Subskrybuj kanał RSS bloga Okiem Jadwigi Subskrybuj kanał RSS z komentarzami do wszystkich wpisów bloga Okiem Jadwigi

Archiwum kategorii ‘Bez kategorii’

Po wojnie

Pierwszą rzeczą jaką robi po wojnie Piękna Maria to pozbycie się wszelkich pamiątek po sławetnych nazistowskich Igrzyskach Olimpijskich propagandy Berlin 1936  w tym słynnego zdjęcia z Hitlerem, mówi cytuję:

„… Po wojnie żadnej pamiątki z okresu olimpiady berlińskiej nie zachowałam, a wszystkie fotografie podarłam, spaliłam bo ta idea olimpijska w roku 1940 przegrała..”

Do lekkiej atletyki, do rzutu oszczepem wróciła w 1946 r. wystartowała w mistrzostwach Polski, w których zwyciężyła. W mistrzostwach Europy zdobyła szóste miejsce w oszczepie i siódme w pchnięciu kulą i w ten sposób zakończyła karierę sportową.

Od tamtej pory była działaczką sportową, brała udział w działalności  Państwowego Urzędu Wychowania Fizycznego i Przysposobienia Wojskowego, Głównego Komitetu Kultury Fizycznej i Polskiego Komitetu Olimpijskiego oraz Kobiecej Komisji Międzynarodowego Stowarzyszenia Lekkiej Atletyki IAAF,  była również współorganizatorką Klubu Olimpijczyka PKOL, Towarzystwa Olimpijczyków Polskich, i inicjatorką pomocy potrzebującym olimpijczykom.

W latach 1947 – 1979 była członkinią zarządu Polskiego Związku Lekkiej Atletyki. Ciągle aktywna, ciągle wierna zasadom pomagania w każdej sytuacji, młodszym koleżankom i kolegom. Zawsze chętna do spotkań z młodzieżą, zapraszana do szkół, zapraszana na wszystkie ważne imprezy sportowe w kraju i za granicą.

Miłością Jej życia był jej trzeci mąż – Władysław Maleszewski (ur.  14 czerwca 1921 r w Wilnie (zm. 27.02.1983 r. w Warszawie) świetny polski koszykarz absolwent Gimnazjum im. Adama Mickiewicza w Wilnie, gdzie debiutował w sporcie, broniąc kadry gimnazjum,  późniejszy trener reprezentacji Polski i klubów ligowych, zdobywca dwóch tytułów mistrza Polski w koszykówce jako zawodnik i pięciu tytułów mistrza Polski jako trener, mistrz Polski w siatkówce (1946), działacz Polskiego Związku Koszykówki i Akademickich Związków Sportowych. Autor podręczników „Nauczanie koszykówki” (1954) i „Taktyka koszykówki”  (1976). Jak sama mówiła był wspaniałym człowiekiem, z którym stworzyła prawdziwy dom o jakim marzyła. Mieli dwoje dzieci syna Marka i córkę Elżbietę. 

Przez niemal 60 lat (od 1949 roku) aktywnie działała w Polskim Komitecie Olimpijskim. Była założycielką Klubów Olimpijczyka w kraju i za granicą, ambasadorem „Crossów Ostrzeszowskich”, za co miedzy innymi została uhonorowana tytułem Honorowej Obywatelki Ostrzeszowa.

Aktywnie działała w Polskim Związku Lekkiej Atletyki.

Była sufrażystką sportu kobiecego w Polsce – przez 22 lata pracowała w komisji kobiecej Międzynarodowej Federacji Lekkiej Atletyki (IAAF).

W roku 1991 ówczesny Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego Andrzej Szalewicz decyzją Prezydium PKOL powołuje ją na funkcję Przewodniczącej Komisji do spraw współpracy z olimpijczykami. Maria Kwaśniewska-Maleszewska została przewodniczącą komisji,  wiceprzewodniczącymi znakomici zawodnicy Józef Grudzień i Zdzisław Krzyszkowiak, członkami Teresa Ciepły, Danuta Kaliszuk, Zbigniew Kuciewicz, Irena Marcinek, Zbigniew Należyty, Wiesław Rudkowski, Jan Werner, Władysław Zieliński i Władysław Nikiciuk. Ela Kwiatkowska była przez wiele lat sekretarzem i prawą ręka Marii.

Komisja miała swoje zatwierdzone plany, które skrupulatnie realizowała. Najważniejszymi zadaniami było propagowanie idei olimpijskiej wśród młodzieży i przekazywanie wartości humanistycznych oraz wychowawczych w istocie uprawianego sportu. Zadanie to realizowano poprzez  spotkania z młodzieżą podczas licznych masowych imprez, w szkołach klubach, muzeach na których olimpijczycy dzielili się nie tylko wspomnieniami olimpijskimi, ale przekazywali wartości o treści wychowawczej.

Najwięcej imprez organizowano w okresie marzec – czerwiec a szczególnie w kwietniu kiedy organizowane są tradycyjnie Dni Olimpijczyka.

Ważnym działaniem komisji była opieka nad starszymi olimpijczykami. Członkowie komisji doskonale orientowali się w sytuacji osób potrzebujących pomocy. W sprawach losowych (choroby, kalectwo, ciężkie warunki bytowe, niewystarczająca emerytura lub renta inwalidzka) komisja składała stosowne wnioski do PKOL, który przeznaczał dla potrzebujących wsparcie finansowe lub zakup sprzętu rehabilitacyjno-ortopedycznego, protezy, aparaty słuchowe i inne niezbędne wyposażenie inwalidzkie). W czasie gdy Maria przewodniczyła komisji stałą pomocą finansową obejmowano 10 olimpijczyków, otrzymujących comiesięczna pomoc. Nie były to wielkie kwoty ale jednak były, a współpracujący z Marią zawodnicy wiedzieli, że dzięki temu ich koleżanki lub koledzy nie są sami. Maria szukała różnych możliwości zapewnienia bytu swoim podopiecznym, pracowała razem z Fundacją Gloria Victis, która również przekazywała fundusze wpierając olimpijczyków.

Maria wiedziała jak ważna jest jej działalność na rzecz byłych olimpijczyków i sportowców.

Walczyła dzielnie, znajdowała argumenty i tak doprowadziła do właściwej interpretacji uchwały zawartej w Dzienniku Ustaw z 1983 r nr 30 /poz.144/ i z dnia 25.11.1986r. o organizacji i finansowaniu ubezpieczeń społecznych dotyczącej sportowców pobierających stypendium sportowe. Interpretacji takiej, niezwykle korzystnej dla sportowców dokonał wiceprezes Zakładu Ubezpieczeń Społecznych przekazując do Polskiego Komitetu Olimpijskiego informację. Ta ważna dla byłych i obecnych olimpijczyków i sportowców wiadomość zawarta w piśmie, została przekazana do wszystkich polskich związków sportowych. Wiemy, że w roku 1991 wielu zawodników starszego pokolenia skorzystało z uchwały przy świadczeniach emerytalnych i rentowych dotyczących Igrzysk 1952, 1956.

Maria również myślała o bieżącej pomocy, razem z koleżankami i kolegami załatwiała im pobyty w sanatoriach, w szpitalach czy ośrodkach zamkniętych. Była czuła na ludzki los, szczególnie tych z którymi związała się na zawsze, polskimi sportowcami i olimpijczykami. Zdobywała fundusze, walczyła jak lwica, wiedziała, że ma siłę przekonywania i jak wtedy gdy zmuszona była pomagać podczas wojny tak teraz w czasach pokoju wykorzystywała swoje umiejętności negocjacji, zawsze odpłacała się pięknym uśmiechem.

Kontynuowano prace i starania o przyznanie rządowych świadczeń pieniężnych z tytułu zdobycia medalu olimpijskiego dla około dwustu trzydziestu sportowców spełniających określone warunki i kryteria. Nieocenioną pomoc w początkowych działaniach na rzecz uregulowania legislacyjnych ustaw sejmowych  uzyskano od Komisji Senackiej z Marszałek Alicją Grześkowiak na czele , Komisji Sejmowej, Urzędu Kultury Fizycznej i Sportu oraz prezesa PKOL. Efektem wspólnych działań stała się historyczna dla nas nowelizacja USTAWY O Kulturze Fizycznej z dnia 4 listopada 1999 r. stanowiąca, że od 1 stycznia 2000 r. medaliści olimpijscy spełniający wymogi i kryteria w niej zawarte otrzymają dodatkowe świadczenia pieniężne z budżetu państwa w wysokości kwoty średniego  krajowego wynagrodzenia. Środki te wypłaca UKFiS.

W latach 1997-2001 Komisja obejmowała swoja opieką ponad 76 olimpijczyków, dostawali oni  ze środków PKOL-u stypendia w wysokości 500 zł/miesięcznie, które były wypłacane do czasu spodziewanych uregulowań systemowych. o które zabiegano od kilku lat. Obie panie Irena Szewińska opiekunka komisji i Maria Kwaśniewska- Maleszewska zdawały sobie sprawę z tego, że jest to ostatni moment w którym można wywalczyć emerytury dla polskich medalistów olimpijskich.

W roku Igrzysk Olimpijskich Sidney 2000, PKOL zaprosił na zawody czternastu olimpijczyków, którzy wyjechali na spotkania z Polonią Australii.

Jak już pisałam Maria Kwaśniewska-Maleszewska była gościem Honorowym Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego i na sesji MKOL wręczono jej złoty order MKOL w kształcie naszyjnika ze złotych  liści oliwnych, pośrodku którego znajdowało się pięć kół olimpijskich a także broszę wykonaną ze złota.   

Ósmego maja 2004 r oddano do użytku Polskiego Komitetu Olimpijskiego nowo wybudowane Centrum Olimpijskie. Budowę z ramienia PKOL nadzorował Andrzej Szalewicz były Prezes PKOL.

W pięknym nowoczesnym obiekcie znalazło siedzibę Biuro PKOL oraz Muzeum Sportu i Turystyki, Restauracja Moonsfera, Fitness Klub a także Sale konferencyjne dla potrzeb zarządu i działających komisji PKOL, w tym Komisji do spraw współpracy z olimpijczykami.

Maria ciągle i nieustannie pracowała i stała na jej czele.

Niestety nikt z nas nie zdawał sobie sprawy, że koniec przyjdzie nieoczekiwanie.

Nasza Piękna Maria odeszła w dniu 17 października 2007 r.

Miała 94 lata.  Smutek zapanował w polskim sporcie.

Maria nie chciała ostentacji wręcz jej nie lubiła. Pogrzeb był skromny, rodzinny, została pochowana na Starych Powązkach w Warszawie obok swojego  ukochanego męża w grobie rodzinnym. (kwatera 100-1-24)

Sport Olimpijski nie zapomniał o Niej i w Katedrze Polowej Wojska Polskiego w Warszawie przy ul. Długiej odbyła się Uroczysta Msza Święta z udziałem Olimpijczyków Jej Córki Elżbiety i wielu, wielu osób z rządu oraz osobistości z pierwszych stron gazet. W ten sposób dziękowaliśmy za to co zrobiła.

W ostatnim wywiadzie przed śmiercią powiedziała cytuję:

„… Przede wszystkim kocham ludzi. Ludzie nie są doskonali, bywają źli i co z tego? Mamy patrzeć jak zło zwycięża? Mamy uciekać, gdy kogoś biją, gdy komuś potrzeba naszej pomocy? Mamy żyć wyłącznie własnymi sprawami, robić szmal, kariery i nie przejmować się innymi, ludzką biedą, ludzkimi nieszczęściami? Przenigdy… Człowiek ma rozum, żeby myśleć, i serce żeby kochać. Tylko wtedy jest pełnym człowiekiem…”

Za swoją działalność otrzymała wiele odznaczeń państwowych najwyższej rangi, została uhonorowana wieloma prestiżowymi wyróżnieniami międzynarodowymi.  

Otrzymała Honorową Nagrodę „Legenda Sportu Polskiego”. Była laureatką: 

Nagrody Stulecia Sportu MKOl,

Złotego Orderu MKOL, który wykonała włoska firma Bertoni

Nagrody Kalos Kaghatos 2003 ,

Orderu Ecce Homo  2000 przyznawanego ludziom, którzy wbrew wszelkim przeciwnościom poprzez konsekwentną działalność dają świadectwo bezinteresownej miłości bliźniego.

. W 2002 roku otrzymała Nagrodę Zasług – najwyższe wyróżnienie Stowarzyszenia Narodowych Komitetów Olimpijskich.

W 2005 roku za wybitne zasługi dla polskiego sportu i ruchu olimpijskiego została odznaczona Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski.

O Marii Kwaśniewskiej Maleszewskiej nie zapomniała Łódź, w której się urodziła i stawiała pierwsze kroki sportowe. Rada Osiedla Korolew Retkinia Wschód w Łodzi złożyła wniosek o nazwanie Jej imieniem  Ronda u zbiegu ulic ks. bp W. Bandurskiego i ul. Krzemienieckiej niedaleko Stadionu Atlas Areny i tak z dniem 20.09.2023 r. nosi ono  imię Marii Kwaśniewskiej Maleszewskiej.

W ukochanym mieście, w  Łodzi, Teatr Powszechny na XXVIII Międzynarodowym Festiwalu Sztuk Przyjemnych i Nieprzyjemnych w dniu 22 października 2022 r. wystawił spektakl pod tytułem MARIA, inspirowany  jej życiem, w reżyserii Radosława Paczocha. Na spektaklu była obecna córka Elżbieta Maleszewska-Orłowski,  ze swoja córką Marią -wnuczką Marii, która nosi oczywiście imię Babci.  

Spektakl MARIA pokazuje  fenomen, wybitnej postaci, która pokazywała jak ważne są empatia i dobro, a poświecenie może dawać poczucie spełnienia i  samorealizacji.

Zdjęcie z Internetu, strony Gminy Ostrzeszów,

Berlińskie Igrzyska Olimpijskie , historia jednej fotografii

Piękna Maria cz II

W 1931 r Międzynarodowy Komitet Olimpijski przyznał Niemcom prawo organizację Letnich Igrzysk Olimpijskich 1936 roku.

Dwa lata później władzę przejęła NSDAP początkowo sceptycznie nastawiona do organizacji igrzysk,  Hitler nazwał  zawody „wymysłem Żydów i masonów”.

Szybko wycofano się z tych wielce krytycznych komentarzy, gdyż jego współpracownicy dostrzegli olbrzymi element propagandowy jaki tkwił w imprezie tej rangi.

Zawody przygotowano perfekcyjnie i z rozmachem, aby pokazać całemu światu jak bogate, i żyjące w dobrobycie są Niemcy!

W Berlinie został wybudowany nowoczesny stadion, mieszczący sto tysięcy widzów.  Po raz pierwszy w historii transmitowano w telewizji i radio zawody igrzysk! Całość dokumentowała reżyser Leni Riefenstahl, dzięki której powstał film Olimpiada wielce ceniony do dzisiaj dokument.

Złagodzono na czas igrzysk restrykcje wobec Żydów, z ulic pozdejmowano antysemickie plakaty. Na szefa komitetu organizacyjnego powołano Theodora Lewalda, pomimo jego semickich korzeni. 

Na uroczystości otwarcia Igrzysk był obecny sam Hitler, zresztą często przyjeżdżał na stadion dopingować niemieckich zawodników.

Nasza reprezentacja w lekkiej atletyce do Berlina jechała z wielkimi nadziejami, niestety, mężczyźni zawiedli na całej linii, żaden nie stanął na podium, za to panie Maria Kwaśniewska, Jadwiga Wajsówna i Stanisława Walasiewiczówna błyszczały!

Ze wspomnień Pięknej Marii:

„… Rzut oszczepem kobiet to konkurencja rozgrywana pierwszego dnia zawodów. Wystartowało czternaście zawodniczek, każda marzy o złocie. Trzy rzuty eliminacyjne i trzy rzuty w finale.

Jest 2 sierpnia 1936 r. jednak jest chłodno, gdyż temperatura nie przekracza dwudziestu stopni, wiatr również nie pomaga wieje w twarz, skraca rzuty…”

Maria rzuca pierwsza.

Wychodzi wielce stremowana, drewniany oszczep w ręku, dmucha w grot,  jakby parzył, bierze rozbieg, skręt i siłą całego tułowia rzuca.

Oszczep wbija się w murawę. Wynik 41,80 m. Do końca pierwszej kolejki prowadzi.

Napięcie rośnie.

Wspomina Maria:

„… patrzę na tablice z wynikami i nie mogę uwierzyć, w tym momencie mam złoto!

Brak doświadczenia, obycia w konkursie, brak trenera na stadionie, cennych podpowiedzi to strata metra lub dwóch. Zamiast ruszać się i wykonywać dodatkowe ćwiczenia, siadam na ławeczce i obserwuję rywalki, a one w tym czasie wykonują ćwiczenia, dogrzewają się przygotowują do następnych rzutów.

W drugiej serii Niemka Othilie Fleischer rzuca 44,69 m, no to mówię sobie po cichu w najgorszym razie mam srebro, ale w trzeciej serii Niemka Luise Kruger rzuca 43,29 m.

Zamieram, ale przecież jeszcze jest seria finałowa. …”

Maria i finalistki teraz rzucają słabiej. Japonka Yamamoto i Niemka Eberhard poprawiają wyniki i zbliżają się do Austriaczki Baumy, która jest czwarta.

Maria rzuca słabiej, czyżby brąz …..

Othilie Fleischer jest bezkonkurencyjna w drugiej serii  oszczep ląduje a wynik powala, 45,18m jest rekord olimpijski.

O brązowy medal walczą jak lwice. Eberhard nie poprawia wyniku, Yamamoto tylko  nieznacznie lepiej , Baum rzuca słabiej, ostatni rzut Marii jest jej najsłabszym w całym konkursie, ale medal brązowy niezagrożony.

Zdobyty! Jest!

Niezwykła fotografia

Dekoracja oszczepniczek to pierwsza uroczystość na tych igrzyskach. Aparaty fotograficzne idą w ruch.

Marysia na podium stoi wyprostowana dumna, ręce zwisają wzdłuż tułowia, Niemki Fleischer i Kruger unoszą prawe ręce w nazistowskim pozdrowieniu. Nawet obecni wokół podium w miarę możliwości unoszą ręce w pozdrowieniu nazistowskim.

Wspomina Maria, rok 2000:

„… Hitler zaprosił nas do loży vipów, są Goebbels, Goring i inni. Gdy Hitler powiedział  do mnie – „gratuluję małej Polce”,

ja mu na to  – „wcale nie czuje się mniejsza od pana”

co spowodowało ogólny śmiech, zaś niemiecka prasa podała, że Hitler gratulował nie małej Polce, ale małej Polsce. Nie wiedzieli już jak z tego wybrnąć!…”

Zgromadzeni w loży byli przerażeni, co powie Furher?

Anegdota ta nabiera rozpędu i podawana jest w różnych wersjach, przez lata żyje swoim życiem.

Czy tak było? Nie wiemy, nikt nam już tego nie powie, w filmie dokumencie widać że atmosfera podczas powitania z Hitlerem jest serdeczna, a korespondencje z Berlina w czasie igrzysk nie są cenzurowane.

Większość relacji jest krótka, jakby powściągliwa, boją się napisać coś co mogłoby się nie spodobać a to kosztuje słono, czasem nawet życie.

Dziennikarze w wywiadach pytali i pytają Marię co tak naprawdę powiedział jej kanclerz, czy zrozumiała wszystko?

„- Naturalnie, przecież znam niemiecki.

– Powiedział gratuluje małej Polsce i życzę mistrzostwa świata…”

W czasopismach i w polskich mediach znalazłam informację o tym, że Maria została wybrana miss igrzysk.

Gdy zapytałam ją o to w Sidney, ona ze swoim pięknym uśmiechem jak to Piękna Maria powiedziała och daj spokój na każdej olimpiadzie wybierają najładniejszą dziewczynę. Takie tam głupstwa…”

Musimy jednak brać pod uwagę czasy i nastroje, w usta Marii wkładano różne zdania i opowieści, ale żadna z nich nie była prawdziwa, tak twierdziła Piękna Maria podczas rozmów, które miałam zaszczyt z Nią prowadzić.

Stefania Gołaszewska podczas igrzysk berlińskich była opiekunką polskich zawodniczek, tak wspominała powrót do Friesenhauzu, budynku niedaleko stadionu gdzie mieszkały kobiety. (Mężczyźni mieszkali w specjalnie wybudowanej wiosce olimpijskiej w domkach pięcioosobowych, Po igrzyskach Wermacht zamienił wioskę olimpijską w koszary).

„..Jakież było nasze zdziwienie gdy zastałyśmy bramę Friesenhauzu udekorowaną flagami olimpijską, polską i hitlerowską oraz kwiatami.

Zebrałyśmy się wszystkie w jadalni przy stole i w momencie gdy Maria przyszła przywitałyśmy ja powstaniem podnosząc filiżanki z oranżadą i zaśpiewałyśmy sto lat.

Jadalnia była pełna, a zaśpiewane przez nas sto lat wzięto za hymn! ..”

Ekipa polska wraca do Warszawy po cichu bez rozgłosu, wprawdzie zdobyła sześć medali, ale żadnego złotego, gorzej niż cztery lata temu!

Maria wraca do Polski z tytułem miss igrzysk. Urodą i radosnym usposobieniem zdobyła serca i podziw Niemców. Podczas spotkania z medalistkami wódz naczelny robi sobie z finalistkami oszczepu zdjęcie. Brązowy medal oraz odbitki zdjęć Maria zabiera ze sobą. Są na nich  Adolf Hitler, oraz dwie Niemki: Othilie Fleischer-ze złotym, Luise Kruger srebrnym i Polka Maria z brązowym medalem na szyi.

Wtedy nie spodziewała się, że ta fotografia nabierze niesłychanej mocy i będzie dla niej i innych na wagę złota i wolności!

Po powrocie z Igrzysk wychodzi za mąż za pływaka/waterpolistę  Krzysztofa Trytka zawodnika Klubu Cracovia Kraków, ale małżeństwo przetrwa tylko kilka miesięcy, niespodziewana śmierć męża i Maria zostaje wdową.

W 1937 r przeprowadza się z  Łodzi do Warszawy, wstępuje do klubu AZS Warszawa, zgodnie z zainteresowaniami zaczyna studia na Wydziale Matematycznym  Uniwersytetu Warszawskiego, pracuje jako urzędniczka w miejskiej elektrowni na Powiślu.

Maria zaczyna przygotowania do kolejnych wielkich zawodów, jest w świetnej formie, Polski Związek Lekkiej Atletyki jest przekonany, że na kolejnych Igrzyskach Olimpijskich Tokyo1940  Maria zdobędzie złoty medal, dlatego zbiera pieniądze na przygotowania i wysyła najlepszych na zgrupowania, początkowo na Lazurowe Wybrzeże, później do  Genewy.  Tutaj  zastaje ich wiadomość o rozpoczęciu wojny,  Maria podejmuje decyzje o natychmiastowym powrocie do Warszawy.

Wspomina Maria:

„… Wszyscy mnie namawiali abym została, ale ja nie chciałam. Na granicy w Zebrzydowicach patrzyli na mnie trochę jak na wariata. Tabuny ludzi wyjeżdżały z kraju , a ja wracałam do Warszawy, chociaż nie miałam czym i jak…”

Po powrocie do Polski jedzie na Jasną Górę do Klasztoru Ojców Paulinów. Zostawia tam to co ma najcenniejsze, swój brązowy medal z Igrzysk Olimpijskich Berlin 1936,. Zostawia go jako votum, prosi Boga o szybkie zakończenie wojny, o wolność dla Jej umiłowanej Polski.

Bierze udział w obronie Warszawy, pomaga jako sanitariuszka niedaleko elektrowni na Powiślu, gdzie przed wyjazdem na zgrupowania na Lazurowe Wybrzeże i do Genewy,  pracowała jako urzędniczka.

Teraz przenosi z okopów znad Wisły rannych żołnierzy, a gdy zbłąkana kula zabija kierowcę sanitarki sama siada za kierownicą, jest niestrudzona, broni Warszawy jak umie z całego serca, z całych sił,  ma ukończony kurs sanitarny, przeciwlotniczy ma także prawo jazdy.

Dźwiga na rękach rannych, ewakuuje żołnierzy z okopów, ale w ferworze walki, zagonienia, pomocy rannym nie gubi swojej przepustki do wolności najważniejszej znienawidzonej fotografii, pamiątkowego zdjęcia z Hitlerem, które trzyma w chwilowo w domu, jak się w niedalekiej przyszłości okazuje, na szczęście.

Za tę niesamowitą postawę za odwagę i męstwo, Prezydent Warszawy  Stefan Starzyński odznacza ją Krzyżem Walecznych.

Na początku okupacji Maria podejmuje pracę kelnerki w sławnej w Warszawie gospodzie sportowców, karczmie „Pod Kogutem”, która funkcjonuje od 1939 r. przy ul. Jasnej. Razem z nią pracują Janusz Kusociński lekkoatleta, Jadwiga Jędrzejowska tenisistka, Aleksander Szenajch lekkoatleta, piłkarz, olimpijczyk, który był również dziennikarzem sportowym, Ignacy Tłoczyński tenisista. W lokalu niewiele jest stolików może dziesięć może jedenaście, na ścianach wiszą zdjęcia sportowców w galowych ubiorach, w tym sławetne zdjęcie Marii z Hitlerem.

Karczma funkcjonuje kilka miesięcy, po aresztowaniu i rozstrzelaniu Janusza Kusocińskiego ( leży na Cmentarzu w Palmirach) Niemcy zamykają gospodę.

To tutaj Maria poznaje swojego przyszłego męża, inżyniera Juliana Koźmińskiego, z którym bierze ślub  w Klasztorze Paulinów na Jasnej Górze. Wojna, ale Marii nie jest pisane długie i szczęśliwe życie z mężem, w jego domu w Podkowie Leśnej. Słynny komendant obrony elektrowni na Wybrzeżu Kościuszkowskim zostaje aresztowany przez gestapo. Marii udaje się uwolnić męża z więzienia, ale wraca on do domu śmiertelnie chory  i wkrótce umiera.

Od tej pory podwarszawski dom staje się schronieniem dla bezdomnych, poszukiwanych przez gestapo Polaków i Żydów.

Przez całą okupację Maria korzysta z cennego dokumentu jakim jest fotografia, nosi ją stale przy sobie jest jej cennym paszportem, paszportem do wolności dla wielu ludzi, partyzantów, pisarzy, aktorów, wielkich znanych i nieznanych osób. Korzysta z niej przy uwalnianiu więźniów z Pawiaka, lub gestapo mieszczącego się w Al. Szucha, jest tam gdzie inni są bezsilni, ale nie ona, Piękna zawsze uśmiechnięta Maria!

Po klęsce Powstania Warszawskiego 1944 r, 6 września, Niemcy zakładają w Pruszkowie obóz przejściowy DULAG 121, dla siłą usuwanych z Warszawy mieszkańców.

Zwiedzam Muzeum, skromny budynek z wieloma zdjęciami, oglądam pozostałe hale przedwojennej  fabryki napraw taboru kolejowego, budynki w których stłoczeni byli mieszkańcy  nieistniejącej już Warszawy, ponad sześćset pięćdziesiąt tysięcy osób, których siłą spędzano do Pruszkowa.  Ludzie stąd są wywożeni na roboty do Rzeszy, niektórzy trafiają do obozów koncentracyjnych.

Piękna Maria, tak jest nazywana,  nie zastanawia się ani chwili, rusza z pomocą.

I tutaj bezcenną jest fotografia z Hitlerem, a także znajomość języka niemieckiego, to jest najważniejsza przepustka w DULAGU 121,  gdzie dostaje się  bez kłopotów.  Maria dwoi się i troi.  Z uśmiechem na ustach przechodzi przez najtrudniejsze punkty kontrolne,

„..zdumieni Niemcy salutują, biją mi do daszków, czapkują mówi z uśmiechem, a ja? Pokazuję kenkartę, gdzie jest również sławetne zdjęcie z Hitlerem, to jest najcenniejsza przepustka, nikt z nich nie ma wątpliwości, że znajoma Hitlera musi zostać wpuszczona!…”

Maria zna świetnie niemiecki, jest doświadczoną sanitariuszką, zostaje zatrudniona jako pielęgniarka w komisji lekarskiej. Komisji przewodzi Stabsartz Adolf Konig a zadaniem komisji jest selekcja przybyłych pod kątem przydatności do pracy. Każdy musi przed nią stanąć. Polskie pielęgniarki i tłumaczki zatrudnione w komisji dokonują cudów, używają wszelkich forteli aby jak największa liczba osób ocalała, aby ich wyreklamować od transportów. Przekupują lekarzy wódką, owocami, puszkami przedstawiają niezgodny z prawdą stan chorego. Gdy jest pora obiadowa i Niemcy mają przerwę personel pomocniczy wykrada niemieckie listy osób przewidzianych do zwolnienia, dopisują nowe nazwiska.

Z Pruszkowa  Maria wywozi lub wyprowadza po 150 osób dziennie, razem 4.500 ludzi ( wywiad w Polskim Radio z roku , o pomocy podziemia milczy jak zaklęta, nie ma miejsca na takie rozmowy, to wielce niebezpieczne.

Jest rok  2000 siedzimy w Sidney w jakiejś maleńkiej restauracyjce, oglądamy zawody  z igrzysk na wielkich telebimach, sączymy wino, a ja pytam, dopytuję, notuję, wiem, że nie będzie już drugiej takiej rozmowy, takiej nocy, takiej atmosfery, tego wspaniałego uśmiechu, i tej jedynej możliwości zadawania pytań, nie będzie jej wołania Jadźka wstawaj, śniadanie,  Jadźka, jedziemy jest bus do wioski olimpijskiej (mieszkamy 100 km od niej), szybko ubieraj się,  zdążymy a stąd już blisko  na Stadion, a ty pojedziesz dalej do hali badmintona. Korzystam z tej nieprawdopodobnej chwili bo wiem, że może się już nie zdarzyć taka okazja i nie będzie wielu rzeczy, ale teraz jest ten czas, ta atmosfera, ten medal złoty Order Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego za to co zrobiła dla bliźnich, za miłość do nich, za bycie niezwykłym człowiekiem, za szacunek jaki im okazywała gdy byli sponiewierani przez życie, za to że ukrywała ich we własnym domu w Podkowie Leśnej, dawała im schronienie, że w swoim domu zrobiła obóz przejściowy, że zabierała do siebie osoby, które zdołała uwolnić z obozu w Pruszkowie, wszystkich potrzebujących pomocy: pisarza i scenarzystę Stanisława Dygata, poetkę Ewę Szelburg- Zarembinę, ale też młodego mężczyznę z przestrzelonym płucem ( uratowany przez nią mężczyzna do końca życia przesyłał jej kartki pamiętając co dla niego zrobiła), że przewoziła rannych  do czynnych szpitali w okolicy, że znajdowała im lokum, dostarczała jedzenie z pobliskich wsi, za to że po prostu była czuła, troskliwa, kochana….

Mówiła o sobie:

„…Wyniosłam to z domu. Matka i ojciec pomagali ludziom… Starzy łodzianie pamiętają, że wszystkie owoce z naszego sadu szły do szpitala. Jako dwunastoletnia dziewczynka jeździłam z chłopcami, żeby dostarczyć te owoce i inne produkty. W stosunku do biednych zawsze miałam opiekuńcze ciągoty…”

Ta Maria opowiada mi niektóre urywki ze swojego życia, a ja durna siedzę i płaczę, całuję ją po rękach, Maryniu, Ty Nasza Piękna Mario! Jesteś niewyobrażalna, takich ludzi już nie ma a Ty jesteś, niezwykła ( w skrytości ducha liczę lata ile lat ma ta Nasza Piękna Maria, Boże już 87??? To niemożliwe!~).

To jest sen, to jest najpiękniejszy moment w moim życiu, w mojej karierze w sporcie, taki zaszczyt mnie spotyka, mnie osobę, której wtedy jeszcze nie było na świecie, w chwili gdy ona walczyła w Powstaniu, ja właśnie przygotowywałam się w obozie w Niemczech, do urodzin, do opuszczenia ciepłego brzuszka mojej mamy!

Takie momenty powinniśmy cenić i doceniać, to więcej niż całe złoto tego świata, to jest prawdziwa szkoła życia, chwytać je bo to coś ulotnego, przytulać do serca i trwać! Marysiu…

CDN

Maria Kwaśniewska Niezwykła Olimpijka

O Marii Kwaśniewskiej- Maleszewskiej  już dawno zamierzałam napisać, ale jak pisać o Osobie, o Kobiecie, która nie była zwyczajną kobietą?

Jej dewiza życiowa zawierała się w słowach:

„… Żyje się nie dla siebie, a dla innych..”

i w zgodzie z nią, tak postępowała legendarna lekkoatletka, wybitna działaczka ruchu olimpijskiego.

Od jakiegoś czasu zbierałam książki, artykuły, czytałam i odwiedzałam miejsca w których pracowała, ale nie tylko, pojechałam do Pruszkowa do Dulagu 121, obozu przejściowego do którego spędzano ludność Warszawy po Powstaniu Warszawskim, a z którego Maria ratowała znanych o nieznanych ludzi,  rozmawiałam z jej koleżankami i kolegami. Starałam się przypomnieć wszystkie nasze rozmowy prowadzone w Warszawie w przerwach zarządu PKOL  w Warszawie  w siedzibie przy ul. Frascati, oraz  nasze długie rozmowy podczas wspólnych wyjazdów zagranicznych na najważniejsze imprezy jakimi były igrzyska olimpijskie. Atmosfera igrzysk, radość i młodość zawodników, sukcesy i porażki otwierały w Marii wspomnienia, były kluczem do nich, a także wyjątkowym momentem gdy chciała o tamtych trudnych latach opowiadać, krótko bez zbędnych emocji.  

Za swoją działalność na rzecz ruchu olimpijskiego, za zasługi w rozwoju idei olimpijskiej  otrzymała w 1978 r brązowy order Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego. Lord Michael Killianin, przewodniczący MKOL przyleciał osobiście do Warszawy w 1979 r. aby wręczyć jej odznaczenie.

Szczególnie pamiętam  jeden dzień, zresztą wyjątkowy, podczas pobytu na Igrzyskach Olimpijskich Sidney 2000, dla Pięknej Marii jeden z najważniejszych. Na Igrzyska Olimpijskie przyjechała zaproszona przez MKOL. Była Gościem Honorowym. Podczas uroczystej sesji została udekorowana wielką nagrodą- Honorowym Złotym Orderem, w kształcie naszyjnika (łańcucha orderowego w złocie), z przodu którego znajdowało się pięć kół olimpijskich, a po obu stronach umieszczono liście oliwki( kofinos). Do tego Orderu dołączono  również broszę wykonaną w złocie z symbolem olimpijskim.

Ale zacznijmy od początku.

Maria Kwaśniewska urodziła się 15 sierpnia 1913 r. w Łodzi w dzień Święta Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny. Imię Maria przyniosła sobie wraz z urodzinami. Trudno powiedzieć, czy ta data miała wpływ na jej przekonania religijne, ale do końca życia Maria była głęboko wierzącą katoliczką.

Ze wspomnień Marii:

„…W domu trzymano mnie krótko, byłam oczkiem w głowie rodziców oraz starszych braci, ale dyscyplina była przeogromna. Punktualność powrotów do domu, żadnego pałętania się wieczorami po mieście. To były rzeczy oczywiste…”

Była wszechstronnie utalentowana.

Już w gimnazjum żeńskim Romany Konopczyńskiej-Sobolewskiej w Łodzi przy ul. Gdańskiej trenowała począwszy od koszykówki i siatkówki   poprzez skok w dal, rzut oszczepem, trójbój, pięciobój, pływanie po hazenę (pierwowzór piłki ręcznej).

Kiedyś oglądając trening koleżanek szkolnych  odważyła się i zupełnie do tego nieprzygotowana w odświętnych butach i szkolnym mundurku skoczyła w dal bez rozgrzewki, dalej niż wszystkie skaczące dziewczęta! Jej skok obserwował nauczyciel wf-u Ludwik Szumlewski, którego zaskoczył tak dobry wynik, że postanowił zaopiekować się Marysią.

Z perspektywy mijającego czasu można powiedzieć, że to był skok w karierę!

Początkowo nasza Maria nie umiała zdecydować którą dyscy-linę wybrać, próbowała wszystkich, trenując początkowo w Harcerskim Klubie Sportowym, aby w końcu w 1927 r związać się na długie lata z Łódzkim Klubem Sportowym. Do zmiany klubu namówił ją  jej brat Eugeniusz, trenujący tutaj lekko atletykę.

Jej talent i czające się możliwości dostrzegli również inni, jako piętnastolatka otrzymała nagrodę za „obiecujące osiągnięcia”. Prezydent Ignacy Mościcki wręczał jej wyróżnienie.

Każda dyscyplina, za którą się brała dawała dobre wyniki sportowe co łączyło się z radością, było siłą napędową do dalszej pracy!  

Opieka trenera Szumlewskiego była potrzebna, bo Maria próbowała wielu dyscyplin, trener przekonał ją, że powinna zainteresować się lekką atletyką, oszczepem w szczególności. I tak się stało,  wzorem dla niej była dyskobolka Halina Konopacka- złota medalistka Igrzysk Olimpijskich  Amsterdam 1928r.( uzdolniona sportowo trenowała z sukcesami rzut dyskiem, oszczepem, pchnięcie kulą, skok wzwyż i w dal).

Maria uległa namowom trenera oszczep stał się jej koronną specjalnością, pilnie trenowała, uzyskiwała coraz lepsze rezultaty, ustanawiała rekordy.  Na wyniki sportowe nie czekali długo, trzy lata później w wieku lat siedemnastu, w 1930 r. zdobyła tytuł mistrzyni Polski w rzucie oszczepem (wynik 39,61m), następnie  sukcesy powtarzała kolejno w 1931, 1935, 1936.

Na Igrzyska Olimpijskie w Los Angeles 1932 nie pojechała, przez długi czas była chora.

Na stadion lekkoatletyczny powróciła w 1934 r. biorąc udział w mistrzostwach Polski (rzut 39,61 m i nowy rekord Polski).

W lecie 1936 r rzuciła szczepem 44.03 m. był to rekord Polski, który dawał Marii nadzieje na zdobycie medalu na najbliższych igrzyskach olimpijskich (rekord przetrwał aż  do 1952 r). W końcu w 1936 r  jako lekkoatletka – oszczepniczka zostaje wybrana przez PKOL do składu ekipy wyjeżdżającej na Igrzyska Olimpijskie Berlin 1936 r. Oprócz niej jadą koleżanki Jadwiga Wajs- rzut dyskiem i Stanisława Walasiewicz sprint 100 i 200 m.

CDN.

Content Protected Using Blog Protector By: PcDrome.