Ostatnio otrzymałam list wraz ze zdjęciami od mojej Przyjaciółki Beaty, która napisała do mnie z Alderney- Wyspy Normanii. Właśnie zaczęły się wakacje, a może ktoś z państwa wybiera się do Anglii, czy też Normandii, wtedy takie przygotowanie do podróży będzie jak najbardziej wskazane. Większość z nas lubi podróżować a może też polubiło Anglię i jej historię stąd pozwalam sobie na opublikowanie listu Beaty z serdecznymi podziękowaniami dla niej, za następujące informacje i przepiękne zdjęcia:
Alderney jest najmniejszą z zamieszkałych Wysp Normandzkich. Zajrzałam do Internetu i wyczytałam, że: Alderney jest dependencją baliwatu Guernsey posiadającą własny rząd i parlament. Ma 5 km długości i 3 km szerokości i jest trzecią, co do wielkości w grupie tych wysp. Znaczna część wyspy jest skalista. Leży kilkanaście kilometrów na zachód od francuskiej Normandii, 30 km na północny wschód od Guernsey i 100 km na południe od wybrzeża Anglii. Wyspę zamieszkuje 2400 osób, największa miejscowość na wyspie nosi nazwę St Anne. Ludność utrzymuje się głównie z turystyki, oferując przyjezdnym pola golfowe, łowienie ryb i sporty wodne. Suche, zimne fakty, wcale niezachęcające do odwiedzin a tymczasem jest to po prostu raj na ziemi. Stolicą jest niewielkie miasteczko St. Anne, z kafejkami, bankiem, trzema kościołami, jednym muzeum i kilkoma hotelami dla złaknionych spokoju turystów. Lądujemy na maleńkim lotnisku, gdzie jedynym znakiem XXI wieku jest telefon w poczekalni, z którego można zadzwonić i zamówić sobie taksówkę. Ale czy warto ją zamawiać? Jak się nie ma za dużo bagaży to spacerkiem przez kilka minut dochodzi się do stolicy. Jest to jedyne miasto na wyspie i na próżno można szukać drogowskazów do St. Anne; tutaj po prostu się na St. Anne mówi, „La Ville”, czyli miasto. Urocza główna uliczka, Victoria Street zaczyna się kościołem i kościołem się kończy. Prosty biały kościół metodystów bardziej przypomina meksykańskie puebla niż europejską kulturę. Dalsza architektura miasta wyraźnie angielska, choć nazwy sugerują, że jednak jesteśmy chyba we Francji a nie Anglii! Kroczymy dalej spoglądając na solidne domy z epoki królowej Victorii i pnące się po ich ścianach niesamowite, niebiesko-fioletowe wisterie. Nasze oczy zatrzymują się na budce telefonicznej. Angielskiej, a jakże, ale nie czerwonej a żółtej a do tego obok, jakby przykucnięta, jest skrzynka pocztowa w kolorze niebieskim. Karaiby czy Anglia, pytam się sama siebie w duchu?!!! Takich kontrastów, czy to kolorystycznych czy krajobrazowo-kulturowych jest pełno. Małe wymiary wyspy wskazywałyby, że można ją oblecieć w jeden dzień, ale to złudzenie. Nawet tydzień to za mało żeby odnaleźć wszystkie interesujące zakątki i zasmakować w tutejszych przyjemnościach. Zacznijmy od portu, mała wyspa, to mały port, nieprawda? Nie, mała wyspa a port ogromniasty! W roku 1840 wybudowano tutaj falochron dający schronienie całej angielskiej flotylli normandzkiej! Fortyfikacja tego falochronu jest nie do ogarnięcia, niech o skali świadczy fakt, że jeździł tam pociąg i w wyposażeniu pociągu obowiązkowe były….Kapoki, bo jeden z pociągów się zapędził i wpadł do wody! Cała wyspa została uzbrojona, po te przysłowiowe zęby, w XIX wieku, bo Francuzom solą w oku były te malutkie wyspy i co i rusz jakaś militarna wyprawa była organizowana. Dodatkowo, w czasie Drugiej Wojny Światowej, wyspy Normandzkie zostały zaatakowane przez Hitlera i przerabiane systematycznie na obronne stanowiska. Wynikiem tego jest przeogromna ilość interesujących bunkrów, które ciągną do zwiedzania młodszych i starszych podróżników jak magnes. Jest to historia, którą można dotknąć. Dla tych, co mniej się wojną interesują a bardziej przyrodą – proszę bardzo – o rzut kamieniem skaliste wysepki Les Etacs z ogromną kolonią ptaków głuptaków lub też większa wysepka Burhou z kolorowymi maskonurami. Ornitologiczny raj! Obowiązkowo musze wspomnieć o uroczych i pustych zatoczkach z czystym białym piaskiem i dramatycznych skałach, które na wiosnę pokrywają się różnokolorowym kwieciem. A jakby przyrodnikom nie wystarczyły te przyjemności, to bardzo proszę, wyspa słynie z unikalnych jeży, nie tylko są one koloru blond, ale też nie mają pcheł! A na przekór, króliczki tutaj są czarne. Oczywiście nie wszystkie, ale dużo. Po wyspie przemieszczać się najlepiej na rowerze, ale samochód też można wynająć. Urocze są przejażdżki konne, ale polecam też jazdę….metrem! No może nie całkiem metrem, ale wagonikami metra londyńskiego, które doczepione do starej lokomotywy obsługiwane są przez entuzjastów kolejowych. Na zakończenie dodam, że samochodów nikt nie zamyka, kluczyki zostawiane są w stacyjce, nawet, gdy roztargniona dama zostawi torebkę na siedzeniu w kabriolecie, to jak wróci, to torebka będzie ciągle na siedzeniu i w nienaruszonym stanie na nią czekała. Czy wspomniałam o skarbach? Nie? Jest ich tutaj całe mnóstwo, bo wyspy te charakteryzują się 12 metrowymi przypływami i odpływami. Były i są te skaliste tereny piekielnie trudne do nawigacji i od najstarszych czasów tonęły tam większe i mniejsze statki. Zdradliwe skały i nagle pojawiające się mgły były przyczyną wielu tragedii morskich. Ostatnio odkryty został wreszcie wrak słynnego statku „Victory”, który zatonął w 1744 roku z ładunkiem złota i kosztowności wycenianych obecnie na jakieś 990 milionów funtów. Niestety, nie udało mi się odkryć dokładnego jego położenia. Amerykańscy poszukiwacze skarbów strzegą pilnie tajemnicy i negocjują z królową angielska podział łupów.
26 czerwca 2010 - 18:19
Piękne zdjęcia.Mi najbardziej podoba się to drugie, jest cudowne.Dziękuję za komentarz na moim blogu.Pozdrawiam.
26 czerwca 2010 - 19:05
Ja chcę na te wyspy normandzkie! I to biegiem, już, natychmiast!
Gdy czytałam i oglądałam ilustracje do tekstu – miałam wrażenie, że już tam jestem. Bardzo podoba mi się zwrot – dramatyczne skały. Jak to fajnie, że jeszcze takie cudne miejsca są na świecie.
Całuski – Jadziu. Wracam na ziemię. Nurka musi dostać antybiotyk.
Pa! 🙂
26 czerwca 2010 - 20:59
To super ciekawa wyspa-chciałbym tam kiedys dotrzeć-pozdrawiam!
26 czerwca 2010 - 21:12
Pleciugo,
na Alderney niestety nie dotarłam, ale dzięki Beacie możemy tam pojechać i zobaczyć dramatyczne skały,
serdecznie pozdrawiam
26 czerwca 2010 - 21:16
wibo,
no cóż ja myśle tak, że chcieć to móc naprawdę, tak bardzo chciałam po Anglii i Szkocji podróżować swoim samochodem i pojechaliśmy ze ślubnym ja byłam za kierowcę on pilot i przejechaliśmy wyspę prawie wzdłuż i wszerz, została nam tylko Kornwalia i Wyspy Normandzkie no i kilka jeszcze srobnych rzeczy do zobaczenia jak również kilkaset nieoglądanych przez mnie ogrodów, bo choć byłam tam wiele razy nie dałam rady zobaczyć wszystkich, a każdy jest inny, i każdy jest piekny.
Polecam Anglia jest cudna szczególnie counrtyside.
Pozdrawiam
27 czerwca 2010 - 8:09
Dominiko,
Świat jest bardzo piekny i tyle jest wspaniałych miejsc do obejrzenia, mam nadzieję, że kiedy ś wiele z nich zobaczysz, pozdrawiam i dziękuję za wizytę.
J
27 czerwca 2010 - 16:03
Pani Jadwigo,
jakże ja lubię się u Pani zaczytać. Po raz kolejny dowiedziałem się, jak cudna jest Normandia. Może kiedyś sklecę jakąś grupkę i „zrobimy wyprawę”…
27 czerwca 2010 - 16:53
Panie Tomku,
myśle, że to znakomity pomysł, zawsze można, w grupie jest wspaniale zwiedzać świat który jest pięknyt a Normandia? jak widać.
Pozdrawiam
27 czerwca 2010 - 17:04
PIĘKNIE! Aj jak by chciało sie takie cudne miejsce odwiedzić!
27 czerwca 2010 - 17:40
Droga Jadwigo,
dzisiaj wpadłam na Twoją stronkę na momencik, ale już zapowiadam się na dłuższą wizytę. Na moim blogu „Ja kobieta” poprosiłaś mnie o pomoc w wykonaniu szydełkowego serduszka; z wielką przyjemnością Ci pomogę, ale proszę podaj swój adres mailowy.
Pozdrawiam serdecznie
Maria
27 czerwca 2010 - 18:10
Ależ, miła Pani Leniwa Grubasko,
Trzeba bardzo chcieć i wtedy wszystko jest możliwe, nawet taka wyprawa na Wyspy Normandzkie, to nie jest daleko.
pozdrawiam
j
27 czerwca 2010 - 20:30
Witam.
Obszary gdzie mieszały się różne wpływy kulturowe, takie jak opisana i obfotografowana wyspa, są zawsze niezmiernie ciekawe. Za każdym razem można zwiedzać je pod innym kątem. 🙂
Narazie nie wybieram się na wyspę Alderney, póki co powinien mi wystarczyć Gdańsk.
Pozdrawiam.
28 czerwca 2010 - 8:41
Jako autorka tekstu dołączę parę słów odnośnie mojej filozofii fotografowania. Ja się cieszę z przebywania z miejsc w których aktualnie jestem, czy to Alderney, czy Gdańsk, czy Kabaty. W pamięci mojej i na zdjęciach pozostają wspaniałe zasypane śniegiem leśne drogi w Kabatach, przebogate detale architektoniczne Gdańska, dzikie plaże wysp Normandzkich, zasłane złotymi jesiennymi liśćmi ścieżki parku Łazienkowskiego czy też cudowne angielskie ogrody. Nie wszystkie miejsca są totalnie piękne pod każdym względem,ale celowe dopatrywanie się piękna tu i teraz jest moim podejściem do życia.
28 czerwca 2010 - 9:33
Beato,
znam Ciebie ponad 30 lat, znam Twoje podejście do życia, nawet w najtrudniejszych jego momentach widziałaś to czego nie widzieli inni, patrzyłaś na ludzi, przyrodę i nie widziałaś tego co inni, patrzyłaś swoją artystyczną duszą, chociaż w codziennym życiu pracowałaś w realnym świecie i to bardzo ciężko, dlatego cieszę się, że możesz podzielić się swoim spojrzeniem na świat z nami, czytelnikami tego bloga.
Pozdrawiam i życzę miłego tygodnia.
J
28 czerwca 2010 - 9:58
Jadziu, dziękuję serdecznie za miłe słowa; fakt, życie czasami jest ciężkie i właśnie dlatego trzeba się wspierać otaczającym nas pięknem i życie czasami jest piękne i dobrze jest to dostrzegać.
28 czerwca 2010 - 14:35
Beato,
Dlatego oprócz moich wpisów lubię do siebie zapraszać różne ciekawe osoby, które mają coś do powiedzenia a to malowanie fotografią a to napisały w swoim życiu już kilka książek a że był to czas miniony nie sa tak bardzo teraz popularne ale nie znaczy to, że nie były i nie mają ciągle jeszcze wiele do powiedzenia, stąd wizyty Twoje, pana Zbigniewa Adrjańskiego, czy innych osób, które prezentuję bo pamięć o nich powinna trwać. Pozdrawiam
28 czerwca 2010 - 14:37
Ramus,
Bardzo kocham Gdańsk, jest piękny wiele razy byłam zawsze mnie fascynuje ale też kocham oglądać świat a Anglię w szczególności dlatego ciesze się, że Beata ją pokazuje, rozumiejąc całkowicie nas Polaków i nasze słowiańskie dusze.
Pozdrawiam serdecznie
28 czerwca 2010 - 14:38
Mario,
przesłałam Ci mój email i oczekuję na miłą odpowiedź, serdeczne dzięki za szybką wizytę i zapraszam na dłużej,
pozdrawiam cieplutko,
28 czerwca 2010 - 17:57
Normandia , zawsze kojarzyła mi się z wojną , usłyszałam Normandia i zaraz myślałam „Bitwa o Normandię” / za dużo filmów wojennych/, ale teraz będę widzieć oczami wyobraźni , piękną wodę , skały , latarnie i cudownie błękitne niebo . Gdyby nie Twój post , byłabym przekonana ,że to zdjęcia z egzotycznego miejsca .
Masz piękny ogród i bardzo zajmująco piszesz o kwiatach i krzewach .Dziękuje za komentarze na moim blogu , jest mi miło Cię gościć i równie miło będzie zaglądać do Ciebie – pozdrawiam Yrsa
29 czerwca 2010 - 6:37
Yrsa,
mamy w pamięci czasy wojny i powojenne, kiedy tylko filmy nam puszczano o inwazjach obronie itp. A Normandia jak widać jest pięknymi wyspami też, i jest zjawiskowa, o czym przekonała nas Beata, a jakie niebo? jak w tropikach!
Pozdrawiam i serdecznie zapraszam
29 czerwca 2010 - 7:46
Dziekuję, staram się trzymac tych swoich kalorii. Nie przekraczam 1400 i jest ok. Z Dukanem się pozegnałam, tylko piątki chcę robić proteinowe. Ale zmieścić sie muszę w tych 1400 kaloriach. Ciekawe jak to będzie. Pozdrawiam!
29 czerwca 2010 - 7:58
Pani Leniwa Grubasko,
trzymam kciuki, my w dalszym ciągu na Dukanie, ile wytrzymamy nie wiem, do piątku proteiny, ale też w skład ten wchodzi np tatar, ryby, krewetki, raz dziennie chlebek z otrąb owsianych przeze mnie robiony, kefir z otrębami, biały ser light 0% a więc nie jest monotonnie. Chcę wierzyć, że będzie dobrze, bo marzę o mniejszej wadze a idzie dobrze. Zobaczymy, pozdrawiam życze zdrowia,
J
29 czerwca 2010 - 10:07
Dziękuję Pani Jadwigo, że zechciała Pani zajrzeć na mój skromny blog i pozostawić swe rady. Oczywiscie ma Pani rację, postaram się o tym wszystkim pamiętać, a zycie i tak po swojemu to wszystko zweryfikuje.
Podziwiam Pani blog, zawiera tak wiele pasji, pięknych wspomnień i przeżyć. No i kocha pani kwiaty….
29 czerwca 2010 - 11:15
To ja jeszcze dorzucę drobne wyjaśnienie. Wyspy Normandzkie, do których Alderney należy, u nas są nazywane „The Channel Islands”, bo do Normandii należały tylko do 1066 roku, potem już do korony angielskiej. Faktem jest że wyspa jest o rzut beretem od Normandii, coś z 10 kilometrów, za to od Anglii ze 60. Nie ma to niby sensu a jednak przez tyle stuleci wyspy walczyły krwawo przeciwko francuskim najazdom i sercem były z Albionem. No może nie tak całkiem sercem ale zdrowym rozsądkiem też, bo benefity z takiego układu politycznego były duże. Oj te zawiłości historyczno-geograficzne.
29 czerwca 2010 - 16:45
Beato,
dziękujemy za istotne uzupe łnienie listu, pozdrawiam
J
29 czerwca 2010 - 16:47
Gruba Baba,
no jak ja mam tak pisać, to niemożliwe,
dziękuję bardzo za wizytę, proszę dokładnie podać nam adres Pani blogu to nie wchodzimy na niego nie ma takiej siły, więc czekamy, a chcemy tak być i komentować
pozdrawiam
29 czerwca 2010 - 18:55
Z dużą przyjemnością pobieram tę wiedzę o świecie. To prawda, że człowiek uczy się do końca swoich dni. A jeśli edukują go tak Zacne Osoby…Pozdrawiam.
29 czerwca 2010 - 19:15
Andrzeju,
ja myśle, że Ty tylko przypominasz sobie, to co doskonale wiesz, pozdrawiam
30 czerwca 2010 - 13:27
Zgubiłam jedną literkę w adresie swojej strony 🙂
15 grudnia 2010 - 21:48
Thanks a lot, it is so nice hearing such kind opinion
regards and Merry Christams!
16 grudnia 2010 - 10:32
Glad you liked it, thanks for your kind words. I am sure Jadwiga will add from time to time some of my travel writing, in the meantime you are welcome to my little blog where I post some pictures from my travels. http://beatamoore.blogspot.com/
3 stycznia 2011 - 9:56
Terrific work! This is the type of information that should be shared around the web. Shame on the search engines for not positioning this post higher!
3 stycznia 2011 - 10:20
Thank you for your kind notice.
Glad you liked!
j
30 czerwca 2013 - 14:25
Pani Jadwigo weszłam na Pani blog przypadkiem i bardzo się ucieszyłam,że ktoś tak ciekawie i ciepło pisze o tej maleńkie wyspie,która jest mi bardzo bliska,ponieważ od 6 lat mieszka tam mój syn z rodziną.Wnuczek w chwili wyjazdu z Polski miał niecałe 3 lata.Obecnie kończy trzecią klasę,biegle mówi po angielsku,niestety trochę słabiej po polsku.Syn i synowa mówią o ciepłych,przyjaznych mieszkańcach wyspy,o panującym tam spokoju i poczuciu bezpieczeństwa.Pracują,wynajmują urokliwy wiktoriański domek,odwiedzają nas raz w roku i nie zamierzają wracać do kraju.Na tej dalekiej wysepce znależli swoje miejsce.Pozdrawiam.Anna.
30 czerwca 2013 - 18:03
Anna
Witam, cieszę się, że mój wpis dał Ci radość, sama kocham Anglię więc stanowi ona w moim sercu szczególne miejsce, pozdrawiam serdecznie i zapraszam
j