Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Informacje’

Dni 27 i 28 września tego roku były dla nas miłym powrotem do przeszłości. Do całkiem niedalekiej przeszłości, kiedy tworzyliśmy w 1977 r Polski Związek Badmintona w kolebce polskiego badmintona, w Głubczycach, gdy tam rozgrywaliśmy turnieje ligowe, zawody ogólnopolskie, gdzie odbywały się zgrupowania, gdzie wiele długich godzin spędzaliśmy na rozmowach o badmintonie. Ja mogłam tylko wspominać ostatnie 36 lat, natomiast Andrzej (Szalewicz) wspominał początki badmintona i pierwsze ważne kontakty z trenerami Bolkiem Zdebem i Ryśkiem Borkiem.

Ale zacznijmy od początku. Na zaproszenie klubu LKS „Technik” Głubczyce oraz Akademii Myśli i Słowa pojechaliśmy do Głubczyc w piątek 27 września.  Pogoda była piękna świeciło słońce a my jak za dawnych dobrych lat jechaliśmy znowu do Głubczyc. Tym razem wybraliśmy jazdę trasą szybkiego ruchu oraz autostradą wrocławską, aby w Krapkowicach zjechać i obrać kierunek na  Głubczyce.

Pierwsze nasze spotkanie odbyło się po południu w Liceum Ogólnokształcącym w ramach Akademii Myśli i Słowa.  W czasie drogi zastanawialiśmy się, o czym będziemy mówić. W końcu uznaliśmy, że badminton, wspomnienia, pokazanie roli wszystkich kolegów, zawodników, ludzi związanych z miastem, Rady Miasta i Gminy, Burmistrza, Dyrektora  LO, trenerów  a przede wszystkim „naszych” zawodników  to temat na długie nocne Polaków rozmowy a nie na dwugodzinne spotkanie. Akademia – sama nazwa wskazuje, że tam  powinno się wystąpić  z wykładem, jednak my uznaliśmy, to za cokolwiek sztuczne i nadęte. Natomiast przyjęta forma gawędy ze znanymi nam osobami, wciąganie ich do dyskusji, do wystąpień, wspólne wspominanie będzie najlepszą z możliwych form tego spotkania. Bo jak występować ex  cathedra  i głosić prawdy życiowe, gdy naprzeciwko nas siedzą ludzie, z którymi współpracowaliśmy przez wiele lat, którzy dzielili z nami biedę, którzy tak samo jak my cieszyli się z każdej „zdobyczy” w postaci lotek, koszulek, skarpet czy też niezwykle potrzebnych a drogich rakietek do badmintona?

Potoczyły się te nasze wspólne wspomnienia wielokierunkowo, tak jak toczyło się nasze wspólne życie. Andrzej starał się wytłumaczyć wszystkie trudne decyzje, jakie wspólnie z zarządem podejmowaliśmy, ja przypominałam nasze podróże a także pierwsze wystąpienia na kortach mistrzostw Europy w roku 1980 w Groningen a później na mistrzostwach Europy juniorów w Edynburgu. I tu i tam  nasza reprezentacja wypadła dobrze. Wygrane mecze, awans do grupy wyższej i powrót ze sprzętem, który w Groningen ufundował nam Yonex – a były to rakietki, zaś w Edynburgu- dzięki Bożence Wojtkowskiej i Ewie Rusznicy -Carlton ubrał naszą ekipę w koszulki a dziewczyny otrzymały rakietki. Wspominaliśmy nasz wyjazd do Hamburga, bezpośrednio po zakończeniu Yonex German Open 1986, które odbyły się w Dusseldorfie. Przejazd koleją z Dusseldorfu do Hamburga, opóźnienie pociągu spowodowane fatalnymi warunkami pogodowymi marznąca mżawką, kilkugodzinny postój w polu z tego właśnie powodu, i bardzo późną kolację jedzoną wspólnie z przedstawicielami firmy Victor. Podróż miała zająć tylko trzy godziny a w rzeczywistości trwała całe dwanaście. Zmęczeni, ale bardzo szczęśliwi dotarliśmy i wspólnie spotkaliśmy się z panem Guido Schmidtem (właścicielem) oraz R. Burkhardem- jego zastępcą.  Następnego dnia po południu mieliśmy grać oficjalny mecz Polska –RFN w badmintonie. Ale dla nas najważniejszą sprawą oprócz tego pierwszego meczu (1986) był fakt otrzymania kompletnego wyposażenia dla całej ekipy. Być może dzisiaj śmiesznie to brzmi, ale wtedy po raz pierwszy otrzymaliśmy ( zawodnicy i trenerzy) po kilka sztuk koszulek, spodenki, biało- czerwone dresy z napisem Polska, skarpety, buty oraz po 4 cztery rakietki Victora, plus kilka na zapas na wypadek uszkodzenia. Te rakietki dodatkowe powędrowały do magazynu, jak również otrzymane lotki Victor, których używaliśmy do treningu a także na zawodach organizowanych w Polsce. Oprócz tego wszyscy otrzymali piękne ogromne torby Victora a także thermobagi, których nam brakowało, a których  nikt nie rozdawał za darmo.

Ubrani, elegancko wyglądający wyszliśmy na mecz. I tutaj niestety po raz pierwszy pamięć mnie zawodzi. Nie pamiętam wyniku tego meczu. Wiem, że przegraliśmy, wtedy reprezentacja Niemiec  była silna a my na początku drogi do naszych sukcesów. Tym niemniej powrót mieliśmy radosny, gdyż mimo wyniku meczu, Victor GmbH, jako sponsor Polskiego Związku Badmintona ( podpisaliśmy stosowną umowę) pozwolił mi na buszowanie w ich magazynach i wybranie wszystkich niezbędnych rzeczy do organizacji zawodów międzynarodowych w badmintonie w Polsce. Nie, nie myślcie, że było to dodatkowe wyposażenie w sprzęt. Sprawa była zupełnie banalna. Chodziło o podkładki dla sędziów prowadzących,- twarde, aby mogli notować protokoły poszczególnych meczów,  kartki samoprzylepne, papier xero w dużych ilościach,( kilkadziesiąt ryz), plastikowe boksy do komunikatów ( takie niebieskie, które przez ponad dwadzieścia kilka lat stały w pokoju Wydziału Gier i Dyscypliny, gdzie zmieniający się członkowie zarządu znajdowali swoje komunikaty i dokumenty), oraz inne niezbędne wyposażenie biura, którego  nie można było kupić za żadne pieniądze w Polsce w Warszawie.

W ten sposób wyposażeni zostaliśmy dowiezieni do pociągu w relacji Hamburg Warszawa. Uff… to była podróż, na granicy czekaliśmy na odprawę paszportowo celną. Na korytarzu nasz bagaż 25 toreb Victora wypełnionych po brzegi nowiuteńkim sprzętem. Kartony z lotkami w liczbie  6 sztuk, czyli 300 tuzinów, Andrzej nadzwyczaj spokojny, Rysiek nerwowo uśmiechnięty i ja spłoszona z kwitami magazynowymi, które  otrzymałam w Firmie Victor.

Pierwsze pytanie celnika do Andrzeja brzmiało: czyje to torby? – Nasze- padła odpowiedź,- nasze?- Czyli czyje?. I potoczyła się sympatyczna rozmowa o polskim badmintonie, naszych kontaktach z RFN, oficjalnym meczu zorganizowanym celowo, aby reprezentacja mogła otrzymać sprzęt o braku pieniędzy o tym jak wartościowy ten sprzęt jest dla nas, a jak bezwartościowy dla innych, prezentacja tub z lotkami, lotek i opowiadanie, co to jest ten badminton i dlaczego tyle lotek potrzebujemy. A my cierpliwie odpowiadaliśmy na wszystkie pytania, zawodnicy spali zmęczeni po doznanych emocjach i wrażeniach wycieczki po Hamburgu, a my czarowaliśmy elokwencją i wiedzą, którą dzieliliśmy się z celnikami. W końcu dowódca obejrzał wszystkie dokumenty, ostemplował je i życzył nam sukcesów na nadchodzących Mistrzostwach Europy Juniorów, które w kwietniu 1987 r miały odbyć się w Hali Mery w Warszawie.

Do naszych wspomnień zapraszaliśmy i trenera Ryszarda Borka i będące na sali zawodniczki:  Bożenę Wojtkowską- Haracz, Bożenę Siemieniec- Bąk, Marzenę Dacyk.  Marzena przypomniała nam jak przed laty całe miasto Głubczyce żyło badmintonem, jak uroczystości komunijne przypadające w tym samym czasie, co otwarcie Ogólnopolskiej Olimpiady  Młodzieży musiała być przez ks. Proboszcza przesunięte na wcześniejszą godzinę, aby zawody mogły rozpocząć się zgodnie z planem. Jak panie w przedszkolu ( mama Marzeny i Józefa Ciurys Borek) prowadziły na salę wszystkie dzieci z ostatniej grupy przedszkolnej, które w kolejnym roku miały iść do szkoły. Dzieciaki dostawały rakietki i lotki, grały, bawiły się  i w ten sposób najsprytniejsze wybierane były do grupy, która w szkole podstawowej stanowiła wyselekcjonowaną klasę badmintonową, prowadzoną przez wiele lat aż do ukończenia szkoły nie tylko podstawowej, ale ponadpodstawowej również.  Z takiej  preselekcji wyszli przyszli zawodnicy kadrowicze, reprezentanci Polski  Dorota Borek, Przemysław Krawiec,  później Witek Chmielewski, Małgosia Lenartowicz, Darek Sobków, Zbyszek Serwetnicki, Przemek Wacha Olimpijczyk IO Ateny 2004, Pekin 2008, i Londyn 2012, bracia Walaszkowie Romek i Mateusz, Agnieszka Naróg, Marysia Maślanka. Tyle nazwisk zapamiętałam, tyle przypomnieliśmy sobie z Ziutą i Ryśkiem, pewnie było ich więcej, jeżeli kogoś pominęłam, przepraszam. Wspominaliśmy długie przejazdy kolejowe na zawody do Edynburga (56 godzin) do Helsinek 32 godziny i przygody z celnikami byłego ZSRR, według, których przewożenie jabłek ( mieliśmy torbę jabłek dla całej ekipy na pobyt w Helsinkach) było niezgodne z przepisami. Bożena przypomniała jak celniczka po kilkunastu minutach w końcu ustąpiła pod naporem zawodników i wyjątkowo podzieliła zapas naszych jabłek na dwie części, jedną zabrała a z drugą mogliśmy jechać do Finlandii.

Otrzymałam od Pana Andrzeja link z uroczystości, wklejam dzielę się z Wami,       http://www.tvglubczyce.pl/

dziękuję bardzo

J

CDN.

Już miesiąc minął, gdy pani Jesień wkroczyła do naszych parków i ogrodów, gdy na polach palą się łęty ziemniaków a radosne kolory zmieniły się w kolory brązu, żółci i ciemnej czerwieni. Zapachniało w ogrodzie jesienią. Słońce świeci, ale poranne mgły snują się uświadamiają nam nieubłagane przemijanie lata. Wieczór w ogrodzie jest również zasnuty mgłą i chłodem, przychodzącymi wraz z zachodem słońca. Błękit nieba wybarwia się gdzieś około godziny jedenastej by o szóstej przejść w zmierzch, co oznacza, że za miesiąc dzień będzie krótszy o ładnych kilka godzin i nastanie listopad chłodny, zdzierający do końca liście z drzew.  Październik powitał nas przymrozkiem -4 i właśnie ten jeden dzień ściął wszystkie kwiaty w ogrodzie. Zostało tylko kilka sztuk begonii królewskiej, które stały w donicach przy domu, oraz kilka w skrzynkach, pozostałe trzeba było wyrzucić.  Łodygi ścięłam a bulwy begonii schną w skrzynkach, w sobotę zakupię torf odkwaszony, którym przesypię wyschnięte bulwy i tak przygotowane schowam w piwnicy. Będą czekały na lepsze czasy ciepło i maj przyszłego roku. W tym roku nie posadziłam moich ukochanych dalii gdyż wszystkie bulwy rozpadły się, zostały same otoczki, pewnie jakieś robactwo postanowiło przetrwać w moich daliach. Wyrzuciłam wszystko na wiosnę i pomyślałam, skoro tak się stało w tym roku dalii nie będzie. Pozostały mi tylko zdjęcia ubiegłorocznych kwiatów. No cóż może właśnie w ten sposób zmienię swój ogród, bez dalii bez begonii, kto wie?

 

Wyszłam dzisiaj o poranku do mojego ogrodu, aby na zakończenie sezonu zrobić kilka zdjęć październikowego jesiennego ogrodu. Ponownie, jak co roku, zachwycił mnie krzew oczaru wirginijskiego.

Jakież było moje zdziwienie, gdy na krzewie oczaru wirginijskiego (Hamamelis wirginiana) zobaczyłam kwiaty, w postaci rozcapierzonych pazurków malowniczo powyginanych w kolorze jasno żółtym. Zdziwienie tym większe, że mój oczar zawsze kwitnie w lutym, gdy w ogrodzie leży śnieg i żaden kwiat ani krzew nie ma zamiaru się budzić ze swego zimowego snu. Pierwszymi kwiatkami obdarza mnie zawsze oczar. Prawdę powiedziawszy krzew ten w tym roku bardzo się rozrósł i aktualnie połowa gałęzi jest czerwono bordowa zaś druga część jest złocisto żółta. I właśnie na tej części złocisto żółtej kwitną kwiatki oczaru. Wyglądają pięknie, małe żółte pożegnanie lata. Podobno oczar wyrasta do sześciu metrów wysokości, ale tymczasem u mnie ma może dwa metry. Jego liście są eliptyczne, nierównomierne i karbowane. Kwiaty są charakterystyczne i bardzo oryginalne. Składają się z tasiemkowatych płatków, skręconych lub wyprostowanych w barwie żółtej, które ukazują się zimą i jak się okazuje również jesienią. Oczar ma również owoce w postaci zdrewniałych torebek, które dojrzewają w następnym roku po kwitnieniu i pękają z charakterystycznym trzaskiem. O oczarze i moim zachwycie napisałam już w roku 2012, ale tym razem chciałam tylko przypomnieć, że pomimo wszystko, przymrozków wczesnych i trudnej długiej zimy ten krzew potrafi zaskoczyć swoim wyglądem. Kwiaty oczarów wytrzymują mrozy nawet do -12C. W czasie mrozu płatki zwijają się do środka i rozwijają ponownie przy plusowej temperaturze. Czynność ta może być powtarzana przez roślinę kilkakrotnie.

Warto posadzić ten krzew w swoim ogrodzie i cieszyć oko kwiatkami zarówno w lutym – marcu jak również w jesieni.

Ogród powoli przygotowywany jest do zimy. Tulipany „Laura Fygi” (nazwa pochodzi od nazwiska holenderskiej piosenkarki) posadzone, a co ja się będę przyznawała ile? Dużo, pokażę je w maju, wtedy, gdy zakwitną. Gospodarstwo Ogrodnicze Jacek Wiśniewski junior przygotowało dla mnie trzy worki cebulek właśnie Laury Fygi. Piękne czerwono- żółte tulipany. Sadziłyśmy je cały dzień, słońce nam przyświecało a temperatura dochodziła do +17 stopni Celsjusza. Do posadzenia pozostały jeszcze cebulki szafirków, narcyzów, hiacyntów żółtych i bordo, lilii azjatyckiej oraz lilii o smakowitej nazwie Sorbet.  Lilie posadzone zostaną w miejsce wykopanych krzaków, bzu, które prawie zdziczały. Pozostało tylko trzy lub cztery pojedyncze okazy. W tym miejscu znakomite podłoże i warunki znajdą lilie, a cebulki hiacyntów, szafirków, narcyzów, posadzone zostaną w donicach, które okryję Agro włókniną i postawię na tarasie w kartonach lub drewnianych skrzynkach tak by miały warstwę ochronna od spodu. W ten sposób zabezpieczone powinny przezimować.  Wraz z nastaniem ciepłych wiosennych dni będą swoimi kwiatami cieszyły oczy domowników a święta wielkanocne powitamy pięknymi kolorowymi kwiatami.. Ale co tam, ja tutaj piszę już o świętach wielkanocnych, gdy przed nami zima i święta Bożego Narodzenia! To prawda, ale teraz jest czas na przygotowywanie roślin cebulowych do kwitnienia wiosennego. Dlatego o tych pracach napisałam. Zresztą Kasia Bellingham, która prowadzi Blog pod tytułem „Ogród Andrew i Kasi Bellingham” doskonale radzi nam, kiedy i co należy robić w ogrodzie, a jest to para znakomitych profesjonalnych ogrodników, którzy przez lata pracowali w najlepszych ogrodach angielskich z ogrodem Księcia Karola włącznie. Któż lepiej może udzielać nam porad w zakresie prac ogrodniczych. Ja również czerpię dodatkową wiedzę z ich bloga a także wysyłam zapytania do Kasi, bo chociaż mam długie doświadczenie ogrodnicze zawsze lepiej zapytać profesjonalistę niż błądzić po omacku.

I jeszcze jedno spostrzeżenie. W moim ogrodzie pojawiły się jeże. Zresztą wszyscy sąsiedzi odnotowali w swoich ogrodach obecność tych miłych zwierzątek. Jeżeli nie mamy psów można pomóc jeżom przezimować. Możemy zbudować domek dla jeży, które przetrwają w nim całą rodziną i będą niezwykle wdzięczne za pomoc. Otóż dowiedziałam się, że wystarczy połowa drewnianej palety, takiej zwykłej palety do przewożenia towarów. Paletę ustawiamy w krzakach, sypiemy dużo suchych liści pod spód – w środek ożebrowania palety, nakrywamy gumowaną płachtą, jaką możemy znaleźć lub kupić, płachtę przymocowujemy do podłoża długimi gwoździami, aby się nie zsunęła. Zbieramy kolejne liście w ogrodzie i wysypujemy na tak zbudowany domek. Jeże znajdą tutaj doskonałe miejsce na przetrwanie zimy, chłodu i mrozów. I jeszcze jedna drobna rada, paletę ustawmy na dwóch klockach drewnianych, aby utworzyło się wejście do domku. Paleta obsypana liśćmi będzie wyglądała jak górka złocista, będzie też zdobiła nasz ogród. A jeże odwdzięczą się nam na wiosnę robieniem porządków na własną rękę. Pozdrawiam jesiennie i życzę ciepłego spacerowego weekendu

Wasza Jadwiga

Jak było w Głubczycach?

 

 

 

 

 

Zanim coś napisze chcę pokazać kilka zdjęć. Może one odpowiedzą na to pytanie. Tutaj spotkanie w ramach „Akademii Myśli i Słowa” Ludzie z Pasją – Jadwiga Ślawska Szalewicz i Andrzej Szalewicz

 Czasem dokumentacja zdjęciowa jest lepsza aniżeli najlepsze opisy.

 

 

 

 

Tu Honorowy Herb Głubczyc przyznany Jadwidze Ślawskiej Szalewicz przez Kapitułę Herbu Głubczyc przy Radzie Miejskiej w Głubczycach oraz wyróżnienie dla Honorowego Obywatela Głubczyc Andrzeja Szalewicza

 

 

 

 

 

 

Nasze spotkanie z wieloma osobami: zawodnikami, reprezentantami Polski kilku generacji, trenerem kadry narodowej, trenerem LKS Technik Głubczyce Ryszardem Borkiem i Józefą Ciurys- Borek Jego żoną a zarazem świetną  zawodniczką badmintona,spotkania z dawno nie widzianymi działaczami i osobistościami miasta i Gminy Głubczyce przywołało wspomnienia, kiedy wszyscy chcieliśmy zrobić dużo i dobrze i to nam się udało. I pomimo wielu starań różnych ludzi  nikt nigdy nam wszystkim tego nie odmówi. Dlatego radość sprawiły nam podziękowania jakie otrzymaliśmy od naszych byłych zawodników zarówno Ryszard jak również Andrzej i  Ja.  Ech łza w oku się zakręciła.

Kochani Dziękujemy z całego Serca to były niezapomniane chwile!

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.