Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Święta’

Wielka Sobota jest dniem święconego. Rankiem tego dnia jest święcenie ognia a zapalanie i święcenie ognia oznaczało rozpoczynanie nowego czasu. Po poświęceniu ognia odbywało się święcenie wody. Po poświęceniu ognia i wody po odśpiewaniu przez kapłana „Gloria” rozwiązuje się dzwony, które dzwonią po raz pierwszy po kilkudniowym milczeniu.

Rano święcono ogień i wodę, a przez cały dzień pokarmy.

Według staropolskiego zwyczaju tak zwane „święcone” stawiano na wielkim stole w jadalni. Składały się na nie szynki, kiełbasy, salcesony, ryby w galarecie, prosię pieczone w całości oraz wielkanocne ciasta: mazurki, torty, przekładańce oraz staropolskie „baby”. Nie zapominano także o nalewkach, wódkach, miodach pitnych, piwie i winie. Na stole nad wszystkimi potrawami górował Baranek zrobiony kunsztownie z masła lub cukru. Cały stół kuszący kolorami, smakami, zapachami, ozdabiano zielonym barwinkiem i kolorowymi pisankami. Święcone zależało od możliwości finansowych domu, było bardzo bogate, ale też i bardzo skromne.

Na szczególną uwagę w staropolskiej kuchni zasługiwało pieczenie bab i mazurków, które są specjałami rdzennie polskimi. Pieczenie bab wielkanocnych odbywało się zgodnie wielowiekową tradycją, można powiedzieć zgodnie z pewnym „misterium”. Mężczyznom do kuchni w tym czasie wstęp był wzbroniony. Kucharka wybierała najbielszą mąkę, rozpuszczano szafran w wódce, nie tylko użyczał pięknego koloru, ale również dawał korzenny aromat, ucierano setki żółtek z cukrem, mielono migdały, przebierano rodzynki, tłuczono w moździerzach wanilię, robiono zaczyn z drożdży. Nałożone do form babowych ciasto nakrywano lnianymi obrusami, aby się nie przeziębiło i odpowiednio wyrosło, po czym wyrośnięte baby wsadzano ostrożnie do pieca. Po wyjęciu łopatą z pieca kładziono je na puchowych pierzynach, by stygnąc nie zgniotły się. „Usiadła” baba była kompromitacją gospodyni. Najsłynniejsze były baby muślinowe i puchowe. Pochodzenie mazurków do dziś nie jest jasne. Podejrzewa się, że są to przysmaki kuchni tureckiej. Mazurki wykonywano na kruchym, cieniutkim spodzie, pokryte warstwą masy orzechowej, migdałowej, kajmakowej, bakaliowej, przepięknie zdobione bakaliami, migdałami i konfiturą.

W różnych książkach kucharskich prezentujących staropolskie obyczaje możemy przeczytać opisy święconego na magnackich czy szlacheckich lub mieszczańskich dworach, które było raczej luksusem kulinarnym ponad stan, który mogło doprowadzić gospodarzy do ruiny kieszeni, ale też i zdrowia, i z roztropnością finansową nie miało nic wspólnego. Powiedzmy sobie szczerze, że i dzisiaj, gdy przygotowujemy święcone, niewiele to ma wspólnego z naszym głosem rozsądku. Tradycja „zastaw się a postaw się” jest do dzisiaj w nas głęboko zakorzeniona.

Wielką Sobotę kończyła rezurekcja- nabożeństwo biorące swoja nazwę od łacińskiego resurrectio- zmartwychwstanie.” Jest to obrzęd radosny, w krajach słowiańskich powszechny, polegający na wyniesieniu Najświętszego Sakramentu z grobu i trzykrotnej uroczystej procesji wokoło kościoła wśród pieśni wielkanocnych. Obchód ten powstał z misteriów średniowiecznych, a na jego rozszerzenie wpłynęli bożogrobcy” Gdy rozlegały się dzwony na rezurekcję wszyscy śpieszyli do kościoła, ( bo kto przespał rezurekcję, nie miał prawa jeść święconego), wierzono też, że kto nie pójdzie, będzie ciągle chorował. W czasie procesji trzykrotnie okrążającej kościół śpiewano pieśń zmartwychwstania „Wesoły nam dzień dziś nastał”, jedną z najstarszych religijnych pieśni, śpiewanej od setek lat. Wiele lat temu rezurekcyjne dzwonu zwoływały ludzi na rezurekcję o 12.00 w nocy. Jednak od czasów stanisławowskich przesunięto rezurekcję na wczesne godziny poranne, aby oszczędzić ludziom nie zawsze bezpiecznego powrotu do domu w godzinach nocnych. Stąd msza rezurekcyjna i uroczystości Zmartwychwstania w niedzielny wczesny poranek, gdzie dzwonom wtórowały  wystrzały z kalichlorku, kluczów, czy dubeltówek, a kiedyś wtórowały wybuchy z armat, moździerzy, strzelb, pistoletów.

Nadchodziła WIELKA NIEDZIELA

Po prymarii, pierwszej mszy po Zmartwychwstaniu Pana, wszyscy śpieszyli do domów, a na drogach odbywały się wyścigi furmanek, bo kto pierwszy do domu dojedzie temu zboże nadzwyczaj się uda. Ja zaś uważam, że miało to też inny podtekst, ludzie byli wyposzczeni i śpieszno im było do domów na Wielkie Śniadanie.

Ucztę wielkanocną rozpoczynano dzieleniem się poświęconym jajkiem ugotowanym na twardo, połączone to było ze składaniem sobie życzeń. Po złożonych życzeniach ruszano do stołu – można powiedzieć według naszego nazewnictwa – był to raczej zimny bufet. Jak już napisałam największą atrakcją tego świętowania było wielkie obżarstwo. Wielkanoc zawsze była w Polsce świętem rodzinnym poświęconym jedzeniu. Ciekawe są recepty na uchronienie się od zgagi po wielodniowym poście. Według najstarszych porad (wyczytanych u Haliny Szymanderskiej w książce” Polskie Tradycje Świąteczne) przed śniadaniem należało zjeść święconego chrzanu i chuchnąć trzy razy do komina, albo zjeść przed śniadaniem usmażone na maśle pokrzywy, i tak przygotowani mogliśmy usiąść do uczty, o której rozmiarach możemy wyczytać w opisach staropolskich obyczajów jedzenia święconego.

Muszę przyznać, że przygotowując ten wpis przeczytałam kilka książek, dotyczących staropolskiej tradycji święconego i we wszystkich znalazłam to samo, stoły przygotowane do śniadania Wielkanocnego uginające się pod ciężarem wszelkiego dobra, dań i frykasów przygotowywanych przez dworskich kuchmistrzów. Jednak muszę też stwierdzić, że czytając o rozmiarach tych uczt porównywałam je z obecnymi przyjęciami wydawanymi z okazji śniadania wielkanocnego nie tylko w mieście, ale też i na wsi. I jedno powiem, gdziekolwiek byłam, gdziekolwiek zapraszano nas na śniadanie trudno było uznać przygotowany stół za ubogi. Zawsze czy tow  mieście czy na wsi starano się, aby stół określał zamożność gospodarzy.

Pierwszy dzień świąt Wielka Niedziela upływa nam na spędzaniu czasu w ścisłym gronie rodzinnym. Dopiero Poniedziałek Wielkanocny jest dniem składania wizyt sąsiadom i znajomym. Był to również dzień harców i swawoli i oblewania się wodą. Czasami to oblewanie dawało się we znaki, szczególnie młodym pannom, które niejednokrotnie lądowały w rzece lub stawie. Dziewczęta się nie bardzo broniły, gdyż nie oblanie świadczyło o braku powodzenia u chłopców. Było śmiechu, co niemiara, gdy chłopcy wykrzykiwali głośno słyszane przez całą wieś wierszyki „przywoływkami” zwane, wymieniali też w ten sposób wady i zalety panien jak również ile wiader wody dla nich przeznaczają. Wierszyki nie zawsze były miłe, wykrzykiwano je z wysokiego drzewa lub siedząc na dachu, aby cała wieś słyszała dokładnie. Oto jedna z nich:

W pierwszej chałupie ode dworu
Jest tam dziewka piękna, młoda
Na imię jej Jagna, ·Do Boga i ludzi podobna,
A niech się nie boi,
Bo tam za nią Marcin stoi,
I dla jej urody
Pięć kubełków wody.

Albo: Panna Jadwiga, bogobojna,
Ale chłopa pragnąca,
Krowy nie wydoi, bo się ogona boi,
Izby nie wymiecie, po kolana śmiecie
Jest taka gruba, że potrzebuje,
Dwie fury pyrzu,
Dla wyłożenia w łyżu
Jak chleb się upiecze,
To się szczur pod skórką
Przewlecze,
Za karę dostanie sześć wiader wody.

Nie było formułki „niech się nie boi”, znaczy panna Jadwiga nie miała swojego kawalera. Ale było i tak:
Jest tam dziewczyna, ładno, urodno,
Do świni podobno,
Z nosa do psa,
Z brzucha do woło-dupa,
Z oka do źryboka,
Do jej manyżu
Fure pyrzu.

Bywało i gorzej, więc przywoływanie rozpoczynano od słów:

„… Niech się trzęsą wszystkie dziewki, zaczynamy przywoływki”.

Niestety ten stary zwyczaj znika i dzisiaj jest znany tylko w Szymborzu koło Inowrocławia. W rodzinnej wsi Kasprowicza pielęgnuje ten zwyczaj Stowarzyszenie Klubu Kawalerów.

Poranne dyngowanie kończyło się popołudniowym oblewaniem dziewcząt. Dyngowanie – zbieranie datków. Jednak powinniśmy wiedzieć, że zwyczaje wielkanocne i wielkoponiedziałkowe różniły się między sobą w zależności od regionu i od wsi. W tym miejscu chciałabym zwrócić uwagę na stary krakowski obyczaj Emausem zwany – urządzanym na pamiątkę objawienia się Chrystusa uczniom w drodze do miasta Emaus. Krakowski Emaus był to wielki, uroczysty spacer mieszczan po całym dniu siedzenia za stołem. Na Zwierzyńcu ustawiano kramy ze słodyczami, zabawkami, koralami. Młodzi chłopcy zaczepiali dziewczyny uderzając je baziami. A dla wszystkich spacerujących atrakcję stanowiły procesje bractw do zwierzynieckich kościołów – niesiono święte obrazy w towarzystwie licznych kapel. Trzeba też wiedzieć, że kiedyś Wielkanoc to trzy dni świąt, a wtorek trzeciego dnia nazywano Rękawka, jako, że ludność Krakowa rano po mszy w kościele Św. Benedykta właśnie na Rękawce hucznie się bawiła. Wielkanoc to święta radosne. W poniedziałek domy stały otworem dla gości, biesiadowano, żartowano, śmiano się i cieszono ze Zmartwychwstania Pana.

Kochani Czytelnicy, i ja Wam życzę Wspaniałych Świąt Zmartwychwstania Pana, Wesołego Alleluja!

Wasza Jadwiga

 

 

Dzisiaj chcę przekazać miłym czytelnikom szybkie przepisy na potrawy, które możemy podać podczas Świat Wielkanocnych. Nie zachęcam do obżarstwa, podaję przepisy na potrawy, które wydają mi się łatwe i proste a pochodzą z różnych stron Polski. Dzisiaj podam przepis, który bardzo mnie zaciekawił, gdyż od ponad miesiąca jestem na diecie. Pani Janka, która przez ostatnie tygodnie opiekowała się moim Tatą opowiedziała mi o potrawie, którą w Jej rodzinie podaje się na Święta.  Pani Janka pochodzi z Włodawy, gdzie ten sposób przygotowywania schabu, schabu karkowego lub szynki jest popularny. Oto przepis:

Schab, schab karkowy lub szynka

2 kg mięsa (szynka, karczek, schab)
2 l wody
1/3 szklanki soli
1 łyżka cukru
1/2łyżeczki pieprzu prawdziwego
1/2 łyżeczki pieprzu ziołowego
5 dużych ząbków czosnku
2 łyżki majonezu· liść laurowy, ziele angielskie lub inne zioła wg uznania

Wieczorem w garnku wymieszać wodę z majonezem, dodać pokrojony czosnek całość zagotować, potem dodać wszystkie przyprawy i zostawić do ostygnięcia. Do całkowicie zimnej zalewy włożyć mięso, doprowadzić do wrzenia i gotować 10 min. Odstawić z ognia przykryć pokrywką i zostawić na całą noc. Rano ponownie doprowadzić do wrzenia i gotować 10 min. Ponownie przykryć garnek pokrywką, a kiedy zalewa wystygnie wyjąć mięso. W ten sposób przygotowany schab nie jest wysuszony, jest miękki, i nie zawiera dodatkowego tłuszczu. Polecam szczególnie dla osób odchudzających się tej Wiosny.

Śledzie inaczej

Składniki: 6 płatów śledziowych, 1, 5 szklanki mleka, 3-4 cebule, łyżka cukru, łyżeczka soli, groszek z puszki, majonez, 6 jajek ugotowanych na twardo, sok z jednej cytryny, biały pieprz i czerwona papryka w proszku, natka pietruszki do przystrojenia

Płaty śledziowe przeciąć wzdłuż, zalać mlekiem i wstawić do lodówki przynajmniej na 2 godz. Obrać 3- 4 cebule, pokroić w paseczki zalać wrzątkiem z dodatkiem 1 dużej łyżki cukru i łyżeczki soli. Jak cebula zmięknie, należy odcedzić i dodać groszek z puszki. Wymieszać z majonezem. Nałożyć na półmisek w postaci kopczyka. Ugotować 6 jajek na twardo, obrać i przekroić na pół, ułożyć na kopczyku z groszku, żółtkami do spodu. Śledzie odcedzić z mleka, natrzeć sokiem z cytryny i obsypać pieprzem białym albo ziołowym (dużą ilością). Jajka otoczyć filetem. Na każde jajko położyć listek pietruszki i posypać ostrą papryką. Danie gotowe, smacznego!

Na deser przygotowałam mój ulubiony

Tort bezowy z owocami

Wczoraj przygotowywałam ciasto kruche na mazurki, do których potrzebowałam żółtka, białka zaś pozostały. Pomyślałam, że można je wykorzystać do zrobienia bardzo prostego tortu bezowego z owocami i kremem ze śmietany oraz serka mascarpone. Tort ten jest uwielbiany przez wszystkich członków naszej rodziny.

Składniki: na 2 blaty bezowe potrzebne jest 12 białek (tyle właśnie mi pozostało), 1,5 szklanka cukru, 2 łyżki mąki ziemniaczanej, kilka łyżek żurawiny do mięs, 2 łyżki winnego octu, 2 łyżki zimnej wody

Krem: 0,5 l śmietany kremówki, 125 g serka  mascarpone, 2 łyżki cukru pudru, ponadto 1 kg świeżych truskawek ( w sezonie, gdy są maliny używam malin, borówki amerykańskiej, jagód)

Wykonanie: Z białek i cukru ubijamy pianę, powoli sypiemy mąkę w dalszym ciągu ubijając około 1 minuty. Pod koniec ubijania dodajemy ocet i wodę, mieszamy delikatnie, aby połączyły się składniki. Wlewamy do dwóch tortownic wyłożonych papierem do pieczenia, aby mieć potrzebne dwa blaty do naszego tortu. Pieczemy obydwie tortownice naraz w temperaturze 150 stopni około 70 minut, po upieczeniu a raczej wysuszeniu bezy i uzyskaniu jasnego koloru, zostawiamy blaty do ostygnięcia.

W tym samym czasie ubijamy śmietanę na sztywno i mieszamy z połową opakowania serka mascarpone, dodajemy cukier. Krem ma być lekki. Pierwszy blat smarujemy kremem, na to dajemy kilka łyżek żurawiny, posypujemy migdałami układamy świeże owoce truskawek przekrojone na pół lub na ćwiartki, drugi blat od spodu smarujemy lekko kremem i kładziemy na owocowej warstwie. Wierzch  tortu smarujemy pozostałym kremem, układamy owoce truskawek, posypujemy płatkami migdałów (boki również). Wkładamy do lodówki w najchłodniejsze miejsce na 2 godziny lub na godzinę do zamrażarki. Podajemy z sosem ze zmiksowanych owoców leśnych. Przygotowanie tortu jest łatwe i nie zabiera nam dużo czasu, natomiast efekt jest zaskakujący wszystkich. Tort ten jest u nas przygotowywany na wszystkie uroczystości rodzinne szczególnie z okazji urodzin. Były to ostatnie przepisy przygotowane przeze mnie na święta wielkanocne. Mam nadzieję, że każdy znalazł coś dla siebie i będzie mógł wybrać to, co komu przypadło najbardziej do serca.

Wszystkim Paniom życzę udanych wypieków, oraz dużo zdrowia, uważajcie na siebie, czasami warto zrezygnować z jednej potrawy, jednego okna do umycia, które może być umyte później, aby świąteczny czas był również świątecznym odpoczynkiem z rodziną, spacerem a nie odpoczywaniem po gigantycznej pracy w kuchni. Tego Wam Wszystkim życzy

Wasza Jadwiga

Solemnitas, solemnitatum! tak właśnie nazwał Wielkanoc w VI wieku, papież Grzegorz Wielki. Trzeba się zgodzić z papieżem i stwierdzić, że od wieków uroczystości wielkanocne stanowią największe święto kościelne. Ja jednak twierdzę, że oprócz tego najważniejszego święta kościelnego, Wielkanoc przerodziła się w największe święto kulinarne w Polsce graniczące z obżarstwem.

Gdybyśmy na naszą tradycję spojrzeli z dystansu kilkuset lat, wtedy moglibyśmy zobaczyć, że opisy staropolskich uczt wielkanocnych, nie tylko na dworach magnackich, ale również w dworkach szlacheckich, w domach mieszczańskich czy chatach chłopskich uzmysławiają nam, że strona religijna, duchowa, świąt wielkanocnych zeszła na dalszy plan, ustępując pierwszeństwa uciechom podniebienia.

Uwerturą do tych świąt był Wielki Post – przestrzegany rygorystycznie, podczas którego jadano żur, kapustę, kaszę, śledzie, a od czasów Jana III Sobieskiego ziemniaki, omaszczone tylko olejem. Na dworach magnackich poszczono, post związany był z podawaniem wystawnych dań rybnych, jednakowoż wcale nie w ilościach postnych.

Zwyczaje związane z Wielkanocą rozpoczynają się od Niedzieli Palmowej opisywanej przez czterech ewangelistów, ale tylko św. Jan opisuje wjazd Chrystusa do Jerozolimy, podczas którego lud wita go gałązkami palmowymi: „…wziął gałązki palmowe i wybiegł Mu naprzeciw. Wołali: Hosanna!”. Dało to początek tradycji i zwyczajowi Niedzieli Palmowej. Polska palma upleciona z gałązek leszczyny i wierzby wg legendy nawiązuje do śmierci Chrystusa, kiedy wszyscy byli pogrążeni w żałobie, łącznie z naturą, wierzba babilońska po usłyszeniu strasznej nowiny z Golgoty westchnęła: „…On umarł, teraz smutne moje gałązki zwieszać się będą zawsze ku wodom Eufratu i płakać łzami jutrzenki…”. W Polsce wierzono, że wierzbowe gałązki są narzędziem magicznym, mającym zapewnić zdrowie, bogactwo i płodność.  W różnych wsiach różnie robiono palmy, jednak zawsze były w nich gałązki wierzby i leszczyny przybrane różnymi zestawami innych gałązek i ziół. Polacy zawsze przypisywali palmie właściwości lecznicze i magiczne. Do zwyczajów należało chłostanie się palmami, czy też połykanie dla zdrowotności „baziek” (pączków gałązek wierzby).

Dzisiaj obchody Niedzieli Palmowej są proste. Ludzie kupują pod kościołami lub robią sobie sami palemki, idą z nimi do kościoła, gdzie podczas mszy odbywa się ich święcenie. Potem niosą do domu – na wsiach zatykają za święty obraz, w mieście wieszają lub wstawiają do wazonu, aby palma się ususzyła i trzymają ją do kolejnej Niedzieli Palmowej. Obrzęd Niedzieli Palmowej odbywa się w skromnym wymiarze, jako bardzo prywatne święto, i nie wydaje mi się, aby coś straciło przy obecnej skromności.

Wielki Tydzień zaś upływa nam na oczekiwaniu i przygotowywaniu do Wielkiej Niedzieli. Przez wieki uczestniczono w nabożeństwach upamiętniających wjazd Chrystusa do Jerozolimy zapowiadający Jego śmierć i zmartwychwstanie. Według dni wielkotygodniowych moja Babcia Katarzyna wróżyła pogodę na cały rok: jaka Wieka Środa, taka będzie wiosna, jaki Czwartek takie lato, jaki Wielki Piątek takie żniwa i wykopki, a Sobota zapowiadała pogodę na całą zimę.  Z Wielkim Tygodniem związane są tradycyjne zwyczaje przygotowujące nas do Świąt nad Świętami czyli Wielkiej Nocy. Oto co na ten temat napisał ksiądz Jędrzej Kitowicz:  

Wielką Środę opisał  następująco „…W wielką Środę po odprawionej jutrzni w kościele, którą nazywa się ciemną jutrznią, dlatego iż za każdym psalmem odśpiewanym gaszą po jednej świecy, jest zwyczaj na znak tego zamieszania, które się stało przy męce Chrystusowej, że księża psałterzami i brewiarzami uderzają kilka razy o ławki, robiąc mały tym sposobem łoskot; chłopcy swawolni, naśladując księży, pozbiegawszy się do kościoła kijami, tłukli nimi o ławki z całej mocy, czyniąc grzmot po kościele jak największy…”. Ponieważ po ciemnej jutrzni do rezurekcji milkły kościelne dzwony, po wsiach chodzili chłopcy z kołatkami, bębnem lub tzw. tarapatami  i obchodząc codziennie wieś trzy razy, przypominali, że obowiązuje post i według starych przepisów kościelnych, kto nie będzie pościł, temu „kołatkami wybiją zęby…”.

Od Wielkiego Czwartku do Wielkiej Soboty milkły kościelne dzwony. Gdy dzwony milczały używano tylko klekotów do kołatania, chłopcy biegali mocno hałasując, co miało symbolizować wypędzenie Judasza. W Wielki Czwartek był zwyczaj obmywania starcom nóg przez biskupów i królów. Zwyczaj ten przetrwał do dziś. Także w Wielki Czwartek, na pamiątkę wieczerzy pańskiej, we wszystkich domach jedzono tajnię – postną kolację tak opisaną przez A. Pługa:

„…I w Wielki Czwartek u Pańskiej wieczerzy

Co do Wilii z wystawy podobna

Posępne twarze, smutek w sercu leży,

I chociaż suta uczta, lecz żałobna…”.

W czasach staropolskich wielu Polaków po tajni nie jadło aż do wielkanocnego śniadania. A dzisiaj, czy ten zwyczaj dotrwał do dziś?

Wielki Piątek to strojenie grobu Chrystusowego, ten zwyczaj przywędrował do nas z Czech lub Niemiec i bardzo się rozwinął w Polsce, a pojawianie się elementów narodowych datujemy na wiek XVI –XVII. Bardzo starą tradycją jest odwiedzanie grobów i jeżeli mieszkaliśmy w małym miasteczku, to należało odwiedzić wszystkie kościoły. Była to jednocześnie tradycja spotkań towarzyskich. Zwyczaj odwiedzania grobów w Wielki Piątek trwa do dzisiaj. W ludowych obrzędach wielkopiątkowych tradycją było „wybijanie śledzia i żuru, które panowały podczas Wielkiego Postu”. Z Wielkim Piątkiem związane są przysłowia takie jak: w Wielki Piątek – dobry siewu początek, w Wielki Piątek zrób początek a w sobotę kończ robotę, w Wielki Piątek jasno, to w stodole ciasno. Z Wielkim Piątkiem związana jest też tradycja gotowania i malowania jajek. Wiele jest legend i podań dotyczących malowania jajek. Jakiekolwiek by one jednak były, zwyczaj ten trwa do dzisiaj. Zwyczaje wykupywania się panien pisankami, tudzież wymiana między chłopcem i dziewczyną pisanek zapowiadały rychły ślub. Pisanki to jajka malowane na jeden kolor, lub kilka z białym wzorem, jeżeli na jednobarwnym tle wyskrobany był deseń, takie jajka nazywano kraszankami, rysowanką lub skrobanką. A jajka jednokolorowe nazywane były kraszankami, malowankami, byczkami, ałunkami lub hałunkami. Wszystkie jajka po gotowaniu, malowaniu, wystygnięciu nacierano tłuszczem, najczęściej smalcem, dla nadania im połysku.

Do Wielkiej Niedzieli i śniadania wielkanocnego zostało jeszcze tydzień, dlatego dzisiaj podam kolejny przepis, który możemy wykorzystać do przygotowania przysmaku na nasz wielkanocny stół. Jak zwykle przepis jest bardzo prosty i nie wymaga wielu zabiegów w kuchni.

Pascha wielkanocna

Składniki paschy: 1 kg tłustego sera, 100 g masła, 8 żołtek, 300 g cukru pudru, łyżka spirytusu, lub wódki lub koniaku, bakalie wg uznania ( orzeszki włoskie, figi, daktyle, rodzynki, migdały w płatkach, skórka pomarańczowa, wszystkiego  po 50 g).

Wykonanie: ser mielimy lub miksujemy, jak  kto woli, bakalie parzymy gorąca wodą, odcedzamy zalewamy alkoholem. Orzechy siekamy, daktyle i figi drobno kroimy. Ucieramy masło z cukrem w makutrze lub mikserze, dodajemy po jednym żółtku, dodajemy stopniowo ser, migdały, orzechy, figi daktyle, ucierając cały czas (lub miksując). Pod koniec dodajemy rodzynki. Pascha jest gotowa. Wykładamy paschę na głębsze sitko wymoszczone  ściereczką lnianą lub gazą, owijamy dokładnie, układamy na misce,  obciążamy paschę deseczką z umieszczonym na niej garnkiem z wodą i wkładamy na noc do lodówki. Rano układamy naszą paschę w salaterce, dekorujemy tartą czekoladą gorzką, konfiturą wiśniową, lub jaką kto lubi i deser wielkanocny gotowy. U mnie pascha rzadko gości na stole, gdyż wszyscy narzekają, że jest bardzo kaloryczna. To prawda, ale od czasu do czasu można ja z ciekawości przygotować. Pracy przy niej niewiele. Polecam, życząc smacznego

CDN.

.

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.