczęli organizować jarmark, na którym każdy mógł kupić coś dla siebie…  Wileński „Kaziuk” był często jeszcze śnieżny, chłodny i słotny, zawsze jednak zwiastował zbliżającą się wczesną wiosnę. Jarmark, choć był wydarzeniem dość znaczącym i na swój koloryt nadzwyczajnym, to u wyższych sfer nie cieszył się uznaniem. Jarmark dawał moc najróżniejszych wrażeń. Kogoś pocieszył pierwszymi w życiu butami lub posypaną makiem, aromatyczną, miastową bułką. Na powrót gospodarza z „Kaziuków” wszyscy domownicy czekali ze szczególnym utęsknieniem. Z jarmarku zawsze bowiem wracało się z jakimś gościńcem. A kupić na „Kaziukach” można było wszystko… Głównym symbolem wileńskiego jarmarku były oczywiście „wileńskie palmy wielkanocne”, które dzisiaj są znane daleko poza granicami Litwy. Jest to okrągły „wałeczek” z suszonych kolorowych kwiatów i traw. Na „Kaziuku” handlowano także plecionymi koszami, drewnianymi łyżkami, miskami i beczułkami, wyrobami z lnu, glinianymi dzbankami, fujarkami, piernikowymi sercami i obwarzankami.  „Kaziuki” były zawsze okazją do zabawy. Towarzyszyli im przebierańcy, handlarze i kuglarze. Organizowano zawody w smażeniu blinów czy ubijaniu masła. Początkowo jarmarki organizowano na wileńskim Placu Katedralnym, a od 1901 r. przeniosły się na Plac Łukiski, największy wówczas plac w Wilnie. Ale i to miejsce okazało się małe, bo jarmark stawał się coraz bardziej popularny. Jarmarki zaczęły odbywać się na całym Starym Mieście. „Kaziuki” stały się wizytówką sztuki ludowej całej Litwy. Żaden jarmark nie mógł odbyć się np. bez słynnych smorgońskich obwarzanków, którymi gospodynie zachęcały klientów okrzykiem – „obwarzanki sprzedają, dziurki darmo dają”. 

Po pierwszej wojnie światowej, gdy Wilno znalazło się w granicach Polski, kontynuowano kaziukową tradycję. W 1928 r. Władysław Raczkiewicz, ówczesny wojewoda wileński, wystąpił nawet z wnioskiem o uznanie 4 marca za dzień świąteczny na Wileńszczyźnie. „Kaziuki” organizowano też na Litwie, gdy ta była częścią ZSRR. Odbywały się na rynku Kalwaryjskim, gdzie zabraniano sprzedaży palm ze względu na ich chrześcijański charakter. W 1990 r. jarmark powrócił na ulice Wilna i teraz odbywa się w samym centrum wileńskiej starówki. Obecnie w Polsce można skromną miniaturkę Kaziuków obejrzeć w Gdańsku, Poznaniu, Gorzowie, gdzie mieszka wielu kresowiaków z tamtych stron. Można tam zobaczyć wiele ciekawych wyrobów rzemiosła ludowego i artystycznego. I tak oto święty Kazimierz stał się międzynarodowym świętym, czczonym zarówno na Litwie, jak i w Polsce. W Warszawie mamy Kościół pod wezwaniem św. Kazimierza, który mieści się przy ulicy Chełmskiej 20, ale opowieść o tym kościele i Zmartwychwstańcach polskich, to historia już na inne opowiadanie.

Wiadomości dotyczących, św. Kazimierza i święta „Kaziuków” wyszukała dla wszystkich
Wasza Jadwiga

flower centerpieces 002Do rąk moich dotarła ostatnio książka kucharska, pierwsza jaka kiedykolwiek została w Polsce opracowana i wydana. A było to w roku 1682 przez Stanisława Czernieckiego zaprezentowane światu. Kuchmistrz ten, jak sam o sobie pisze, przez trzydzieści dwa lata służył „… Jaśnie Oświeconej na Ossolinie Księżnie Jej Mości Paniej Helenie Tekli Lubomirskiej, wojewodzinie krakowskiej, sandomierskiej, zatorskiej, niepołomskiej, lubaczowskiej, ryckiej etc. Starościnie, a na Batorynie i Konotopie Paniej Lennej, Paniej Dobrodziejce Swojej Wielce Miłościwej…”.

Cytuję w dalszym ciągu „… Iż jeszcze dotąd naszym językiem polskim tak potrzebnej rzeczy żaden przede mną nie chciał pokazać światu, odważyłem się ja, abym pod protekcyją Waszej Książęcej Mości Paniej mojej i Dobrodziejki Wielce Miłościwej, przy nieudolności mojej uczyniwszy „Compendium ferculorum abo zebranie potraw„ , polskiemu prezentował światu”.

Książkę pięknie wydaną i opracowaną przez Jarosława Dumanowskiego i Magdalenę Spychaj z przedmową Stanisława Lubomirskiego wydało Muzeum Pałacowe w Wilanowie. Jest ona efektem współpracy Muzeum Pałacu w Wilanowie, Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu i Fundacji Książąt Lubomirskich.

Stanisław Czerniecki, autor pierwszej polskiej książki kucharskiej, uważał, że kuchmistrz  to twórca i artysta, który dzięki swej wiedzy, umiejętnościom i talentowi tworzy prawdziwe dzieła sztuki. Tworzywem tej sztuki jest smak, który nadaje tworom kuchmistrza niepowtarzalny, autorski charakter. Smakowe kompozycje ubrane w słowa Czernieckiego to również fascynujące historie o naszych przodkach, o sposobach postrzegania i odczuwania świata przez nich, a także o ich wrażliwości. A oto dedykacja do czytelnika: „… Między wszystkiemi własnościami ludzkiemi i te mają ludzie z natury attrybuta, że w smakach różnych kochają się nie tylko z apetytu, ale też z biegłości, umiejętności i wiadomości. Z których cokolwiek być mogło na ten czas w pamięci, do wiadomości Tobie zacnemu Czytelnikowi compendiose podaję”.

„Compendium ferculorum” otwiera serię publikacji staropolskich zbiorów przepisów kulinarnych. Zatem zapraszam do zapomnianego świata ulipków, limonii, brunelli i popich jajek. Dzisiaj podam przepis zaczerpnięty z tej książki:

Sposób robienia ciasta francuskiego

Weźmij mąki najpiękniejszej pszenicznej, przesij, weźmij wody zimnej, zarób nietwardo, tak, żeby się ciasto ciągnęło za ręką, białków z jajec do tego przydawszy kilka. A gdy to porządnie wyrobisz tak, żeby najmniejszej okruszyny mąki znać nie było, weźmij masła dobrego, przepłokanego tak wiele, ile ciasta, wypłocz dobrze i wodę dobrze wyciśnij, roztoczywszy ciasto tak grubo, jako palec. Pokładaj też masłem tak grubo po wszystkim cieście, a zawiń we troje ciasto z masłem roztocz, a tak roztoczywszy, coraz składaj do piątego razu na zimnie, mąką jako najmniej potrząsając i skrzydłem z ciasta zmiatając. Potym, roztoczywszy kraj jako chcesz, a pozynguj, jajecznych żółtków rozbiwszy, a sadzaj do pieca.

Z tego ciasta tort jabłczany w cieście francuskim

Ciasto francuskie zrób według opisanego sposobu. Jabłek ochędożywszy pięknie nakraj, włóż w rynkę, przydawszy masła, cukru, rożenków obojga, cynamonu, a przesmażywszy pospołu, nakładaj tort i kopertę daj piękną. Upiecz, a daj pocukrowawszy na stół.

Słownik:

Brunella  – najprawdopodobniej od francuskiego miasta Brignoles, duże suszone i wypestkowane śliwki, używane jako przyprawa i dodatek do potraw. Czerniecki wymienia je wśród „ozdób potraw” i zaleca ich dodawanie do mięs, ryb i tortów (tart).

Compendiose – krótko, zwięźle.

Limonia – owoc podobny do cytryny, o zielonej skórce i bardzo kwaśnym miąższu. Ze względu na upodobanie kuchni staropolskiej do smaków kwaśnych łączonych często ze słodkim, limonia była używana do przygotowywania całego szeregu dań.

Popie jajka – bulwy świerząbka bulwiastego (chaerophyllum bulbosum) rośliny z rodziny selerowatych zwanej dawniej blekotkiem głowiastym. W dawnej kuchni polskiej stosowano je rzadko, w XVIII i XIX wieku ich spożywanie było związane z wpływami austriackimi.

Rożenki – rodzynki, Czarniecki wyróżnia różne ich rodzaje, były one szeroko używane jako dodatek do bardzo różnych dań. Wraz z ostrymi przyprawami egzotycznymi rodzynki nadawały potrawom charakterystyczny smak i aromat.

Rynka – naczynie o płaskim dnie służące do smażenia i duszenia, rodzaj rondla.

Ulipki – rurki, wafle po upieczeniu zwijane w rurki. Czerniecki radził podawać je z bitą śmietaną lub posypane cukrem.

Zyngować – smarować, głównie tłuszczem. Czerniecki pisze o zyngowaniu ciasta, kiszek, ryb, a także naczyń do smażenia. Radzi robić to masłem, olejem, oliwą, a w wypadku ciast – zwykle przed pieczeniem lub smażeniem – także miodem.

Piękne przepisy, cudowne zdjęcia autorów: P. Ligiera, W. Dolnickiego, A. Indyka, B. Seredyńskiej, J. Dumanowskiego, A. Podstawki, W. Holnickiego i Z. Reszki.

Uważam, że książka ta ze względu na walory poznawcze i piękne staranne wydanie może być wspaniałym prezentem z okazji zbliżającego się Dnia Kobiet.

Życzę bardzo miłej lektury!

Wasza Jadwiga

Najlepsze zapustowe nalewki domoweOstatki, zapusty – inaczej mięsopust – to ostatnie dni karnawału, które trwają od tłustego czwartku i kończą się zawsze we wtorek zwany w Polsce „Śledzikiem”. Następny dzień to Środa Popielcowa, oznacza początek Wielkiego Postu i oczekiwanie na Wielkanoc. Są to święta ruchome. W ostatki urządza się huczne zabawy, bale przed okresem największej wstrzemięźliwości. Najbardziej widowiskowe karnawały odbywają się w Rio de Janeiro, w Wenecji, na Wyspach Kanaryjskich i w Niemczech.

O karnawale w Rio i Wenecji wiemy prawie wszystko, natomiast niezbyt wiele o karnawale w Niemczech. Centrum karnawału jest północna Westfalia, gdzie co roku Święto Trzech Króli rozpoczyna powszechny karnawał. W ostatni czwartek karnawału (u nas w tłusty czwartek) w Nadrenii i Westfalii kobiety uzbrojone w nożyce obcinają mężczyznom krawaty, oprócz tego odbywają się też kobiece szturmy na ratusze. Co roku w Weiberfastnacht, punktualnie o godzinie 11:11 kilkadziesiąt tysięcy przebranych w barwne kostiumy kobiet wdziera się do ratuszy w Dusseldorfie, Bonn, Kolonii, Moguncji i innych niemieckich miastach, by obciąć krawaty urzędnikom i otrzymać symboliczny klucz do bram miasta, przejmując na ten dzień symbolicznie władzę. W ostatni poniedziałek – Rosenmontag – odbywają się duże karnawałowe parady, z muzyką, wozami pełnymi przebierańców zrzeszonych w towarzystwach karnawałowych, rzucających słodycze w tłum. Ja uczestniczyłam w takim karnawale w miejscowości Mulheim an der Ruhr, wtedy gdy organizowano wielkie zawody badmintona Yonex German Open. Tradycja nakazywała być przebraną, więc na głowie miałam piękny kapelusz z piórami, i to wystarczyło aby brać udział w zabawie.  

A jak ostatnie dni karnawału przebiegały w Polsce? W dawnej Polsce okres pomiędzy Bożym Narodzeniem a wtorkiem (nazywano go zapustami), czyli ostatkami, był to okres najbardziej ożywionego życia towarzyskiego. W czasie zapustów odbywały się polowania na grubego i małego zwierza, śluby połączone z ucztami trwającymi kilka dni i balami. Organizowano uczty zapustne, maskarady, których uczestnicy przebierali się i nakładali maski, oraz słynne staropolskie kuligi. Te huczne zabawy, połączone z obżarstwem i pijaństwem, gorszyły duchownych oraz wielu świeckich moralistów.

Wielką popularnością cieszyły się wśród szlachty kuligi. Najbliżsi sąsiedzi umawiali się i w kilka sań oraz konno odwiedzali dalsze dwory. Zaskoczony gospodarz musiał gości przyjąć wszystkim, co posiadał w spiżarni i w piwnicy, po czym dołączał do kuligu, który wyruszał do następnego dworu. Na poszczególnych „postojach” nie tylko ucztowano, ale i tańczono, więc albo korzystano z usług przypadkowo spotkanych muzykantów, albo kulig wyruszał z własną kapelą. Kobiety otulone w futra jechały saniami, a mężczyźni konno. Kuligowi towarzyszyła służba, która oświetlała drogę pochodniami. Łatwo możemy sobie wyobrazić, że było to widowisko barwne, hałaśliwe, gdyż podochoceni alkoholem mężczyźni strzelali często na „wiwat”. Nie było specjalnych zapustnych specjałów. Podawano różne dania, wykwintne, ale też i rdzennie polski bigos. Wśród słodkości królowały pączki i faworki.

W czasie zapustów bawiła się nie tylko szlachta, ale też i miejski plebs oraz wieś, ale te zabawy były mniej huczne, lecz nie brakło na nich jedzenia i napojów. Tańczono, urządzano maskarady. Zapusty były przede wszystkich okazją do wyszumienia się młodzieży. Płatano sobie figle, uchodzące bezkarnie, jeżeli nie przekraczały dobrych obyczajów. W bogatych domach mieszczańskich przyjęcia karnawałowe nie ustępowały dostatkiem potraw oraz muzyką i tańcami tym organizowanym przez szlachtę. Ciekawostką jest, że czeladnicy bawili się najweselej we własnym gronie. Zapraszano panny, córki mistrzów, i taki czeladnik musiał im zabezpieczyć dobrą zabawę oraz musiał dbać, aby się dobrze bawiły i miały partnera do każdego tańca. Jeżeli nie, to delikwent płacił karę. Nie tylko jedzono, tańczono, ale także śpiewano pieśni.

Ksiądz Jędrzej Kitowicz w swoim „Opisie obyczajów i zwyczajów za panowania Augusta III” opowiada  o zabawie  krakowskich przekupek, słynących z niepowściągliwego języka i temperamentów. Była to zabawa o dawnej tradycji, urządzana na krakowskim rynku, pełna humoru i wigoru. Zabawa ta zwana combrem odbywała się przede wszystkim w Tłusty Czwartek. Przekupki jadłem i trunkami częstowały, a mężczyzn wyciągały do tańca po wielkim błocie, jako że rynek krakowski nie był wówczas wybrukowany. Dzisiaj możemy powiedzieć, że był to rodzaj festynu ludu miejskiego.

Na wsiach parobcy obwozili na wózku zrobionego z drzewa koguta, otrzymując od dziewczyn i gospodyń ser, masło, słoninę, kiełbasę i jaja. Na zakończenie z zebranych wiktuałów urządzali ucztę zakrapianą gorzałką.  Zapusty dobiegały końca i w Środę Popielcową zaczynało się panowanie żuru i śledzia. Ale zanim do tego jutrzejszego żuru dojdziemy, to dzisiaj jeszcze weselmy się i różne dobre rzeczy jedzmy.  

Ja przygotowałam na dzisiaj ciasto.  A oto przepis, którego mistrzynią jest nasza Ewa: 

                                                      Raffaello 

Składniki:
Biszkopt (porcja na średnią blachę) – 3 jajka, 1/2 szklanki cukru, 3/4 szklanki mąki, łyżeczka proszku do pieczenia.

Masa – 1/2  litra śmietany kremówki, 2 śmietany śnieżki (na mleko), 2 białe czekolady, 200 g wiórków kokosowych, 200 g migdałów, najlepiej bez skórki. 

Jak przyrządzić?

Biszkopt: 
Ubić białka na sztywną pianę. Następnie ubijając dodawać powoli cukier i żółtka. Do ubitej masy dodać mąkę wymieszaną z proszkiem do pieczenia. Upiec w rozgrzanym piekarniku (ok. 15-20 min) w temperaturze 180 stopni  i pozostawić do wystudzenia.

Masa:
Rozpuścić białą czekoladę w kąpieli wodnej. Ubić śmietanę kremówkę ze śnieżkami. Ubitą śmietanę powoli połączyć mikserem z rozpuszczoną i ostudzoną czekoladą. Do ubitej masy dodać wiórki kokosowe (zostawić trochę do posypania wierzchu). Masę wyłożyć na biszkopt, a następnie powtykać w nią migdały i posypać pozostałą częścią wiórków kokosowych.

P.S. Jeżeli ktoś kupił migdały ze skórkami, można je namoczyć na noc w gorącej wodzie ze szczyptą soli – to ułatwi obieranie.

Smacznego!

A jeżeli takiego pysznego ciasta będzie za mało, to podaję kolejny przepis na wspaniały Kulig: Słowa napisał Zbigniew Szczęsny, a muzykę Zdzisław Pucek. Oto: 
                                                        
HEJ, JEDZIE KULIG

1. Hej jedzie kulig, jedzie                                                
Jedzie do was w goście!                                                   
Hej, dłużej nie zwlekajcie,                                              
Do dom nas zaproście!                                                    
Hej jedzie kulig jedzie,                                                    
Jedzie do was sanna,                                                        
Hej, a na samym przedzie                                              
Jedzie szlachcic z panną!                                              

2. Hej, wielkie bo też wielkie                                         
Włości u szlachcica!                                                         
Hej, jak pies na nich siędzie,                                       
Ogon za granicą!                                                                 
Hej moja mości panno,                                                    
Włości mi po diable;                                                          
Hej, bo ma szlachcic prawy                                            
Za majątek szablę!                                                              

3. Hej jadą w saniach panny:                                          
Róże i lelije!                                                                            
Hej, co na którą spojrzysz,                                               
Ogień na cię bije!                                                                  
Hej piękne polskie panny,                                                
Chociaż nie bogate;                                                             
Hej, kto folguje z nimi,                                                    
Weźmie w pysk zapłatę!                                                     

4. Hej jedzie konno Mazur,
Co się rodzi goło!
Hej, choć w komorze pustki,
Przedsię mu wesoło!
Hej, choć go bieda klepie,
Furda dla Mazura!
Hej, nie przegina karku,
Harda w nim natura!

5. Hej, jedzie Krakowiaczek
z czerwoniutką czapką!
Hej, ojcem dla nas Kraków,
A Warszawa matką!
Hej jadą góraliki,
każdy ma ciupagę,
Hej, nie wlazłby im w drogę
Nawet sam pan diabeł!

6. Hej, grają od ucha
Zakopiańskie gazdy!
Hej, aż od tego grania
Pospadały gwiazdy!
Hej, pędzi kulig, pędzi
poprzez lasy, bory,
hej, świat się rozstępuje
Jako drzwi komory!

7.Hej, pędzi kulig, pędzi
Górami, lasami!
Hej, serce zapraszamy,
Jedźcie razem z nami!
Hej, pędzi kulig, pędzi
górami, lasami!
Hej, sercem zapraszamy,
Jedźcie razem,
Jedźcie razem,
jedźcie razem z nami!

A komu będzie mało i ciasta „Rafaello”, i kuligu, może do mnie napisać, to do ciasta i słów kuligu dołączę także nuty! Hej!

Wszystkiego dobrego na wszelkiego rodzaju zabawach,
Niech zapustowe hulanki dobrze wam się dzieją!
Serdeczności
Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.