Horst Kullnigg,prezydent Austriackiego Związku Badmintona, późniejszy dyrektor finansowy Europejskiej Unii Badmintona, nasz wielki przyjaciel, który wiele razy ratował mnie z opresji, gdy brakowało nam drobiazgów a on przesyłał je poprzez swoich zawodników, do którego mogłam wysłać telex – telex to było urządzenie techniczne, przez które kontaktowaliśmy się ze światem. Łącze sztywne, wydzwanialiśmy do centrali połączeń międzynarodowych, łączono nas z wybranym numerem w świecie i nadawaliśmy to, co zostało za perforowane (zakodowane na taśmie). Specjalistką pracującą na tej maszynie była Regina Jarnutowska, obsługiwała wszystkie związki sportowe mające swoją siedzibą na stadionie X-lecia. O ile dobrze pamiętam były to: Polski Związek Akrobatyki Sportowej, Polski Związek Rugby, Polski Związek Podnoszenia Ciężarów, Polski Związek Hokeja na Lodzie, Polski Związek Łyżwiarstwa Figurowego, Polski Związek Łyżwiarstwa Szybkiego, Polski Związek Tenisa Stołowego, Związek Piłki Ręcznej w Polsce, Sportfilm i my.
W ten sposób załatwialiśmy różne sprawy w kraju i za granicą oraz udział naszych zawodników kadry narodowej i reprezentacji Polski w zawodach międzynarodowych i mistrzowskich.
Uroczyste otwarcie zawodów zorganizowaliśmy w „Teatrze na Woli”. Udało mi się przekonać Dyrekcję Teatru i za niewielkie pieniądze zapłacone za wynajem Teatr przez dwie godziny gościł ponad sześćset osób zawodników trenerów, sędziów i działaczy europejskiego badmintona. W tych niezwykle trudnych latach osiemdziesiątych jak już wspominałam szaro burych, siermiężnych chciałam pokazać elicie badmintonowej jak pięknym Krajem jesteśmy, jaką mamy wspaniałą kulturę, historię, jaka piękna jest nasza polska tradycja. Nie stać nas było na wielkie wydatki, dlatego zwróciłam się do Akademii Wychowania Fizycznego do kierownika Zespołu Pieśni i Tańca tej Uczelni, aby odpłatnie wystąpili na otwarciu Mistrzostw Europy Helvetia Cup ’85. Prowadzący Zespół był również wykładowcą na uczelni, znaliśmy się, dlatego łatwo uzgodniliśmy szczegóły, podpisaliśmy umowę i zespół folklorystyczny na kilka godzin zawładnął teatrem, i naszymi sercami. Dziewczyny i chłopcy z AWF, piękne stroje łowickie, góralskie, żywieckie, śląskie oraz uroda i młodość bijąca od tancerzy i chóru podbiły serca widzów. Nawet wtedy, gdy jednej z tancerek zerwały się korale uzupełniające strój krakowski znakomitym refleksem wykazał się jej partner.Rrzucił się na scenie i w takt muzyki wykonując pompki pozbierał czerwone korale. Otrzymał za ten występ burzę oklasków, widownia szalała, nuciła piosenki, aplauz na stojąco, a na zakończenie występu wszyscy członkowie EBU Council otrzymali: panie- piękne chusty krakowskie, które wręczyli tancerze a panowie czapki krakowskie przystrojone prawdziwymi pawimi piórami. Udane otwarcie, moje łzy i wyrazy uznania od najstarszego uczestnika pana Andersa Segercrantz z Finlandii, przedstawiciela jednego z najstarszych szlacheckich rodów fińskich, który ze łzami w oczach powiedział mi, że nigdy nie widział tak pięknego ekspresyjnego i kolorowego otwarcia zawodów sportowych. Pękałam z dumy…. Gdyby wiedział jak nam się w tej naszej ukochanej Polsce ciężko żyło i ile wysiłku kosztowało nas przygotowanie imprezy, ale o tym wiedzieliśmy tylko my.
Na czas mistrzostw biuro związku przenoszono do hotelu Vera (dzisiaj tego hotelu nie ma za to jest hotel Etap) i tam przez kilka dni przeżywaliśmy chwile grozy i szczęścia. Pomagała nam grupa ludzi, i młodych i starszych. Młode dziewczyny z Uniwersytetu Warszawskiego ubrane w czerwone sweterki z napisem „badminton” oraz obowiązkowo w jeansy, pełniły funkcję hostess pod wodzą Beaty Gajewskiej ( obecnie Moore, to jest ta sama Beata, która mieszkając w Anglii dzielnie komentuje moje wspomnienia) oraz Zygmunta Smardzewskiego, tłumacza w Centralnym Ośrodku Sportu w Warszawie (niestety już nie żyje). Zygmunt był moją podporą, prawą ręką, człowiekiem duszą, często pracującym dla Polskiego Związku Piłki Nożnej – spokojnym, zrównoważonym, starszym panem. To dzięki niemu nauczyłam się patrzeć na wiele spraw z dystansem i uśmiechem na ustach. W trudnych sytuacjach, gdy widać było, że wulkan ma za chwilę eksplodować, czułam uścisk jego ręki na moim łokciu i łagodne spojrzenie mówiące: „daj spokój, za to nie warto umierać, odpuść”, i w ten sposób moja eksplozja mijała. Również On nauczył mnie powiedzenia no problem. Kiedyś, gdy znalazłam się w sytuacji bardzo trudnej powiedział nie ma, co rwać włosów z głowy, musisz uśmiechnąć się tak jak pięknie potrafisz, powiedz „no problem” a na zimno szybko rozważymy rozwiązanie problemu. Pamiętaj Twój nastrój i sposób podejścia do sprawy jest odbiciem zachowania innych, trudne sprawy zdarzają się często i tylko od twojej zimnej krwi i podejścia na luzie do sprawy zależeć będzie nastrój gości. Jesteśmy przecież państwem zza „Żelaznej kurtyny”, ludzie, którzy tu przyjechali zaufali nam, dlatego nie mogą zobaczyć twojego strachu, bezradności. Możesz zrobić wszystko, tylko proszę zachowaj zimną krew. Takie nauki pobierałam również od niezapomnianego Zygmunta. Nie powiem bardzo lubiłam z nim pracować gdyż Jego takt i kultura oraz trzeźwość umysłu wiele razy ratowały mnie z dużych i małych opresji.
Niedziela – ostatni dzień zawodów – nagrody, w 1985 r. piękne ręcznie malowane puchary z Włocławka (kolejny sponsor) i kwiaty, a wieczorem bankiet, to duże słowo, uroczysta kolacja lepiej pasuje, dla wszystkich uczestników, zawodników, trenerów, sędziów (ubranych jednakowo w szare spodnie i granatowe marynarki z haftem na piersiach i napisem, w białych koszulach i krawatach Polskiego Związku Badmintona – garnitury uszyte na miarę dzięki naszemu działaczowi Z. Zawadzkiemu, którego żona pracowała w Spółdzielni „Wspólna Sprawa” i dlatego udała nam się ta wspólna sprawa dla polskich sędziów), organizatorów, sponsorów i VIP-ów. Tylko w ten sposób mogliśmy wszystkim podziękować za wspólnie spędzone dni, za bezsenne noce, za wszystko, co wspólnie osiągnęliśmy. Pewnie, dlatego do dziś wiele osób z rozrzewnieniem wspomina tamte czasy, trudnej konsolidacji i nadzwyczajnej atmosfery grupy 30-40 osobowej, jaką tworzyliśmy wspólnie przez tamte pięć lat (od roku 1980 do 1985), ekipy organizatorów dla tych i innych mistrzowskich zawodów organizowanych przez Związek w Warszawie, a później w COS OPO Spała, (ale to było znacznie później i o tym też napiszę). To były wspaniałe lata polskiego badmintona, tworzenia najlepszej imprezy badmintona w Polsce, międzynarodowych mistrzostw Polski, Mistrzostw Europy w latach 1999 i 2001 oraz szkolenia zawodników już utytułowanych: Jerzy Dołhan, Bożena Wojtkowska –Haracz, Bożena Siemieniec-Bąk, Zosia Żółtańska, Jacek Hankiewicz, Grzegorz Olchowik, Stanisław Rosko, Janusz Czerwieniec, Beata Syta, Elżbieta Grzybek, Kazimierz Ciurys. Atmosfera, jaką tworzyliśmy w latach osiemdziesiątych w sporcie, troska o wszystko, o najdrobniejsze detale, brak kłótni, współpraca, wysiłek organizacyjny wielu ludzi, są dziś nie do odtworzenia. We wspomnieniach tych nie może zabraknąć też przywołania dwóch panów: Janusza Łojka i Andrzeja, którzy zajmowali się filatelistyką, kartkami pocztowymi- pierwsza wydana była z okazji Helvetia Cup’85.Inicjatorem był Janusz Łojek, który na szczęście zajmuje się tymi sprawami do dziś. W tej tradycji lepsi od nas są jedynie Japończycy, Indonezyjczycy a w Europie Austriacy. Janusz projektował, wykonywał, drukował i wydawał wraz z Pocztą Polską setki kartek, stempli okolicznościowych, kopert FDC, ale o tym napiszę już w innym wspomnieniu. Na zakończenie tych historycznych wspomnień chciałabym przytoczyć wypowiedź z roku 1985 Sekretarza Generalnego Emila ter Metz ( z Holandii), który na bankiecie kończącym imprezę powiedział:
„… Nienawidzę działaczy, którzy mówią: poświęcam się dla sportu – tacy niech odejdą. Naszej grze potrzeba ludzi, którzy użyczają jej swojego serca. Będą nagrodzeni, widząc młodzież, która jest przyszłością narodów albo nawet przyszłością Zjednoczonej Europy, fizycznie i umysłowo dojrzałą do swoich zadań życiowych. Będziecie nagrodzeni widząc przyjaźń i lepsze zrozumienie między ludźmi z różnych części świata. Może kiedyś będzie taki świat, w którym jedyną walką będzie ta rozgrywana na korcie badmintonowym. W imieniu EBU ogromnie dziękuję za wasze przyczynianie się do tego…”
Jak proroczo brzmiały te słowa w roku 1985, nikt z nas nie myślał wówczas o Zjednoczonej Europie, nikt nawet nie śmiał marzyć, że kiedyś będziemy jej równoprawnymi członkami, ze kiedyś nasz ukochana biedna Polska będzie piękniała z dnia na dzień, wtedy myśleliśmy tylko o małych przyziemnych sprawach o mydle, szamponie i papierze toaletowym ( a nie ściernym) w każdym sklepie.
Na zakończenie na bankiecie, który zorganizowaliśmy dla wszystkich uczestników w Restauracji „Bazyliszek” na Rynku Starego Miasta Polski Związek Badmintona został odznaczony medalem za wspaniałą organizację i ja ten medal osobiście odbierałam.
Wasza Jadwiga
English version:
Badminton Championship 1985 part 3
Horst Kullnigg, president of Austrian Badminton Association, later on financial director of EBU, our great friend helped us countless times. By telex we could communicate with him and many times his players brought us some essential goods. Telex was a very useful device that was operated by Regina Jarnutowska; it was shared by many associations in our office, Polish Weighlifting Association, Polish Ice Hockey Association, Figure Skating Associations, Polish Rugby Association, Polish Voleyball Association, Polish Speed Skating, Polish Acrobatic Association and Polish Table Tenis Association and many more and allowed us communicate with many countries.
The Championship official opening ceremony took place in Wola Theatre. Six hundred players, coaches, referees and VIP watched the folk dance show by Dance Group from Akademii Wychowania Fizycznego, which we manage to arrange for relatively small amount of money. The folk group dance was marvellous and the enthusiasm and talent of all the boys and girls was extraordinary. An unexpected event, when one of the girl’s necklace fall apart was turn around and her partner masterfully picked up all the beads while doing press ups, which was followed by a big applause! EBU Council members received scarves and hats that were presented by the dance group members. One of my strong memories from this ceremony is Anders’ Segercrantz words; he said that he has never seen such glorious opening ceremony! I was so proud! If only he knew how difficult life in Poland was and how much effort it all cost us!
Our office during the championship moved to Hotel Vera. Young students from University helped us with the teams. All wearing red pullovers, they worked under the command of Beata Gajewska (now Beata Moore, the same Beata that now lives in England and comments on my blogs) and Zygmunt Smardzewski (no longer with us). Zygmunt was a very good man, my right hand man, an older and a very quiet man from whom I have learnt how not to lose temper! He taught me how to say „no problem” in the most difficult situation, to slow down, think about the situation and come back with the solution. He said to me, people who came here trust you and should not see fear in your eyes, so stay cool, and you will find a solution. I really liked working with his cold blood and quick reaction saved us in many difficult situations.
The last day of the Championship was on Sunday, we have presented some lovely vases as trophies and organised a banquet in the evening. It was a pleasure to watch all our players, coaches and referees (the last ones all dressed in grey trousers and navy blue jackets specially tailored for them thanks to Z. Zawadzki, whose wife worked for „Wspólna Sprawa” tailoring company). Through this banquet we wanted to say thank you to all of them who worked so hard during our event. I think we all think about these times so warmly, as we had such an amazing team and atmosphere, all 30-40 people worked so closely between 1980 to 1985. These were amazing years for Polish badminton, we have created important championships, and worked with such players as: Jerzy Dołhan, Bożena Wojtkowska –Haracz, Bożena Siemieniec-Bąk, Zosia Żółtańska, Jacek Hankiewicz, Grzegorz Olchowik, Stanisław Rosko, Janusz Czerwieniec, Beata Syta, Elżbieta Grzybek, Kazimierz Ciurys. We cared about everything and everybody, we didn’t quarrel, we helped each other; these times will never come back. I should mention two important men: Janusz Łojka and Andrzeja Szalewicz, both avid stamp and card collectors; the very first postcard was printed by Janusz Łojek for Helvetia Cup. Leading in the cards collections were Japanese and Austrians; Janusz designed and printed together with the Polish Post hundreds of cards and stamps, as well as envelopes, perhaps I will write about it some other time. To finish my memories I would like to remind you the speech by Emil terMetz in 1985:
„… I hate sport activist who say I sacrifice for sport, people like that should go. We need people who love the sport and give their hearts. Their reward will be to see people who are the future of the country and future of Europe, physically and mentally mature and ready for their tasks. You will be rewarded seeing friendship between people from many countries and a better understanding of the world. Perhaps one day the only battles will be the ones fought on the badminton court. In the name of the EBU, I thank you for being part of it…”
Nobody listening to these words in 1985 could foresee the United Europe, nobody thought that Poland will develop so beautifully and that we will forget about such problems as where to buy towel or soap or toilet paper.
At the end of the banquet, Polish Badminton Association was rewarded with a medal for the organisation of the Championship and I was a recipient of it.
Jadwiga