Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘sport’

Był rok 1982, gdy po raz pierwszy na zebraniu Zarządu Polskiego Związku Badmintona w Warszawie ówczesny dyrektor Wydziału KF Urzędu Wojewódzkiego w Opolu Zbigniew Przybylski nieśmiało postawił wniosek: Głubczyce muszą mieć nowa halę dla potrzeb badmintona. Na Sali zapanowała cisza. Hala w Głubczycach? Musiało jeszcze minąć kilka lat, aby projekt budowy nabrał tempa. W 1986 czy 87 r delegacja z Głubczyc stawiła się w związku z rysunkami i planami Warszawie. Marian Masiuk dyr. OSiR, Edward Kurek, Bohdan Chomętowski- prezes OZBad w Głubczycach, Jerzy Kozłowski prezes LKS Technik Głubczyce i  Ryszard Borek, a także przedstawiciel Urzędu miasta Głubczyce oraz przewodniczący Rady Miejskiej. Taki był chyba skład owej delegacji, o ile mnie pamięć nie myli.

Moi Koledzy byli znakomicie przygotowani do obrony swoich wizji-, jaka powinna być hala badmintonowa w Głubczycach. Powinna być wysoka i pełnowymiarowa. Dlaczego taka wysoka zapytacie? Tego wymaga regulamin sportowy, hala do badmintona powinna mieć wysokość minimum 11 metrów, powinna być też na tyle duża, aby rozłożyć na niej minimum 6 kortów do gry w badmintona, a do tego rozkładane trybuny dla widowni. Bez trybun powinno się zmieścić kilka kortów więcej. Plan hali 34 x 50 m był przemyślany, szatnie dla zawodników, pokój dla trenerów, pokój kierownictwa zawodów, zadbano także o speakerów. Co jeszcze mogę dodać, chyba tylko to, że front od ul. Sportowej to projekt hotelu z 56 łóżkami, hotel niezbędny w organizacji nie tylko zawodów, ale różnych imprez okolicznościowych. Z takim planem uzgodnionym z władzami głubczyckimi pomaszerowaliśmy do Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Turystyki z nadzieją, ze wesprą nasze starania. Chyba byliśmy nieźle przygotowani, gdyż władze GKKFiTu zaakceptowały program oraz założenia budowlano- organizacyjno- finansowe. W sumie pełni zapału i nadziei powróciliśmy do pracy w związku, a w Głubczycach w roku 1988 ruszyły prace budowlane.

W roku 1984 Głównym Komitetem Kultury Fizycznej i Turystyki dowodził jeszcze przewodniczący Marian Renke, który wraz z dyrektorem Departamentu Inwestycji zaakceptowali nasze starania i wstawili budowę hali w Głubczycach do planu centralnego, co gwarantowało wsparcie finansowe budowy. Oczywiście działacze głubczyccy ściśle współpracując z władzami samorządowymi gminy również toczyli walkę o pieniądze na potrzeby budowy hali. Wszystko układało się po naszej myśli, ale nie do końca. Pod koniec 1985 r. na stanowisko ministra sportu nieoczekiwanie powrócił Bolesław Kapitan. Bolesław Kapitan kierował sportem i ruchem olimpijskim w PRL przez kolejne dwa lata. Znowu zaczęły się wędrówki do GKKFiT aby hala nie wypadła z planu centralnego.  Na przełomie lat 1987-1988  Bolesław Kapitan został zastąpiony przez Aleksandra Kwaśniewskiego, od dwóch lat pełniącego funkcję ministra ds. młodzieży. I znów trwały wizyty u poszczególnych osób GKKFiT, znów trwały rozmowy, przekonywanie władz, że hala w Głubczycach jest niezbędna, że trwa budowa i środki finansowe są konieczne. Ile tych wizyt odbył prezes Polskiego Związku Badmintona Andrzej Szalewicz i ja już nie pamiętam, dużo. Wiem, że co dwa trzy miesiące Marian Masiuk, szef budowy pisał do urzędu stosowne pismo, my pisaliśmy pismo i prezes zanosił tę korespondencję do Departamentu Inwestycyjnego GKKFiT. W ten sposób dotrwaliśmy do roku 1989, do zmian systemu ekonomiczno- politycznego oraz do istotnych zmian władz na szczeblu centralnym.

Ponieważ po zmianie ustroju Aleksander Kwaśniewski poświęcił się kierowaniu SdRP, w 1991 r. wybrano nowego prezesa PKOl. Został nim Andrzej Szalewicz, pierwszy od niemal 40 lat szef tej instytucji, który nie był z zawodu funkcjonariuszem politycznym. Inżynier i gorący propagator badmintona. Usunięty ze stanowiska dyrektora ZAE „POLON” za obronę działaczy Solidarności, pracował w latach osiemdziesiątych na stanowiskach dyrektorów w różnych przedsiębiorstwach polonijno-zagranicznych, będąc jednocześnie prezesem Polskiego Związku Badmintona i Unii Polskich Związków Sportowych.

W tym czasie właśnie nastąpiła zapaść na budowie hali sportowej w Głubczycach. Zmiana systemu ekonomiczno-politycznego w Polsce spowodowała chaos na różnych szczeblach administracji oraz wstrzymanie finansowania poprzez urzędy centralne, ale też i gminy. Nadeszły trudne czasy, dotychczas budowa szła, powolutku, bo finanse spływały cienkim strumykiem, ale szła. Teraz zapowiadał się trudny czas. Dobrze, że Marian dysponował ekipami budowlanymi, które wykonywały prace budowlane a priori. Bez pieniędzy jedynie z nadzieją, że te w końcu dotrą i rachunki zostaną zapłacone. W ten sposób wybudowano mury, i czekało nas zadaszenie hali. Ale… nie było na to ani złotówki. W takim momencie w roku 1991 Andrzej Szalewicz został wybrany na prezesa Polskiego Komitetu Olimpijskiego. Dla nas jego wybór stal się promykiem nadziei.

Wierzyliśmy, że znając sytuację na budowie w Głubczycach wcześniej czy później sprawa będzie kontynuowana. A sytuacja była trudna, gdyż w tym czasie następowały częste zmiany organizacyjne na szczeblu centralnych władz. W latach 1987 – 1990 istniał Komitet ds. Młodzieży i Kultury Fizycznej, którego przewodniczącym był Aleksander Kwaśniewski, od 1991- 2000 zmieniono go w Urząd Kultury Fizycznej i Turystyki, zmieniali się jego prezesi – było ich w tym czasie aż sześciu(Zygmunt Lenkiewicz, Michał Bidas, Zygmunt Zalewski, Marek Paszucha, Stefan Paszczyk, Jacek Dębski). Wszystkie te reorganizacje nie wpływały pozytywnie na kolejne decyzje o utrzymaniu w planie budowy hali w Głubczycach. Jednak pomimo tego pozyskiwaliśmy środki finansowe, tak by budowa nie została wygaszona. Pomimo starań w pewnym momencie z powodu braku środku na dalszą budowę nastąpiło jej wstrzymanie. Trudno sobie wyobrazić, stojące mury, widok nieba zamiast dachu, i podciągnięty pod dach hotel. Ten widok przerażał. Smutne… Taki nakład pracy tyle pieniędzy miałoby być zmarnowanych? To niemożliwe, musimy znaleźć jakieś wyjście z tej patowej sytuacji. Do tej pory rozum nam pomagał, najtrudniejsze kwestie rozwiązywaliśmy. Jak teraz poradzić sobie z takim kolosem, z halą, brakiem dachu, brakiem pieniędzy na krokwie, na zakup materiałów, na wszystkie niezbędne elementy tej układanki, przecież bark dachu może spowodować zniszczenie murów, a do tego nie można było dopuścić. Ciągle powtarzam, w życiu wszystko dzieje się po coś. Tym razem też tak było.

Wizyta Andrzeja Szalewicz prezesa PKOL oraz Eugeniusza Pietrasika ( zastępcy przewodniczącego UKFiT i wiceprezesa PKOL) w Raciborzu dały szanse namówienia mojego szefa Eugeniusza Pietrasika na przyjazd do Głubczyc, gdzie czekali wszyscy działacze badmintonowi, przedstawiciele firm wykonawczych władze Miasta i Gminy. Z nadzieja czekaliśmy na tę wizytę. W tym miejscu muszę się przyznać, ze Eugeniusz Pietrasik był moim szefem- prezesem Polskiej Fundacji Olimpijskiej, w której pracowałam, jako wice prezes do spraw marketingu. Namówiony przeze mnie i Andrzeja Eugeniusz przyjechał tylko na dwie godziny na spotkanie. Wizyta była dobrze przygotowana. Najpierw obejrzeliśmy stan prac wykonanych na budowie, następnie krótkie robocze spotkanie. Rozgorzała dyskusja, wypowiadali się wszyscy, od których zależała dalsza budowa. Mówili o kosztach o tym, co trzeba zrobić natychmiast a co w drugiej kolejności, aby dotychczasowe nakłady nie zostały zmarnowane i hala mogła być dokończona. Dwugodzinny pobyt przeciągnął się do kilku godzin. Moi koledzy i „nasi budowlańcy” byli znakomicie przygotowani do rozmów. Posiadali wiele argumentów na tak. Po kilkunastu dniach od spotkania otrzymaliśmy decyzję. Finansowanie budowy będzie kontynuowane! Dla nas było jasne, że hala w tym stanie nie może pozostać, bo ulegnie całkowitej dewastacji. Zrobiono już dużo, a do wykończenia nie są potrzebne wielkie niemożliwe nakłady. To był strategiczny moment i przełom w sprawie. W ciągu następnych trzech lat budowa została ukończona. Jeszcze przed jej ukończeniem dotarła do nas zupełnie niezrozumiała informacja, że zgodnie z przepisami decyzją burmistrza Głubczyc został sprzedany hotel. Integralna część hali, budowana razem z nią, ze środków miasta gminy oraz funduszy centralnych. Wszystko zgodnie z przepisami!

Pomimo takich nieprzyjemnych spraw hala w Głubczycach została zbudowana. Całkowity koszt budowy wynosił 25 miliardów starych złotych. W dniu 5 lipca 1996 r została oficjalnie przekazana do użytku miasta Głubczyce. W tym dniu właśnie odbyło się uroczyste otwarcie i jednocześnie otwarcie Ośrodka Przygotowań Olimpijskich w badmintonie, co było sprawą bez precedensu w dotychczasowej działalności zarówno Polskiego Związku Badmintona jak i Klubu LKS Technik Głubczyce. W czasie uroczystości pożegnano olimpijczyków LKS Technika Głubczyce: Katarzynę Krasowską i trenera Ryszarda Borka, którzy za kilka dni odlatywali na IO Atlanta 1996. Podczas uroczystego otwarcia hali prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Szalewicz otrzymał od włodarzy miasta Głubczyc Jana Waca i Józefa Florka tytuł „Honorowego Obywatela Miasta Głubczyc”, za dotychczasowe zasługi, za opiekę nad rozwojem sportu w stolicy polskiego badmintona. Andrzej Szalewicz odebrał z ich rąk symboliczny klucz do grodu Głubczyce.  

Marian Masiuk główny budowniczy głubczyckiej hali, dyrektor OSiR, otrzymał z rąk wojewody Ryszarda Rembaczyńskiego złotą odznakę Zasłużonego Działacza Kultury Fizycznej.

Przewodniczący Rady Wojewódzkiej LZS Władysław Czaczka wręczył złotą odznakę Zasłużonego dla LZS prezesowi Kombinatu Rolnego SA Zbigniewowi Michałkowi, zaś prezes Polskiego Związku Badmintona Jadwiga Ślawska Szalewicz wręczyła odznaczenia przyznane przez Zarząd Związku.

Na zakończenie mojego szczególnego wspomnienia dotyczącego pamiętnego wydarzenia związanego z czterdziestoleciem LKS Technik Głubczyce chciałabym również podkreślić, że hala w Głubczycach, pierwsza specjalistyczna hala badmintonowa, powstała przy udziale następujących osób i firm:

Generalnego Wykonawcy Spółdzielnia Rzemieślnicza „Budomex”, Zofii Jarugowej, Bronisława Chmielewskiego, Eugeniusza Bugnara, Adama Wołoszyna, Romana Świderskiego, Dariusza Kozłowskiego, oraz branżowych przedstawicieli: Apoloniusza Iwanów, Krzysztofa Kunickiego, Jerzego Liberadzkiego, Krystyny Bartnik ( Urząd Wojewódzki Wydział Kultury Fizycznej), Bożeny Hasij Domagała, Władysława Czaczki,  Andrzeja Walczaka, Kazimierza Bernackiego, Urzędu Miasta i Gminy Głubczyce, Rady Gminy z jej przewodniczącym Janem Wac  i wielu, wielu innych, których nazwisk nie udało mi się przypomnieć.

Dla mnie i dla Andrzeja Szalewicza było to niezapomniane wydarzenie

Gdybym chciała napisać sprawozdanie z Kongresu Kobiet musiałabym zrobić kilka wpisów, jako że w pierwszym  dniu  Kongresu w godzinach przedpołudniowych  odbywała  sesja plenarna, natomiast po południu odbywały się sesje panelowe , razem dwadzieścia siedem paneli  pierwszego dnia. Ponieważ  media podawały informacje na temat obrad Kongresu ja chciałabym poinformować szerzej o sesji, którą byłam bardzo zainteresowana od momentu otrzymania zaproszenia.

Oczywiście dotyczyło  to panelu pod tytułem” Czas na Kobiety w Sporcie”, który poprowadziła Paulina Chylewska  a udział w nim wzięły pani ministra Joanna Mucha z Ministerstwa Sportu i Turystyki , Iwona Guzowska była zawodniczka w kick-boxingu, posłanka na Sejm VI i VII kadencji.  Należy ona  do Platformy Obywatelskiej ,z ramienia której w wyborach parlamentarnych w 2007 r.  uzyskała mandat poselski. Kandydując w okręgu gdańskim, otrzymała 9534 głosy. W wyborach parlamentarnych  także uzyskała mandat poselski, otrzymując w okręgu gdańskim 22 616 głosów.  Prof.  dr hab. Anna Giza- Poleszczuk  Prorektor UW , Elżbieta Polak Marszałek Województwa Lubuskiego, Jadwiga Kłodecka Różalska psycholog sportu, wieloletni kierownik Zakładu Psychologii Instytutu Sportu w Warszawie, pierwsza przewodnicząca Komisji Sportu Kobiet Polskiego Komitetu Olimpijskiego /nagrodzona za promocję sportu kobiet w 2011 roku/,  jedna z liderek Polskiego Stowarzyszenia Sportu Kobiet:/PSSK/: jako pierwsza kobieta w Europie wybrana do władz Federacji Europejskiej Psychologii Sportu, autorka wielu badań specjalistycznych publikacji, m.in Sportsmenka Kobieta Sukcesu, zajmujących się problemami korzyści i kosztów uprawiania sportu przez kobiety. Wymienię jeszcze kilka nazwisk pań, które brały udział, pewnie nie wszystkie ale moi czytelnicy będą mieli obraz uczestniczek tego właśnie  spotkania. Zieloną Górę reprezentowała Ewa Jaske, Województwo Lubuskie Patrycja Kubiak dziennikarka niezależna, dalej pani Anita Kucharska- Dziedzic, Katarzyna Jurczak, Grażyna Stawowczyk, Kazimiera Jakubowska Przewodnicząca Rady Powiatu Słubickiego, Hanna Gębalik, Paulina  Kabańska  MSiT, Maria Sterlińska, Agnieszka Siarkiewicz Dyrektor Gabinetu  Zarządu Województwa Lubuskiego, Iwona Kusiak, Tatiana Mikułko Kozłowska, Joanna Malarz, Urszula Chudek, Hanna Knaflewska, Iwona Motyka,  Hanka Delbani ze  Stowarzyszenia Absolwentów AWF Warszawa,

Przepraszam pozostałe Panie, których nazwisk nie zdążyłam zanotować.

Na wstępie wysłuchaliśmy pani ministry Joanny Muchy, która w swojej wypowiedzi zwróciła uwagę na ilość kobiet, które brały udział w Igrzyskach Olimpijskich w Pekinie (105) i w Londynie (88), zdobywając   3 medale  na IO Pekin 2008 co stanowiło 30 % zdobytych medali  i  5 medali  na  IO Londyn 2012, co stanowiło 50 % zdobytych medali. Jak wyglądał udział zawodniczek na  zimowych IO 2010 w Vancouver. Zdobyliśmy 4 medale w tym 3 zdobyła nasza  Justyna Kowalczyk .

We władzach Polskich Związków  Sportowych (72) w których jest 743 osób- 10 % stanowią kobiety., zaś w Polskich Związkach Sportowych dyscyplin olimpijskich  jest 31 kobiet   a sekretarzami generalnymi  jest tylko 6 co stanowi  11%. Jak na tym tle wyglądają prezesi Polskich Związków Sportowych? Tylko 3 osoby na tych stanowiskach to kobiety, które zostały wybrane na  kongresach lub też walnych zjazdach danych związków sportowych. Są to panie:  Urszula Wojtkowiak – Polski Związku Akrobatyki Sportowej , Anna Bajan – Polski Związek Pięcioboju Nowoczesnego  i  Barbara Stanisławiszyn  -Polskim Związek Gimnastyczny.  Międzynarodowy Komitet Olimpijski zaleca aby w związkach sportowych było 30 % kobiet. Niestety te zalecenia z rzeczywistością zupełnie nie współgrają.  Sport jest bastionem stagnacji gdzie dominują mężczyźni.  Również w Polskim Komitecie Olimpijskich nie ma nawet 10% kobiet w zarządzie.  Dlaczego tak się dzieje? Po pierwsze przebić się do władz związków sportowych jest niezwykle trudno.  Utarło się przekonanie, że kadra zarządzająca  w sporcie polskim to przede wszystkim mężczyźni.  Do roku 2009 pani Irena Szewińska była prezesem Polskiego Związku lekkiej Atletyki, zaś w roku 2005 Jadwiga Ślawska Szalewicz zakończyła pracę na stanowisku prezesa Polskiego Związku Badmintona. Zarówno pani Irena  Szewińska jak i Jadwiga Ślawska Szalewicz zostały wyróżnione tytułami honorowych prezesów w swoich dyscyplinach.

W dyskusji, która się wywiązała zwrócono uwagę na fakt, iż wiele dziewcząt nie chce brać udziału w  lekcjach wf, i nawet nie domyślacie się dlaczego? Sama byłam wielce zaskoczona uzasadnieniem: otóż bardzo często się zdarza, że „uczynni” koledzy a nawet koleżanki nagrywają telefonami komórkowymi ćwiczące dziewczyny i umieszczają ich ćwiczenia w Internecie, co jest powodem wielu łez i stresów. Żadna dziewczyna nie chce być ośmieszona, dlatego rodzice lub opiekunowie decydują się często na zwolnienia z wf. Do głowy mi nie przyszło takie wytłumaczenie sprawy zwolnień, ale ponoć jest ona prawdziwa.  Obecny styl życia naszych dzieci i wnuków, jest diametralnie inny od naszego.  Ciągła obawa przed ośmieszeniem w gronie rówieśników powoduje uciekanie się do drastycznych metod.  I tu wielką rolą jest rola nauczyciela wf, który powinien być człowiekiem wykształconym, światłym wiedzącym na co narażone są dziewczyny, a jednocześnie umiejący pracować  i rozmawiać zarówno z chłopakami  jak i dziewczynami. Ale czy wszyscy nauczyciele wf są do prowadzenia naszych dzieci odpowiednio przygotowani? Czy nasza szkołą, na wszystkich poziomach jest przygotowana? Ja zdecydowanie uważam, że nie!  Według mnie nie tylko szkoła w Polsce nie przygotowuje naszej młodzieży do życia. Niestety! Wydawałoby się, ze szkoła powinna być blisko społeczeństwa obywatelskiego. Rodzina w Polsce przygotowuje do pewnych zachowań, ale szkoła  tkwi w XIX wieku. Natomiast to, co nam oferuje szkoła na różnych szczeblach to formułki i reguły, analizy lektur przebrzmiałych, nic  nie mówi się o przygotowaniu do życia w społeczeństwie, o działaniach na rzecz tego społeczeństwa, o bliskości szkoły do rynków pracy i konia z rzędem temu, kto mi pokaże szkołę przygotowująca młodzież w ogóle do pracy! I tutaj należy poruszyć również sprawę przygotowania zawodowego młodych ludzi. Przecież nie wszyscy są na tyle chętni i uzdolnieni, aby kończyć studia. Szkoły zawodowe w dzisiejszych czasach powinny być kuźnią kadr pracowniczych, ale te szkoły dzisiaj są mozolnie reaktywowane, bo zamknięto je jakiś czas temu. Wśród młodych ludzi jest 28% bezrobotnych.  I co z tego, że młodzi ludzie kończą wyższe studia, skoro na 28 absolwentów szkół wyższych tylko 10 jest profesjonalistów przygotowanych odpowiednio do pracy.  Zwróciłam się również do Ministerstwa Sportu  z inicjatywą aby rozpocząć pracę nad reformą sportu polskiego ale razem  z Ministerstwem Edukacji Narodowej, gdyż reforma zainicjowana w latach dziewięćdziesiątych w czasach gdy ministrem była pani Krystyna Łybacka nie została wprowadzona w życie. MEN musi być równoprawnym partnerem, który powinien dążyć do wyprowadzenia szkolnictwa z zapaści na miarę potrzeb młodzieży żyjącej w XXI wieku.   Ciekawa jestem waszego zdania.

Śledząc dyskusję stwierdziłam, że w sporcie do sukcesów w zarządzaniu mogą dojść tylko i wyłącznie kobiety, które nie widzą przeszkód w reprezentowanej płci.  Są przebojowe, otwarte, odpowiedzialne, mające autorytet, śmiałe a także kilka razy wykształcone niż ich koledzy. Taką osobą na Sali była pani Marszałek Województwa Lubuskiego pani Elżbieta Polak, która zanim weszła do polityki była członkiem zarządu sekcji piłki nożnej, działała w klubie, a następnie w Okręgowym Związku Piłki Nożnej. Kobieta przebojowa, wizjoner, umiejąca rozmawiać z mężczyznami a także współpracować. To właśnie Elżbieta powiedziała, że aby w tym środowisku funkcjonować kobiety muszą mieć „skórę słonia”. A ja tak sobie myślę, że nie tylko w tym środowisku.

Przedstawicielki Ministerstwa Sportu i Turystyki poinformowały obecne panie na temat programów, jakie są realizowane. Przede wszystkim opracowano raport – sport w szkole, przygotowano program stop zwolnieniom z wf.,  Ogłoszono konkurs na certyfikat dla szkoły z dobrym wf.,  Współpracy między szkołami.  Wiele już zrobiono, ale jeszcze więcej jest do zrobienia. Ministerstwo Sportu przygotowało program multi sportowy, który zostanie wprowadzony od 2014 r dla klas IV – VI.  Rozwijane są również programy zajęć pozalekcyjnych

                             I – gibkość sprawność zwinność

                             II- gry zespołowe

                             III – do dyspozycji klubów realizowany wg przyjętego planu.

Jedną z osób biorących udział w dyskusji była wasza Jadwiga, która w sporcie przepracowała 45 lat. Pozwoliłam sobie na krótką wypowiedź na temat kobiety w sporcie i realizowanej z siłą słonia wizji siebie i swojej pracy (kariery i sukcesu) w tym bastionie mężczyzn.   Byłam pierwszą kobietą  w sporcie – sekretarzem  generalnym  Polskiego Związku Szermierczego powołaną  na to stanowisko w roku 1973 (miałam wtedy 27 lat), następnie sekretarzem  generalnym  w Polskim Związku Badmintona w latach 1977 -1991, aby w roku 1991 zostać prezesem tego związku aż do roku 2005 (do stycznia), więc wiele mogę powiedzieć na temat możliwości pracy i mozolnego wspinania się po szczeblach przysłowiowej „kariery”.   Zrelacjonowałam pokrótce jakie przeszkody musi pokonać  kobieta  działacz sportowy. Jak jest traktowana przez innych działaczy sportowych, jaką musi mieć twardą skórę i nie tylko, jak bardzo musi być przygotowana do pełnienia tych funkcji, jakie wykształcenie musi posiadać, ile kursów  doskonalenia zawodowego musi odbyć,  w ilu seminariach  marketingowych  uczestniczyć, jaką determinacją dysponować  i chęcią samodoskonalenia zawodowego. Ja nawet  wykorzystałam daną mi szansę na odbycie studiów i stażu w Anglii w ramach JICAP organizowanym przez British Council w Warszawie i Anglii, w moim przypadku dotyczyło to marketingu w sporcie. Te i inne kursy, codziennie doskonalenie zawodowe, ciągła gotowość do walki na wielu frontach, udawadnianie prominentnym działaczom, że jest się odpowiednią osobą  na odpowiednim stanowisku, to jest droga do sukcesu. Ale jedno jest pewne: trzeba mieć skórę słonia, i mimo wrażliwości wewnętrznej nie można się poddawać  codziennym kłopotom. Tylko wtedy przychodzi sukces. Kobieta w sporcie musi być wizjonerem, wiedzieć do czego zmierza, umieć przekonywać do swoich racji tak aby one stały się racjami wszystkich, musi się samodoskonalić, być odpowiedzialną, utrzymywać relacje, prezentować i zachować tożsamość. Czasami tylko zastanawiałam się czy wsparcie jakie daje nam rodzina jest naszą siłą przewodnią w dążeniu do postawionych sobie celów. Odpowiedź brzmi : tak! Bez wsparcia nie byłoby tego wewnętrznego przekonania, że można zrobić tyle a nawet więcej.

 I proszę zobaczyć jak to się układa:

Samodoskonalenie

Przystosowanie

Odpowiedzialność

Relacje

Tożsamość

Tak to przedstawiła pani psycholog Jadwiga Kłodecka Różalska, a ja się pod tą prezentacją podpisuję obydwiema  rękami.  Zresztą pani Psycholog Moja Przyjaciółka Iga sama doświadczyła wielu zdarzeń na własnej skórze i mogłaby na ten temat niejedną  książkę napisać. Podobał mi się wniosek Elżbiety Polak, która zaproponowała opracowanie narodowego projektu rozwoju sportu kobiet.

Tak po krótce mogę streścić dwie godziny panelu „Czas na Kobiety w sporcie”, ale czy rzeczywiście nadszedł już ten czas?

Wasza Jadwiga

Wpis ten czekał na swoją premierę kilka tygodni. Nie miałam możliwości powiedzenia wam wszystkim o tym, co zobaczyłam będąc z wizytą na Opolszczyźnie. O Głubczycach napisałam, natomiast o największej niespodziance, jaka mnie spotkała, nie zdążyłam. Życie leci w takim tempie, że czasami zastanawiam się, kiedy ja miałam czas na pracę, skoro teraz nie mam totalnie czasu na nic? Nie wiem czy wy też tak macie, dzień za dniem mija, coraz więcej trzeba załatwić, coraz więcej spraw odłożonych a kalendarz pęcznieje od spraw, które powinny w najbliższym czasie być wykonane.

Ale wracamy do tematu. Czy znacie Zakrzów? Małą miejscowość w woj. Opolskim. Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o Zakrzowie, który położony jest w Gminie Polska Cerekiew, województwo opolskie. Powodów jest kilka. Jest to piękna miejscowość na Opolszczyźnie, jest też najszybciej rozwijającą się wsią w tej gminie.

Wzmianka o niej pierwszy raz pojawia się około roku 1300, i brzmi Zacraw, aby w następnych być już Sacraw, Rosengrund. W okresie lokowania była niedużą wsią liczącą około 20 kmieci, ale w roku 1285 istniał już kościół p.w. Św. Mikołaja. W roku 1723 Zakrzów należał do Andrzeja Franciszka Zakrzewskiego, który zakupił Cisek, zaś w 1830 do magnata hrabiego Larisch von Monnich, zaś w 1912 Zakrzów należał do Bolka hrabiego von Halsingen. W 1830 r wieś liczyła 818 mieszkańców. W tym tez czasie powstaje majątek rycerski wraz z folwarkiem Annahof. Dzisiaj Zakrzów liczy 987 mieszkańców. Tyle historii.

W roku 2005 wieś bierze udział w programie „Odnowa wsi polskiej”, powołane jest również Stowarzyszenie Odnowy Wsi Zakrzów”. Wieś posiada Kościół Parafialny p.w. Św. Mikołaja, kaplicę, stację Caritas, przedszkole, oraz to, co chciałabym wam najbardziej zaprezentować Klub Jeździecki Lewada, który powstał w roku 1991 i działa pod patronatem Urzędu Gminy Polska Cerekiew, jest znanym specjalizującym się w ujeżdżaniu klubem jeździeckim.. Ujeżdżenie to konkurencja olimpijska, porównywana do jazdy figurowej – elegancki taniec z koniem.

Duszą tego klubu jest trener Andrzej Sałacki, ogromny autorytet w dziedzinie ujeżdżania koni, twórca sukcesów klubu, jego trenerem i menadżerem. Z powodzeniem przekazuje tajniki ujeżdżenia swoim uczniom, a w pracy trenerskiej wykorzystuje wieloletnie doświadczenie wybitnego jeźdźca w połączeniu z szeroką wiedzą teoretyczną

Od stycznia 2000 do lutego 2005 pełnił obowiązki trenera Kadry Narodowej.  Sam zdobył kilkanaście medali mistrzostw Polski, odnosi również sukcesy międzynarodowe. Kierownik ekipy jeździeckiej na Igrzyska Olimpijskie Londyn 2012.

Stworzył wspaniałe jeździeckie show – pokaz Grand Prix wykonywany bez ogłowia, które było prezentowane m.in. na salon de Cheval, Equitanie, HOY na Wembley i wielu innych światowych imprezach jeździeckich. Swoje umiejętności jeździeckie zaprezentował przed JW. Królową Angielską Elżbietą II na specjalnym pokazie w Pałacu w Windsorze. Było to wielkie wydarzenie, tym bardziej, że Andrzej Sałacki wykonał pokaz ujeżdżania na koniu, który nie miał kantara ani ogłowia.  Pan Andrzej, jako pierwszy Polak zakwalifikował się do Finału Pucharu Świata w Kalifornii a także w RFN – w Badenii Wirtembergii. Jest członkiem elitarnego klubu Internationale Dressage Trainer Club zrzeszającego najlepszych trenerów na świecie, a od listopada 2008 jest członkiem Zarządu IDTC.  W roku 1999 Jego zawodniczki zdobyły medale podczas Halowych Mistrzostw Polski we wszystkich kategoriach wiekowych. (Złoty w seniorach Małgorzata Morsztyn, srebrny w mistrzostwach Młodych Jeźdźców Żaneta Skowrońska i brązowy medal mistrzostw Polski Juniorów Justyna Ruda).

KS Lewada zajmuje pierwsze lub drugie miejsce w rankingu Polskiego Związku Jeździeckiego. Honorowym członkiem klubu Jest pani Katarzyna Dowbor, która pracując w TVP nakręciła dwie edycje programu pt. Apetyt na Zdrowie, a także film o Andrzeju Sałackim i ujeżdżaniu.

Siedzibą Klubu jest przepiękny Pałac w Zakrzowie (pomiędzy Kędzierzynem Koźlem a Raciborzem) otoczony zabytkowym parkiem pałacowym z przełomu XIX i XX wieku. Klub organizuje nie tylko imprezy jeździeckie, ale także imprezy kulturalne, koncerty, wystawy malarstwa i fotografii, plenery plastyczne. Stałymi są organizowane kursy i obozy szkoleniowe ABC Dresażu, Dresaż bez tajemnic, oraz kursy instruktorskie ( dla zainteresowanych podaje adres strony www.kjlewada.pl gdzie możecie przeczytać o wszystkich akcjach, jakie są organizowane przez pięcioosobowe biuro klubu.  Na uczestników kursu czekają dobrze wyszkolone konie sportowe oraz wspaniali instruktorzy i trenerzy. Nad wszystkim czuwa Andrzej Sałacki, człowiek, który ponad wszystko ukochał konie.” Jego” stajnia jest najnowocześniejszą na świecie. I wiem, co mówię. W Zakrzowie spędziliśmy z Andrzejem Szalewiczem byłym prezesem PKOL, kilka godzin. Opowieściom, wspomnieniom nie było końca, obejrzeliśmy nowo zbudowany- na 17 ha- kompleks sportowy. Takich stajni nie widziałam nigdy. Proszę mi wierzyć. Zresztą na poparcie moich słów przywołam opinię szejków arabskich, którzy przylecieli do Katowic swoimi dwoma Boeingami 747 wraz z końmi i opiekunami tych koni. Stwierdzili oni, że nowo wybudowany ośrodek wraz ze stajniami są najnowocześniejszymi i najpiękniejszymi na świecie. A Arabowie znają się na koniach jak nikt i na prawdę wiedzą, co dobre. Pan Andrzej Sałacki, fachowiec, trener o najwyższych umiejętnościach w ujeżdżaniu, świetny organizator, miły rozmówca potrafił zorganizować grupę osób, z którymi od lat pracuje. Jedną z najważniejszych w teamie jest jego żona Anetta Sałacka (minister finansów), Virginia Buława miłośniczka jazdy po damsku odpowiedzialna za organizację wszelkich kursów i szkoleń a także obozów, Daniel Karpiński marketing a Dorota Karpińska odpowiada za pracę biura, instruktorem kochającym konie i uczącym młodych adeptów jest pani Joanna Skowerska.  Więcej informacji możecie znaleźć na stronie LKS Lewada Zakrzów  http://www.kjlewada.pl/index.php?artykul=video.html

Klub posiada wielu miłośników przyjeżdżających bardzo często: Beata Tyszkiewicz, Adam Hanuszkiewicz i Katarzyna Dowbor są Honorowymi Obywatelami Gminy Polska Cerekiew.

Pan Andrzej Sałacki dusza tego Ośrodka, jego twórca i budowniczy został odznaczony Honorowym Wyróżnieniem Gminy Polska Cerekiew „Złoty Florian 2002” za działalność sportową. Zapytałam Pana Andrzeja, który jest świetnym Gawędziarzem i uroczym mężczyzną czy ma jeszcze jakieś marzenia? Tak Oczywiście odparł jednym tchem:

Aby Ośrodek Jeździecki w Zakrzowie stał się w najbliższej przyszłości OŚRODKIEM PRZYGOTOWAŃ OLIMPIJSKICH!!!

I tego Mu z całego serca życzyliśmy. Wierzymy w to, bo My wiemy,  że marzenia się spełniają!

Andrzej Sałacki – lekarz weterynarii i trener jeździectwa. Zdobył dwanaście medali Mistrzostw Polski seniorów w ujeżdżeniu. Uczestnik Mistrzostw Świata i Europy. Członek 6 osobowego zarządu Międzynarodowego Klubu Trenerów Ujeżdżenia (IDTC). Lekarz, trener i zawodnik w Stadninie Koni Jaroszówka (1977-1987), dyrektor w Zakładzie Treningowym Koni w Zbrosławicach (1987-1990). Prekursor dyscypliny woltyżerki w Polsce, zdobył dwa medale Mistrzostw Świata, w tym okresie jeden z najlepiej lonżujących na świecie. Był przez 8 lat członkiem Prezydium Rady Głównej LZS. Pierwszy Polak, który zakwalifikował się do finału Pucharu Świata (Goeteborg 1996). Na klaczy Czcionka stworzył show na poziomie Grand Prix bez ogłowia, z którym był zapraszany na największe imprezy jeździeckie w Europie. Ukoronowaniem było zaproszenie na prywatny pokaz dla królowej Elżbiety II w Windsorze w 1989 roku.
Dziś Prezes LKJ Lewada, najlepszego klubu w ujeżdżeniu wg rankingu PZJ za ostatnie lata. Klub Lewada w swojej 20-letniej działalności zdobył 102 medale Mistrzostw Polski. Klub od 15 lat organizuje medialne wydarzenie Art Cup – Jeździeckie Mistrzostwa Gwiazd, w którym uczestniczą bardzo znane osobistości ze świata kultury i sztuki. W 2013 roku w Zakrzowie między innymi dzięki staraniom A. Sałackiego zostanie oddany do użytku jeden z największych ośrodków jeździeckich w Polsce. Aktualnie sprawuje też funkcję Wiceprezesa OZJ Opole oraz Członka Zarządu Śląsko-Opolskiego Związku Hodowców Koni.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.