Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Informacje’

Swoje wspomnienia rozpoczęłam od najważniejszych zawodów w światowym sporcie, czyli igrzysk olimpijskich. Ale zanim doszło do tego, zanim mogliśmy uczestniczyć w eliminacjach, musieliśmy w turniejach kwalifikacyjnych pokonać wiele przeszkód, którymi  życie w latach osiemdziesiątych było usłane. Wielu młodych zawodników zapewne w tych właśnie latach przychodziło na świat. My zaś pokonywaliśmy przeszkody, prawie skacząc jak konie we wszechstronnym konkursie konia wierzchowego w zawodach potęgi skoku. W 1984 roku mamy już 18 okręgowych związków, 100 klubów, 22 trenerów i ponad 150 instruktorów. Organizujemy międzynarodowe mistrzostwa Polski, które są zawodami świetnie zorganizowanymi uznanymi  przez dziennikarzy prasy , TV i radio. Mamy kontakty z zawodnikami Chińskiej Republiki Ludowej. Wykorzystujemy ich pobyty nie tylko w zakresie szkolenia zawodników, ale też instruktorów i trenerów. Biegamy, aby otrzymać dodatkowe środki finansowe dla SPORTFILMU,  który kręci  filmy szkoleniowe z udziałem zawodników polskich i  chińskich. Filmujemy również  treningi reprezentacji ChRL w Głubczycach. COS SPORTFILM  nakręcił dla nas filmy szkoleniowe  pt. „Technika uderzeń”, „Taktyka”,  propagandowy (reklamowy) „ Badminton dla wszystkich” oraz film z IX Międzynarodowych Mistrzostw Polski. Trzyminutową reklamówkę o badmintonie udaje nam się dostarczyć do dystrybutora filmów i jest emitowana w kinach przed głównym filmem. Tłumaczymy ponad dwadzieścia artykułów o badmintonie, a w przygotowaniu jest część II skryptu  „Taktyka”,  autorów Jadwigi Ślawskiej i Ryszarda Borka.

Opracowaliśmy wraz z TKKF i T ulotkę badmintonową, tzw. rozkładówkę, którą  można powiesić na hali jako plakat. Rozkładówka jest dwustronna, kolorowa i jako dwustronicowy plakat cieszy się wielkim powodzeniem.

Stworzyliśmy silną bazę, mamy podstawy, ale… jak to zwykle jest w tym całym parciu do przodu,  w organizacji zgrupowań (Głubczyce i Suwałki), zawodów, staraniu się o wprowadzenie badmintona do programu Ogólnopolskiej Spartakiady Młodzieży (1981),  w naszych dążeniach do podniesienia poziomu badmintona, do jego popularyzacji w klubach, okręgach, województwach – zabrakło podstawowego elementu: SPRZĘTU. O ile kadra badmintona posiada skromne, a nawet bardzo skromne wyposażenie w sprzęt  Carltona otrzymany w ramach podpisanego kontraktu z angielską Firmą CARLTON, jako głównym sponsorem Helvetii Cup ’85  – Drużynowych Mistrzostw Europy gr. B. Na zdj.2 przedstawiam reprezentację Finlandii w czapeczkach i szalikach w  polskich barwach narodowych  z napisem Helvieta Cup wykonanych w Zakładach Przemysłu Dziewiarskiego „POLONIA” w Głubczycach.

Borykamy się z zaopatrzeniem w podstawowy sprzęt rakiety i lotki dla zawodników naszych klubów. Reprezentacja Polski otrzymuje w wyposażeniu: rakiety Carlton, dresy, koszulki, spodenki, skarpety. Związek otrzymuje trochę lotek piórkowych.  Nie, nie są to liczby powalające na kolana. Na Mistrzostwa Europy gr. B Helvetia Cup ’85, firma Carlton dostarcza 300 tuzinów lotek piórkowych, które wykorzystujemy bardzo skrupulatnie.  Lotki po użyciu w grze „głaszczemy” i trafiają one z powrotem do tub; będą później zużywane na treningach kadry. Niezużyte lotki, sponsor chciał wywieźć z powrotem do Anglii, ale  po ciężkiej emocjonalnej wymianie zdań pozostają w Kraju i są wydawane przez związek z magazynu na treningi reprezentacji seniorów i juniorów. W 1983 r. GKKFiS przydzielił nam 2000 USD na zakup lotek (co wystarczyło na zakup 300 tuzinów , tyle wystarcza na organizację zawodów międzynarodowych), zaś w roku 1984 otrzymaliśmy już 7600 USD na zakup lotek piórkowych niezłej jakości. Wytwórnia Sprzętu Sportowego w Łodzi produkuje lotkę „Wessa” (nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta tę ciężką lotkę?), w tym samym roku rusza również w małych ilościach produkcja lotki w Oławie, którą  tworzy pan Appel  wspólnie z trenerem LKSA Technik Głubczyce R. Borkiem jako konsultantem. Lotka nazywa sie TWA.  Trwa również praca nad produkcją lotki plastikowej w  firmie  UNIMED  Józefa  Prokopa  w Warszawie.

Kadra dysponuje rakietami  Yonex i Carlton, zaś dla klubów zostaje zakontraktowanych 5000 sztuk rakietek „Łastoczka”, które dojeżdżają do Polski  na prezełomie lat  1984/1985. Prezydium ustala zasady podziału tej cennej zdobyczy:  okręgowe związki badmintona otrzymają po 50 rakiet na nowo powstałe kluby (w ostatnich dwóch latach), natomiast na inne kluby po 20 sztuk. Czy to dużo? Odpowiedzcie sobie sami. Dzisiaj każdy zawodnik dysponuje kilkoma rakietami ( 8-10 szt) najwyższej klasy, wtedy marzeniem było posiadanie 4 sztuk rakiet tej samej firmy i tej samej klasy. No cóż… nie potrzeba komentować. 

W ciągu ostatnich dwóch lat (1982 – 1984) prowadzono rozmowy z Centralami Handlu Zagranicznego (wtedy towary importowano  tylko i wyłącznie przez CHZ), z byłymi Zakładami POLSPORT, które po kolejnej reformie nie były już w resorcie GKKFiS, POLDROBEM,  Centralą Przemysłu Handlu Wewnętrznego, Przedsiębiorstwem Usługowym Urządzeń Sportowych. Odbyliśmy wtedy ponad 120 zebrań dotyczących tylko tematu SPRZĘTU. Żaden  temat nigdy wcześniej ani nigdy później nie kosztował i nie zabrał tyle czasu. 

A co z lotkami? Zaimportowaliśmy lotki N-104 z Chińskiej Republiki Ludowej (na przełomie lat 1983/84). A pieniądze? Pieniądze  zdobył Andrzej Szalewicz w CPHW, były to dewizy państwowe przeznaczone na najpotrzebniejsze rzeczy dla ludności! W dobie kryzysu, najpotrzebniejsze rzeczy i towary dla ludności to lotki do gry w badmintona?! Gdyby ta prawda wtedy została ujawniona, wiele osób z tej firmy mogłoby mieć kłopoty. Prezydium ustaliło zasady podziału zakupionych lotek. I tak: 1/3 przeznaczono  na zakup dla potrzeb klubów sportowych, 1/3 dla potrzeb Związku i 1/3 dla klubów powstałych po 1.09.1984 r.

Ówczesny prezes Związku Andrzej Szalewicz zwołuje w roku 1984 12 zebrań zarządu, 45 zebrań prezydium; jeździmy po Polsce, zebrania odbywają się w Głubczycach, Katowicach, Rzeszowie, Gdańsku, Wrocławiu, Warszawie, Radomiu, Kielcach, Skierniewicach, Olsztynie. Wynikiem tych wyjazdów i odbytych spotkań z władzami miejscowymi jest utworzenie kolejnych okręgów w Poznaniu, Krakowie, Łodzi, Lublinie, Szczecinie i Białymstoku. W zebraniach Zarządu uczestniczyli wszyscy członkowie Zarządu w liczbie 15 osób, w tym prezes oraz obowiązkowo cała pięcioosobowa Komisja Rewizyjna z mecenasem Wacławem Błońskim na czele. Nawet nie wyobrażacie sobie, jak zażarte to były dyskusje, ile razy kłóciliśmy się i to wcale nie na żarty, ile gorzkich słów powiedzieliśmy sobie w twarz, kto czego nie dopilnował, kto zawalił sprawę na całej linii, kto się obronił.

To był cholernie trudny okres, a my w tym czasie musieliśmy wykonać gigantyczną robotę, aby w końcu mieć reprezentację na dość wysokim poziomie. Już wtedy było głośno o przygotowywanej decyzji MKOl w sprawie wprowadzenia badmintona do programu igrzysk olimpijskich. Nie mogliśmy czekać z założonymi rękami, bo Korea Płd. miała zorganizować w roku 1988 swoje piękne Igrzyska Olimpijskie i wiadomo było, że jeżeli tak, to badminton silny w Korei  może być grą pokazową, a my marzyliśmy przecież o igrzyskach. Tylko marzenia, marzenia a  życie w Polsce i polska rzeczywistość nijak miała się do „reality show”.  W związku z tym wiele spraw musieliśmy zmienić: na pierwszy rzut poszedł kalendarz imprez i zmiana terminu indywidualnych mistrzostw Polski; już nie maj, już nie dowolność ustawienia tych imprez, tylko tak jak proponował kalendarz imprez IBF.

Powoli następowały zmiany. Zaczęliśmy wychodzić z okresu TKKF-u, zaczęliśmy w końcu myśleć o wielkim sporcie, o światowej klasy badmintonie i o wielkich imprezach organizowanych na świecie i w Polsce. Według mnie rok 1983 i 1984 były kluczowymi latami w zmianie sposobu myślenia osób odpowiedzialnych w związku za sport przez duże S. Wtedy też zdaliśmy sobie sprawę, że bez własnych lotek długo nie pociągniemy. Niewielkie zastrzyki finansowe w postaci przydzielanych dewiz na zakup sprzętu, w tym lotek, były kroplą w morzu potrzeb. Potrzebowaliśmy lotek dla klubów. Bez rakiet, bez lotek  przecież nie można było szkolić młodzieży. Ale byliśmy młodzi i pełni zapału. Nic nie było tak trudne, jak wyglądało. Prezes Szalewicz, wielki optymista, bardzo enigmatycznie powiedział  na jednym z zebrań, że będziemy mieli (znaczy będziemy produkowali własną) polską lotkę piórkową. Patrzyłam na niego oczami okrągłymi i wielkimi jak spodki. Kazał mi to zaprotokołować. Byłam sceptykiem, z przekąsem zapytałam, taaa… lotkę piórkową? Polską? Mam zaprotokołować? – No tak, cóż w tym dziwnego – odpowiedział.  Nic, zupełnie nic, choć to brzmiało w moich uszach jakbyśmy chcieli rozpętać wojnę, ale brak było i wojska, i armat, i broni, a my dysponowaliśmy tylko uśmiechem na ustach i pokładami  optymizmu.

O tym, że marzenia czasami się spełniają, opowiem w następnym odcinku.

CDN.     wszystkie zdjęcia Jan Rozmarynowski

English version

The 80s  

I have started to write about Olympics Games, but before that we had to take part in many qualifying tournaments and overcome many problems that the 80s was full of. In 1984 there were 18 local associations, 100 badminton clubs, 22 coaches and 150 instructors. Polish International Badminton Championships that we organised was praised by TV, radio and press. We have established precious contacts with players from China. Their stay was used for training our players but also for our coaches. Somehow we managed to get some additional funds for COS SPORTFILM Company that made some films for us, “Tactics”, “Badminton for everyone”, “„Stroke techniques”; they also filmed our IX International Polish Badminton Championship. Three minute film about badminton was distributed to cinemas and shown before main films. We have also translated twenty articles about badminton and prepared the script for the second part of “Tactics”  (authors: Jadwiga Ślawska and Ryszard Borek). Very popular, large colour posters about badminton were prepared and displayed in sport halls.

We have created a good base, but to lift badminton to a higher level, one essential element was missing – the equipment! We did have some equipment for the squad players, as we have signed the contract with Carlton, who was the main sponsor of Helvetia Cup “85 organised in Warsaw (photo 1: opening ceremony, president of the European Badminton Union Stan Mitchell and president of Polish Badminton Association, Andrzej Szalewicz) (photo 2 Finnish team wearing Helvetia’s hats made by „Polonia” Company in Głubczyce).

We had tremendous problems with getting any rackets or shuttlecocks for all our clubs. Only Polish national squad had Carlton rackets and clothing. We had some shuttlecocks, but the numbers were very small.  For Helvetia Cup ’85, Carlton delivered 300 dozens of shuttlecocks, which were used very carefully – after the games, they were repaired as best as it was possible and used later in trainings. We managed to persuade Carlton representative to leave with us all unused shuttlecocks as well, which were later very useful for our teams of juniors and seniors. In  1983 r,  GKKFiS gave us 2000 USD for shuttlecocks that allowed us to buy 300 dozen, in 1984 we were given 7600 USD. So far the only shuttlecocks in Poland were very heavy plastic ones produced by „Wessa”  but a new production line in Oława was started  by Appel and Borek. In Warsaw, Unimed Company at the same time was developing a light plastic shuttlecock.

Our national squad had Yonex and Carlton rackets (photo3: national squad coach Ryszard Borek and players Bożeną Wojtkowska and Bożena Siemieniec) and we bought in 1984/1985 five thousand rackets „Łastoczka” imported from the former Sovet Union. Newly established clubs got 50 rackets and others, twenty. Is it a lot – you tell me! Today, each player has got several top quality rackets, in the 80s  to have 4 good rackets was a dream!

In the years 1982 – 1984 we had over 120 meetings with all organisations that could possibly help us to buy equipment, Centrala Handlu Zagranicznego, Zakłady POLSPORT, POLDROB,  Centrala Przemysłu Handlu Wewnętrznego, Przedsiębiorstwo Usługowe Urządzeń Sportowych – never before or after this subject took us so much time! 

Back to shuttlecocks – we have imported from china shuttlecocks  N-104 thanks to Andrzej Szalewicz who arranged some foreign currency from CPHW. The expense was classified as “the most essential for the population”, yes, such tricks had to be used in the 80s! A third of the shuttlecocks were given to the sports clubs, another third to the Badminton Association and the last third to the clubs established after 1984.

President of the Polish Badminton Association, Andrzej Szalewicz organised 12 board meetings and 45 executive committee meetings in 1984; the meetings took place in  Głubczyce, Katowice, Rzeszów, Gdańsk, Wrocław, Warszawa, Radom, Kielce, Skierniewice and Olsztyn. As a result, new local clubs were created in Poznań, Kraków, Łodż, Lublin, Szczecin and Białystok. All board members were present and the discussions were very heated.

It was a very difficult time and we have done a very good job to help the team achieve a good standard. There were some voices heard that IOC is thinking about including badminton in the Olympic Games and we did not want to sit back and wait, we dreamt about Olympics!  The reality was a bit different to our dreams but we did everything to change the situation; we changed the dates of our tournaments according to IBF calendar, we stared to think big and introduce necessary changes, and I think the years 1983 and 1984 were crucial in achieving this. One big change was the most important, we knew that without shuttlecocks and rackets we cannot give the right training to the players – Andrzej Szalewicz, an eternal optimist announced that we will produce our own feather shuttlecock! I was sceptical, yeah, right, feather one…..how? We had no money at all but we had plenty of enthusiast. Next time, I will tell you how our dreams came through!    

Jadwiga Ślawska-Szalewicz

Fot. © Jan Rozmarynowski, Jadwiga Ślawska-Szalewicz (archiwum)

to be continued

 

 

Dzisiaj chciałabym przedstawić państwu osobę niezwykłą panią Profesor dr. hab. Zofię Żukowską – naukowca, pedagoga, wychowawcę, społecznika. Tak najkrócej można powiedzieć o wielkim człowieku, o kobiecie, szczęśliwej żonie profesora Ryszarda Żukowskiego, matce, babci, z którą los złączył mnie wiele lat temu, gdy jako studentka Akademii Wychowania Fizycznego zgłębiałam wiedzę a Zosia była asystentem w Katedrze Pedagogiki pełniąc role mojego mentora a później Przyjaciela.   

Zosia ukończyła studia na AWF w roku 1952 uzyskując uprawnienia nauczyciela wychowania fizycznego. Uprawiała lekką atletykę, dlatego wybrała ten kierunek studiów. Jako osoba z wielkim potencjałem intelektualnym podjęła studia pedagogiczne na Uniwersytecie Warszawskim, które ukończyła w 1954 roku, zaś w 1963 uzyskała stopień naukowy doktora nauk humanistycznych UW. W wyniku kolokwium habilitacyjnego, na podstawie dorobku naukowego i monografii pt.: „ Styl życia absolwentów uczelni wychowania fizycznego” uzyskała w roku 1979 stopień naukowy doktora habilitowanego nauk kultury fizycznej, a 10 lat później w roku 1989 otrzymała tytuł profesora nauk kultury fizycznej. Od pierwszych chwil po ukończeniu studiów, czyli od 1952 r do 2002 roku pracowała nieprzerwanie w Akademii Wychowania Fizycznego, najpierw w Katedrze a następnie w Zakładzie Pedagogiki, przechodząc wszystkie szczeble w hierarchii w zawodzie nauczyciela akademickiego od asystenta do profesora. Aby lepiej poznać swoich studentów podjęła dodatkowa pracę w oświacie. 10 lat przepracowała w charakterze nauczyciela szkoły podstawowej. Pracowała również na stanowisku kierownika ogniska metodycznego i podinspektora szkolnego zdobywając dodatkowe doświadczenia. W uczelni prowadziła ćwiczenia, wykłady, studia magisterskie, konserwatoria dla studentów, w zakresie pedagogiki, teorii nauczania, teorii wychowania, organizacji szkoły i szkolnictwa, pedeutologii, pedagogiki specjalnej, pedagogiki szkoły wyższej, pedagogiki sportu i edukacji zdrowotnej. Pracując, jako nauczyciel akademicki pełniła również różne funkcje kierowała Zakładem Pedagogiki (1971-2002), była dyrektorem Instytutu Nauk Humanistycznych (1990-1996), kierowała Katedrą Nauk Humanistycznych (1996-2002) była Dziekanem Wydziału Wychowania Fizycznego (1981-1984), opiekunem grup i roczników studenckich, brała udział w komisji rekrutacyjnej na studia, pracowała w Uniwersytecie Łódzkim na Wydziale Nauk o Wychowaniu na stanowisku profesora zwyczajnego, w Szkole Wyższej im. Pawła Włodkowica w Płocku w Wydziale Pedagogicznym kierowała Katedrą Wychowania Fizycznego i Zdrowotnego (2001-2006) zaś od lutego 2006 pracuje w Wydziale Zamiejscowym Akademii Wychowania Fizycznego w Białej Podlaskiej na stanowisku profesora zwyczajnego. Mogłabym w dalszym ciągu wymieniać stanowiska, na których pani profesor pracowała, lub też pracuje do dziś.  Ale nie o to chodzi. W roku 2012 w listopadzie Zosia obchodziła 60-lecie swojej pracy, wielki Jubileusz, który dla nas ludzi związanych ze sportem miał ogromne znaczenie. Miał on wielorakie odniesienia dla środowiska polskiej nauki, nauk o kulturze fizycznej, najszerzej rozumianego sportu, ale też wymiar „człowieczy”. Wielu z nas z dumą mieni się Jej wychowankami. Jest ona członkiem wielu polskich i zagranicznych organizacji naukowych i sportowych. Specjalizuje się przede wszystkim w pedagogice kultury fizycznej. Twórczyni subdyscypliny, jaką jest pedagogika sportu.

Zofia Żukowska ma olbrzymie zasługi na polu popularyzacji zasady fair play zarówno w wymiarze teoretycznym, jak i praktycznym – od ponad 40 lat przewodniczy Klubowi Fair Play w Polskim Komitecie Olimpijskim.

Przedstawienie twórczości naukowo -badawczej ( ponad 400 prac naukowych), licznych osiągnięć zawodowych oraz społecznych Profesor Zofii Żukowskiej, to temat na wielostronicowe opracowanie. Nawet gdyby przyjąć, że byłoby to hasłowe tylko zaprezentowanie Jej imponujących dokonań. W tym miejscu mogę tylko z wielkim uznaniem pochylić się nad tym bogatym dorobkiem.

Wśród wielu wysokich orderów, pośród których znajduje sie Krzyż Komandorski Orderu  Odrodzenia Polski, zaszczytnych medali i odznaczeń, którymi uhonorowanozasługi Pani Profesor, szczególnie symboliczny wymiar ma to, że jest Ona Damą Orderu ECCE HOMO 2009, którego ideą jest prezentacja tego, co piękne i wzniosłe w dorobku kultury światowej. W gronie wyróżnionych są takie osobowości jak Jan Paweł II, Vaclav Havel czy Irena Sendler.

Idea Orderu ECCE HOMO zrodziła się w środowisku tomaszowskim, w oparciu o doświadczenia współpracy różnych środowisk na rzecz ludzi niepełnosprawnych. Inicjatorem wyróżnienia w postaci Orderu był mgr Dariusz Walczak, dyrektor Ośrodka Rehabilitacji Dzieci Niepełnosprawnych w Tomaszowie Mazowieckim przy współdziałaniu ks. pastora Romana Pawlasa, proboszcza parafii Kościoła ewangelicko-augsburskiego w Tomaszowie Mazowieckim. Odznaczenie przyznawane jest po to by docenić wszystkich tych, którzy działają na rzecz innych. Otrzymują je osoby nieskazitelne, uczulone na krzywdę i dające świadectwo wielkiej miłości drugiego człowieka. W praktyce potrzeby ludzkie, jak i formy udzielania pomocy oraz szlachetnego oddziaływania na otoczenie rozumiane są dogłębnie i bardzo szeroko, w trosce o dobro, harmonię, sprawiedliwość i piękno. Zatem order przyznawany jest działaczom charytatywnym, duszpasterzom, filozofom, pisarzom, kompozytorom, poetom, lekarzom, działaczom społecznym i sportowym, pedagogom, animatorom kultury z Polski, Belgii, Anglii, Niemiec, Białorusi, Holandii, Austrii, Watykanu, Indii, Tybetu, Francji, Albanii, Finlandii, Rumunii, Stanów Zjednoczonych, Kanady, Słowacji, Ukrainy i Czech, m.in. Lady Sue Ryder (1999), Janina Ochojska (1998), ks. Jan Twardowski (1999), Tadeusz Różewicz (2000), Papież Jan Paweł II (2001), Dalai Lama (2001), Irena Sendlerowa ( 2002), Stefan Stuligrosz (2002), Wojciech Kilar (2003), o. Marian Żelazek (2003), Wanda Błeńska (2004), Anna Dymna (2005), o. Jan Góra (2007), Jacek Łuczak (2008) i wiele innych znakomitych osobistości.

                       W niedzielę, 31 maja 2009 roku w Reprezentacyjnej Sali Urzędu Miasta w Tomaszowie Mazowieckim, Kapituła Orderu ogłosiła nazwiska laureatów. Kolaudacje przybliżające sylwetki laureatów wygłosili członkowie Kapituły Orderu prof. Józef Lipiec, s. Zofia Zdybicka i ks. Roman Pawlas oraz byli laureaci prof. Teresa Weber z Krakowa (dla ks. Kanonika A. Rygielskiego) i prof. Jacek Łuczak. Przybliżono sylwetkę, życiorys i osiągnięcia nominowanej do odznaczenia postaci. Następnie prezydent miasta, Rafał Zagozdon wręczył każdemu z odznaczonych Order ECCE HOMO i list gratulacyjny.

To zaszczytne wyróżnienie przyznawane jest tym, którzy swoją działalnością dowodzą prawdziwości słów: „Człowiek to brzmi dumnie”, i którzy wbrew wszelkim przeciwnościom, poprzez konsekwentną działalność dają świadectwo bezinteresownej miłości drugiego człowieka.

W 2009 roku laureatami Orderu zostali:

Zofia Żukowska – prof. dr hab., przez 50 lat związana głównie z AWF. Order za niestrudzone krzewienie zasad Fair Play zarówno w sporcie, jak i w życiu codziennym, kształcenie w duchu humanizmu wielu nauczycieli i trenerów.

Marek Kamiński – podróżnik, polarnik, ekolog, autor książek, fotograf, poliglota. Order za budowanie dróg na nieprzetartych szlakach, za nieustępliwą walkę z przeciwnościami losu oraz za siłę, nadzieje i szanse dawane osobom niepełnosprawnym.

O. Leon Knabit – Ceniony duszpasterz, rekolekcjonista, publicysta i spowiednik. Order za poświęcenie życia Bogu i ludziom, za skuteczną walkę o szlachetne wartości, za etyczne nauczanie i szerzenie prawdy w czasach uprzedmiotowienia człowieka.

Jan Krenz – kompozytor, dyrygent, pianista. Order za opisywanie świata muzyką, za kształtowanie rzeczywistości poprzez dobroć, ład i harmonię.

Gabriel Mor – dr medycyny, założyciel pierwszego izraelskiego hospicjum Heba Campus w Tel-Awiwie. Order za szlachetność charakteru i obronę ludzkiej godności umierania, za niesienie nadziei oraz ulgi w bólu i cierpieniu.

Paul Rusesabagina wychowany w duchu protestanckim, ruandyjski przedsiębiorca. Order za biblijne pokonywanie zła dobrem, za ogromną determinację i odwagę w ratowaniu ofiar konfliktów, wojen i podziałów między ludźmi.

Ks. Andrzej Rygielski – proboszcz rzymskokatolickiej parafii w Wągrowcu. Order za pełne poświęcenia życie i pracę dla osób najsłabszych i najbardziej potrzebujących, wbrew wszelkim przeciwieństwom losu.

Czyż nie jest to najpiękniejsze podsumowanie dorobku życiowego pani Profesor Zofii Żukowskiej?

Cóż można dodać jeszcze do tego wspaniałego wizerunku Pani Profesor? Od 59 lat mężem  Pani Zofi jest Profesor dr.hab.Ryszard Żukowski. Dla mnie fenomen tego związku polega również na tym, że Zosia i Ryszard od 59 lat pracują razem w Akademii Wychowania Fizycznego, Zosia w  Katedrze a następnie w Zakładzie Pedagogiki a Ryszard w Instytucie Sportu.  Uprawiają ten sam zawód, mieli tego samego promotora swoich prac, osiagnęli fenomenalne porozumienie, choć jak przyznaje Ryszard były pewne różnice ale  umiejętnie je przeszli. Wspaniale ze sobą współpracowali, nie tylko zawodowo ale też  rodzinnie, bo przecież Zosia urodziła syna. Zawsze umieli pogodzić swoje dążenia pracy naukowej z obowiazkami domowymi. Gdy Zosia przygotowywała doktorat obowiązki przejmował Ryszard by następnie on mógł przygotować swój, gdy Zosia robiła habilitację, zaraz po niej habilitację robił Ryszard i tak przez lata. Ryszard był przez 10 trenerem kadry narodowej w  lekkiej atletyce,  z czym wiązały się częste wyjazdy zagraniczne na zgrupowania. W tym czasie Zosia przejęła na siebie większość obowiązków nie rezygnując ze swoich ambicji i pracy naukowej. Według Ryszarda dom stworzyła Zosia, a przecież w ich życiu nie brakowało zawirowań i chorób, jednak dzięki symbiozie przetrwali trudne okresy.  W rozmowie ze mną Ryszard stwierdził, że w ich małżeństwie jest miłość i przyjaźń. Natomiast Zosia powiedziała mi tylko jedno zdanie dotyczace męża : jest on spiritus movens  mojego życia.   Kiedyś na poczatku kariery pani Profesor, jeden ze znanych wykładowców pan Edward Kosman powiedział: pamiętaj nie rozczulaj się nad sobą, nie przejmuj się, rób swoje, ludźmi kieruje bezinteresowna zawiść, jesteś taka jaka jesteś, sama dochodzisz do wszystkiego, nie prosisz, nie robisz nic kosztem innych, jesteś elegancka a baby? Baby są zawistne.

O pani Profesor dr. hab. Zofii Żukowskiej  opowiadała

Wasza Jadwiga

 

 

Powstają dzielnicowe Szkoły SuperBabci i SuperDziadka w Warszawie!

Przyłącz się, zostań partnerem takiej szkoły!  

Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę“ zaprasza na „Targowisko Partnerów i Pomysłów“, które odbędzie się 15 grudnia, w godz. 12.30 do 14.30, w lokalu Państwo/Miasto przy ul. Andersa 29 w Warszawie.

Spotkanie jest zwieńczeniem cyklu warsztatów, podczas których 14 animatorów przygotowywało się do założenia dzielnicowej Szkoły SuperBabci i SuperDziadka. Uczestnicy mają już program szkoły pomysły, nadszedł więc czas na realizację.

Aby Szkoły SuperBabci i SuperDziadka mogły ruszyć z działaniami, potrzebują wsparcia partnerów w bardzo różnych obszarach. Szukamy miejsc na funkcjonowanie szkół, wolontariuszy i trenerów, którzy chcieliby współtworzyc program szkoły, firm ,które chcą wspierać takie działania. Szukamy kawiarni i instytucji kultury, które chcą nawiązać kontakt z grupą aktywnych babć i dziadków.

Pierwsza Szkoła SuperBabci i SuperDziadka została założona w Lublinie przez pedagoga i zarazem babcię – Zofię Zaorską. Kolejne powstały w Białymstoku, Supraślu, Siemiatyczach i na warszawskim Ursynowie. Szkoły stwarzają babciom i dziadkom możliwość nauki, rozwoju, ale także stają się miejscem wymiany doświadczeń i wzajemnego wsparcia. Uczą kreatywności i pomagają nabyć umiejętności niezbędne do tego, aby budować dobre relacje z wnukami i ich rodzicami, nadążając za zmieniającą się rzeczywistością.

Podczas spotkania będą Państwo mieli możliwość poznania celów i założeń Szkół SuperBabci i SuperDziadka, nawiązania współpracy z animatorami powstających  szkół.

Jeżeli chcieliby Państwo włączyć się w działanie szkół, współuczestniczyć w ichzakładaniu w Warszawie. Serdecznie zapraszamy!

Projekt „Szkoła Superbabci jest realizowany przez Towarzystwo Inicjatyw Twórczych „ę“ we współpracy z.Fundacją na Rzecz Kobiet JaKobieta, finansowany jest ze śrdoków Miasta Stołecznego Warszawa. 

 

Dodatkowe informacje: www.e.org.pl

Pytania prosimy przesyłać na : alicja.szulc@e.org.pl, tel. Kont. 669 288 500

 

 

 

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.