Do Głubczyc pojechaliśmy ze ślubnym na zaproszenie naszego serdecznego Przyjaciela Andrzeja Walczaka. W domu trzeba było wszystko tak zorganizować, aby tata miał zabezpieczoną opieką a psy i koty otrzymywały jak zwykle swoją porcję jedzenia. Pomogła nam pani Jadzia i starsza wnuczka.
Głubczyce to miasteczko blisko trzynasto- tysięczne, jest jednym z najstarszych miast śląskich. Położone na południu województwa opolskiego, tuż przy granicy z Republiką Czeską. Gmina rolnicza, dobrze prosperujące rolnictwo nie od dzisiaj. Czy pamiętacie prof. Zbigniewa Michałka (byłego sekretarza KC PZPR), bo ja znakomicie Go pamiętam? Świetny fachowiec, rolnik, specjalista w zarządzaniu Państwowym Gospodarstwem Rolnym Kombinatem ( PGR w innej organizacyjnej formie istnieje do dzisiaj gospodarując na 13.800 Hektarach ziemi, posiadając kilka tysięcy sztuk bydła mlecznego, dostarczając mleko do zakładów w Głubczycach skąd pochodzą sery, twarożki, i inne znane w Polsce produkty.. Osobiście mam do pana profesora słabość i nie, dlatego, że był wysoko postawionym członkiem partii, ale dlatego, że pod jego okiem mógł rozwijać nie tylko kombinat PGR, ale też klub badmintona LKS Technik Głubczyce. Tak, już chyba zdążyliście zauważyć, że jeżdżąc po Polsce, oceniając ludzi, z którymi współpracowałam patrzę zawsze przez pryzmat tego, co oni robili lub mogli zrobić dla badmintona. Czy to źle? Czy źle, że w czasach, gdy jedyną słuszną siłą była partia staraliśmy się nawiązywać współpracę, kontakty i razem zrobić coś dobrego dla sportu? Myślę, że nie. Na swojej drodze spotykałam różnych ludzi, tych „dobrych” i tych złych. Najczęściej dobrymi byli ci, którzy nie zwracali uwagi na innych ludzi, z którymi przyszło im pracować, ale po trupach szli do celu. Natomiast wśród rzeszy ludzi podobno złych spotkałam wiele osób, z którymi łączy nas szczera przyjaźń, którzy w ważnych momentach życia Związku podawali nam rękę, mogliśmy na nich polegać a i dzisiaj łączą nas więzi, o których nie można zapomnieć.
Tak, więc pojechaliśmy do Głubczyc. Tym razem droga poprowadziła nas przez Częstochowę, gdyż jak zwykle chciałam być na Jasnej Górze. Jest to miejsce dla mnie magiczne. Zawsze, gdy tamtędy przejeżdżałam zatrzymywałam się, choć na chwilę. A do Głubczyc jeździłam przez 33 lata mojej pracy w badmintonie chyba ze sto pięćdziesiąt razy. Zawsze przez Częstochowę, zawsze przez Jasną Górę. Lubię ten klimat pospolitego ruszenia, tłumu ludzi, młodzieży. Tym razem były tłumy pierwszokomunijne. Był ogólnopolski zjazd młodzieży klas licealnych, było tłumnie i uroczyście. Nad wszystkimi czuwał jasnogórski obraz. Przeszliśmy ze ślubnym tradycyjnym naszym szlakiem, popatrzyliśmy z zadumą w głąb siebie i pojechaliśmy dalej.
Za Częstochową wjechaliśmy do Blachowni i zobaczyliśmy miejscowość:, jaka nazwa taka miejscowość. Nic się nie zmieniło w stosunku do dawnych lat. Blachownia pozostała w stanie nienaruszonym. Ot, byle jak rozwiązana droga z tysiącem dziur, i składowiskami żelaza i stali, taka duża rupieciarnia. Oczywiście, to, co nadrobiliśmy na autostradzie szybko zgubiliśmy w tych okolicach. W Opolu zaś wpadliśmy w wielgachny korek. Tym niemniej przypomnieliśmy sobie stare czasy i to, jak jeździliśmy do Głubczyc maluchem, czyli ulubionym Fiatem 126 p. Luksusowe to auto potrafiło zabrać w swoje zakamarki 100 tuzinów lotek ( x 12 sztuk każde pudełko) mnie skręconą w supeł na tylnym siedzeniu i Juliana Krzewińskiego lub Ryśka Lachmana siedzącego na przednim „luksusowym” fotelu. Nasze podróże były konieczne gdyż klub badmintona (jednosekcyjny) LKS Technik Głubczyce był wielokrotnym drużynowym mistrzem Polski, finał ligi odbywał się w kwietniu lub maju, w lutym rozgrywano indywidualne mistrzostwa Polski, w styczniu międzynarodowe mistrzostwa Polski juniorów, stąd nasze wizyty były częste, gdyż łatwiej było dowieźć do klubu puchary, medale, nagrody i inne niezbędne rzeczy, które potrzebne były do zorganizowania prestiżowych zawodów. Poza tym przecież impreza bez prezesa związku nie mogła się odbyć. Właśnie wtedy można było spotkać wielu włodarzy miasta, gminy czy powiatu i wtedy też załatwialiśmy wszystkie niezbędne sprawy, których wymagał utworzony tam Ośrodek Przygotowań Olimpijskich Polskiego Związku Badmintona czy też w późniejszym okresie czasu Szkoła Mistrzostwa Sportowego. Jak zawsze kolędowałam o pieniądze, jak zawsze sprawy finansowe były najważniejsze, ale wiadomo, że w rozmowach nieformalnych na hali sportowej takie sprawy załatwia się lżej, sympatyczniej, choć one należały do trudnych spraw bytowych ( być albo nie być dla badmintona nie tylko głubczyckiego), ale też i polskiego? Drogę znam na pamięć. Jednak zawsze patrzę na opolską ziemię z czułością. Łany zbóż, żółto kwitnące pola rzepaku, kukurydza, buraki cukrowe, to obrazy, jakie mijaliśmy po drodze. Wszędzie ład i porządek. A Głogówek ( Oberglogau) to jest czysta małomiasteczkowa poezja. Piękne miasteczko ze ślicznym rynkiem, czyste i zadbane.
Jadąc po drodze wspominaliśmy ze ślubnym dawne trudne czasy, gdy przyjeżdżając do Głubczyc mieliśmy do dyspozycji tylko jeden hotel naprzeciwko dworca i tylko jeden bar mleczny zamykany o godzinie 17.00. Biada temu, kto przyjechał później i nie miał ze sobą wałówki. W restauracji dworcowej mógł liczyć tylko na setę i śledzia, jeżeli miał szczęście, bo nic innego nie było. Dzisiaj nie ma dworcowej, nie ma hotelu Polonia naprzeciwko dworca, nie ma sławnego baru mlecznego są restauracje i bary typu fast food, jest hotel Domino przy hali sportowej, jest Lidl, Biedronka, targ miejscowy i wiele prywatnych sklepów różnych branż. Nad wszystkim góruje piękny Ratusz ostatnio odnowiony, przebudowany na modłę renesansową, odbudowany został po wojnie w roku 2006 dzięki dotacjom unijnym. Już nie straszy kikutem wieży ( gdyż w roku 1945 Głubczyce były zbombardowane, w tym ratusz), już dumnie puszy się swoją urodą w centrum miasta. A pod pięknymi gotyckimi sukiennicami wewnątrz jest bruk z rynsztokiem, zresztą jedyny bruk w pomieszczeniu zamkniętym, oraz pięknie zachowane gotyckie portale wykonane z tufu wulkanicznego. O Głubczycach mogłabym pisać długo, ponieważ posiadają piękny gotycki kościół parafialny pw. Narodzenia NMP, Kaplicę św. św. Fabiana i Sebastiana, Klasztor i kościół Franciszkanów, mur obronny z basztami. Kamienną barokową figurę św. Jana Nepomucena, figurę św. Floriana wystawioną w roku 1914. Napisałam o kilku zabytkach ukazując urodę i wiekowe historyczne pochodzenie Głubczyc.
Tutaj dojechaliśmy wczesnym popołudniem 19 maja, zaproszeni przez władze Klubu oraz telewizję regionalną i głubczycką. Z okazji zbliżającej się fety czterdziestolecia klubu mieliśmy nagrać program, w którym wspominaliśmy historię tę dawną i obecną, zajęło nam to wiele godzin, jednak o tym i innych wydarzeniach, jakie będą miały miejsce w Głubczycach z okazji uroczystości napiszę więcej w ciągu najbliższych dni, gdyż o historii sekcji w Głubczycach nie da się napisać w krótkim wpisie jednorazowym. We wrześniu odbędzie się wielka feta w mieście, piknik, spotkania z zawodnikami, trenerami, działaczami oraz tymi, którzy tworzyli badminton w Głubczycach a ja opiszę to dla was w moim sprawozdaniu. Dzisiaj tym wpisem chciałam tylko zaanonsować przygotowania do Fety Głubczyckiej, napisać o spotkaniu wspaniałych ludzi Andrzeja Walczaka, dobrego ducha badmintona, Mariana Masiuka budowniczego hali sportowej w Głubczycach w latach 1984-1996, o Janku Wacu przewodniczącym Rady Gminy i Andrzeju Majewskim prezesie klubu LKS Technik Głubczyce. Długie Polaków nocne rozmowy zakończyliśmy ustalając program Fety i kolejnego naszego przyjazdu do Głubczyc, do których ja zawszę będę przyjeżdżała z radością i nostalgią. Osobnym rozdział poświecę mojemu ślubnemu Andrzejowi Szalewiczowi, który jest Honorowym Obywatelem Głubczyc i posiada piękny Klucz do Bram Miasta.
Dziękuję i do zobaczenia we wrześniu 2013 r.
Wasza Jadwiga
22 maja 2013 - 10:20
Ale że niby do września się rozstajemy??? 🙂 E, gdzież byś wytrzymała..:)) A ja właśnie zaliczyłam 900 km do Legnicy i z powrotem i nie powiem, czego nie czuję. Legnica przepiękna, (też o tym muszę napisać), ale psiakrew – daleko. Pozdrowionka
22 maja 2013 - 10:34
Jadziu, piękne wspomnienia i mam nadzieję, że wrześniowe spotkanie będzie cudowne!
22 maja 2013 - 12:27
Helen,
my do września? nieeee, tylko z Głubczycami do września się rozstałam, a ja 890 km zaliczyłam, czyli prawie w tych samych stronach byłyśmy
j
22 maja 2013 - 12:27
Beata
pewnie będzie dużo znajomych jak również uroczystość uroczystości bo Głubczyce zrobią huczna imprezę
j
22 maja 2013 - 14:45
Miła wycieczka,miłe spotkania…W ogóle,gdy miejscowość ujrzała takie Osobowości,to ogłupiała pewie.;-)))
Wszystkiego dobrego,Jadwigo.JAKUB
22 maja 2013 - 17:47
Jakub
nie ogłupiała, miejscowość jest tak ładna, że nie musi głupieć na nasz widok, pozdrawiam
j
22 maja 2013 - 18:51
Byłem kiedyś i chyba normalnym pozostałem,Jagienko.Tak myślę.A że nawa od „głupiego”-między innymi- pochodzi,to żart ,nic innego.Pozdrowienia.Jakub
22 maja 2013 - 20:27
Jakubie
nie musisz mi tego tłumaczyć, przecież wiem a na żartach się też znam
całusy
j
23 maja 2013 - 7:29
Ciekawe życie, ciekawe wspomnienia. Tak ciepło piszesz, tak serdecznie o ludziach, z którymi kiedyś los Cię zetknął. I ogromna wiedza, której i nam nie szczędzisz. To przyjemnośc ciągle czegoś nowego dowiadywac się. Honorowe obywatelstwo męża to napewno wielki zaszczyt, ale i wielkie jego zasługi. A w podróży do Głubczyc i duchowego akcentu nie brakło…. Pozdrawiam, Jadziu :))
23 maja 2013 - 10:12
I taką roześmianą Cię lubię:)
23 maja 2013 - 11:53
Zośko
gdy jedziesz spotkać się z Przyjaciółmi, z którymi w bardzo ciężkich latach przyszło ci tworzyć, budować, przekonywać, że warto, że nic to wszystko jest po coś, a nasz trud dla młodych jest wart wiele, to wtedy nie możesz być chmurna tylko radosna promieniejąca bo spotykasz tych, którzy zaufali tobie a ty im, wiesz, że spotkanie będzie miłe dla obu stron, wtedy cieszysz się i wspominasz i patrzysz na to co jeszcze można zrobić, a można dużo…
j
23 maja 2013 - 11:57
An-Ula
pędzimy przez życie często nie zastanawiamy się dokąd i po co, ja też tak gnałam, chyba i dzisiaj mogę do tego się przyznać, ciągle myślę, czy aby wszystko zdążę opisać, czy o wszystkich wspomniałam, o tych, którzy poświęcili kawał życia dla swojego sportu, dlatego czasami doceniam możliwość chwili zadumy, refleksji szczególnie tam, gdzie od wieków trwa historia
j
23 maja 2013 - 13:20
A to się naczytałem,
piękna podróż i wspomnienia.
Dziękuję za odwiedziny,
pozdrawiam,
LAW
23 maja 2013 - 14:28
Jadziu, jestem taka dumna, że honorują Was z mężem właśnie w Głubczycach na „mojej” Opolszczyźnie. Widzisz jacy tu są wspaniali ludzie…
PS Jadziu, o jakie informacje prosisz?
23 maja 2013 - 14:29
Morelko
Twoja Opolszczyzna zawsze była nam bliska i życzliwa, dlatego tak ja lubimy
j
23 maja 2013 - 15:03
Fajnie, że pamiętają- to nie zawsze jest dziś w modzie, więc bardziej trzeba cenić. Miło, że tak ładnie wspominasz. Dobra pamięć, to zaleta, a zarazem- punkt wyjścia do porównań. Te masz- widzę- radosne. Pozdrawiam.
23 maja 2013 - 18:00
Andrzeju
Cenię to że pamiętają, wspominam, bo razem robiliśmy wiele dobrych rzeczy dla badmintona głubczyckiego i opolskiego
pozdrawiam
j
23 maja 2013 - 18:59
Honorowe obywatelstwo to zaszczyt i przypuszczam, że zaszczyt w obie strony: dla miasta i dla jego Obywatela 🙂
23 maja 2013 - 20:47
Ja też zrozumiałam, że musimy czekać do września na kolejne Twoje wpisy… Dobrze, że poczytałam komentarze:)
Dzięki Jadziu na te Głubczyce, nigdy tam nie byłam. Za to w Częstochowie mieszkałam pół roku na początku lat 70-tych.
Pozdrawiam serdecznie:)
23 maja 2013 - 21:20
Noti
to był wielki obopólny zaszczyt, tyle razem zrobiliśmy, ale nie było to łatwe zadanie, no bo jak budować halę bez kasy?
ale zbudowaliśmy i pod koniec całego przedsięwzięcia zostały rozliczone wszystkie koszty, a że budowaliśmy też i bez pieniędzy i bez pokrycia, awansem, tak było, choć trudno w to dzisiaj uwierzyć,
j
23 maja 2013 - 21:22
Krysiu
jak mogłabym nie pisać, przecież to jest dla mnie rozmowa z Wami wszystkimi i ja bardzo lubię te nasze spotkania, więc nie ma mowy, mnie chodziło o kolejna wizytę w Głubczycach ale zanim tam pojedziemy jeszcze kilka wpisów będzie, bo przecież musicie wiedzieć o tym kluczu do bram miasta o hali sportowej o szkole mistrzostwa sportowego i o ośrodku przygotowań olimpijskich a także o trenerze kadry narodowej R. Borku,
pozdrawiam
j
23 maja 2013 - 21:24
JanToni
wspomnienia, wspomnienia, są bardzo ważne i dla tych o których piszę i dla mnie, bo razem wielu rzeczy dokonaliśmy
j
23 maja 2013 - 21:53
Szczególnie wzruszające są odwiedziny stron dobrze nam znanych z czasów młodości.Wspominamy dawne czasy.Stajemy się znów młodzi.
24 maja 2013 - 5:24
Jadziu fajne sentymentalna wycieczka. Pozdrawiam
24 maja 2013 - 7:26
Ula
Ostatni raz w czasie mojej pracy byłam w Głubczycach tuż przed pójściem na emeryturę w roku 2004, czyli prawie 9 lat temu, trudno mówić, ze byłam wtedy młoda, ale poniekąd masz rację, od 32 roku życia jeździłam do Głubczyc 4-5 razy w roku a czasem nawet więcej, nazbierało się tych wyjazdów wiele, było co robić
pozdrawiam
j
24 maja 2013 - 7:26
Tereso
fajne sentymentalne wspomnienia, gdzie imperatywem była praca na rzecz młodych ludzi
j
24 maja 2013 - 11:00
Piękne wspomnienia i piękne muszą być Głubczyce.
Nie byłam tam nigdy, ale … wszystko jeszcze przede mną.
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
24 maja 2013 - 16:58
Jolanto
to prawda piękne zadbane nadgraniczne miesteczko
j