Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Informacje’

Liebster blog

Dzisiaj właśnie mija trzy lata mojego blogowania – równo trzy lata temu napisałam pierwszy wpis i zastanawiałam się jak to będzie. Jak jest? Jest mi trudno odpowiedzieć na to pytanie, ponieważ to wy moi czytelnicy możecie w tej materii wypowiedzieć się szczerze, bez zbędnych kontredansów, bez stwierdzenia well, ot tak po prostu, co wam się nie podoba a o czym lubicie czytać. Jak już pewnie zauważyliście to 1095 dni spędzone w waszym towarzystwie zaowocowało: 340 wpisami, co daje średnio 3 wpisy na tydzień, w 15 kategoriach, z 9.505 komentarzami, które ja nazywam rozmową z wami.  Odsłon bloga było 495 243.  

Wiem, wiem, jedne wpisy są lepsze inne są mniej udane, tak jak to w życiu bywa. Wszystko zależy od nastroju, od tego, o czym chce się napisać, ile w związku z tym książek trzeba przeczytać i jak podać temat, aby był strawny a może i nawet ociupinkę interesujący. Bardzo często piszę o kulisach sportu o tym jak buduje się związek sportowy, jak pracujemy z zawodnikami, ile trudu i pracy trzeba włożyć, aby w końcu wysłać ekipę na Igrzyska Olimpijskie, ale piszę też o rodzinie, moich wspomnieniach z lat dziecięcych wspomnieniach ze szkoły i studiów. Często wracam do tematu Warszawa – moje miasto. Warszawa moje wspomnienia, Warszawa moje smaki. Dlaczego? Bo Warszawa warta jest tego, aby o niej pisać. Tyle mitów ukuto na temat Warszawy i jej mieszkańców, dlatego pokazuję moje ukochane miasto w ciepłym świetle moich wspomnień tych trudnych i tych, o których niedługo będziemy czytać w annałach w archiwach w książkach pod ogólnym tytułem „Varsaviana”. Czasami się zastanawiam czy moje pisanie nie jest zbyt wielotematyczne. Odwiedzam wasze blogi, czytam uważnie, szukam inspiracji dla siebie, pokazuje mój świat, w którym wiele lat przeżyłam. Świat mężczyzn walczących o pierwszeństwo, gdzie fakt bycia kobietą nie dawał jej żadnych przywilejów, wręcz przeciwnie. Musiałaś być osobowością, silną kobietą z charakterem, która uczyła się w przyśpieszonym tempie jak można w tym świecie zmajoryzowanym przez mężczyzn znaleźć miejsce dla siebie, swojej pasji, promocji nowo powstałego polskiego związku sportowego – mowa oczywiście o badmintonie. A przecież równorzędnym było życie prywatne, rodzina, dzieci, w końcu wnuki, które obserwowały babcię pracującą również w najtrudniejszym związku sportowym – lekkiej atletyce.  Świat, w którym współzawodnictwo jest na pierwszym miejscu zawsze, bo zawsze chcemy być najlepsi, tak jak to jest w sporcie, bo po to się właśnie wkracza w ten krąg ludzi dążących do zwycięstwa. Brak ambicji wyrzuca cię zawsze na margines, a na starcie ambicja jest niezwykle ważna. Nad tymi i innymi tematami zastanawiałam się, bo chciałam jakoś uczcić te moje trzy lata w blogosferze, gdy niespodziewanie otrzymałam informację w komentarzu z dnia 5.12.2012 r z nominacją do nagrody, której tytuł brzmi „Liebster blog”. Przez trzy lata blogowania nikt mnie do żadnej nagrody nigdy nie nominował. Sama zgłosiłam się do konkursu „Blog Roku, 2010” w którym ostatecznie zajęłam 14 miejsce na 1014 zgłoszonych blogów w kategorii „Ja i moje życie”. Jak widzicie nominacja pozwoliła napisać kilka słów refleksji dotyczących mojego blogowania. Oto nadesłana nominacja:

,,Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za „dobrze wykonaną robotę” Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.”

Wiem, że jest to zabawa, ale jest mi miło, że Avatea zadała sobie trud, że czyta mój blog i oceniła go w ten sposób.  A teraz czas na zadane mi pytania:

1.Osoba, na której wspomnienie się uśmiechasz

Królowa Wielkiej Brytanii Jej Wysokość Elżbieta II

Byliśmy na przyjęciu, na którym zostaliśmy przedstawieni Jej Wysokości, to było wspaniałe przeżycie i jak widać niezapomniane. Wiele osób z pierwszych stron gazet poznałam, jednak największe wrażenie wywarła na mnie właśnie Jej Wysokość Elżbieta II oraz krótka rozmowa.

2. Ukochana książka

„Przygody Dobrego Wojaka Szwejka” Karola  Haska, do tej książki wracałam wiele razy w chwilach trudnych, w czasach Peerelu, gdy sklepy świeciły przede wszystkim nagimi hakami, wtedy uciekałam w szwejkowski świat humoru, gdzie jego spojrzenie na wydarzenia dnia codziennego na życie, stawiało mnie na nogi.

3.Nigdy nie sięgam ..

Po nie swoje

4. Prezent idealny

Woda kolońska „Opium” Yves Saint Laurent, zawsze ta sama od wielu lat

5. Bloguję bo…

Bo lubię opowiadać, bo mam pięcioro wnuków ( 3 panie i dwóch panów), bo wiem, że kiedyś przyjdzie ta chwila, gdy sięgną po wspomnienia babci i będą zadziwieni, że była też młoda, a nie jak im się wydaje od razu stara, że żyła pełnią życia, że wiele osiągnęła i nie jest tą babcią, którą kiedyś znajdowali w książeczkach typu „Poczytaj mi mamo” tylko zupełnie inną osobą, która potrafiła opowiadać bajki, których nie można było znaleźć w żadnej książeczce, która cierpliwie odpowiadała na wszystkie najdziwniejsze pytania, dlaczego, setki, tysiące razy na to samo pytanie, która była dla nich ciepła, potrafiła uleczyć duszę i ciało a gdy ktoś miał smak na coś ulubionego zawsze stawała i gotowała czy rosół czy zupę pomidorową lub też ukochane ziemniaczki. Śpiewała im kołysanki, których nie ma, tworzyła im śpiewanki na zawołanie. O tym i innych wspomnieniach będą mogli przeczytać…, Dlatego bloguję i skrzętnie kopiuje wpisy, aby pozostały w historii rodziny.

6. Być rodzicem

To trudna szkołą życia przede wszystkim dla rodziców, którzy prawie zawsze nie wiedzą, co ich czeka. Bo bycie rodzicem to jest początkowo wielka improwizacja, a później krok po kroku zdobywanie uczniowskich szlifów, aby w końcu skończyć uczelnię rodzicielską. Potrzeba do tego wiedzy, miłości, umiejętności R O Z M O W Y, wyciszenia a jednocześnie podkreślenia dziecku, że jest ono najważniejsze w naszym życiu, że zawsze, ale to zawsze będzie mogło przyjść i powiedzieć: … muszę z tobą porozmawiać, teraz, już, …a takich rozmów nie można odkładać na potem.

7. Najpiękniejsze miejsce na ziemi

Jest tu gdzie mieszkam w Warszawie, a właściwie pod Warszawą. Chociaż mogłabym wymienić wiele miejsc, które widziałam, które mnie zachwyciły jak Genewa, Lozanna, Indonezja, Chiny czy Japonia, jednak ja wybieram Anin.

8. Czego w sobie nie lubię

Akceptuję siebie taką, jaka jestem, z moimi kilogramami, moją otwartością, której czasami ludzie nadużywają, ale cóż przecież są tylko ludźmi i mają swoje zalety i wady tak samo jak ja.

9. U siebie nie cierpię

 Niecierpliwości, choć przez całe życie staram się zapanować nad nią.

10. U innych uwielbiam

Poczucie humoru, które jest ratunkiem w każdej sytuacji.

11. Ten kraj, w którym mieszkam

To mój kraj, mój wybór, moje życie…

W trzecią rocznice blogowania test zdawała

Wasza Jadwiga

Moje nominowane blogi do nagrody „Liebster blog”:

 „40 plus”, „Bliźniaczka Gordyjka”, „Bea w Kuchni”, „Caramba”, „Helena Rotwand”, „Kasia z Angielskich Ogrodów”, „Nivejka”, „Notaria”, „Objazdowy Blog”, „Powolniak”, Rodorek

Moje pytania:   1.Pisanie bloga to… 2. Co lubisz: kino, teatr, książki… 3. Hobby to…  4. Gotowanie to…  5. Radość sprawia mi…              6. Największe marzenie… 7. Największą wadą u innych jest… 8. Największą moja wada to… 9. Najpiękniejsze wydarzenie w moim życiu… 10. Mogłabym mieszkać też…11. Lubię siebie, bo…

Zgodnie z rozbudzonymi przez dziennikarzy ambicjami cała Polska czekała na wczorajszy wieczór i start Anity w rzucie młotem. Stadion pełen, kibiców wielu a my przed telewizorami, zakochani w sporcie i pięknej rywalizacji między zawodnikami. I nie jest ważne skąd zawodnicy pochodzą czy są to Rosjanie ( ja kibicuję  rosyjskiej  drużynie siatkarzy po przegranym pojedynku Polaków) czy też jest to zawodnik z Ethipii, Bahrainu czy też z Korei. Patrzę na tych młodych ludzi z podziwem, ponieważ dla nich jest to festiwal młodości, radości i sportu na najwyższym poziomie. O tym że podziwiam od dawna Usaina Bolta pewnie już pisałam, ale po wczorajszym biegu na dwieście metrów upewniłam się tylko, że jest to zawodnik fenomenalny a przy tym znakomity aktor. Pokochali go Anglicy, wprost oszaleli na jego punkcie tak jak ja i moi znajomi. W  Londynie wiele państw otworzyło podwoje dla kibiców poprzez zbudowanie wiosek danego kraju w którym trwa fiesta sportowa, tańce i pokazy tego czym dany kraj chce się pochwalić. I zgadnijcie, który dom olimpijski jest oblegany? Tak, macie rację, furorę zrobiła Jamajka. Jej zawodnicy od pierwszego do ostatniego odnoszą znaczące wyniki w lekkiej atletyce a najjaśniejszą gwiazdą jest Usain Bolt.  

My też mamy swoje powody do radości. Wczoraj na głównym stadionie olimpijskim odbył się piękny spektakl w rzucie młotem. I choć młot w żadnym razie nie może kojarzyć się z pięknem i spektaklem jednak konkurs w rzucie młotem z całą odpowiedzialnością mogę uznać za znakomite widowisko sportowe. Los tego konkursu zmieniał się wraz z dziewczynami, które stawały w kole  rzutni. Zarówno gdy rzucała smukła i wysoka 185 cm wzrostu Tatiana Łysenko jak i wielka potężna Chinka Wenxiu Zhang czy też Kubanka Moreno, Niemka Betty Heidler czy też Polka Anita Włodarczyk. Od pierwszego rzutu wiedzieliśmy, że medal jest w zasięgu naszej Anity, nie wiadomo było tylko jakiego koloru. Jej rzuty były długie dobrze kręcone, widać też było skupienie na twarzy naszej zawodniczki oraz koncentrację i wolę walki. Piękny rzut wykonała Anita chyba w piątej kolejce na odległość około 78 metrów gdy młot wyleciał poza pole rzutów. Teraz możemy gdybać, gdyby on był w polu, ale nie był. Gdyby był, złoty medal byłby przynależał do Anity, ale niestety! Kolejny rzut okazał się najlepszym i wynikiem 77,60 m Anita zdobyła medal srebrny, a Tatiana Łysenko zdobyła złoto. Pierwszy raz od wielu lat widziałam nieporozumienie w gronie sędziowskim, gdy na tablicy wyników pokazano błędny wynik Betty Heidler z Niemiec. Zawodniczka przytomnie złożyła protest, prosząc o odszukanie w komputerze wyniku zmierzonego po jej rzucie a nie pokazanego na tablicy. I oto sędziowie odszukali jej rzut, i prawidłowy wynik Betty ukazał się na tablicy wyników, co w efekcie końcowym dało Betty Heidler trzecie miejsce i brązowy medal. Było trochę zamieszania, ale uważam, że zawodniczka zachowała się lepiej aniżeli sędziowie, pokazała, że pomimo stresu zdenerwowania, cały czas kontroluje rzuty i wie, że rzuciła świetnie, bo uzyskała świetny wynik 77,13 m, a komputer na tablicy pokazał wynik około 72 metrów. Zdecydowana różnica.  Walka na rzutni, zmiana wyników oraz kolejności zawodniczek w konkursie dało nam znakomity pokaz siły, woli walki i urody zawodniczek.  Mistrzyni Europy Anita Włodarczyk (Skra Warszawa) wynikiem 77,60 m zdobyła srebrny medal olimpijski w rzucie młotem. Konkurs wygrała Rosjanka Tatiana Łysenko rezultatem 78,18. Wyniki rzutu młotem kobiet:  1. Tatiana Łysenko (Rosja) 78,18 ; 2. Anita Włodarczyk (Polska) 77,60;  3. Betty Heidler (Niemcy) 77,13;  4. Wenxiu Zhang (Chiny) 76,34;  5. Kathrin Klaas (Niemcy) 76,05;  6. Yipsi Moreno (Kuba) 74,60;  7. Aksana Miankowa (Białoruś) 74,40;  8. Zalina Marghieva (Mołdawia) 74,06;  9. Stephanie Falzon (Francja) 73,06 10. Joanna Fiodorow (Polska) 72,37.  Wyniki podałam celowo aby pokazać jak niewielkie różnice dzielą poszczególne miejsca. A więc dziesiąty medal został zdobyty, nie chcę napisać, że zgodnie z oczekiwaniem, ale mogę napisać, że bardzo na ten medal liczyliśmy. Powiecie, że nie złoto? A co tam mamy medal z pięknego srebrnego kruszcu i trzeba się cieszyć z niego i to bardzo. Nieraz już pisałam, że ilość medali jest pochodną tego jakie fundusze państwo inwestuje w sport. Ranking państw nie polega na ilości zdobytych medali (co oczywiście liczy się w klasyfikacji igrzysk olimpijskich), ale na procencie funduszy PKB  zainwestowanych w sport, my w tym rankingu znajdujemy się w okolicy siódmej dziesiątki, dlatego proszę nie dziwić się, że przy takich nakładach na sport zajmujemy mimo tego miejsce 29. Nie jest tak źle jak się nam wydaje. I jeszcze jedna uwaga. Trzydzieści, czterdzieści lat temu w okresie państwa socjalistycznego sport i ilość medali było wykładnikiem siły państwa socjalistycznego, to była siła i pozycja socjalizmu i przewagi socjalizmu nad kapitalizmem. Dzisiaj gdy jesteśmy wolnym państwem przynależymy do Unii Europejskiej nie ma tak wielu sportowców, którzy chcą poświecić swoje życie dla sportu. Dzisiaj nie ma motywacji dla młodych ludzi aby zażynać się morderczą pracą, aby ćwiczyć 7-9 godzin dziennie, aby swoje życie podporządkować morderczemu treningowi, morderczemu życiu, treningom, zgrupowaniom ,  (w przypadku Anity 310 dni w roku na zgrupowaniach), udziałom w zawodach, startach międzynarodowych, mistrzostwach świata czy Europy. Kto z was, pytam i proszę o uczciwą odpowiedź sobie samej/samemu chciałby trenować za darmo ponad ludzki wysiłek, aby po latach ośmiu lub dziesięciu dojść do mistrzostwa sportowego i za swój morderczy wysiłek otrzymywać stypendium państwowe w granicach 1000 – 4500 złotych w zależności od osiągniętych medali i ich kolorów na zawodach mistrzowskich? Nie widzę zbyt wielu rąk podniesionych do góry, nie widzę też wielu chętnych. Tyle trzeba ćwiczyć aby dojść do mistrzostwa sportowego, aby osiągnąć upragniony medal i nie jest ważny kolor, ponieważ różnice pomiędzy kolorami medalów idą w centymetry, setne tysięczne sekundy lub tysięczne punktu. Nie jest to odległość mierzona w metrach, czyli jest to wyrównana grupa zawodników, spośród której każdy może zdobyć złoto. Dlatego ja cieszę się z tych dziesięciu medali  dobytych przez Polaków : dwóch złotych, dwóch srebrnych i sześciu brązowych. Dzisiaj oglądałam wywiad telewizyjny z Magdaleną Fularczyk (kajakarstwo), która powiedziała, że dla niej wielkim wyróżnieniem była kwalifikacja na Igrzyska Olimpijskie i udział w najważniejszej imprezie sportowej na świecie. Medal brązowy, który zdobyła jawił jej się we śnie, jest z niego bardzo dumna i dedykuje go zmarłemu ojcu. Tak, dla każdego olimpijczyka igrzyska to niesamowite wyzwanie i wielkie wyróznienie.  

Oczywiście jako wieczna optymistka wiem, że przyjdzie jeszcze taki czas może za dwadzieścia lat, gdy zbliżymy się do państw dobrze rozwiniętych ekonomicznie i będziemy mogli znowu powrócić do grona państw zdobywających więcej medali. Teraz mamy tak dużo potrzeb, tak wiele rzeczy rozwiązujemy, że nakłady na sport siłą rzeczy muszą być ograniczane. Mam nadzieję, że to o czym dzisiaj napisałam przyjdzie, być może jeszcze za mojego życia, ale na worek medali musimy jeszcze poczekać. Jest to brutalna prawda, ale od dwudziestu lat staramy się dogonić świat i trudno doganiać go poprzez wygórowane dotacje sportowe. Jeżeli popatrzymy na sprawę ilości medali na Igrzyskach Olimpijskich w Londynie 2012 z tego punktu widzenia po zastanowieniu przyznają mi państwo  rację. Przed nami jeszcze długa droga, tylko dziennikarze zdają się tego nie widzieć mamiąc nas obietnicami bez pokrycia!

Powyżej przekazałam moja opinię dotyczacą tematu igrzysk olimpijskich i przygotowań, zaś w linku znajdziecie wypowiedź dyrektora departamentu sportu z Ministrestwa Sportu  pana Jerzego Eljasza  na konferencji prasowej:

http://sport.onet.pl/igrzyska/polacy-na-igrzyskach,298/jerzy-eliasz-tylko-dwoch-medalistow-spoza-klubu-polska-londyn-2012,47283.html

Życzę wszystkim słonecznego weekendu i pięknej Ceremonii Zakończenia Igrzysk Olimpijskich Londyn 2012

Poniżej link do wypowiedzi z dnia 14 sierpnia 2012  pani minister Joanny Muchy oceniający nasz start w IO

http://sport.onet.pl/igrzyska/wiadomosci,353/joanna-mucha-o-igrzyskach-ocena-nizsza-niz-za-pekin-i-ateny,47436.html

 

Wasza Jadwiga

 

Po nieudanych występach kilku naszych zawodników miałam cichą nadzieję, że w końcu nadejdzie ten dzień, w którym będziemy mieli znowu powody do radości. I wczoraj właśnie ten dzień nadszedł i nasi siłacze w podnoszeniu ciężarów oraz w zapasach stanęli na podium. I wcale mi nie było smutno, że zostali udekorowani każdy brązowym medalem Igrzysk Olimpijskich. O takim medalu marzyłam przecież i ja dla moich badmintonistów. Co prawda wszyscy wokół i ja sama mówię i powtarzam, że marzenia się spełniają, ale w  przypadku badmintona jeszcze nie. Oglądałam obydwa starty zarówno w zapasach jak i start naszych siłaczy w kategorii 105 kg. I co prawda ciężary nie są moją ulubioną dyscypliną sportu, kibicowałam Marcinowi Dołędze i Bartłomiejowi Bonkowi. I otóż stało się to, co w sporcie dzieje się bardzo często. Faworyzowany przez wszystkich dziennikarzy, którzy już przed zawodami zawiesili złoty krążek na szyi Marcina, ten właśnie faworyzowany zawodnik, który złoto miał zdobyć spacerowo jak powiedział jeden ze „znawców” sportu, złoto, nie wyrwał ciężaru 190 kg, który normalnie przerzucał na treningu prawie na rozgrzewkę. No tak… znów potwierdziła się reguła, że w sporcie wszystko jest możliwe, że nawet wtedy, gdy czujesz się „mocarzem” jesteś znakomicie przygotowany odpracowałeś wszystko nic nie przeszkadzało ci w przygotowaniach zjada cię trema zupełnie zapominasz jak wykonać rwanie, jaką techniką, a przecież przez lata wyrywałeś te i większe ciężary i była to dla ciebie przysłowiowa pestka. Tym razem stało się właśnie to, co nie powinno było się stać. Marcin Dołęga wielce utytułowany zawodnik spalił swoje trzy podejścia i odpadł z rywalizacji w kategorii 105 kg. Za to zawodnik, na którego nikt nie liczył, był mocny pojechał na zawody, bo zdobył kwalifikację, ale jako że nie był faworytem dano mu święty spokój nie był oblegany przez dziennikarzy, ten właśnie zawodnik Bartłomiej Bonk spokojnie wychodził na pomost i zaliczał ciężar za ciężarem. Przez wiele minut prowadził w swojej kategorii wagowej i gdyby nie zawodnik z Ukrainy i Iranu byłby mistrzem. Ale w sporcie wszystko jest możliwe. Bartłomiej wywalczył brązowy medal w pięknym stylu, podrzucając zakładane ciężary niczym piórko, choć one piórkiem nie były, bo jak tu podrzucić ciężar ważący 225 kg?  Niewyobrażalne, choć możliwe, jak mogliśmy zobaczyć. Po tym świetnym występie na pytanie dziennikarki, jak to się stało, że wygrałeś ten brąz Bartłomiej przytomnie odpowiedział, och wie pani to tylko piętnaście lat treningów codziennych po kilka godzin dziennie i stanąłem na podium i wie pani? Ten medal jest śliczny i ten dzień będę pamiętał przez całe życie. Odnotowaliście? Piętnaście lat wysiłku  dzień w dzień, przerzucania ton żelaza, po to, aby pewnego dnia zdobyć brązowy medal. Jeżeli o tym będziemy pamiętać to szacunek dla medalistów będzie wielki niezależnie od tego, jaki kolor medalu przywiozą nam do Polski. Panie Bartłomieju jest pan wspaniały, wielkie wrażenie pan zrobił na mnie, osobie, która sport zna, a pana skromność i dedykacja medalu dla żony, która też jest wybitną zawodniczką jest wspaniałe. Moje najserdeczniejsze gratulacje!

Kolejnym wspaniałym zawodnikiem, który zdobył medal brązowy jest Damian Janikowski, zawodnik startujący w zapasach w stylu klasycznym. Damian był tak szczęśliwy, że z tego wielkiego szczęścia walnął trenerem o matę robiąc klasyczny przerzut, uściski i podziękowania. A po dekoracji ten wspaniały mężczyzna płakał jak dziecko podczas wywiadu, mówiąc, że jest szczęśliwy a ten brązowy krążek jest taki piękny. I nie ma to najmniejszego znaczenia, że jest w kolorze brązu bo jest to medal igrzysk i jest jego i to jest najważniejsze.

Bardzo liczyłam na piękna walkę i start naszych tyczkarek. W zeszłym tygodniu w środę pojechałam specjalnie na lotnisko, aby obie panie pożegnać i zrobić im przed odlotem kilka zdjęć. Liczyłam na walkę tych właśnie zawodniczek z Jeleną Isinbajewą carycą tyczki, i proszę oto nasza Jelena zdobyła wczoraj „ledwie” brązowy medal. Hmmm ledwie…. Nie ledwie tylko brązowy, piękny medal Igrzysk Olimpijskich. Zimno, wiatr, deszcz, niska temperatura, taka pogoda nie sprzyja konkursowi w skoku o tyczce. Monika Pyrek nie zaliczyła wysokości, która kwalifikowała ja do udziału w finale zawodów skoczyła 4,40m i zajęła 15 miejsce, a Anna Rogowska, choć w finale startowała nie zaliczyła wysokości 4.45m. Jelena Isinbajewa zaliczyła wysokość 4,70 m, ale skacząc dwukrotnie nie pokonała wysokości 4,75m zaś po przeniesieniu na wysokość 4,80 też nie zaliczyła wysokości. I tak właśnie plotą się losy znakomitych zawodniczek, które przeżywały wczoraj własne małe dramaty.

Londyn przeżywa najazd turystów, oraz swoje” małe” niedogodności związane z organizacją wielkich zawodów. Pewnie nie wiecie, że aby zorganizować igrzyska Brytyjczycy wydali około 10 miliardów funtów. Kto na tym najbardziej skorzystał? Dzielnica Stratford, która była bardzo zaniedbana. Tam właśnie jest park olimpijski w ciągu sześciu lat udało się to, co nie udawało się przez ostatnie dwadzieścia pięć. Ta część Londynu uzyskała nowe oblicze. Jednak, kto wczoraj miał głowę do liczenia kosztów skoro W. Brytania zdobyła tylko wczoraj 6 złotych medali? Igrzyska Olimpijskie to wielkie święto sportu, co możemy zobaczyć oglądając tv, wszystkie areny, na których rozgrywają się zawody są okupowane przez kibiców, a na Stadion Olimpijski podczas finału sprintu z udziałem Usain’a Bolta chciało kupić bilety jeden milion dwadzieścia tysięcy osób, a wiemy przecież,  że na stadionie jest osiemdziesiąt tysięcy miejsc, i te miejsca codziennie są zajęte, a wolnych  brak. Magia i siła sportu, wielkiego widowiska, teatru sportowego z udziałem najlepszych zawodników świata i tysięcy widzów.

Wszystkim życzę kolejnych przeżyć podczas oglądania igrzysk, na następne będziemy czekać kolejne cztery lata

Wasza Jadwiga

Przemysław  Miarczyński płynie na desce w klasie RS:X po brązowy medal. Nie wiem,nie wiem,  ale życzę mu brązu bo to taki piękny medal.

 

 

 No proszę, mamy medal, ten wymarzony, brązowy! Wielka radość, po tylu latach oczekiwań!

 

Zosia Noceti Klepacka wywalczyła w klasie windsurfing RS:X brązowy medal! Serdeczne gratulacje! Wyścig emocjonujacy, sytuacja zmieniała sie jak w kalejdoskopie, zmienny wiatr powodowa,ł co chwilę zmianę w klasyfikacji, jednak nasza Zośka, jak ją pieszczotliwie nazywał pan sprawozdawca, która medal chce zlicytować na rzecz Zuzi zakochanej w Zośce , chorej na mukowiscydozę dziewczynki, która jest córeczką jej sąsiadk. Zdobyła to co było prawie niemożliwe! brąz upragniony wyśniony medal brazowy! Zosia Noceti Klepacka uczestniczyła już w IO,  na Igrzyska Olimpijskie pojechała ze swoim trzyletnim synkiem Marianem, który z mamą mieszka w wiosce olimpijskiej i jest ulubieńcem i maskotką wszystkich żeglarzy. Brawo pani Zosiu, jest pani wspaniałym człowiekiem, wielkim sportowcem z największym sercem! Czapki z głów!

  No i proszę się nie śmiać, ale zgodnie z tytułem tego wpisu dzisiaj Polska zdobyła kolejny brązowy medal w kajakarstwie kobiet na dystansie 500 metrów. Beata Mikołajczyk (UKS Kopernik Bydgoszcz) i Karolina Naja (AZS AWF Gorzów Wlkp.) zdobyły ten piękny brązowy medal olimpijski w wyścigu dwójek kajakowych na 500 metrów.Obie dziewczyny do konca nie były pewne swojego miejsca w finale i gdy okazało się, że sa trzecie radość zarówno w Londynie jak i w Polsce była wielka. Gratulujemy!

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.