Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Historia’

Dzisiaj jest Dzień Świętego Walentego, popularne od jakiegoś czasu w Polsce Walentynki. W sklepach, na straganach leżą lub stoją porcelanowe lalki, czerwone poduszki w kształcie serc z misiami haftowanymi, kartki walentynkowe, czerwone balony z napisami wielce obiecującymi kocham cię, lub I love you, i inne precjoza na ten dzień stosowne. Jest to jeden z wielu dni, gdy najmilsza sercu osoba może wyznać miłość, a nawet poprosić swoją wybrankę o rękę. Zobaczmy tedy jak dawniej rodzina przygotowywała pannę do jej zamążpójścia i jaką na te okazję szykowała wyprawę. Łatwiej nam będzie przygotować być może nasza córkę lub wnuczkę.  W Silva Rerum, czyli rozmaitych wiadomości zapisywanych z różnych wydarzeń, dotyczących kultury staropolskiej, znalazłam artykuł dotyczący posagu szlachcianki Rozalii Ewy córki Konstancji Gnińskiej i Jana Piotra Czapskiego herbu Leliwa, wojewody pomorskiego. Był on właścicielem ziem w Prusach Królewskich. Rozalię wydano w roku 1738 za mąż za Adama Tadeusza Chodkiewicza herbu Gryf, wojewodę brzeskiego. W związku właśnie z tym zamążpójściem spisano wszystkie rzeczy, jakie panna młoda otrzymała, jako jej posag, ale też, jakie otrzymała od męża. Młode panny proszę o szczególna uwagę, natomiast rodziców uprasza się o czytanie tekstu z nalewką w kieliszeczku, aby rozterki związane z wyprawą ślubną nieco osłabić.  Zapraszam do tej niezwykle ciekawej lektury dającej nam wyobrażenie o tym, ile i jakie rzeczy młoda panna posiadała, niezbędne i konieczne, modne w życiu możnej kobiety, które podkreślały jej prezencje oraz świadczyć mogły o pozycji społecznej. „… W spisie znalazły się kosztowności, ubiory, pościel, bielizna, naczynia, meble i pojazdy. Rozalia miała kilkanaście klejnotów, w tym: naszyjniki – złoty i z pereł, bransolety, kolczyki, „briliantowy” krzyżyk, diamentowe spinki, tabakierkę (!) i mały zegarek (pektoralik) ze złota, oraz kilkanaście również drogocennych (głównie srebrnych) przedmiotów służących do zabiegów kosmetycznych (tzw. „gotowalnie”), np. miednice, dzbanki, „pudełko do mydła”, szczotki i zwierciadło. Do Rozalii należały również, odrębnie wyliczone, inne wyroby srebrne, głównie naczynia (m.in. dzbanki do kawy, herbaty i mleka, talerze, wazy z pokrywami, cukiernica, solniczki), ale też – jak widać niezbędne „pannie z dobrego domu” – nocnik (urynał) i spluwaczkę (kraszoar). W posagu wniosła również niemało wyrobów (farfurek) porcelanowych, modnych wówczas i kosztownych, importowanych z Saksonii, Paryża, Wiednia lub włoskiego Docci. Były to choćby różnej wielkości, trzy komplety filiżanek, każdy na 12 osób. Najwięcej Rozalia posiadała ubiorów, wykonanych z rozmaitych materiałów, gładkich i wzorzystych, jedno- i wielobarwnych, o różnym kroju i z dodatkami odpowiadającymi kanonom ówczesnej mody. Były to głównie suknie kobiece (36 pozycji), w tym stroje balowe (np. na karnawał, w czarne domino), oraz spódnice, kontusze, peleryny, wyszczególniony kołpaczek soboli, szale, 6 par trzewików, aż 52 kornety (najmodniejsze nakrycia głowy), ponadto ozdobne stroje poranne (negliże) i koszule nocne, stelaże fiszbinowe (rogówki, rozpowszechnione w Polsce dopiero od lat trzydziestych XVIII stulecia), czepki, gorsety, chusty, pończochy. Osobno wymieniono wnoszone w posagu liczne prześcieradła, kołdry, materace, ręczniki, obrusy i serwety stołowe. Szczególną pozycję zajmuje „łóżko” z kotarą, dekorowane galonami i frędzlami wraz z zasłonami i firanami, następnie „skrzynie y kufry do władania rzeczy”, gdzie pomieszczono też karetę „wielką”, „ze wszystkiem porządkiem”, oraz berlińską „szkarłatem wybitą”, a także wóz ładowny (karawan) i konie do zaprzęgu…”. Synem Rozalii i Adama Chodkiewicza był Jan Mikołaj Ksawery. Po śmierci męża (w 1749 r.) Rozalia poślubiła Jakóba Czapskiego, podskarbiego ziem pruskich. Oto wyjątek z Silva Rerum, gdzie taki artykuł znalazłam. Czyż ten spis nie przyprawi dzisiejszych rodziców o ból głowy? Ja mogę powiedzieć, że prawie jestem przygotowana na nadchodzące w tym zakresie „nieszczęście”, gdyż jedną skrzynię po Babci Katarzynie już mam, a co z kuframi, ekwipażami, karawanami? Końmi do zaprzęgu? O tempora! O mores!, O czasy! O obyczaje! Te zmieniają się. Wiek XX i XXI przynosi takie zmiany, o których naszym pra pra pra nie śniło się, a nawet uważałyby za nieobyczajne, ale cóż sto lat ostatnie jest rewolucją w obyczajowości i to, co nie było obyczajne dzisiaj staje się normą. Czy to dobrze? Według mnie nie, ale ja pewnie jestem już przestarzała, bo mnie właśnie rajcuje trochę niedopowiedzeń, dyskrecji, dobrego wychowania, kindersztuby i galanterii w stosunkach męsko damskich. Powiecie:, ale to już było? I nie wróci więcej? A ja wolę, aby wróciło, i wróci, ale obecna wolnością musi nasycić się, co najmniej dwa pokolenia, a później okaże się, że choć czasy nowoczesne to obyczaje dawne.

Życzę wszystkim Dobrego Dnia Świętego Walentego,

Nie tylko dzisiaj, ale w nadchodzącym tygodniu

Wasza Jadwiga

PS: ale żeby nie było tak bardzo poważnie z okazji Św. Walentego obejrzyjcie najlepszą reklamę jaką ostatnio zobaczyłam

Here is a link to simply the best advertisement ever made.

http://www.m2film.dk/fleggaard/trailer2.swf

Pozdrawiam!

j

Dzisiejszy dzień miałam ominąć w swoim blogowym pisaniu, bo jak pisać o własnych urodzinach? I to wcale nie osiemnastych, nie trzydziestych, a nawet nie pięćdziesiątych tylko tych właśnie sześćdziesiątych szóstych? Sami powiedzcie no jak?

Jak zwykle rankiem z kawą w ręku usiadłam przy komputerze i zajrzałam do poczty, a tam? Życzenia, wysypały się jak z wazonu najpiękniejsze kwiaty, Lech z Australii, Pre-Ake ze Szwecji, Bertrand z Francji, Panna Martha, gdzieś z Egiptu, Kazik ze świata już nawet nie wiem skąd,  Brian Agerbak z Kopenhagi, Jimmy Andersen również, Andrea Hannes z Niemiec, i wielu innych osób z Rosji, Belgii, Słowacji, Słowenii, Francji, Hiszpanii, Polski, które w moim życiu są bardziej lub mniej znajome. I jak w takiej sytuacji zamknąć oczy i nie widzieć, tylu życzliwych i uśmiechniętych osób, które pamiętają, że masz urodziny?

W moim życiu wiele się działo już od najmłodszych lat, jako że urodziłam się jak wspominałam w sposób bombowy, w przenośni i naprawdę. Naprawdę? Ktoś zapyta? Ano tak, bombowo, pod ostrzałem wojsk amerykańskich, które walczyły na terenie Niemiec tego dnia w tamtym czasie. Nie można było, zatem sprawiać Rodzicom większych kłopotów, dlatego urodziłam się szybko i bezpiecznie aczkolwiek nie bezboleśnie, niestety! Akuszerka, które odbierała poród i lubiła moją matkę, powiedziała: Katia (Kazia było zbyt trudne w wymowie) masz córkę, zdrową i silną” i dała mi klapsa, tak dla zachęty abym już sama rozpoczęła życie zażywając „świeżego powietrza”!  Po kilku dniach, gdy naloty osłabły i Inge przyszła sprawdzić jak się miewamy wyjęła z zanadrza pierwszy w życiu prezent, jaki z mamą dostałyśmy. Były to dwa porcelanowe koty w szare paski. Dwa razem, z gałką wełny pod łapami. Inge, osoba samotna, starsza pani – męża straciła na wojnie, dzieci nie miała, pomagała wszystkim, no i mojej mamie też odbierając poród w trudnym czasie największych nalotów i bombardowania tego terenu, gdzie mieściły się zakłady produkujące broń. Inge otrzymała koty od swojej mamy w prezencie, gdy ukończyła 20 lat. Dlaczego obdarowała nimi zupełnie obcą osobę? Tego nie wiem, i nigdy się już nie dowiem.  Koty pozostały z nami i zawsze. Gdy coś się działo, najpierw byłam zawijana w becik, a potem obok mnie lądowały „nasze koty”. Przez wszystkie te lata koty stały na honorowym miejscu u Rodziców w mieszkaniu, na półce, kredensie czy witrynce, a czasem na telewizorze. Wiele rzeczy w międzyczasie uległo rozbiciu, wypadło komuś z ręki i w ten sposób zakończyło żywot, ale nie koty! Przetrwały na swoim stanowisku dowodzenia przez te 66 moich lat przypominając tamte zdarzenia, przypominając Inge i jej wielkoduszny prezent.

W ubiegłym roku Matka moja odeszła na zawsze. I w naturalny sposób koty przeszły do mnie, i dzisiaj stoją w serwantce zamknięte na klucz, jako najdroższy mój talizman. Koty są stare, mają już ponad sto lat, ale zawsze będą mi przypominały najtrudniejszy czasy w naszym życiu. Pewnie po mnie otrzyma je Moja Córka, a następnie wnuczka i tak pamiętne koty będą towarzyszyły moim dzieciom i wnukom i ich wnukom w tym naszym życiu.  Cieszę się, że mogę im coś podarować, co jest związane z Moją Matką a ich Babcią i PraBabcią. Dzisiaj wraz ze ślubnym, idziemy w towarzystwie Joli do Restauracji Ganesh, restauracji indyjskiej, dlaczego indyjskiej? Tak rzadko mamy okazję spróbować innych smaków aniżeli polska kuchnia, no ewentualnie chińska. Myślę, ze wieczór będzie udany, a ja zdam Wam relację. Zabieram ze sobą aparat, aby wszystko było jak najbardziej udokumentowane. Zobaczymy, czy otrzymamy przepisy na poszczególne potrawy. Do zobaczenia i usłyszenia dzisiaj wieczorem,

Właśnie przed chwilą otrzymałam bukiet kwiatów od  all Badminton Europe Council , Tom Bacher  and staff.

Bukiet jak napisałam przesłany został Poczta Kwiatową z Kopenhagi w imieniu Rady Badminton Europa, byłego jej Prezydenta Toma Bacher’a  jak również pracowników Biura Badminton Europe. Bardzo ale to bardzo dziękuję za pamięć wszystkim moim Przyjaciołom z Europy, którzy pamiętali o mnie i mojej pracy jaką wykonałam dla Badminton Europe.

Dziekuję!

Pozdrawiam

Wasza Jadwiga

Oto kolejna część wspomnień o Giełdach Piosenki w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Czasach durnych i chmurnych, a najpiękniejszych tylko z jednego powodu, z powodu naszej młodości. Wspomina pan Zbyszek (Adrjański):

„… Ciekawe, że w całym kraju usiłuje się powołać konkurencyjne, w stosunku do warszawskiej, „giełdy piosenek”. Imprezy takie odbywają się w Krakowie, Gdańsku, Wrocławiu, Poznaniu i Lublinie. Żadna z nich nie ma jednak takiego znaczenia, jak Radiowa Giełda Piosenki. Pierwszą recenzję z Giełdy Piosenki zamieszcza Barbara Henkel w „Sztandarze Młodych” z dnia 18 czerwca 1962 r. Duże fotoreportaże z tej imprezy opublikował tygodnik „Świat”, „Zwierciadło” i Panorama Śląska”. Stałym obserwatorem i recenzentem Giełdy Piosenki był Andrzej Ibis-Wróblewski z „Życia Warszawy”. Na temat Giełd Piosenki pisano również w prasie zagranicznej Na Antenie Polskiego Radia recenzowano Giełdę w różnych audycjach, np. ”Muzyka i Aktualności”. Program III polskiego Radia nadawał również trzydziestominutową, comiesięczną audycję na ten temat. Niestety, taśmy radiowe i sprawozdania z giełdowych koncertów już dawno nie istnieją. Giełdę Piosenki wizytowało mnóstwo osób z kraju i zagranicy. Z polityków PRL, swoich gości na Giełdę Piosenki zapraszał Włodzimierz Sokorski, prezes Radiokomitetu. Do wielkich przyjaciół Giełdy zaliczyć należy Jana Mietkowskiego, późniejszego wiceprezesa Polskiego Radia i Ministra Kultury. Oczywiście bywały u nas władze miasta Opola i województwa opolskiego. Przemiły był Karol Musioł, który nie opuszczał żadnej ważniejszej Giełdy. Do grona stałych bywalców należeli Ludwik Sempoliński, Aleksander Bardini, Kazimierz Rudzki, Kazimierz Krukowski, Stefan Wiechecki-Wiech, Stanisław Kubiak, Stanisław Grochowiak. Sensację bywalców i uczestników Giełdy wywoływali – pojawiając się od czasu, do czasu, po drodze z pobliskiego Teatru Buffo – Adolf Dymsza oraz Irena Eichlerówna. Gośćmi Giełdy byli także znakomici rosyjscy aktorzy: Arkady Rajkin, Lubow Orłowa oraz Mark Bernes. Giełdę Piosenki odwiedzali wykonawcy, zaproszeni przez Pagart na spotkania i występy w Polsce. Kiedyś był u nas Kirk Douglas oraz Gilbert Becaud. Z artystów polskich „na emigracji” odwiedził Giełdę Jan Kiepura, Zofia Terne, Wera Gran.

Zofia Terne wystąpiła nawet na tej imprezie z recitalem. http://www.youtube.com/watch?v=P8iPKWEkKlc (Nikt tylko Ty, wyk. Zofia Terne)

Oczywiście, wielkie ożywienie panowało za kulisami, kiedy na widowni pojawiali się jednocześnie: Witold Lutosławski, Władysław Szpilman, Jerzy Petersburski i Jerzy Wasowski. Lista zaproszeń obejmowała ponad 200 osób i stanowiła ścisłą tajemnicę organizatorów. Tę listę stanowili tzw. znawcy, koneserzy i bywalcy, wg określenia (chyba) Jerzego Grygolunusa.

Tańczące Eurydyki wykonanie Anna German

http://www.youtube.com/watch?v=gymRAZx9Z1o

Być może wykonanie Anna German 1970

http://www.youtube.com/watch?v=-OhZD7iopGo&feature=related

Człowieczy los wykonanie Anna German 1970

http://www.youtube.com/watch?v=Igus5bZXIok&NR=1

Listę tę, stale uzupełniano o nowe nazwiska. Kto był na tzw. „topie” towarzyskim, tego zapraszano na Giełdy – kto nie był, tego skreślano. Zaproszenia były ścisłe imienne, połączone z kuponem do głosowania w tzw. plebiscycie publiczności. Kto wygrał ten plebiscyt, miał w zasadzie zapewnione nagranie radiowe i występ w Opolu. Chociaż przez pewien czas trwały zażarte walki z ZAKR-em, że jest to decyzja niesprawiedliwa i wszyscy muszą przechodzić przez „ucho igielne” różnych radiowych komisji. Ale organizatorzy Giełdy nie ustąpili w tej sprawie. Największe przeboje Giełdy, różne zresztą w różnym czasie, to „Alberden”, „Piosenka niekochanych”, „Z kim ci będzie tak źle, jak ze mną”, „Tak daleko jesteś nocą”, „Wina Kopernik”, „Niedziela na Głównym”, „O mnie się nie martw”, „Spaghetti”. To są tytuły z pierwszych Giełd Piosenki. Trochę dalsze miejsca zajęły utwory takie jak: „Pitekantropus”, „Uroda”, „Tańczące Eurydyki”, „Dziewczyna z Akademika”, „Sen psa”, „Kolega Słońce”. Oczywiście nagrodzono cały repertuar Ewy Demarczyk i „Piwnicy pod Baranami” („Karuzela z Madonnami”, „Pejzaż”, „Czarne Anioły”).

Karuzela z Madonnami

http://www.youtube.com/watch?v=2c4P5WWwl14

Grand Valse Brillante

http://www.youtube.com/watch?v=CmY6i1uZQnE&feature=related

Na Moście w Avignon

http://www.youtube.com/watch?v=mvGkrwzVdVY&feature=related

A potem wysypał się worek pięknych lub popularnych utworów. Trudno wyliczyć  największe przeboje z Giełdy. Były to przeboje, które weszły nie tylko do historii polskiej piosenki. Ich tytuły, pierwsze słowa, refreny, całe strofy wchodziły do języka potocznego, pełniąc funkcję przysłowia, porzekadła i bon-mo. Z czasem, nie wiadomo, co było pierwsze – przysłowie, czy piosenka na ten temat. Śpiewnik Giełdy zawiera jak powiedzieliśmy, ponad 2500 utworów! „Piosenka jest odbiciem życia” – jak kiedyś pięknie zdefiniował prof. Jan Bystroń, zasłużony historyk kultury. Jeśli więc chce wiedzieć, jak wyglądało to życie w latach 1963 – 1973, powinien również przestudiować bardziej szczegółowo, niż to można uczynić w krótkim wpisie – dzieje warszawskich Giełd piosenki.”

Wszystkiego dobrego na ten tydzień i nie tylko,

Życzy Wasza Jadwiga

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.