Kiedyś napisałam post o kluskach,makaronach, pastach, jak chcecie nazywać dania z makaronem w roli głównej. Wtedy też wiele osób komentując mój wpis przyznało się, że uwielbia makaron w każdej postaci. Dlatego dzisiaj postanowiłam podzielić się przepisem bardzo prostym i bardzo łatwym na sos, który prawie „robi się sam”. Jednocześnie chciałam zachęcić wszystkich do eksperymentów w kuchni, aby dania nasze, proste i pyszne były jeszcze bardziej urozmaicone. Pesto w mojej kuchni istnieje od lat.
Od roku, 1975 kiedy to po raz pierwszy w życiu poleciałam poprzez Monachium do Rzymu i stąd do Bolonii na puchar we florecie mężczyzn „Copa Giovannini”. Zawody trwały cały tydzień a ja mogłam w przerwach zobaczyć i Padwę a w niej Bazylikę San Antonio,tego samego, do którego się modlimy, gdy coś zgubimy, oraz Wenecję, a także jeść makarony po raz pierwszy w życiu z pysznymi sosami za sprawą pani Basi Zubowej, żony wspaniałego trenera fechtowania pana Ryszarda Zuba mieszkających w Padwie.
Pani Barbara była nauczycielką gimnastyki, a podczas mojego pobytu w Bolonii moim ”cicerone” po pięknych okolicach zarówno w Padwie i Wenecji. Pewnie nie wszyscy wiedzą, kim jest pan Ryszard Zub. Pozwólcie, zatem, że o tym znakomitym przed laty zawodniku szabliście, późniejszym fechmistrzu, wychowawcy kilku pokoleń znakomitych zawodników Polski i Włoch opowiem. Ryszard ukończył w roku 1966 Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie z tytułem mgr wychowania fizycznego. Do roku 1960 Jego pierwszym trenerem był Antoni Sobik w klubie Baildon Katowice. W roku 1961 Ryszard przeniósł się do Warszawy i został zawodnikiem prężnie działającej sekcji szermierczej Legii Warszawa. Był jednym z „cudownych dzieci” węgierskiego fechmistrza Janosa Keveya, który w roku 1930 zdobył tytuł akademickiego mistrza świata w szabli. Był rewelacyjnym węgierskim fechmistrzem, a w latach 1947 – 1958 był trenerem polskiej kadry szablistów- słynnej szkoły keveyowskiej. Jego zawodnicy zdobyli łącznie osiem medali mistrzostw świata i igrzysk olimpijskich. Mistrz Kevey zmarł w roku 1991, zaś w 2007 została odsłonięta Jego gwiazda we władysławowskiej Alei Gwiazd Sportu, ponieważ tam właśnie odbywały się prawie wszystkie zgrupowania szermierzy- we Władysławowie, a właściwie słynnym Ośrodku Przygotowań Olimpijskich w Cetniewie.
Ryszard Zub świetny zawodnik trafił do grona równie utytułowanych znakomitych kolegów po fachu szablistów: Jerzego Pawłowskiego i Wojciecha Zabłockiego. Szkoła Keveya święciła triumfy przez wiele lat. Ryszard Zub zdobywał tytuły wicemistrza Polski w roku 1957 i kilkukrotnie tytuł drużynowego mistrza Polski w szabli w latach 1962-1966. Na planszach świata razem zawodnicy ci zdobywali tytuły drużynowych mistrzów świata a sam Ryszard był trzykrotnym mistrzem świata w Budapeszcie(1959) Turynie (1961) i Gdańsku (1963). Nic nie trwa wiecznie i jego kariera zawodnicza też dobiegła końca. Po jej zakończeniu Ryszard był działaczem w Polskim Związku Szermierczym, był zastępcą kierownika wyszkolenia, trenerem kadry szablistów, pracował w klubach Baildon Katowice, i AZS Warszawa (1964-1968).
W tym czasie właśnie ukończyłam pierwszy rok studiów w AWF Warszawa i raczej nie myślałam, że kilka lat później życie moje zwiążę z Polskim Związkiem Szermierczym, gdzie będę pracowała, jako sekretarz generalny. W roku 1967 jeszcze o tym nie wiem, wiem natomiast, w którym pawilonie na AWF trenują szermierze, gdzie trenujemy my zawodnicy judo, klubu AZS AWF Warszawa- sekcja judo znana w środowisku, jako AZS „Siobukai” Warszawa, gdzie pełnię przez wiele lat funkcję kierownika sekcji.
Wracamy do Ryśka, który gdzieś około 1968 roku lub troszeczkę później Ryszard wyjechał do Włoch, aby pracować, jako fechmistrz w klubie Unione Sportivo w Padwie. Jego zawodnicy klubowi osiągali świetne wyniki i dlatego Rysiek zostaje trenerem kadry narodowej Włoch. Pod jego kierunkiem Włosi zdobyli tytuły drużynowych mistrzów olimpijskich w szabli w Monachium (1972), zaś Michaele Maffei i Mario Aldo Montano wielokrotnie zdobywali tytuły indywidualnych mistrzów świata. Za swoje zasługi zawodnicze i trenerskie Ryszard został odznaczony wielokrotnie złotym medalem „Za Wybitne Osiągnięcia Sportowe”, oraz Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski.
W 1973 roku rozpoczęłam pracę w Polskim Związku Szermierczym i tak w dwa lata później spotkaliśmy się z Ryszardem we Włoszech na zawodach floretu mężczyzn „Copa Giovanini”. Turniej był bardzo silnie obsadzony a drużyna polska znakomita. Lech Koziejowski wywalczył pierwsze miejsce i piękny wielki puchar, który dźwigali wspólnie z trenerem florecistów Zbyszkiem Skrudlikiem. Na zawody polecieli najlepsi z najlepszych: znakomici polscy zawodnicy nie byle kto, złoci medaliści Igrzysk Olimpijskich z Monachium z 1972 r: Marek Dąbrowski, Lech Koziejowski, Jurek Kaczmarek, i Arek Godel, a ja byłam kierownikiem ekipy tych utytułowanych zawodników. Drużynę na igrzyskach olimpijskich w Monachium w roku 1972 prowadził do boju Witold Woyda, pierwszy zawodnik Polski, który na Igrzyskach Olimpijskich zdobyła dwa złote medale, największa gwiazda tego teamu, który również zdobył złoto indywidualnie. W czasie swojej kariery sportowej Witek Woyda kolekcjonował medale mistrzostw świata, zdobywając ich łącznie dziesięć (5 srebrnych i 5 brązowych), a 25 razy zwyciężał w wielkich międzynarodowych turniejach floretowych.
W 1975 roku Witek mieszkał w Bolonii i znakomicie opiekował się swoimi kolegami złotej drużyny. Pracował przez jakiś czas, jako trener w klubie, później wyjechał do USA.
„Złota drużyna” spotkała się po zawodach w przyjacielskim domu Witka, ja zaś ruszyłam zobaczyć Padwę i Wenecję. Jak już napisałam Basia była moim „cicerone”.
I to właśnie dzięki Niej poznałam smak włoskiej kuchni, smak pasty, oraz smaki sosów, które przyrządzała własnoręcznie. Chłonęłam wszystkie nowości, zapisywałam, aby po latach wyciągnąć je z lamusa, a dzisiaj mogę się podzielić przepisem na ten pyszny sos, jakim jest pesto. Pesto zielone, przez niektórych nazywane „Pesto Genovese”.
Składniki: jedno opakowanie sałaty rukoli, (czyli rokiety siewnej, która jest z gatunku jednorocznej rośliny należącej do rodziny kapustowatych. Nazywana bywa też rukolą. Rośnie dziko w basenie Morza Śródziemnego, nad Morzem Czarnym, w Afryce, w Azji Zachodniej, na Kaukazie, Zakaukaziu, w Turkmenistanie, szkoda, że nie u nas, no cóż trudno!) Jedna doniczka bazylii, (można zamiast rukoli użyć wyłącznie bazylii, wtedy należy podwoić jej ilość), ser parmezan, oliwa z oliwek, lub olej z pestek winogron, orzeszki piniowe.
Wykonanie: umytą rukolę pocięłam na kawałki i wrzuciłam do malaksera, dodałam do niej bazylię pociętą wraz z gałązkami, wlałam kilka łyżek oleju z pestek winogron, wrzuciłam trochę startego na tarce sera parmezanu, orzeszki piniowe (dodają niepowtarzalnego smaku) wszystko zmiksowałam na masę, i proszę nie martwcie się, jeżeli masa nie jest jednolita, o to właśnie chodzi w tym sosie, który nie musi być zmiksowany na gładką masę, możemy wyczuwać w nim drobne kawałeczki sera.
Do ugotowanego „al dente, „ czyli na lekko twardo, makaronu dodałam pokruszony ser Lazur, czyli pleśniowy ser typu Rokpol, dodałam sos pesto zielone -wymieszałam, posypałam startym na tarce parmezanem i danie zostało podane, w ciągu kilku minut nie została żadna kruszynka, i to był wymierny sukces przygotowanej potrawy. Dodatkowa rada:, jeżeli makaron jest za „suchy” i składniki go nie oblepiają można dolać troszkę wody z jego gotowania. Sposób jest sprawdzony.
Sami widzicie, że sos pesto jest bardzo prosty a wykonanie zajmuje całe 6 minut. W międzyczasie zawsze gotuję makaron typu pappardelle, co po włosku znaczy pożerać, który jest cięty na szerokie, długie wstążki. Podawany jest przede wszystkim zimową porą, do sosów, które wspaniale go oblepiają, lub tagliatelle. Tagliatelle jest klasycznym włoskim makaronem z rejonu Emilia Romagna, w kształcie długich płaskich wstążek o szerokości około jednego centymetra o grubości no może dwóch milimetrów, trochę przypomina fettuccine, co po włosku znaczy „małe wstążki” i w rzeczy samej, makaron przypomina stosik wstążek na talerzu. Zamiast fettuccine, niektórzy producenci małe wstążki nazywają fettuccini.
Z takimi właśnie makaronami podaję swój sos pesto zielony, pachnący i pyszny. Zachęcam do zrobienia go samemu, gdyż wtedy jest najpyszniejszy, zresztą powiem wam, że z podanej ilości składników część ląduje w słoiku ( zalana oliwą), aby przetrwała w lodówce kilkanaście dni do następnego gotowania makaronu z pesto. Pamiętajcie, sos musi być zalany oliwą, aby się nie zepsuł, zresztą ta oliwa jest później znakomitym dodatkiem do makaronu wraz z sosem pesto.
Dzisiaj chciałam wam podać nie tylko znakomity i prosty sposób na wykonanie sosu do makaronu, ale też chciałam pokazać trochę historii polskiego sportu, polskiej szermierki i polskich znakomitych przed laty szermierzy później fechmistrzów, o moich z nimi kontaktach i o tym jak nauczyłam się przyrządzać pyszne włoskie sosy w domu państwa Zubów.
Wasza Jadwiga
12 listopada 2013 - 16:05
Wymieniasz Jadziu wszystkie rzeczy które lubię: Padwę, bo po prostu włoska, makaron, bo smaczny, pesto – bo zielone a szermierka – bo jedną z najlepszych scen w filmie Bond’a „Die another Day” jest szermierczy pojedynek w klubie Blades 🙂 !
12 listopada 2013 - 16:32
A już myślałam, że walczyli makaronem…;o)
12 listopada 2013 - 17:15
Gordyjko
no właśnie- makaron był później
j
12 listopada 2013 - 17:47
Beato
znaczy trzy najlepsze rzeczy w jednym wpisie
po prostu trzy w jednym
j
12 listopada 2013 - 18:38
Znowu ciekawie: wspomnienia z życia sportowego i coś na ząb. Mam problem z serem pleśniowym, bo nie lubię, ale od czego fantazja i eksperymenty ? Pozdrawiam 🙂
12 listopada 2013 - 19:46
Dziękuję. Poznałam fragmencik wspaniałej historii naszych szermierzy…Przyznaję, nie miałam o tym zielonego pojęcia…
Twój post to jak rozdział z bardzo interesującej książki.
A co do makaronu i pesto? Kocham włoską kuchnię. Jestem od niej uzależniona.
Mam zamrożone pesto i sporo bazylii, często je wykorzystuję do potraw w kuchni włoskiej.
Serdecznie pozdrawiam:)
12 listopada 2013 - 21:17
Mniam, mniam 🙂 Dzięki wielkie za kawałeczek historii sportu 🙂
12 listopada 2013 - 22:12
Magdo z Ira
jak wiesz moje życie ze sportem mocno związane, tyle lat, pracowałam z ciekawymi ludźmi i dla ciekawych ludzi, wielkich sportowców, ludzi pierwszych stron gazet, ludzi znanych, podziwianych, będących na szczytach swoich karier zawodowych i sportowych. Nie mogę tych wspomnień pozostawić ot tak sobie, bo są to nie tylko moje wspomnienia, to jest piękna karta sportu polskiego, w której ja brałam maleńki udział, a dodatkowo włoska kuchnia jak najbardziej na miejscu
pozdrawiam
j
12 listopada 2013 - 22:13
Łucja-Maria
to jest nas dwie lub nawet trzy, które kochamy włoską kuchnię, a sport był jako bonus, bo przecież opowiadam tez i kawałki z mojego ciekawego życia
j
12 listopada 2013 - 22:20
Wiesz co Jaga, ja czytam Cię dla samej przyjemności czytania, że jeszcze są tacy kulturalni ludzie jak TY, bo jak zaglądam na dzisiejsze doniesienia internetowe z warszawskiego pola walki, to myslę , że po nas rzeczywiście tylko potop:(
12 listopada 2013 - 22:26
An-Ula
ser pleśniowy dodałam dla zaostrzenia smaku, możesz go nie dodawać, możesz dodać tylko parmezan i tak będzie pysznie
j
12 listopada 2013 - 22:36
Zośko,
tak się złożyło, że wczorajszy dzień spędziłam niestety na izbie nagłych wypadków, z powodu migotania (pomimo stymulatora), przeleżałam calutki dzień i kawał nocy, do domu wróciłam sakramencko zmęczona, spałam do późnego poranka, nie wiedziałam o tych burdach, bo jak inaczej nazwać to co się stało? To nie był marsz narodowościowy tylko chamstwo ludzi, młodych ludzi niestety, ale spiralę nienawiści, złości i bandyckich zachowań od pewnego czasu (smoleńskiego) nakręca jedna opcja polityczna. Mój blog nie jest o polityce, ale nie mogę patrzeć spokojnie jak tęcza zrobiona z kwiatków, przez setki ludzi Warszawiaków starych i młodych tych co mieszkają tutaj i przyjezdnych, którzy mogli przysiąść na ławeczkach ze stolikami w celu zrobienia kwiatka do niej, po raz któryś zostaje zniszczona, w imię czego? Kto nadał jej przynależność? jakim prawem, tęcza w Biblii ukazała się Noemu jako dar od Boga, ale czy ktoś z tych ludzi zna swoja religię, choć jest ona uczona w szkołach?
Przepraszam sprowokowałaś mnie więc napisałam, pozostałe wydarzenia pozostawiam bez komentarza,
a za miłe słowo pięknie dziękuję
pozdrawiam
j
12 listopada 2013 - 22:45
Ty mnie nie strasz tym migotaniem, tylko szybko zdrowiej!
12 listopada 2013 - 22:50
Zośko
jużem w domu, a na odstresowanie napisałam powyższy tekst
całus ( no nie a może to będzie uważane za molestowanie?)
pozdrawiam serdecznie
j
13 listopada 2013 - 7:47
Przystojniacha był z niego 🙂 A rukola jakoś mi nie smakuje 🙁
13 listopada 2013 - 8:08
Szermierka jest szlachetną dyscypliną, może być wprowadzeniem w historię honoru. Dzis raczej bitwy na reace i kamienie, zeszlismy do epoki łupanego, piszę w liczbie mnogiej, bo przeciez ci chuligani byli wśród ludzi,którzy widzieli jak zakladaja kominiarki, wrzeszczą i co? nic!
Nawet nie mam wielkich pretensji do policji. Dlaczego ludzie nie reagują?
może zabrzmi to patetycznie:), ale makaron najbardziej lubię w rosole:)), chociąż pomysł na sos z rukoli bardzo oryginalny. Robiłam z avocado do gołąbków, smakował wysmienicie:))
13 listopada 2013 - 10:31
Ja nie lubię włoskiej kuchni, ale ten sos, no, no… ciekawy jest. I na pewno bardzo dobry!
Pozdrawiam bardzo cieplutko:)))
13 listopada 2013 - 12:06
Noti
po pierwsze masz rację, i nadal jest, choć teraz jako starszy pan,
rukola w tym sosie nie jest wyczuwalna smakowo, oczywiście zależy co kto lubi,
ja podaję przepis i można z niego skorzystać… albo nie
pozdrawiam
j
13 listopada 2013 - 12:07
Jolanto
jeden lubi to drugi lubi tamto, każdy z nas jest inny, nie namawiam tylko proponuję
pozdrawiam
j
13 listopada 2013 - 12:14
Czesiu,
ja nie rozumiem w ogóle ludzi, idą na marsz z dziećmi, dla mnie jest to brak rodzicielskiej odpowiedzialności, tym bardziej, że od trzech lat zmieniło się niewiele, a ludzie nie reagują ze strachu, bo taki młodzian w skórę odzian z kominiarką na łbie jest potencjalnym bandytą niestety, a reakcje tłumu są niezbadane, ciśnienie i chęć pokazania jaki jestem macho górują nad zdrowym rozsądkiem. Ja mam pretensję o brak wyobraźni do:
1. organizatorów marszu z którymi nawet nie można było się skontaktować w czasie trwania manifestacji, a przecież najważniejsza osoba powinna współdziałać z policją cały czas być nawet dostępna w ich zasięgu sztabu zarządzającego marszem i zabezpieczającego marsz
2. władz miasta- za trasę marszu, przecież wytyczono trasę i było wiadomo, że ambasada jest na trasie, więc co? MiASTO MA OBOWIAZEK I PRAWO DO WYDANIA ZGODY PO PEWNYMI WARUNKAMI, NP. ZMIANY TRASY MARSZU, BEZ WZGLĘDU NA KRZYK MEDIALNY
3. A tak w ogóle wg mnie te marsze nie spełniają pokładanych nadziei, dla mnie powinien być zakaz dla tych organizatorów, którzy nie wywiązali się z organizacji, bez względu jakie niezadowolenie tym zostanie nagłośnione przez media, które maja co najmniej tydzień używania na wszystkich
Od setek lat poselstwa wszystkich państw sa nietykalne, ale dla huszczy te prawa nie istnieją
i znów wyszliśmy wobec świata na tumanów, państwo, które nie umie uszanować konwencji międzynarodowych, przykre to niestety
A makaron? lubię eksperymenty, lubię dzielić się przepisami, kto chce może skorzystać, moja przyjaciółka Jola P powiedziała, ze ten makaron z sosem stał się u niej hitem nr 1.
A Jola gotuje świetnie, pozdrawiam
j
13 listopada 2013 - 17:31
Przepytałam męża poliglotę i faktycznie, fettuccine jest dobrze, a fettuccini chyba gwarowe, co w e Włoszech akurat kompletnie nie dziwi. Wystarczy posłuchać tych mówiących w ladino… Pesto robiłam, ale bez rukoli. Muszę spróbować. Ona ma bardzo charakterystyczny smak, może być ciekawym połączeniem. Ja jeszcze dodaję łyżeczkę majonezu. Ktoś mnie tak nauczył, z że ja majonez mogę jeść do wszystkiego, to mi to bardzo pasuje:))
13 listopada 2013 - 17:37
Helen
z majonezem mówisz? acha zapisałam, spróbuję, będzie nowy testowany smak, pozdrawiam
j
13 listopada 2013 - 18:36
Mężczyźnie każda biała broń dodaje uroku. Natomiast kobiecie potrawa nazywana przeze mnie „miód w gębie”. Dlatego przywłaszczam sobie przepis z serem pleśniowym . Moim ulubionym. Przy degustacji nie omieszkam pochwalić się przyjaciołom skąd znam to danie.
A serducho niech przestanie Cię straszyć. I nas przy okazji. Pozdrawiam życząc zdrowia.
13 listopada 2013 - 20:27
Aromatku
a wiesz jak mnie wypisał doktor
wręczył wypis i mówi
„zapraszamy ponownie”
niestety taka ta przypadłość jest
pojawia się nie wiadomo skąd, dlaczego i po co, trwa od 6-20 godzin, dostajesz leki dożylne umiarowiona wracasz do domu, do następnego zdarzenia,
niestety
j
14 listopada 2013 - 10:28
Jadziu, ten doktor zaprosił cię jak do kawiarni na kawę, a moja felczerka mówi mi zawsze: trzeba być dobrej myśli. Już chciałam fuknąć, ale postanowiłam potrenować i trochę działa;)
Trzym się więc Jadziu i bądź dobrej myśli 🙂
Ci szermierze jak anieli pańscy w tych białych kostiumach, a Ryszard Zub najbardziej mnie rozanielił… Jako starszy pan, ciągle anielski 🙂
14 listopada 2013 - 10:52
Morelko
masz rację, jako starszy pan jest tak samo uroczy jak młodzieniec, którego przed laty miałam okazję poznać,
Ja tam jestem dobrej myśli i zawsze optymistycznie nastawiona, doktor przychodził gdy leżałam i pytał jak się pani czuje a ja” bardzo dobrze panie doktorze, bardzo, gdyby mi tak serce nie podskakiwało mogłabym iść do domu”. Takie sobie rozmowy prowadziliśmy.
Pozdrawiam i życzę radości i zdrowia
j
14 listopada 2013 - 11:42
Czasami korzystam z przepisów podanych na blogu, być może i ten znajdzie uznanie w oczach i smaku mojego ślubnego.Szermierką interesowałam się w bardzo niewielkim stopniu, znam tylko nazwisko Zabłockiego i Pawłowskiego. Pierwszy to chyba mąż Janowskiej a drugi coś nabroił. Serdecznosci zostawiam .
14 listopada 2013 - 16:45
Lotko
nabroił, ale po odsiedzeniu części wyroku wymienili jego i 24 innych na Zacharskiego, którego CIA namierzyła w USA, zaś Zacharski w swojej książce „Nazywam się Zacharski, Marian Zacharski” poświecił cały rozdział tej sprawie.Pawłowski zmarł kilka LAT TEMU, był prawnikiem.
a prof. dr hab. Wojciech Zabłocki jest znanym architektem.
j
15 listopada 2013 - 7:49
Szermierka kojarzy mi się ze szlachetnością i honorem:)
Makarony lubię z wszelkimi dodatkami, z pesto też. Ja robię też zielone, tyle, że z natki pietruszki z dodatkiem suszonych pomidorów. Pyszne do makaronu, ale też na chleb:)
Pozdrawiam serdecznie:)
15 listopada 2013 - 8:00
Krysiu
pesto z suszonych pomidorów robię solo, te same dodatki, orzeszki piniowe, parmezan, olej z pestek winogron pokrojone pomidory suszone mixowanie i gotowe, wtedy jest bardziej ostre, ale nasza wena twórcza jest potrzebna we wszystkim nawet w tworzeniu smaków w kuchni i dobrze
j
16 listopada 2013 - 11:29
Zrobiłam z rukolą i przyznaję – bardzo ciekawe połączenie:)) Wrąbałam ponadnormatywną porcję kluch, tak mi to smakowało:)
16 listopada 2013 - 15:41
Helen
jak miło to słyszeć, bardzo wielka radość mi sprawiłaś
pozdrawiam, miłego weekendu
j
16 listopada 2013 - 17:09
Bardzo lubię makarony, pesto czasami robię, ale makaron mogę jeść w każdej postaci, nawet bez sosu,tylko z dużą ilością sera. Może być też makaron na słodko. Mogę jeść codziennie:)
16 listopada 2013 - 18:27
Przybliżyłaś również swoją sylwetkę.
Nie wiem czy dobrze pamiętam, ale Zabłocki kojarzy mi się z Janowską i z problemami natury politycznej.Pozdrawiam.Ula
16 listopada 2013 - 23:09
Ula
Zabłocki jest mężem Aliny Janowskiej i nie był uwikłany w żadne problemy natury politycznej, natomiast Jurek Pawłowski jak najbardziej
j
16 listopada 2013 - 23:12
Ewo777
kiedyś wszyscy uważali, że makaron jest tuczący, ale to nie jest prawda, makaron rozgotowany na sklejona breję i owszem jest tuczący natomiast makarony z pszenicy durum gotowane al dente są nawet wskazane, a ja je bardzo lubię, dlatego lubię poszukiwać sosów pysznych i pasujących do nich, a im więcej znamy rodzaju sosów tym każdy łatwiej wybierze ten jedyny ulubiony, pozdrawiam
j
9 lutego 2015 - 22:04
Moi Mili
jakoś tak w ostatnie dni 2014 r przyszła wiadomość, że pan Ryszard Zub odszedł w swoja ostatnia podróż, niestety, Żegnaj Wspaniały Szermierzu Fechmistrzu, Żegnaj
Odpoczywaj w Spokoju!
j